Narty - skionline.pl
Skocz do zawartości

Mitek

Użytkownik forum
  • Liczba zawartości

    7 273
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    86

Odpowiedzi dodane przez Mitek

  1. 4 godziny temu, Zibi28 napisał:

    Rozumiem Twój punkt widzenia i trudno się z nim nie zgodzić. Chyba trochę przedstawiasz świat w kolorach czarno - białych, a chyba są jeszcze odcienie szarości. 

    Nobilitacją każdego szybownika jest zdobycie trzech diamentów, a jednym z nich był lot na przewyższenie 5000 metrów, który zazwyczaj robi się w górach - w czasie wiania halnego. Kocham to zjawisko i dlatego parę razy o nim, tu na forum się wypowiadałem. Wbrew pozorom, lot na dużej wysokości nie jest niczym specjalnie trudnym. Problemem jest się dostać w to środowisko, w którym te noszenia występują, więc wpierw trzeba przelecieć przez powietrzne "rodeo", dużo by opowiadać. Faktycznie, mój pasażer nie miał umiejętności aby samemu przebywać w tym bardzo wymagającym środowisku. Od strony meteo to wiedziałem że w środku dnia siła wiatru będzie mniejsza i zjawisku będzie trudne do wykorzystania. I tak się stało, miejscowi koledzy(tubylcy) pospadali jak dojrzałe owoce i byłem przekonany że to samo stanie się z nami, więc dałem stery koledze aby sobie trochę posterował. Zrobił to na tyle dobrze że doczekaliśmy się lepszych warunków i wyszedł wspaniały lot. Działo się to nad Śnieżką, potem przelot nad Szklarską, a skończyło się akrobacją na 3500 i powtórne wlecenie w "kipiel" zakończone szczęśliwym lądowaniem. Tak to od strony technicznej w skrócie wyglądało.

    A od strony emocjonalnej, byłem tak lataniem na fali(halnym) zachwycony, że chciałem się tymi fajnymi przeżyciami z kimś podzielić. Stąd też loty z kolegami. To nie był lot za kasę, za to mamy wspólne wspaniałe przeżycia i wspomnienia. Czy mój pasażer zrobiłby ten lot samodzielnie? Na pewno nie. Czy chwalił się tym lotem, jako swoim - też nie. Czy wysłał ten lot jako warunek do zdobycia diamentu? Oczywiście nie wysłał. Przeżyliśmy coś fajnego wspólnie i jest o czym pogadać przy dobrym browarku. Ja tu nie widzę żadnej ujmy w sztuce. Raczej same pozytywy. Drugi - najtrudniejszy diament, to jest przelot na odległość 500 km. Trzeba upolować pogodę na dużym obszarze i się w ten rejon wstrzelić z zaplanowaną trasą. Kiedyś szybowce były bardzo prymitywne a i tak nasza znakomitość Tadeusz Góra poleciał z Bieszczad aż do Wilna. Teraz szybowce są dużo doskonalsze, więc to samo jest dużo łatwiej powtórzyć. Więc ważne jest, czym się na tak długą trasę poleci. Piloci wyznające wyższe standardy, wybiorą wariant dużo trudniejszy i polecą na rowerach(szybowce szkolno - treningowe). Chcąc się pochwalić przy piwie, to satysfakcja z takiego wyczynu jest dużo większa.

    Śmiem twierdzić, że ze zdobywaniem szczytów jest podobnie. Hilary właził na górę gór w ciuchach i wyposażeniu zupełnie nieprzystających do dzisiejszych realiów. Więc poza tym że byli pierwsi, to ich stopień trudności był względem dzisiejszych czasów zupełnie nieporównywalny. Wspomniana himalaistka - pisarka, wprawdzie weszła na górę w wyprawie komercyjnej ale potem dwa ośmiotysięczniki zdobyła już samodzielnie. Więc jeżeli znamy kontekst w jakim dany wyczyn został zrobiony, to z niego też wynika ile on jest wart. Jakby nie patrzeć to wszyscy "zdobywcy" musieli pokonać te kilometry w pionie i jakby coś poszło nie tak, to by na tej górze zostali. Biorąc Twoją miarę, to na prawdziwej wyprawie też jest element komercji, bo jacyś szerpowie coś wnoszą. Z całej ekipy tylko część bierze udział w ataku szczytowym. To reszta spełnia podobną rolę jak obsługa w wyprawie komercyjnej. 

    Więc dużo zależy od kontekstu. Ale ważne aby ten kontekst był wyartykułowany. Zresztą pisarka dobrze to opisała. 

    Ja nie wszedłem nawet na Giewont, więc to co robią ci ludzie w wysokich górch - to pełny szacun. Pewnie zdobycie w ten sposób góry przynosi dużo mniejszą satysfakcję ale za to jest duża szansa że wrócą z wycieczki w jednym kawałku.

    pozdrowionka

    Cześć

    Widzisz to jest tak jakbym pojechał na rowerze w dłuższą wyprawę z dobrym kolarzem ale na elektryku. Szczerze - wolałbym zaryzykować życie, że np umrę z wysiłku niż brać udział w takim obciachu.

    Albo ciężka praca coś zdobywamy albo idziemy na kompromisy i stosujemy półśrodki.

    Pozdrowienia

  2. 3 godziny temu, tanova napisał:

    @Mitek, brawo za dystans - szkoda, że nie wrzuciłeś paru fotek z wycieczki, tylko sam licznik B|

    Cześć

    Raczej nie robię zdjęć. Po prostu mi się nie chce i nie bardzo mam "oko". Chwili tak naprawdę nie zatrzymasz. Każda wycieczka jest inna a pamięć i tak pozostaje gdzieś w środku. Rafał cyknął parę fotek, poproszę, żeby przesłał to wstawię.

    Piękna pogoda tam widzę na Pomorzu... ;)

    Pozdrowienia serdeczne

     

    • Like 1
  3. Cześć

    Wczoraj z Rafałem - bratem mojej żony pojechaliśmy na planowana od jakiegoś czasu wycieczkę inspirowana Maćkową Wisłą 1200. Trasa wiodła z Warszawy prawym brzegiem Wisły do Nowego Dworu Mazowieckiego gdzie (omijając miasto) dojechaliśmy do Narwi. Tu lewym brzegiem Narwi do Zegrza, ominięcie zalewu przez Nieporęt do ujścia Bugu. Teraz lewym brzegiem Bugu wzdłuż rzeki przez Wyszków do Broku gdzie na działce Rafała zakończyliśmy przy browarach i grillu. Staraliśmy się jechać jak najbliżej rzek drogami i ścieżkami po wałach. W paru miejscach łączniki asfaltowe. Musieliśmy pokonać w bród jedną rzeczkę, dwa odcinki piachu były dość upierdliwe.

    Przygody zaczęły się już przy starcie gdzie zostawiłem przy drodze plecak i musiałem wracać około 7 km ale dzięki temu przekonałem się, że na moim rowerze MTB mogę przekroczyć na płaskim 40km/h. Później w wyniku błędu w nawigacji musieliśmy pokonać dobre kilkaset metrów dnem nieczynnego kanału w środku lasu a pod koniec drogi zamknięto nam przed nosem knajpę z pierogami i piwek w Kamieńczyku i podobnie w Broku.

    Rafał jechał na facie ale na asfaltach walił równo 30 na godzinę. Wyszło w sumie trochę ponad 160km.

    W sumie super wyprawa w świetnym towarzystwie.

     

    WP_20190427_17_22_39_Pro.jpg

    • Like 10
  4. 3 godziny temu, Wujot napisał:

    Nie zaskoczyłeś mnie,  taka próba zamknięcia niewygodnego  tematu jest dla Ciebie typowa. Czyli schemat:

    - częściowy, niepełny wycof 

    - konkluzja o sensowności tematu/dyskusji

    - ucieczka (np inne lepsze forum, do innych zajęć)

    Zaimponowałbyś mi bardziej  gdybyś przyznał się, że dałeś ciała. W kwestii Mitka to nie masz racji, że sezon bez nart odbiera mu prawo do wypowiedzi. To jakbym odebrał Ci prawo do wypowiedzi o rowerach gdybyś przypadkiem z jakiś powodów rok nie kręcił. Prawda, że bez sensu? Szczególnie, że Mitek spędził lata całe na nartach. Ale zasadniczo uważam, że to merytoryka a nie staż decyduje o sensowności lub nie, naszych wypowiedzi. Jak nie jest się zbyt mocnym to bezpieczniej być ostrożnym albo mieć twardą dupę jak wspomniany Pan na M (ha, ha,ha)

    Gdyby ten temat zakładał np. Artix (pozdrawiam) to pod zdjęciem byłby podpis - w drodze na Everest - co o tym sądzicie???

     

    pozdro

    Wiesiek

    Cześc

    Wiesławie dziękuję, że bierzesz w obronę moje dobre imię ale odkąd jeżdżę nie miałem sezonu w którym spędziłbym na nartach "0" dni, więc albo chodzi nie o mnie albo - co nie mieści mi się w ogóle w głowie - kolega jest zwykłym oszustem.

    A to, że pisze "M" to po prostu przyzwyczajenie graniczące z obowiązkiem wynikające z tchórzliwej miłości do bycia anonimowym. Ja każde napisane zdanie mogę podpisać imieniem i nazwiskiem a Mitek to po prostu moja ksywka wyniesiona z domu a nie obliczony na efekcik internetowy pseudonim.

    Ale tak zwracają się do mnie czy mówią o mnie tylko Ci, którzy mają chociaż zalążek tzw. jajec - reszta używa "M" lub innych "obejść". :)

    Co do Everestu i śmieci to ten problem wydaje mi się dość dziwny. Na miejscu Nepalczyków zastosował bym system tak katorżniczych kar, że nikomu do głowy by nie przyszło ich zostawiać a po najbogatszych by się po prostu sprzątało. Choć może mniej więcej tak to wygląda (pisałeś o takich mechanizmach chyba ale nie wprost). Nie jestem alpinistą więc tak naprawdę przykładam do tego miarę zwykłego turysty ale inna, nawet w górach najwyższych, w trakcie działalności turystycznej czy sportowej w dzisiejszych czasach do głowy mi po prostu nie przychodzi.

    Pozdrowienia

     

    Pozdrowienia

     

  5. Mario!

    Nie wiesz z kim rozmawiasz!

    Rozumiesz!?

    Pozdrowienia serdeczne

    Zibi

    Niestety nie zgadza, się z Tobą. Albo wchodzimy na szczyt samodzielnie albo wnoszą za kaskę.

    Czy Twoje loty szybowcowe, w sensie kunsztu, są tyle samo warte co Twojego pasażera, który Ci zapłacił za to, że go przewieziesz??

    Albo się wchodzi gdzieś samemu albo się nie wchodzi i koniec.

    Pozdrowienia

  6. 54 minuty temu, MarioJ napisał:

    Sariensis, mógłbyś pracować w SuperExpressie, prezentujesz ten sam poziom taniej sensacji, żenujące są Twoje wpisy.

    Masz szansę tutaj podyskutować z bardzo ogarniętymi górsko ludźmi, włącz swoją pokorę i korzystaj z ich wiedzy, a może staniesz się dojrzalszy. Bo inaczej grozi Ci zostanie leszczem na lata.

    Zdecydowałem się napisać prosto z mostu, co można między wierszami Wujota wyczytać 🙂 A dlatego że nie podjąłeś merytorycznej dyskusji

     

    Mogę tylko napisać:

    A nie mówiłem!

    Pozdrowienia

  7. Godzinę temu, Wujot napisał:

    Widzę, że masz już wyrobione zdanie...

    Kwestia śmieci to po prostu jest organizacyjna. Jeśli nie ma bata to wszystkie ekipy wszędzie zostawiają śmieci. Czytałem,ze amerykanie rozwiązali to perfekcyjnie. Ale wracając do "wyrobionego zdania" przeczytaj sobie zdroworozsądkowa relację naszej rodaczki. Może nabierzesz dystansu. Doniesienia medialne to nie jest najlepszy sposób na poznawanie tematu o którym nie ma się najmniejszego pojęcia.

    http://www.monikawitkowska.pl/strefa-outdoru/gory/wspinaczka-wysokogorska/121-640

    Cześć

    Jak wiesz od zawsze jestem rzecznikiem ograniczenie dostępu i tu również by się to przydało. Osobiście absolutnie nie widzę sensu tego typu wejścia - albo wchodzisz sam w stylu jaki obecnie tak obowiązuje albo...wjeżdżasz elektrykiem albo wywożą Cię śmigłowcem - jeden diabeł.

    Mam kolegę, który swego czasu wymyślił sobie, będąc w Indiach, że pójdzie najpopularniejszą chyba trasą trekkingowo wycieczkową - dookoła Annapurny. Kupił sobie od miejscowych motocykl, którym dotarł do Nepalu. Tam zaopatrzył się w niezbędny sprzęt - oczywiście od miejscowych i tak zaopatrzony udał się w drogę. Było to sporo lat temu ale już w okresie gdy trekkingi były dość popularne więc rozumiecie sami, ze gość w starej puchówce pamiętającej pewnie lata 70, w butach w podobnym wieku, dżinsach, wyposażony w kij oraz w termos przewiązany krawatem idący pod górę w oparach jointów musiał wzbudzać nawet wtedy sensację.

    Poszedł tak sobie po prostu, dla siebie a nie po to, żeby to później opisać w sieci (nie było sieci :)) czy chwalić się znajomym.

    I to dla mnie jest gość!

    A sprawa śmieci... dla mnie prosta i oczywista w każdych górach, w każdym miejscu - co zabrałeś masz wynieść albo z tym zostać pod kamieniami.

    Pozdrowienia serdeczne

    • Like 4
    • Thanks 1
  8. 49 minut temu, Mops napisał:

    Super. Czyli kolejny sezon z beznadziejnym wyciągiem na MS i bez wyciągu na Julianach... wiem że trochę szukam dziury w całym ale MS i Juliany lubię najbardziej a wolny wjazd C3 i jeszcze jak się co moment zatrzymuje bo janusze narciarstwa wsiadają na talerzyk (w styczniu ktoś przepuścił 13 talerzyków 😤. Szału można było dostać. Jeszcze kolejka do wyciągu prawie tarasowała trasę)(wiem że zapewne dostanę za to kilka donavolte bo zaraz będzie że początkujący ale to był taki narciarz który miałem wrażenie nie chciał wsiąść na wyciąg). A B5 nie będę jeździł chyba że do COSu bo trasa jest zbyt płaska. A po co zdemontowali orczyki na Julianach to ja nie wiem. Chętnie bym jeździł. 

    Restauracja -popieram ale i tak będę jeździł do rudego kota

    trasa przy Bieńkuli ok ale jak będzie z dojazdem do gondoli (bo w tym sezonie kanapa w czyrnej nie powstanie) przez drogę to większego sensu to raczej nie ma. 

    To koniec moich „narzekań”

    Cześć

    Zacząłeś na forum od narzekania i tak kontynuujesz. I to taki znakomity narciarz - żałosne jak dla mnie i coś tu jest nie tak chyba.

    Pozdrowienia

  9. 2 godziny temu, Krakus81 napisał:

    Piszesz coś o zniżaniu poziomu, a sam wypisujesz jakieś głupoty o incydentach w Tatrach. Czy uważasz, że narciarze będę kamieniować śpiące niedzwiedzie ? Daj spokój. Nie takie wiatry wieją w górach, poradzimy sobie bez szkody dla przyrody. Wszędzie na Świecie się da, tylko w Polsce kilku idiotów eketerrorystów się znajdzie i nic się nie da zrobić, bo świstak, bo larwa, bo wiatr, bo kwiatek, itd. A Słowacy robią biznes i śmieja sie z Polaków dymanych przez ekoterrorystyczne mafie. Zresztą, może to nawet Oni inspirują pewnie działania mafii tzw. Ekologicznych.

    I nikt nie mówi o budowie lunaparku na Kasprowym. Góra jest oblegana cały rok, od kilkudziesięciu lat są wyciągi. Popieram modernizację obecnych kolejek, poprawę bezpieczeństwa poruszania się pomiędzy kotłami oraz umożliwenie naśnieżania. To chyba nie jest lunapark w stylu Chopoka ? 

    Chcę, aby tą górę przywrócić w Polsce narciarzom na poziomie XXI w. I tak są ograniczenia ilościowe. Nie będzie to Chopok, czy nawet Łomnica/Szczyrbskie. Nie ma takich możliwości. Polska zasługuje na 1 taki ośrodek. 

    Cześć

    Rozumiem, że z wykształcenia jesteś ekologiem i masz wiedzę na temat tego typu ekosystemów jak małe góry?

    Pozdrowienia

     

    • Downvote 1
  10. Cześć

    U nas troszkę popadało. Przez pierwszą godzinę pojechałem nad samą Wisłą w lesie ścieżkami i drogami rozjeżdżonymi przez terenówki, gdzie sporo razy trzeba było rower przenosić przez padnięte drzewa i kopać się w piachu ale za to na głowę nie padało. Później pojechałem sobie jeszcze ścieżkami rowerowymi do centrum i z powrotem. W terenie średnia mi wyszła około 11 km/h (pierwszy raz wziąłem sobie Garmina!) ale nadrobiłem na twardym gdzie cały czas jak był z wiatrem lub neutralnie trzymałem ponad 30 a pod wiatr 27-28 km/h. W sumie ponad 40 km w niecałe dwie godziny w ekstra pogodzie bo delikatny deszczyk orzeźwiał i jednocześnie wymiótł ludzi. Cieszę się bo nie odczuwam żadnego zmęczenia i to dobrze rokuje na przyszły weekend.

    Bardzo fajna przejażdżka. Mariusz ale Johnny dwa razy wsiądzie na rower i pojedzie na wycieczkę do Wrocławia albo Kielc i już będzie miał te swoje tysiące - ja bym na razie umarł ale ćwiczę. :)

    A dziewczyny w domu robią ciasto. :)

    Pozdrowienia

    • Like 1
    • Thanks 1
  11. 12 godzin temu, tanova napisał:

    Pewnie niedługo mnie dogonisz, ... albo i nie 😋.

    Również życzę Wesołych Świąt Wielkanocnych🐣🐤🐥🐑🐏.

    Cześć

    Ja czasami sprawdzam ile przejechałem ale zazwyczaj po fakcie ale wytrwale uczę się obsługi Garmina więc może gdzieś w lecie będę mógł z niego w pełni korzystać. :)

    Jak liczę to w tym roku (od 1 02 bo w styczniu mieliśmy przerwę) już około 2000 km - aż sam się dziwię. Przeszedłem pewien etap wkręcenia w rower i teraz jest on mi po prostu niezbędny w normalnym życiu jako szybki i uniwersalny środek transportu w moim mieście. Sprawdzałem wielokrotnie i rower jest porównywalny czasowo z samochodem a w godzinach szczytu jest zdecydowanie szybszy.

    Do pracy mam około 17,5 -18 km i jeżdżę regularnie w granicach 45-47 minut (rekord 37 min) a samochodem dokładnie tą samą drogą o godz.12.00 (czyli bez korków) 37 minut. Różnica żadna. Zdarzają mi się dni: wyjazd z domu - poczta - skarbowy - praca - rodzice - praca Rybelka - dom . W sumie około -  55-60km na przejazdy w granicach 2,5h.

    Do tego dochodzi jazd weekendowa - raczej krótkie szybkie wypady ale łączące teren z twardą nawierzchnią, żeby trochę pobrudzić chociaż rower - takie po 40-80 km.

    Jazda na rowerze jest po prostu super - i jak na nartach, jak to się mówi, już się swoje najeździłem i parcia takiego nie mam tak tutaj...

    Pozdrowienia serdeczne

    • Like 3
    • Thanks 2
  12. Cześć

    Mariusz kto Ci powiedział o tym "gorylu", chciałbym poznać bo musi jeździć jakoś wyjątkowo przedziwnie skoro w Twoje pozycji widzi goryla. Pozycja jest zwarta i może sprawiać wrażenie cięższej i bardzo dobrze - tak powinno być, jedziesz dość szybko skręt jest pogłębiony - moim zdaniem (wiesz jak ze zdjęcia super!). Jedyny element jaki mi się rzuca w oczy to lekkie niedomknięcie sylwetki w środkowej fazie skrętu. Mam wrażenie, że kiedyś musiałeś jeździć wkładając trochę po kobiecemu biodro (zerknij na Paulę - uczyłeś ją i ona to ma) i zewnętrzna ręka zostaje Ci zbytnio z tyłu rzez co jesteś w lekkiej pozycji kontrrotacyjnej.

    To oczywiście detale ale wiem, ze jesteś perfekcjonistą. W każdym razie goryl????

    No to mógłbym na nartach wyglądać jak goryl. Obyśmy mieli całe stada takich "goryli".

    Pozdro serdeczne

    • Thanks 1
  13. W dniu 12.04.2019 o 18:28, Bartas83 napisał:

    Witam, proszę o poradę w doborze nart dla córki. Córka 10 lat wzrost 142 cm 31 kg, na nartach jeździ od 4 sezonów koło 10 dni w sezonie. Jeździ rodzinnie po niebieski i czerwonych trasach.

    Myślałem o zakupie -

    https://www.skionline.pl/sprzet/narty,16-17,dynastar,team-speed-xpress,9007.html 

    https://www.skionline.pl/sprzet/narty,16-17,head,supershape-team-slr2,9275.html

    https://www.skionline.pl/sprzet/narty,14-15,dynastar,team-comp,7509.html

    Czy te trzecie narty to niezawysoka półka dla dla niej ??? czy w ramach dalszego rozwoju można takie zakupić. No i długość 137 head nie będą za długie???

    Z góry dzięki za wszystkie wskazówki

    Cześć

    Jak jeździ napisałeś. A jak chce jeździć, jakie ma ambicje i mozliwości rozwoju?

    Pozdro

www.trentino.pl skionline.tv
partnerzy
ispo.com WorldSkiTest Stowarzyszenie Instruktorów i Trenerów Narciarstwa PZN Wypożyczalnie i Centra testowe WinterGroup Steinacher und Maier Public Relation
Copyright © 1997-2021
×
×
  • Dodaj nową pozycję...