Moim znajomym na nieszczęście ciągle giną rowery. Jeszcze mi się to nie przytrafiło. Kupiłem dobre przypięcie i jak najrzadziej zostawiam go w miejscach publicznych.
Nieźle. Osobiście nie ładowałabym aż takich pieniędzy w miejski rower. Tym bardziej, że kradną non stop. Złodzieje nie odpuszczają sobie sprzętu za 500 zł, więc coś za kilka tysięcy będzie smakowitym kąskiem.
Kiedy mnie uczył sąsiad jazdy na nartach to przejechałem jak strzała w poprzek stoku i wplątałem się w siatkę odgradzającą stok od wyciągu. Następnego dnia od razu zgłosiłem się do instruktora. Jak dobrze pamiętam pierwsze co to nogi ugięte, stopy skierowane do wewnątrz (tzw. pozycja hamująca) i na tym się uczyłem.
Biegałem w zeszłym roku ale potem skręciłem kostkę. Nie potrafię jakoś wrócić do poprzedniej formy - 10 km 2 razy w tyg. Wciąż obawiam się, że ponownie rozwalę sobie nogę