W lutym ubiegłego roku miałem kontuzje kolana oczywiście zdarzyła się na nartkach. Upadek i jakoś dziwnie wygieła się w drugą stronę :eek:, trochę bolało ale jeździłem dalej bo jak mięśnie zaczeły się wychładzać ból stawał się większy więc jeździłem z takim kolanem od 12.00 do 16.00 . Wieczorem była juz tragedia lecz postanowiłem jeszcze posmigac rano niestety nie udało się, zapakowałem się więc w samochód i wróciłem do domku a tam wieczorkiem do szpitala (nikt by mnie nie zmusił aby stac w przychodni w tych kolejkach). W szpitalu gostek stwierdził, że szyna ale po góra 2 tygodniach znów bede mógł smigać naiwny uwierzyłem. Poszedłem prywatnie do lekarza bo z kolanem nie ma żartów, okazało się że mam zerwaną torebkę stawową, leczenie trwało do maja i z nartkowania nici. Szczęście w nieszczęściu że to byłą torebka stawowa ona podobo (lekarz tak twierdził) zrasta się sama, a ścięgna trzeba leczyć operacyjnie jesli sa naderwane to artroskopia. Życze szybkiego powrotu do zdrowia