Narty - skionline.pl
Skocz do zawartości

Puch pod kontrolą


Rekomendowane odpowiedzi

Puch pod kontrolą: jak szusować poza trasami

- Tylko się nie przewracajcie - radzi nasz przewodnik, a my z przerażeniem patrzymy na stromy żleb przed nami. Przez pięć dni na lodowcu Stubai uczyliśmy się, jak ujarzmić głęboki śnieg i poradzić sobie w niemal każdym terenie.

Po raz pierwszy uciekamy z ubitego stoku na wysokości 3150 m, przy najwyżej wetkniętej w skałę restauracji w Austrii - Jochdohle. Trawersujemy pojedynczo (by nacisk na stok nie był zbyt duży) szerokie pole śnieżne. Choć miejsce położone jest tuż przy jednej z dość zatłoczonych tras narciarskich - Gaisskarferner - już po przejechaniu kilkunastu metrów, atmosfera zmienia się nie do poznania. Robi się pusto, cicho, a wokół widać tylko ośnieżone formacje skalne. Stajemy na niewielkiej przełęczy. Przed nami prezentują się dumnie tyrolskie trzytysięczniki: Stubaier Wildspitze (3340 m), Daunkogel (3330 m), w oddali Warenkaseitenspitz (3345 m). Najbliżej nas, po lewej stronie wyrasta Schussgrubenkogl (3211 m).

Przez pięć dni będziemy omijać uklepane ratrakiem stoki i trenować jazdę w głębokim śniegu.

Czas zmienić nawyki

Choć niektórzy narzekają, że na lodowcu Stubai miejsc do uprawiania narciarstwa freeridowego jest niewiele, my na monotonię nie narzekaliśmy. Mimo intensywnej jazdy, ani razu nie trafiliśmy w to samo miejsce.

Przy pierwszym zjeździe, ciężko przestawić się z cięcia krawędziami po stoku prostym jak blat, na jazdę w śniegu, w którym narty bezlitośnie grzęzną.

Zbyszek, nasz przewodnik, przed pierwszymi skrętami nie tłumaczy zbyt wiele - chce sprawdzić, jak sobie poradzimy. Zaznacza jednak, żeby cały czas trzymać ciężar ciała z przodu, a skręt inicjować rotacją całego tułowia. Potem wykonuje kilka płynnych skrętów i już jest kilkadziesiąt metrów poniżej naszej 6-osobowej grupy. E tam! Wygląda banalnie. W praktyce okazuje się jednak trochę trudniejsze... Na tej krótkiej trasie prawie każdy zalicza mniej lub bardziej efektowny upadek.

Zjeżdżamy do stacji Schaufelnieder krótkimi odcinkami. Powoli przyzwyczajamy się do zmiennego, głębokiego śniegu.

Trudno, trzeba na chwilę zapomnieć o świętych prawach rządzących carvingiem i wrócić do niektórych nawyków, tępionych przez instruktorów na ubitych stokach. Staram się więc rotować przy skręcie całym ciałem, tak jak pokazuje nam Zbyszek. - Skręt zaczynamy głową, za nią idą ramiona, a na końcu nogi - tłumaczy. Faktycznie, gdy kilka razy udaje mi się wykorzystać ten, zapomniany nieco impuls skrętny okazuje się, że taki ruch ma sens. Ciężko jednak odzwyczaić się od zasady ''tułów zostaje w linii spadku stoku, a w skręcie pracują nogi''. Trzeba też zapomnieć o przykazaniu: ''obciążaj mocnej dolną nartę'' i stanąć równomiernie na obu.

Po dwóch zjazdach jesteśmy tak wypompowani, jakbyśmy zjechali kilka razy z najdłuższej, 10-kilometrowej trasy.

Po krótkiej przerwie w Jochdohle ruszamy dalej. Najpierw kilka zjazdów na ubitym stoku, gdzie ćwiczymy wszystko, co przyda się poza trasą, czyli rotację, równe obciążenie nart i wbicie kijka w skręcie.

Różni się ono nieco od tego, stosowanego na ubitej trasie. Tam wbicie kijka jest symboliczne i ma jedynie wymusić na narciarzu wyjście w górę, które odciąży narty w skręcie.

W stromym żlebie mocne wybicie się na kijku, to czasem jedyna możliwość zmiany kierunku jazdy, o czym przekonamy się niedługo.

W tym celu wielokrotnie ćwiczymy też skręt z obskokiem. Wybijamy się na kijku i w skręcie unosimy piętki nart. Do śniegu przyklejone zostają tylko dzioby. Na równej trasie łatwizna. Schody zaczną się w terenie...

Śnieg, jaki jest, nie zawsze widać

Przez kolejne dwa dni zaglądamy chyba w każdy zakątek lodowca Stubai. Oprócz krótkiej wycieczki na przełęcz pod trzytysięcznikiem Daunkopf, poruszamy się za pomocą wyciągów, mimo, że mamy na sobie narty skiturowe. Dzięki temu możemy maksymalnie wykorzystać czas na zjazdy.

Lodowiec Stubai ma jedną ogromną zaletę. Choć cały poprzecinany jest linami wyciągów, to wystarczy odjechać zaledwie kilkanaście metrów od któregoś z nich, by trafić na piękne, nietknięte pole śniegu.

Tu właśnie nieoceniona jest rola doświadczonego przewodnika. Zbyszek (przewodnik wysokogórski IVBV, właściciel szkoły narciarsko-wspinaczkowej w Niemczech) zna Stubai jak własną kieszeń. Niejednokrotnie prowadzi nas wąskimi śnieżnymi przesmykami między polem kamieni. I gdy już wydaje się, że za chwilę trzeba będzie zdjąć narty, zapakować je na plecak i iść pieszo, zza skał wyłania się szeroki stok z nietkniętym puchem.

Do śniegu niestety mamy mało szczęścia. Od dawna nic nie dosypało, a warstwa zalegająca w żlebach zdążyła już przejść cały szereg zmian pod wpływem słońca, wiatru i zmiennych temperatur.

Nieopodal jednej z tras prowadzących do schroniska Dresdner Hütte natrafiamy na zachęcające pole śnieżne. Wygląda pięknie. Jest szeroko, malowniczo, śnieg mieni się w słońcu. Ruszamy. Szybko okazuje się, że o zostawianiu za sobą piuropusza dziewiczego puchu możemy zapomnieć. Jazda bardziej przypomina brnięcie w gęstym budyniu. Tu nie pomoże ani rotacja, ani kijek. Trzeba mieć sporo pary w nogach, by manewrować w tej brei. - Puch oporowy - komentuje na dole Zbyszek.

Niestety, szybko okaże się, że z ''puchem oporowym'' dobrze się podczas tego kursu zaznajomimy.

Ze schroniska ruszamy na dół. Do samego parkingu prowadzi 10-kilometrowa trasa Wilde Grub'n, ale Zbyszek ma inną drogę. Zjeżdżamy z drugiej strony, wzdłuż trasy gondoli. Tu śnieg nie dość, że oporowy, to jeszcze mocno przewiany, tak, że miejscami tworzą się twarde zlodowaciałe punkty.

Dowiadujemy się, jak na oko ocenić śnieg. Wyprasowane, nieco poszarpane fragmenty sugerują, że w takim miejscu śnieg prawdopodobnie będzie twardy i trzeba swoją sylwetką (ugięciem nóg i pochyleniem do przodu) skompensować zmianę terenu. "Oczka" wyżarte w gładkiej powierzchni to z kolei znak, że mamy do czynienia z sypkim śniegiem pod cienką, zmrożoną warstwą. Tu powinno być miękko.

Po drodze mijamy ślad sporej lawiny, podmytej przez przepływający pod topniejącym śniegiem strumień. Choć jeżdżąc z zawodowym przewodnikiem czujemy się podświadomie odrobinę zwolnieni z myślenia o zagrożeniu lawinami, to wystarczy jeden taki widok, by wywołać długą dyskusję o bezpieczeństwie w górach.

Robi się stromo

Jeden z najciekawszych zjazdów czeka na nas po wdrapaniu się pod Daunkopf. Choć podejście nie jest strome i długie, to gdy stajemy na niewielkiej przełęczy i spoglądamy w dół, okazuje się, że tu już tak łatwo nie będzie. Zdejmujemy ze ślizgów foki, łyk herbaty, kostka czekolady i zapinamy narty. Czas zmierzyć się ze stromizną.

Najmniej zachęcająco jawi się pierwszy odcinek. Z góry wygląda niepokojąco pionowo i wąsko. Przejechać trzeba lewą stroną, bo tylko tam jest wystarczająco dużo śniegu. Ponieważ z niemal wszystkich stron wąski śnieżny tor otaczają kamienie, przez kilka metrów trzeba puścić narty na krechę. Dopiero potem można zacząć się ratować bocznym ześlizgiem. - Tylko się nie przewracajcie - radzi Zbyszek (upadek na takiej trasie może skończyć się niekontrolowanym zsunięciem się na sam dół). Potem wykonuje dwa zwinne ruchy i macha do nas z dołu. Już wiemy, że wcale nie świadczy to o tym, że jest łatwo.

Ruszam na dół. Po chwili najgorsze mam za sobą. Nie było tak źle. Kilka sekund i po strachu. Muszę jeszcze popracować nad promieniem skrętu - zatrzymuję się kilkanaście metrów niżej niż nasz przewodnik, który skręca niemal w miejscu.

Dalej stok też nie napawa optymizmem. Śnieg zmieszany z drobnymi skalnymi odłamkami i kamieniami znowu nie pozwoli nam poszaleć - myślę. Ale tym razem pokrywa przyjemnie nas zaskakuje. To, co z góry wyglądało jak gęsta breja, okazuje się bardzo przyjemnym terenem do jazdy. Jest miękko i dość równo.

Wykorzystując okazję, że zrobiło się stromo, Zbyszek pokazuje nam, jak pomóc sobie w skręcie kijkami. Dwoma na raz! Brzmi tak samo abstrakcyjnie, jak wygląda, ale dzięki wbiciu przed skrętem kijków z obu stron, łatwiej jest się obrócić. Przypomina to trochę zeskakiwanie ze schodów wspierając się rękami na poręczach po dwóch stronach.

Puch, na jaki czekaliśmy

Ostatni dzień mamy w całości przeznaczyć na wycieczkę skiturową. Wieczorem dopadało trochę świeżego śniegu, a według prognoz cały dzień ma być pogodny i słoneczny.

Wyjeżdżamy do najwyższej stacji (Schaufeljochbahn) pierwszą gondolą i zjeżdżamy 400 metrów do doliny po drugiej stronie lodowca. Tam przyklejamy foki i ruszamy. Cel: Zuckerhütl (3507 m). Niestety, zamiast słońca, niebo pokrywa coraz gęstsza mgła. Idziemy w górę za przewodnikiem, ale im wyżej, tym gorzej określić, gdzie jesteśmy. Z przodu biało, po bokach biało, z tyłu biało. Czasem tylko pojawia się odrobina szarości, gdy podchodzimy wystarczająco blisko jakiejś skalnej ściany. Docieramy do połowy drogi i podejmujemy decyzję o odwrocie. Wejście wyżej, na grań, wymagałoby spięcia się liną i stromego podejścia, a w tych warunkach to zbyt niebezpieczne.

Zamiast w górę, ruszamy więc w dół. Zbyszek jedzie, jakby wchodząc zaznaczył sobie drogę kolorowym sznurkiem. My za nim. Błędnik w białej próżni wariuje. Nie wie gdzie góra, a gdzie dół. Zaczyna kołysać. Na szczęście szybko docieramy do miejsca, z którego startowaliśmy. Stąd jeszcze jedno podejście do wyciągu. I, ku naszemu zaskoczeniu, pogoda zmienia się w okamgnieniu. Wychodzi słońce, robi się cieplej.

Ostatnie zjazdy dostarczają nam niesamowitej radości. Kilkudniowa walka ze śniegami o różnej konsystencji się opłaciła. Teraz, gdy dopadało trochę białego puchu, narty jadą same. Wreszcie można puścić je szybciej i cieszyć się zostawianym za sobą białym dymem.

Jak poradzić sobie poza trasą?

- Połowa sukcesu to odpowiednie pochylenie. Środek ciężkości cały czas musi znajdować się z przodu. Zwłaszcza w skręcie warto tego przypilnować. Pozycja powinna być niska - każdy wyprost ciała powoduje, że jesteśmy mniej odporni na niespodziewane przeszkody terenowe.

Ćwiczenie: Na łagodnym ubitym stoku wykonaj jeden skręt (w prawo/lewo) z krótkiego najazdu. Wychyl się mocno do przodu i, pomagając sobie kijkiem, wykręć obrót o 360 stopni.

- Ciężar ciała powinien być równomiernie rozłożony na obie narty ( 50-50 proc. lub 40-60 proc. z odrobinę większym naciskiem na nartę dolną), dzięki temu pozycja jest stabilna i trudniej o upadek.

- Do skrętu (zwłaszcza w stromym terenie) wykorzystujemy rotację - ruch całego tułowia w kierunku zamierzonego skrętu.

- W skręcie pomaga energiczne wybicie się na kijku. Dzioby nart muszą jednak cały czas być w kontakcie ze śniegiem.

Ćwiczenie: Skręt z obskokiem. Na ubitym stoku wybijamy się na kijku i w skręcie unosimy piętki nart.

- W sypkim, głębokim puchu ważna jest rytmiczność skrętów.

- Podczas wyprawy poza trasę każdy uczestnik powinien mieć ze sobą podstawowy sprzęt lawinowy - detektor, sondę i łopatę. Koniecznie przed wyjściem trzeba sprawdzić prognozę pogody i informację o zagrożeniu lawinowym. W terenie nie powinniśmy poruszać się w zbyt dużej grupie. Najlepiej, gdy jest z nami przewodnik wysokogórski lub osoba dobrze znająca teren, w który się wybieramy.

Autorce...Barbarze Suchy...zazdroszczę pięknej Przygody :)

  • Like 12
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

fajnie opisane "siłowanie się " z jazdą off piste ,

z jednym tylko trudno mi się zgodzić :

"Połowa sukcesu to odpowiednie pochylenie. Środek ciężkości cały czas musi znajdować się z przodu. Zwłaszcza w skręcie warto tego przypilnować"

wydaje mi się ,że środek ciężkości powinien być raczej centralnie nad środkiem nart ew. lekko przesunięty do tyłu , a tu autor pisze , że cały czas musi znajdować się z przodu:confused: .Być może to kwestia mojej niedoskonałej techniki :) a może nart wyposażonych w różne wynalazki typu camber , rocker itp , i wtedy faktycznie można na nich pojechać w głębszym śniegu będąc wychylonym do przodu , no ale nie wiem bo jeszcze na takich nie jeździłem ,

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

fajnie opisane "siłowanie się " z jazdą off piste ,

z jednym tylko trudno mi się zgodzić :

"Połowa sukcesu to odpowiednie pochylenie. Środek ciężkości cały czas musi znajdować się z przodu. Zwłaszcza w skręcie warto tego przypilnować"

wydaje mi się ,że środek ciężkości powinien być raczej centralnie nad środkiem nart ew. lekko przesunięty do tyłu , a tu autor pisze , że cały czas musi znajdować się z przodu:confused: .Być może to kwestia mojej niedoskonałej techniki :) a może nart wyposażonych w różne wynalazki typu camber , rocker itp , i wtedy faktycznie można na nich pojechać w głębszym śniegu będąc wychylonym do przodu , no ale nie wiem bo jeszcze na takich nie jeździłem ,

Tak "na czucie" tylko napiszę, co podejrzewam - bo danych za mało.

Może chodzi o to, że te jazdy pozatrasowe były w dość stromym terenie - stąd taka refleksja. Nieobyty ze stromym ma często ochotę "przytulić się" do stoku a tu trzeba odważnie wyjść do przodu, żeby było OK - i to właśnie piszący mógł usłyszeć od przewodnika/instruktora. Podejrzewam, że to może być podświadome pomieszanie różnych czynników - ekspozycji z rodzajem śniegu ...?

...a jeśli do tego były to zleżałe śniegi, taki typ wiosenny - to tym bardziej :)

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

dokładnie tak jak koledzy napisali , sposób jazdy poza trasą to wypadkowa bardzo wielu zmiennych ( świeży śnieg , twardo , stromo , muldy ,szeroko , wąsko , drzewa itd ) do których musimy dostosować swoją technikę . Tutaj już nie ma lipy i niech mi ktoś wierzy albo nie ( Janek i Gajowy pewnie się ze mną zgodzą;) ) to takiego obycia w terenie nie można się nauczyć w ciągu 2-3 sezonów na nartach chociażby nie wiem jakie kto miał talenty w tej dziedzinie dane od Najwyższego:) . Co oczywiście nie oznacza ,że każdy musi lubić i czuć taką jazdę

pozdr

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.
Uwaga: Twój wpis zanim będzie widoczny, będzie wymagał zatwierdzenia moderatora.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

www.trentino.pl skionline.tv
partnerzy
ispo.com WorldSkiTest Stowarzyszenie Instruktorów i Trenerów Narciarstwa PZN Wypożyczalnie i Centra testowe WinterGroup Steinacher und Maier Public Relation
Copyright © 1997-2021
×
×
  • Dodaj nową pozycję...