Narty - skionline.pl
Skocz do zawartości

tanova

VIP
  • Liczba zawartości

    2 752
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    130

Odpowiedzi dodane przez tanova

  1. Dolina, w której leży Gargellen, przez dwa dni w tym tygodniu – od niedzieli do wtorku była odcięta od świata z powodu obfitych opadów śniegu i niebezpieczeństwa lawiny. Wioska oddalona od St. Gallenkirch ledwie o kwadrans drogi, ale sporo wyżej, więc zupełnie inny świat (fot. 1). Jest tu sielsko, spokojnie i czas jakby wolniej płynął. Jeździ się  na blisko 40 km tras położonych między 1.423 m a 2.300 m npm. Głównie niebieskie. Ludzi bardzo mało, na trasach pusto.

    Z dolnej stacji wjeżdża się gondolą na płaskowyż z trzema kanapami i dwoma orczykami , pomiędzy którymi poprowadzono kilka wariantów tras średniej długości (fot. 2). To, co wyróżnia Gargellen to poprowadzone z rozmachem trzy długaśne zjazdy do doliny – 1, 2 (z trzema wariantami) i 6. Każda z nich od 3.5 do 4.2 km, a warunki śniegowe znakomite, nawet na samym dole (fot. 3, 4 i 5).     

    Generalnie jest to ośrodek bardzo „ulgowy” i koło południa młodzież jednak się zbuntowała przeciwko wypłaszczonym nartostradom i zażądała większych wyzwań. A ponieważ objechaliśmy już w zasadzie wszystkie trasy i dla mnie też było trochę nudno, to jakoś specjalnie się nie broniliśmy i popołudnie spędziliśmy znów na Silvretcie (Novej). Znajomi zostali do końca dnia w Gargellen, bo im się bardzo podobało, a my pojechaliśmy do St. Gallenkirch i po południu szlifowaliśmy głównie te najfajniejsze i puste trasy na Schwarzköpfle – 43, 44 i 45, a potem widokowe na Heimspitz. Pogoda dopisała - w sumie pierwsze dwa dni były opady, a cztery następne już piękne słońce i tylko trochę nieszkodliwych chmurek. Wyjeździliśmy się na maksa, śniegu to chyba nigdy tyle nie mieliśmy, naprawdę świetna narciarsko dolina.

    Jutro do domku, niestety ...

    188.jpg

    193.jpg

    192.jpg

    196.jpg

    197.jpg

    194.jpg

    205.jpg

    202.jpg

    • Like 5
    • Thanks 1
  2. To bawcie się dobrze dzisiaj na lodowcu! :)

    Dzięki za relację z Nauders i piękne zdjęcia, które przypomniały mi wyjazd sprzed sześciu lat.

    A tak w temacie tego ośrodka - mnie tam w Schöneben się podobało. Na jeden dzień spokojnie można się wyjeździć - fajny zjazd do doliny, a na górze niebieskie lotnisko i dwie czy trzy ciekawe czarne.

    • Like 1
  3.  Nadrabiam zaległości z wczoraj:

    Czwartek spędziliśmy również na Silvretcie, ale w tej bliższej części, czyli na Hochjoch. Jest nieco mniejsza, niż Nova, bo oferuje 46 km tras, podczas gdy na Novej jest blisko 100 km, natomiast znajduje się tutaj kilka ciekawostek z cyklu „naj”, m.in. najwyższy punkt ośrodka (Alpilagrat 2.430 m npm.), najdłuższy, bo dwunastokilometrowy zjazd – z Alpilagrat  do doliny Silbertal i najdłuższy tunel narciarski w Europie (476 m).

    W ogóle cały dzień był „naj” – najlepsze warunki śniegowe i najlepsza pogoda: słonecznie, ale nieco chłodniej niż we środę.

    Zaczęliśmy rano od zjazdu do doliny, najpierw planowałam, że będzie to czerwona 4 i 1d z Kapellalpe, ale tablica na trasie informowała, że na czerwonej są złe warunki śniegowe, więc postanowiliśmy odbić na niebieską 1e do doliny Silbertal. To taka typowa nartostradka drogą przez las, pod koniec przez wioskę, jednak po nocnym przymrozku bardzo oblodzona. Bardziej przydałyby się tam wczoraj łyżwy niż narty, było tak wąsko i kręto, że wręcz miejscami trzeba było jechać pługiem. Na szczęście ładne widoki na dolinę wynagradzały te niedogodności. A gdy już dojechaliśmy pod dolną stację Kapellbahn, to oczom naszym ukazała się bardzo osobliwa konstrukcja (fot. 1) – dwuosobowe krzesełko Doppelmayera z osłoną na stałe zespawaną z podpórką pod stopy, rok budowy 1981, więc już zabytek. Wyglądało to dziwo jak jakiś szyszak z szybką, bardzo zabawne.

    Z górnej stacji Kapellbahn przenieśliśmy się już w bardziej nowoczesne klimaty - do gondolek Panoramabahn, które wjeżdżają na Kreuzjoch, na wysokość 2375 m npm. i rzeczywiście roztaczają się z nich przepiękne widoki (fot. 2). Ale jeszcze lepsze są zjazdy z tego szczytu. W kotle znajduje się również wspomniany przeze mnie tunel narciarski, do którego dojechać można czerwoną 2a (fot. 3) i niebieską 1a z czarnym wariantem – ścianka z przeciwstokiem, więc trzeba dobrze się rozpędzić, aby na niego wjechać. Postaram się wstawić film z tunelu, ale to już chyba po powrocie i obróbce.

    Z Kreuzjoch wzdłuż krzesełek Senningrat prowadzi również następny „czarny skorpion”  - prawie 1400 m trasy o ciekawej ekspozycji, zjeżdża się nieco pokręconym grzbietem z widokiem na dolinę Montafon (fot. 4 i 5), bardzo fajna trasa.  

    Po drugiej stronie Kreuzjoch można również zjechać do kotła Grasjoch z trzema trasami typu „lotnisko” (fot. 6) i dużym snowparkiem, obsługiwanym przez krzesełko Freda, widać go również na zdjęciu. W snowparku poszalały trochę nasze dzieciaki – jak opowiadały jest tam kilka tras o różnym stopniu trudności i z różnymi atrakcjami. Na Grasjoch można się również dostać od drugiej strony, gondolami z St. Gallenkirch.

    Jeszcze obiadek i piwko w Grashütte i wróciliśmy na trasy z Kreuzjoch, które chyba najbardziej nam się podobały. Po południu zaczęła zmieniać się pogoda – naszło trochę chmur pierzastych i zerwał się wiatr, warunki do jazdy jednak praktycznie do końca były bardzo dobre. Tylko ostatni zjazd był w złej widoczności – wiatr wzniecał śnieżną mgiełkę przy podłożu, przez co w ogóle nie było widać, po czym się jedzie. Na parkingu byliśmy już po 16.30.

    Wieczorem jeszcze spacerek do Schruns – bardzo ładne, choć jednak trochę senne miasteczko z malowniczą starówką, pełną różnych sklepiczków oraz oświetloną promenadą do Tschagguns, prowadzącą wzdłuż potoku Litz. Część promenady urządzono jako aleję gwiazd, więc mogliśmy się dowiedzieć, że Schruns odwiedzały takie osobistości jak Ernest Hemingway, Helmut Kohl, Nena i oczywiście cała masa sportowców, nie tylko zimowych. Zdjęcia wyszły tak sobie, bo ciemno.

    Dziś ostatni dzień, prawdopodobnie pojedziemy do Gargellen.

    132.jpg

    143.jpg

    139.jpg

    149.jpg

    151.jpg

    157.jpg

    181.jpg

    • Like 10
    • Thanks 2
  4. Właściwie to czwarte podejście do Silvretty Montafon, bo drugiego dnia trudno mówić, abyśmy mieli okazję zwiedzić i zjeździć ośrodek z powodu załamania pogody. Warunki dzisiaj za to bajeczne – lampa od samego rana i temperatury jak w kwietniu, a nie jak w styczniu!

    Tym razem wystartowaliśmy od strony Novy (Novej?), a ściślej mówiąc z parkingu w St. Gallenkirch. Można stamtąd wjechać gondolą Valisera zarówno na stronę Novy jak i gondolami Grasjoch na część Hochjoch. My wybraliśmy Valiserę i dalej przemieszczaliśmy się wyciągami w lewo po bardzo rozległej części ośrodka wokół trzech górskich wierzchołków Bella Nova (2.100 m.), Schwarzköpfle (2.300 m.) i Nova Stoba (2010 m.), a po południu w przeciwnym kierunku, aby wrócić do Valisery. Raz czy drugi trochę pobłądziliśmy, gdyż oznaczenia tras nie wszędzie są przejrzyste, ale ogólnie to ośrodek oferuje dobrą infrastrukturę, urozmaicone trasy i przepiękne wysokogórskie panoramy we wszystkich kierunkach – jak okiem sięgnąć. Jest tam też bardzo wiele możliwości do freeride’u, szczególnie przy takich warunkach śniegowych – ponad 2 m białej pierzynki – więc młody na snowboardzie z zapałem orał koło tras.

    Na fotce nr 1 – widok na niebieską 25 wzdłuż orczyków Jöchle. Niebieskie trasy szczególnie po południu dnia były mocno zryte i zmuldzone, niektóre czerwone również, ale mimo ciepła śnieg się w miarę trzymał do końca dnia. Do samej doliny nie zjeżdżaliśmy na nartach, więc nie wiem jak tam, ale pewnie przy tych temperaturach to raczej ciapa.  

    Następnie widok z Belli Novej na krzesełka Sonnen Bahn i czarną trasę 35. Nie wiem, według jakiego klucza dostała taki kolor, bo według mnie to ona może ciemna niebieska najwyżej.

    Na trzecim zdjęciu szeroka polana przy kanapie Madrisella i czerwona nr 42

    Zaliczyliśmy dzisiaj też jednego „czarnego skorpiona“ – trasę nr 44 (zdjęcia 4 i 5). Co prawda po wiosennym wypadku na nartach jeżdżę jednak ostrożniej i trochę miałam obiekcje, czy spróbować, ale warto było – trasa efektowna, daje frajdę i jest pusta. Następnego skorpiona nr 55 sobie podarowaliśmy, bo to zwyczajna Buckelpiste, a ja za muldami niespecjalnie przepadam. Ot, chyba taki marketingowy chwyt.

    Nr 6 to widok na stoki przy kanapie Nova.

    Na szczycie Nova Stoba natomiast knajpa, tłumy i disco. Generalnie Silvretta Montafon bywa bardzo zatłoczona w wysokim sezonie – okresie okołoświątecznym i w lutym oraz na początku marca. Lubią tu przyjeżdżać szczególnie Niemcy i Holendrzy, Polaków niewielu. Wyciągów jest co prawda sporo i o sporej przepustowości, ale na stokach bywa wtedy bardzo gęsto.

    I wreszcie Madrisella i Schwarzköpfle w popołudniowym półcieniu oraz wieczór w Tschagguns.

    72.thumb.jpg.826b7af43646d61aff81000a76c50cc7.jpg

     

    76.jpg

    87.jpg

    101.jpg

    107.jpg

    89.jpg

    110.jpg

    117.jpg

    120.jpg

    • Like 12
    • Thanks 5
  5. Przed południem większość tras na Silvretcie była po ostatnich śnieżycach i lawinach albo w preparacji albo nieczynna, więc znów pojechaliśmy na Golm, szczególnie, że znajomi, z którymi przyjechaliśmy, nie byli tam w niedzielę z nami.

    Golm otwarte prawie w całości - oprócz Außergolmbahn i dwóch tras wzdłuż niej – niebieskiej 5 i czarnej 10 Diabolo. Diabolo to jeden z siedmiu „czarnych skorpionów” – najbardziej stromych zjazdów w Montafonie, o nachyleniu do 81 procent, samo Diabolo ma 312 m długości i 70 % spadku, a wjeżdża się na tę trasę przez tunel, widoczny na zdjęciu 1, dzisiaj również nieczynny – no cóż, nie było nam dane. :$

    Co prawda wyjeżdżaliśmy spod domu w mżawce, ale już na miejscu nieśmiało zaczynało się przebijać słońce, a nim dojechaliśmy gondolą na górę – warunki zrobiły się bajeczne. Dobrze, że wróciliśmy na Golm przy ładnej pogodzie, bo po ponurej niedzieli mielibyśmy zupełnie inne wrażenie z tego ośrodka. Najpiękniejsze widoki i najlepsze trasy są wzdłuż Rätikonbahn – przeważają urozmaicone czerwone, ale są też łagodniejsze niebieskie: np. szeroka i długa 1. Objeździliśmy wszystko, co było do objeżdżenia, aż do 16.30.

    Większość tras – oprócz zjazdu do doliny – jest powyżej między 1000 a 2200 m npm., z ekspozycją na wschód, więc trzymały się znakomicie do późnego popołudnia, pomimo temperatur bliskich zeru. Było twardo, ale raczej aksamitnie niż sztruksowo. Śniegu mnóstwo, najbardziej widać to na dachach bacówek.

    Tylko zjazd nr 2 do doliny (Latschau) po południu przypominał bardziej tor bobslejowy – lodowa, pozakręcana rynna. W Latschau jest elektrownia wodna Lünersee i zbiorniki wodne, z których woda jest transportowana wielką czarną rurą pod gondolą Golmerbahn (zdjęcia 5 i 6). Ostatnie zdjęcie robiłam już po 16.00 - widok na dolinę Montafon i na Hochjoch.

    Bardzo, bardzo udany narciarsko dzień. Jutro trzecie podejście do Silvretty – mam nadzieję, że do trzech razy sztuka!

    56.jpg

    41.jpg

    42.jpg

    47.jpg

    48.jpg

    38.jpg

    57.jpg

    • Like 18
    • Thanks 3
  6. Prognozy na dzisiaj były ekstremalne – 50 cm śniegu na górze i 50 l deszczu w dolinie oraz temperatury na plusie poniżej 1300 m npm., zapowiadał się najgorszy pogodowo dzień tego tygodnia :S. Wyjątkowo pozwoliłam towarzystwu pospać trochę dłużej, szczególnie, że oferta otwartych tras nie rzucała na kolana – ze względu na piąty stopień zagrożenia lawinowego  zamknięto większość ośrodków – na Silvretcie czynna była tylko Kapellalpe i coś tam na Versettli. Sensownych alternatyw brak – Gargellen odcięte od świata, w Golm też mało co czynne, w Brandnertal lepiej i więcej na zielono, ale daleko, a poza tym wszystkie kanapy bez osłon.

    No dobrze – lepszy rydz niż nic i szlifowaliśmy dzisiaj głównie trzy niebieskie trasy na Kapellalpe – 1b, 1c i 9, bo na czerwonych była walka o życie i muldy po pas. W sumie nawet nie padało tak mocno cały czas i niekiedy było jednak coś widać, nie tylko zamieć. Było też słychać wystrzały, jak przypuszczam kontrolowane wywoływanie lawin. Ilość km i godzin na nartach nie jest z pewnością  wielkim wyczynem, ale jak na takie warunki, to uważam, że i tak się przyłożyliśmy – nogi  w każdym razie bolą, ciuchy suszą się porozwieszane, mam nadzieję, że jutro będzie trochę mniej zmagania się, a więcej przyjemności ;).

    21.jpg

    25.jpg

    29.jpg

    31.jpg

    • Like 14
    • Thanks 3
  7. @marboru - gdyby nie Pauli i Twoje kolorowe ciuchy i narty, to pomyślałabym, że robisz biało-czarne zdjęcia. Gratuluję całkiem pokaźnej liczby km w bardzo zimowych warunkach.

    U nas też było przez dzień słychać detonacje lawinowe i nic dziwnego gdy od dzisiaj w Montafonie jest 5 stopień zagrożenia o.O.

    @yoss - nie wierzę, po prostu nie wierzę :eek::!

    • Like 2
  8. Rano powitał nas za oknem widok z pierwszej fotki na zimowy, dolny Montafon, Słońce raz, czy drugi próbowało się przebić przez gęstą warstwę chmur, ale ostatecznie dało za wygraną.

    Silny wiatr nie wróżył nic dobrego i rzeczywiście - mimo, że rano Silvretta Montafon wyświetlała się na kompie z otwartymi wyciągami i trasami, to gdy podjechaliśmy w zacinającym deszczu ze śniegiem na parking pod Zamangbahn, to już prawie wszystkie wyciągi świeciły się na tablicy na czerwono :S. No cóż - lepiej sytuacja wyglądała w pobliskim Golm, więc postanowiliśmy, że tam dzisiaj dojedziemy.

    Do Golm można się dostać autem i skibusem z dna doliny (Vandans), albo dojechać na parking przy pierwszej pośredniej stacji gondoli w Latschau. Ponieważ do Latschau mamy trochę bliżej z Tschagguns, to tam się skierowaliśmy - i to był błąd! Obfity opad śniegu sprawił, że droga pod górkę zamieniła się w ślizgawkę i absolutnie nie mogliśmy podjechać :o. Mieliśmy do wyboru zakładanie łańcuchów albo zawrócenie i dojazd do Vandans. Wybraliśmy drugą opcję, udało się bezpiecznie zjechać w dół i dostać do Vandans. Trochę nam czasu zeszło na tych podróżach, ale wybór okazał się jednak trafny jak na taką pogodę.

    W Golm była czynna gondola Golmerbahn - wszystkie trzy odcinki, kanapa Hüttenkopfbahn oraz krzesełka Matschwitz (bez osłon, nie jeździliśmy) i dwa krótsze orczyki. Nie chodziły dwie skrajne kanapy, wwożące na samą górę Golmer Joch: Außergolm oraz Rätikonbahn, ale mimo to możliwa była urozmaicona jazda na prawie 30 km tras. Na górze puchowego śniegu po kokardę - czwarty stopień zagrożenia lawinowego, dość słaba widoczność, ale gdy już chwilowo było w miarę widać, to jeździło się w miarę - co prawda były muldy, ale z lekkiego puchu. Zdjęcie 4 jest z górnej stacji gondolki, a 5 z Hüttenkopfbahn. Jest kilka wariantów dojazdu do wyższej stacji pośredniej gondolki, na zdjęciu 5 trasa nr 3 i krzesełka Matschwitz. 

    Fajne są zjazdy do doliny. W sumie od górnej stacji Rätikonbahn do Vandans jest ponad 9 km, nam dane było zakosztować jedynie 7,5 km. Od Maschwitz prowadzi w dół fajna pozakręcana i urozmaicona niebieska nartostrada nr 2 (zdjęcia 6 i 7), a z Latschau do samego dołu czerwona 8 (foto 8). Na "dwójce" były chyba najlepsze warunki śniegowe i całkiem dobra widoczność, na 8 już cukier i ciężkie muldy, szczególnie po południu. 

    W sumie całkiem udany i mimo późnego startu dobrze wykorzystany dzień. Jutro drugie podejście do Silvretty. Pozdrawiam.  :)

     

    1.jpg

    5.jpg

    6.jpg

    7.jpg

    9.jpg

    12.jpg

    15.jpg

    16.jpg

    13.jpg

    8.jpg

    • Like 15
    • Thanks 3
  9. Dnia 19.01.2018 o 21:41, wojgoc napisał:

    Dużo słońca w dzień, dużo śniegu w nocy, bezpiecznej drogi tam/z powrotem i oby dzieciaki doleciały do Memmingen:).

    Pozdrawiam już z Tschagguns :). Śnieg sypie, ale dojechaliśmy bez problemów. Droga dobra - miks przelotnych śnieżyc i przejaśnień, ale bez korków. Synchronizacja z lotem do Memmingen zadziałała bezbłędnie - ledwie weszliśmy na przyloty, to wyszły z odprawy paszportowej dzieciaki, więc zgarnęliśmy towarzystwo i krótko po 16.00 byliśmy już na miejscu. Jutro zaczynamy od Hochjoch :D.

    Generalnie w dolinie są trzy stacje narciarskie:

    Silvretta Montafon - największa, będąca połączeniem dwóch ośrodków: Hochjoch i Silvretta Nova. Oferuje 140 km tras, na które dostać się można od strony Schruns (najbliżej nas), bocznej doliny Silbertal, a także miejscowości Galgenul, Grandau i Gaschurn, które położone są w głębi doliny,

    Golm i Gargellen - nieco mniejsze stacje (obydwie po ok. 40 km tras). Golm jest pierwszą stacją w dolinie, natomiast Gargellen jest w bocznej dolinie górnego Montafonu.

    Oprócz tego na skipassie kilkudniowym są jeszcze kameralne wyciągi w Silbertal i Silvretta Bielerhöhe (to przy przełęczy w stronę Tyrolu) oraz ośrodek Brandnertal z 65 km tras - w sąsiedniej dolinie, od strony Bludenz, W sumie prawie 300 km tras, choć nie sądzę, abyśmy w ciągu 6 dni dali radę objechać wszystkie miejsca.

    • Like 9
    • Thanks 1
  10. Jutro zaczyna się nasz tygodniowy urlop narciarski w dolinie Montafon, w austriackim Vorarlbergu.  Właśnie skończyłam się pakować 9_9, jeszcze tylko kanapki na drogę.

    Ruszamy ok. 6.00 trasą przez Berlin, Norymbergę, Ulm i Bregencję. Po drodze odbieramy dzieci z lotniska w Memmingen i w ostatnie 140km jedziemy już w komplecie, a na miejscu dojeżdżają jeszcze znajomi - taki jest plan.

    Pogoda zapowiada się w kratkę, ale mam nadzieję, że w tym tygodniu obędzie się bez orkanów, ulew i innych kataklizmów pogodowych. Choć przedwczoraj wieczorem podobno było w Montafonie trzęsienie ziemi - o wartości 4 w skali Richtera o.O. Na razie śniegu cała fura - do 180 cm na szczytach i wciąż dosypuje :D:D:D!

    Pozdrawiam

    • Like 4
    • Thanks 3
www.trentino.pl skionline.tv
partnerzy
ispo.com WorldSkiTest Stowarzyszenie Instruktorów i Trenerów Narciarstwa PZN Wypożyczalnie i Centra testowe WinterGroup Steinacher und Maier Public Relation
Copyright © 1997-2021
×
×
  • Dodaj nową pozycję...