Narty - skionline.pl
Skocz do zawartości

Soelden zdublowany - tym razem rodzinnie :)


Rekomendowane odpowiedzi

No to zaczynamy, z góry zaznaczam, że nie jestem mistrzem relacji i moje są dość specyficzne :smile: do tego gaduła ze mnie...Do Soelden, a właściwie Langenfeld (tam nocowaliśmy, świetne apartamenty) wyruszyliśmy w poniedziałek o godzinie 8, jak zwykle z poślizgiem, bo miało być o 7... nie łatwo jednak wyprawić się z dzieciakami ...Przez większość drogi towarzyszył nam deszcz, nawet w Austrii długo czekaliśmy na zimowe widoki, dopiero dojeżdżając w okolice Innsbrucka doczekaliśmy się widoku śniegu. A jeszcze lepszy krajobraz przywitał nas w dolinie Otztal. Na miejsce dotarliśmy po 10 godzinach jazdy.Na jazdę na nartach przewidzieliśmy trzy intensywne dni (od wtorku do czwartku) - na razie mogliśmy sobie na tyle pozwolić, ze względu na naszą młodszą pociechę.Za to pierwszy raz pojechał z nami syn, który spisał się znakomicie jak już wspomniałam. Założyliśmy częstsze przystanki i mniej przejechanych kilometrów, ale i tak wytrzymywał z nami na stoku od 9 rano do 16, poza pierwszym dniem, ale o tym już za moment...Pierwszy dzień nartowania to standardowo pobudka o 7, szybkie śniadanie i w samochód. Dni zaplanowaliśmy sobie zależnie od pogody, pierwszy miał być mieszany (trochę słońca, trochę chmur), więc padło na jeżdżenie po trasach Giggijoch z odwiedzinami Gaislachkogl, bardziej w celach widokowych.We wtorek pierwszego dnia zaczęliśmy od niebieskiej trasy 13 i 15 - na rozjeżdżenie się w sam raz, dla nas to pierwsza jazda w tym sezonie. Szczególnie zależało nam, żeby junior rozgrzał porządnie mięśnie. Zresztą kto był w Soelden to wie, że tamtejsze niebieskie trasy również potrafią być momentami ciut wymagające i wg naszej oceny ni jak mają się do naszych niebieskich.Stok niestety był przygotowany poniżej naszych oczekiwań, a wszystko dlatego, że w ciągu nocy padał śnieg, więc to co pięknie wyratrakowano wieczorem zostało zasypane :frown:: efekt: po kilku zjazdach sporo zwał śniegu, co ciut zniechęcało naszego syna, ale nie przeszkodziło w jeździe. Tutaj plus dla BBK gdzie ratrakowali rano. Ale do rzeczy... trochę zjazdów zaliczyliśmy, które niestety dały się naszym nogom we znaki i po małej przerwie tuż po południu przyszła mgła. Nie taka jak nasza, ale w skupiskach i dosłownie przemieszczająca się w momencie z miejsca na miejsce. W kilka minut potrafiła objąć cały stok, by po chwili odpuścić. Jazda stała się mniej przyjemna dla oka, ale znośna. Zapadła decyzja, że trasą nr 11 (czerwoną) zjedziemy w kierunku planowanych odwiedzin na Gaislachkogl... i to był nasz błąd jak się potem okazało... gdzieś w połowie trasy wjechaliśmy w tak gęstą mgłę, że kompletnie nic nie było widać, jak to mówią "mleko", ani brzegu tras, ani jej stromizmy czy zakrętów :eek: Praktycznie wszyscy narciarze zatrzymywali się i zamiast zjeżdżać właściwie zasuwali się nerwowo obserwując okolicę. Po małej męczarni dotarliśmy trasą 1a do stacji pośredniej, gdzie syn zarządził przerwę, a my nie protestowaliśmy. Nogi musiały odpocząć. Tam byliśmy świadkami niezbyt chlubnego incydentu z udziałem naszych rodaków, otóż jeden z grupy rodzimych narciarzy nie potrafił ustać na swoich własnych nogach i reszta kolegów pomagała mu w ubraniu się oraz wyjściu z lokalu. Mamy tylko nadzieję, że nie zjeżdżał na własnych nogach tylko gondolą... niefajnie po prostu ...Niestety nasz syn tak się zniechęcił tym "zsuwaniem się", że odmówił dalszego zakładania nart w tym dniu :frown:: Nie chcieliśmy naciskać biorąc pod uwagę jeszcze dwa czekające nas dni. Padło na mnie i zjechałam z nim gondolą, ale w sumie bez większego żalu, bo mgła niestety już nie dopuściła tego dnia. Zrobiliśmy zaledwie 25km. Dla relaksu i w nagrodę dla mięśni odwiedziliśmy wieczorem termy w Langenfeld, do których mieliśmy 5 min piechotą. Ciepła woda znakomicie zregenerowała nasze mięśnie nóg.Zachęceni bardzo optymistycznymi prognozami na dzień następny stawiliśmy się pod gondolą wcześniej i punkt 9.00 odbijaliśmy skipassy. No i nie zawiedliśmy się, ten dzień to było właśnie to co uwielbiam najbardziej: jazda przy błękitnym niebie i słoneczku :applause: zgodnie z planem udaliśmy się w kierunku lodowców. W trakcie przejazdów widząc rewelacyjny sztruksik na trasach Giggijoch zrobiliśmy sobie tam krótki wstęp (kilka zjazdów), nie mogliśmy sobie odpuścić zrobienia pierwszych rys :angel: przed 10 udaliśmy się na lodowce, z ukierunkowaniem na Tiefenbach. Tam również trasy przygotowane wzorowo i do tego jeszcze mało zjeżdżających. Od razu zaliczyliśmy trochę zjazdów bez przerwy i do tego nareszcie syn zaskoczył, odezwała się w nim radość i frajda z jazdy, nawet nie chciał robić przystanków i nas poganiał :applause: Za jego namową sporo korzystaliśmy z orczyka, co okazało się naprawdę korzystne, bo jedyny prowadził na początek trasy 39, gdzie wybierało się mało narciarzy przez co pierwsze kilkaset metrów było praktycznie tylko dla nas. Oczywiście obowiązkowo zaliczony został pomost widokowy :cool::Na zakończenie dnia zjechaliśmy sobie trasą nr 33 i 30 z czego zrobił się piękny odcinek, czyli około 10km :smile: Efekt tego udanego dnia to 47 km, to już rozsądniejszy wynik.Przy jednym w wyjazdów orczykiem starszy Austriak poinformował męża, że w czwartek też ma być pięknie, mimo nie najlepszych prognoz oficjalnych - jak się okazało miał rację, doświadczenie chyba zrobiło swoje.Zachęceni obietnicami ostatniego dnia znów stawiliśmy się punktualnie i już przed 9 odbijaliśmy skipassy. Pogoda nie zawiodła i w planie znów było kilka zjazdów na Giggijoch, głównie mało oblegane trasy 23 i 24, przez większość traktowane tylko jako dojazdowe (na i z lodowców) co dobrze się składało dla nas. Byliśmy na nich praktycznie sami i cały sztruks był do naszej dyspozycji. Potem znów trochę zjazdów na lodowcach i tym razem wcześniejszy powrót trasami 33 i 30, a na zakończenie 2 godziny znów na Giggijoch. Tam jednak trasy bardziej oblegane przez co dość szybko tworzą się zwały śniegu. To nas nie wystraszyło i jako, że to ostatni dzień postanowiliśmy wytrwać do samego końca.Tego dnia jeździło się nam znakomicie i ani nie mogliśmy uwierzyć, że udało się zrobić 58km!!! patrząc na wydruki innych narciarzy (można było dojrzeć stojąc w kolejce do maszyny) było naprawdę dobrym wynikiem, szczególnie z dzieckiem :biggrin:A! ostatniego dnia, prawie na sam koniec (przed ostatni zjazd) miałam nieprzyjemne zderzenie oczywiście ze snowbordzistą... nie żebym generalizowała, ale ilekroć coś niefajnego trafia się mi na stoku, zawsze to jest z udziałem snowbordzisty... do dziś boli mnie trochę lewa ręka, ale daję radę. Nawet się nie zainteresował czy wszystko u mnie w porządku, a moje gabaryty znacznie odbiegały od jego. Wg mojej oceny on zawinił, bo zjeżdżał na pełnym "gazie" do wyciągu w miejscu gdzie krzyżuje się dojazd do restauracji i mnóstwo ludzi tamtędy przejeżdża. Szczęście, że byłam to ja, a nie syn, który jechał 2 metry przede mną.Ostatni dzień, już tradycyjnie, zakończyliśmy pyszną kolacją w klimatycznej restauracji Die Alm z rewelacyjnym regionalnym jedzeniem. Polecam :smile:Oczywiście Soelden nie byłoby sobą gdyby wieczorem nie spotkać mnóstwa narciarzy w pełnym rynsztunku niepewnym krokiem udających się do swoich siedzib. Fascynuje mnie to: jak oni tak wytrzymują, no i jak jeżdżą na drugi dzień? :rolleyes::Podsumowując:1. Mamy naprawdę szczęście na pogodę w Soelden, już drugi raz trafiliśmy naprawdę dobrze, te 3 godziny zmarnowane pierwszego dnia to tyle co nic. Dziś przykładowo lodowce, Gaislachkogl oraz niektóre trasy Giggijoch były zamknięte. 2. Kolejny też raz przekonaliśmy się, że koszty skipassów w stosunku do przejechanych kilometrów to naprawdę korzystny wynik w porównaniu do Polski.Sporo weekendów i pieniędzy musielibyśmy poświęcić, aby dorównać naszemu wynikowi z tych 3 dni, a mogło być nawet więcej.3. Trasy w Soelden przygotowane wyśmienicie, aczkolwiek naprawdę mamy małe wątpliwości z ich klasyfikacją (szczególnie niebieskie i czerwone)... ale może się nie znamy.4. Było rewelacyjnie, gorąco polecam nartowanie w Austrii. Już myślimy o kolejnym w przyszłym sezonie, tym razem na cały tydzień i córeczka pojedzie z nami, na razie tylko towarzysko, a sezon 2015/16 zaczynamy naukę.Chwała każdemu kto wytrzymał do końca mojego wywodu.Kilka fotek, Giggijoch

IMG_0900.jpg

IMG_0907.jpg

IMG_0902.jpg

IMG_0900.jpg.8ae7f31cc4f8bf70f187174810bc28b1.jpg

IMG_0907.jpg.3e85594ed50cc9315974bdb4ce75ef63.jpg

IMG_0902.jpg.f49b8dcb1e4694b37499e6dc9b313fc2.jpg

  • Like 15
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

3. Trasy w Soelden przygotowane wyśmienicie, aczkolwiek naprawdę mamy małe wątpliwości z ich klasyfikacją (szczególnie niebieskie i czerwone)... ale może się nie znamy.

Do tego trzeba się przyzwyczaić, też kiedyś się dziwiłem :)

Teraz uważam że , kolor zielony powinien zagościć w wielu Polskich ośrodkach, a po czerwonych w Alpach wiem czego mogę się spodziewać o czarnych nie wspominając :)

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Do tego trzeba się przyzwyczaić, też kiedyś się dziwiłem :)

Teraz uważam że , kolor zielony powinien zagościć w wielu Polskich ośrodkach, a po czerwonych w Alpach wiem czego mogę się spodziewać o czarnych nie wspominając :)

Dziwne jest to, że to nasz 4 ośrodek w Austrii i tylko w Soelden mam wzmożone to odczucie. Czerwone w Bad Kleinkirchheim wydawały się nam mega łatwe i niebieskich tam praktycznie nie ma... :confused:: A chyba raczej niemożliwe, żeby obowiązywały inne zasady w jednym kraju :wink:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tam byliśmy świadkami niezbyt chlubnego incydentu z udziałem naszych rodaków, otóż jeden z grupy rodzimych narciarzy nie potrafił ustać na swoich własnych nogach i reszta kolegów pomagała mu w ubraniu się oraz wyjściu z lokalu.

Ciemną stroną przemian społecznych w Polsce jest fakt, że obecnie coraz częściej taki element pojawia się w miejscach, które dotychczas były domeną ludzi kulturalnych.

A! ostatniego dnia, prawie na sam koniec (przed ostatni zjazd) miałam nieprzyjemne zderzenie oczywiście ze snowbordzistą... nie żebym generalizowała, ale ilekroć coś niefajnego trafia się mi na stoku, zawsze to jest z udziałem snowbordzisty...

Nie jesteś odosobniona w swoich odczuciach. Wszystkie kolizje jakie się w ostatnich latach przydarzyły moim znajomym, były z udziałem snowboardzistów.

Mam znajomą dentystkę, na którą we Włoszech wpadł snowboardzista, gdy stała w kolejce do wyciągu.

Oczywiście snowboardzista z miejsca wypadku natychmiast uciekł, a znajoma ze złamanym przegubem dłoni trafiła do szpitala. Pełnej władzy w ręce już nie odzyskała i musiała się pożegnać z zawodem dentysty.

Zresztą sam też w grudniu miałem podobne spotkanie w Małem Cichem.

Snowboardzista wpadł w ludzi stojących w kolejce do wyciągu, przejechał po nartach kilku osobom (w tym także mnie), wywrócił się, potem wstał i nawet bez słowa "przepraszam" zaczął się przeciskać do przodu do kolegów stojących bliżej wejścia na peron.

Trudno kochać takich ludzi.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dzięki "asiek". Odżyły wspomnienia! Byłem tam w marcu 2005r. Też mieszkałem w Lagenfeld, wówczas nie było jeszcze basenów a 'bajoro' z wypływającą z ziemi ciepłą wodą i jakimś barakiem. Może kiedyś znów się tam wybiorę dla tych wspaniałych tras i widoków.

Termy to się im naprawdę udały :) no i woda zdecydowanie cieplejsza niż w Karyntii, co mnie bardzo cieszy.

Zgadzam się, widoki i trasy super. Polecam wrócić i "odkryć" to miejsce na nowo :smile:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dziwne jest to, że to nasz 4 ośrodek w Austrii i tylko w Soelden mam wzmożone to odczucie. Czerwone w Bad Kleinkirchheim wydawały się nam mega łatwe i niebieskich tam praktycznie nie ma... :confused:: A chyba raczej niemożliwe, żeby obowiązywały inne zasady w jednym kraju :wink:

Spróbuj kiedyś w Schladming lub zrób tour Hochkönig.... odżyją Ci wspomnienia z Solden :)

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ciemną stroną przemian społecznych w Polsce jest fakt, że obecnie coraz częściej taki element pojawia się w miejscach, które dotychczas były domeną ludzi kulturalnych.

Niestety coś w tym chyba jest. Najpierw czułam się zdegustowana sytuacją, a kiedy usłyszałam ojczysty język było mi wręcz wstyd...

Swoją drogą zastanawiało nas czy współtowarzysze nie widzieli co się dzieje z kolegą? cała reszta wyglądała przyzwoicie.

Nie jesteś odosobniona w swoich odczuciach. Wszystkie kolizje jakie się w ostatnich latach przydarzyły moim znajomym, były z udziałem snowboardzistów.

Mam znajomą dentystkę, na którą we Włoszech wpadł snowboardzista, gdy stała w kolejce do wyciągu.

Oczywiście snowboardzista z miejsca wypadku natychmiast uciekł, a znajoma ze złamanym przegubem dłoni trafiła do szpitala. Pełnej władzy w ręce już nie odzyskała i musiała się pożegnać z zawodem dentysty.

Zresztą sam też w grudniu miałem podobne spotkanie w Małem Cichem.

Snowboardzista wpadł w ludzi stojących w kolejce do wyciągu, przejechał po nartach kilku osobom (w tym także mnie), wywrócił się, potem wstał i nawet bez słowa "przepraszam" zaczął się przeciskać do przodu do kolegów stojących bliżej wejścia na peron.

Trudno kochać takich ludzi.

A już myślałam, że to tylko ja mam takie "szczęście" :rolleyes::

Paskudnie z tą znajomą, czasem niby drobny incydent może mieć fatalne skutki :frown::

Do mnie podeszli inni zjeżdżający, którzy stali akurat niedaleko, ale sam sprawca nawet się nie zainteresował. Myślałam, że zupełnie mi się upiekło, bo czułam się ok, ale ręka i mały palec dłoni zaczęły boleć dopiero później. Ramię i bark już naprawdę dobrze, ale palec nadal boli...

Jak ja dziękowałam i nadal dziękuję, że syn zdążył przejechać bezpiecznie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Termy to się im naprawdę udały :) no i woda zdecydowanie cieplejsza niż w Karyntii, co mnie bardzo cieszy.

Zgadzam się, widoki i trasy super. Polecam wrócić i "odkryć" to miejsce na nowo :smile:

Powrócić chyba trzeba, tym bardziej że mam tam jeszcze jedną niezałatwioną sprawę. Z uwagi na pogodę nie za bardzo poznałem Obergurgl ( czy tak jakoś) We mgle "liznąłem" ten ośrodek, a wypadałoby poznać!

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Powrócić chyba trzeba, tym bardziej że mam tam jeszcze jedną niezałatwioną sprawę. Z uwagi na pogodę nie za bardzo poznałem Obergurgl ( czy tak jakoś) We mgle "liznąłem" ten ośrodek, a wypadałoby poznać!

Obergurgl zaliczyliśmy podczas poprzedniego pobytu w Soelden w 2011 roku - ciekawe miejsce, a widok z Top Mountain Star naprawdę wart zobaczenia :smile: przy poprzedniej relacji z Soelden mam kilka fotek z tamtego miejsca.

Mały update: jednak mam z OH tylko dwie fotki w albumie, za to jedną niezwykle cenną :wink:

Edytowane przez asiek
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

super relacja sam nie mogę się doczekać wyjazdu, ja startuję 8 lutego do Langenfeld w ap. ma być wifi to mam nadzieję że skrobnę coś na bieżąco

Fajnie, chętnie poczytam twoje wrażenia i obejrzę fotki. Przeżyję to kolejny raz :D

Co do wifi to u nad był "odwyk", przede wszystkim ze względu na syna ;)

Wysłane z mojego iPhone przez Tapatalk

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Super relacja,ze szczegółami i szczególikami.

Aż chce się jechać do Soelden.

Tylko z tymi wyborami miejsc wyjazdu jest tak jak z tym osiołkiem co mu w żłoby dano ...

Tu byłem i było fajnie,jadę więc kolejny raz.

Tam nie byłem a czyjaś relacja była zachęcająca.

Jeszcze gdzie indziej chciałbym koniecznie być.

Innym razem trafia się wyjazd przypadkowy,bo ktoś ma miejsce w samochodzie i jedzie tam gdzie się nie planowało.

Mimo tego,że Soelden jest na moim celowniku od dawna jeszcze nie udało się tam trafić.

Ale asiek mnie mocno zmotywowała.

Dzięki.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Super relacja,ze szczegółami i szczególikami.

Aż chce się jechać do Soelden.

Miło mi :smile:

Tylko z tymi wyborami miejsc wyjazdu jest tak jak z tym osiołkiem co mu w żłoby dano ...

Tu byłem i było fajnie,jadę więc kolejny raz.

Tam nie byłem a czyjaś relacja była zachęcająca.

Jeszcze gdzie indziej chciałbym koniecznie być.

Innym razem trafia się wyjazd przypadkowy,bo ktoś ma miejsce w samochodzie i jedzie tam gdzie się nie planowało.

Otóż to, czasem ciężko na coś się zdecydować - stąd może idziemy na łatwiznę i wracamy do tych samych miejsc :rolleyes:: Jedynie co to jakoś nie ciągnie mnie do Italii... może niepotrzebnie uprzedzona jestem :stupid:

Mimo tego,że Soelden jest na moim celowniku od dawna jeszcze nie udało się tam trafić.

Ale asiek mnie mocno zmotywowała.

Dzięki.

Cieszę się :smile: lubię trasy Soelden za ich przestrzeń i urozmaicenie, a do tego te piękne widoki - dobrze to na mnie działa :biggrin: nie ukrywam jednak, że mieliśmy oba razy sporo szczęścia do pogody :applause:

A, no i mimo dość sporej ilości narciarzy, zawsze się to jakoś fajnie rozkłada i można znaleźć dla siebie odludniejsze miejsca.

Edytowane przez asiek
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.
Uwaga: Twój wpis zanim będzie widoczny, będzie wymagał zatwierdzenia moderatora.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

www.trentino.pl skionline.tv
partnerzy
ispo.com WorldSkiTest Stowarzyszenie Instruktorów i Trenerów Narciarstwa PZN Wypożyczalnie i Centra testowe WinterGroup Steinacher und Maier Public Relation
Copyright © 1997-2021
×
×
  • Dodaj nową pozycję...