Moje odczucia odnośnie Czarnej Gory (Zieleńca w sumie również więc nie dubluję postu) po 10 wyjazdach na CG i Zieleniec raczej negatywne.
Pierwsze to ceny w sezonie wysokim są cokolwiek kosmiczne. 4 godziny 100 zł za umówmy się niezbyt imponujące trasy to ceny iście warszawskie. Kupując calodzieny - 9 godzin na Jaworzynie Krynickiej (w przpadku czynnych wszystkich dlugich talerzyków wraz z czarną trasą) przynajmniej wiem na co wydaję te 130 zł. Tu płacąc 115 za 7 godzin nie do końca. Na szczęście w przedsprzedaży wziąłem 6 dni za 480 zł więc taka cena faktycznie jest odpowiednia do produktu.
Dwa to przygotowanie tras. Jak to jest że w środku tygodnia, przy małej ilości ludzi, główna trasa z luxtorpedy jest wymuldzona i zryta niecałą godzinę po otwarciu to nie wiem. Do wczesnego popołudnia (13-13.30) trzymała się tylko podczas kilku pierwszych dni sezonu. Od drugiej połowy grudnia rypie się błyskawicznie i tak jest do teraz. Osobną rzeczą jest samo równanie trasy i przygotowanie jej na następny dzień. Na niektórych trasach (choćby tej lagodniejszej na wyciągu Żmija) wygląda jakby jej cześć w ogóle nie była czasem równana.
Kolejna sprawa to połączenie między trasami ośrodka. O ile na CG tragedii jeszcze nie ma to w Zieleńcu jest dramat. Brak dobrze rozplanowanych łączników tak by w miarę szybko się przemieścic z wyciągu. A przemieszczanie sie z jednego krańca Zieleńca na drugi zajmuje jakieś pół godziny, bo w każdą stronę trzeba podejść spory kawałek.
Nie wiem jakie są tego powody czy to że w tym rejonie są de facto tylko 2 większe ośrodki i zlewają dobre przygotownie trasy, bo konkurencja żadna a ludzie i tak przyjadą (ostatnie kilka dni o tym zdają się świadczyć, nieruszone wyrypy kilkudniowe, zielone placki niczym wiosną i zamiast zamknąć się na kilka dni i przygotować dobrze stok to Zieleniec jeździ na całego) czy po prostu nie umieją przygotować stoku.
Inna sprawa, że bezkijkowców i zsuwajacych się deskarzy jest w tych górach naprawdę sporo.
Piszę to z perspektywy kogoś kto ponad 20 lat na nartach jeździł w 90 procentach wyłącznie w Beskidzie Sądeckim (Słotwiny, Wierchomla, Tylicz) plus okazjonalnie Szczawnica, Magura Małastowska i wiosną po sezonie Białka.