Słotwiny Arena i zamglony Pingwin
Słotwiny Arena i zamglony Pingwin
Drugi dzień narciarskiego weekendu spędzamy w Krynicy Zdrój, w ośrodku narciarskim spod znaku Pingwina, Słotwiny Arena.
Niestety nie udało się nam wyrobić i dotrzeć na miejsce o godzinie ósmej, na otwarcie Cóż? Śniadanie, kawa, ciasto...druga kawa. Ten dzień zaczął się dla nas dosyć leniwie - za to skończył się świetnie! Na fajnej trasie, bardzo dobrze przygotowanej i w super towarzystwie...a to, że nam trochę mgła przysłaniała widoki i powodowała to, że czasami nic nie było widać, to nieważne.
@Paula @Bumer @pawelb91 Michał, Gosia, Andrzej - sześcioosobowe krzesło, sześcioosobowa Ekipa
Parkujemy na górnym parkingu i idziemy w stronę kas, po drodze mijamy karczmę.
Ok godziny 9 narciarzy było niewielu.
Przez cały nasz pobyt raczej ruch na wyciągu odbywał się na bieżąco.
Ehhh szkoda, że nie było Słońca
Mimo delikatnego mrozu (-1,2 stopnia) była bardzo duża wilgotność i pewnie dlatego armaty nie produkowały śniegu na innych, jeszcze nie przygotowanych trasach. Grunt, że ta numer "jeden" była super zrobiona. Twardo, szybko z dobrą ilością białego.
Niestety nawet nie myśleliśmy by wejść na wieżę widokową - widoczność na kilkaset metrów.
Szkoda, bo chciałem z samej góry zrobić kilka ujęć zarówno okolicy jaki i stoku narciarskiego.
Górna stacja kolei:
Ścieżka dosłownie w chmurach:
No, to co?
Do dołu!!!
Pingwin
Męska część Ekipy!
Przerwa na kawę, u góry, w małym barze.
Z Dziewczynami
A to górne zdjęcie, zrobił nam @pawelb91 - dzięki!
Paweł miło było poznać, pogadać i pojeździć razem przez większą część dnia.
Super jeździsz i mam nadzieję, że spotkamy się niebawem w Rytrze, w słoneczku
Dzięki!
Przypadkowy narciarz w kadrze aparatu:
Środkowa część trasy:
Końcówka - widok z góry ze zbliżenia:
Przy kolejnym zjeździe już bez "mleka":
Szybkie, wyprzęgane krzesło i świetne armaty - to powinien być standard, w każdym ON
Dzisiejsza jazda była fajna i dynamiczna.
Niestety chwila zagapienia przy wysiadaniu z wyciągu i...niewiele brakowało bym skręcił sobie dwa kolana jednocześnie.
Pech i zaplątanie z moją Drugą Połową niemal nie skończyło się dla mnie tragicznie. Teraz po dotarciu do domu stawy bolą, ale chyba nic złego się w sumie nie stało. Zobaczymy jak będzie rano? Oby było dobrze.
Mój "osobisty Kiler" ustrzelony z krzesełka
Jazdę kończymy po ok czterech godzinach.
Jemy pyszny obiad i do domu!
A w naszym mieście +7 i zmartwienie, że dopiero co otworzone, nasze, lokalne, małe stacje narciarskie będą musiały się z powrotem zamknąć.
Oby przyszedł mróz...
Drugi dzień na nartach zaliczony w sezonie Słotwiny Arena mimo, że Pingwin był zamglony był bardzo fajny!!!
Pozdrawiam
marboru
- 12
- 3
7 komentarzy
Rekomendowane komentarze