Selfie bije rekordy popularności. Często spotykamy narciarzy pędzących po stoku i trzymających na kijku aparat cyfrowy czy telefon. Jest to kapitalny sposób rejestracji naszych narciarskich wyczynów. Tworzymy świetny materiał pamiątkowy z wypadów w góry. Zapisujemy szerokokątnym obiektywem dosłownie wszystko - siebie, trasę (jej aktualny stan), krajobraz. Jedyną wadą takiej właśnie realizacji filmu jest to, że ręce mamy za krótkie i wszystko jest w kadrze nieco zdeformowane Mam propozycję. "Odkryłem" (z pełną świadomością piszę w cudzysłowie) inny sposób kręcenia swojej jazdy. Fotografuję i filmuję z użyciem statywu od dawna. Obraz jest zdecydowanie stabilniejszy. I oczywiście bez najmniejszych kłopotów można wykonywać autoportrety. Tak w bezruchu, jak i w ruchu. Któregoś pięknego poranka ustawiłem kamerę na statywie i wykonałem pierwsze ujęcia śmigu. I tak się zaczęło. Kompletowałem różne nagrania przejazdów – archiwizowałem je. Dzisiaj uznałem, że trzeba nareszcie zmontować z tych materiałów film. Autofilmowanie to filmowanie siebie bez pomocy innych. Kamera ustawiona na statywie, kilka chwil poświęconych na kadrowanie. Naciskam spust i mam siebie na dysku. To wszystko, tylko trzeba się troszkę nachodzić