Narty - skionline.pl
Skocz do zawartości

Moby

Użytkownik forum
  • Liczba zawartości

    69
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

Zawartość dodana przez Moby

  1. Moja żona - pod wpływem moich pozytywnych opinii, ale nie zachęty - zdecydowała się na kask. Oczywiście po zakupie, gdy mierzyła go w domu miała zastrzeżenia jak wygląda, co powiedzą znajomi, ludzie na stoku i w ogóle po co go kupiła skoro go nie założy. Po pierwszym dniu na nartach wątpliwości minęły. Powiedziała to samo co ja kilka tygodni wcześniej po wypróbowaniu kasku: ciepło, wygodnie, bezpiecznie. Ale jest jedna kicha. Jak poświeciło słoneczko to buźki się nam opaliły do 2/3 policzka a obok ucha białe. Wszyscy się ze mnie śmieją. Ale jakoś się tym nie przejmuję ) Zresztą to nie wina kasku, tylko tego że nie posmarowałem się kremem z filtrem.
  2. Pierwszy alpejski wyjazd na narty nieco mnie rozczarował. Zapewne zbyt wiele się spodziewałem, ale wobec totalnej i powszechnej krytyki tego co mamy w Polsce moje wysokie oczekiwania nie były nieuzasadnione. Silvretta to ponoć jeden z większych terenów narciarskich w Alpach. Położony na pograniczu Austrii (Ischgl) i Szwajcarii (Samnaun) na wysokości 1700 - 2900 m. 42 wyciągi (głównie kanapy 4, 6 i 8 osobowe) obsługują kilkadziesiąt, często wielokilometrowych, tras o różnym stopniu trudności. Zagęszczenie wyciągów sprawia w niektórych miejscach wręcz kosmiczne wrażenie. To faktycznie inny świat. Wyciągi mają bardzo dużą przepustowość pozwalającą na szybkie rozładowanie niemal każdej tworzącej się kolejki. Niestety, tempo wwożenia narciarzy na górę powoduje niesamowity wręcz tłok na trasie. Takich tłumów w Polsce nie widziałem. Stoki na wszystkich niemal trasach, łącznie z niebieskimi, mają strome odcinki (przynajmniej jak trudniejsze miejsca na naszych czerwonych). W tych miejscach tłum narciarzy dzióbie śmigiem i wyłącznie ześlizgiem! Taki sposób jeżdżenia powoduje błyskawiczne powstawanie labiryntu muld dochodzących do kilkudziesięciu cm wysokości. Gdy pogoda jest piękna nie jest najgorzej: tłum rozjeżdża się po wszystkich stokach, zagęszczenie nieco maleje, a przez muldowiska można spokojnie przejechać, bo widać ukształtowanie terenu. Gdy pogoda jest gorsza a górne odcinki tras giną w chmurach, większość ludzi jeździ niżej, co jeszcze zwiększa tłok na trasach i wielkość muld, których przy płaskim oświetleniu w ogóle nie widać. Jazda po tym to żadna przyjemność, to po prostu dramat, ale skoro zapłaciło się blisko 1000 zł za 6 dniowy karnet... Zresztą wszystkie wyciągi są czynne bez względu na wichurę i śnieżycę ograniczająca widoczność do 10 m. Wszystko to można by jednak przełknąć: pogoda w górach jest zmienna - to normalne, w czasie ferii jest dużo ludzi - to też normalne, dużo ludzi na stromym stoku kopie głębokie muldy - normalne, cena karnetu - wysoka ale normalna. Ale dlaczego te muldy są o godzinie 10 rano? To nie jest normalne. To znaczy, że trasy nie zostały przygotowane! W części austriackiej było nieco lepiej, w szwajcarskiej po prostu popelina. Obsługą kompleksu narciarskiego zajmuje się podobno 600 osób. Ale co one robią? Za takie pieniądze jakie kasują? Wspomniałem wyżej o cenie karnetu 6 dniowego (197 euro x 4,9 zł = 965 zł, tj. 160 zł dziennie - a ja narzekałem, że w Szklarskiej płacę 64 za 1 dzień). Przy zakupie karnetu 1 dniowego jest jeszcze lepiej: prawie 190 zł (38,5 euro). A do tego - to już skandal - honorują tylko niemieckie i austriackie karty kredytowe i płatnicze! Po zakupie karnetu trzeba odstać 20 min w kolejce do kolejki linowej. Co 30 sekund odjeżdża wagonik zabierający 16 osób. Ogonek liczy więc ponad 600 osób. W ciągu pierwszych kilku godzin, gdy kolejka jeździ pełna, na górę wjeżdża ok. 10 tysięcy ludzi. A to tylko jedna z kolejek: ze strony Ischgl jeżdżą 3, zaś z Samnaun 2. To co opisałem wyżej ma wpływ na technikę jazdy. Widziałem tylko kilka osób próbujących jeździć na krawędziach! Reszta zarzuca zadkami i ześlizguje się kopiąc coraz większe doły. Ja też tak musiałem jeździć bo na stromym i strasznie pomuldzonym stoku inaczej nie potrafię. Niewielu było takich, którzy - oczywiście śmigiem - jeździli bez wyrazu męki na twarzy. Zresztą nawet gdyby było równo to w tym tłoku bujanie się długimi łukami byłoby zajęciem dla potencjalnych samobójców. Nie zaskoczę przy tym chyba nikogo, że ludzi na prostych nartach się tam nie widuje. Mimo wszystko jestem zadowolony z wyjazdu. Cenne doświadczenia. Piękne widoki. Pozbyłem się wszelkich kompleksów: sprzęt, ciuchy, zachowanie ludzi (rozmowność na wyciągach, podpychanie się w kolejce), technika jazdy - to samo co u nas, a przynajmniej bez większych odchyleń. No i drogi. U nas dramat, ale wysokogórska szosa alpejska niewiele lepsza. Wąska i dziurawa, a do tego posypywana tonami soli, podobnie jak główna droga w miasteczku, w którym mieszkaliśmy. W nocy pada śnieg i droga w miasteczku (bardzo stroma serpentyna) robi się śliska. Wszyscy jadą 5 na godzinę. Zakładam łańcuchy. Główna droga biała, ale zaraz tunel. Do Ischgl 8 km i 4 tunele. W nich wszyscy przyspieszają do 80 a ja zwalniam do 30 (jadę w łańcuchach po gołym asfalcie). Po południu wszystkie drogi są już czarne. Sól podziałała. Trzeba zdjąć łańcuchy. Wjeżdżam do miasteczka. Pnę się pod górę, zjeżdżam z głównej ulicy. I co? Znów potrzebne łańcuchy, bo boczne drogi są nieposypane, strome jak cholera i oblodzone. Żonglowanie łańcuchami nie należy do przyjemności... I radzę łańcuchów nie zapomnieć, bo na miejscu kosztują 70 euro. Co by jednak nie mówić najeździłem się, choć inaczej niż się spodziewałem. Ostatnio tnę na krawędziach bez kijków i inaczej mi się nie podoba. A tu powrót do korzeni... Żona, którą uczę jazdy na krawędziach powiedziała, że do dupy z taką jazdą, że nic nie umie i że musi zacząć od początku, ześlizgiem. To chyba mówi samo za siebie... A tak pięknie miało być w tej Austrii: wywiady, autografy, wizyty w zakładach pracy...
  3. Moby

    Karpacz

    Karpacz no trochę się rozpisałem )
  4. Moby

    Kask

    Niedawno pisałem, że kupiłem kask i nie wiem czy nie będę miał oporów by w nim jeździć, bo wiadomo: jedyny w kasku na stoku, obciach itd. Nie miałem żadnych oporów i nie czułem się obciachowo. Przez tydzień jeździłem w kasku nawet na oślej łączne z dzieckiem i nie zamieniłbym go na żadną czapkę. Pierwszego dnia szedłem na stok w czapeczce z kaskiem w ręku. Ale to był ostatni raz. Później z domu wychodziłem w kasku, a raz nawet jechałem w nim samochodem bo zapomniałem czapeczki. Kask jest ciepły, nie wieje w nim w uszy i wygodny (jedyny kłopot jest gdy trzeba się podrapać w głowę). Czuję się w nim bardzo dobrze i bezpiecznie. Iluzoryczne poczucie bezpieczeństwa nie jest może zbyt dobrą rzeczą, gdyż zachęca do bardziej agresywnej i ryzykownej jazdy. Ale może to i lepiej, bo łatwiej przełamać opór by spróbować czegoś nowego. Kask zapewnia bezpieczeństwo i na stoku i na wyciągu. Korzystanie z wyciągu stwarza niebezpieczeństwo uderzenia (szczególnie głową) o jego ruchome elementy, a w kasku można się zagapić bez żadnych ujemnych konsekwencji. Większość najmniejszych dzieci jeździ w kaskach, ale widać także sporo nieco starszych dzieciaków i pojedyncze osoby dorosłe. To pocieszające. Nie zauważyłem żeby ktoś się specjalnie za mną oglądał, czy zwracał na mnie uwagę z powodu kasku. Jazda w kasku jest też wychowawcza dla dziecka: tatuś w kasku - dziecko nie ma oporów by zakładać kask (choć moje dziecko oporów takich i tak nie miało), a i jest elementem zabawy: można się lekko stuknąć głowami w kaskach, wyglądamy jak kosmonauci itp. Gorąco namawiam: KUPUJCIE KASKI. Moja żona obserwując mnie i nasze dziecko też dochodzi do wniosku by sobie sprawić kask. Poza tym kaski są bardzo ładne i jest w czym wybierać. A do tego niektórzy (np. ja) w czapeczkach wyglądają wyjątkowo głupkowato. W kasku zaś zupełnie co innego )
  5. Moja prośba do instruktorów, w związku z obserwacjami poczynionymi na „Euro” w Karpaczu: Drogie Panie i Panowie, nie jesteście ze swymi uczniami jedynymi użytkownikami stoku. Spoglądajcie wokół siebie, szczególnie gdy odwróceni coś demonstrujecie jadąc w poprzek stoku lub ruszając z ogonkiem kursantów. Zostawcie trochę miejsca dla innych. Jeden z ruszających instruktorów o mało nie najechał na mojego dzieciaka, a ja wielokrotnie zmuszony byłem do zatrzymania się bowiem nie chciałem przecinać wężyka kursantów przejeżdżając komuś przed nosem, a po bokach po prostu nie było miejsca... Wiem, że to nieliczne przypadki, ale rzucają się w oczy.
  6. Tnę na krawędziach ze stosunkowo dużą prędkością. Dolna narta mono obciążona i dociśnięta wjeżdża na oblodzenie. Przód narty nie utrzymuje mojego ciężaru i po prostu odchodzi w dół. Efektowna wywrotka: dobre 10 m na brzuchu. Całe szczęście, że nikogo nie było niżej. Co rzadkie: podchodzi gość z obsługi i pyta czy nic mi się nie stało. Musiało więc wyglądać groźnie. Co jednak zrobiłem nieprawidłowo? Misio pisze w swojej książce „Na krawędzi”, że o jeździe po lodzi nie ma w ogóle co pisać, bo jedzie się tak jak po śniegu (jeśli wszystko robi się prawidłowo). Co więc mogło być nie tak?
  7. Po tygodniu spędzonym w Karpaczu jestem ponownie zbudowany postawą mojej 6,5 letniej córeczki. Zjeżdża już bez problemu ze stosunkowo stromych stoków, potrafi się zatrzymać i samodzielnie obsłużyć na większości wyciągów (wręcz nie chce aby jej pomagać). Nareszcie zrozumiała, że w celu zmniejszenia prędkości wystarczy jechać w poprzek stoku (w ubiegłym roku miała jeszcze tendencje do jechania prosto w dół, a zakręty musiałem wymuszać każąc jej jechać za sobą lub między ustawionymi tyczkami). Przy pierwszych zjazdach z bardziej stromej góry trochę się bała i prosiła o asekurację na lince. Po 2 - 3 zjazdach asekuracja nie była już konieczna. Dziecko jeździ bardzo chętnie i to ono nieraz namawiało mnie na wieczorną jazdę, na którą ja nie bardzo miałem już ochotę. Polecam trochę zabawy na stoku: jazda na jednej narcie, podskoki, przejeżdżanie pod trzymanym przez dwie osoby szalikiem. Bardzo to się dziecku podoba. Oczywiście trzeba pamiętać o przerwach na gorące kakao, wafelka itp. No i nie przesadzać z czasem przebywania na stoku. Dziecko musi być ciepło ubrane (jego wysiłek przy jeździe jest mniejszy niż osoby dorosłej). My bez problemu jeździliśmy nawet przy temperaturze - 15 stopni. Oczywiście na głowie kask i bez kijków. Mam tylko jeden problem związany z techniką jazdy dziecka. Generalnie nie chcę córce niczego narzucać, niech się bawi tak by miała z tego frajdę. Ale niepokoi mnie trochę jej jeżdżenie w szerokim rozkroku. Narty odsunięte są od siebie nawet o 50 cm. Jak rusza jest wszystko dobrze. Po pierwszym zakręcie rozsuwa nogi i tak już jedzie do końca. Czy należy coś z tym robić?
  8. Moby

    Karpacz

    Wszyscy ciągną na Kopę. A tu... 1. Na dzień dobry smutny pan kasuje 3 zł za wstęp na terem Parku Narodowego, nawet jeśli chcę podejść tylko do wyciągu i popatrzeć czy jest czynny. 2. Informacja nt. tras umieszczona na planszach, folderach i stronie internetowej jest nieprawdziwa i przedstawiona w sposób mający na celu świadome wprowadzenie klienta w błąd. Jest to niedopuszczalne i stanowi naruszenie prawa. Kompleks Kopa wszędzie prezentowany jest jako całość, na którą składają się następujące wyciągi: pojedyncze krzesełko na szczyt Kopy „Zbyszek”, podwójne krzesełko „Liczykrupa”, orczyki „Euro”, „Liczyrzepa”, „Jan”, „Złotówka” i „Grosik”. Kupując całodzienny bilet za 55 zł lub 3 godzinny za 40, klient jest przekonany, że wszystkie wymienione wyciągi - jeśli warunki pogodowe to umożliwiają - są dla niego dostępne. Niestety, wyciąg „Jan” NIE ISTNIEJE, zaś wyciągi „Grosik” i „Złotówka” objęte są OSOBNYM KARNETEM (pojedynczy wjazd 10 zł, karnet chyba 50 zł, ale aby się tam dostać trzeba wjechać na Kopę lub do połowy podwójnym krzesłem: pojedynczy wjazd - 17 zł). Rozumiem, że z jeśli pewnych powodów tak jest (chociaż tak naprawdę nie rozumiem) to klient MUSI mieć jasną informację na ten temat, bo inaczej jest po prostu oszukiwany. 3. „Liczykrupa” (podwójne krzesełko) jest permanentnie zepsute. Albo nie chodzi wcale (po pierwszym zjeździe nie udało mi się już wjechać ponownie, ale kasa przyjęła zwrot karnetów), albo co chwila ma przestoje. Pan z obsługi czyści jakieś styki, mówi że znowu zawinił zakład energetyczny, a najczęściej nic nie mówi i trzeba go pytać czy wyciąg ruszy (odpowiedź: nie wiem). Trasa wzdłuż wyciągu przeznaczona jest dla początkujących i jest bardzo przyjemna. Niestety, sposób jej przygotowania w dniach 23 i 24.01.2004 to pop prostu KRYMINAŁ. Wszyscy, którzy doznali na niej jakiejś kontuzji powinni zaskarżyć firmę Summit. Dolny odcinek trasy na całej szerokości pokryty był bryłami zmrożonego śniegu wielkości pięści. Niektórzy odpinali narty żeby się przez to przedostać. Dodam, że nie ma innej drogi zjazdu z kompleksu Kopy. Wszyscy wracając na dół muszą tamtędy przejechać. 4. „Euro” - szybki orczyk wpinający się w linę, ale na wyeksploatowanych teleskopach, co powodowało, że przy niemal każdym starcie dostawałem takiego kopa w siedzenie, że na moment narty traciły kontakt ze śniegiem. Bardzo podobało to się mojej córce, z którą wjeżdżałem razem. Mi mniej. Generalnie trasa przy wyciągu jest dość długa i nieźle przygotowana. Wyciąg chodzi sprawnie i szybko. Nic dziwnego, że wszyscy tu przyjeżdżają i tworzy się dość długa kolejka. 5. „Zbyszek” (krzesełko na Kopę) nie jest przystosowany do wysiadania narciarzy. Należy wjeżdżać z nartami w ręku. Trochę szkoda, bo trasa z samej góry na dół jest naprawdę długa. Wjazd trwa ok. 15 min. Zjeżdżałem z góry tylko raz, we mgle ograniczającej widoczność do kilku metrów. Trasa była nie przygotowana (głęboki rozjeżdżony śnieg), ale też mało kto się na nią zapuszczał bo w zasadzie była zamknięta. 6. Pod koniec tygodnia uruchomiony został orczyk „Liczyrzepa” od połowy góry na szczyt Kopy. Pogoda była piękna, sporo ludzi tam jeździło i mówili, że trasa była przygotowana doskonale. Ja jeździłem z dzieckiem, więc nie zapuszczałem się w te rejony, bo trasa dla dziecka jest za trudna (stroma i miejscami wąska). 7. „Złotówka” i „Grosik” - nie jeździłem. Chciałem raz wjechać, ale 10 zł za pojedynczy wjazd to przesada. Stok był pusty i raczej nie przygotowany (widziałem tylko dolny odcinek). Trzydniowy karnet (pon - śr) sprzedawali za pół ceny (75 zł) i dowozili narciarzy na stok skuterem. Jak nie na Kopę to gdzie? 1. „Kolorowa”. Górka w centrum miasteczka, orczyk kotwica 350 m. Trasa ładnie przygotowana, w górnej części dość stroma. Na dole wyrwirączka dla dzieci. Z boku zimowy tor saneczkowy (może lepiej bobslejowy) długości 800 m. Karnet na orczyk 25 zł za 20 przejazdów. 20 przejazdów to całkiem sporo jeżdżenia więc cena nie jest wygórowana. Gorzej z wyrwirączką: 10 zł za 12 przejazdów. W praktyce ja zjechałem 4 razy, a moje dziecko już czekało na kolejną dychę bo mu się skończył karnet. Po zakupieniu 3 karnetów powiedziałem dość i mała jeździła ze mną z samej góry. Ludzi stosunkowo niewiele. Na wyciąg niemal lub wcale nie czeka się. Dziwi mnie to, bo uważam, że „Kolorowa” to najlepsza górka w Karpaczu. Dojechać można samochodem pod sam wyciąg w jego połowie. Obok jest bar i wspomniany tor saneczkowy. Dla dzieciaka super atrakcja. Polecam (i narty i „bobsleja”). 2. „Pod Wangiem”. Najdłuższy z pozostałych wyciągów Karpaczu. Łagodna górka, a na niej dużo ludzi, bo w pobliżu stacjonują zimowiska. 13 zł za 10 wjazdów. Nie ma gdzie zaparkować. Jeśli się tam wybrać to wieczorem. Ale raczej odradzam. 3. „Michałek”. Dwa wyciągi po 100 m na jednaj górce przy zjeździe z głównej ulicy w stronę Kopy. Sympatycznie. Po 18.00 15 wjazdów za 10 zł, w dzień 10 za 10. Jeździłem tam z moją córeczką bo było pod samym domem (30 m). Dla dzieciaków ośla łączka godna polecenia. Podsumowanie. Będzie lepiej! Kopa ma spory potencjał i jest szansa, że już w przyszłym roku będzie on wykorzystany. Właściciel najlepszego - moim zdaniem - kompleksu „Kolorowa” kupił bowiem pod koniec ub. roku znaczną część udziałów na Kopie i zamierza sporo zainwestować w jej modernizację. Mam nadzieję, że dogada się z właścicielem „Grosika” i „Złotówki” (podobno szefem Alpinusa) i połączą wszystko razem. Oby tylko planów modernizacji nie pokrzyżowały władze Parku Narodowego.
  9. Na stronie PZMot http://www.pzmtravel.com.pl/index.php?id_strony=30 widnieje informacja: Uwaga: W Austrii obowiązuje bezwzględny zakaz przewożenia nart wewnątrz pojazdu. Co wy na to? Czy to prawda? Czy ktoś spotkał sie z problemami z tego powodu? W większości aut mamy dzielone i składane oparcie kanapy, właśnie w celu umozliwienia przewozu większych przedmiotów. Obecne krótsze narty często mieszczą się bez problemu pomiędzy tyłem przedniego fotela a tylną ścianką bagażnika. Gdy jedziemy w 2 lub 3 osoby po co montować bagażnik lub box na dachu? Wygodniej i bezpieczniej dla nart jest jechać w środku. A co w przypadku aut kombi? Też nie wolno wozić nart w kabinie?
  10. Moby

    Wypożycz Pan nartę!

    Wypożycz Pan nartę! a wszyscy radzą żeby nie kupować a wypożyczać. a prawda jest taka że nie ma czego...
  11. Moby

    narciarskie gry

    znacie jakieś gry komputerowe gdzie jeździ się na nartach? może coś co można sobie ściągnąć?
  12. Moby

    narciarskie gry

    znacie jakieś gry komputerowe gdzie jeździ się na nartach? może coś co można sobie ściągnąć?
  13. Moby

    jakie DIN

    jakie DIN właśnie! gdzie można znaleźć jakieś tabele określające siłę wypięcia? kupiłem narty dla dziecka i nie będę szedł z nimi w tym celu do serwisu.
  14. Moby

    Co myślicie o kaskach?

    Co myślicie o kaskach? Właśnie dzisiaj kupiłem sobie Sun Helmet. Wygladam w nim dużo lepiej niż w kretyńskiej czapeczce z polaru, w której wiatr przeszywał mi uszy. Cena kasku (108 zł Selgros) niewiele odbiega od ceny lepszej czapki. Co do potrzeby użycia: Jeżdżę rekreacyjnie, ale w zeszłym sezonie - zderzyłem się z gościem na pustym stoku przy dużej prędkości - kobieta wyczepiła się z wyciągu 15 m za wcześnie i zwijająca się kotwica uderzyła we mnie i rykoszetem w gogle mojego dzieciaka w obu przypadkach niewiele brakowało by odnieść poważną kontuzję Dziecku kupiłem kask latem, a teraz sobie choć mam podobne opory jak ty bo mało ludzi jeździ w kaskach a nie chcę wzbudzać sensacji. Jak to będzie zobaczymy... W końcu mój łeb ważniejszy niż głupkowate i pewnie ironiczne spojrzenia innych.
  15. Był tam ktoś z was? Warto jechać 1000 km? Czy jest sens zabierać 6 letnie dziecko? Konkretnie wybieram się do Kappl - kilka kilometrów od Ischgl. W Kappl też są wyciągi. Dzięki za wszelkie informacje.
  16. Moby

    co ja kupiłem ???

    rewelacyjny komentarz uśmiałem się, że aż spadłem z krzesła
  17. Moby

    co ja kupiłem ???

    co ja kupiłem ??? buty miękkie, z łamiącymi się klamrami, ale bardzo wygodne. cały dzień na stoku spoko. model z makro za 400 zł. dla początkujących. tu wszyscy jeżdżą na sprzęcie bardziej wypasionym i są (lub udają że są) zawodnikami. więc ci je skrytykują jeśli odpowiedzą. ale dla mnie OK, choć przyszła pora by je zmienić.
  18. Szczecińska Gubałówka się to nazywa. Właśnie kończą montować wyciąg i wyrównywać teren. Jest już ratrak, a armatki do naśnieżania w drodze. Będą 3 trasy zjazdowe, pięknie położone w lesie i oświetlone. Jak przymrozi to jeszcze przed świętami można będzie pojeździć. A na dodatek górka z wyciągiem dla saneczkarzy! I lodowisko, niewielkie ale zadaszone. I jeździłem dziś na łyżwach po 10 letniej przerwie... To nie prima a prilis. Widziałem dzisiaj ten świat uroczy i miałem przy tym otwarte oczy. ))))))))
  19. Moby

    Co jest grane?

    Musiałem ponownie zakładać użytkownika bo nie mogłem się zalogować. Co się stało?
www.trentino.pl skionline.tv
partnerzy
ispo.com WorldSkiTest Stowarzyszenie Instruktorów i Trenerów Narciarstwa PZN Wypożyczalnie i Centra testowe WinterGroup Steinacher und Maier Public Relation
Copyright © 1997-2021
×
×
  • Dodaj nową pozycję...