Narty - skionline.pl
Skocz do zawartości

Znajdź zawartość

Wyświetlanie wyników dla tagów 'szczyrk' .

  • Wyszukaj za pomocą tagów

    Wpisz tagi, oddzielając je przecinkami.
  • Wyszukaj przy użyciu nazwy użytkownika

Typ zawartości


Forum

  • Pogadajmy
    • Tematy narciarskie
    • Chcę Wam o tym powiedzieć
  • Sprzęt narciarski
    • Sprzęt narciarski
    • Dobór sprzętu
    • Tuning sprzętu
    • Testy sprzętu
    • Giełda sprzętu narciarskiego
  • Stacje narciarskie
    • Polska
    • Alpy
    • Słowacja, Czechy
    • Samochodem na narty
    • Warunki narciarskie - pogoda
    • Reszta świata
  • Technika jazdy na nartach
    • Race
    • Carving, funcarving
    • Freeride, freestyle
    • Poczatkujący na nartach
  • Wyjazdy na narty
    • Relacje z wyjazdów forumowiczów na narty
    • Wolne miejsce w samochodzie
    • Wspólne wyjazdy, odstapię kwaterę, szukam kwatery.
  • Sport
    • Zawody, wyniki, kalendarze, sylwetki ...
    • Zawody dla amatorów
  • Narciarstwo klasyczne, ski touring, ski alpinizm
    • Narciarstwo klasyczne, ski touring, ski alpinizm
  • Aktywne Lato
    • Rowery
    • Rolki
    • Wypoczynek w górach
    • Wypoczynek nad wodą
    • Bieganie
  • Nasze sprawy
    • Forum info
    • Tematy dot. skionline.pl
    • WZF skionline.pl
    • Konkursy
  • Stare forum
    • Ogólne
    • Sprzęt
    • Technika jazdy
    • Wyjazdy i ośrodki
    • Euro 2008
    • Lato 2008
    • Olimpiada Pekin 2008

Blogi

  • JC w podróży
  • Nogi bolo
  • Na białym i na zielonym
  • Zagronie, wspomnienia
  • Chrumcia tu i tam
  • >> z buta <<

Kalendarze

  • Kalendarz Forum
  • Alpejskie Mistrzostwa Świata
  • Alpejski Puchar Świata
  • Puchar Świata w Skokach
  • Puchar Świata w Biegach Narciarskich

Szukaj wyników w...

Znajdź wyniki, które zawierają...


Data utworzenia

  • Od tej daty

    Do tej daty


Ostatnia aktualizacja

  • Od tej daty

    Do tej daty


Filtruj po ilości...

Dołączył

  • Od tej daty

    Do tej daty


Grupa podstawowa


Imię


Miejscowość


Strona WWW


O mnie


Narty marka


Buty marka


Gogle


Styl jazdy


Poziom umiejętności


Dni na nartach

  1. Szczyrk - Bieńkula 30.01.2017
  2. Szczyrk - Bieńkula 30.01.2017
  3. Szczyrk - Bieńkula 30.01.2017
  4. Szczyrkowski Ośrodek Narciarski 31.12.2016 Od dosyć dawna planowałem, wraz z Pauliną wyjazd do Szczyrku – w miniony weekend, udało się. Udało dzięki temu, że nie mieliśmy żadnych planów sylwestrowych w tym roku, udało się dzięki forum i Johnnemu Narciarzowi, który zamieścił gdzieś wpis, że planuje spędzić „północną” imprezę gdzieś na stoku. Udało się po dwukroć, bo w trakcie telefonu do Maćka uzyskaliśmy zaproszenie do odwiedzin Bestwiny i spędzenia wspólnie z nim tego czasu - Iza dla Ciebie, naszej Gospodyni, szczególne podziękowania już tutaj, na wstępie tej relacji za tą wspaniałą gościnę. Wyjechaliśmy w piątek po pracy i na miejscu, pod Bielskiem jesteśmy wieczorem. Miłe przywitanie, symboliczna lampka winka i plany. Rano zdecydowaliśmy się na odwiedziny SON, krótka informacja dla Piotra_67 i Górala spod Skrzycznego gdzie i o której będziemy (od początku i po kilku moich wpisach na forum wyrażali chęć wspólnego spotkania a my mieliśmy nadzieję, że się spotkamy). O swoich planach poinformowaliśmy również JC, który to zawsze podkreśla, że koniecznie trzeba dawać mu znać o tego typu forumowych przedsięwzięciach. Pobudka z samego rana i niestety, mimo, że się śpieszymy, to na stoku, pod Golgotą jesteśmy z małym poślizgiem czasowym. Kupujemy karnet 4 godzinny (60 zł + 10 zł + 1 zł za toaletę na dole) i zdzwaniamy się z Piotrem. On, wraz z towarzystwem zięcia, są już i jeżdżą. Łapiemy ich i spotykamy się w miejscu dla nas, nizinnych narciarzy egzotycznym – na Julianach. Pogodę mamy wyśmienitą, jest niewielki mróz, na niebie praktycznie zero chmur, a słoneczko wstaje szybko i zaczyna intensywnie świecić. Zaczynamy jeździć. Na trasach, rano warunki są w miarę ok. Im dłużej szusujemy, to z spod cienkiej warstwy sypkiego śniegu zaczynają wystawać coraz większe pola litego lodu. Cóż? Niedawna odwilż sprawiła, że warunki są takie, a nie inne. To nie jest ważne. Ważne jest towarzystwo - bardzo się cieszymy, że ponownie wspólnie się spotykamy. Po kilkunastu minutach niespodzianka na trasie – poznaje nas jeden z forumowiczów, który będzie z nami jeździł już do końca – Gregor. Grzegorz, jak to podsumowała Paulina, to kolejny bardzo miły, uśmiechnięty i bardzo fajny człowiek zakręcony na punkcie nart, którego dzięki internetowi poznajemy osobiście Podzielam tą opinię – kolejny „Tubylec” kochający narciarstwo. Bardzo ciekawy, uprzejmy, otwarty i sympatyczny Kolega! Podobnie jak ja ze śnieżnymi włosami na głowie Pozdrawiamy Grzesiu serdecznie Dla nas jesteś kolejną osobą, poznaną dzięki Skionline, którą strasznie polubiliśmy. Super, że się do nas odezwałeś, postanowiłeś zmienić swoje plany i towarzyszyć nam na nartach dwa dni. Szacun! Jeździmy... Piotr przed zjazdem: Trasa: Po kliku zjazdach dostaję telefon… …mówi Darek, Góral spod Skrzycznego. Krótka informacja: jestem u Was za chwilę z nartami. Umawiamy się w tutejszej knajpce „Iglo”. Jesteśmy w szoku, bo jak wiecie Darek przebywał nie tak dawno, przebywa w dalszym ciągu dosyć poważną chorobę serca. Chęć spotkania z nami wyciągnęła go z domu Jeszcze nie zdążyliśmy zjeść pysznych zapiekanek, poleconych w tym miejscu przez Grzegorza i zjawia się na stoku nasz „Twardziel”. Jesteśmy w szoku, jednocześnie bardzo się cieszymy z towarzystwa Przyjaciela, z drugiej strony martwimy – bo Darek nie wygląda dobrze. Widać, że jest chory, słaby i niestety bardzo bladziutki na twarzy. Serce się kraje, jak człowiek patrzy na Przyjaciela, który kocha Góry zimą, jest niezwykle towarzyski, uśmiechnięty, sympatyczny i niestety tak bardzo się męczy i nie może normalnie pośmigać na nartach w naszym tempie. Po wspólnym małym piwie i po jedzonku, wciągamy się na samą górę, zjeżdżamy Golgotą na dół i przedzieramy w stronę Małego Skrzycznego. Darek postanawia zostać przy leżaczkach i poczekać jak nam się skończą karnety czasowe. My śmigamy nadal w grupie poznając trasa, po trasie cały ośrodek. Niestety część tras jest zamknięta. Z ust Pauliny padają niezwykłe komplementy… ktoś, kto ją zna wie, że to, w jej wydaniu bardzo ciepłe i bardzo pozytywne, aczkolwiek niecodzienne pozytywne sformułowania. A wyraziła się następująco: „nawet fajne te pagórki…”, „tu jest prawie jak w Alpach…”, „…stado orczyków mi nie przeszkadza”. Po tym jak dotarliśmy na górną stację orczyka wykonaliśmy krótkie podejście. Wychodzimy kilkanaście metrów z drugiej strony góry, po to, by zaobserwować piękny widok na Tatry. Chwilę pokontemplowaliśmy piękno gór, po czym ponowny zachwyt nad widokiem po drugiej stronie. Tego dnia była inwersja i przestrzeń, przejrzystość powietrza była niezwykła. Gdzieś na wprost, z odchyleniem w lewo, na linii horyzontu, naszym oczom pokazał się widok zaśnieżonej oddalonej o bardzo, bardzo dużo kilometrów góry. Co to za szczyt, co to za masyw? Zbliżenie zrobił Johnny swoim aparatem i długo potem rozmawialiśmy, co to może być? Podejrzenie padło na masyw Śnieżnika, bądź Góry Opawskie. Analizując mapy już po powrocie, biorąc pod uwagę, że widoczny na linii horyzontu szczyt był bezdrzewny i całkowicie ośnieżony podtrzymuję nasze przypuszczenie, że był to Śnieżnik. Pięknie! Ile to kilometrów? Kilka ostatnich fotografii, ciepłe pożegnanie najpierw z Piotrem, a potem z Grzegorzem i przystajemy na propozycję Darka i obiad u niego w domu. Paula: Marboru To niezwykłe zaproszenie i olbrzymim nietaktem byłoby odmówić. Jest cudownie, nasz Gospodarz nie tylko niezwykle gotuje – jego pizza z boczkiem jest wyśmienita, to jeszcze serwuje swoim gościom (poza kierowcą) wyśmienite trunki. Rozmowa jest ciepła i rodzinna. Czujemy się mega wyróżnieni, i jest nam niezwykle miło. To cudowne, w jaki sposób łączy wspólna pasja i Skionline. Dziękujemy Ci Darku za wspaniałe przyjęcie i Gościnę – oczywiście ponawiamy swoje własne zaproszenie, do nas – na nizinne stoki, w nizinne klimaty naszych stron, pod nasz dach. Zbliża się 16sta i wyruszamy w dalszą trasę, do Maćka. Po drodze zabieramy Izę, jego żonę z pracy i zaczynamy z kolei gościć się u Państwa J i I narciarzy. Atmosfera ponownie – świetna, ciepła i rodzinna. Już w drodze do domu stwierdziliśmy, że nie ma sensu jechać na narty na imprezę sylwestrową, że spędzimy ten czas razem. Byliśmy na tyle zmęczeni, że takiego maratonu z pewnością byśmy nie przetrwali. Tym bardziej, że… wstyd się przyznać, że ja razem z Paulą nie wytrwaliśmy do północy – usnęliśmy, zmęczeni, jak dzieci na kanapie do rana. Wstyd! Koniec dnia pierwszego - CDN
  5. Jak już wcześniej napisał JC, na Beskid Sport Arena dziś spotkaliśmy się w nieco większym gronie. Odwiedził mnie Mariusz, popularnie zwany Marboru i na dzień dzisiejszy zaplanowaliśmy odwiedziny w BSA. Nie byłbym sobą, jakbym nie przetestował takiego rodzynka w mojej okolicy! Dziś BSA miała ruszyć o godz. 10.00, więc tak zaplanowaliśmy wyjazd, żeby być na właśnie o tej porze pod wyciągiem. Niestety, jak to czasem bywa, była mała obsuwa i wyjechaliśmy nieco później niż trzeba. Na drogach pusto, ale nieco takiego szronu czy lodu było, więc sprawnie, ale ostrożnie. Na miejsce docieramy w okolicach 10.30 i niestety na parkingach samochodów już sporo. Zostaliśmy skierowani na jeden nieco dalszy,bo pod samym ośrodkiem miejsca już nie było. Mało optymistyczny prognostyk, ale tu od razu rzuciła mi się w oczy świetna organizacja parkingów. Panowie precyzyjnie "układają" samochody, a parkingi są bezpłatne, jak przystało na porządny ośrodek. Trzeba kawałeczek podejść i już jesteśmy przy kasach. Kolejek tu brak. Są też odpowiednio umiejscowione stojaki na sprzęt narciarski i snowboardowy. Kupuję karnet na 4 godzinki za 69 zł - czy drogo? Kilka złotych więcej niż np. w COS czy SON, ale tam zazwyczaj musiałem płacić za parking. Wlał - wylał w tym przypadku. Karnet zakupiony, czas ruszać na stok. Na zdjęciu widać schody... Mi one nie przeszkadzają, ale jeśli ktoś jest wygodny, to po prawej stronie ma windę. To ta wnęka po prawej stronie, gdzie widać tabliczkę nad drzwiami. Ja sobie później skorzystałem. Wychodzimy z budynku i wychodzimy na taras przed restauracją, z którego już na nartach wjeżdżamy/wchodzimy po wyciąg. Według mnie dobre rozwiązanie. Pozostaje włączyć się do kolejki z już jeżdżącymi, których dziś umiarkowana ilość i do bramek. Te oczywiście bezdotykowe, a kiedy po raz pierwszy przez nie przechodzimy, robią nam zdjęcie. Uśmiechnijcie się! To zapewne monitoring skipassów. Jak zrobicie głupią minę, to za każdym przejściem będzie to widać na monitorach... Wsiadamy na krzesełko, a w zasadzie na kanapę. Ponoć tu coś było nie tak... Może był, ale już nie jest. Wsiada się normalnie, jak na każdą normalną, wyprzęganą kanapę. Żeby nie było, że coś koloryzuję, macie filmik. Ja nie mam żadnych zastrzeżeń. Samo krzesło dobrze się prezentuje i działa jak należy. Jedyny drobny minus jest podobny do tego, który spotykam dość często i dotyczy rosłych osób z długimi nogami: noga ledwie mi się mieści między podnóżkiem a pałąkiem zabezpieczającym. Mam wrażenie, że kanapa nie jedzie z pełną możliwą prędkością, ale może chodzi o przepustowość tras - czarna jeszcze nie jest czynna, a to oznacza większe oblężenie pozostałych. Wysiadanie - tu też ponoć coś nie do końca było nie tak. Ja nie dostrzegłem niczego nienormalnego. Może brak obycia przeciętnego polskiego narciarza z kanapami... Gość u góry ciągle podpowiada, żeby wysiadać, kiedy dojedziemy do czerwonej linii, ale czasem bezskutecznie. Mimo tego ani razu nie zauważyłem, żeby ktoś tam miał problemy. Może coś tam było niedopracowane, ale problem już nie istnieje. Wsiada - wysiada się jak na każdej znanej mi dobrej, wyprzęganej kanapie. No to ruszam na stok, który w sumie już znam. Ale teraz jest szerzej i jest wyraźny podział na trasę czerwoną i niebieską. Tylko środkowa część jest wspólna. Zacząłem od czerwonej, tak po prostu, bo tu mniej ludzi. Początek to fajna, dość szeroka ścianka, obok której jest jeszcze orczyk, jakby ktoś chciał się tylko tutaj kręcić. Później wspólna część obu tras i to miejsce gdzie trzeba nieco zwolnić ze względu na "gęstość zaludnienia", po czym znowu można sobie popuścić do końca trasy. Podoba mi się, choć chciałoby się dłużej... Jeszcze filmik... Czerwona przetestowana, ruszam więc na niebieską. Również fajna trasa! Jak pojedziemy max po lewej, przy kraju, jest nawet dość długa! Do tego pierwszy odcinek jest fajnie szeroki i da się pojechać gigantowo. Szkoda tyko, że ten odcinek nie jest dłuższy... Ale po wspólnym odcinku wjeżdżamy do tunelu - dość nietypowe w naszych warunkach rozwiązanie - i dalej można naparzać! Wszystko to robi wrażenie. Jeszcze filmik na dokładkę... Warunki narciarskie - to pewnie interesuję wielu. Jak dla mnie, były super! Widać, że napracowali się mocno, bo normalnie po godzinie byłoby tylko lodowisko. Jak wcześniej w SON... Tymczasem my zaczęliśmy jazdę o 10.40, czyli 40 min. po rozpoczęciu działania i po dwóch godzinach ciągle trudno było się do czegoś przyczepić! Owszem, sztruksu już się nie zobaczy, ale ciągle lodu niewiele. Chyba mocno starali się skruszyć lodowy podkład i go ubić, żeby możliwie długo to wszystko wytrzymało. Przy takim oblężeniu uważam, że spisali się na medal. Nikt jeszcze nie wymyślił śniegu, który po każdym przejeździe układa się w sztruks... Gródek lodu nie zobaczyłem i to kolejny dowód na dobrą robotę BSA! Czas przetestować restaurację. Jedzonko pachnie znakomicie i czujemy to przed bramkami wejściowymi do wyciągu... Człowiek głodnieje tak przed każdym kolejnym wjazdem, więc kusi. Ciągnięci zapachami próbujemy. Wybieramy sobie sami - jedzonko na wagę, które nakładamy sobie sami. Przy okazji pomaga nam miła, uśmiechnięta pani.Ponoć niedługo będzie też włoska restauracja u góry dolnej stacji. Dla mnie to kolejny atut tej stacji. Dodam jeszcze, że toalety czyste, darmowe i na wysokim poziomie, jak w Alpach. Czasem gorzej z kulturą korzystających... Co jeszcze? Można zobaczyć Babią Górę: Po prawej stronie widać fajny park zabaw dla dzieci W restauracji sobie oglądamy... Mapka ośrodka Parę fotek na koniec - tu początek niebieskiej trasy Restauracja wyciąg... U góry też jest fajna knajpka i też ładne zapachy czuć... Orczyk przy górnej części trasy Było fajnie i wiem, że tu jeszcze wrócę! BSA zdała egzamin. Włożyli mnóstwo pracy i to widać. Zasługują na moje uznanie! Oby więcej takich inwestycji w okolicy! Pozdrawiam, Johnny
  6. Dziś pierwszy raz wybrałem się na tury. Tak, tak, pierwszy raz! Do tej pory nie miałem okazji, nie miałem takiego sprzętu, ech, dalej nie mam....Wczoraj u Andy-w przeszedłem krótkie szkolenie co i jak z wiązaniami i fokami, dopasowaliśmy moje narciarskie zjazdowe buty typu „race” i co, trzeba było spróbować! Babcie do dzieci załatwiłem, żonkę do pracy odwiozłem i wio do Szczyrku. Plan był prosty, wejść na Skrzyczne z Soliska a jak będę czuł się dobrze to może pozwolę sobie jeszcze na coś więcej... obawiałem się trochę moich butów, bałem się że mogą mnie obetrzeć! 7:20 stawiłem się więc pod Golgotą, szybkie gramolenie bo troszkę zimno i jestem gotowy. Cisza, spokój, tylko szum armat ale za to ani żywej duszy, idzie mi się super, jest mi ciepło, cykam fotki. Pierwszych narciarzy spotykam dopiero na Hali Skrzyczeńskiej. Po drodze dostrzegłem że armaty pracowały też na trasie do Czyrnej, więc może niebawem opcji do jazdy będzie więcej. Dalej idę w kierunku Małego Skrzycznego i delektuję się ciszą, pusto. Dopiero na ostatniej ściance spotykam kolejnych miłośników białego szaleństwa. Po godzinie osiągam szczyt Małego Skrzycznego, zjadam batonik i dalej w drogę do głównego celu. Tu nie spotykam już nikogo, cisza, spokój, bez wiaterku, warunki idealne, no może słonka brakowało. W końcu po około 1,5 godzinie osiągam swój cel! Robię parę zdjęć Mam jeszcze mało, stopy nie obtarte, siły jeszcze są więc szybkie przepakowanie i jadę w dół. FIS-em do Jaworzyny i na sam dół Dolin. Warunki w miarę ok, choć pracujące armatki utrudniały jazdę, do tego momentami lodowo. Ręce mi zamarzły i postanawiam zrobić sobie pit stop w Hiltonie, ciepła duża herbatka za 4 złote i jestem rozgrzany, chwila odpoczynku, zakładam foki i ponownie zaczynam się wspinać w kierunku Skrzycznego. Od razu po wyjściu z baru zobaczyłem dwóch ski turowców i za nimi szybko poleciałem. Przez Doliny do Jaworzyny a potem chłopaki gdzieś się stracili, albo to ja się straciłem, chyba za dużo fotek cykałem i mi uciekli... Z Jaworzyny wybrałem wariant podejścia Ondraszkiem. Tu nie byłem aż tak szczęśliwy bo było już koło 11:00 i fale narciarzy jechały w dół...trzymałem się boku i na szczęście nikt we mnie nie wjechał. Po ponad godzinie od opuszczenia baru udało się drugi raz w dniu dzisiejszym wejść na szczyt. A było naprawdę warto! Wyszło słoneczko, którego nie było przy pierwszym wejściu a widoczki były przepiękne. Sami zobaczcie Pozostało szybkie przebranie się i zjazd na sam dół. W SON-ie warunki koło południa były tak jak w COS- ie, czyli w miarę dobre, choć oczywiście trasy już trochę zmęczone, plus ciągle pracujące armatki nie ułatwiały zadania. Krótko podsumowując spędziłem fajnie parę godzin na nartach, zrobiłem koło 17 km, ponad 1000 m w pionie, jestem zmęczony ale takie zmęczenie bardzo lubię! Na pewno będę chciał jeszcze do ski turów wrócić. Na bank! Dzięki jeszcze raz Andrzej za sprzęt! Pozdrawiam serdecznie Maciek
  7. Dziś pogoda zapowiadała się całkiem ciekawie, a że w górach jeszcze sporo śniegu mimo odwilży, postanowiłem się wybrać na pierwsze w tym sezonie konkretne skitoury. Pewnie nikogo nie zaskoczę jeśli powiem, że wybór padł na Skrzyczne i Małe Skrzyczne. Co lepsze, dzień wcześnie dostałem SMS od Majora z pytaniem czy nie wybieram się do Szczyrku na Toury. To przypieczętowało decyzję! Niestety, ze względu na moją lepszą połówkę, musiałem wyjechać z domu później niż zwykle, czyli o 9.00. Dostarczyłem moją lubą gdzie trzeba i mogłem się skierować do Szczyrku. Ruch na drodze umiarkowany, a warunki do jazdy dobre. Dopiero w samym Szczyrku widać na chodnikach zwały śniegu, który uniemożliwia parkowanie na nich. Tak więc jak ktoś jedzie do COS, to na pewno musi zabulić. Ja jadę dalej, pod Solisko, skąd planuję wystartować. Ponieważ zbliża się godz. 10, nie próbuję nawet wjechać na parking pod samą Golgotą, tylko parkuję wcześniej, przy jakimś domku. Koszt 8 zł. Przy okazji załatwiłem sobie miejsce na bezpieczne przechowanie... roweru. Czas się przebrać i spakować w drogę. Idzie mi to topornie, bo jakoś taki rozkojarzony jeszcze jestem. Ale w końcu się pozbierałem i zadzwoniłem jeszcze do Majora. Niestety są z Justynką jeszcze daleko przed Bielskiem, więc nie pozostaje nic innego jak zacząć wspinaczkę. Kusiło mnie,żeby na początek wspiąć się na Golgotę, ale na początek może samo Skrzyczne wystarczy? Obieram kierunek na Suche i rozpoczynam wspinaczkę. Tempo spokojne, bez forsowania się. To ma być przyjemność, nie zawody. Jeszcze przed Suchym kieruję się na niebieską trasę i tamtędy kontynuuję wspinaczkę. Pogoda iście wiosenna: +9 st., to też szybko muszę się porozbierać. Szybko wyszło, że zabrałem ze sobą za dużo ciuchów i do tego za mały plecak. Trudno, jakoś trzeba sobie radzić. Najważniejsze, że aura dopisuję i mam piękne widoki. Myślałem, że będę miał problem ze złapaniem rytmu, ale chyba intensywna jazda na rowerze, m.in. po górach zaowocowała... Sprawnie docieram do Hali Skrzeczeńskiej i dalej trasą narciarską, która jest jeszcze zamknięta, udałem się w kierunku Małego Skrzycznego. O dziwo śniegu tu bardzo dużo! Zaczynam się dziwić, czemu jest zamknięta? Zajrzałem też na Bieńkulę, która przynajmniej u góry była wyratrakowana! Oj, kusiło! Ale ja mam inny cel i dalej prę na górę. Dopiero tuż przed szczytem widzę polankę, na której brak śniegu. No tak, jedno miejsce nie osłonięte i wywiało białą kołderkę. Za to widoki, kiedy chmury nie zasłaniają, piękne! Najważniejsze, że Małe Skrzyczne zdobyte! Niestety strasznie tu wieje i do tego chmura przewala się przez szczyt. Widoczność słaba, a tak po ciuchu liczyłem, że zobaczę Tatry. Nic z tego! Ale fajniejszą wiadomością jest, że teraz po szczytach i do tego nieco z górki. Teraz sunę dość szybko i nie muszę się męczyć. Tuż przed Skrzycznem ciekawy widok - rowerzyści... Niby dla mnie nic nadzwyczajnego, ale w grząskim, mokrym śniegu o głębokości dochodzącej do metra, to dość dziwny widok. Wyraźnie grupka nie wygląda na szczęśliwą. O jeździe nie ma mowy, mogą jedynie prowadzić swoje rumaki. Może gdyby mieli "tłuściochy"... Szybkim tempem wymijam bikerów i powoli zbliżam się do celu. Po drodze wyprzedza mnie inny tourowiec - no właśnie! Wszyscy mnie wyprzedzają,a ja nikogo. Chyba jednak tempo słabe. Ale ja robię sporo fotek, bo widoki, jak już wcześniej wspominałem, bajkowe! Normalnie kocham te moje góry! Ale w końcu jestem i czas zrobić sobie tradycyjne Selfie na Szczycie. Wyjmuje moją dzidę, kamerę, osprz... no właśnie! Gdzie ta część z gwintem? Szybkie przewinięcie filmu w głowie i wszystko jasne. Przygotowując do użycia szelki, przez przypadek, a raczej gapiostwo, zostawiłem kluczową część w domu. Szlag! Motyla noga! A niech to Gęś kopnie! Taki kawał drogi niosłem to ustrojstwo, a z powodu braku drobiazgu, jest bezużyteczne. Nie, nie, nie poddam się. Robię przegląd sprzętu, co by tu można zrobić, byle tylko coś z tego wyszło. Postanawiam wykorzystać drobiazg, który był potrzebny do szelek. Demontuję go i... trach! Podczas wypinania z uchwytu, pękł element, dzięki któremu się trzymał. Oznacza to, że szelki są w tym momencie bezużyteczne! Kolejna porcja wiązanek przelatuję przez głowę. Filmiku ze zjazdu nie będzie, najwidoczniej nie było mi pisane. No to sprawdźmy chociaż użyteczność do Selfie. Kombinuję i udaje mi się jakoś to umocować. Długo się kamerka nie utrzymała, ale jest sukces! Nieco wkurzony chowam całe ustrojstwo i ruszam w stronę schroniska, żeby ściągnąć foki gdzieś z dala od wiatru. Bez trudu taką miejscówkę znajduję. Wcześniej jednak, zjeżdżając, zaliczyłem glebę, bo foki trzymają. Nie miałem rękawiczek na rękach, to też nie było przyjemnie... Przy przebiórce ponownie przekonałem się, że plecak mam za mały! Kombinacje alpejskie i udaje się to jakoś upchnąć. Pora na nagrodę, czyli zjazd FiS-em, a raczej opcję czarno-czerwoną. Ciekawe - wieje silny wiatr, ale krzesełko chodzi. Często go wyłączali w takiej sytuacji. Najfajniejsze jednak to, że wyszło słoneczko i znów piękne widoczki. Fotki porobione, ruszam na trasę. Warunki dobre, ale jest miękko. Na szczęście mam narty, na których jeździ się świetnie w takich okolicznościach. Zjazd faktycznie jest nagrodą. Niestety im niżej, tym więcej ciemnych plam i przetarć. Odwilż i silny wiatr robią swoje. Dotarłem do Jaworzyny, więc czas ściągnąć foki i ponownie się wspiąć. W tym momencie zadzwonił Major - są już w schronisku. Kurcze, no to muszę się pospieszyć. Ruszam z kopyta i staram się jak mogę. Ale pech mnie nie opuszcza... Gdzieś po za połową wspinaczki po Ondraszku, nagle słyszę krzyki: "proszę pana, proszę pana". Okazuję się, że zgubiłem Softschela, tuż przed ścianką, którą właśnie pokonałem. Kolejna wiązanka przelatuję przez głowę i nie ma wyjścia. Trzeba się wrócić. Niestety fok nie opłaca się ściągać, a jazda na nich do przyjemnych nie należy. Wcześniej jedną glebę zaliczyłem pod schroniskiem. Tym razem zjechałem bez wywrotki, pozbierałem garderobę i ruszyłem ponownie do góry. Na szczęście za zakrętem 180 st., jest już bardziej płasko i mogę przyspieszyć. Po kilku minutach osiągam ponownie schronisko i udaję się na spotkanie oraz posiłek. Dobry żurek dają i spora micha. Tam też spotykamy się z Majorem i jego lepszą połówką - Justyną. Napojeni, najedzeni, ruszamy w stronę SON. Tuż po opuszczeniu Skrzycznego, wyjeżdżamy z lasu a tu piękny widok chmur przepływających przez szczyty górskie. Ustawiło się tu sporo fotografów ze statywami. Wcale się nie dziwię, zjawisko wyjątkowe. Niestety zdjęcia tego nie ukarzą tak jak w realu. Kto był, ten ma co wspominać. Ruszyliśmy dalej trasą nr 3. Śniegu dość, ale są miejsca, gdzie śnieg wywiało, żeby zaraz obok była zaspa 2 - 3 metrowa. Teren nieco zdradliwy, więc tu ostrożnie. Dopiero po dotarciu do trasy z Małego Skrzycznego można było rozwinąć żagle. Śniegu w bród, ale niestety ze względu na temperaturę, nieco tępy jest. Nieco lepiej jedzie się od Hali Skrzeczeńskiej, gdzie trasy były przygotowywane przez ratrak. Do Suchego docieramy czerwoną trasą nr 7. Warunki na niej w większości dobre, ale tu też temperatura i wiatr narobiły szkód. Jednak po zapoznaniu z trasą można bez obaw się najeździć. Niestety my tu dotarliśmy już podczas zapadania zmroku. Pozostało więc zjechać do Soliska i na tym zakończyć ten piękny dzień. Jeszcze tak nas ta Golgota kusiła, ale ja miałem tak obtarte nogi od butów, że nawet nie pomyślałem już o wspinaczce. Prędzej kupił bym karnet. Udany wypad i udało się wykonać plan w 100%. Najbardziej zaskoczyła mnie dziś frekwencja na stoku - takie pustki w weekend? Chyba się ludziska odwilży i wiatru przestraszyli. A może po prostu szał świąteczny? Dobry moment, żeby sobie solidnie pojeździć. Pozdrawiam, Johnny
  8. Dziś nie planowałem nart, bo nogi obolałe po dniu wczorajszym, a do tego obtarte stopy od butów narciarskich. Najbardziej ucierpiała lewa pięta - kilka cm2 skóry zeszło. Ale zadzwonił Andy-w, przez co obudził instynkt narciarza i nie miałem wyjścia. Musiałem jechać na narty. Sytuacja podobna do wczorajszej - znów musiałem przetransportować lepszą połówkę i mogłem udać się do Szczyrku. Na drogach pusto, ale trochę ślisko. Nie przeszkodziło to sprawnie dotrzeć na miejsce. Dokładnie to chwilę po 10 jestem już pod Golgotą. Tradycyjnie opłata za parking i udaję się do kasy. Dziś zapowiadali deszcze, a szczegółowe prognozy pokazywały opady od godz. 13. Na wszelki wypadek biorę 3 godzinki, ale nie tylko z powodu pogody. Przy zakładaniu butów obtarcia szybko sprowadziły mnie na ziemię... Zastanawiałem się nawet, czy dam rady tyle pojeździć. Ale po co to roztrząsać? Dzwonie do Andrzeja i zaczynam wspinaczkę na Suche. Tam też się spotykamy i razem ruszamy na Halę Skrzeczeńską. Do godziny 12 z haczykiem będziemy szusować razem. Na początek (dla mnie) ruszamy na czerwoną 7. Jest dość miękko, ale nie tak ja wczoraj. Są nawet miejsca, gdzie jakby nie było odwilży. Ale to tylko krótkie fragmenty. Niestety wczorajszy ciepły i wietrzny dzień narobił sporo szkód. Pewnie zrobili poprawki ratrakami, ale dziś wiatr jeszcze mocniejszy, a do tego ciągle ciepło. Szybko zaczęły tworzyć się ciemne plamy, przetarcia, a gdzieniegdzie stadka minerałów. Śnieg zbiera w tempie ekspresowym! Na szczęście, te gorsze fragmenty dawało się objechać, a większość trasy była jeszcze w dobrym stanie. Gorzej wyglądała niebieska, gdzie pojawiło się sporo przetarć od dnia wczorajszego. Powiedziałbym, że to nawet armagedon. Rezygnujemy z dalszej jej eksploatacji, bo szkoda nart. Lepiej wyglądał odcinek z Suchego do Soliska - tu właściwie bez przetarć i dobry warun. Trochę po godzinie 12 pożegnaliśmy się z Andrzejem i pozostałem sam. Andy-w mówił, że na Golgocie nierówno od samego rana, ale mimo tego postanowiłem ją przetestować. Tak na koniec jazdy, bo mnie kusiła. Wspiąłem się na górę i jazda! Śniegu dużo,ale teraz to już spore muldy i trzeba powalczyć. Dobrze, mogłem zamęczyć nogi do końca, żeby żal nie było. Kiedy wspinam się ponownie, tym razem dalej, żeby jeszcze z Pośredniego zjechać, zgodnie z zapowiedziami szczegółowej pogody, zaczyna padać. Dokładnie to o szczęśliwej godzinie 13.13... Ale nie jest to deszcz, a raczej takie lodowe kulki, które boleśnie tłuką po twarzy. Przynajmniej na górze. U dołu niestety opad w stanie ciekłym. Nie ma źle,bo jeszcze jeden zjazd i trzeba kończyć. Przy okazji dostrzegłem, że chodzi wyciąg z Julianów,ale dla mnie było za późno, żeby sprawdzić tamtą trasę. Pewnie wygląda podobnie jak pozostałe. Nie wspomniałem jeszcze o frekwencji,a ta podobnie jak wczoraj była minimalna. Co ciekawe, było kilku chłopaków mówiących po niemiecku... Czyżby u nich kiepskie warunki? A może przeczytali moją wczorajszą relację? Największa kolejka, jaką zobaczyłem, wyglądała tak: Mimo, iż ta nie jest wielka, jechałem niżej, gdzie byłe sam... Tak da się wyjeździć, nawet w 3 godziny. Ale cóż, zaczęło lać, zrobiło się ciemno (wcześniej nawet słońce świeciło), ja w okularach przeciwsłonecznych,karnet się skończył - wszystko mówi,że czas kończyć. Kolejny fajny dzień, a o obtarciach w ogóle zapomniałem. Tylko pierwsze chwilę czułem ból, później było już tylko lepiej. Pozdrawiam, Johnny.
  9. Po raz kolejny Biały Krzyż zaczął naturalne naśnieżanie. Ale z jaką mocą! Johnny, Góral i inni - czekamy na jutrzejszą relację http://bialy-krzyz.webcamera.pl/
www.trentino.pl skionline.tv
partnerzy
ispo.com WorldSkiTest Stowarzyszenie Instruktorów i Trenerów Narciarstwa PZN Wypożyczalnie i Centra testowe WinterGroup Steinacher und Maier Public Relation
Copyright © 1997-2021
×
×
  • Dodaj nową pozycję...