Narty - skionline.pl
Skocz do zawartości

Dwulatek na nartach


marboru

Rekomendowane odpowiedzi

Masz rację. Na wszystko jest czas miejsce i właściwą pora.jedne dziecko wcześniej inne później. Czasem dziecko dopiero w wiek 7 lat uczymy na rowerze..na angielski zapisujemy dziecko w wieku lat 6 czasem wcześniej. Dlaczego nie uczymy 2.5 latka angielskiego fizyki chemii ,biologii .

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Cześć

Jest tutaj dużo fachowców, część posiada doświadczenie w uczeniu dzieci... Ale ja od strony zwykłego szarego użytkownika stoków (pomimo, że się nie znam i pewnie nie powinnam się wypowiadać). Ale... Czy bierzecie pod uwagę także zasadę ograniczonego zaufania do innych użytkowników stoków? I czy nauka dziecka musi się odbywać na trasie między zjeżdżającymi osobami w różnym wieku, o różnych umiejętnościach i z różnym poczuciem wyobraźni?

Na wklejonym filmiku 2-latek porusza się z dość dużą prędkością pomiędzy drzewami. Użytkowników wprawdzie mało, ale gdyby snowbordzista nie hamował, to mogło się skończyć zderzeniem... Dzieci uczą się jeździć nie tylko na nartach, ale też na rowerze, hulajnodze etc. Dlaczego na ścieżkach rowerowych nie widać 2-latków uczących się jeździć? Dlaczego jak dziecko uczy się na hulajnodze, to rodzic bierze je w odosobnione bezpieczne miejsce, a nie na środek jezdni lub, tak jak tutaj, pomiędzy drzewa...?

Nie mam nic przeciwko temu, że uczą się dzieci w takim wieku. To nawet jest słodkie popatrzeć na takiego malucha jak śmiga :) Ale dlaczego nie na oślej łączce?

W polskich warunkach takiego małego szkraba czasem naprawdę ledwo zza muldy widać... Zwłaszcza jak rodzic 100 metrów dalej... Może więc nie powinno się promować mody na tak wczesne zaczynanie, bo ludzie ślepo to naśladują nie zważając na nic, byle tylko móc się pochwalić, że "moje dziecko ma 2 lata i już jeździ". A kto się zna i wie, jak bezpiecznie malucha nauczyć, to zrobi to bez szumu i pewnie dobrze.

A jak wyobrażasz sobie nauczenia kogoś jazdy na nartach na Oślej Łączce???

Pozdrowienia

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Cześć

A jak wyobrażasz sobie nauczenia kogoś jazdy na nartach na Oślej Łączce???

Pozdrowienia

Mitek, tak sobie wyobrażam początki nauki jazdy na nartach malutkich dzieci. Wydaje mi się, że nie jest im potrzebny stok o 20-30% nachyleniu.

A nawet jak już dziecko jeździ, to można wybierać przyjazne szerokie trasy lub te o mniejszym "natężeniu ruchu".

Dodam, że w dzikich tłumach ja sama nie czuję się bezpiecznie. Niestety popełniam błędy, bo wciąż się uczę. Ale jeśli oprócz mnie na stoku są setki ludzi, z czego połowa się przewraca, jedna czwarta jeździ na krechę, a między nimi widzę ledwo co trzymającego się na nogach 2-3-latka, to na miejscu rodziców zdecydowanie zabrałabym dziecko ze stoku, bo nie czułabym się bezpiecznie. I możesz tutaj pisać, że to inni narciarze powinni uważać na malucha... Tak, powinni (sama jak widzę, to staram się omijać szerszym łukiem niż dorosłego i najchętniej wzięłabym pod pachę i zwiozła na dół - chyba instynkty opiekuńcze :) ). Ale nie możemy zawsze liczyć na rozsądek innych.

A nie mów, że nie widziałeś 3-4-letniego malucha puszczonego samopas na stoku... I głównie o takie sytuacje, niezrozumiale dla mnie promowane, mi chodzi.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Cześć

Mitek, tak sobie wyobrażam początki nauki jazdy na nartach malutkich dzieci. Wydaje mi się, że nie jest im potrzebny stok o 20-30% nachyleniu.

A nawet jak już dziecko jeździ, to można wybierać przyjazne szerokie trasy lub te o mniejszym "natężeniu ruchu".

Dodam, że w dzikich tłumach ja sama nie czuję się bezpiecznie. Niestety popełniam błędy, bo wciąż się uczę. Ale jeśli oprócz mnie na stoku są setki ludzi, z czego połowa się przewraca, jedna czwarta jeździ na krechę, a między nimi widzę ledwo co trzymającego się na nogach 2-3-latka, to na miejscu rodziców zdecydowanie zabrałabym dziecko ze stoku, bo nie czułabym się bezpiecznie. I możesz tutaj pisać, że to inni narciarze powinni uważać na malucha... Tak, powinni (sama jak widzę, to staram się omijać szerszym łukiem niż dorosłego i najchętniej wzięłabym pod pachę i zwiozła na dół - chyba instynkty opiekuńcze :) ). Ale nie możemy zawsze liczyć na rozsądek innych.

A nie mów, że nie widziałeś 3-4-letniego malucha puszczonego samopas na stoku... I głównie o takie sytuacje, niezrozumiale dla mnie promowane, mi chodzi.

Na Oślej łączce można pokazać do czego służą narty. Jak się na nich nie wywrócić od razu itd. Niestety popełniasz dość częsty błąd patrzenia na dzieci na stoku z punktu widzenia - wybacz - własnego barku umiejętności. Znam dziesiątki dzieci, które w wieku lat 4,5 potrafią/ły się zachować na stoku jak rasowi narciarze. Skręcanie to tylko podstawowy element techniczny. Jeżeli chcesz kogoś czegoś nauczyć to musisz to robić w warunkach naturalnych pokazując niebezpieczeństwa i sposób radzenia sobie z nimi.

Jeżeli ktoś jest durniem i puszcza "ledwo co trzymającego się na nogach 2-3 latka" - jeżdżę na nartach 45 lat a uczę około 30 i nie widziałem ale może - to jest idiotą i na to nic nie poradzimy. Wiem natomiast, że prawidłowa jazda na nartach zakłada całkowita kontrolę nad prędkością i kierunkiem i wiem, że większość dorosłych na stokach nie ma o tym pojęcia (albo wydaje im się , że ma ) a większość dzieci jeździ znakomicie. Jeżeli ktoś powinien być relegowany ze stoków to te bandy niedouczonych dorosłych a nie dzieci, które się wspaniale i bezpiecznie bawią na nartach.

Pozdro

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Cześć

NNiestety popełniasz dość częsty błąd patrzenia na dzieci na stoku z punktu widzenia - wybacz - własnego barku umiejętności.

Nie zaprzeczam. Tak, jak napisałam, popełniam błędy.

Znam dziesiątki dzieci' date=' które w wieku lat 4,5 potrafią/ły się zachować na stoku jak rasowi narciarze. Skręcanie to tylko podstawowy element techniczny. Jeżeli chcesz kogoś czegoś nauczyć to musisz to robić w warunkach naturalnych pokazując niebezpieczeństwa i sposób radzenia sobie z nimi.[/quote']

Też widziałam takie dzieciaki. Ale jeśli jeszcze nie umieją jeździć, to czy naprawdę pierwsze kroki muszą być w ekstremalnych warunkach? Nie ma innej alternatywy? Nie można stopniować: od oślej łączki po trudne warunki (czy jak chcecie nauczyć dziecko pływać, to od razu wrzucacie je do 2-metrowej wody?).

Jeżeli ktoś jest durniem i puszcza "ledwo co trzymającego się na nogach 2-3 latka" - jeżdżę na nartach 45 lat a uczę około 30 i nie widziałem ale może - to jest idiotą i na to nic nie poradzimy.

Całkiem niedawno: na oko maks. 4-latek przewrócił się i leży na środku stoku. Podjeżdżam, widzę, że nic się nie stało, ale dzieciak nie wstaje. Pytam, gdzie są rodzice, na co podjężdża na oko 6-latek i zbiera tego młodszego do kupy... Na stoku tłum oczywiście i do tego bardzo trudne warunki.

Wiem natomiast' date=' że prawidłowa jazda na nartach zakłada całkowita kontrolę nad prędkością i kierunkiem i wiem, że większość dorosłych na stokach nie ma o tym pojęcia (albo wydaje im się , że ma ) a większość dzieci jeździ znakomicie. Jeżeli ktoś powinien być relegowany ze stoków to te bandy niedouczonych dorosłych a nie dzieci, które się wspaniale i bezpiecznie bawią na nartach.[/quote']

Mitek, masz rację, ale właśnie ze względu na te "bandy" ja się o te dzieci boję. Jak napisałeś, patrzę przez pryzmat siebie i może za bardzo pracuje mi wyobraźnia, co się może takiemu dzieciakowi przytrafić (w zetknięciu z dorosłym oczywiście).

Popieram relegowanie ze stoków.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

......Gdyby wiek 2.5 latka był wiekiem właściwym to na stoku królowały by pieluchy.

No właśnie Andi. Znak czasu.

W przypadku mojego dziecka w wieku 2,5 lat to pieluchy służyły li tylko jako szmaty do podłogi.

To samo w rodzinie w Polsce.

Pamiętam jak córa miała dwa lata przyjechał starszy o dwa lata kuzyn z Niemiec. Była w szoku jak się zerżnął w pieluchę:biggrin:

Ja szczerze ci powiem, że bardzo żałuję, że nie zacząłem nauki córy wcześniej, może nie dwa lata (była dość bojaźliwa w sprawach sportu - to samo pływanie). ale cztery można było spokojnie.

No cóż "To se uż ne wrati".

.....Dlaczego nie uczymy 2.5 latka angielskiego fizyki chemii ,biologii .

A tego to całkiem nie rozumiem:confused::

No bo czemu nie?

.....Całkiem niedawno: na oko maks. 4-latek przewrócił się i leży na środku stoku. Podjeżdżam, widzę, że nic się nie stało, ale dzieciak nie wstaje. Pytam, gdzie są rodzice, na co podjężdża na oko 6-latek i zbiera tego młodszego do kupy... Na stoku tłum oczywiście i do tego bardzo trudne warunki.....

Wydaje mi się, że to właśnie jest błąd. Boimy się dać dzieciakom luzu. Popełniałem te same błędy.

A przecież jak my byliśmy dzieciakami to nie przypominam sobie aby Mama czy Ojciec za mną latali. To samo się tyczyło kolegów z tzw "placu".

Jakoś nic złego się nie działo. Nauczyliśmy się jeździć na rowerach, wrotkach deskorolce i co? ŻYJEMY :biggrin: Choć dodam, że łatwo nie było :wink:

Pozdrawiam

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A tego to całkiem nie rozumiem:confused::

No bo czemu nie?

Bo dzieci powinny mieć dzieciństwo i luz, o którym piszesz poniżej? :)

Wydaje mi się, że to właśnie jest błąd. Boimy się dać dzieciakom luzu. Popełniałem te same błędy.

A przecież jak my byliśmy dzieciakami to nie przypominam sobie aby Mama czy Ojciec za mną latali. To samo się tyczyło kolegów z tzw "placu".

Jakoś nic złego się nie działo. Nauczyliśmy się jeździć na rowerach, wrotkach deskorolce i co? ŻYJEMY :biggrin: Choć dodam, że łatwo nie było :wink:

Masz rację. Ja też ten luz miałam. Tylko niestety była jedna różnica... Na rowerze uczyłam się jeździć na drodze przed domem, po której w tamtych czasach mogła co najwyżej przejechać furmanka. Na nartach i sankach jeździłam na górce koło domu bez towarzystwa szaleńców (same dzieciaki). Wiem, że gdyby w jednym bądź drugim miejscu było tyle wariatów, co obecnie na drodze czy na stokach, rodzice by mnie tam nie puścili bez opieki.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Cześć

Nie zaprzeczam. Tak, jak napisałam, popełniam błędy.

Też widziałam takie dzieciaki. Ale jeśli jeszcze nie umieją jeździć, to czy naprawdę pierwsze kroki muszą być w ekstremalnych warunkach? Nie ma innej alternatywy? Nie można stopniować: od oślej łączki po trudne warunki (czy jak chcecie nauczyć dziecko pływać, to od razu wrzucacie je do 2-metrowej wody?).

Całkiem niedawno: na oko maks. 4-latek przewrócił się i leży na środku stoku. Podjeżdżam, widzę, że nic się nie stało, ale dzieciak nie wstaje. Pytam, gdzie są rodzice, na co podjężdża na oko 6-latek i zbiera tego młodszego do kupy... Na stoku tłum oczywiście i do tego bardzo trudne warunki.

Mitek, masz rację, ale właśnie ze względu na te "bandy" ja się o te dzieci boję. Jak napisałeś, patrzę przez pryzmat siebie i może za bardzo pracuje mi wyobraźnia, co się może takiemu dzieciakowi przytrafić (w zetknięciu z dorosłym oczywiście).

Popieram relegowanie ze stoków.

No więc jeszcze raz. Z racji tego, że czujesz się na nartach niepewnie błędnie oceniasz to co na stoku się dzieje i mitologizujesz niebezpieczeństwo. Przez ponad 20 lat specjalizowałem się głównie nauce dzieci i wierz mi, że na stokach nic krwiożerczego się nie dzieje. Nigdy nie miałem żadnego wypadku ani zderzenia a jeździłem głownie z grupami. Ważnym jest żeby wiedzieć co się robi. Jeżeli ktoś nie mając pojęcia o jeździe zabiera się do uczenia innych, dzieci itd. to nic na to nie poradzimy. Głupota granic nie zna. Też widzę różne dziwy na stokach i bardzo często reaguje narażając się na agresję. Możesz mi wierzyć lub nie ale największym zagrożeniem dla dziecka na stoku jest rodzic/opiekun/instruktor. któremu wydaje się, że umie nauczać. Tego raczej w moment nie zmienimy ale warto z tym walczyć.

Co do samej idei natomiast to Ośla Łączka dla rozgarniętego dziecka to jest pól godziny do godziny. Jak stoi i się wyważa jedziemy na wyciąg i na normalny stok. Tak w naturalnych warunkach uczymy naturalnych zachowań. Samo skręcanie jest tu najmniej ważne, najważniejsze jest właśnie wpojenie bezpiecznych i świadomych zachowań na stoku. Dobrze uczonemu dziecku możesz dać w wieku 6 lat karnet w rękę i być spokojnym, że sobie poradzi. Ono już wie, że stok należy obserwować, odpowiednio wybierać tor jazdy - tam gdzie jeździ najmniej ludzi a czasami - tak miałem takie sytuacje nie raz - powie: Idziemy stąd bo tu jest zbyt dużo kosmitów.

Sztuka rezygnacji to tez element narciarskiej taktyki - bardzo ważny. Poza tym co ma wiek do obecności na stoku. Liczą się umiejętności.

To jest tak: można zabronić dziecku ruszać noża, żeby się nie skaleczyło - można dać mu nóż i wytłumaczyć do czego jest i jak go bezpiecznie używać. Dla mnie istnieje tylko ta druga strategia. I z doświadczenia wiem, że pracuje znakomicie.

Pozdrowienia serdeczne

Edytowane przez Mitek
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Bo dzieci powinny mieć dzieciństwo i luz, o którym piszesz poniżej? :)

Nauka przez zabawę.

Twoim zdaniem zabawa w naukę zabiera im dzieciństwo?

Przecież tu nie chodzi aby dwulatka wysłać do "szkolnej ławy". Chodzi o zainteresowanie, pokazanie etc....

Tylko, że to jest rola rodziców. Obecnie często jest tak, że rodzic sadza przed komputer lub przed TV i w ten sposób "zapewnia dzieciństwo".

Czy o takim dzieciństwie mówisz?

Tak samo nie zgadzam się z twierdzeniami o zabieraniu dzieciństwa sześciolatkom, jak pójdą do szkoły.

Moim zdaniem bzdura.

Ale rodzice przecież wiedzą lepiej co dla ich dziecka jest najlepsze.:smile:

Masz rację. Ja też ten luz miałam. Tylko niestety była jedna różnica... Na rowerze uczyłam się jeździć na drodze przed domem, po której w tamtych czasach mogła co najwyżej przejechać furmanka. Na nartach i sankach jeździłam na górce koło domu bez towarzystwa szaleńców (same dzieciaki). Wiem, że gdyby w jednym bądź drugim miejscu było tyle wariatów, co obecnie na drodze czy na stokach, rodzice by mnie tam nie puścili bez opieki.

Ja bym nie demonizował.

Na moim osiedlu praktycznie od lat 70 nic się nie zmieniło (infrastrukturalnie).

Dzieci zaś praktycznie na nim nie zobaczysz, choć są (w domach).

W czasach mego dzieciństwa, na tym samym osiedlu, stało się w kolejce aby zagrać w piłę.

Dodam, że boisko jest tam nadal.

Górka do sanek czy nartek również.

Pozdrawiam

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Cześć

.....Ja bym nie demonizował.

Na moim osiedlu praktycznie od lat 70 nic się nie zmieniło (infrastrukturalnie).

Dzieci zaś praktycznie na nim nie zobaczysz, choć są (w domach).

W czasach mego dzieciństwa, na tym samym osiedlu, stało się w kolejce aby zagrać w piłę.

Dodam, że boisko jest tam nadal.

Górka do sanek czy nartek również.

Pozdrawiam

Dokładnie. A nawet jeżeli to dzieci powinny być na tyle rozgarnięte - a od tego są właśnie rodzice - żeby sobie poradzić. Wiedzieć co jest złe do dobre itd. Moja żona zawsze mówi do dzieci jak maja jakiś głupi pomysł Ok nie ma sprawy ale jak sobie coś zrobisz to dostaniesz takie lanie, że dopiero się nie pozbierasz. I pracuje - nawet jak się poobijali to siedzieli cicho bo wiedzieli, że są sami sobie winni.

Pozdro

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Cześć

No więc jeszcze raz. Z racji tego, że czujesz się na nartach niepewnie błędnie oceniasz to co na stoku się dzieje i mitologizujesz niebezpieczeństwo. Przez ponad 20 lat specjalizowałem się głównie nauce dzieci i wierz mi, że na stokach nic krwiożerczego się nie dzieje. Nigdy nie miałem żadnego wypadku ani zderzenia a jeździłem głownie z grupami.

Gratuluję i tak, masz rację. Mitologizuję, bo we mnie wjechał kiedyś rozpędzony wariat jadący na krechę. Nie możesz mieć pretensji, że ktoś ocenia według własnych doświadczeń, bo tak jesteśmy ukształtowani (żebyś nie kombinował: facet przyznał się do 100% winy, następnie podał mi siedzącej na śniegu na wpół zgięty kijek i pognał w dół stoku - tym, jak się czuję, zainteresował się świadek zdarzenia...).

Dla podsumowania dyskusji: jestem przeciwna sadzaniu dzieci przed komputerem lub telewizorem. Jestem zwolenniczką uczenia dzieci jazdy na nartach.

Już napisałam:

A kto się zna i wie, jak bezpiecznie malucha nauczyć, to zrobi to bez szumu i pewnie dobrze.

Cieszę się więc, że są takie osoby, jak Ty Mitku, które się na tym znają. Dostrzegam jednak, że są też innego rodzaju ludzie...

Edytowane przez beved
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dzieciaczek uroczy, ale trochę strach takiego malucha puszczać samego. Górki i śnieg są przecież zdradliwe :( Moi chłopcy zaczęli w podstawówce – wydaje mi się, że 6-7 lat to optymalny wiek nauki na nartach. Dzisiaj śmigają aż miło – oby tylko śnieg był, każde ferie spędzają w górach, aktywnie, a nie przed komputerem.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Cześć

Dzieciaczek uroczy, ale trochę strach takiego malucha puszczać samego. Górki i śnieg są przecież zdradliwe :( Moi chłopcy zaczęli w podstawówce – wydaje mi się, że 6-7 lat to optymalny wiek nauki na nartach. Dzisiaj śmigają aż miło – oby tylko śnieg był, każde ferie spędzają w górach, aktywnie, a nie przed komputerem.

Nie to nie jest optymalny wiek do nauki jazdy. Nie ma optymalnego wieku. Jeżeli chcesz żeby Twoje dziecko stało się samodzielnym i świadomym narciarzem wtedy trzeba zacząć tak szybko jak to tylko jest możliwe. Jeżeli chodzi tylko o zjeżdżanie - nie ma znaczenia.

Pozdrowienia

Cześć

Gratuluję i tak, masz rację. Mitologizuję, bo we mnie wjechał kiedyś rozpędzony wariat jadący na krechę. Nie możesz mieć pretensji, że ktoś ocenia według własnych doświadczeń, bo tak jesteśmy ukształtowani (żebyś nie kombinował: facet przyznał się do 100% winy, następnie podał mi siedzącej na śniegu na wpół zgięty kijek i pognał w dół stoku - tym, jak się czuję, zainteresował się świadek zdarzenia...).

Dla podsumowania dyskusji: jestem przeciwna sadzaniu dzieci przed komputerem lub telewizorem. Jestem zwolenniczką uczenia dzieci jazdy na nartach.

Już napisałam:

Cieszę się więc, że są takie osoby, jak Ty Mitku, które się na tym znają. Dostrzegam jednak, że są też innego rodzaju ludzie...

We mnie wjechano sporo razy. Zazwyczaj są to sytuacje gdy odgradzasz ciałem grupę. Jeżeli jesteś na to przygotowany to nawet spora różnica wagi nie stanowi problemu. Niestety tu osoby słabiej jeżdżące, niepewnie stojące na nartach nie będą miały aparatu do takiego ustawienia się aby uderzający przejął całą energię i poleciał gdzie chcemy. Niestety tylko raz zachowałem się jak ostatnia łajza i nie byłem na to przygotowany - skończyło się niestety operacją - ale winę ponoszę ja bo straciłem pełną orientacje na stoku. Do najniebezpieczniejszych wypadków wcale nie dochodzi na stokach zatłoczonych. Tam i tak wszyscy zazwyczaj jeżdżą dość wolno. Poważne zderzenia to stoki puste o nieewidentnej rzeźbie. TU zderzenia mogą mieć tragiczne skutki do kasacji wyłącznie. Mój przypadek miał miejsce na stoku o powierzchni dziesiątek hektarów na którym były dwie osoby - ja i chłopak, który we mnie wjechał. Nigdy nie można tracić czujności - tak jak w samochodzie.

Pozdrowienia

Edytowane przez Mitek
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Cześć

We mnie wjechano sporo razy. Zazwyczaj są to sytuacje gdy odgradzasz ciałem grupę. Jeżeli jesteś na to przygotowany to nawet spora różnica wagi nie stanowi problemu. Niestety tu osoby słabiej jeżdżące, niepewnie stojące na nartach nie będą miały aparatu do takiego ustawienia się aby uderzający przejął całą energię i poleciał gdzie chcemy. Niestety tylko raz zachowałem się jak ostatnia łajza i nie byłem na to przygotowany - skończyło się niestety operacją - ale winę ponoszę ja bo straciłem pełną orientacje na stoku. Do najniebezpieczniejszych wypadków wcale nie dochodzi na stokach zatłoczonych. Tam i tak wszyscy zazwyczaj jeżdżą dość wolno. Poważne zderzenia to stoki puste o nieewidentnej rzeźbie. TU zderzenia mogą mieć tragiczne skutki do kasacji wyłącznie. Mój przypadek miał miejsce na stoku o powierzchni dziesiątek hektarów na którym były dwie osoby - ja i chłopak, który we mnie wjechał. Nigdy nie można tracić czujności - tak jak w samochodzie.

Pozdrowienia

Mitku, tak nie byłam na to przygotowana. Różnica wagi była ogromna, do tego prędkość, równa się naprawdę duża siła uderzenia w plecy. Na szczęście skończyło się tylko na bólu, który z czasem przeszedł. Przy obecnej wadze może umiałabym facetem przeorać stok :wink: :rolleyes::

A poważnie Mitku, co da się zrobić w ułamek sekundy poza kontrolowaniem upadku, na tyle na ile się da? Pytam merytorycznie, z chęcią poczytam i się douczę (być może już jest o tym wątek na forum, żeby tu nie zaśmiecać).

I merytorycznie w temacie dzieci: na ile 2-4-letnie dziecko jest w stanie sobie poradzić w takiej sytuacji? Na ile można je na nie przygotować? Pytam w kontekście głosów, które się wyżej pojawiły, że może lepiej jak dziecko "ma luz" i jeździ samo (cały czas nie piszę oczywiście o 6-8-latkach, tylko o prawdziwych maluchach).

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Cześć

Podstawa to orientacja na stoku i umiejętność wyboru toru oraz pory ruszenia. Zerknij na to: (fragmenty o taktyce samej jazdy)

Taktyka bezpiecznego i przyjemnego poruszania się po trasach narciarskich

- wychodźmy na narty w miarę wcześnie. Rano zazwyczaj jest najlepszy śnieg i najmniej ludzi

- starajmy się układać Nasz dzień na nartach inaczej niż większość. Wtedy kiedy największy tłok – róbmy przerwę. Wtedy kiedy wszyscy idą na obiad my jeździmy.

- pamiętajmy o rozgrzewce przed jazdą

- starajmy się wybierać do dłuższego pobytu trasy mniej uczęszczane, na uboczu, nie będące ciągami łączącymi ośrodki lub centra narciarskie.

- pamiętajmy o różnicowaniu wysiłku w zależności od pory dnia i Naszych zasobów kondycyjnych

- nie jeździjmy na siłę na granicy możliwości, a w wypadku gdy chcemy próbować nowych rzeczy czy stoków nie wstydźmy się zaangażować instruktora.

- zadbajmy o prawidłowy, stosowny do pogody i temperatury ubiór. Jeżdżenie w ciężkiej kurtce z polarem w słoneczny, ciepły dzień jest tak samo złe a nawet gorsze jak niedogrzanie przy mrozie.

- pamiętajmy o zabezpieczeniu się przed słońcem (Włochy) kremy z filtrem, okulary

- przed rozpoczęciem zjazdu zaplanujmy jego trasę i miejsce kolejnego zatrzymania

- zwracajmy uwagę na tzw. Fale . Na stoku ruch zawsze układa się w ten sposób, że po fali wielu narciarzy jest chwila pustego lub prawie pustego stoku – warto poczekać bo wtedy i bezpieczniej i przyjemniej.

- starajmy się planować jazdę wykorzystując cała szerokość trasy a nie tylko najbardziej wyjeżdżone i uczęszczane przez wszystkich fragmenty

- zawsze dostosowujmy technikę do warunków. Nie bójmy się jechać skrętem z oporu czy łukami płużnymi – to świadczy o dorosłości narciarskiej a nie o tym że ktoś jest słaby technicznie.

- miejsca niebezpieczne pokonujmy w sposób zdecydowany starając się utrzymać regularny rytm jazdy i kontrolę nad prędkością

- nauczmy się upadać. Czasami lepiej upaść od razu w sposób kontrolowany niż walczyć o ustanie ryzykując kontuzje.

- bądźmy przewidywalni dla innych narciarzy, nie hamujmy gwałtownie bez powodu, nie zmieniajmy gwałtownie kierunku jazdy ani jej rytmu.

- zawsze gdy wjeżdżamy na nowy nieznany stok zatrzymajmy się i poobserwujmy chwilę a następnie pierwszy zjazd potraktujmy zapoznawczo nawet gdy jest to mały doskonale widoczny kawałek górki.

- stosujmy się zawsze do narciarskiego Dekalogu, myślmy i przewidujmy.

- pamiętajmy o zasadzie ograniczonego zaufania

Zasadą powinno być, że nie jeździmy na nartach sami.

Oczywiście jak ktoś lubi i umie to jest jego decyzja ale przyjemniej a na pewno bezpieczniej jest na nartach w grupie i to nie dotyczy tylko wypraw skitourowych ani jazdy poza trasami. Nagłe załamanie pogody, drobna kontuzja we mgle czy czasami zwykłe zabłądzenie mogą być poważnym problemem dla samotnego narciarza a w grupce czy nawet we dwójkę często pomijalnym. A więc nie jeździjmy sami!

A co do jazdy w grupce to;

- zawsze powinna być osoba która przewodzi grupie – niekoniecznie najlepszy technicznie ale na pewno najbardziej doświadczony narciarz.

- prowadzący powinien zadbać o to aby każdy miał mapkę rejonu, telefon kontaktowy do niego ewentualnie inny telefon alarmowy

- zaczynamy i kończymy jazdę w taki samym składzie chyba, że w trakcie część grupy w porozumieniu z osobą odpowiedzialna się odłączyła. W takiej sytuacji dobrze jest ustalić gdzie poszczególne podgrupy będą jeździły, miejsce ponownego spotkania lub godzinę kontaktu po zejściu ze stoku

- tępo poruszania się grupy powinno być dostosowane do najsłabszego/ najwolniejszego

- osoba prowadząca powinna kontrolować całą grupę a jeżeli nie ma takiej możliwości (bardzo zróżnicowane umiejętności) ściśle określić kierunek jazdy i wyznaczyć prowadzącego oraz miejsce postoju i zbiórki grupy (jeżeli sama nie prowadzi i zabezpiecza tyły)

- jeżeli osoba prowadząca sama musi wybierać drogę wyznacza ostatniego który jest zobowiązany do zamykania i opieki nad najsłabszymi

- przy większych grupach w trudniejszym terenie dobrze mieć walkie-talkie lub kontakt komórkowy pomiędzy pierwszym a ostatnim

- jadąc grupa powinniśmy jechać jednym śladem zakładanym przez prowadzącego on ma obowiązek jechać w taki sposób aby wszyscy jadący za nim byli w stanie nadążyć a jednocześnie musi zakładać taki tor jazdy aby wężyk był bezpieczny dla grupy i innych użytkowników stoku

- w wypadku złych warunków widoczności wszyscy członkowie grupy powinni zachowywać bezpośredni lub pośredni kontakt wzrokowy a w wypadku bardzo złej widoczności wzrokowo głosowy. Jednocześnie prowadzący grupę jest odpowiedzialny za stałą prawidłową lokalizacje w terenie zapewniającą bezpieczeństwo wszystkich członków grupy (np. jazda wzdłuż linii tyczek od tyczki do tyczki, informowanie następnych osób o zmianie kierunku jazdy, napotkanych niebezpieczeństwach itd.

Pozdrowienia

Na stoku trzeba być cały czas uważnym i skoncentrowanym. Na polskich górkach można po dwóch trzech zjazdach wyselekcjonować element niebezpieczny i trzymać się od niego z daleka. W każdym momencie powinniśmy wiedzieć w którym miejscu stoku się znajdujemy i jechać zgodnie z założonym wcześniej torem jazdy. Bardzo rzadko się zdarza aby zostać uderzonym podczas jazdy w skręcie czy też śmigiem. Każdy więc skręt czy zmianę rytmu należy poprzedzić zerknięciem w górę o na boki.

W wypadku niemożności uniknięcia kolizji należy się lekko usztywnić i starać się przyjąć uderzenie w taki sposób aby uderzający odbił się od nas w któryś z boków lub otarł a nie uderzył bezpośrednio, zewrzeć sylwetkę, gdy jesteśmy podcinani starajmy się padać na uderzającego (on zawsze wjeżdża pod nas) - lądowanie będzie miękkie. Trzeba postępować w taki sposób aby energia uderzającego miała szansę się rozproszyć gdziekolwiek byle nie na nas. On uderza i jego sprawą jest co się z nim stanie.

Pozdrowienia serdeczne

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

I merytorycznie w temacie dzieci: na ile 2-4-letnie dziecko jest w stanie sobie poradzić w takiej sytuacji? Na ile można je na nie przygotować? Pytam w kontekście głosów, które się wyżej pojawiły, że może lepiej jak dziecko "ma luz" i jeździ samo (cały czas nie piszę oczywiście o 6-8-latkach, tylko o prawdziwych maluchach).

1. Dążyć do reakcji malucha na słowo "STOP".

2. Dążyć do reakcji na proste polecenia "trzymamy się z prawej/lewej", "jedziemy wolno", "jedź na wprost".

3. Dobrać porę dnia/stok do zabawy w narciarstwo maluchem.

4. W sytuacjach wątpliwych "ruchowo" jechać za dzieckiem ale nie zasłaniać go nadjeżdżającym z góry (idiotyczny zwyczaj robienia skrętu "na kimś" może ustawić trajektorię zjazdu kretyna wprost na malucha, lepiej kiedy maluch jest widoczny - w sytuacjach krytycznych skracamy dystans osłaniając malca lub bierzemy uderzenie na siebie).

5. Nie spieszyć się - puścić grupki, namierzyć kamikadze, dać im przejechać delektując się widokiem wywrotek. Akcja ratunkowa po idiotę będzie dodatkową atrakcją dla malucha, dzieci lubią kolorowe światełka i ratowników.

6. W przypadku zagrożenia spowodowanego nieodpowiedzialnym zachowaniem odkrywającego w sobie talent na miarę Svindala delikwenta postępować zgodnie z sumieniem - ja np. lubię wyrzucać narty do lasu o ile las występuje w pobliżu. Czas poświęcony na szukanie zguby, to czas na który pogromca stoków przestaje stanowić zagrożenie dla innych.

7. Ty jesteś dodatkowymi oczami dziecka.

Z życia - bula na Goryczkowej, pusto, ja, 4,5 letnia córka i ujeżdżacz gigantek. Ujeżdżacz wykonujący rozpaczliwe figury poza granicami swoich umiejętności mając do wyłącznej dyspozycji 2/3 szerokości buli wykłada się +-15 metrów nad córką i w sposób niezbyt kontrolowany sunie w dół z nartą elegancko ułożoną na wysokości kolan dziecka. Pomogło hasło "stop" rodzielające kursy kolizyjne. Zderzenie będące skutkiem upadku toleruję pod warunkiem, że upadek nie jest pochodną przesadnej brawury i niedostosowania sposobu jazdy do umiejętności/warunków/ilości osób na stoku. Nartę znalazł, w Kuźnicach widziałem go z obiema.

Pozdrawiam,

M.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Cześć

1. Dążyć do reakcji malucha na słowo "STOP".

2. Dążyć do reakcji na proste polecenia "trzymamy się z prawej/lewej", "jedziemy wolno", "jedź na wprost".

3. Dobrać porę dnia/stok do zabawy w narciarstwo maluchem.

4. W sytuacjach wątpliwych "ruchowo" jechać za dzieckiem ale nie zasłaniać go nadjeżdżającym z góry (idiotyczny zwyczaj robienia skrętu "na kimś" może ustawić trajektorię zjazdu kretyna wprost na malucha, lepiej kiedy maluch jest widoczny - w sytuacjach krytycznych skracamy dystans osłaniając malca lub bierzemy uderzenie na siebie).

5. Nie spieszyć się - puścić grupki, namierzyć kamikadze, dać im przejechać delektując się widokiem wywrotek. Akcja ratunkowa po idiotę będzie dodatkową atrakcją dla malucha, dzieci lubią kolorowe światełka i ratowników.

6. W przypadku zagrożenia spowodowanego nieodpowiedzialnym zachowaniem odkrywającego w sobie talent na miarę Svindala delikwenta postępować zgodnie z sumieniem - ja np. lubię wyrzucać narty do lasu o ile las występuje w pobliżu. Czas poświęcony na szukanie zguby, to czas na który pogromca stoków przestaje stanowić zagrożenie dla innych.

7. Ty jesteś dodatkowymi oczami dziecka.

Z życia - bula na Goryczkowej, pusto, ja, 4,5 letnia córka i ujeżdżacz gigantek. Ujeżdżacz wykonujący rozpaczliwe figury poza granicami swoich umiejętności mając do wyłącznej dyspozycji 2/3 szerokości buli wykłada się +-15 metrów nad córką i w sposób niezbyt kontrolowany sunie w dół z nartą elegancko ułożoną na wysokości kolan dziecka. Pomogło hasło "stop" rodzielające kursy kolizyjne. Zderzenie będące skutkiem upadku toleruję pod warunkiem, że upadek nie jest pochodną przesadnej brawury i niedostosowania sposobu jazdy do umiejętności/warunków/ilości osób na stoku. Nartę znalazł, w Kuźnicach widziałem go z obiema.

Pozdrawiam,

M.

Ja też tak robię. Ideałem natomiast - nie zawsze ziszczalnym niestety, jest zabranie narty i na odjezdnym poinformowanie gościa, że może sobie odebrać w Goprówce. Działanie rewelacyjne.

Pozdrowienia

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To jest tak: można zabronić dziecku ruszać noża, żeby się nie skaleczyło - można dać mu nóż i wytłumaczyć do czego jest i jak go bezpiecznie używać. Dla mnie istnieje tylko ta druga strategia. I z doświadczenia wiem, że pracuje znakomicie.

Pozdrowienia serdeczne

Wydaje mi sie ze to nie jest zadna "Twoja filozofia" ale po prostu lata doswiadczenia pozwolily Ci wypracowac jakas swoja granice i osad. (Nie mowie ze to zle).

Nie dalbys noza siedmiomiesiecznemu dziecku, nie wrzucilbys na narty rocznego. Powiesz "no bez przesady"? Ok, ale dla wielu osob dokladnie taka przesada beda ewolucje z maluchem na poreczy albo wstawienie na narty dwulatka.

To po prostu TWOJA granica - Twoje zdanie, a nie zadna filozofia "dawania lub niedawania noza".

Identycznie jak na autostradzie: wiekszosc kierowcow, niezaleznie od tego czy jada 120 czy 170 - tych ktorzy jada 30 wolniej nazywa zawalidrogami, a tych ktorzy 30 szybciej - wariatami.

Osobista Granica.

Tyle.

Nelis

http://nakreche.com

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Cześć

Wydaje mi sie ze to nie jest zadna "Twoja filozofia" ale po prostu lata doswiadczenia pozwolily Ci wypracowac jakas swoja granice i osad. (Nie mowie ze to zle).

Nie dalbys noza siedmiomiesiecznemu dziecku, nie wrzucilbys na narty rocznego. Powiesz "no bez przesady"? Ok, ale dla wielu osob dokladnie taka przesada beda ewolucje z maluchem na poreczy albo wstawienie na narty dwulatka.

To po prostu TWOJA granica - Twoje zdanie, a nie zadna filozofia "dawania lub niedawania noza".

Identycznie jak na autostradzie: wiekszosc kierowcow, niezaleznie od tego czy jada 120 czy 170 - tych ktorzy jada 30 wolniej nazywa zawalidrogami, a tych ktorzy 30 szybciej - wariatami.

Osobista Granica.

Tyle.

Nelis

http://nakreche.com

Myślę, że tak nie jest. Nie chciałbym zbytnio rozwijać ale generalnie chodzi o to, że:

Oceniać i stawiać granice ma prawo ten kto się na tym zna - ekspert. Dlatego na przykład nie widzę niczego złego w zabawie z dzieckiem na poręczach bo zakładam, że gość jest zawodowcem i sprawę przemyślał. Ja się na freestylu na tym poziomie nie znam więc nie mam prawa zabierać głosu.

Ciężko jest mówić o latach doświadczeń przy pierwszym dziecku, to nie do końca rozumiem. Po prostu zauważasz, że może da radę i próbujesz czy da. Jak nie to trudno. Pierwszy raz postawiłem Kacpra na nartach gdy miał

rok i 9 miesięcy chyba ale okazało się, że w ogóle nie kaczy - choć miała zabawę - więc nie kontynuowałem. Na nauczaniu narciarstwa się znam, pracowałem głownie z dziećmi przez ponad 20 lat, więc nikt mi nic nie nawtyka w tej materii i tyle. Zazwyczaj krytyka pojawia się od osób, ktore o sprawie nie maja bladego pojęcia ale "wydaje im się na zdrowy rozum" itd.

Co do samochodów to jak ktoś jedzie za wolno to mi nie przeszkadza byle by mi nie blokował drogi jak ktoś jedzie szybko to jest dla mnie gościem - bo ja się boję. Ważne, żeby obaj jechali bezpiecznie. Pracowałem parę lat w rajdach samochodowych i pojęcie wolno szybko jest bardzo względne a praca ta nauczyła mnie też pokory w stosunku do swoich umiejętności kierowcy.

Pozdrowienia serdeczne

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Maluch na rampie

Kiedyś Król muzyki M JAckson . wychylił swe dziecko za poręcz balkonu i SADY chcialy go ukarać za narażenie dziecka na niebezpieczenstwo .Jazda na snowboard z dzieckiem na poręczy jest tez swoistym narazeniem dziecka na uraz. NA dowód mojej opinii wiele komentarzy na Fb gdzie jest zamieszczony ten filmik potępia taki POKAZ UMIEJETNOŚCI. Istnieja pewne normy. Inny smutny przykład ....w Żywcu dziecko na komunie dostało quada i jego jazda zakończyła się tragicznie. dziecko jak ma dwa latka to saneczki oraz chodzenie na nartach ....ale bardziej zabawy ze snieżkami. To raczej wynika z potrzeby pochwalenia sie na imprezie ,że dziecko w wieku 2 lat juz jezdzi. Dlaczego nie jest więc Mistrzem Polski w wieku lat 17. Dlaczego treningi siatkówki np zaczynam w 4 klasie SP a nie w wieku 2 czy 4 lat.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2,5 latek na Semmeringu

Przez ostanich kilka dni wdzięcznym towarzyszem mojego nartowania na Stuhleck am Semmering jest mały 2,5 letni człowieczek.Rozmawiałem z jego ojcem.To rodzina z Czeskiego Trzyńca.

Najfajniejsze było kiedy "poszedł w długą". Jechał śpiewał,hamował,oglądał się za rodzicami.Kiedy mimo wszystko nikogo nie widział jechał dalej.:tongue::eek:

Ojciec jednak nad wszystkim panował,żeby nie było zaraz jakichś komentarzy.

Śmieszny widok kiedy tak mały człowieczek radzi sobie świetnie na nartach.Nic a nic nie ustępował temu małemu yankesowi.:laughing:

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

"...To raczej wynika z potrzeby pochwalenia sie na imprezie ,że dziecko w wieku 2 lat juz jezdzi...." - to już bzdura totalna jak dla mnie, nawet bym na to nie wpadła :wink:

Osobiście nie znam takich ludzi, choć też nikt z moich znajomych ani my nie zaczynaliśmy nauki dzieciaków, aż tak wcześnie.

Abstrahując, a może zwyczajnie reszta rodziny (mama, tata, starsze rodzeństwo, itd.) kochają jeździć na nartach i po prostu chcą, aby ta najmłodsza latorośl dołączyła do ich grona i wspólnych pięknie spędzonych chwil na stoku. Nie musi to być od razu katowanie dziecka kilkoma godzinami jazdy bez przerwy tylko na zasadzie nauki poprzez zabawę.

Może też przy okazji dość proszenia babci, dziadków, ciotek, itd. o kolejną przysługę opieki nad dzieckiem albo zwyczajnie nie ma kogo poprosić.

Zresztą w dzisiejszych czasach w większości dzieciaki tak mało spędzają czasu na świeżym powietrzu, że jestem za wszelkimi formami ruchu. Mi tego w dzieciństwie nie brakowało.

Osobiście nie odważyłabym się 2 latka postawić na narty, ale to nie znaczy, że na innych patrzę ze zgrozą :wink: swoje stawialiśmy/stawiamy w wieku 3,5, a dodam, że jestem typem raczej matki kwoki :redface:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.
Uwaga: Twój wpis zanim będzie widoczny, będzie wymagał zatwierdzenia moderatora.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.


Booking.com


www.trentino.pl skionline.tv
partnerzy
ispo.com WorldSkiTest Stowarzyszenie Instruktorów i Trenerów Narciarstwa PZN Wypożyczalnie i Centra testowe WinterGroup Steinacher und Maier Public Relation
Copyright © 1997-2021
×
×
  • Dodaj nową pozycję...