Narty - skionline.pl
Skocz do zawartości

Ranking

Popularna zawartość

Treść z najwyższą reputacją w 06.12.2020 w Wpisy na blogu

  1. Czekam długo, aż 9 miesięcy żeby znów stanąć na moich kochanych nartach. Po tym wszystkim co się dookoła dzieje nie miałam żadnych wielkich wymagań-po prostu chciałam pojeździć. Jak usłyszałam że otwiera się stok w Tyliczu to chciałam jechać na wszelki wypadek, zanim zamkną stoki, ale jednak ponad 140 km mnie trochę zniechęciło mnie, bałam się, że będzie dużo ludzi, a że ostatnio i z pieniędzmi słabiej, to stwierdziłam, że może poczekam chwilę i otworzą coś bliżej... Otworzyli Krynicę Zdrój 😂 Czasu nie było jednak na narty, praca itp. czekałam na otwarcie Kasiny, albo czegoś w pobliżu Krakowa... udało się. Kasina otwierała się przedwczoraj o 18. Narty już po serwisie czekały gotowe, buty i cała reszta już czekała od kilku dni, skończyłam pracę o 15, szybki obiad i pakowanie auta i w drogę. Na miejscu byłam koło 17.40 i stwierdziłam, że najpierw pójdę do kasy, bo aut niby nie dużo stoi, ale kupię sobie najpierw karnet. Potem się przebiorę i na stok. Idę do kasy, kolejka na 10 minut stania, za chwilę odwracam się, a tu samochodów coraz więcej, ludzi też... Przynajmniej na 30 minut stania. Udało mi się kupić karnet, szybko do auta ubrać buty i na stok. 3 bramki były czynne chyba z 6, wydzielone siatka żeby wszyscy nie stali w kupie. Większość jeszcze była w kolejce do kasy wiec pierwszy wjazd kanapa sama jechałam. Pierwszy zjazd po sztruksie no po prostu bajka, tego mi było trzeba. Za chwilę zaczęło pojawiać się coraz więcej ludzi przy wyciągu. Początkowo na krzesło wpuszczali po 3 osoby, połowa bramek była zaklejona, ale po jakimś czasie już 4 osoby wchodziły na kanapę. Pierwsze 3 czy 4 zjazdy byłam prawie sama na stoku. Wcześniej, w Krakowie, było strasznie zimno, więc ciepło się ubrałam, a tutaj niespodzianka, około zera i ciepło. Warunki na trasie bardzo dobre, śnieg się super trzymał, kolejka do wyciągu na max 2 czekania, niektórzy starali się zachowywać odstępy i mieć zasłonięte usta i nos, a część miała to w poważaniu. Po kilku zjazdach poszłam do auta po drugie narty. Na wiosnę kupiłam GSy z promieniem 21m. Wcześniej jeździłam na nartach o promieniu na 17m i chciałam je wypróbować, bo jeszcze nie miały okazji być na śniegu przez pandemie.... Pierwszy zjazd trochę dziwny wiedziałam, że muszę się rozpędzić żeby skręcały, na pewno musiałam użyć więcej siły. Prawie glebę zaliczyłam, ale uratowałam się 😂. Drugi i trzeci zjazd na nich już mi lepiej poszedł. Jako że kondycji zero, to po 3 zjazdach poszłam po moje stare narcioszki, żal mi było krawędzi też no i wolę się na nich objeździć na bramkach. Zrobiłam jeszcze kilka zjazdów na starych nartach i koło 20.30 zaczęłam myśleć o powrocie, zmęczona byłam po pracy, więc po co się męczyć jak jeszcze droga powrotną przede mną. Bistro było czynne na wynos, nie byłam w środku, więc nie wiem co i jak, ale widziałam, że ludzie jedli. Wypad bardzo udany, jestem szczęśliwa że udało mi się pojeździć w fajnych warunkach, bo wczoraj w Krakowie 12 stopni na plusie było.... Kilka selfie ze stoku...🙂 
    7 punktów
  2. Szwajcaria Bałtowska po raz kolejny otworzyła pierwsza sezon narciarski w świętokrzyskim! Było to dzisiaj, a nas nie mogło tam zabraknąć Oczywiście przyjechaliśmy zaraz po pracy na wieczorną jazdę. Mało ludzi, temperatura powietrza +3, jazda do godziny 21 i bardzo fajne warunki narciarskie! Zabezpieczenia Covidowe - zbudowane tunele do wyciągu i bramek...na poniższym zdjęciu widać jakie były kolejki o godzinie 19stej 😮 Na stoku i na orczykach kilku narciarzy 😮 Tak się zastanawiam... Kiedy tu zawita @Góral spod Skrzycznego? Obiecał przyjechać i nic...nawet nie zadzwoni Hallo, hallo narty czekają! Czynne są na razie dwa wyciągi orczykowe i obydwie trasy przy nich. Krzesło i główny zjazd czekają na mrozy. Twardo i jakże dynamicznie!!! Uwielbiam takie warunki, bo nawet na krótkim stoku można dać z siebie wszystko i nieźle powariować na krawędziach! Uroki wieczornej jazdy w dzień roboczy widać praktycznie na każdym zdjęciu. Pustki i mega komfortowe szusowanie! Wokół lasu - końcówka: "Ośla łączka" jeszcze nie jest gotowa, więc uczący się muszą korzystać z płaskiej końcówki połączonych tras w dolnej części ON. Na razie można tutaj dzieci zabrać jedynie na sanki, a i tak trzeba uważać na ratraki. Restauracja podaje jedynie dania na wynos. Ludzie w dolnej części stacji starają się trzymać w swoim towarzystwie. Wokół lasu - początek zjazdu: "Ścianka": ...i wypłaszczenie: I mi, i Pauli czas minął znowu niezwykle szybko 😮 Pośmigane na całego i człowiek po całym tygodniu pracy może powiedzieć, że wreszcie odetchnął świeżym powietrzem Ponownie, nasz codzienny, alpejski ośrodek nie zawiódł. Doskonały start sezonu, świetne nartowanie! Czy jutro znowu gdzieś pojedziemy? Jeszcze decyzja nie zapadła...z pewnością w niedzielę z samego rana, o 8smej będziemy w Kazimierzu. Ktoś wpadnie na poranne szusy? pozdrawiam marboru PS. Paula oczywiście doczytała tą Paulinę z wczorajszego wpisu... i był ochrzan ...a nie mówiłem
    4 punkty
  3. Nie mogłem w piątek (praca), nie mogłem w sobotę (praca), to w końcu mogłem w niedzielę. To ważne. W końcowej części tego wpisu będę trochę narzekać na ilość ludzi, niech to będzie okolicznością łagodzącą. Sezon, tak jak cały rok, gówniany jak się patrzy. Wszystkie plany zostały zmielone w pył. Jeżeli miałem jeszcze jakieś pomysły na końcówkę roku 2020 to Bundesrat szwajcarski się o tym dowiedział i w piątek specjalnie dla mnie podjął pewne decyzje😉. Jako, że kwestia narciarska jako taka ostatnimi czasy trzyma mnie przy życiu, postanowiłem wdrożyć plan B i pojechać do najbliższego mi miejsca terytorialnie z otwartymi wyciągami. Jest nim na chwilę obecną Zieleniec. Wyciągi otwierają się o 9.00, więc już o 7.00 wyruszyliśmy z domu. My, czyli ja i mój młodszy syn. Starszy jechał tam z Wrocławia. Zgodnie z prawami Mendla gen narciarstwa jako superdominujący allel został przekazany obu rzeczonym panom ergo jak przyjdzie mi odejść z tego świata, to przynajmniej wiem, że zostawiam dwóch ukształtowanych narciarzy. I ten optymistyczny akcent, okazało się, towarzyszył mi cały dzień. Zaczęło się od Spotify. Włączyłem "Pornography" Cure, bo ostatnio moją rozrywką jest sprawdzanie czy młodzieńcze fascynacje trącą myszką bardzo, czy tylko trochę. Płyta się skończyła i potem Spotify zaczął sam proponować, i zaczął się przejazd po latach '80: Siouxsie, New Order, Joy Division, Psychedelic Furs, Cocteau Twins itd. Powrót do liceum zabrał mi te dwie godziny, które zajmuje podróż do Dusznik (albo Duszników). Ogólnie wiosna. Po wjechaniu do samego Zieleńca można było zobaczyć naśnieżone trasy (bodajże 4 otwarte w całym ośrodku). Przy temperaturze 6 stopni C już z odległości ulicy było widać przetarcia. Ale przyjechali twardzi zawodnicy i wszystko było w porządku. Po kolei od wjazdu otwarty był stok na Winterpolu, potem coś na Gryglówce i na końcu ośrodka Alpina na Nartoramie. Wiadomo było, że celujemy w brzeżne ośrodki. Stanęliśmy na parkingu pod Winterpolem i stanęliśmy w błocie. No cóż, wytrzymam wszystko na nartach: zero widoczności, deszcz, ciepło, zimno, wszystko, tylko nie błoto na parkingu. Dobra, jedziemy na Nartoramę. A tam elegancki żwirek i blisko do kasy😀. Wyglądało to tak: i tak: oraz tak: Bardzo blisko był też kibelek. Jeżeli chodzi o ceny, to popełniliśmy klasyczny błąd stęsknionego za jazdą narciarza i kupiliśmy karnety 7-godzinne (o ho! ho!). Kosztuje on 65 pln w niskim sezonie. Pomysł był taki, że pojeździmy Alpiną, tak nazywa się ten 950-metrowy czerwono-niebieski stok, a potem górą przemieścimy się ewentualnie na Gryglówkę. Sześcioosobowa kanapa, ta z niebieską osłoną, wyniosła nas na górę i już tam zrozumieliśmy, że nasze zakontraktowane siedem godzin spędzimy na Alpinie, chyba, że z buta kopniemy się asfaltem do Gryglówki. Górna przecinka była nienaśnieżona. No chyba, że z buta pójdziemy tą przecinką. Ale, ale 950 metrów fajnej trasy to przecież sam miód. Teraz nastąpi szczegółowy opis warunków, przy czym żeby było jasne, było fajnie, ani jedno słowo krytyczne słowo nie odnosi się do służb ośrodka i na pewno dzień był udany. A więc: od górnej stacji prowadzi kawałek płaskiej dojazdówki do pierwszego załamania terenu. Śnieg ciężki, niespecjalnie mokry, ale kaszowaty, oporny z przetarciami. Górna stacja: Po pierwszym przełamaniu następuje wypłaszczenie po czym łukiem w lewo przychodzi drugie nachylenie, które po około 200-300 metrach znowu się wypłaszcza, następuje wjazd na mostek, potem już tylko dojazd do dolnej stacji krzesła. Około 09.30 przejazd przez był bezproblemowy, owszem śnieg, był jaki był, na mostku był poprzeczny roztop, ale dało się spokojnie zjechać. Ludzi było umiarkowanie dużo, w większości słabo jeżdżących. Dwa pierwsze zjazdy zrobiliśmy w takich warunkach, że uwierzyliśmy w swój 7-godzinny plan. Potem z każdym wjazdem śnieg był gorszy, ludzi było więcej, a degradacja trasy postępowała. Po jakimś 10. wjeździe warunki były już bardzo ciężkie, przetarcia się powiększały, odsypy rosły, a linia wody na mostku powiększała się. Po 17. wjeździe uznaliśmy, że się wyjeździliśmy i zakończyliśmy udany dzień narciarski po 2,5 godzinie zabawy. Dolna stacja: Dojazd do krzesła: Mostek: Widok na końcówkę drugiego przełamania: Warunki: Nieco przewidując warunki wziąłem swoje "zabawkowe" AM i to był dobry wybór, nie było mowy o puszczeniu się pełnym skrętem, chyba że ostatnie 200-300 metrów. Oto one: A to nosiciele mojego genu narciarstwa: W ciągu ok. 2,5 godziny jeżdżąc góra-dól bez odsapki zrobiliśmy 16 kilometrów w dół. Uznaliśmy to za dobry wynik w takich warunkach. Jeżeli chodzi o kwestie epidemiologiczne, to oprócz dosłownie kilku oportunistów było bardzo w porządku. Na krześle 6-osobowym siedziały 3 osoby (pełna kontrola obsługi), ogromna większość narciarzy z zasłoniętymi twarzami. A teraz wracając do problematyki lat osiemdziesiątych. Obecny Zieleniec jest wyludniony, narciarze na trasach, ewentualnie ktoś na nogach z nartami przechodzi od stacji do stacji. Restauracje zamknięte, cisza i spokój. Przez cały czas nie mogłem się pozbyć wrażenia powrotu w czasie do początku lat '80, gdy w Karpaczu uczyłem się stania na nartach i utrzymania orczyka na tyłku. Tam też narciarstwo było tylko na trasie. Nie było całej tej otoczki, łopoczących na wietrze reklam, rewii mody, apres-ski itd. Cofnąłem się do Bierutowic, czyli Górnego Karpacza. Między ośrodkiem Orlik, a wypasionym hotelem Orlen (dzisiaj hotel Piecuch) była górka z orczykiem Michałek. To tam się wszystko zaczęło. To wtedy zostałem zabrany pierwszy raz na Kopę, a stamtąd odbyłem wielkie ski safari na Złotówkę. Zjeżdżając już w dół umierając z głodu dostałem jabłko- później już nigdy żadne tak nie smakowało. Z powrotem w samochodzie oczywiście Spotify nadal katował latami osiemdziesiątymi. Kiedy wrócę do Zeleńca? Za kilka dni, za tydzień podobno na spaść śnieg. Przy takiej pogodzie za dwa, trzy dni nie będzie po czym jeździć. Waldek
    1 punkt
www.trentino.pl skionline.tv
partnerzy
ispo.com WorldSkiTest Stowarzyszenie Instruktorów i Trenerów Narciarstwa PZN Wypożyczalnie i Centra testowe WinterGroup Steinacher und Maier Public Relation
Copyright © 1997-2021
×
×
  • Dodaj nową pozycję...