Narty - skionline.pl
Skocz do zawartości

szy

Użytkownik forum
  • Liczba zawartości

    35
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    4

Zawartość dodana przez szy

  1. I kolejna ze starych-nowych spraw na biegówkowym Znajkraju - słynne, olimpijskie Seefeld, czyli biegówkowy wzorzec z Sevres. Ośrodek narciarstwa biegowego w Seefeld, czyli Olympiaregion Seefeld in Tirol, to drugi obok Ramsau am Dachstein tak zaawansowany ośrodek biegówkowy w Europie. Trasy, serwisy, sklepy, szkółki, baza noclegowa dla biegaczy, transport - wszystko dograne i funkcjonujące bezbłędnie lub przynajmniej w sposób, jaki turysta-narciarz z Polski uznaje za bezbłędny Oficjalnie tras jest niemal 250 kilometrów, ale tylko oficjalnie. Tak naprawdę to łączna długość tras do klasyka i łyżwy, więc liczbę tę należy podzielić na dwa jeśli przyjechaliśmy biegać w jednym stylu i interesuje nas możliwie jak największa liczba nowych kilometrów. Szerzej o wszystkim, z galerią 150 zdjęć i trackiem naszych wycieczek: Znajkraj: Na biegówki do Austrii: olimpijski region Seefeld w Tyrolu Tak wygląda centrum ośrodka w miejscu osuszonego 200 lat temu jeziora z charakterystycznym kościołem nad nim: Trasy w całym ośrodku - czyli pomiędzy pięcioma położonymi obok siebie miejscowościami wokół Seefeld - są dość zróżnicowane i fajnie służą jako trasy wycieczek turystycznych, nie tylko miejsce do uprawiania sportu zimowego. Trasa z Seefeld do Leutasch: Okolice Leutasch, z długą doliną z szerokim, płaskim dnem, to z kolei miejsce dla początkujących, seniorów, także niepełnosprawnych. I są też ciekawostki i elementy towarzyszące klimatowi, jak mecz snow polo, kieszonkowa mapa tras narciarskich, zimowy tor Audi, spotkany nowiutki ratrak i inne. Polecam się z pełną relacją na blogu: ☺️ Szy.
  2. Cześć! Zaniedbaliśmy nieco biegówkowe tematy, więc je sukcesywnie odświeżam. Wśród nich jest m.in. artykuł o szlaku narciarskim z Gór Bialskich przez Śnieżnik (Masyw Śnieznika) na Czarną Górę. Można sobie przez trzy dni pięknie powędrować z niewielkim plecakiem, startując w Bielicach, śpiąc w Bolesławowie i w schronisku na Śnieżniku. W dodatku w tym roku Stronie Śląskie chce powiększyć liczbę kilometrów tutejszych tras o aż trzy pętle po 10-20 kilometrów. Oczywiście wszystkie trasy są utrzymywane ratrakiem, a właściwie dwoma, gdyż część tras po polskiej stronie przejeżdża ratrak z czeskiego Paprseka. Na wszystkich są dwa ślady do klasyka i środek do łyżwy. Kilka zdjęć z naszego pobytu na szlakach Stronia Śląskiego: Więcej na blogu: Szlak narciarski przez Góry Bialskie i Masyw Śnieżnika. Na biegówki w Sudety Szy.
  3. Dziękuję! Zanim na blogu pojawi się "kultowe" austriackie Seefeld, gdzie za miesiąc odbędą się mistrzostwa świata w narciarstwie klasycznym, jeszcze jedna zaległość - słowacki Zuberzec z dwoma dolinami położonymi obok: Zuberską i Rohacką. Trasa biegówkowa tu położona często występuje pod pseudonimem "Rohacze", wziętą od okolicznych szczytów i nazwy ośrodka narciarskiego "Rohace-Spalena". Trasa dzieli się na dwa odcinki - bardziej leśny, biegnący po Dolinie Zuberskiej i bardziej górski w Dolinie Rohackiej. Jeśli wybrać się do Zuberzca na weekend, obydwa odcinki można zaliczyć w dwa kolejne dni. Ten wyższy - w dzień o lepszej przewidywanej pogodzie, ze względu na walory widokowe Tatr Zachodnich. I właśnie jeśli weekend, to na blogu namiar na niedrogi hotel położony u wylotu doliny na skraju Zuberzca. Zapraszam na Znajkraj po pełny tekst: https://www.znajkraj.pl/biegowki-na-slowacji-dolina-rohacka-w-tatrach-zachodnich ... i jeszcze kilka zdjęć. Na początku trasy leży Muzeum Wsi Orawskiej, trafiliśmy akurat na coroczony Puchar Świata w psich zaprzęgach organizowany na terenie skansenu: Tak wygląda odcinek w Dolinie Rohackiej: Taką bardzo przyjemną ścieżką zjeżdża się do ośrodka Rohacze: Hotel, pozostałość po planach budowy wielkiego ośrodka w latach 70-80: Z pozdrowieniami, białego 2019 :) Szy.
  4. Właśnie, na nieszczęsnej nazwie cierpi w Polsce cała dyscyplina. Utrwaliło się, że "bieganie na nartach" to duży wysiłek, bo przecież to "bieganie". I przeciętny Kowalski nigdy nie poczuje się potencjalnym "biegaczem" narciarskim, bo daleko większości z nas, niestety, do wyczynowego wizerunku, utrwalonego przede wszystkim przez Justynę Kowalczyk. A przecież wcale tyle nie trzeba, żeby sobie pośmigać po pięknie przygotowanych trasach. Angielskie "cross-country skiing" dużo lepiej oddaje specyfikę biegówek. Szy.
  5. Wrzucanie biegówek i śladówek do jednego worka moim zdaniem jest błędem. Śladówka jest jednak wyraźnie szersza, w przygotowanych biegowych torach na zakrętach długa śladówka (mimo że z założenia trochę krótsza) sprawia zwykle problemy. Poza tym jest wolniejsza nawet od rekreacyjnej biegówki, a tym samym nam było trudno nawet truchtać na takich nartach. Nawet nie podchodząc sportowo do biegówek, z czasem naturalnie zaczyna się nabierać wprawy, kondycji i ze śladówkowego "szurania" przechodzi do szybszego ruchu, wydłuża się krok, naturalnie unosi pięta, zaczynają więcej pracować ręce i wtedy śladówka zaczyna przeszkadzać. Jeśli więc zakładać obecność na przygotowanych trasach, to tylko biegówka. Jeśli nie - wtedy śladówka albo ciężej. Szy.
  6. Cześć, fajny odzew, dzięki Postawienie na biegówki było efektem naszych preferencji, otóż... Po pierwsze lekkość podróżowania, którą znamy z roweru latem. Nie chcę powiedzieć, że nie lubimy wysiłku, bo takie 20-30 km wycieczki na biegówkach potrafi bardzo przyjemnie człowieka zmęczyć. Ale lubimy właśnie ten wysiłek z roweru, czyli taki który rozkłada się na lżejszą, ale długofalową, całodzienną aktywność. Zejście ze szlaku - obojętnie co ma się na nogach, to jednak wyraźnie większa "chwilowa" praca do wykonania. Po drugie - śladówki, backcountry czy skitury to aktywność ewidentnie off-the-track, raczej w większej naturze, a my - znowu: nauczeni turystyką rowerową - lubimy zaglądać do miasteczek, pobyć czasem wśród ludzi, a nie przebywać cały dzień wyłącznie w dziczy. W Polsce wciąż to tak nie wygląda, ale wszystkie nasze pobyty w Austrii to trasy biegowe przechodzące często przez wsie i miasteczka, na które lubimy rzucić okiem, albo przejść się wieczorem na spacer. Powiedziałbym więc, że biegówki są bardziej cywilizowane Po trzecie - to wiąże się z poprzednim - w naszych podróżach bardzo chcemy też mieć czasem odrobinę prostej przyjemności w postaci np. knajpki po drodze. Usiąść sobie z kocem na plecach, wypić szklankę grzanego wina z widokiem na góry, przegryźć coś smacznego lokalnego - to jest dla nas jeden z elementów podróży. Tak samo jak kufel piwa w fajnej knajpce podczas wyprawy rowerowej. A podczas wycieczki off-the-track takich możliwości jest mniej, bo jest mniej cywilizacji (ale nie mówię, że to niemożliwe). Nie da się ukryć też, że podróżujemy po to, żeby odpocząć. Chyba już potrzebujemy tego minimum wygody, która sprawi, że po dwóch tygodniach wrócimy do domu, do pracy zresetowani, zrelaksowani. Może moja praca tego nie potrzebuje tak bardzo, ale Ola - pracując w szkole - podczas urlopu potrzebuje jednak spokoju i wyciszenia, a nie 16-osobowej sali w schronisku. A wyszukiwanie przyjemnych miejscówek na nocleg też może być przyjemnością :) Dalej - tak już mam w głowie, że najbardziej satysfakcjonują mnie podróże właśnie z partnerką lub przyjaciółmi, tworzenie wspólnych wspomnień, wspólnego dorobku podróżniczego. Niestety, bc czy skitury to jednak dużo większe wymagania kondycyjne, treningowe, które eliminują na starcie przeciętną kobietę (to absolutnie nie jest seksizm). Wybór biegówek jako obniżenie wymagań kondycyjnych oznaczał więc możliwość wspólnych zimowych podróży. Przy tej lekkości podróżowania na biegówkach podczas 14 dni ferii zimowych obydwoje jesteśmy w stanie przez 10 dni być na nartach w 3 kolejnych, różnych miejscach. Podejrzewam, że 10 pełnych, prawie kolejnych dni na skiturach byłoby dość mocnym wyzwaniem kondycyjnym. Nie dalibyśmy rady, albo wrócili wykończeni. Po któreś - to też jakaś moja cecha charakteru - nie lubię się rozpraszać, działać na wiele frontów. Wolę jedną specjalizację, poświęcenie jednej dziedzinie i zapełnianie kolejnych miejsc. Dlatego latem podróżujemy wyłącznie na rowerach z sakwami,a zimą mamy biegówki. Gdybym dzielił to na wiele dyscyplin, nie miałbym tyle wewnętrznej satysfakcji Na wszelki wypadek napiszę, że to z czego rezygnujemy wybierając biegówki, to wciąż są rzeczy które mi się nieziemsko podobają. Wasze relacje ze skiturów w wysokich górach to coś fantastycznego i oglądam je z zazdrością, podobnie jak np. narciarskie aktywności chłopaków z forum outdoor.org.pl. Ale jednak coś musiałem wybrać, żeby wszystko pogodzić. Ale to przecież o to chodzi, by każdemu było dobrze z jego wyborami :) Szy.
  7. Cześć :), od kilku lat prowadzę blog podróżniczy Znajkraj, gdzie drugą - oprócz wycieczek i wypraw rowerowych - tematyką są wycieczki narciarskie na biegówkach. Pozwolicie, że zamiast wrzucać je w osobne wątki jak dotychczas robiłem - stworzę jeden wątek, w którym będę krótko zajawiał nowości na naszych stronach? Nasze biegówki wzięły się z poszukiwania alternatywy dla rowerów latem. Nie jesteśmy sportowcami - szukaliśmy sposobu na efektywne "małe podróżowanie" zimą połączone ze zwiedzaniem, z poznawaniem nowych miejsc. A że stoki zjazdowe postrzegamy jednak jako pobyt w jednym, mimo że czasem rozległym, miejscu, to wpadliśmy na pomysł najpierw nart śladowych, a z czasem przeszliśmy na biegówki i przygotowane trasy. Zaczynaliśmy od Beskidu Niskiego, potem były Góry Stołowe, doliny tatrzańskie, oczywiście Góry Izerskie. Wkręcając się w biegówki coraz bardziej zaczęliśmy jeździć po Europie i w ten sposób od kilku lat staramy się spędzać ferie zimowe (Ola jest nauczycielem, to mocno ogranicza pole manewru). Staramy się wybierać miejsca lub regiony, w których możemy spędzić przynajmniej 2-3 dni na całodziennych wycieczkach o długości około 20 kilometrów ale _bez_powtarzania_trasy_ lub robiąc to w minimalnym stopniu. Takich miejsc na szczęście jest trochę i gdy tylko spadnie śnieg, jest w czym wybierać. Oczywiście w większości to Alpy, ale pojawiają się także polskie miejsca poza Górami Izerskimi, które dostrzegają sens w takim organizowaniu zimowej oferty (Masyw Śnieżnika i Góry Bialskie, Beskid Niski, Gorce z Turbaczem, Beskid Wyspowy z Mogielicą) i przygotowują trasy dłuższe niż smętna półtorakilometrowa pętla "wokół komina" miejscowego ośrodka sportu (zazwyczaj). Kilometraż podawany przez ośrodek należy uważnie zweryfikować. Tym bardziej, gdy tak jak nam, zależy Wam na dłuższych trasach o charakterze wycieczkowym. Normą okazała się sytuacja mająca miejsce w wielu ośrodkach, że gdy ratrak jednym przejazdem wyciska ślad do klasyka i "sztruks" pod łyżwę, to kilometraż w materiałach reklamowych automatycznie liczony jest podwójnie. W sytuacji gdy biegasz/wędrujesz jednym stylem - to jednak robienie narciarza w bambuko. Na stronach Znajkraju można pobrać pliki GPS z naszych wycieczek. Tytułem wprowadzenia i odświeżenia - to nasze dotychczasowe wyjazdy opisywane na forum wcześniej: ❄️ Austria na nartach biegowych - Ramsau am Dachstein Jeden z pierwszych kontaktów z biegówkową Europą i od razu na takim poziomie. Trasy wokół miejscowości świetnie przygotowane, mnóstwo ludzi na trasach, fajne miejsca do zatrzymania się wokół tras - w takich okolicznościach trudno biegówek nie pokochać. Wisienka na torcie - lodowiec Dachstein i dwie świeżo ratrakowane pętle na nim, ze względu na wysokość i warunki śniegowe miejsce treningów wielu klubów i reprezentacji. ❄️ Biegówki w Południowym Tyrolu - Alpe di Siusi w Dolomitach Zupełnie wyjątkowym miejscem jest Alpe di Siusi, czyli po niemiecku Seiser Alm. Ogromne łąki otoczone z trzech stron szczytami Dolomitów przy słonecznej pogodzie zwalają z nóg. Szczególnie fajna była trasa Panorama, trochę bardziej wymagająca od drugiej i oferująca ciekawsze wrażenia widokowe. To było dla nas wyjątkowe miejsce, bo biegówki tutaj wymarzylismy sobie kilka lat wcześniej przejeżdżając tędy na rowerach. ❄️ Austria na biegówkach: Kleinwalsertal (Vorarlberg) To była zima, kiedy o śnieg było piekielnie trudno. Był tylko gdzieniegdzie, w miejscach albo wysoko położonych, albo o specyficznym klimacie. I taka własnie okazała się austriacka eksklawa, do której można wjechać tylko z Niemiec w okolicach Oberstdorfu - dolina Kleinwalsertal. Aż trzy całodniowe, świetnie przygotowane trasy po kilkanaście kilometrów, w tym jedna z pięknymi widokami na Alpy Algawskie. Myślę że to mało znana, ale bardzo atrakcyjna miejscówka na biegówki. ❄️ Biegówki w Finlandii - Ruka & Kuusamo W tym samym roku udało mi się połączyć sprawy zawodowe z podróżami i wylądowałem na skraju Laponii - w Kuusamo, na trasach wokół Ruki, dokładnie tam, gdzie zaczyna się sezon biegów i skoków narciarskich. 30-stopniowy mróz, zaledwie 4-godzinny dzień i samotne wędrówki po fińskich trasach przy cały czas wschodzącozachodzącym Słońcu. To były naprawdę niesamowite wrażenia. Także z uwagi na perfekcyjnie - codziennie - przygotowane trasy, poprowadzone także na zamarzniętych jeziorach. ❄️ Biegówki w Tyrolu: Kaiserwinkl Opisywany niedawno maleńki region w Tyrolu w Austrii, położony niedaleko końca doliny Innu, blisko niemieckiej granicy i Salzburga. Trasy wystarczają na przynajmniej 3 dzienne pętle po kilkanaście kilometrów, wokół tyrolskie klimaty, sporo ludzi na trasach w zupełnie różnym wieku i o różnych stopniach zaawansowania kondycyjnego. Wszędzie dojechać można lokalnym autobusem, po zmroku w niewielkiej "stolicy" regionu znajduje się oświetlona trasa o długości 1,5 kilometra. To jedna z najbliżej położonych miejscówek z Polski. Tyle na dzień dobry albo dobry wieczór :). Kolejne posty to będą nowe materiały, także z wyjazdów w nowe miejsca. Mam wielką nadzieję na Turbacz i Mogielicę, ale i chętnie odświeżyłbym sobie pamięć o Śnieżniku. Mam nadzieję, że nie będę widziany jako spamer - to raczej chęć promocji biegówek, jako - tak bardzo sądzę - wciąż mocno niedocenianej formy zimowej rekreacji. Także chęć podsunięcia Wam dość konkretnej, jednocześnie bardzo niszowej treści, o którą wcale nie jest łatwo gdzie indziej. Z pozdrowieniami i życzeniami długich, białych zim! :) Szy.
  8. Cześć, jak smutno zaglądać na narciarskie forum i nie widzieć tematów o biegówkach! Na przypomnienie - nasze wrażenia z pobytu w Tyrolu w Austrii, tuż przy niemieckiej granicy. Region jest skromny, ale urządzony tak, by móc spędzić przynajmniej trzy dni nie powtarzając tras - zakładając dzienne dystanse na spokojnym poziomie około 20 kilometrów. Bo tras jest około 60 kilometrów, choć materiały promocyjne mówią o liczbie dwa razy wyższej - podwojonej przez dwa razy zliczone trasy te same trasy do klasyka i łyżwy. Swoją drogą, to żenujące, że do takiego chwytu muszą uciekać się takie i tak świetne miejsca. Punktem centralnym jest Kössen - to tu najlepiej mieć nocleg. Niektóre trasy będziemy mieć właściwie "pod domem", do innych sprawie dojeżdża się bezpłatną komunikacją. Bezpłatną dla posiadaczy lokalnej karty gościa, którą dostaje każdy hotelowy gość w regionie. Trasy są zróżnicowane, bardzo rzadko płaskie, zwykle cały czas po pofałdowanym terenie. Na głównej 23-kilometrowej pętli są całkiem długie, ale jednak dość łagodne podejścia i zjazdy. Można się zmęczyć, ale potem wracając jest okazja do długich zjazdów w pięknej okolicy. Większość tras prowadzi po otwartym terenie Kaiserwinkl z widokami na pasma Alp - Chiemgawskie na północy i Kaisergebirge na południu. Jedynie pętla południowa wbija się w dolinę w kierunku Kitzbühel. Więcej o lokalizacji, dokładny ślad GPS wycieczek i oczywiście wszystkie nasze wspomnienia na blogu: https://www.znajkraj.pl/kaiserwinkl-w-tyrolu-narty-biegowe-w-alpach Trafiliśmy na świetną pogodę, trzy wyżowe dni z 10-15 stopniowym mrozem. Trasy były oczywiście przygotowywane każdego dnia, a osób korzystających wcale niemało, w każdym wieku i z każdym podejściem - od szuraczy po wyczynowców. O, tak było: przywitanie z trasami nad zamarzniętym jeziorem, w tle Kaisergebirge: Pętla wokół wzgórza Miesberg: Mają narciarze swoje znaki: I sporo informacji lokalizacyjnej: Widok ogólny na dużą część Kaiserwinkl - ten zakątek pomiędzy pasmami: Lasów jest niewiele: Na trasach zdarzają się szkolne grupy uczące się biegania: Widoczki: Tu jeszcze przed roztopieniem się szadzi: Jest naprawdę malowniczo. A wieczorem można pospacerować po centrum miasteczka - bez smogu: I mijając zachowany hotel z XVI wieku: Bardzo przyjemne miejsce. Jeśli jeździć na biegówki jak my - w 2-3 różne miejsca podczas jednego wyjazdu, to Kaiserwinkl świetnie do takiej idei pasuje. Narta Szy.
  9. Hej, to jeszcze dopowiem, że trasy biegowe na Śnieżniku mają wielki potencjał i zrobione je zupełnie inaczej niż wiele innych, tradycyjnych. Otóż pociągnięto jedną linię szlaku z Bielic, przez Paprsek i okolice, potem okolice Nowej Morawy i Bolesławowa aż nad trasy narciarskie Czarnej Góry. To tyle, by ruszając z Bielic wędrować turystycznie na biegówkach przez cały weekend z przystankami w Bolesławowie i na Śnieżniku. Świetna inicjatywa lokalnego samorządu! :] Szy.
  10. Siema Austriacka dolina Kleinwalsertal zamknęła naszą biegówkową podróż po Europie. Po Ramsau am Dachstein w Styrii i Alpe di Siusi w Południowym Tyrolu trafiliśmy do kameralnej doliny, do której wjechać można wyłącznie od strony Niemiec. Trzy niewielkie miasteczka, mnóstwo pensjonatów i 50 kilometrów tras biegowych podzielonych na trzy, równe trasy. Idealne warunki by spędzić trzy fajne dni na biegówkach. Plus ekstra pogoda - świetne zakończenie narciarskiego urlopu. Trasy są trzy - pierwsza w górnej części doliny, przebiegająca w dużej części po obrzeżach ostatniej z miejscowości, a w ostatniej części podchodzącą nawet w lawinowy teren na końcu doliny. Pewnie gdzieś tędy w góry szli przemytnicy, chcąc ominąć posterunki celne u wylotu doliny. Druga - krążąca w środkowej częsci Kleinwalsertal, chyba najtrudniejsza technicznie, dużo podejść i zjazdów. I trzecia - którą odwiedziliśmy na koniec i z której pochodzą zdjęcia niżej. Świetne widoki z wysoko położonego zbocza doliny, piękne zrządzenie losu i przysypanie świeżym puchem drzew - wyszedł jeden z naszych lepszych dni na biegówkach. Gdyby tak można było zawsze. Gdybyśmy takie warunki mieli w Polsce! Dużo zdjęć z Kleinwalsertal, także tracki GPS wycieczek, na stronach naszego bloga a tu wybrane, w skrócie: Widok na dolinę z trasy trzeciego dnia - Schwendeloipe: Jeszcze nie wytopiony śnieg po nocnym opadzie: Ale od samego rana świetnie przygotowane trasy - tu punkt początkowy w Rizlern: Zjazdy w górnej części doliny - niektórzy powtarzali je kilkukrotnie: Wokół widoki na Alpy Algawskie - akurat w tym kierunku gdzieś w dole jest pobliski Oberstdorf Na zakończenie, przed zjazdem do Rizlern - ostatni rzut oka na Kleinwalsertal: Skruszony i zawstydzony przyznaję, że o Kleinwalsertal przeczytałem po raz pierwszy szykując się do wyjazdu i wyszukując miejsca z dobrymi warunkami śniegowymi. Zaskoczeni odkryliśmy naprawdę fajną miejscówkę. Wrócilibyśmy - gdyby nie to, że nie wracamy w te same miejsca... Pozdrawiam! Szy.
  11. Turbacz - nie wiem gdzie znaleźć mapę, to właściwie ciągle nowość (drugi sezon), więc podejrzewam że może tylko na stronie gminy Nowy Targ? A Mogielica ma swój bardzo fajny serwis, tam także mapy: http://www.zimowybeskidwyspowy.pl/ Szy.
  12. Myślimy o Południowym Tyrolu ponownie w tym sezonie. Czy ktokolwiek z Was biegał w innym miejscu niż Alpe di Siusi i Alta Pusteria? Szukamy miejsca, gdzie będzie te minimum 40 kilometrów różnych, nienakładających się na siebie tras. Mam folder "Dolomiti Nordicski", ale ilości kilometrów większości ośrodków są za małe na wyjazd turystyczny. Ktoś, coś? Szy.
  13. Na trasę na Turbacz to ja chcę specjalnie z Gdańska kiedyś zajechać, więc z Jeleniej to chyba nie tak najgorzej jeszcze . "Obok" jeszcze jest Beskid Wyspowy z trasą wokół Mogielicy - zobacz genialne otwarcie sezonu w ten weekend. Jeśli chodzi o Europę, w poprzednim sezonie najlepszym źródłem informacji dla mnie był Bergfex. To było jedyne miejsce z tyloma aktualnymi, uaktualnianymi informacjami o trasach. Właśnie w ten sposób wybraliśmy na prawie dwutygodniowy wyjazd opisywane już Ramsau am Dachstein i Alpe di Siusi w Południowym Tyrolu, a także świetną miejscówkę w Vorarlbergu koło niemieckiego Oberstdorfu - dolinę Kleinwalsertal. Mam nadzieję, że w najbliższych dniach odzyskam dysk ze zdjęciami z wyjazdu i coś podrzucę . Wszystkie trzy polecam bez zawahania Szy.
  14. Hej, już po starcie Pucharu Świata w biegach narciarskich w Ruce, to podrzucę trochę wrażeń z tegorocznego, choć w zeszłym sezonie, pobytu w Ruce na biegówkach. Pomysł wymyślił się sam - dzięki liniom lotniczym Finnair i promocyjnym biletom na łączone połączenia do Finlandii. I także faktowi, że latają własnie z Gdańska (ale też z Krakowa i Warszawy). Z listy dostępnych połączeń wewnątrz FInlandii, co ciekawe obsługiwanych większymi samolotami niż to Gdańsk-Helsinki, wybrałem Rukę, jako tę najbardziej znaną narciarską miejscówkę w Polsce. Bo i Małysz, i Kowalczyk, swoje sukcesy odnosili właśnie w Ruce, która w przypadku skoków częściej nazywana jest "Kuusamo" - bo należy administracyjnie do odległego o 30 km Kuusamo. Wrażenia z pobytu - wyjątkowe, naprawdę. Zimę, śnieg, mróz uwielbiam, pewnie jak wielu z Was, więc te kilka dni w temperaturze zwykle od -20 do -30 wspominam fantastycznie. Wrażenia z wędrowania na nartach w takiej temperaturze po pustych szlakach, zupełnie odmiennych krajobrazach, z wiatrem, który potęguje odczuwanie do pewnie i -50... wspaniałe. Jednocześnie gdzieś tam też z tyłu głowy mocno działające na wyobraźnię. Jakaś niegroźna kontuzja na jednym z kilku efektownych zjazdów na którymś z odległych odcinków mogłaby oznaczać całkiem realną szansę sporych komplikacji. A ja przecież przyjechałem "tylko" pobiegać na nartach. W dodatku będąc poza wysokim fińskim sezonem naprawdę na tych najbardziej atrakcyjnych, ale oddalonych szlakach nie widywałem nikogo. Co innego wokół samej Ruki - tu, w zasięgu popularnych kawiarni, biegaczy było kilkudziesięciu każdego dnia. Rukę wybrałem także dlatego, bo posiada przyjemnie rozwiniętą sieć tras, nienakładających się wzajemnie. Dających szansę na rzeczywiście poznanie okolicy, zupełnie nieznanego klimatu. I trochę ludzi, chociaż Finowie są na tyle specyficznie, że o spontaniczne nawiązanie jakiejkolwiek relacji jest dość trudno. O wyjeździe na biegówki do Finlandii piszę sporo na blogu, zapraszam, a tutaj kilka zdjęć z relacji. W Kuusamo białe jest nawet lotnisko, z cienką nitką dojazdową na pas startowy Tak wyglądają lapońskie ulice - niczym się nie sypie, polega się na oponach, umiejętnościach i rozsądku kierowców: Na szlakach zwykle jest taka zima - absolutnie prześnieżnie: Znaki - marzyłbym, by w Polsce trzeba było takie stawiać: Mapa tras w jednej z kawiarni przy szlaku narciarskim: Kawiarnie mają fajny klimacik - gdzieś na odludziu nagle pojawia się taki domek: Dzień jest krótki, kilkugodzinny, a niebo zwykle wygląda tak: ... albo płonie ferią ognistych barw... ... a niebiesko robi się na może kilkanaście minut: Wyżej jeden z rezerwatów obok Ruki - Pyhavaara, a tu kolejny - Valtavaara i odczuwalne lodowate piekło po wyjściu na wzniesienie: Dwie najcieplejsze bielizny termiczne, goretex i kurtka puchowa Yeti - zestaw fińskiego turysty: Miejsca, widoki, przeżycia - nieporównywalne do biegania w "normalnych" warunkach! Aby oszczędzić gościom hotelowym wychodzenia na zewnątrz, budynki mają specjalne łączniki - tutaj hotel sieci Sokos w Kuusamo: Biega się oczywiście po wszystkich jeziorach w okolicy - tu jezioro naprzeciw skoczni w Ruce: ... a tu sama skocznia, a pod nią stadion narciarski: To był jeden z moich na pewno bardziej wyjątkowych wyjazdów. Mam nadzieję, że w tym roku uda się wrócić do Finlandii, choć marzy mi się zalecieć jeszcze dalej. I jeszcze mroźniej... Pozdrawiam! Szy.
  15. @Elhakim, mamy początek grudnia, co wybrałeś? Niestety, dopiero teraz tu zaglądam.
  16. @Elhakim, mamy początek grudnia, co wybrałeś? Niestety, dopiero teraz tu zaglądam.
  17. szy

    Rowerem po Val di Fiemme

    [cd] Niestety, nie wiem jak to zrobiłem, że zapomniałem zobaczyć skocznie w Predazzo, gdzie wygrywali Małysz i Stoch. Chyba spieszyło mi się na pizzę na kempingu w Bellamonte... . Tyle klimatów biegówkowych, które dla mnie ewidentnie zdominowały Val di Fiemme. Jednak całe - już rowerowe - Trentino było przepiękne. Wspomniane genialne drogi rowerowe w dolinach, wykorzystanie dawnej linii kolejowej, świetne, dość spokojne podjazdy do Madonny di Campiglio, czy na Passo Rolle, ale też fajna trasa na Passo Cinque Croci... To był fajny wyjazd. Kilka rowerowych fotek: Trasa rowerowa w dolinie Adygi - taki trochę kręgosłup rowerowy Trentino Dawna górska szosa, dziś droga tylko dla rowerów Takie mosty rowerowe - tutaj Val Rendena Val di Sole - droga rowerowa "Sole" I trzy foty z drogi kolejowej do Val di Fiemme Generalnie piękne okolice. W rozmowach w informacjach turystycznych zawsze słyszałem, że zimą do Trentino przyjeżdża mnóstwo Polaków. Latem - bardzo mało. Kto by pomyślał, że będziemy tak zimowo rozkręconym narodem! Cała moja rowerowa wycieczka po Trentino tutaj - szczegółowa trasa i mnóstwo zdjęć. Może w oczekiwaniu na świeżą dostawę puchu zechcecie rzucić okiem Pozdrawiam! I aby do zimy! :] Szy.
  18. Hej , lato w pełni, to może rzut oka na zimowe klimaty w letniej szacie? Byłem w Trentino na rowerze, przez kilka dni jechałem dookoła całej prowincji, jadąc między innymi przez Val di Fiemme. Głównie chcąc zobaczyć miejsca znane z zimowych relacji biegówkowych. Na miejscu dowiedziałem się, że trasa kultowej Marcialongi biegnie dokładnie moją drogą rowerową, położoną w dużej części po dawnej linii kolejowej z Predazzo aż do miejscowości Ora w dolinie Adygi, między Trydentem a Bolzano. Kilka letnich-zimowych obrazków z Val di Fiemme: Widok z Cavalese na przeciwległe zbocze Val di Fiemme i słynny stok Alpe Cermis - biały budynek to stacja wyciągu pod którym wspinają się biegacze w ostatnim etapie biegówkowego cyklu Tour de Ski Raz jeszcze zbocze Alpe Cermis Dolna stacja wyciągu - początek wspinaczki biegaczy pod słynną "ścianę" Droga rowerowa "Fiemme" - jedna z kilkunastu świetnie przygotowanych tras rowerowych w Trentino, zimą wykorzystywanych pod biegówki, między innymi Marcialongę Jeszcze raz, kawałek dalej, za zakrętem doliny - droga rowerowa między Cavalese a Predazzo Ośrodek sportów zimowych w Lago di Tesero w Val di Fiemme - główne miejsce biegówkowe w dolinie "Witacze" w barwach Trentino - znane ze scenerii ostatnich finiszowych metrów podczas biegów narciarskich w Val di Fiemme Mapa Marcialongi - widoczne Cavalese, Predazzo i Lago - po środku Latem bezkolizyjny przejazd rowerowy, zimą dodatkowa "przeszkoda" dla biegaczy Koniec doliny Fiemme, widoczne w oddali Predazzo, powoli kończy się dzień [cdn]
  19. Dopiero zaglądam po przerwie - nie mam pojęcia! To 2,000 metrów npm - więc może i się dało Szy.
  20. To jesteśmy kwita, bo gdyby to mi przysługiwały administratorskie prawa, dostałbyś przynajmniej upomnienie za sposób odzywania się do innych forumowiczów. Hologram to dla Ciebie znak wodny, czy też masz moją żonę i mnie za hologramy - może jeszcze po jakiejś teleportacji? :] Co do mojej "pracy" - tak, prowadzę bloga, staram się to robić możliwie jak najlepiej. I z jednej strony - rzeczywiście, masz 100% racji, przecież tego nie ukrywam - zachęcam do odwiedzin na moich stronach. Z drugiej jednak - zawsze bardzo się staram zostawić tyle treści na forum, być na tyle uczciwym wobec Was, być na tyle użytecznym użytkownikiem forum, by nikogo do odwiedzania naszych stron nie zmuszać. Przy okazji, zajrzałbyś chłopie do zasad pisowni, ogarnął kwestie przecinków i wykrzykników Z pozdro Szy.
  21. szy

    Alpe di Siusi

    Dobrym pomysłem jest sprawdzenie oficjalnych stron regionu. Tutaj, u dołu, jest link do rozkładu, a w nim mapa tras, w tym jedna łącząca Seis z Val Gardena. http://www.seiseralm.it/en/info/getting-around/bus-service.html Szy.
  22. Cześć! Właściwie nie podróżujemy dwa razy w te same miejsca - życie takie krótkie, a na świecie tak dużo do zobaczenia . "Właściwie", bo dopuszczamy wyjątki: gdy pierwszy raz jest na rowerze, a drugi na biegówkach. Albo gdy chodzi o Beskid Niski lub Dolomity. Tej zimy zameldowaliśmy się po raz kolejny właśnie w Dolomitach, na Alpe di Siusi w Południowym Tyrolu. Materiały promocyjne mówią, że Alpe di Siusi to największy tak wysoko położony górski płaskowyż w Europie. Rzeczywiście, na nartach biega się tu do wysokości 2,050 metrów n.p.m., a więc wyżej niż np. na Kasprowym Wierchu. Dla nas najważniejsze jednak było to, że trafiliśmy znowu w miejsce, z którego cztery lata temu podczas naszej wyprawy rowerowej przez Alpy wyjeżdżaliśmy pod wielkim wrażeniem. Zielone łąki Alpe di Siusi, zerowy ruch samochodów na jedynej drodze przecinającej płaskowyż, ostrzące się wszędzie dookoła grzbiety Dolomitów - takie mieliśmy wspomnienia. Teraz wszystko było białe, bielusieńkie, a wysokość gwarantowała śnieżne trasy. Tych niestety nie liczy się tu w setkach kilometrów, jednak nominalne 80 kilometrów wystarcza, by nacieszyć się atmosferą biegania na nartach w Dolomitach. Trasy przecina wspomniany asfalt, przy którym znajduje się centralny punkt i miejsce poboru opłat. Stąd na północ ruszają trasy łatwiejsze, prowadzące po łąkach, wśród niewielkich leśnych obszarów. Dochodzą aż nad Ortisei i Santa Cristinę. Na najbardziej oddalonym fragmencie trasy ma się wrażenie biegania prawie pod znanym Sasso Lungo. Trasa południowa jest atrakcyjniejsza od północnej. Od razy po starcie wychodzi na rozległą, odsłonietą łakę. A z niej widoki: na Sasso Lungo i Sasso Piatto, Marmoladę, charakterystyczny dla Alpe di Siusi szczyt Sciliar, oraz masyw Odle naprzeciwko. Coś pięknego. W dodatku w taki dzień, w jaki trafiliśmy my... Magia gór, magia biegówek. Zapraszam po więcej wrażeń i wiele zdjęć na Znajkraj: Biegówki w Południowym Tyrolu - Alpe di Siusi w Dolomitach W fotograficznej pigułce zaś... Pierwsze chwile były lekkim stresem. Na dole, w Seis gdzie spaliśmy była wiosna. Jak będzie 800 metrów wyżej? O, tak - biało! W pierwszej połowie dnia pogoda nie rozpieszczała, ale prognozy były optymistyczne. Powoli zaczynało się przejaśniać, ludzie zaczynali z nadzieją spoglądać na Sasso Lungo: I końcówkę trasy pokonywaliśmy już w zupełnie innych warunkach. Oby tak było jutro... W tym miejscu siedzieliśmy cztery lata wcześniej, podczas rowerowej wyprawy i marzyliśmy o biegówkach... A to już kolejny dzień, piękna pogoda i centrum tras w Maldze. Widoki - marzenie. Trasy - fantastyczne, idealnie ukształtowane. Zjazdy przyjemnie szybkie, ale nie kilerskie. Ludzie - w każdym wieku, stylu. Przyjemności z biegania, z chłonięcia klimatu górskich biegówek - morze! I takie miejsca jak to, kiedy szerokie trasy biegną po wielkiej, falującej łące: A na koniec wizyta w sadzie jabłkowym, gdzie spaliśmy na dziko cztery lata temu , wokół wiosna - w połowie lutego Z pozdrowieniami! :] Szy.
  23. Dzięki Trasa oczywiście jest latem, jest cały rok . Dachstein to jedno z tych miejsc, które wykorzystują wyczynowcy/zawodowcy do całorocznego treningu. Chociażby... https://www.google.pl/search?q=justyna+kowalczyk+dachstein&tbm=isch ... Justyna Kowalczyk A karnet, czy jest różnica - nie wiem :]. Ale chyba tak, bo wszystko już na dole w kasie opłaca się wstęp na trasy biegowe, itp. U góry nie ma żadnych kołowrotków przy wyciągach, bramek, niczego. Szy.
  24. O kurczę , chyba nigdy nie piłem czekolady w Izerskich Tam w Ramsau w schronisku jedliśmy m.in. Kaiserschmarrn - omlet cesarski: Szy.
www.trentino.pl skionline.tv
partnerzy
ispo.com WorldSkiTest Stowarzyszenie Instruktorów i Trenerów Narciarstwa PZN Wypożyczalnie i Centra testowe WinterGroup Steinacher und Maier Public Relation
Copyright © 1997-2021
×
×
  • Dodaj nową pozycję...