
Bumer
-
Liczba zawartości
4 355 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
-
Wygrane w rankingu
47
Odpowiedzi dodane przez Bumer
-
-
Czyli rozumiem, że na Słotwinach nie powinno być jakiegokolwiek narciarstwa i turystyki? Kupiła firma teren z istniejącą od wielu lat infrastrukturą, zmodernizowała ją. Wygląda to teraz znacznie lepiej niż jeszcze kilka lat tamu. Dotacje unijne kuszą, korzysta z nich. Dwa nowe wyprzegane wyciągi to widoczny obraz tych dotacji. Postawili wieżę widokową wraz z trasą bo chcą zarabiać więcej. Była okazja, dotacje można było wziąć. Co złego w tym, że chcą urządzać swój teren wg swojego uznania, potrzeb i gustu. Dziś przynajmniej nie trzeba zapitalać pod górę z buta aby dojść do byłych Azotów. Mozna podjechać na parking pod sam wyciąg. Gdy zbierze się min 4 osoby mozna zamówić bezpłatny dojazd ( i odwóz) na stok. Na parkingu nie ma błota w czasie odwilży. Wyciągi krzesełkowe dość wygodne i szybkie. Bramki do wyciągów także wygodne. Do tego serwis, szatnie, przechowalnie, wypożyczalnia sprzętu. A wieża? Nikt nie jest zmuszany do włażenia na nią. Ba, nie trzeba nawet głowy zadzierać i na nia patrzeć.
A co mnie ma fascynować? Nie jest to Kościół Mariacki ani nawet molo w Sopocie. Ot jakaś taka budowla z której może skorzystam,może nie?
-
3
-
-
2 godziny temu, tanova napisał:
Smaki lodów raczej typowe, mnie nawet pasuje takie połączenie słodko-gorzkie
, choć z flakami to bym nie zaryzykowała 🤣
Tak prawdę powiedziawszy, to ja nawet piwa nie piję kiedy jeżdżę na rowerze.
-
Co Wam ta wieża i chodnik przeszkadza? Wyciągi, parkingi, bary, knajpy, słupy, zbiorniki na wodę, Lance, hydranry, banery, ogrodzenia nie? Może tunel Wam dla odmiany wygrzebać?
-
1
-
3
-
-
Widziałem kiedyś gościa który założył się, że zje, normalnie łyżka, talerz flakow wymieszany z cwiartka wiśniowki. Zrobił to, wstał od stolika, szybko udał sie w kierunku drzwi i.... puścił pawia na cala szerokość ulicy. Mimo wszystko szacunek dla niego.
-
1
-
2
-
-
Szkoda, że nie zrobiłeś zdjęcia św Emerykowi. Podobno ten Węgier, znaczy sie jego cialo zamienione w posag, przesuwa się o ziarnko piasku w kierunku Św Krzyża i jak tam dotrze, będzie koniec świata. Św Krzyż to ważne i kultowe miejsce nie tylko dla Palikot, ale i dla Bratankow.
-
@Wujot, jednoznacznie Ci nie odpowiem, ale myślę, ze okolice Zwierzynca wraz z trasą na wschód, okolice Białowieży, Świętokrzyskie. Wiesz, jazda z miejsca na miejsce to odkrywanie za każdym razem czegoś nowego. Oczywiście można zakotwiczyc w bazie i robić wypady, to także jest atrakcyjne. W tym tygodniu od 9 do 11 są dni wymiany kuturalnej, czy jakoś tak, w okolicach Włodawa. Otworzą most pontonowy na Bugu wiec można wybrać się na rowerach nad jezioro Switez ( tak, to mickiewiczowskie) Woda tam ponoć czysta, atrakcji sporo, choćby cenowych. Myślę, że rowerem na 2 -3 dni byłoby fajnie się wybrać. Zobaczyć Switez, Szack, objechac jeziora, popływać lodkami, no i skosztować kuchni, że o tanich pamiątkah w postaci trunków i papierosów nie wspomne.
-
1
-
-
W Przemyślu jedliśmy w barze/restauracji polecane przez obsługę PTTK. Dwie ulice dalej. Smacznie i tanio. Dla mnie obecnie sprawy żywienia są bardzo istotne, to wszystko po przejściach zdrowotnych w lutym i marcu. No cóż, wszystkiego nie można mieć. Przemysł to dla mnie taka sentymentalna podróż w przeszłość. Nie da się zapomnieć dwukrotnego pobytu w tym mieście na praktykach studenckich. Młodsi to chyba nie maja zorientowani jak to kiedyś bywało wśród braci studenckiej. Akcja Przemyśl, uczelnie krakowskie w ramach praktyk pomagały młodemu województwu. Byli przyszli inżynierowie, lekarze, nauczyciele, artyści. Każdy znalazł pożyteczna robotę dla miasta, firm i ludzi, a po robocie.... No właśnie, młody lubi się zabawić, wiec się bawił. Kluby krakowskie w tym pomagały i studenci oraz przemyslanie z tego korzystali. Obowiązkowe praktyki, obowiązek pracy łączył się z miłym pobytem. Myślę, że do Przemysla niedługo wrócę, choćby na 2-3 dni. No ale jest jeszcze jedna uwaga, ponad 40 lat temu wszędzie na ulicach słychać było specyficzny akcent wschodni w mowie, dziś praktycznie go nie ma!
-
1
-
-
-
3 minuty temu, Wujot napisał:
Nie do końca rozumiem koncepcję wyjazdu niby 500 km pętla ale...plecaka nie widzę ani sakw. Cała trasa na komplecie ciuchów na sobie? Raczej nie bo koszulki różne i cywilki też widzę. Czyli auto w odwodzie...
Pozdro
Wiesiek
Jedzie 4 rowerzystów, trzech pedałuje, jeden prowadzi "wóz techniczny". Wychodzi średnio ze każdy pokonuje 75% trasy. Wygoda jest, ciuchy, żarcie i inne rzeczy jada samochodem, my na rowerach. To dobre rozwiązanie. Nawet koszulka rowerowa potrafi w aucie wyschnac w godzinę. Tak się złożyło ze zdjęcia są w jednej koszulce rowerowej. Zaręczam, że zużylem ich więcej. Ta koncepcja z autem jest optymalnym rozwiązaniem w przypadku jakiegoś zdarzenia, awarii, nagłej zmiany pogody. Wyobraź sobie, rowery poradziły sobie, auto odmówiło posłuszeństwa. Wylądował się akumulator po tym, jak cała noc grała muzyka i zostawiliśmy otwarte auto. Dobrzy ludzie pomogli, auto ruszyło. Gorzej gdy nie da się autem jechać po trasie, np z uwagi na zakaz czy choćby jakość drogi. Ze o sytuacji gdy most jest za wąski nie wspomnę.
-
3
-
1
-
-
Co tam trasa i obsługa roweru. Jak pomylisz trasę nadrobisz kilometrów lub skrócisz odcinek. Jak rower się zepsuje, ludzie pomogą. Atmosfera super, wszyscy na trasie życzliwi. W przyszłym roku znów na trasę wyrusze.
-
2
-
1
-
-
Aha, odległości na znakach bywają. Są sytuacje gdzie najpierw podawana jest mniejsza odległość by po kilku kilometrach wzrosnąć! Niektóre odległości nie są zgodne z rzeczywistością. Może to wynika z korekty trasy na jakimś odcinku i nie zmieniniu wcześniej ustawionych znaków?
-
1
-
-
Nie radzę jechać bez nawigacji czy nawet mapy. Oznakowanie niby jest na słupkach ale... sa miejsca, i to czesto, ze mijasz skrzyżowania i nic. Jedziesz na czuja i trafiasz na trasę lub nie. Jak masz navi, mapę, łatwiej się jedzie. Poza tym niektóre odcinki szkoda jechać skoro jest trasa alternatywna i to lepsza! No chyba ze ktoś za wszelką cenę pragnie " główny nurt"pokonać. Po trasie są tzw MOR, miejsca obsługi rowerzystów. Jedne lepsze inne gorsze. Z reguły to altanka z ławkami, stojak do oparcia "konia" i kosz na śmieci. Różnie to jest utrzymane, niektóre MOR są zniszczone, pomazane, nawet wypalone żywym ogniem, także posrane przez ptactwo. Ogólnie szału nie ma, ale znaleźć miejsce odpoczynku nie jest trudno. Wydaje mi się, że wszystko zależy od samorządów które opiekują się trasa. Jedne dbają, inne dawno ja olaly. Tylko raz zapytano mnie na kwaterze o pewne dane z uwagi na ankietę dla potrzeb Green Velo. Green Velo w necie wygląda znacznie lepiej niż w rzeczywistości. Wydaje mi się, że niektóre samorządy urządzając trasę myślały przede wszystkim o swoich mieszkańcach i urządzili im dojazd do pol, posesji, bo logiki w pokonywaniu zawijasów przez bezplciowe wiochy, pola czy wzdłuż torów kolejowych nie widzę. Lepiej posłużyć się mapa i wybrać bardziej dogodna drogę. Ogólnie jednak oceniam dobrze Green Velo. Zaskoczony jednak jestem minimalnym zainteresowaniem rowerzystów ta trasa. Umyć rower możesz w rzece lub stawie, nareperowac w warsztacie. Załatwić potrzebę w krzakach. O i tyle! Nie, np MOR nad Zalewem Sieniawskim na Podlasiu ma bieżącą wodę, kuchnie i kible, ale to wyjątek.
-
1
-
1
-
-
Łańcut, Leżajsk, ujście Tanwi do Sanu i... koniec. Palac w Lancucie caly w remoncie. Jeden plac budowy. Odwiedze go po zakonczeniu robot. Ostatnie zdjęcie to most na Sanie w Radomyslu. W 1982 kiedy szkolił żołnierzy na poligonie w Lipie, był tu prom. Kiedy jeździłem na przepustki do domu, wracałem pociągiem do Sandomierza a dalej rowerem, składakiem do Radomysla i promem pokonywalem San.
-
7
-
3
-
-
-
Przemyśl, piękne miasto. Wybrałem się na wycieczkę na kurhan, a ze było ze 35 stopni upału, skrócie trasę. Dotarłem do miejsca znanego wielu, ale w scenerii zimowej, górnej stacji wyciągu krzesełkowego. Na rynku odwiedziłem stare miejsca. Ponad 40 lat temu byłem w tym mieście na praktykach studenckich w ramach "Studenckiej Akcji Przemysl". Pamiętam klub "Niedzwiadek". Zaszedł tam, teraz to jakaś knajpka. Zapytałem panienke zza lady czy tu był Niedzwiadek, zdziwiła sie. Słyszał to gość trochę starszy i potwierdził ze to Niedzwiadek. Szkoda ze teraz to lody, piwo i oranzade tam sprzedają, nie artystów z Piwnicy Pod Baranami. Cóż, takie czasy. Krasiczyn piękny, warto zawsze tam pospacerować w parku i zachwycać się wspaniałą architektura.
-
9
-
3
-
-
-
Objechałem pętlę podkarpacką Green Velo. W zeszłym roku jechałem z Białegostoku wzdłuż granicy wschodniej do Zwierzyńca. Co prawda planowane było do Ulanowa, lecz z uwagi na deszcz w ostatnim dniu trasę zakończyłem w Zwierzyńcu. Co sie odwlecze, to nie uciecze. W związku z tym w tym roku zacząłem od Ulanowa. Co to za różnica w którym kierunku, grunt aby trasę pokonać. Moja trasa to : Ulanów, Zwierzyniec, Narol, Wielkie Oczy, Przemyśl, Dynów, Łańcut, Ulanów. Oczywiście po drodze odwiedziłem wiele fajnych miejscowości i ładnych miejsc, np. Józefów, szumy na Tanwi, Horyniec Zdrój, Krasiczyn, Rzeszów, Leżajsk...
Trasa: Moim zdaniem średnio trudna. Oczywiście z uwagi na podgórski charakter w części, trudniejsza niż wzdłuż wschodniej granicy. Na trasie były 4 dość trudne podjazdy. Prolog to podjazd na drodze z Przemyśla do Krasiczyna. Jazda po drodze o dużym natężeniu ruchu drogowego, syf i tyle. Do tego upał!!! Nie lubię tego okropnie. Szacuję, że ok. 10-20% trasy to drogi szutrowe. Niektóre lepsze, niektóre dość fatalne. Najgorsze to te z dziurami i dużymi kamieniami. Około 10-20% trasy przebiega w oddzieleniu od ogólnodostępnego ruchu pojazdów, po prostu po drogach dla rowerów. W większości trasa prowadzi lokalnymi drogami ogólnodostępnymi dla wszystkich. Ruch na tych drogach jest z reguły niezbyt duży. Drogi o dobrej nawierzchni asfaltowej ale także i fatalne, polepione smołą i dziurawe. Ja jechałem rowerem bez amortyzacji i na dość wąskich oponach, miejscami tak trzęsło że ręce drętwiały, no i trzeba było uważać aby w co nie wjechać i nie wyrżnąć fikołka, że o awarii sprzętu nie wspomnę. Cała pętla to coś koło 500 km. Miejscami trudno zrozumieć czym kierowano się wyznaczając trasę. Np poprowadzono ją krętymi szutrowymi dróżkami przez pola tak, aby 3 razy pokonywać autostradę . Cywilizowana droga była trzykrotnie krótsza i o dobrej nawierzchni. Po jakiego grzyba pędzono rowerzystów po kamieniach przez pola? Takich miejsc było o wiele więcej, np. w okolicach Rzeszowa, no i Dynowa.
Miejsca: Wspaniałe miejsca warte zobaczenia. Jazda wśród pieknych lasów, pól, nad brzegiem rzek i zbiorników wodnych. Bajka. Był też kurz, gryzące muchy, burze, upał i niespodzianki. Piękne miasta, Rzeszów, Przemyśl, Zwierzyniec, Leżajsk, Łańcut.
Kwatery: Nocowanie odbywało się w kwaterach na trasie eskapady. Z reguły były to tzw agroturystyczne gospodarstwa. Ceny wahały się od 30 do 45 zł za noc. Najdrożej było w Łańcucie. Cena nie odzwierciedlała jakości kwatery. Najlepsze warunki były w Narolu, gospodarstwo agroturystyczne. Dom do naszej dyspozycji, do tego ogród ze stawem, gustownie i wygodnie urządzona wiata z grilowiskiem. Właściciel sympatyczny i uczynny, rozpalił grila i zaprowadził do sąsiada, producenta wspaniałych wyrobów wędliniarskich. Co tu więcej pisać, tylko gościć się i cieszyć. W Wielkich Oczach nocleg był w domu weselnym. Sala balowa służyła za garaż dla rowerów, kuchnia, holl z telewizorem i kanapami skórzanymi to miejsce do goszczenia się. Gorzej było w Przemyślu, tu nocleg był w ośrodku PTTK. Lokalizacja kwatery super, warunki spartańskie. Jedno oczko prysznica w korytarzu, jeden kibel, kuchenka z lodówką i zlewem, półka służyła za stolik. W pokojach łóżka piętrowe. Za dopłatą po 2 złote zamieniliśmy pokój 4 osobowy na 2 osobowy, po prostu uprzejma obsługa dała nam dwie czwórki. Nikt nie musiał włazić więc na pietro i nie musieliśmy włazić na siebie na tak małej powierzchni. Obiekt ten jest połozony przy dość ruchliwej , stromej ulicy o nawierzchni z kostki. Okna mojego pokoju wychodziły właśnie na ulicę z której dobiegał głośny hałas opon. W nocy ruch ustał, ale od godz 4,30 znów się zaczęło. Wspaniała kwatera była w Ulanowie, tanio, czysto i wygodnie. Tu znów dwie czwórki posłużyły nam za dwie dwójki abyśmy się o siebie nie obijali. Grill, taras itp...
Ludzie: Fajnie, miło, wesoło. Praktycznie wszyscy właściciele kwater zasługują na pochwałę. Skłonni do pomocy, mili, życzliwi. Po prostu Polska, taka zwykła, nie z telewizji. Na trasie rowerzystów niewiele! No może w okolicach Zwierzyńca, a byliśmy tam w weekend, było tam ich sporo. Dziennie mijaliśmy się z kilkoma osobami podróżującymi na rowerach!!! Trudno w to uwierzyć, trasa Green Velo nie żyje! U ujścia Tanwi do Sanu spotkaliśmy biwakującą w namiotach grupę Czechów kajakarzy.
Niespodzianki: Szumy na Tanwi, ludzi multum, samochodów ogrom, w dole kilka uskoków na rzeczce. Jak powiedział kolega, na Kamiennej są lepsze. Józefów, jeziorko. Parking zapełniony autami. plaza mała, ludzi ogrom, wody w zbiorniku mało, kolejka po piwo 15 osób. W Zwierzyńcu w jeziorku zostało niewiele wody, samo błoto. To w centrum miasta jakoś ma jeszcze trochę wody. San ma bardzo niski stan wody. W Ulanowie flisacy nie kursują barkami. Co prawda mozna się z nimi umówić indywidualnie i jakoś tam przewiozą pomiędzy łachami piasku. Kościół w Leżajsku przepiękny! Organy cudne. Rzeszów centrum pierwsza klasa, nad jeziorkiem palmy i swobodnie chodzące po trawnikach łabędzie z młodymi i kaczki. Na deptaku pomnik T Nalepy. ( A propos, własnie mija 50!!! lat od wydania płyty "Na drugim brzegu tęczy". Kiedy to zleciało, przecież nikt do mnie nie "przychodził zawsze gdy zapadał zmrok", te 50 lat byłem na jawie! Oznakowanie trasy Green Velo miejscami fatalne!!!
Gdyby ktoś miał jakieś pytania szczegółowe, chętnie odpowiem , doradzę. Zdjęcia wrzucę później.Tydzień zleciał nie wiadomo kiedy, kółko podkarpackie zamknięte z ogonkiem 42 kilometrowym z Ulanowa do Zaleszan. Zostaje teraz świętokrzyska część, znana mi i trochę za krótka. Może będzie zmodyfikowana i wydłużona o trasy nadwiślańskie? Co będzie za rok, zobaczymy?
-
6
-
6
-
-
Byłem kilka razy w Val di Sole na free ski. Były to wyjazdy przez biuro jak i prywatne. Te prywatne także upoważniaja do otrzymania ski pass. Po prostu z agencji wynajmującego kwaterę dostałem kwitek który okazałem w kasie ośrodka narciarskiego i wydano mi skipass. Kiedyś prywatny właściciel kwatery sam udał się do kasy i dostarczył nam na miejsce skipass pobierając 5 euro zastawu, który na koniec pobytu po oddaniu skipass zwracano. Nie powinieneś mieć kłopotów. Żeby tylko w grudniu był śnieg, bo to różnie bywało.
-
Na dworze (polu) gorąco, śniegu dawno nie ma to i zamiast nart pociągnęło mnie na tor. Miałem długą przerwę w startach. Całe 7 miesięcy. W czerwcu wystartowałem w trzech imprezach. Na Torze Jastrząb (autodrom Jastrząb) koło Radomia uczestniczyłem w imprezie pod nazwą Superoes. Była to druga eliminacja cyklu składającego się z trzech imprez, zawody odbyły sie 16.06.2019. Pogoda była super, goraco i sucho. Skoro było sucho, to organizator zadbał o atrakcje. Włączył nam nawodnienie na rondzie ( zakręcie), które pokonywaliśmy. Chyba wszyscy jechaliśmy na oponach typu slick to i było to wyzwanie. Najpierw trzeba było odpowiednio wyhamować, później wyczuć granicę przyczepności jadąc po zalanym wodą zakręcie, no i umiejętnie przyspieszyć kiedy opony schłodzone i mokre. Trasa była bardzo techniczna, sporo dohamowań, sekwencji zakrętów, przyspieszeń, to wszystko na odcinku ok 3 km. Trasę jechalismy 6 razy. Jak po dłuższej przerwie jechało mi się dobrze. Miałem dość dziwny zestaw opon, bo z przodu o szerokości 24 cm a z tyłu 20 cm. Te przednie to trochę za ciężkie były, no i założone na felgę o szerokości 7 cali podczas gdy prawidłowo winno być 8-9 cali. Ale nie ma co narzekać, efektem jazdy było podium, III miejsce w klasie aut z silnikiem o poj do 1600 ccm.
Na Torze Kielce jeżdxiłem w dniu 29.06.2019. Była to już szósta eliminacja cyklu Superoes. Organizator to oczywiście Automobilklub Kielecki. Trasa tym razem była i techniczna i bardzo szybka, o długości 3,2 km. Próbę jechalismy 5 razy. Było niesamowicie gorąco, żar po prostu lał się z nieba. My oczywiście z zamkniętymi szybami z kaskami na głowach. w tym dniu nie jechało mi się dobrze. Znów na przód załozyłem szerokie slicki. Pierwszy przejazd dość lichy. W drugim walnąłem w szykanę dostając 10 sekund kary. No to było juz praktycznie po zawodach i dobrym wyniku. Zmieniłem koła na przedzie na slicki o szerokości 20 cm no i jazda była trochę lepsza, ale daleka od moich oczekiwań i chyba mozliwości. dowlokłem się do końca zawodów, trochę sobie pojeżdziłem i tyle. W lipcu postaram się lepiej.
W sobotę i niedzielę na Targach Kielce odbywała się impreza samochodowa. Wystawiano auta nowe, tuningowane, rajdowe, wyścigowe, stare i jeszcze starsze. Prezentowano nagłośnienie, kosmetyki i różny przęt związany z motoryzacją. Uczestniczyli w niej drifterzy. Dla ścigantów Automobilklub Królewski z Warszawy
zorganizował odcinek specjalny, tzw Super OES o długosci 2,2 km. Trasz była bardzo techniczna, wytyczona taśmami, pachołkami i barierami. Udało mi się wywalczyć podium , II miejsce w klasie aut z silnikami o poj od 1400- 1600 ccm. Na półmetku zawodów nawet prowadziłem, co prawda o 0,01 sekundy, ale prowadziłem. Pierwsze miejsce przegrałem coś o około 1,7 sekundy, byłem chyba 6 w klasyfikacji generalnej. Impreza fajna, mimo niemiłosiernego żaru z nieba. Szkoda tylko że organizator nie potrafił sprawiedliwie rozdzielić nagrody które miał od sponsorów. Piszę sprawiedliwie, bo oprócz miejsca w klasie to i poziom jazdy i rywalizacja powinna się liczyć. Po prostu organizator nagrodził tylko zwyziężców generalki i poszczególnych klas. Dość powiedzieć, że w klasie I nikt nie ukończył zawodów ( defekty aut), to organizator wręczył puchary i nagrody rzeczowe. To samo zrobił w innej klasie, gdzie startował jedyniee jeden zawodnik i musiał zająć I miejsce. W tym konkretnym przypadku to nagroda akurat należała się jak najbardziej bo kolega jeżdził dobrze. W generalce trudno było mi rywalizować z fordem Focusem z silnikiem o mocy 500 koni czy dwoma subaru imprezami z silnikami co najmniej dwukrotnie mocniejszymi od mojej hondy. W sumie jestem zadowolony z wyniku, mniej ze swojej jazdy. Dużo błędów popełniam. A czy się poprawię? Trudno powiedzieć, czas nieubłaganie biegnie a i finanse żeby sprzęt poprawić już nie te co kiedyś.
-
6
-
1
-
-
Dla zainteresowanych dodam. Sprawca złożył apelację, oskarżyciel publiczny także. Sąd utrzymał wyrok, rok odsiadki w zawieszeniu na 3 lata, ale 15 000 zł kary i ileś tam dni do odpracowania w schronisku dla zwierząt. Rocki'ego juz nie ma, wyrok każdy może sam ocenić czy surowy, czy nie, jakby komuś chciało sie specjalnie rozjechać psa.
-
2
-
1
-
-
Prawda Author, coś trzeba robić. Zbyt duzo ludzi zajmuje się tym i zbyt duzo chce na tym zarobić, najlepiej dużo i szybko. Dlatego potrzebne są logiczne, skuteczne i przemyślane działania, począwszy od ograniczenia ich ilości aż do ich ostatecznego zagospodarowania zgodnie z zasadą najlepszej dostępnej techniki i chroniąc środowisko. Spalenie ich, z całą pewnoscią nie jest najlepszym rozwiazaniem. No może nie tych, którży szybko i łatwo zarobią na tym kasę.
-
A, i żeby nie było, że ja jakiś idealista zielonych jestem. Mogą być te spalarnie, no ale nie w środku miasta, a w moim przypadku 300 m od mojego domu! Do tego w kotlinie rzeki na terenie zalewowym. Ciekawe gdzie mieszkał wówczas burmistrz Wiednia, z pewnością nie kolo tej spalarni. I to by było na tyle.
-
No i co z tego wynika? Jeśli spalarnia jest w Austrii to musi być i u nas? Ta Wiedenska jest akurat wzorcowa, taka na pokaz dla laików. To tak jak elektryczny samochód, taki który jest czysty. Ponoc, ale jak się przyglądać głębiej to.... Produkcja baterii, kopalnie i degradacja środowiska. En elektryczna do ładowania baterii, w przypadku Polski w ogromnej większości ze spalania węgla. Utylizacja tych aut, trudna i obciążające środowisko. Spalarnia wytwarza popiół, ekstremalnie szkodliwy odpad. To, że jest zakopanym w kopalni nie do końca załatwia sprawę. Spalarnia wytwarza szkodliwe ścieki, o tym ani słowa. Spalarnia to emitor dioksyn, skrajnie szkodliwych związków o powodującym nowotwory i inne choroby, że o ciążach nie i bezplodnosciach nie będę wspominał. Spalarnia jak każde urządzenie od czasu do czasu ulega awarii... dalej dopowiedzcie sobie sami. Do spalarni trzeba cały ten syf dowozic i trzymać zapas, to też jest uciążliwe. Proszę zauważyć kiedy spalarnia w Wiedniu powstała, wtedy były zupełnie inne trendy zagospodarowania odpadów. Dziś spalanie to ostateczność, utylizowanie jedynie tego , co inaczej bardzo trudno zagospodarować. Dotyczy to do 5 procent segregowanych śmieci. Dziś są technologie przerobu odpadów na paliwa, dziś należy tak organizować gospodarkę odpadami aby jak największą ich ilość recyklingowac, nie "produkowac" paliwo dla kotłowni! !! Nie mam czasu aby odnosić się do tego problemu, powiem jedynie o innych przykładach spalarni o których lobbyści nie mówią. Islandia, gdzie po paru latach zatruto dioksynami teren o promieniu 2 km i spalarnie zamknięto!
-
W dniu 15.06.2019 o 16:20, Author napisał:
@Wujot tylko czemu piszesz "nam to zwisa". Takich mamy tumanów za rządzących. Sąsiad debil otacza się dokoła mozaiką z kostki za taką kasę, że głowa mała. Niech ma tylko powinien płacić srogą kasę za odprowadzenie tej wody z kostki do kanalizacji. I nie mam na myśli stówy rocznie tylko kilkanaście tys zł. Zaraz by mu przeszło to zostawił by ten trawnik w spokoju. Na to o czym piszesz nie ma kasy i nie będzie. To znaczy by się znalazły tylko trzeba wydać na socjal i debilne zbrojenia.
Nawet jeśli rządzący nie są tumanami to znajdzie się ktoś komu przepisy/wytyczne/prawo/plany rzadzacych przeszkadzają. Proszę wziąć jako przyklad zamiary budowy kilkudziesieciu"zakładów termicznego przekształcenia odpadow", czyli spalarni śmieci. W okolicy Żywca procedowane jest bodajże 13 takich obiektów! !! Minister środowiska wyraźnie mówi, że budowa spalarni jest niezgodna z polityką państwa, no ale lobby śmieciowe dąży do swojego. Obecnie trudniej juz nazwozic kupę śmieci i potem zrobić pożar, wiec zaczyna się run na spalarnie. Dla picu lobby zaprzęga do współpracy skorumpowane samorządy, które proceduja proces do pozwolenia na budowę, używając argumentów, że spalanie śmieci spowoduje obniżenie cen ciepła dla odbiorców komunalnych kupując niejako przychylność mieszkańców bloków. To, że taka inwestycja nigdy nie dostanie dofinansowania, to, że samorząd nie ma na nią pieniędzy, nie jest przeszkodą procedowania!!! Będzie zgoda, będzie pozwolenie na budowę, będzie inwestor niemiecki, bo ten opanował rynek smieciowy w Polsce.No i będziemy palić niemieckie śmieci na polskiej ziemi!!! Co się zaś tyczy zabrukowania całych powierzchni działek, są przepisy to regulujące. Wystarczy aby samorząd interesował się co się na administrowanym terenie dzieje i interweniował. Tego oczywiście nie robi , wiec mamy jak mamy. Na osiedlu powstaje parking tirów, w ogrodzie sklep lub stolarnia. Gorzej jak sasiad postanowi prowadzić tartak!
Grupa Pingwina - Słotwiny Arena, Czarny Groń, Kasina, Skolnity, Kurza Góra
w Polska
Napisano
Kurcze, bywałem na Jaworzynie kiedy jeszcze żadnej knajpy nie było na szczycie. Bywałem na Azotach kiedy działał jeden orczyk. Bywałem na Tabaszewskim. Co ja będę gadał, prawie cały okres uprawiania narciarstwa przeze mnie związany jest z Krynicą. Pamietam Krynicę bez kolejki na Jaworzynie, bez hoteli. W okolicy dolnej stacji kolejki na Jaworzynę stał jedynie ośrodek Pegaz, niżej był camping, tam gdzie teraz jest kompleks JW Con. Na moich oczach na przestrzeni lat Krynica się zmieniała. Nie tylko Krynica, ale i pobliskie miejscowości. Tylicz, Wierchomla, Muszyna. Dziś to nawet na Henryku mozna śmiało pośmigać. Słotwiny Arena to nowa jakość. Wygodne wyciągi, dobry parking, dobre zaplecze.Porównanie do Tabaszewskiego chyba błędne. Nie takie nasnieżanie, szybsze i wygodniejsze wyciągi, parking.... Trasa praktycznie taka sama, z tym, że jak jest więcej śniegu to na Arenie jest kilka wariantów zjazdu i połączenie z mniejszym wyciągiem. Ten mały wyciąg to ponoć nieporozumienie? Powiedz to mojej żonie ( albo rodzinom z dziećmi). A że do tego mieli pomysł wybudowania ścieżki wśród koron drzew i wieżę, nie mnie oceniać. Jako podatnik coś tam dołożyłem do tego interesu, jako użytkownik terenów narciarskich i knajpy, myślę, że sporo więcej. Mnie wieża nie przeszkadza. Nie stoi ona na obszarze parku. Dla niektórych będzie atrakcją, moze i ja skorzystam. Nie oceniam inwestora, jego kasa, jego pomysł, jego sprawa. Widocznie zna się na interesach, więc życzę mu powodzenia. O gustach nie dyskutuję, konstrukcji drewnianej nie oceniam jako majstersztyku, bo to prostota w swej istocie. Jest i tyle!