Narty - skionline.pl
Skocz do zawartości

Rekomendowane odpowiedzi

w Warszawie też były jakieś Tirol Days daaaawno temu, i polscy celnicy chcieli oclić śnieg na granicy :D

:D:D:D Ciekawe jak go chcieli wycenić... :P

W Wa-wie też byli z Tirem z jakiegoś lodowca. Tyle tylko, że był to czerwiec i armatką nijak by nie wyprodukowali śniegu. Na placu Zamkowym postawili stok i można było popodziwiać jak to się na salomonach jeździ w środku miasta

pzdr

misal

_________________

ramka0.bmp

ramka2.bmp

ramka4.bmp

W sumie fajna taka promocja. :rolleyes:

Ciekawe jak by się Szczyrk promował... :D

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

6 lutego (sobota) w godzinach 14-15 planujemy z Młodym spożyć posiłek regeneracyjny w okolicach B-B.

Jakieś propozycje ?

Rogata, 500-tka

ramka4.bmp

Niestety będę zajęty.Sobota po południu :eek:.

Ale nie będę na szczęście musiał pracować :D,najzwyczajniej będziemy mieli gości.

Gdyby to było jeszcze przed południem to byłbym "dostępny".

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Johnny, liczy się fakt, że byłeś on-line ;)

Ukłony dla Dżonki :)

pzdr

misal

P.S.

6 lutego (sobota) w godzinach 14-15 planujemy z Młodym spożyć posiłek regeneracyjny w okolicach B-B.

Jakieś propozycje ?

Rogata, 500-tka :confused:

Mam nadzieję, że pompa wytrzyma, bryka przecież prawie ganz neue.

_________________

ramka0.bmp

ramka2.bmp

ramka4.bmp

Rogata? :D

Jak coś,postaram się być! :)

Pozdrowionka od Dżonki! :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dziękuję Wszystkim za oba spotkanka! Aż się łezka w oku kręci że tak licznie przybyliście:)

Faktycznie w obie strony mięliśmy troszkę poslizgu bo planowaliśmy max godzinny postój w Rogatej ...ale się nieco przedłużyło:D

Co do samej Rogatej to fajna miejscówka, taka swojska ze i w dresach można przyjść. Słynna kawusia rzeczywiście pierwsza klasa a jedzonko... cóż...:rolleyes: ...no ale ja jestem francuski piesek:D

Dojechaliśmy bezpiecznie, co prawda po drosze z B-B mieliśmy zamieć śnieżną i lodowisko ale jakos dotarlismy na 1:30.

Relację z Kitz mam częściowo napisaną (bierząco wieczorami pisałam żeby mi się dni nie zlały w jeden) a częściowo muszę jeszcze dopisać 3 ostatnie dni:D Przeselekcjonuję fotki bo mam ich ze 400:rolleyes: i jak się z tym wszystkim odrobię to umieszczę na forum. W skrócie mogę powiedzieć że spełniło się moje marzenie:o Na drugie zaczekam do następnego sezonu;)

Jeszcze raz wielkie buziaki dla Wszystkich obecnych i nieco mniejsze dla nieobecnych:p i mam nadzieję do szybkiego zobaczenia!

PS. No i tak jak mówiłam - w Wwie dupnęło śniegiem, wielkie płatki lecą z nieba :)

Edytowane przez Dumpling Zębowa Wróżka
  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No niestety, zdjęcie Szparyy boli... ale co się odwlecze to nie uciecze a tak długo wyczekiwane będzie smakować lepiej :D Za rok jadę do Flachau:)

Oglądałam relacje z DH - generalnie staliśmy z banerem obok kamerki ale to już live wiedziałam że nas nie będzie widać bo Sławek mówił że kamerka za nisko zbiera.

Natomiast z SG i SL nie mam nagrań ale z tego co widziałam na Youtube to na stopklatce powinnam się dojrzeć bo kamerka zarejestrowała miejsca w których staliśmy, więc jakby któryś z forumowiczów miał nagrania z SG i SL z Kitzbuhel z jakiejkolwiek tv to pliiiiz dajcie znać:o Będę wdzięczna:)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No niestety, zdjęcie Szparyy boli... ale co się odwlecze to nie uciecze a tak długo wyczekiwane będzie smakować lepiej :D Za rok jadę do Flachau:)

Oglądałam relacje z DH - generalnie staliśmy z banerem obok kamerki ale to już live wiedziałam że nas nie będzie widać bo Sławek mówił że kamerka za nisko zbiera.

Natomiast z SG i SL nie mam nagrań ale z tego co widziałam na Youtube to na stopklatce powinnam się dojrzeć bo kamerka zarejestrowała miejsca w których staliśmy, więc jakby któryś z forumowiczów miał nagrania z SG i SL z Kitzbuhel z jakiejkolwiek tv to pliiiiz dajcie znać:o Będę wdzięczna:)

A my czekamy na dużo ,dużo zdjęć w galerii ......pliiiiiz

Z tym Flachau to na prawdę ???

Naprawdę chcesz czekać do przyszłego sezonu?:P

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A my czekamy na dużo ,dużo zdjęć w galerii ......pliiiiiz

Z tym Flachau to na prawdę ???

Naprawdę chcesz czekać do przyszłego sezonu?:P

Właśnie uzupełniam moją relację z wyjazdu którą pisałam po każdym dniu spędzonym w Kitz i szczerze powiedziawszy to bez wdrażania sie w szczegóły typu jaki kolor skarpetek miałam na sobie to na razie wyszło 6 stron w Wordzie... :eek: wiec skoro fotek mam ok 300-400 to muszę je mocno przeczesać zeby je obrobić (zmniejszyć) i wstawić na forum wraz z podpisami. Ale troszke cierpliwości, weź Persen i niedługo wstawię:D

Co do Flachau to niestety muszę zaczekać, w marcu zaczynam praktyki w UPRP a do marca i tak nici z jakichkolwiek wyjazdów:rolleyes: Ale spokojnie, zaczekam:o

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pamiętnik z Kitzbühel (21 - 28. 2010)

Środa 20.01.2010

Ruszyliśmy z Wwy ok 16:00, droga do B-B była całkiem niezła, niezbyt zatłoczona natomiast ilość radarów zwaliła mnie z nóg... mimo że droga prosta i pusta to nie dało się jechać równo tylko co chwila halt.

Zajechaliśmy do B-B na małe spotkanko w Rogatej:) Dziękuję przy okazji Wszystkim którzy tak licznie przybyli :) Z B-B ruszyliśmy ok 23:30, po drodze zatrzymaliśmy się 2 razy na odpoczynek i zajechaliśmy do Kitzbühel we czwartek na godzinę 10 rano.

Czwartek 21.01.2010

Ponieważ pokój nie był jeszcze gotowy, a już trwał trening do zjazdu więc postanowiliśmy się przejść i zobaczyć tą imprezę. Przyszliśmy na metę i właściwie na „dzień dobry” spotkaliśmy po kolei wszystkich czołowych zjazdowców Pucharu Świata. Ponieważ na mecie czekała dosłownie garstka kibiców zrobiliśmy sobie z nimi fotki, wzięliśmy autografy.

Większość zawodników nie miała nic przeciwko, natomiast Didier Cuche wyciął w długą tak że trzeba było Go gonić, uciekał i śmiał się, dowcipniś jeden, ale w końcu uległ memu urokowi...nie miał za bardzo wyjścia :) Carlo Janka...cóż na zdjęciu miał minę jakby był tam za karę, ale taką samą minę miał na rozdaniu numerów startowych, podczas gdy reszta zawodników z uśmiechem pozdrawiała kibiców i taką samą minę ma jak wygra zawody... więc rozumiem że uśmiechu nie ćwiczył przed lustrem. Przesympatyczny był Werner Heel, który w TV wygląda na rudego brzydala z Tyrolu a w rzeczywistości ma piękny uśmiech, równiutkie zęby i jest dość przystojny jak na brzydala :) Svindal bidulek chyba nie wiedział jak ma kibiców przepędzić i jak się wydostać, bo jak każdy zaczął sobie z nim fotki robić to chłopak przepadł i puścili go dobre 20 minut później (dla porównania reszta zawodników po 3 – 5 minutach uciekała).

Podeszliśmy jeszcze w drodze powrotnej do gondolki żeby wyrobić sobie skipassy i do centrum kupić wejściówki na zawody.

Po tak emocjonującym początku pobytu w Kitzbühel wróciliśmy do naszego pokoiku rozpakować się, troszkę zdrzemnąć (w końcu dobę nie spaliśmy) i wieczorkiem pojechaliśmy się przejść po pięknym centrum Kitzbühel i zjeść kolację w przytulnej, niedrogiej restauracji z miłą obsługą, w której jak się później okazało jedliśmy prawie codziennie.

Piątek 22.01.2010

Zawody (super G) zaczynały się o 11:30. Ponieważ centrum Kitzbühel i dojazd do Hahnenkamm były zamknięte a skibusy jeździły totalnie przeładowane to nasi gospodarze doradzili nam żeby pojechać do Kirchbergu i stamtąd dostać się na już nartach do Streifu. Rzeczywiście bez problemu dotarliśmy na zawody, zjechaliśmy wzdłuż trasy i wybraliśmy optymalne dla siebie miejsce na 2 zakrętach. Rozłożyliśmy baner skionline i właściwie od razu zaczął się wyścig. Wrażenia są nie do opisania, bo sama atmosfera zawodów robi swoje, a jeszcze obejrzenie tego na żywo w realnych prędkościach... niesamowite. Po przejechaniu pierwszej 30stki zjechaliśmy do mety i tam oglądaliśmy wyróżnienie Cucha, Walchhofera i Streitbergera.

Potem poszliśmy na tyły trybun zobaczyć wychodzących zawodników. Spotkałam tam pana Roberta Brunnera (menagera do spraw PR austriackiego teamu) którego dobrze znamy z relacji zawodów PŚ jako podmieniacza nart austriackich zawodników :)

Po zawodach pojechaliśmy na górę zjeść coś i potem właściwie już trzeba było zjeżdżać do Kirchbergu.

Wieczorkiem pojechaliśmy do Centrum na dekorację zwycięzców i losowanie numerów startowych. Okazało się, że to tak samo huczna impreza jak same zawody :)

Ze zjedzeniem czegoś obiadowego już był problem wieczorem. Wszystkie restauracje, których w Kitzbühel nie jest za wiele były wypełnione po brzegi albo zarezerwowane. Co prawda w Centrum rozstawili kilkadziesiąt budek z piwem, kiełbaskami i hamburgerami ale my chcieliśmy zjeść coś zdrowszego :) W końcu zjedliśmy średniej jakości kurczaka w miodzie i pomarańczach we włoskiej restauracji De Gusto, niby ą ę ale w gruncie rzeczy to McDonald byłby lepszy, szybszy i tańszy – czekaliśmy 30 min na danie...i zapłaciliśmy 50€ (podczas gdy obiad dla 2 osób w mieście i na stoku kosztuje ok 25€). Poza tym gość który nas obsługiwał zachowywał się dziwnie, ja byłam wściekła bo głodna a on nie umiał powiedzieć w skrócie po angielsku z czego jest to danie które chcieliśmy zamówić więc zamuczał jak krowa...aż ludzie ze stolików obok się dziwnie patrzyli.

Edytowane przez Dumpling Zębowa Wróżka
byki :)
  • Like 10
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Sobota 23.01.2010

Wielkie święto w Kitzbühel – zjazd mężczyzn. Nasz gospodarz doradził nam żebyśmy pojechali do Jochbergu, bo w Kitzbühel i w Kirchbergu będzie taki tłok, że na bank nie zaparkujemy. Rzeczywiście w Jochbergu nie było większych problemów z zaparkowaniem. Pod wyciągiem były 2 spore parkingi (free). Niestety dojazd na nartach do Kitzbühel zajął nam prawie 2 h. Najpierw jechało się reliktowym krzesłem 2 osobowym Girak, a potem dłuuuugim orczykiem 2 osobowym (kotwica). Jestem zaskoczona, że w takim ośrodku jest tak długi orczyk...na którym zaczęły mi drętwieć nogi. Mam nadzieję że mają w planach usunięcie tego wyciągu i postawienie nowoczesnego krzesła. Po tych przeprawach przywitała nas piękna, nowoczesna gondola 3S (

) łącząca Jochberg z Kitzbühel, na 30 osób i z tego co widziałam to te 30 osób miało miejsca siedzące. Piękne widoki, wręcz zachwycające. Gondolka jest śmiesznie pociągnięta, bo lina od niej po prostu jest zawieszona na 2 wysięgnikach a po środku, w dolinie nie ma już wspornika tylko tak po prostu sobie zwisa pomiędzy tymi wysięgnikami. Aż sie nie chciało wysiadać.

Jak już się dostaliśmy do Kitzbühel i zostały sprawdzone nasze wejściówki, zajęliśmy sobie miejsce przy samych siatkach zabezpieczających. Mieliśmy widok na długi skok pomiędzy skałami i 2 zakręty. Zjazd na żywo robi ogromne wrażenie, w TV mimo, że zdajemy sobie sprawę z tego jakie prędkości oni osiągają na trasach to stojąc kilka metrów od przejeżdżającego zawodnika widzi się tą prędkość z nieco innej perspektywy. A potem jeszcze jak się przejedzie tą trasą po tym lodzie gdzie krawędzie zwykłych nart po prostu puszczają dochodzi się do wniosku ,że bezpiecznej jest jechać na krechę niż sie bawić w jakiekolwiek skręty... Generalnie wrażenia niezapomniane.

Powrót do Jochbergu po zawodach graniczył z cudem. Wiedzieliśmy że ostatni przejazd gondolą 3S jest o 15:45 a kolejka do Hahnenkamm bahn była tak ogromna że staliśmy pół godziny zanim się dostaliśmy do niej. Na dalszych wyciągach i trasach było generalnie pusto i już około godziny 16 zajechaliśmy do przystokowej knajpki żeby zjeść pampucha z makiem i masłem (Germknödel mit mohn und butter) i popić go Almdudlerem (czyli Alpejską CocaColą).

Wieczorkiem była dekoracja zwycięzców i losowanie numerów startowych do slalomu. To dopiero była impreza – mnóstwo ludzi na ostatnim skoku na trasie, wszyscy zgromadzeni wokół Zielhaus (budynek przy mecie, z przeszkloną sceną na której odbywało się wręczenie nagród i numerów startowych). Po losowaniu numerów odbył się 10 minutowy pokaz sztucznych ogni, zapierający dech.

Na stoku ustawiona była ze świec wielka liczba 70, bo to przecież 70 Hahnenkamm Renne. Ciekawostką jest to, że nikt z miejscowych już jak dzwoniłam zarezerwować nocleg nie mówił na to Puchar Świata w Kitzbühel , czy Puchar Świata na Streifie tylko Hahnenkamm Renne. Zapytałam naszego gospodarza (który jest byłym zawodnikiem o dźwięcznym imieniu Hermann) skąd ta nazwa i powiedział mi, że Hahnenkamm to nazwa góry pochodząca od jej kształtu - jak się jedzie od Kirchbergu do Kitzbühel to kształt tej góry przypomina grzebień koguta i Hahnenkamm to właśnie po niemiecku grzebień koguta. W knajpie na stoku oznaczonej na mapie nr 16 (Ehrenbachgraben) na ścianach wiszą wszystkie plakaty od 1994 roku i tematem wspólnym każdego plakatu jest właśnie grzebień koguta. Oczywiście co roku jest organizowany konkurs na plakat i ten plakat który wygra staje się plakatem Hahnenkamm Renne.

Dygresja: drugą ciekawostką którą się dowiedziałam jest tajemnicze i wszechobecne w Alpach słowo Alm np. Bürger Alm, Streif Alm, Almdudler, Panorama Alm, Maria Alm, przykładów może wymieniać i wymieniać. Alm to nic innego jak u nas hala, czyli trawiasta łąka w górach na której wypasa się owieczki, kozy itp.

Podczas całej imprezy staliśmy na tyłach budynku Zielhaus i łapaliśmy wychodzących zawodników celem zdobycia autografów i zrobienia sobie pamiątkowych fotek z nimi :) Przesympatyczny był Julien Lizeroux, który ochroniarzom powiedział żeby go nie eskortowali, bo chce chwilę poświecić fanom. Do Benniego Raicha ciężko było się dostać i raczej sprawiał wrażenie przerażonego tym tłumem. Mario Scheiber także był sympatyczny i nawet odpowiadał pełnymi zdaniami jak ktoś go o coś zapytał :) Nie było problemu z powtórzeniem zdjęcia jeśli jakieś sie nie udało i chętnie potem te zdjęcia oglądał :) Marcel Hirscher – z zachowania coś w stylu Carlo Janki.

Po imprezie wraz z tłumem poszliśmy do centrum Kitzbühel. My chcieliśmy po prostu zjeść coś na kolację a reszta...chyba chciała świętować. Takiego tłumu dawno nie widziałam, w którą uliczkę się nie weszło to tłum a budki z jedzeniem i piwem ustawione na ulicach po prostu znikały w tłumie. Muzyka na cały regulator, młodzież upita, wszystkie knajpy pozamykały drzwi na klucz chyba ze strachu przed tym tłumem. Wszystko było zajęte i mięliśmy 2 opcje – albo McDonalds albo jedzenie kiełbasek z ulicy. Ponieważ ja za kiełbaskami nie przepadam to poszliśmy do Maka a tam – pusto. Przemyśleli sprawę i pochowali wszystkie stoliki, krzesła i wydawali jedzenie tylko na wynos. Tym sposobem nie było kolejek :) Ciekawostką był zestaw Hahnenkamm Menu z piwem Stiegl :) My wzięliśmy sobie ciastka czekoladowe i zmyliśmy się do domu.

Niedziela 24.01.2010

Dzień slalomu. Ponieważ pierwszy przejazd zaczynał się o 10:30 a drugi o 13:15 wiec stwierdziliśmy że idąc na oba przejazdy w ogóle nie pojeździmy na nartach. Zapadła decyzja że jedziemy do Kirchbergu i stamtąd dostaniemy się do Kitzbühel, pojeździmy sobie po tamtejszych trasach i pójdziemy na 2 przejazd slalomu.

Trasy w Kitzbühel były pięknie przygotowane mimo małej ilości śniegu. Były twarde, gładkie i albo szerokie, albo nartostrady. Trasa 38 o dźwięcznej nazwie Direttissima jest ponoć trasą o największym nachyleniu w Alpach do 70%. Trasa była dobrze przygotowana, twarda, gdzieniegdzie co prawda brakowało śniegu ale była przyjemna. Oczekiwałam nieco większych wrażeń z tej trasy bo czytałam o niej w necie a szczerze powiedziawszy wrażenia na mnie nie zrobiła. Jedna z wielu tras i tyle. Generalnie czarne trasy w Val Gardenie czy Val di Sole były trudniejsze niż te w Kitzbühel oznaczone tym samym kolorem. Jak dla mnie to większość z nich powinna być czerwona.

Na 12:40 byliśmy już przy trasie slalomu, staliśmy dokładnie na przeciw pierwszej kamery przy bramce startowej. Baner skionline zawiesiliśmy na nartach tak żeby było widać nad czerwonymi siatkami zabezpieczającymi. Niestety kamera tak szybko migała przy nas ze nie było nas widać. Bawiliśmy się świetnie, dźwięk zbijanych tyczek na żywo brzmi cudnie :) Jeszcze przed 2 przejazdem na niebie pojawiły się 2 szybowce, które schodziły do dołu zostawiając na niebie kolorowe okręgi.

Od razu po przejeździe Didier Cucha, nauczeni na błędach dnia poprzedniego, zmyliśmy się do Hahnenkamm bahn żeby wyrobić się na powrót do Kirchbergu. Na trasie już ok godziny 16 zjedliśmy obiad (wiedzieliśmy że na jedzenie w mieście nie ma co dzisiaj liczyć) i zjechaliśmy na parking. W drodze powrotnej minęliśmy ogromny korek – koniec imprezy weekendowej i kibice wyjeżdżali z Kitzbühel.

Edytowane przez Dumpling Zębowa Wróżka
byki, przecinki...
  • Like 9
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Poniedziałek 25.01.2010

Dziś pierwszy dzień po tłocznym imprezowym weekendzie. Liczyliśmy na to że stoki będą puste i rzeczywiście tak było, większość kibiców przyjechała tu tylko na weekend z tym że mimo tłoku w mieście nie było widać tłumu na stokach. Natomiast po zakończeniu zawodów cały ten tłum zniknął z miasta a na stokach też było pusto.

Pojechaliśmy samochodem do Kirchbergu, pogoda nie była super słoneczna ale idealna na narty.

Przejechaliśmy się do samego Kitzbühel żeby zaliczyć trasę slalomową i drugi raz zaliczyć Streifa. Niestety Streif był zamknięty i z tego co mówiła obsługa to miał być otwarty dopiero w piątek bo przygotowują go do użytku. Trasa slalomowa była generalnie też w rozbiórce, ale pozwolono nam zrobić sobie zdjęcie w bramce startowej i zjechać na dół. Trasa była totalnie zlodzona a krawędzie nart zwykłego śmiertelnika po prostu nie trzymały się tego lodu. Na krechę bałam się zjechać bo potem bym nie wyhamowała przed bizonem który właśnie ruszał na trasę, więc kalecząc ten sport i technikę zsunęłam się jakoś na dół.

Tego dnia zwiedziliśmy wszystkie trasy leżące pomiędzy Kiztbuhel a Kirchbergiem oprócz trasy56 lecącej do Aschau z której potem nie ma jak sie przedostać z powrotem. Wyciągi C2, D2, D4 i D8 nie mają bramek na skipassy więc ekg wychodzi trochę zakłamane.

Wtorek 26.01.2010

Od rana sypał śnieg a w powietrzu mleko. Widoczność była fatalna ale o tym dopiero się przekonaliśmy już na nartach. Postanowiliśmy dzisiaj zwiedzić stoki położone pomiędzy miejscowościami Jochberg a Pass Thurn. Samochodem podjechaliśmy do Jochebrgu, tam bez problemu znaleźliśmy miejsce na parkingu i ruszyliśmy na górę. Wiedziałam już że czeka mnie wjazd reliktowym krzesłem a potem kotwicą więc nawet nie zapinałam butów. Z wyciągów roztaczał się piękny, jednorodny widok – mleko. Wjechaliśmy z gęstą warstwę chmur. Nie było nic widać poza czubkami nart które podczas jazdy znikały pod warstwą świeżej warstwy puchu. Pomijam już fakt że był wiatr a płatki śniegu wygładzały odmrożoną twarz jak peeling.

Jak już dotarliśmy na górę to zaczęliśmy wycieczkę do Pass Thurn. Większość wyciągów, którymi jechaliśmy nie miała bramek więc cały monitoring siada. Wyciągi F2, F6, F7, F8, F9, G5 i G4 nie miały bramek. Bramkę dopiero złapaliśmy w Pass Thurn na wyciągu G1.

Generalnie tego dnia nasz narciarski dzień to była walka z żywiołem. Nie dość że przez mleko i śnieg nie było widać gdzie prowadzi trasa (bo trasy w tamtej okolicy nie były położone w lesie) to jeszcze nie widziałam podłoża i ukształtowania terenu. Bieg na orientację polegał na szukaniu słupków i tabliczek wyznaczających trasę i jeżdżeniu od słupka do słupka. Ludzi tego dnia na stokach było bardzo mało (albo przez mleko nie było ich widać).

Wracając z Pass Thurn spotkaliśmy parę z Czech, która także próbowała się przedostać z powrotem do Jochbergu. Postanowiliśmy połączyć siły i jechać we czwórkę – w końcu co cztery pary oczu to nie dwie :) Szybko się okazało, że wszyscy czworo nie zauważyliśmy jednego drogowskazu i wróciliśmy do wyciągu którym już jechaliśmy. Jazda we czwórkę wyglądała tak, że jechaliśmy jedno za drugim w odległości ok 2-3 metrów żeby się nie zgubić.

Na szczęście cało i zdrowo dotarliśmy do Jochbergu, po drodze zatrzymując się ok 15:45 na zasłużony obiad. Wcześniej nie chcieliśmy stawać na jedzenie bo baliśmy się, że nie wyrobimy się z powrotem. Dzień nie był do końca stracony, bo nie widząc podłoża (a właściwie nie widząc nic poza mlekiem) musiałam jechać polegając tylko na czuciu nart, coś jak jazda na nartach z zamkniętymi oczami. Polecam:)

Wieczorkiem poszliśmy do Aquareny (basen w Kitzbühel). Mając skipass przy sobie wejście na basen bez limitu czasowego (czynny od 10 do 21) kosztuje 5,5 €. W budynku znajduje się basen z ciepłą wodą do pasa gdzie odbywa się aerobik, są bicze wodne i wydzielone oczko dla bobasów, basen pływacki z nieco chłodniejszą wodą i dwie zjeżdżalnie. Sauna i solarium jest za dodatkową opłatą. Spędziliśmy tam 40 minut z czego większość czasu na biczach i na zjeżdżalni :) I teraz ciekawostka: w przebieralni męskiej suszarki są do wolnego użytku natomiast w przebieralni damskiej wrzuca się 20 €centów co powiedzmy że starcza na podsuszenie włosów mojej długości (ale do końca suche nie są). Ręcznik, klapki i mydełko trzeba mieć swoje.

Wróciliśmy do domku akurat na drugi przejazd slalomu w Schladming :)

Środa 27.01.2010

Ostatni dzień nartowania. Za oknem chmury ale bez opadu śniegu więc postanowiliśmy pojechać do Jochbergu, zwiedzić trasy, które znamy z czucia a nie z widzenia. W połowie drogi kotwicą przywitało nas piękne ostre słońce a poniżej w dolinie zalegały gęste chmury. Bajkowy widok!

Jadąc trasami śmiałam się sama do siebie z zaskoczeniem że tak te trasy wyglądają jak cokolwiek widać. Trasy były dobrze przygotowane, gładko i twardo. Ludzi było znacznie więcej, przed wyciągami stało się max 10 min w kolejce ale tłoku na trasach nie było. Generalnie ośrodek jest fajny, trasy przyjemne jednak przez te orczyki i stare wyciągi krzesełkowe które na takim wygwizdowiu jak Zweitausender (2004 m i wiatr w twarz) nie mają opuszczanej szyby niestety nie zachęcają. Jakbym miała wrócić do Kitzbühel to jeździłabym w Kirchbergu-Kitzbühel.

Na koniec dnia przeszliśmy się jeszcze na kolację do centrum Kitzbühel. Zjadłam rosół z okiem bałwanka czyli speckknoedel soup i kaise spatzle czyli spatzle serowe których zapach rozkładał na łopatki skarpetki narciarskie po całym dniu jeżdżenia :)

Po powrocie do domku spakowaliśmy to co się dało a reszta suszyła się przez noc.

Czwartek 28.01.2010

Wyjazd do Wwy. Byliśmy już spakowani poprzedniego dnia, jedyne co to dopakowaliśmy rzeczy narciarskie i ok godziny 11 wyjechaliśmy. Sypał śnieg przez prawie całą drogę ale jechało się dobrze, bez większych problemów.

Około 19 zrobiliśmy postój na spotkanie w Rogatej i jedzonko, które planowo miało trwać godzinę ale się nieco przedłużyło nawet nie wiem kiedy :) i odprowadzeni przez Wojtusia i RobertaJanusa ruszyliśmy do Wwy.

Tu droga nie była już taka wesoła, parę naczep stojących na środku drogi bez ciągnika i jakieś samochody wiszące na bandach śniegu, zamieć śnieżna i lodowisko ale na 1:30 byliśmy w Wwie, cali zdrowi i z depresją że wyjazd na narty się zakończył.

Edytowane przez Dumpling Zębowa Wróżka
przecinki...
  • Like 10
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Informacje ogólne:

Wejściówki na zawody:

Generalnie zasada jest taka, że trzeba je kupić, bo nie wpuszczają nie tylko na metę ale również przy trasie nie można stanąć, bo cała trasa jest zabezpieczona. Wejściówki można było kupić w Aquarenie, w centrum w Cash&Fun albo tuż przed zawodami u sprawdzaczy biletów. Cennik wygląda dość zabawnie bo normalne bilety kosztowały tak:

SG – 17€

DH – 24€

SL – 19€

natomiast bilety VIP-Loge kosztowały tak:

SG – 400€

DH – 1000€

SL – 500€

Restauracje:

Restauracji w mieście jest generalnie niewiele, większość to hotelowe restauracje do których się nie pchaliśmy. Generalnie restauracje są prowadzone przez Włochów ale mają także tradycyjne dania Tyrolskie.

Jeśli ktoś chce zjeść pampucha to tylko w jednej knajpie w mieście je mają, w samym centrum knajpa nazywa się Konditorei Cafe Bar (Vorderstadt 17).

Ntomiast na stoku do której kanajpy nie poszliśmy to było wszystko bardzo smaczne, tyrolskie i w tych samych cenach (gulaschsuppe ok 4€, sznycel z frytkami i sałatką ok 10€, pampuch ok 4,50€).

Parkingi:

W Kitzbühel są 3 parkingi bezpłatne ale są one w centrum miasta i zbyt daleko od gondolki. Natomiast jest jeden duży płatny parking pod gondolką Hahnenkamm bahn wyciągającą na Streifa (trzeba tylko przejść przez tory kolejowe i jest się pod gondolką). W czasie zawodów nie można tam zaparkować bo centrum jest zamknięte i na parking pod gondolką na bank nas nie wpuszczą.

Ponieważ ośrodek łączy w sobie 3 miejscowości, Kirchberg-Kitzbühel-Jochberg więc można spokojnie podjechać do Kirchbergu czy Jochbergu i tam są duże parkingi bezpłatne i stamtąd łatwo można dostać się do Kitzbühel już na nartach.

Imprezy apresski:

Bardzo dużo jest barów apersski, już pod samą metą Streifu zaczynają się bary i na starówce też jest ich dużo. Trafić do nich nietrudno – trzeba iść za dźwiękiem muzyki. Natomiast w weekend Pucharu Świata wszystkie ulice centrum zamieniają sie w jedną wielką imprezownię.

Podsumowując:

Na początku miałam obawy co do mojego noclegu, czy będą parkingi, czy będzie trzeba skibusem dojeżdżać na stok ale już po pierwszym dniu okazało się że to jest najlepsza opcja. Mieszkaliśmy jakieś 1,5 km od centrum, na obrzeżach Kitzbühel, na małym kameralnym cichym osiedlu domków z privat roomami. Z dojazdem do stoków, na imprezę czy do centrum na kolację nie było problemu a wieczorem na osiedlu była cisza i spokój, można było się wyspać, przejść wieczorem na spacer, co w centrum mogłoby być trudne, bo tak jak pisałam całe centrum zamieniało sie w imprezownię a na ulicach co kilkadziesiąt metrów rozstawione były wielkie kolumny z których wydobywała się ogłuszająca muzyka.

Jak koś przez ten tekst przebrnął to gratuluję :)

Niebawem postaram się umieścić fotki w galerii.:D

Edytowane przez Dumpling Zębowa Wróżka
przecinki...
  • Like 16
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wstawiłam w galerii fotki na razie z WZF w Rogatej:

http://www.skionline.pl/forum/gallery/showimage.php?i=3196&c=34

Co do fotek z Kitzbuehel to się okazało że jest ich 882 :D troszkę się popstrykało ale głównie są to fotki seryjne z zawodów, mam nadzieję że po obróbce dadzą fajny efekt :)

Edytowane przez Dumpling Zębowa Wróżka
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

JA wpierw podziękowałem, a teraz przeczytałem, miałem zamiar nie czytać, bo.... bo tak:o..., ale dobrze że przeczytałem... opis świetny:), dobrze się czyta, choć stwierdzam że nie pełny, pominięte są w nim pewne istotne fakty:o:cool:.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Na krechę bałam się zjechać bo potem bym nie wyhamowała przed bizonem który właśnie ruszał na trasę

Bizon?

Wpisałem w gogle i znalazło mi coś takiego:

iiiii jestem przerażony że coś takiego można tam spotkać na trasie:eek:, a z drugiej strony jestem wzruszony bo w lecie dokładnie takie coś mi koło domu jeździ:D, tylko z tyłu pluje słomą, a ten w Kitzbuhel rozumiem że śniegiem, tak?:D

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.
Uwaga: Twój wpis zanim będzie widoczny, będzie wymagał zatwierdzenia moderatora.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.


Booking.com


www.trentino.pl skionline.tv
partnerzy
ispo.com WorldSkiTest Stowarzyszenie Instruktorów i Trenerów Narciarstwa PZN Wypożyczalnie i Centra testowe WinterGroup Steinacher und Maier Public Relation
Copyright © 1997-2021
×
×
  • Dodaj nową pozycję...