Narty - skionline.pl
Skocz do zawartości

Polskie dziecko zginęło we włoskich Alpach


Bończa

Rekomendowane odpowiedzi

12-letnia dziewczynka z Polski zginęła wczoraj w wypadku na nartach w Dolinie Aosty na północy Włoch - poinformowała Ansa. Jako przyczynę wypadku podano źle ustawione wiązania nart oraz dużą prędkość, z jaką jechała.

Do tragedii doszło na stoku w rejonie Champoluc.

Według pierwszych ustaleń wiązania nart były nastawione na zero kilogramów zamiast na wagę dziecka.

Dziewczynka w trakcie szybkiego zjazdu wypadła z trasy i uderzyła w drzewo.

Doznała rozlicznych obrażeń, także dlatego, że w trakcie upadku straciła kask. Nie udało jej się uratować, zmarła w szpitalu.

pap

porażający jest brak odpowiedzialności opiekunów

Edytowane przez Bończa
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

O..... - współczuję bardzo

Wiązania miała ustawione na 0? I wypadała z trasy? Nie bardzo rozumiem, jechala bardzo szybko i wypięły jej się narty, w wyniku upadku spadł jej kask i uderzyła głową w drzewo? Ciekawe, kto jej ustawiał wiązania i czy to były narty własne czy może z wypożyczalni (niedopatrzenie, pomyłka)?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

12-letnia dziewczynka z Polski zginęła wczoraj w wypadku na nartach w Dolinie Aosty na północy Włoch - poinformowała Ansa. Jako przyczynę wypadku podano źle ustawione wiązania nart oraz dużą prędkość, z jaką jechała.

Do tragedii doszło na stoku w rejonie Champoluc.

Według pierwszych ustaleń wiązania nart były nastawione na zero kilogramów zamiast na wagę dziecka.

Dziewczynka w trakcie szybkiego zjazdu wypadła z trasy i uderzyła w drzewo.

Doznała rozlicznych obrażeń, także dlatego, że w trakcie upadku straciła kask. Nie udało jej się uratować, zmarła w szpitalu.

pap

porażający jest brak odpowiedzialności opiekunów

Bardzo mało jest prawdy w tym co napisali. Byłam z tą dziewczynką na tym samym wyjeździe. Miała kask w czasie wypadku a trakże i po nim , a narty nie mogły byc nastawione na zero kg. ponieważ

1) jeździła na nich prawie cały tydzień

2) wystarczylo by, żeby podniosła nogę a narta by jej spadła.

Ponad to rodzice byli bardzo blisko niej. Jeździli razem z nia. Jej brat jeździł ze mną.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Coś mi sie tu nie zgadza, z tego co pisał Bończa to dziewczynka zginęła we wtorek, a ty piszesz jakby to było już jakiś czas temu. To kiedy to sie stalo? Z tym opisem to ja też nie do końca rozumiem niemniej znając nieco zachodnie warunki to na niebieskiej trasie nie jest łatwo wpaść na drzewo jeśli ktoś sam nie szuka guza. No ale wypadki niestety chodzą po ludziach. Jakaś koszmarna historia.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jak widać,nie zawsze kask może pomóc,co nie znaczy,że nie należy w nim jeździć.Od razu przypomina mi się film "Oszukać przeznaczenie",ale nie jako komedia,ale jako złośliwy dramat... :(

Ale jednak nie wiadomo

Miała kask w czasie wypadku a trakże i po nim ,

Jakoś mi się nie wydaje żeby małą dziewczynka była wstanie osiągnąć taką prędkość aby zerwać mocowanie kasku. :eek:

Tak czy owak straszna tragedia ale jeśli prawdą jest że wjechała w drzewa to może rzeczywiście nie była to do końca wina rodziców.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zdarzyło się to we wtorek.

Jechała niebieską trasą, która nagle się zwęrzała za zakrętem. Tuż przy trasie rosły drzewa. MOżna nawet powiedzieć, że rosły prawie na trasie.

Nie były one zabezpieczone.

P.S. Mihumor - a jak mam pisać? Nie mogę uyć czasu teraźniejszego.

Pisać po prostu w sposób zrozumiały zwłaszcza jak używasz skrótów myślowych i wypowiedź kierujesz do osób, które o tobie i zaistniałej sytuacji nie mają pojecia. Nie dziw sie, że ktoś sie dopytuje tylko po prostu napisz jaśniej - co zresztą czynisz. Bez urazy.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Rodzina Kamili nie wierzy, że to był wypadek

Dlaczego młoda wrocławianka zginęła na stoku? Prokuratura bada tragedię we włoskich Alpach.

Dwunastoletnia Kamila z Wrocławia tragicznie zginęła na stoku narciarskim we włoskich Alpach. Jej bliscy podejrzewają, że nie był to tragiczny wypadek, jak początkowo informowano. Uważają, że ktoś przyczynił się do śmierci dziewczynki. Mógł być to nieostrożny narciarz, który zderzył się z jadącą stokiem Kamilą.

- Najgorsze, że nikt nie widział zdarzenia - mówi ojciec dziewczynki. - Włoska policja nie dotarła do żadnych świadków - dodaje.

Rodzina zamieści więc ogłoszenia we włoskich gazetach. W ten sposób sama będzie szukać osób, które cokolwiek widziały i pomogą odpowiedzieć na pytanie, jak zginęła nastolatka.

Kamila pojechała na narty z mamą i grupą znajomych. Przebywali w miejscowości Champoluc w regionie Doliny Aosty. Do tragedii doszło 27 stycznia wczesnym popołudniem, na trasie oznaczonej kolorem niebieskim, czyli łatwej.

Kamila jeździła tego dnia ze starszą koleżanką. Opiekował się nimi pan Marek, doświadczony narciarz, przed laty wyczynowy sportowiec.

Ale w momencie zdarzenia dziewczynka była sama. Chwilę wcześniej rozdzieliła się z dwójką swoich towarzyszy. Oni pojechali trasą czerwoną - teoretycznie trudniejszą. Kiedy się zorientowali, że Kamila gdzieś się zgubiła, zaczęli jej szukać.

Po chwili nad stokiem pojawił się helikopter ratunkowy. Przyleciał właśnie po Kamilę. Znaleźli ją dwaj turyści z Anglii. Leżała na trasie obok drzewa, w które musiała uderzyć z dużą siłą. Zmarła w drodze do szpitala.

- Kamila jeździła od trzeciego roku życia - mówi jej ojciec. - Jeździła dobrze i to na najtrudniejszych stokach. A zginęła na trasie najłatwiejszej, na płaskim. Przy jej umiejętnościach nie miałaby żadnych problemów, żeby ominąć feralne drzewo - przekonuje.

Dlatego właśnie bliscy dziecka podejrzewają, że nie był to zwykły wypadek. Ich zdaniem, najbardziej prawdopodobne jest zderzenie z jakimś nieuważnym narciarzem. Musiał, jak przekonują, najechać na Kamilę z tyłu. Potem - nie zważając na to, co się stało - uciekł z miejsca wypadku.

- Nie wierzymy w zwykły wypadek ani w jakieś uszkodzenie sprzętu. Tego dnia jeździła kilka godzin. Gdyby wiązania w nartach były źle wyregulowane, to coś stałoby się wcześniej - przekonuje ojciec dziewczynki.

Stanisław Wysocki, wrocławski rzeźbiarz i bardzo doświadczony narciarz, znał Kamilę. Był w Champoluc razem z dziewczynką, jej mamą i grupą znajomych z Wrocławia.

- Ona jeździła znakomicie - mówi. - Bywa, że narciarzy ponosi, ale ona taka nie była. Wypięła się z nart kilka metrów przed drzewem i wpadła na nie z wielką prędkością. Uderzenie z tyłu to wiarygodne wytłumaczenie - uważa.

Niezależnie od postępowania włoskiej policji, swoje śledztwo w sprawie śmierci Kamili wszczęła już wrocławska prokuratura, zawiadomiona przez rodzinę dziewczynki.

Dramat Kamili to niejedyna podobna sprawa prowadzona we wrocławskiej prokuraturze. Śledztwo dotyczące śmierci polskiego obywatela za granicą wszczyna się zawsze, kiedy pojawiają się jakiekolwiek wątpliwości.

źródło: Polska Gazeta Wrocławska

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.
Uwaga: Twój wpis zanim będzie widoczny, będzie wymagał zatwierdzenia moderatora.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

www.trentino.pl skionline.tv
partnerzy
ispo.com WorldSkiTest Stowarzyszenie Instruktorów i Trenerów Narciarstwa PZN Wypożyczalnie i Centra testowe WinterGroup Steinacher und Maier Public Relation
Copyright © 1997-2021
×
×
  • Dodaj nową pozycję...