Narty - skionline.pl
Skocz do zawartości

Mitek

Użytkownik forum
  • Liczba zawartości

    7 273
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    86

Odpowiedzi dodane przez Mitek

  1. Witam

    Mace??

    To znaczy kto??.

    To znaczy pare poprzednich osób wypowiadajcych się w temacie.

    Rozumiem że My czyli społeczność "naszego forum" a Ty jesteś przysłany przez Bin Ladena tamtego forum do nas żeby wywołać irytację:mad:.??.

    Nie nie społecznośc tego czy jakiegokolwiek innego forum tylko konkretne osoby podpisane pod postami. Przysłany... niezłe, niezłe.

    Ledwie się tu zarejestrowałeś i od razu wygłaszasz swoje racje co do których jesteś przekonany że są idealne, a nawet jak by były(a nie są!) to może jak się wchodzi w jakąś społeczność nie wypada od razu wyskakiwać z takim wrzaskiem? nie wpadłeś na to że nie powinno się tak?:.??.

    Nie wyglaszam racji tylko sugeruje ostrożnośc w osądach. Nikt nie ma monopolu na prawdę jak słusznie zauważyłeś. Skoro się zarejestrowałem na tym forum to juz się stałem czlonkiem tej społeczności, chociaż słowo społecznośc w stosunku do ogólnosdostepnego forum internetowego jest chyba nadużyciem.

    Z wrzaskiem to juz chyba przesadziłeś tak jak i z dalszą częścią postu. Uznajmy po prostu że jej nie było.

    Dodam jedynie, ze wypowiadam sie zawsze w swoim i tylkow swoim imieniu, nikogo nie reprezentuje i reprezentowac nie chce.

    Serdecznie dziekuje rowniez za wyjatkowo szybka ocene stanu Mojego umyslu. Brawo.

    Pozdrawiam serdecznie

    Cześć,

    Co do jazdy z gołą głową to prawda, że nikomu innemu to nie wadzi. Może za wyjątkiem Twojego syna, jak uderzy Ciebie z tyłu w głowę orczyk lub talerzyk puszczony przez innego narciarza.

    Taki talerzyk rozciął mi głowę, na oślej łączce pod Nosalem. Wtedy byłem tylko w czapce narciarskiej, która trochę zamortyzowała uderzenie.

    pzdr

    misal

    Niemożliwe. Podstawowa zasada to wyjazd z peronu natychmiast po puszczeniu orczyka, właściwie puszczając go już powinieneś byc zwrócony w kierunku wyjazdu.

    Pozdrawiam

    Temat brzmi "Bezpieczeństwo na stoku" a więc jest tematem ogólnym. To, że ktoś zabezpieczy się przed urazami przróznym sprzetem powoduje jedynie że jest on narciarzem lepiej zabezpieczonym a nie bezpieczniejszym.

    Narciarz bezpieczny to narciarz jeżdżący bezpiecznie dla siebie i innych a na tą kwestie posiadanie akcesoriów ochronnych naprawdę nie ma wpływu.

    Mnie do tej pory trafiono tylko raz. Był to wyposażony we wszystkie możliwe akcesoria ale czy był bezpieczny.

    Podobnie ktos kto podejmuje decyzję jazdy z dzieckiem w nosidełku przez samą tego typu jazdę nie jest niebezpieczny a zapewniam równiez że mozna to robic absolutnie bezpiecznie, więc nie każdy kto tak robi jest idiotą.

    Witam

    Witam.

    Absolutnie nie przeszkadza mi różnica zdań na konkretny temat.

    Ale przeszkadza mi całkowity brak wyobraźni u ludzi na chodniku jak idą pod prąd, jak jadą samochodem z nosem wlepionym do szyby i czekam kiedy zabije ich własna poduszka powietrzna w ich samochodzie.

    A na nartach brak wyobraźni doprowadza mnie do irytacji.:mad:

    Zaczyna się na parkingu brak umiejętności parkowania, potem w kolejce po ski pas nie wiem czego chcę, w kolejce na wyciąg kiedy chodzi po cudzych nartach lub pcha się!

    Przeszkadza mi brak wyobraźni kiedy wali ktoś w drugiego narciarza i pozbawia go zdrowia, zajeżdża mu drogę itd.! itd.!

    Uważam, że należy o tym mówić głośno, pisać i krzyczeć, że dla ludzi z brakiem wyobraźni nie ma miejsca.

    Bo dlaczego my z wyobraźnią mamy ponosić tego konsekwencje.

    Ktoś kto nie potrafi przyjąć na klatę krytyki jest po prostu nie wart uwagi.

    Przepraszam ale się uniosłem.

    Moim zdaniem bardzo słusznie że się uniosłeś bo wszystkie prztoczone przez Ciebie fakty są bulwersujące i walka z takim zachowaniami jest sednem problemu - walka za zachowaniami niebezpiecznymi dla ogółu, tepienie ich na każdym kroku w sposób zdecydowany. To czy dany osobnik jest w kasu czy nie i czy ma żółwia nie ma znaczenia z punktu widzenia bezpieczeństwa na stoku, to jest jego bezpieczeństwo.

    Osobiście chciałbym cieszyc się swobodną i nie skarpowana jazdą po stokach i tak je dobieram, żeby zminimalizowac niebezpieczeństwo.

    Obysmy jako środowisko umieli wywrzeć takie ciśnienie żeby wyeliminowac ze stoków osobników niebezpiecznych - tego sobie i wszystkim życze.

    Pozdrawiam

  2. Witam

    Macie dziwną manierę natychmiastowej oceny całej grupy ludzi, która co s robi na podstwaie jednostkowych przypadków.

    Zdania w stylu:

    Kto wozi dzieci na plecach jest idiotą.

    Kto jeździ bez gogli jest idiotą.

    itd.

    Ja akurta jeździłem ze swoim synkiem w nosidełku i sie wspanile bawił i było to bezpieczne.

    Podobnie prawie nigdy nie jeżdzę w goglach i nigdy nie spowodowałem żadnego zagrożenia ani dla siebie ani dla kogokolwiek.

    Co więcej jak jest fajna słoneczna pogoda to zazwyczaj jeżdżę z gołą głową. Może to włąsnie dlatego, że bardzo dużo czasu spędziłem we Włoszech.

    Niepowinno się generalizować koledzy.

    Pozdrawiam

  3. Cześć

    Przepraszam za pomyłkę w pseudo - uczę się:).

    Z Twojej wypowiedzi można odnieśc wrażenie, że Ci co żyja sa OK a ci co zgineli nie? W takim razie biorąc pod uwagę niebezpieczeństwa obiektywne w górach potencjalnie każdy jest nie OK bo ryzykuje.

    JKiedys w trakcie zimowej wyprawy na Everest, gdy wejście stało pod wielkim znakiem zapytania z powodu pogody, wywiązała się w bazie dyskusja co by kto oddał za wejście. Z racji miejsca operowano palcami, rekami itd (amputacja w konsekwencji odmrożeń). Jedynym, który powiedzłał, że nie oddałby nawet opuszka małego palca był Andrzej Heidrich - nie zyje. Czy to znaczy że nie znał granicy?

    Myslę, że ryzyko jest nieodzownym elementem poważnej dziłalności w górach, powiedziłabym nawet że jej sednem. Dlatego powstały przecież górskie słuzby ratownicze - nie po to by zwozic narciarza, który zwichnał noge na Kotelnicy ale by ratowac kolegę, który z takich czy innych względów potrzebuje pomocy podczas wspinaczki.

    Nie wydaje Ci się, że pisząc w ten sposób negujesz sens powstania ratownictwa?

    Pozdrawiam serdecznie

    PS A jeżeli Pawłowice to te o których myslę to Szanowny Raceman tez daleko na zawody nie ma?:)

  4. A Ja nie zwracam siedziska bo sprawa poważna i prosze kolegę Racecarvra o wypowiedź.

    Pozdrowienia

    Mituś

    Góry to góry i podejmujemy działalność w nich zawsze na własną odp. To co najpierw było zabawą staje się Treningiem a trening ćwiczeniem a cwiczenie - wyczynem.

    Lepiej żeby oddzielić wszystko na początku.

    Mituś

  5. Witam

    Kolego Mitku radzę wrócić do pierwszego postu i poczytać (zrozumieć) o czym mówimy.

    Mówimy o Waszej reakcji na spokojny i wyważony post kolegi Skiera.

    Pierwszy post juz dawno został zapomniany kolego. Mówimy o postach Twoich:" o Panach z zachciankami" czy Marcina Nightgale`a sugerujących że prowadzacy normalną działalność górską taternik jest idiotą, w których jest po prostu obrażany.

    Gdyby nie te posty nie zabrałbym glosu w dyskusji ale nie lubie przeinaczania rzeczywistości i przykładania jednej miary do każdej działalności. Trochę się wspinałem sporo ludzi gór miałem zaszczyt poznać i prowadzona przez nich dzialalonośc to nie zachcianki czy szczeniacki MacGayweryzm jak Szanowni Koledzy sugerujecie.

    Jestem zdecydowanym wrogiem głupoty w górach ale akurat opisany przypadek wcale nie jest jej bardzo jawnym przykladem. Wyjście w góry, zmylenie drogi, zasłabnięcie, zawiadomienia TOPR, szybka akcja - dla Mnie normalne. Żadnych nerwowych ruchów, paniki, po prostu postępowanie właściwe.

    A co powiesz o gościu, który zabiera 6 letniego chłopca zimą na Giewont do tego z biwakiem i jak chłopiec nie ma sily iść rano zostawia go samego i wzywa z Kondratowej pomoc. To jest idiota stary i to jest kryminał.

    A goście ktorzy wyruszają w nocy żeby o świcie byc pod scianą dbaja po prostu o swoje bezpieczeństwo - o tym napisal Skier i WY go skrytykowaiście nie mając pojęcia o zagadnieniu.

    Walmy w tych, którym sie nalezy a nie tylko po to żeby walic bo to tylko walenie dla walenia i odnosi przeciwny skutek.

    Pozdrowienia serdeczne

  6. Cześć

    A ja nadal twierdzę że NIE POWINNO się chodzić nocami po TARTACH w ZIMIE i tyle. Argumentowanie że wszystko jest dla ludzi do mnie nie przemawia w ogóle. .

    Brak znajmomśći tematu. często w zimie trzeba wyjśc w nocy aby zastac mozliwe warunki w ścianie - tzn. żeby jeszcze nie rozmarzło - to chyba oczywiste. Poczytaj o której sie wychodzi w górach wysokich - albo że wogóle da sie tylko w nocy. Przykładasz turystyczną miarę do nieturystycznej działalności.

    Kolega Nightgale WYRAŹNIE podkreślił że facetowi się zwracało uwagę by nie wchodził do wody bez kamizeli, i co ? Pan Mistrz został tym urażony do żywego. I właśnie dlatego tak myślę a nie inaczej..

    Idioci są niestety wszędzie ale nie mozna przez to zabraniac normalnej działalności wszystkim.

    Po Tartach chodziłem i znam zagadnienie, oczywiście że powinny być akcje ratunkowe płatne bo niby dlaczego mają być darmowe?

    Powinno się szanować wszystkich ratowników i tak jak najbardziej góry.

    Płatnośc czy nie płatnośc nie ma nic wspólnego z szacunkiem dla ratowników. Poczytaj sobie o wyprawach po zwłoki własnie - Klimek, Abgarowicz, Woźniak, Groński - tam nie pyta się o pieniądze. To dzałalność specjalistyczna i chciałbym zobaczyc reakcję ratowników jak ich kolega umierałby w górach a ktos by im powiedział żeby nie szli bo tamten sie nie ubezpieczył.

    To nie jest praca tylko powołanie.

    Odpłatność za akcje powinna byc uregulowana prawnie ale jak? Ubezpieczenia obowiązkowe - dla kogo, jakie stawki.

    To powazny problem ale rozwiązywalny.

    http://www.topr.pl/index.php?option=com_content&task=view&id=184&Itemid=137

    Zakazami nic sie nie załatwi. Juz kiedys "mądrzy"decydencie wprowadzili zakaz wspinaczki bez asekuracji - na szczęście ten okres juz minął.

    Pozdrawiam serdecznie

  7. Witam

    I własnie o to chodzi !

    Jak ktoś ma ochote popełnić wyrafinowaną forme samobojstwa to prosze bardzo .

    Ale dlaczego naraża jeszcze dodatkowo czyjeś życie ??

    Więc kolego SKIer : Jak jesteś (czy uważasz że jesteś) twardy jak tank sowiecki , doświadczony jak Bond z panienkami i zaradny jak McGywer to chodź sobie po górach kiedy chcesz , jak chcesz i gdzie chcesz.

    Tylko jedna prośba do Ciebie i Twoich kolegów po fachu : jak Ci się noga kiedyś podwinie to nie skamlaj żałośnie o pomoc , narażając życie innych tylko umieraj jak meżczyzna.

    Pamiętam taką historie , zwiazaną troche z górami ale jednak wiecej z wodą która troche mi się kojay z niepoważnym zachowaniem panów od łażenia po nocy po górach .

    Spływ na Dunajcu (MSKnD) rok 97.

    Idzie pierwsza fala powodziowa , spływ powinien być odwołany lecz organizatorzy decydują inaczej.

    Drugi dzień płynięcia , wyścig po przełomie , start z bazy flisackiej , meta kilka km za Szczawnicą.

    Na moich oczach jeden gość schodzi na wode bez kamizelki , robie wielkie oczy i zwracam mu uwage.

    Odpowiada , że on tu już dwa lata z rzędu wygrał i teraz chce trzeci a kamizelka mu przeszkadza.:eek:

    Popłynął bez.

    Wywalił się trzy kilometry przed Szczawnicą , wypłynał tydzień później dwa kilometry za.

    WOPR-owcy nurkowie narażali swoje życie tylko po to aby znaleźć jego ZWŁOKI !

    I w imie czego ja się pytam ci ludzie maja ryzykować

    Bo ktoś ma narąbane w głowie i jest niepoważny ??

    Nie musze chyba dodawać , że gość który się utopił był doświadczonym kajakarzem , podobnie jak doświadczeni taternicy łażą w nocy po górach.

    Sam jestem od lat ratownikiem właśnie WOPR i zdaje sobie sprawe jakie wolty na wodzie potrafia ludzie wykonać i domyslam się jakie mogą w górach.

    Powtórze więc : łaźcie sobie gdzie chcecie ale w razie czego ponoście za to odpowiedzialność.

    Przepraszam za długi i może ostrawy post ,i dodam że nie chciałem nikogo personalnie obrazić.

    Ot tak mi w duszy grało........

    Pozdrowienia dla wszystkich.

    Z przytoczonego na poczatku opisu niewiele wynika. Nie znamy ludzi nie wiemy kim byli i jak byli przygotowani. Do tego zaczynamy oceniać nie mając jak widze pojęcia co to znaczy taternictwo zimowe. Poczytajcie "Wołanie w górach" gdzie opisy akcji sa opatrzine komentarzami i wtedy może troszke inna optyke uzyskaci. Nie porównój Marcionie decyzji z dunajca z konkretna sytaucja bo nie masz przesłanek do oceny.

    Kolega Skier nie jest nadczłowiekiem czy MacGywerem tylko normalnym gościem znającym realia dziłalności górskiej i nie róbcie sobie z niego jaj bo słusznie pisze.

    Ratownicy ratują i nigdy nie zastanawiają się dlacego i za co. Nad tym zazwyczaj zastanawiaja się ci co nic nie robia i pojęcia nie mają jak sparwa wygląda.

    Pozdrowienia

  8. Witam

    Piszę tu rzecz, która może dla wielu z Was jest oczywista, ale ja na przykład nie byłam tego świadoma. Otóż po naderwaniu ścięgna w kolanie (piątek wieczorem), dziś udało mi się przebyć tor przeszkód prowadzący do chirurga w przychodni. Po obejrzeniu mojego stawu stwierdził, co następuje:

    Każdy uraz należy leczyć od razu. Jeśli był piątek wieczór, to do szpitala. Nie lekceważyć. Brak właściwego opatrunku (bandaż to mało) pogłębi uraz. Teraz tego kolana nie ma po co gipsować, bo to już nie będzie zapewniało właściwej regeneracji, najwyżej będzie działało przeciwbólowo. No, i zdrowienie się wydłuży:(.

    Czyli, nawet w razie gdy jesteśmy w stanie się poruszać, i tak rozsądną rzeczą jest natychmiast udać się na ostry dyżur. (Mam nadzieję, że ta rada okaże się wszystkim niepotrzebna) ;)

    Nieprwda totalna. Każda kontuzja jest inna i sposób jej leczeia zalezy od diagnozy. Z każdym urazem nalezy udac sie do lekarza w miare szybko ale napewno nie kazdy trzeba leczyc od razu a juz gips to ostateczność w większości urazów tkanki miekkiej.

    Wbrew pozorom pełne zerwanie jest czesto lepszym rzowiązaniem niz naderwanie. W wypadku zerwania dioagnoza jest szybka leczenie jednoznaczne - rekonstrukcja opaeracyjna. Wszystkich to troche przeraża ale tak naprawde po dobrze wykonanej operacji i prawidłowej rehabilitacji śladu po uszkodznieu nie ma. Przy naderwaniu zawsze jest dylemat - a może się pozrasta choc takna scignista jako slabo unerwiona raczej sie nie pozrasta dobrze i wtedy kopoty.

    Wniosek prosty. Narciarastwo to sport urazowy NA KAŻDYM POZIOMIE ZAAWANSOWANIA. Trzeba byc przygotowanym na kontuzje i umiec sobie z nimi radzić organizacyjnie i psychicznie.

    I obysmy nigdy nie musieli się o swoich zdolnościach w tej kwestii przekonywac na własnej skórze.

    Pozdrawiam a kontuzjowanym zdrowia.

  9. Witam

    no tak , idiotów nie brakuje :rolleyes:

    kolejne spostrzeżenie: rodzic uczy dzieciaka jeździć na nartach . Pomijając już jakość "takiej" nauki , to zamiast robić to gdzieś z boku stoku lub na oślej łączce (jak jest takowa ) TO NIE , młodego trzeba koniecznie szkolić na srodku głównej trasy , tam gdzie największy ruch i większość narciarzy zapieprza ile fabryka dała .Czasem to ręce i nogi się uginają jak jest się swiadkiem czegoś takiego:o

    Macie rację. Ale znowu takie małe spostrzeżenie.

    Bialka może z wyłączeniem niby czerwonej to miejsce dla poczatkujących i uczących się narciarzy. Takie jest jego przeznaczenie i jak ktos jedzie tam "zapieprzać" to nie potrafi dobrac stoku do celu działania.

    Co do uczenia dzieci teraz to jeżeli dzicko stoi pewnie na nartach umie je przekladac i zmieniac nacisk to powinno byc uczone na normalnym stoku a nie na łączce. Jeżeli jest tyo nauka jeden na jeden i uczący wie o co chodzi to dwa dni i mamy narciarza który spokojnie zjedzie skretem łączonym z kontrola prędkości - na łączce tego nie osiągniesz. Waruniem oczywiście jest że uczący ma byc dobrym technicznie narciarzem i wiedzieć co i jak ma z małym narciarzem robic.

    Jeżeli ktos zapieprza ile fabryka dała na stoku gdzie są innni użytkownicy to sam daje dowód bezmyslnosci raczej większej niż ten kto uczy.

    Pozdarwiam

    Alkim - Ty z Andrychowa w sobote 21 03 zawody urządzamy na Praciakach. Wpadaj koniecznie. Serdecznie zapraszam.

    Pozdrawiam Mitek

  10. Witam

    Ja tez nie toleruje głupoty na nartach wierzcie Mi ale z drugiej strony apeluje o tolerancję bo wiem, że nie często nie wynika to z głupoty czy złej woli. Z drugiej strony - i od tego sie zaczęło chodzi o to że to do nas - dobrze jeżdżących widzących błędy innych nalezy działanie. Zwracanie uwagi, pouczanie delikatne i stanowcze, dbanie o to by wprowadzanie prze nas do sportu narciarze byli przygotowanien przede wszystkim taktycznie i mentalnie. Chyba się zgodzicie.

    Dwa czy trzy sezny temu w sumie dla zabawy wziałem sobie snowboard, żeby zrobic żart kumplowi - instruktorowi snowboardu. Oczywiście pojechalismy na góre i jazda. Po godzinie mialem tak dośc że nie tylko nie patrzyłem gdzie siadam ale momentami nie wiediząłem gdzie jestem - a odtruchy mam opanowane wierzcie Mi - ale po prostu nie miałem siły i umijętności.

    Po dwóch godzinach juz jeździłem prawo lewo ale nadal nie przywiążywałem wagi do tego gdzie stane poza absolutnie podstawowym przelamaniem a raczej starłem sie przywiązywac ale juz nie miałem siły.

    Spróbujcie takie doświadczenie zrobić jeżeli np. nie jeźzicie na desce - uczy pokory i spojrzenia z punktu widzenia bezsilnego poczatkującego, choc tego gorszego (nie moim zdaniem) ale daje do myslenia.

    Pozdrawiam serdecznie

  11. Witam

    Ja tez nie mówię o dzieciach. Wiek ma niewiele wspólnego z doświadczeniem i praktyka narciarską. Zapewniam Cię, że dobrze edukowany narciarsko siedmiolatek po 3-4 sezonach jest doroślejszy narciarsko od wielu dorosłych nawet dłużej jeżdżących.

    Jeżeli chodzi o poczatkujących to sprawa wygląda inaczej niż piszesz. To ludzie działający często w stresie, "walczący o zycie" będący w nienaturalnym i nieznanym im srodowisku. Wierz Mi ludzie po całym sezonie na nartach bez wcześniejszego obycia w górach czesto niekojarzą najprostrzych rzeczy i nie wynika to ze złej woli czy wrodzonej tępoty.

    Przypomnij sobie czasy poczatków i zastanów sie spokojnie czy gdy walczyłaś o utrzymanie się na nogach można było od Ciebie wymagac myslenia gdzie stanąc a gdzie nie. Myslę, że to nie było aż tak dawno

    Pozdrawiam

  12. Właśnie wróciłem z Val Gardeny i chciałbym zmienić narty.

    Do rej pory śmigam na Blizzardach TG-3 dł. 160.Wydają mi sie za miękkie.Mam problem z jazdą na muldach i w większym śniegi. Myślałwm o Rossi zenith z3 162. Czy to dobry wybór, może zaproponujecie coś innego.

    Mój wzrost to 176 cm oraz 75 kg.

    Pozdrawiam

    Ma muldach a juz napewno w głębszym sniegu tak krótka narta będzie się zapadac. Ja bym wziął cos koło 170 cmchyba, że padnie na nartę o profilu slalomowym wtedy 165cm.

    Pozdrawiam

  13. Cześć

    .

    Owszem, ale odnoszę dziwne wrażenie Mitku że bronisz tych którzy stoją na środku stoku. Dla mnie tacy ludzie stwarzają ogromne niebezpieczeństwo. Zwróć uwagę że jakby ktoś się zatrzymał na środku ulicy samochodem to co, jest to ok? Od stawania jest pobocze również na stoku. Druga sprawa - ileż razy spotkałam się z sytuacją że taka nieruchoma tyczka stojąc na środku nagle (nawet się nie obejrzała czy może) ruszyła, oczywiście w poprzek stoku. .

    Niedokładnie chyba przeczytałaś. Nie bronie tych co stoja w miejscach niebezpiecznych (środek stoku zazwyczaj jest bezpieczny) tylko piszę, ze narciarz jadący jerst zoobowiązany do uwagi i kocentracji oraz uwzględnienia tego, że ktoś an stoku może stac. A skąd wiesz czy ten człowiek właśnie się nie podnosi po przerotce, a możę źle sie poczuł i satnął żeby złapac oddech, a może to On zauwazył jakies niebezpieczeństwo, którego Ty jeszcze nie widzisz i dlatego się zatrzymał, powodów może być setki.

    Jedno jest pewne Ty jako osoba jadąca jesteś zoobowiązana uważać na stojących poniżej i jechać tak żeby nie zrobic nikomu krzywdy nawet jeżeli wykona gwałtowny czy niekontrolowany manewr.

    Jak koleś stoi na awarii na srodku drogi to co robisz? Ja zawyczaj zatrzymuje sie żeby zapytac czy nie potzrbuje pomocy.

    Niestety z moich doświadczeń wynika że takie zachowanie preferują głównie niedoświadczeni narciarze a szczególnie kobiety. Nigdy nie widziałam żeby dobrze technicznie jeżdżący narciarz zatrzymał się nagle na środku stoku..

    Tak jak mówię na środek stoku to miejsce widoczne i nie problem z ominięciem. To samo dotyczy rozwdleń, miejsc z natury niebezpiecznych gdzie każdy zwalnia do zatrzymania się włącznie jeżeli trzeba. Jak sama zreszta napisalaś robia tak często slabsi narciarze, którym cieżej jest sie znaleźć na stoku potrzebują więcej miejsca na manewry maja gorsza orientację. Jestes pewna, że Oni nie zasługuja na odrobine wyrozumiałości od tych znakomitych?

    Najgorsi sa Ci stający w miejscach nieprzewidywalnych i niwidocznych bez szczególnego powodu i tu oczywiście macie rację ale czy zatrzymujecie się żeby ich pouczyc?

    Pozdrawiam

  14. Cześć

    Ja bym tu nie uogólniała zbytnio choć pewnie w wielu przypadkach masz racje. Mawiają że kiepskiej baletnicy... ale to odnosi się do sytuacji kiedy rzeczywiście osoby zjeżdzają w dół. Ten co jest u góry musi uważać i brać poprawkę na to że jadący niżej może nagle skręcić, przypadkiem się przewrócić itp..

    To oczywiste. Tylko, że często posty tych co mają pretensje wyglądają:

    "jadę sobie na krawędzi na dużej prędkości aż tu nagle ktos stoi"- no jeżeli stoi to jest czytelny dla Ciebie, nawet jeżeli stoi za przełamaniem to przeciez nikt normalny nie wali przez przełamanie na oja bo tam mógło ktos upaść prawda. To tyle. Zasada jest tak ty jedziesz ty walisz Twoja wina po prostu. I tu nie ma taryfy ulgwej. Dobry narciarz jest w stanie tak zaplanowac każdy przejazd aby był On bezpieczny z uwzględnieniem praktycznie wzystkich mozliwych niebezpieczeństw a napewno nietypowych zachowań innych uzytkowników stoku.

    Masz prawo jazdy - zasada ograniczonego zaufania podobnie działa. Zankomity kierwca potrafi przewidzieć znacznie wiecej niz przecietny i jedzie o wile bezpieczniej niz ten słabszy choc czesto znacznie szybciej.

    Ale jeśli ktoś jedzie i nagle stwierdzi sobie że w żaden sposób nie da rady zjechać nawet nie tyle na sam dół ale chociaż do skraju trasy gdzie nie zawadzał by aż tak bardzo innym, tylko siada nie patrząc nawet na to czy ktoś za nim jedzie czy nie...bo musi sobie np. zapalić papierosa, pogadać przez telefon czy z kolegą o dupie marynie...:confused: o to tu się rozchodzi. Kompletna bezmyślność i egoizm. Oczywiście to moja subiektywna opinia.

    A to że sa bezmyslni na stoku to oczywsite i trzeba się zatrzymac i zwrócić uwagę, często nawet w ostrych słowach, ale lepszy efekt daje spokojniejsza a dobitna reprymenda.

    Pozdrawiam serdecznie

  15. Witam

    Zauważyłem taka prawidłowośc. Wszyscy mający pretensje do inych na stoku, że siedzą, żę stoją, że za wolno jadą sami zazwyczaj dośc srednio jeżdżą - no bo jakby naprawdę jeździli to nikt by im nie przeszkadzał. Ktos kto umie to po prostu robi swoje. Wie jak dobrac trasę w którym momencie ruszyć kiedy troche zwolnic a kiedy zmienic technike.

    Ci z pretensjami to zazwyczaj narcirarze o krótki stażu a więc tez niewielkim stokowym doświadczeniu. Myslę, że za pare lat zmienią zdanie co do tego czy stok jest dla wszystkich czyb tylko dla nich.

    Pozdrawiam

  16. Witam

    Wymowa takich postów jak ostatni jest jedna. JA jestem gościem, tne szybkim skrętem na krawędzi a reszta to ludzie, którzy utrudniaja Mi jazde.

    Popatrz więc:

    To Ty jechałeś a ktoś stał. Byłeś wyżej, miałeś mozliwośc wyboru toru jazdy, gdybys uderzył to byłbys sparwcą w 100% identycznym z przytoczonym na poczatku deskarzem. Róznica byłaby tylko taka, że bys nie uciekł jak rozumiem.

    Nie dostsowałeś prędkości do umiejetności, stoku, wykazałeś brak zdolności przewidywania i umiejętności szybkiej reakcji.

    Prawdopodobnie jestes narciarzem, o krótkim stażu ale zapewniam, że zdążysz sie jeszcze najeździć więc nie odmawiaj innym prawa do korzystania ze stoku wtedy kiedy chcą

    Pozdrawiam

  17. Witam

    wbicie kijka zalezy od techniki jaka jedziesz. Przy skręcie cietym, niezależnie od jego promienia właściwie kijka się nie wbija. Zaburza to rytm, powoduje wydłużenie czasu przekrawędziowania. Wyjątek stanowi skręt ciety z odbicia gdzie zawsze wystepuje mnimalne odciązenie NW - tam ma to racje bytu.

    oczywiście w smigach nie cietych, na stromym, Poza trsą na muldach skolei bez kija sie praktycznie nie da zjechac. Tu nie jest to tylko element estetyczny ale ma uzasadnienie techniczne.

    Generalnie trzeba wiedzieć kiedy sie z kija korzysta a kiedy nie i umiec tak jeździc żeby nie mieszać technik. Dobry narciarz zjedzie bez kijkóe praktycznie wszędzie tylko po co sobie utrudniać życie.

    Pozdrawiam

  18. Witam

    Króciutko bo nie mam czasu. Każde trzymanie dziecka jest błędne.

    Jeżeli dziecko nie stoi na nartach to najpierw musi nauczyć się stac a dopiero wtedy się z nim jeździ.

    Jeżeli jest to nauka jeden na jeden to nalezy (jeżeli dziecko w miare pewnie stoi na nartach) uczyć od razu skretu łączonego jadąc pługiem tyłem i zadając slad. Kontakt wzrokowy zapewnia poczucie bezpieczeństwa dziecka, pozycja poniżej bezpieczeństwo w razie niekontrolowanego przyspieszenia. W pierszym etapie dobrze jest sterować nartami poprzez trzymanie dziobów nart malego narciarza i w ten sposób przekazywanie odpowiednich ruchów nózkom.

    Od razu jedziemy skretami łaczonymi najlepiej na normalnym stoku. Pamietamy o odpowiednim wyborze toru jazdy, zatrzymywaniu sie w odpowiednich, bezpiecznych miejscach itd.

    Dziecko chłonie wszystko i w ten sposób kształtujemy samodzielnego i bezpiecznego narciarza.

    Po jednym dwu dniach młody adept powinien jeździć samodzielnie skretem łączonym z wyborem trasy. Na poczatku cały czas jedziemy pługiem tyłem z przodu stopniowo dając możliwośc własnego wyboru trasy. Pamietamy o asekuracji w razie utraty kontroli oraz dobrym wyborze trasy zjazdu.

    Po tygodniu powinniśmy mieć już do czynienia z samodzielnym narciarzem. Jeżeli uczymy naprawdę malego narciarza - trzy latka i mniej - pamietajmy o bardzo krótkim cyklu zajęciowym i o tym, że za każdym wyjazdem trzeba wszystko spokojnie powtórzyć.

    Starsze dzieci łąpią szybciej i trwale że tak powiem.

    Dobrze prowadzone dziecko gdy zaczyna w wieku 3 lat powiedzmy to w trzecim sezonie powinno już być praktrycznie samodzielnym narciarzem i parnerem w jeździe a nie maluszkiem wymagajacym opieki.

    Wszystko to dotyczy nauki jeden na jeden, to ciężka praca wymagająca trochę wiedzy duzo cierpliwości, dobrej jazdy na nartach (absolutnie konieczne ze względu na całkowicie podświadomy charakter nauki) ale warto ten wysiłek podjąć. Takie lekcje oprócz tego ze są znakomitą zabawą procentują w przyszłości i bardzo skaracają drogę do usamodzielnienia naszych maluchów.

    Stosowanie szelek to horrorek, który tylko i wyłącznie uspokaja rodzica i nie przynosi nic dobrego a tylko złe rzeczy z punktu widzenia edukacji narciarskiej.

    Pozdrawiam

    brak kontroli predkoscii .... i wyobraźni dlatego stosujmy to wtedy kiedy okolicznosci wymagaja: strome odcinki, tłok na stoku itp. na prostych trasach lepiej odpinać

    Dzieci maja wyobraźniej która przy naszej jest oceanem przy Bałtyku - trzeba tylko umiec to wykorzystać, a to polega głownie na zaufaniu a nie spętaniu.

    :mad:przeciez nie trzeba szarpac zeby zatrzymac. szelki mają wspomagac a nie zastepować

    Szarpiesz zawsze. Różnica wagi jest taka że Ty nawet tego nie czujesz. Tym bardziej jak przecietnie jeździsz. Zapraszam na test: Ty w szelkach Ja trzymam smycz.

    Pozdrawiam

    Mitek

  19. Cześć

    spięte dzioby królują w szkólkach austriackich... 20 dzieci i kilkoro instruktorów... ta 20 oczywiście pierwszy raz na nartach (nie liczę ogródków przy przedszkolach narciarskich)... dzieci w wieku 4 - 7 lat... Taki koszmarek... :D

    Tak wiem. W szkólkach przy dużej ilości dzieci w grupie może mieć ten patent rację bytu bo hamuje i ustawia stopy ale sam wiesz że najlepiej jak najmniej udziwnień bo wtedy jak ruch jest opanowany to jest i koniec. nie trzeba oduczać przyzwtczajenia do jakiegos patentu.

    ale przyznam, że jeśli już mam wybierać :D, to wolę rodziców z szelkami, niż kijkami pod szyją dziecka :D... tak wisielczo patrząc na sprawę...

    Niezłe niezłe, nie przypominam sobie żebym widzia kijek, ale pare razy miałem okazje uświadamiac rodzica, że dziecko sie dusi tak je trzymał za szyje przedramieniem. To juz nie próby nauki Berry - to bezmyslnośc i kryminał.

    Pozdro

  20. Witam

    Myslę, że jeżeli ktos poważnie mysli o zostaniu instrktorem a nie interesuje go "tylko papier" to powinien potraktować IR jako etap w samokształceniu. Statystycznie niestety poziom IR jest dośc niski, powiedzmy porównywalny z dość przecietnym PI SiTn. Przyczyn jest sporo ale główna to bardzo krótkotrwałe szkolenie, brak fachowego nadzoru nad programami kursów, nieuczciwość organizatorów kursów itd.

    Tak naprawdę celem powinny byc uprawnienia Instruktora Zawodowego ISIA - posiadanie takich uprawnień gwarantuje wysoki poziom instruktora we wszystkich aspektach jego kwalifikacji bez dodatkowych pytań.

    Instruktor narciarstwa w krajach alpejskich to ceniony zawód w którym kwalifikacje zdobywa sie dośc długo bo praktykując odpowiada się za zdrowie i zycie ludzi. U nas tez mam nadzieje tak bedzie.

    Pozdrawiam i zachecam do samokształcenia

  21. Cześć

    To nie dotyczy tego wątku, ale witam kolegę Mitka serdecznie i z przyjemnością oczekuję na aktywność twoją na tym forum.

    Pozdrawiam.

    Miło:) Tez witam wszystkich. Aktywnośc chyba mierna będzie bo pracowac trzeba. Chciałem jedynie na imprezę zaprosic - mam nadzieje fajną.

    Do zobaczenia

www.trentino.pl skionline.tv
partnerzy
ispo.com WorldSkiTest Stowarzyszenie Instruktorów i Trenerów Narciarstwa PZN Wypożyczalnie i Centra testowe WinterGroup Steinacher und Maier Public Relation
Copyright © 1997-2021
×
×
  • Dodaj nową pozycję...