Wydaje mi się, że Bumer ma rację, bo ja też nie do końca rozumiem po co Ci ta nauka jazdy na tyczkach? Oczywiście to fajny przerywnik w podnoszeniu swoich umiejętności, ale chyba w Twoim wieku (bez urazy:smile:) to już chyba nie powinno być celem samym w sobie, bo już raczej zawodowca z Ciebie nie będzie:wink:. Instruktor fajna sprawa - poradzi, poprawi, ale nikt i nic nie zastąpi samodoskonalenia i treningu. Tym bardziej, że - jak piszesz - jeździłeś z różnymi instruktorami, a wiadomo gdzie 2 instruktorów, tam 3 szkoły jazdy (parafrazując...:biggrin:). Wydaje mi się, ze w Twoim przypadku sprawdziłby się tygodniowy wyjazd ze szkoleniem - możesz wtedy z dnia na dzień korygować swoje błędy po okiem tych samych instruktorów, a i zazwyczaj tyczki można "zaliczyć".
Pozdrawiam