-
Liczba zawartości
507 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
-
Wygrane w rankingu
21
Odpowiedzi dodane przez cyniczny
-
-
W dniu 29.05.2024 o 17:45, marekbtl napisał:
Wytłumacz mi proszę po co mam jeździć po jezdni rowerem, skoro mamy ścieżki rowerowe. NIe bardzo rozumiem, w jakim celu.
W takim, aby dostać się z punktu A do punktu B, które nie łączy droga rowerowa.
A sam przykład był tylko po to, aby sprawdzić czy na jezdni bez drogi rowerowej też zawsze zatrzymujesz się przed skrzyżowaniami mimo iż masz ewidentnie pierwszeństwo. No, ale już wcześniej się okazało, że ani na drodze rowerowej ani poza nią wcale tego zawsze nie robisz - IMHO bardzo dobrze.
W dniu 29.05.2024 o 17:45, marekbtl napisał:A już myślałem że Mikołów to pępek świata, a to jednak człowiek całe życie w błędzie. Panie Idealny, a to w Swoim czy ogółu rowerzystów imieniu opisujesz Swoje zachowanie? Bo u nas na wsi to takich osób jest garstka. W mieście to może inaczej jest.
Bo samochody prowadzą tylko ludzie, nie cyborgi, a nie myli się tylko ten co nic nie robi. Ja o tym wiem, bo jestem człowiekiem ułomnym. Mam sporo zalet ale także i wad i nie jestem doskonały, jak większość, pewnie nie dotyczy pępka świata, ale tam z rzadka bywam - to nie wiem.
Opisuję swoje zachowania na drodze wypracowane na bazie wielu tysięcy przejechanych kilometrów na rowerze (spokojnie ponad 70). Ty nazywasz mnie Panem Idealnym, ale w swojej podświadomości realnie oczekujesz właśnie tego od wszystkich rowerzystów i pieszych. Zdaj sobie w końcu sprawę, że piesi jak i rowerzyści też nie są cyborgami, też mogę mieć słabszy dzień, zamyśleć się itp. nawet przechodząc przez pasy na zielonym. Ty oczekujesz, że mają być zawsze i wszędzie czujni jak ważki, przelatywać przez pasy na zielonym jak żabka w grze video (byle nie za szybko, albo nie za wolno), bo pan kierowca może mieć słabszy dzień. A jak próbują wymóc na kierowcach przestrzeganie przepisów zwłaszcza w stosunku do nich samych, to podnosisz kwik jakie to roszczeniowe grupy - przecież powinni popylać tak żeby ich widać i słychać nie było, a najlepiej wcale.
W dniu 29.05.2024 o 17:45, marekbtl napisał:ps. Twojego dzisiejszego przypadku nawet nie komentuje, bo to jest łamanie obowiązującego prawa. Jest to karygodne, zważywszy na fakt, że zestawy głośnomówiące nie są jakimś kosmosem, a jak kogoś stać na samochód, to powinno być go stać na zestaw za 2 stówki, jeśli mu żal, to powinien jeździć komunikacją zbiorową lub rowerem, bo go na jazdę samochodem nie stać.
A wymuszenie pierwszeństwa nie jest łamaniem obowiązującego prawa? I widzisz jaką masz piękną radę dla kierowców których nie stać na zestaw głośnomówiący - podoba mi się i proponuję od razu ją rozszerzyć również na tych którzy z innych przyczyn wymuszają pierwszeństwa na skrzyżowaniach, przejściach dla pieszych i przejazdach rowerowych - wszystkich ich do zbiorkomu, na rower się nie nadają, bo tam przecież trzeba cały czas być czujnym.
Nie widzę różnicy czy z przejazdu rowerowego zdejmie mnie hrabina gadająca przez komórkę, zamyślony emeryt, czy koleś który ma po prostu słabszy dzień.
- 1
- 1
-
12 godzin temu, marekbtl napisał:
Na motorze/motorowerze/skuterze nie jeżdżę, więc nie będę dywagował na ten temat.
Zamień motor/motorower na rower, czyli jazda rowerem po jezdni nie po drodze rowerowej. Przed każdym skrzyżowaniem zwalniasz czy wręcz zatrzymujesz się jadąc rowerem? Po dalszej Twojej wypowiedzi wiem że nie.
12 godzin temu, marekbtl napisał:Oczywiście że jeśli mam bardzo dobry ogląd na sytuację i mój mózg nie widzi przeciwskazań, to jadę normalnie. Natomiast wystarczy sygnał, że istnieje cień szansy na komplikacje, to zwalniam - do takiej prędkości, aby w razie draki bezpiecznie wyhamować.
Czyli jednak nie "Ja zawsze zwalniam, czy wręcz się zatrzymuje przed każdym skrzyżowaniem".
12 godzin temu, marekbtl napisał:Sytuacja, którą opisujesz, czyli jazdę rowerem zgodnie z ruchem pojazdów traktuję szczególnie uważnie, bowiem wiem, że ja nadjeżdżając z tyłu mogę zostać najnormalniej w świecie niezauważony
W ogóle jazdę rowerem traktuje bardzo poważnie i mimo wielokrotnych wymuszeń dalej żyje i cieszę się dobrym zdrowiem. Z moich obserwacji wynika, że kierowcy dostawczaków tudzież ciężarówek znacznie ostrożniej wykonują wszelkie manewry w mieście, są dużo bardziej skupieni na jeździe + wykonują te manewry ze znacznie mniejszą prędkością, dając sobie szanse na prawie natychmiastową reakcję. Gdy widzę jak furgon skręca w prawo na minimalnej prędkości, często gęsto kierowca próbuje się wychylić, bo przecież mnie widział wcześniej, wręcz zatrzymuję się tak żeby mnie widział i przepuszczam go. Takiej sytuacji w ogóle nie traktuję jako wymuszenie - przypomina mi powiedzmy umożliwienie włączenia się do ruchu innym pojazdom. Wymuszeń o których piszę dokonują zazwyczaj kierowcy osobówek, zajmujący się ch... wiem czym w czasie jazdy, mający telefonik w ręku, nie obserwujący otoczenia, a gapiący się tylko na jezdnię, zamiast na całą drogę. Dodatkowo hrabia/hrabina nie będzie za bardzo zwalniał przy takim skręcie, bo co może pójść nie tak. I nagle ich zaskakują piesi na przejściu, rowerzyści na przejazdach rowerowych itp,itd.
Zresztą nie będę gołosłowny, sytuacja z wczoraj na tej krzyżówce godz. około 5:30 rano czyli ogólnie ruch niewielki, pani z prawego skręca na zielonym w prawo, ja jadę po prawej drogą rowerową. Pani dosłownie chwile wcześniej (ciutkę przed tą hulajnogą) "wyprzedza mnie" i radośnie skręca w prawo bez większego zwolnienia, rozejrzenia się itp. Przecież przed chwilę mnie "wyprzedzała", zdematerializowałem się czy co. No, ale wyjaśnienie było proste w prawej rączce telefonik i coś tam sobie napier.... do niego. Sytuacji groźnej uniknąłem bez problemu, bo jeżdżę uważnie, ale mega irytują mnie sytuacje gdzie naprawdę niewielką chęcią można by ich w ogóle uniknąć.
I lekko podsumowując, mnie najbardziej martwi w jak lekki sposób usprawiedliwiasz łamanie przepisów przez kierowców samochodów: "po prostu nie zauważyła", "Kobieta podbiegła i wyrosła kierowcy przed maską". Sam popierdalasz przez miasto nie patrząc na nic, czerwone klakson, ryzykując życie i zdrowie innych uczestników, bo według Ciebie sytuacja tego wymagała. Ale gdy wykroczenie robi rowerzysta tudzież pieszy, no to już walisz gromy typu fujara/pacan, mimo że on nie jest w stanie Ci fizycznie zagrozić. Może on też ma/miał powód według jego mniemania do wielkiego pośpiechu.
-
5 minut temu, MarioJ napisał:
W Twoim przykładzie przejścia sugerowane są całkiem rozsądnie narysowane.
W takim przypadku pieszy idzie swoim chodnikiem i ma na drodze przeszkodę: rowerzystę. Miło by było jeśli w takich miejscach rowerzysta zachował by się jako pojazd, przepuszcza czekającego pieszego.
W moim rozumieniu prostoty znaków w zasadzie przejścia sugerowane przez DDR powinny powodować że pieszy ma pierwszeństwo. Pieszy jest najmniej chroniony, więc powinien być najbardziej uprzywilejowany.
Wtedy nie odróżniałby się od zwykłych przejść, więc nie trzeba by tworzyć osobnej definicji. W powyższym przykładzie gdyby projektant drogi chciał, aby pieszy miał tu pierwszeństwo zainwestowałby w 4 znaki D-6 i tyle. Zresztą wystarczyło niczym nie oznaczać, bo którędy najsensowniej jest przejść przez drogę rowerową jak nie tam gdzie te pasy wymalowano.
Według mnie w całym zamyśle przejścia sugerowanego było umożliwienie legalnego (ale bez przywilejów) przekroczenie danej drogi mimo iż w odległości mniejszej niż 100 metrów jest normalne przejście. W warunkach gęstej, miejskiej zabudowy ma to całkiem sporo sensu. Natomiast należało zadbać o odpowiednio inne oznaczenie takiego przejścia, tak aby pieszy bez problemów mógł odróżnić jedne od drugich. Sam brak znaku D-6 jest bardzo słabym odróżnieniem.
-
35 minut temu, MarioJ napisał:
Nie masz do końca racji.
Pasy wymalowane na drodze rowerowej, bez znaku D-6, to jest przejście sugerowane.
Pieszy na nim nie ma pierwszeństwa przed rowerem/pojazdem, ale może z niego legalnie korzystać.
Pieszy może też legalnie przechodzić przez drogę rowerową bez tego przejścia jeśli w odległości maks. 100 metrów nie ma normalnego. Stąd przejście sugerowane położone w odległości większej niż 100 metrów niż normalne przejście przez drogę rowerową, jest zupełnie zbędne, bo dodatkowo wprowadza więcej zamętu niż pożytku.
-
W dniu 24.05.2024 o 17:22, marekbtl napisał:
Uuuuuu, gruby temat. Też mieszkam w sporym mieście, poruszam się zarówno pieszo, rowerem jak i samochodem - pewnie jak większość z nas. Moim zdaniem - spora część rowerzystów to największe bezmózgi, a przywileje które mają stworzyły z wielu gorszych potworów niż wytykani kierowcy.
Jak dla mnie wcale nie gruby, po prostu są ludzie tzw "tępe chuje", którzy za nic mają większość przepisów zwłaszcza dotyczących pierwszeństwa przejazdu. Zauważ jednak, że rowerzysta czy też pieszy wymuszający pierwszeństwo na kierowcy samochodu ryzykuje w większości przypadków tylko i wyłącznie własnym zdrowiem/życiem. Natomiast kierowca samochodu wymuszający pierwszeństwo na pieszym czy rowerzyście praktycznie zawsze wyjdzie bez szwanku.
W dniu 24.05.2024 o 17:22, marekbtl napisał:Pomijam fakt, że rowerzyści jadący ścieżką MUSZĄ ustąpić pieszemu znajdującym się na przejściu przez ścieżkę rowerową. Co setny o tym wie i ustępuje pieszym.
Na mojej drodze do pracy większość przejść dla pieszych przez drogę rowerową nie jest żadnym przejściem. To tylko pasy wymalowane na drodze rowerowej, które w zamyśle projektantów miały wskazywać mniej więcej w którym miejscu piesi powinni przekraczać drogę rowerową. Wprowadziło to od wuja zamętu i na szczęście już te potworki zostały częściowo zamalowane, ale część jeszcze pozostała. Wielu pieszych nie ma pojęcia, że to nie jest przejście dla pieszych. Piszę tu o czymś takim jak poniżej - przykłady praktycznie obok siebie z W-wy ze skrzyżowania Chełmżyńskiej z Marsa.
W dniu 24.05.2024 o 17:22, marekbtl napisał:Ja zawsze zwalniam, czy wręcz się zatrzymuje przed każdym skrzyżowaniem, przecznicą mimo iż teoretycznie mam pierwszeństwo jadąc ścieżką rowerową, ba nawet ostatnio się złapałem na tym, że na każdym skrzyżowaniu w beskidach na górskich duktach zachowywałem się identycznie, choć prawdopodobieństwo, że ktoś wyjedzie było praktycznie zerowe.
Czy jadąc motorem/motorowerem zachowujesz się/zachowywałbyś się podobnie tzn. zwalniałbyś czy wręcz zatrzymywał przed każdym skrzyżowaniem? Bo to co robisz IMHO wcale nie pomaga w ogólnym bezpieczeństwie rowerzystów. Sprawiasz, że kierowcy sądzą iż niezależnie od okoliczności mają zawsze pierwszeństwo przed rowerzystą - zresztą mam jakieś podejrzenie że sam faktycznie tak sądzisz pisząc o "teoretycznym pierwszeństwie". I żeby była jasność pisze tu dokładnie o przypadkach o których wcześniej pisałem, czyli kierujący pojazdem jedzie w tym samym kierunku co rowerzysta i na skrzyżowaniu skręca w prawo. W takiej sytuacji kierujący ma obowiązek ustąpienia pierwszeństwa zarówno tym, którzy są na przejazdzie rowerowym jak i tym poruszającym się drogą rowerową, czyli nie będących jeszcze na tym przejeździe. Niestety infrastruktura zazwyczaj nie pomaga w przestrzeganiu przepisów. W wielu przypadkach wystarczyłoby żeby ścieżka była umiejscowiona jako dodatkowy pas przy jezdni, a nie oddalona o kilka metrów od niej. Taki zabieg powoduje, że po pierwsze kierowcy zauważają Cię bez problemu + rowerzyści na takich ścieżka (przynajmniej z moich obserwacji tak wynika) zachowują się znacznie bezpieczniej/ostrożniej niż gdy są zupełnie odseparowani od jezdni i tylko na przejazdach rowerowych mają styczność z samochodami.
-
6 minut temu, MarioJ napisał:
Niby codzienność, ale ja osobiście nigdy nie miałem takiego przypadku, abym autem staranował pieszego.
Ja również.
Natomiast jeżdżąc rowerem do roboty, nie ma dnia aby jakiś kierowca nie wymusił na mnie pierwszeństwa skręcając w prawo, gdy ja jadę prosto po ścieżce.
-
19 minut temu, MarioJ napisał:
Uważajcie w tych dużych suvach i dużych kombi, uważajcie na pieszych oraz rowerzystów.
Uważać powinni wszyscy.
Tutaj pani chyba jedzie mietkiem klasy B, który nie jest ani dużym suvem ani kombi. A ten wypadek to niestety codzienność w miastach.
-
I już po - 2:0 brawo Iga. Drugi set do zera
- 3
-
4 godziny temu, Jeeb napisał:
myślisz że kogoś to interesuje?
Mnie
- 1
- 1
-
Fakt, 4 dni to krótko na ten region.
Alpe di Susi wspominam bardzo miło, ale jako dzień odpoczynkowy/lajtowy przy tygodniowym pobycie.
- 1
-
No z grubej rury pojechane. Możliwe że w przyszły weekend też tam dotre😀
Seceda ech mały ale przepiękny ośrodek z mega długimi trasami. No i to boisko na samej górze robi wrażenie . Szerokość stoku circa 100 metrów może więcej 😀
Czy będąc tam macie zamiar przebijać się też do Alpe di Susi? Ciekaw jestem czy zjazd do ośrodka do Ortiseji jest otwarty - trasa Piłat nr 85. Według bergfexa nie, a według stronki dolomitu superski jak najbardziej.
- 1
-
Ech te banery - szkaradziejstwo.
-
2 godziny temu, grimson napisał:
Mam na booking poziom genius3 [-10%] plus dodatkowe -5% tytułem posiadania karty. Więc zostanę przy "moim" bookingu.
Tez mam geniusa3, ale jak dla mnie w wielu przypadkach to p...ne oszustwo. Żona wchodzi niezalogowana na tą samą kwaterkę na ten sam termin i najczęściej ma tą samą cenę.
- 1
-
2 godziny temu, moruniek napisał:
.Na tej śluzie byłem na długo przed jej oficjalnym otwarciem, znajomy mamy z pacy nadzorował jej odbudowę. Byłem też na oficjalnym jej otwarciu i jako jeden z pierwszych przekraczałem to przejście graniczne.
Ja tam byłem tyko raz, tuż po oficjalnym otwarciu w maju 2010. Wtedy celnik wpuścił nas na teren służy żebyśmy mogli sobie wszystko obejrzeć i powiedział że na razie tylko jedna grupę kajakarzy na razie tu odprawili. A nocowaliśmy nieopodal w Rudawce, był może jeszcze jest taki sklep/bar i mieli pokoje do wynajęcia-generalnie gdzie diabeł mówi dobranoc:-)
- 3
-
Jak już tam jesteś w okolicy to warto podjechać na śluzę Kurzyniec, która jest jednocześnie wodnym przejściem granicznym z Białorusią.
-
Dzień 3.
Rano ogarniamy zakupy spożywcze i jedziemy do sklepu rowerowego po zapas dętek. Pierwszy z nich jest dzisiaj zamknięty, drugi w centrum otwarty i tam robimy bez problemu zakupy, dodatkowo trochę przez przypadek targując cenę dętki z 7 na 5 euro:-)
Z samego rana czeka nas 18 km podjazdu, najpierw 7 km główną drogą do Krasnohorskich Podhradie, później kolejne 10-11km Uhornianske Sedlo
zamek Krasna Horka
Podjazd na przełęcz jest najładniejszym podjazdem tego wyjazdu.
Piękny, równiutki asfalt, bardzo niewielki ruch samochodowy i o tej porze dnia, większość podjazdu w cieniu w bardzo przyzwoitych temperaturach 23-24 stopnie. Krasna Horka już znacznie niżej.
Na przełęczy
Zjazd do Uhornej z przepięknymi widokami
Uhornianske jezero - cichutko tu jak makiem zasiał.
Zjazdu jest w sumie prawie 40 km. Dolina rzeki Smolnik
W Mnisku nad Hnilcem wjeżdżamy na główną drogę do Gelnicy. Za Gelnicą czeka nas jeszcze 6 km podjazdu. Podjazd kończy się na Folkmarský kopec.
Szybki zjazd do mostu w Ruzinie, tam w knajpce z pięknym widokiem jemy obiad
Zaraz za mostem zjeżdżamy z głównej drogi i jedziemy wzdłuż Hornadu, a właściwie wzdłuż dwóch zbiorników powstałych na rzece w wyniku wybudowania elektrowni wodnych Ruzin 1 i 2.
Elektrownia Ruzin 1
Linia kolejowa łącząca Poprad z Koszycami i Preszowem.
Elektrownia Ruzin 2
Malownicza droga za Obisovcami wzdłuż rzeki Svinka
Powoli zbliżamy się do Preszowa
Wjazd do Preszowa - dość nieoczekiwanie ładujemy się na duży węzeł komunikacyjny.
W Preszowie robimy szybkie zakupy w Billi. Stojąc do kasy zagaduje mnie młody Słowak "bikepacking, bikepacking?". Wypytuje skąd jedziemy ,dokąd, gdzie mamy nocleg. Gdy słyszy że w Gregorovcach i chcemy jechać tam główną drogą odradza zdecydowanie i mówi, że chętnie pokaże jak pojechać omijając ruch samochodowy. Lecę do roweru z zakupami, za chwilę przychodzi i z Marcinem omawia trasę. A trasa jest świetna, najpierw ścieżkami rowerowymi do stawów za Velky Saris, później przez szlaban i szutrem wylecimy prawie na wprost na drogę do Gregorowcow.
W Gregorovcach zastajemy wszystko pozamykane na 4 spusty. Dwa telefony do pensjonatu wyłączone. Po kilku wykonanych telefonach udaje się znaleźć świetny nocleg w hotelu robotniczym w Velky Saris, gdzie meldujemy sie po 19:00. W międzyczasie dzwoni jeszcze do mnie właścicielka pensjonatu w Gregorowcach, ale słysząc że już załatwiliśmy sobie nocleg przeprasza i żegnamy się bez żalu.
Statystyki 3 dnia
Dzień 4
Pierwsze kilometry ostatniego dnia lecimy po znanej drodze do Gregorowców.
Świetnie rozwiązany szlaban umożliwiający bezproblemowy przejazd rowerzystom czy przejście pieszym.
29/08 jest narodowe święto Słowaków - rocznica wybuchu Słowackiego Powstania Narodowego w 1944. Ruch na drogach znikomy.
Popas na stacji Slovnaftu przy drodze .
Droga jak to na Słowacji idzie w górę i w dół, z czego tego w dół jest trochę mniej niż w górę. W sumie to nic dziwnego, bo startujemy z wysokości 268 m n.p.m., a skończymy na 620 m n.p.m.
Przegibek
Za skrętem z drogi 77 rozpoczynamy przedostatni podjazd na przełęcz Tylicką. Około 8km z czego większość to nachylenia 3-5%. Podjazd kończy się kilkuset metrową ścianką z nachylenie około 10%.
To raczej trzeba podzielić na dwa.
Przełęcz Tylicka - teraz 6 km zjazdu do Tylicza i ostatni podjazd do Krynicy.
I koniec, został tylko 5godzinny powrót do domu i bardzo miłe wspomnienia.
Statystyki dzień 4
Podsumowując: przejechaliśmy 420km, w pionie wyszło 5300m
Wycieczka przepiękna, bardzo widokowa, większość trasy zdecydowanie godna polecenia do szosowej włóczęgi. Gdybym teraz miał coś zmieniać to chyba tylko olałbym Spiski Hrad i pojechał górą przez Lewoczę tak, aby ominąć kawałek Jamnik-Nowa Spiska Wieś.
Pogoda dopisała, były 4 dni praktycznie lampy - jedynie pod koniec pierwszego dnia złapał nas lekki deszczyk, ale akurat pałaszowaliśmy obiadokolacje w knajpce. I na koniec last but not least
- ludzie jakich spotkaliśmy po drodze w różnych sytuacjach (była również podbramkowa/gastryczna) byli bardzo mili, otwarci, chętni do pomocy lub nawet zwykłego pogadania. Zdecydowanie polecam.- 4
- 1
-
Dzięki
Będzie ciąg dalszy, ale pewnie po weekendzie, jak się obrobię z fotkami
- 1
-
W ostatni weekend sierpnia ponownie udało się wyskoczyć w góry na rower. Plany były na kraj liberecki i ustecki, ale prognozy były tak fatalne, że zmieniliśmy je i pojechaliśmy na Słowację.
Dzień 0
W piątek po pracy ruszamy samochodem na kolejną 4-dniówkę. Start rowerowy zaplanowaliśmy z Krynicy-Zdrój. Trasa to Krynica-Spisska Nowa Wieś - Rożnawa - Preszów - Krynica. Na kwaterze Willa Eden po ponad 5h dojeździe meldujemy się około 21:00. Krótkie rozmowy Polaków i lulu.
Dzień 1
Rano zwijamy bambetle i podjeżdżamy na parking pod OSW Hajduczek. Parking darmowy i tam zostawiamy samochód na 4 dni.
Pierwsze kilometry do Muszyny pokonujemy najpierw promenadą w Krynicy, a później ścieżką rowerowa VeloKrynica.
Zamek w Muszynie
Znak jak najbardziej przydatny, bo przynajmniej warto zwolnić. Zwłaszcza, że za zakrętem kończy się nawierzchnia betonowa nagłym uskokiem, co przy 30% nachyleniu może znacznie ułatwić OTB.
doliną Popradu
kładka w Małym Lipniku i Poprad
Pierwsze...i nie ostatnie piwo na Słowacji
Na horyzoncie majaczą góry Lewockie
Dwujęzyczne nazwy miejscowości wynikają z tego, że poruszamy się po zachodnich rubieżach Łemkowszczyzny
Pierwszy podjazd faktycznie miał około 12%...
...ale już drugi gruuubo powyżej 15%, dochodząc nawet w jednym momencie do 20%.
Zjazd do doliny rzeki Torysy
Po dotarciu do doliny kierujemy się w górę rzeki
Plan był taki, aby przez Tichy Potok Tutaj w sklepik pani sprzedawczyni zapewnia nas, że dalsza droga z Tichego Potoku jest zagrożona "pokutą", bo tam dalej są tereny wojskowe. Rad nie rad zawracamy ponownie do Brezovicy. Po powrocie obejrzałem dokładnie jeszcze raz tą trasę i coś mi się wydaje, że wprowadziła nas pani w błąd. Nic na mapach nie wskazuje aby te tereny były zamknięte. Dodatkowo prowadzi przez nie szlak rowerowy nr 5887. Choć może to wynikało z pewnych trudności językowo-komunikacyjnych.
Od Brezovicki zaczyna się 14 km podjazd na bezimienną przełęcz na 840 m n.p.m.
Na przełęczy
8 kilometrowy zjazd doprowadza nas pod ruiny Spiskiego Hradu.
Droga od Spiskiego Hradu do noclegu w Harichovcach nie jest zbyt ciekawa. no może do Jamnika jeszcze jest w miarę ciekawie i pusto, ale później ruch mocno gęstnieje na drodze, a sama trasa staje się dość nudna.
Statystyki pierwszego dnia
Dzień 2
Poranek w Harichovcach.
Wczoraj nie kupiliśmy nic na śniadanie, więc jedziemy w pierwszej kolejności do Nowej Spiskiej Wsi zakupić odpowiednie produkty i je skonsumować. Śniadanko w bezpiecznej miejscówce:-)
Rano jedziemy do Hrabuscic spiską cyklomagistralą
W Pile robimy mały popas, żeby nie wracać jedziemy kawałek zielonym szlakiem przez Pilską Dolinę. Niestety na tym odcinku gdzieś gubię okulary, które tymczasowo na czas podjazdu zawiesiłem na paśniku przy kierownicy. No cóż, za gapowe trza płacić.
Doliną Veľká Biela Voda jedziemy na przełęcz Kopanec. Podjazd ma około 7km długości i wciąga nas na wysokość 991m n.m.p. To najwyższy punkt w dniu dzisiejszym
Na przełęczy. Tutaj z przygodnie spotkanymi Słowakami rozmawiamy dłuższą chwilę o swoich podróżach. Pan jeździł rowerem trochę po Polsce, był m.in. w Częstochowie i Zakopanem. Bardzo fajni ludzie.
Zjazd jest świetny i pewnie doprowadziłby nas błyskawicznie do drogi nr 67...
...gdybym nie złapał gumy.
Problemu by nie było gdybym:
- nie załapał snake w dniu wczorajszym, stąd zapasową dętkę tez już miałem przebitą,
- oprócz łatek wziął również do nich klej,
- nie zastrajkowała moja pompka,
- wkręcana pompka od Marcina nie wykręcała mi wentylu w dętce,
- samoprzylepnym łatkom od Marcina nie upłynęła data ważności około 5 lat temu.
Cała zabawa potrwała około 1h, a i tak na końcu zrobiliśmy to, czego chcieliśmy uniknąć czyli założyłem zapasową dętkę od Marcina.Droga nr 67
Tunel na tej drodze omijamy pięknym, choć krótkim objazdem.
Dedinky - tu spędzamy trochę czasu na kąpieli i małym piwku.
Mieliśmy też coś zjeść, ale postanowiliśmy odjechać trochę, bo ludzi w knajpach bardzo dużo, więc czas oczekiwania również byłby dość długi. Piękna pusta droga do Roznavy przez Mlynki gdzie jemy obiad. Za Mlynkami czeka nas jeszcze podjazd na przełęcz Sulova 910 m n.p.m.
Przełęcz
A za przełęczą 30 km zjazdu do Rożnawy
Wieczór jak zwykle upływa na oglądaniu Mistrzostw Świata w lekkiej atletyce w Budapeszcie.
Statystyki drugiego dnia
- 6
- 1
-
3 godziny temu, Cosworth240 napisał:
A widzisz - nie zwróciłem uwagi na tą marketingową działalność... ja polecając muc-off'a i wklejając link mogę zadeklarować, że nie siedzę w kieszeni, ani ich, ani centrum rowerowego 😉
Dlatego m.in. podziękowałem, bo Twój post był jak najbardziej w temacie i jak dla mnie pożądany:-)
- 1
-
Patrząc na posty@matiski to na 100% nie szuka tu żadnych konkretnych odpowiedzi.
W każdym jego poscie jest link do tego sklepu więc jest tylko nachalnym spamerem niestety:-(
- 1
-
A po lewej nosorożca:-)
- 1
-
Pierwszy wyjazd rowerowy w tym roku w prawdziwe góry.
W piątek prosto po pracy ruszamy w okolice Lubawki - miejscowość Niedamirów. Tam mamy zaklepaną kwaterę, którą nota bene klepiemy w dniu wyjazdu. W planach dwie pętle i m.in. jeden z najtrudniejszych podjazdów w PL na przełęcz Karkonoską.
Dzień 1.
Startujemy około 08:30, najpierw w dół do Miszkowic. Za Jarkowicami zaczynamy pierwszy podjazd około 5km na Rozdroże Kowarskie (798 n.p.m.). Podjazd niezbyt trudny, w sam raz na rozgrzewkę, nachylenie nie przekracza 7%.
Rozdroże kowarskie, tutaj odchodzi droga na przełęcz Okraj, ale to nie dzisiaj:-)
Widok z przełęczy kowarskiej.
Z przełęczy trochę mylimy drogę do Kowar i zamiast zjechać w lewo na boczną drogę jedziemy główną DW 367. Na szczęście to zjazd więc samochody nas nie wyprzedzają, zresztą ruch jest znacznie większy z przeciwka.
Za Kowarami w stronę Karpacza ruch jeszcze większy, ale też jakby z przeciwka - odsłaniają się pierwsze widoki na królową Karkonoszy - Śnieżkę
Przed Karpaczem zaczynamy kolejny podjazd, również około 5 km z nachyleniami nie przekraczającymi 8% - wyjątek króciutka ścianka na ul. Wąskiej w Karpaczu, gdzie nachylenie dochodzi w jednym momencie do 20%. Podjazd kończy się przy górnej stacji wyciągu "Pod Wangiem". Z Karpacza mamy 6km zjazdu w stronę Borkowic, aż do krzyżówki skąd zaczyna się (dla nas) główny podjazd dzisiejszego dnia czyli na przełęcz Karkonoską.
Jak widać po garminowym wykresie, pierwsze kilometry są łatwe. Natomiast poziom trudności mocno skacze po około 4 km.
Na krzyżówce jest schron turystyczny i tam mentalnie przygotowujemy się do najtrudniejszych kilometrów w naszym życiu:-)
I koniec, przełącz zdobyta.
Sam podjazd bardzo trudny zwłaszcza gdy najlżejszym przełożeniem jest 34-34. Pierwsze 1-1,5km trzyma stale powyżej 10% zazwyczaj 11-15% i ten kawałek wchodzi w miarę gładko. Ze dwa razy staję na korbach co by dać odpocząć udom. Później kolejny 1km to wypłaszczenie - nigdy nie myślałem, że nachylenie rzędu 6-8% będę tak nazywał:-) Ostatnie 1,2 km to początkowo 13%, później 15%, później 18%. Chwilowo gdzieś mi na garminie mignęło 21%, ale to pewnie jakaś chwilówka. Ten ostatni kilometr dłuży się niemiłosiernie. Miałem już chwile zwątpienia, ale jak zobaczyłem w końcu wypłaszczającą się górkę 200-300 metrów przede mną wiedziałem, że przełęcz jest moja.
Na przełęczy chwila oddechu, mamy nawet ochotę na jakieś małe pifko w Spindlerovej Budzie, ale jakoś nie chcą nas obsłużyć i postanawiamy odpocząć gdzieś na dole. Zjazd z przełęczy jest genialny, równy szeroki asfalt, nachylenie rzadko przekracza 7%, ładne widoki w początkowej części - czego chcieć więcej. Hamulce sporadycznie idą w ruch, zazwyczaj tylko na 180-tkach.
Szybko dojeżdżamy do Spindla tam zatrzymujemy sie niby na pifko (hotelik Diana), ale postanawiamy zjeść też coś konkretnego.
Kwintesencja wyjazdu do Czech:-)
A do jedzenia zamawiamy wieprzowinę z pieczonymi ziemniaczkami i grillowanymi warzywami, pycha.Po obiedzie zjeżdżamy dalej wzdłuż Łaby, na chwile zatrzymujemy się przy zaporze na Łabie. W zbiorniku wody niewiele - przypomina mi to ubiegłoroczną wycieczkę wokół tatr i katastrofalny stan wody w "morzu" Liptowskim.
Nawet przy zaporze widać jak duże są braki wody, natomiast początek zbiornika oraz mijane boczne zatoczki praktycznie całkiem wyschnięte.
Ośrodek narciarski Herlikovice - Bubakov
Dojeżdżamy do Vrchlabi, notabene całkiem ładne miasteczko
Sympatyczna ścieżka wzdłuż drogi nr 14, niektóre jej odcinki wyglądają na funkiel nówka.
Rozpoczynamy przedostatni podjazd tego dnia do Jańskich Łaźni, długość około 7km, podjazd jest dość łagodny, nachylenie raczej nie przekracza 5-6%.
Zjazd jest znacznie bardziej stromy zwłaszcza pierwsze 2 km. Mijamy ośrodek narciarskich w Janskich Lazniach, jeździliśmy tu 5 lat temu. Po zjeździe rozpoczynamy ostatni podjazd w kierunku Zeclera. Podjazd ma około 5km łagodne nachylenie zwłaszcza w początkowej fazie i kończy się na bezimiennej przełęczy przed Zaclerem. Pisze ostatni podjazd, ale będą jeszcze tego dnia ze dwie "chopki" po około 1,5km.
Kończy się w okolicach bunkra z II wojny Światowej o kodowej nazwie G3/54/A-140Z należącym do grupy umocnień Stachelberg.
Zacler całkiem urocze miasteczko
Za miejscowością skręcamy na genialną boczną dróżkę/ ścieżkę rowerową i nią dojeżdżamy do samego Niedamirowa
Artystyczny przystanek w Niedamirowie
I statystyki pierwszego dnia:
Dzień drugi:
Poranek drugiego dnia pochmurny, zbieramy bambetle i pakujemy je do samochodu. Samochód zostaje na kwaterce, a my sami ruszamy na dzisiejsza pętlę, znacznie lżejszą niż wczorajsza. Początek taki sam jak wczoraj, czyli zjazd do Mieszkowic i podjazd na Rozdroże Kowarskie.
Na krzyżówce tym razem dajemy w lewo i kontynuujemy podjazd na przełęcz Okraj.
Nachylenie jest przyjemne, zazwyczaj 5-6%, czasem 7-8% ale to na krótkich odcinkach. I widoki przepiękne, zwłaszcza, że po porannych chmurach nie zostało już wiele.
Wjeżdżam na przełęcz i czekam chwilę na Marcina. Przygodnie spotkany szoszon proponuje zrobienie sobie fotki - w sensie on mi, ja jemu:-)
Po odpoczynku ruszamy dalej ponownie na przełęcz i zjeżdżamy z głównej drogi w lewo na szlak K24. Widoki bardzo ładne, choć sam zjazd w niektórych miejscach dość stromy. W lesie są momenty powyżej 10-11%. Dodatkowo trzeba uważać na poprzeczne rowki odprowadzające wodę, niektóre są równiutkie na innych nieprzyjemnie dobija.
Aby za szybko nie dojechać do głównej drogi skręcamy w lewo na szlak K1A i przez Górne i dolne Albertice dojeżdżamy do Górnego Marsova.
Ścieżka pieszo-rowerowa nad rzeką Upa na wjeździe do Trutnova.
rzeka Upa, lewy dopływ Łaby
Ciekawe skrzyżowanie wiaduktów kolejowych i potoku Petříkovického przy wyjeździe z Poříčí.
Granica na przełęczy Krzeszowskiej
Po przekroczeniu granicy jedziemy przez Chełmsko Śląskie do Krzeszowa.
Przed Krzeszowem robimy prawie nawrotkę i lecimy do Lubawki. Na tej drodze jest krótki podjazd, na którym Garmin skraca go o 300 metrów, radośnie deklarując koniec podjazdu gdy w rzeczywistości pozostaje jeszcze do podjechania ostatnia ścianka. Lubawkę mijamy bokiem ulicą Celną i wyjeżdżamy na DK5 w kierunku ponownego wjechania do Czech. Później jeszcze kawałek główną drogą i w Kralovcu skręcamy w kierunku Zaclera. Od razu widać ostatni podjazd (około 1,5km) który podjeżdżam całkiem sprawnie.
Ponownie w Zaclerze, ale z innej strony
Ostatnie przekroczenie granicy PL-CZ na znanej już ścieżce z poprzedniego dnia.
I koniec, w drodze powrotnej zatrzymujemy się jeszcze w świetnej restauracji "Cesarskie podwórko". Bierzemy kotleta szwajcarskiego z frytkami i surówką, jest zajebisty. Statystyki drugiego dnia
- 12
- 5
-
I nawet dziękując sobie za grę, gdyby ktoś nie znał wyniku to trudno było rozpoznać kto zwycięzca, a kto przegrany. Szeroki uśmiech Huberta jasno pokazał, że on do siebie pretensji za przegrany mecz nie ma i nie będzie miał, zrobił wszystko co mógł i traktuje ten mecz bardzo pozytywnie. Grał naprawdę znakomicie, już abstrahując od serwisów, te jego skróty, gra po linii, zagrania slicem, naprawdę pięknie to wygladało. Myślę, że uśmiechy Nole na końcu były też takimi małymi uśmiechami ulgi:-)
- 4
-
Iga igą, Hubert Hubertem, ale warto też wspomnieć o Janie Zielińskim, który w parze z brazylijczykiem Hugo Nysem zameldowali się właśnie w 1/8 finału pokonując 2:0 Davidovicha Fokine i Manarinio.
- 2
Tenis = Iga
w Zawody, wyniki, kalendarze, sylwetki ...
Napisano · Edytowane przez cyniczny
Dodanie informacji
A z ostatniej chwili Djokovic wycofał się z turnieju z powodu kontuzji prawego kolana - uszkodzenie łąkotki przyśrodkowej.