Narty - skionline.pl
Skocz do zawartości

Risoul-Vars - koniec marca, początek kwietnia


Luomo

Rekomendowane odpowiedzi

Długo się zabierałem za pisanie tego posta, ale w końcu się zmobilizowałem. Do Risoul wyjechaliśmy z Łodzi (a w zasadzie ze Strykowa) 28.03.2014 o godz. mniej więcej 21:00. Na miejscu byliśmy po ok. 23 h (1600 km), tak więc wynik całkiem niezły jak na autobus :-) Samo Risoul leży na wys. 1850 m.n.p.m. tak więc w samej już miejscowości leżało całkiem sporo śniegu. Apartamenty mile nas zaskoczyły. Spodziewaliśmy się ciasnej nory, a tymczasem powierzchnia była dość spora. Dla 6 osób przewidziano 2 pokoje osobne i jeden połączony z kuchnią, jadalnią, itd. Miłym zaskoczeniem były 2 łazienki, w tym jedna połączona z oddzielnym pokojem. Resort sam w sobie całkiem sympatyczny, stoki puste i dobrze przygotowane. Większość wyjazdowiczów ćwiczyła chlanie wódy i ruchy biodrami przy stanowisku dj'a tak więc stoki, jak napisałem powyżej świeciły pustkami. Trasy bardzo fajne, częściowo w lesie, częściowo odkryte (w górnych partiach). Wszystkie dość łatwe i łatwe (przynajmniej w Risoul). Warunki śniegowe dobre, chociaż już przed południem temperatura na trasach dodatnia i gdzieniegdzie kasza. Nie dane mi było pojechać do Vars bo w trakcie któregoś zjazdu wjechała we mnie Czeszka na snowboardzie i mocno mnie sponiewierała (miednica złamana w 2 miejscach, wybity kciuk). Od tego momentu zaczęła się moja przygoda z francuską służbą zdrowia. Po pierwsze, podstawowa służba ratunkowa słabo mówi po angielsku (ale nadrabiają podejściem i humorem), po drugie, wychodząc na stok nie zapomnijcie ze sobą karty ubezpieczeniowej, dowodu tożsamości (karta EKUZ w Risoul i okolicach okazała się całkowicie nieprzydatna). Przeszedłem przez 2 ambulatoria i szpital. W pierwszym ambulatorium w zasadzie nic się nie działo oprócz tego, że nieopatrznie z dokumentami oddałem im karnet, którego nie chcieli mi zwrócić (i którego w konsekwencji nie oddali do końca trwania wyjazdu zasłaniając się jakimiś tajemniczymi przepisami, których nota bene nikt na oczy nie widział). W drugim ambulatorium pełna profeska. Super obsługa i lekarz dobrze mówiący po angielsku. Na miejscu rentgen, środki przeciwbólowe, opatrunki, jedzenie i picie. Szpital, porażka, 6 godzin spędzonych na próżno (żadnych badań oprócz ponownego rentgena) i powrót taksówką (sic!) do apartamentu (lekarz tłumaczył się, że nie maja wolnych łóżek, i że w niedzielę mają mniej karetek i nie mogą mnie odwieźć normalnym transportem sanitarnym do apartamentu). Kule i leki musiałem wykupić sam. Jeszcze jedna ważna sprawa. Jeśli ktoś z Forumowiczów byłby w przyszłości w Risoul i uległ wypadkowi w Vars to, jeżeli to lekka kontuzja nie wymagająca zwożenia toboganem, niech przejedzie do ambulatorium w Risoul. Dlaczego? Dlatego, że w Vars każą za wszystkie usługi płacić z góry, a później dochodzić roszczeń od ubezpieczyciela. Koszt jak poniósł ubezpieczyciel po jednym dniu to ok. 3 tys. euro (na tyle mam wystawione rachunki). Transport do Polski odbył się karetką z łóżkiem pływającym, tak więc komfort super, a i załoga też bardzo fajna :-)

na plus zaliczam:

+ warunki lokalowe

+ kameralny resort

+ bardzo fajne trasy (Risoul)

+ dobre przygotowanie stoków

+ niewielka ilość ludzi

+ brak kolejek do wyciągów

+ mała odległość od apartamentów do wyciągów

+ blisko do sklepu, wypożyczalni, knajpy

na minus:

- przestarzała infrastruktura (stare i wolne krzesła, sporo orczyków)

- odległość z Polski

- niemożność zwrócenia karnetu

W zasadzie to tyle. Jeśli ktoś chciałby się dowiedzieć więcej szczegółów proszę pytać :-)

Pozdr.!

  • Like 8
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dzięki za miłe słowa :-) Powiem tylko tyle, że kiepsko być unieruchomionym i zależnym od osób trzecich. Daje to taki przedsmak niedołężnej starości. Myślę, że na rozpoczęcie sezonu będę już sprawny bo szykuje się fajny wyjazd w 3 Doliny, a tego nie chciałbym odpuszczać bo tam jest fantastycznie :-) Pozdr.!

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Niestety, leżąc i zwijając się z bólu nie bardzo mogłem coś zrobić. Laska po prostu zawinęła żagle i tyle ją widziałem. Wszystko działo się tak szybko, że nawet jej się nie przyjrzałem. Pamiętam tylko, że miała różowy kask ;-) Nasza opiekunka grupy próbowała jej szukać, ale... nie znalazła :-(

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dlatego bardzo Wszystkich uczulam, aby zawsze byli dobrze ubezpieczeni (na tym nie ma co oszczędzać, tym bardziej podczas wyjazdów indywidualnych). Podstawowe stawki ubezpieczenia to śmiech na sali. 15000 PLN za Nasze życie/zdrowie to zdecydowanie za mało, tak więc warto rozszerzyć ubezpieczenie przynajmniej do 50000 PLN. Warto też zorientować się jak działa system opieki zdrowotnej w kraju do którego się wybieramy. Nauka kilku słów po angielsku lub w języku tubylców też nie zaszkodzi ;-), a z pewnością rozluźni atmosferę :-). Ważne jest, żeby mieć ze sobą naładowany telefon ze wszystkimi potrzebnymi numerami (ja miałem z tym mały kłopot). Zalecam również zbieranie wszystkich rachunków związanych z wypadkiem (później, wszystko trzeba przesłać do ubezpieczyciela). W moim przypadku kłania się również temat odzieży z ochraniaczami. Warto w coś takiego zainwestować bo uwierzcie mi, nie ma takiego kozaka, który jak źle upadnie to sobie nic nie zrobi. Obecny sprzęt daje możliwości rozpędzenia narciarza do ponad 100 km/h co w przypadku zderzenia z przeszkodą nieodkształcalną (drzewem, słupem) gwarantuje śmierć na miejscu. Warto sobie w końcu uzmysłowić, że na stoku, na kilka tys. narciarzy i deskarzy większość jeździ przeceniając swoje możliwości (tak jak rzeczona snowboardzistka). Wiadomo, że nie można mieć oczu dookoła głowy (vide ja), ale warto zrobić sobie trochę przestrzeni, warto poczekać, czy w końcu warto nie zapie....ć na krechę zawsze i wszędzie (co Polacy niestety czynią bardzo chętnie). Pozdrawiam!

  • Like 4
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ogólnie słusznie prawisz i warto pamiętać o różnych detalach, ale... czy gdybyś miał "lepsze" (czyt. droższe) ubezpieczenie, to zostałbyś lepiej obsłużony? Myślę, że wątpię. Nie odradzam nikomu "inwestowania" w ubezpieczenia, ale znowu nie dajmy się zwariować...

Kwota ubezpieczenia nie dodaje żadnych pkt. do nieśmiertelności, a i ochraniacze nie pomogą jak walniesz 100km/h w drzewo ;)

Pzdr i życzę szybkiego powrotu do zdrowia.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

O ochraniaczach pisałem w kontekście zminimalizowania szkód w moim konkretnym przypadku :-), odnośnie ubezpieczenia chodziło mi o późniejszą kwotę odszkodowania. Uwierz mi, że nic nie jest w stanie zrekompensować niedogodności związanych ze złamaniem, które unieruchamia Cię praktycznie całkowicie na minimum 6 tygodni jeśli nie dłużej. Standardowa kwota ubezpieczenia to 15000 PLN, ubezpieczyciel wycenia złamanie na 6%. Łatwo obliczyć, że będą to grosze, które ledwo zrekompensują niewykorzystany karnet. Pozdrawiam!

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.
Uwaga: Twój wpis zanim będzie widoczny, będzie wymagał zatwierdzenia moderatora.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

www.trentino.pl skionline.tv
partnerzy
ispo.com WorldSkiTest Stowarzyszenie Instruktorów i Trenerów Narciarstwa PZN Wypożyczalnie i Centra testowe WinterGroup Steinacher und Maier Public Relation
Copyright © 1997-2021
×
×
  • Dodaj nową pozycję...