Narty - skionline.pl
Skocz do zawartości

Ranking

  1. marboru

    marboru

    VIP


    • Punkty

      8

    • Liczba zawartości

      7 177


  2. johnny_narciarz

    • Punkty

      7

    • Liczba zawartości

      8 428


  3. arbiter

    arbiter

    Użytkownik forum


    • Punkty

      6

    • Liczba zawartości

      491


  4. kemyR

    kemyR

    Użytkownik forum


    • Punkty

      3

    • Liczba zawartości

      319


Popularna zawartość

Treść z najwyższą reputacją w 30.03.2012 uwzględniając wszystkie działy

  1. Klaus Obermeyer - Bez Pośpiechu w Aspen... Dawne miasto poszukiwaczy srebra w górach Kolorado oprócz cudownie puszystego śniegu ma do zaoferowania przede wszystkim nieśpieszne, beztroskie życie. Ten mężczyzna ma 92 lata. Wedle wszelkiego prawdopodobieństwa powinien mieć nieco sztywne biodra, a ze stoku zjeżdżać raczej powoli i spokojnie. W końcu nawet w górach Kolorado, gdzie zażywni seniorzy stale docierają do granic swoich możliwości, obowiązują prawa natury. Czyż nie? [video=youtube;EQdFjO7mgnY]http://www.youtube.com/watch?v=EQdFjO7mgnY Mężczyzna stoi przy stacji kolejki Aspen Mountain, z szelmowskim uśmiechem pozdrawiając turystę z Bawarii, jego dawnej ojczyzny. - No to w drogę! - woła Klaus Obermeyer. Jako jedyny na stoku nie ma ani kasku ani czapki, choć temperatura na wysokości 3400 metrów wynosi minus 4 stopnie. Białe włosy zaczesał do tyłu, w jego okularach przeciwsłonecznych odbijają się kolorowe kombinezony narciarskie i tłum turystów na wyciągu, gotowych na champagne powder – wyjątkowo miękki, suchy i puszysty śnieg, z którego słynie ta część Gór Skalistych. Dawne miasto poszukiwaczy srebra w górach Kolorado oprócz cudownie puszystego śniegu ma do zaoferowania przede wszystkim nieśpieszne, beztroskie życie. Ten mężczyzna ma 92 lata. Wedle wszelkiego prawdopodobieństwa powinien mieć nieco sztywne biodra, a ze stoku zjeżdżać raczej powoli i spokojnie. W końcu nawet w górach Kolorado, gdzie zażywni seniorzy stale docierają do granic swoich możliwości, obowiązują prawa natury. Czyż nie? Mężczyzna stoi przy stacji kolejki Aspen Mountain, z szelmowskim uśmiechem pozdrawiając turystę z Bawarii, jego dawnej ojczyzny. - No to w drogę! - woła Klaus Obermeyer. Jako jedyny na stoku nie ma ani kasku ani czapki, choć temperatura na wysokości 3400 metrów wynosi minus 4 stopnie. Białe włosy zaczesał do tyłu, w jego okularach przeciwsłonecznych odbijają się kolorowe kombinezony narciarskie i tłum turystów na wyciągu, gotowych na champagne powder – wyjątkowo miękki, suchy i puszysty śnieg, z którego słynie ta część Gór Skalistych. W drogę. Klaus Obermeyer zjeżdża lekko, z wyprężoną sylwetką wyprzedza kilkoro czterdziestolatków, robiąc szerokie, jednostajne skręty. Porusza się przy tym niesamowicie lekko, jak gdyby nic innego nie robił w swoim życiu, tylko pozostawiał innych w tyle. Przed nim, po przeciwległej stronie doliny, w południowym słońcu połyskuje Red Mountain, gdzie gwiazdy Hollywood, spadkobiercy fortun i rosyjscy oligarchowie mają swoje pałace. Jednak tej górze bogaczy rzuca tylko spojrzenie z boku; tam prawie nie ma śniegu. Klaus Obermeyer bardziej ceni sobie wolność poszukiwania własnej drogi i możliwość śpiewania wiedeńskich szlagierów z lat 30. na wyciągu krzesełkowym. Czasem nawet bez powodu zaczyna jodłować – ku uciesze Amerykanów. Poczucie wolności, możliwość znalezienia terenu do jazdy "tylko dla siebie", z dala od tłumów – w Alpach jest to raczej niemożliwe. W Aspen, gdzie znajdują się obok siebie cztery różne ośrodki narciarskie: Highlands, Aspen Montains, Buttermilk i Snowmass, ceni się przywilej krótkiego oczekiwania na wyciąg i długich zjazdów. Dzień z Klausem Obermeyerem jest przede wszystkim pouczający, ponieważ jak nikt inny uosabia on historię sukcesu tego ośrodka narciarskiego. Jego śmiech jest zaraźliwy, a swą ogromną wesołość zdaje się zawdzięczać udanemu życiu – takie przynajmniej można odnieść wrażenie. Opowiadać zaczyna przy jedzeniu w hotelu Little Nell. Jak w 1947 r. przybył do Ameryki z miejscowości Oberstaufen w regionie Allgäu. Właściwie chciał tu pracować jako inżynier lotnictwa, ale ostatecznie został instruktorem narciarstwa w budowanym właśnie ośrodku swojego przyjaciela Friedla Pfeifera, założyciela Aspen Ski School. I wreszcie mówi o tym, jak wpadł na przedziwny pomysł zamiany zimowego płaszcza na coś, co sam sobie uszył z puchowej kołdry: to okrycie było ciepłe i szalenie praktyczne, "a tu w Aspen naprawdę potrafi być potwornie zimno". Rzeczywiście Klaus Obermeyer, który w czasach młodości wygrał wiele zjazdów, wymyślił kurtkę puchową. - Sprzedałem ją wtedy za imponującą sumę 250 dolarów pewnemu Amerykaninowi, który koniecznie chciał ją mieć – opowiada. W Monachium pertraktował z szefem firmy produkującej pościel – po kilku kuflach piwa dobili targu: przedsiębiorca z Allgaeu dostarczył suwaki z USA, a monachijski partner produkował kurtki na każdą pogodę. "Wynalezienie" kurtki puchowej jest od dawna lokalnym mitem, a Klaus za życia stał się legendą liczącej 6000 mieszkańców miejscowości. W Aspen chętnie podkreśla się chwalebną przeszłość. Chętni mogą usłyszeć historię tego miejsca podczas zjazdu na nartach – Mike Monroney z Aspen Historical Society oferuje specjalne wycieczki dla miłośników sportów zimowych. Tam, gdzie dziś narciarze szusują po świetnie przygotowanych stokach, wcześniej w krętych korytarzach górskich kopalni robotnicy szukali metali szlachetnych. Do końca boomu w roku 1893 Aspen bezapelacyjnie uchodziło za stolicę produkcji srebra w USA. O świetności tamtych czasów świadczy dziś wspaniały budynek Wheeler Opera House, gdzie regularnie odbywają się festiwale filmowe i koncerty. Stali bywalcy Aspen, przybywający tu zarówno latem, jak i zimą, oczekują od tego miejsca zawsze czegoś więcej niż od innych miejscowości wypoczynkowych na amerykańskim Zachodzie: chcą połączyć sport, kulturę i dobre jedzenie. Praktycznym rozwiązaniem okazało się też zlokalizowanie lotniska w odległości zaledwie 10 minut jazdy od dużych hoteli. Na szczęście ta mała miejscówka w górach zachowała swój urok z wczesnych lat XX wieku. W odrestaurowanych domach z tamtych czasów osiedlili się przede wszystkim międzynarodowi designerzy, galerie sztuki i biura nieruchomości, którzy najwyraźniej większość swego obrotu zawdzięczają klienteli z Red Mountain. Nie ma dnia bez nowej oferty sprzedaży willi za 8 mln dolarów z panoramicznym widokiem, pięcioma łazienkami, piwniczką wina i strefą wellness. Mimo wszystko w Aspen króluje spokój. "No rush", bez pośpiechu. To zdanie słychać tu dość często. Również na górskich stokach panują fundamentalne zasady uprzejmości: czeka się, aż druga osoba zjedzie na dół, zamiast wjeżdżać jej w drogę. Kiedy ktoś pomyli drogę lub ma jakiś problem, łatwo napotka licznych wolontariuszy z ciepłym sokiem jabłkowym i przekąskami, którzy wskażą właściwą drogę. Potężna Aspen Skiing Company, która może sobie pozwolić na zatrudnianie najlepszych instruktorów jazdy w północnej Ameryce, chętnie demonstruje swoją wspaniałomyślność. Bogactwo nie rzuca się tu jednak tak w oczy jak na przykład w St. Moritz czy Kitzbühel. W Kolorado preferowany jest styl sportowy, nawet w prestiżowych restauracjach nosi się koszule w kratę zamiast garniturów oraz puchową kurtkę zamiast futra. Luksus z pewnym niedopowiedzeniem – to obowiązujące tutaj stanowisko. Na przykład w Elevation, nowym eleganckim lokalu, w którym wiszą wielkoformatowe fotografie Guntera Sachsa, panuje swobodny styl - prawie jak w popularnym schronisku Clowd 9, gdzie austriacki kucharz Andreas Fischbacher urządza regularne orgie z raclette i czerwonym winem, a brazylijscy goście już o godzinie trzeciej po południu tańczą na stołach. Mniej swawolna atmosfera panuje w nowej, stworzonej za 6 mln dolarów restauracji górskiej Merry Go Round, gdzie serwowane jest ekologiczne jedzenie, azjatyckie potrawy z woka i różne rodzaje sałat. Wysportowani miłośnicy aktywności na świeżym powietrzu przeważnie są też zwolennikami zdrowego jedzenia. Silne związki widać także między sportem i sztuką: dlatego w Merry Go Round prezentowane są fotografie Waltera Niedermayra – estetyczne kompozycje narciarzy na nieskazitelnie białym tle. Kto chce w Aspen coś znaczyć, ten wiesza sobie takie obrazy w sypialni. Każdego roku Skiing Company zleca wybranemu renomowanemu artyście zaprojektowanie karnetu na nowy sezon – robił to nawet znany malarz Peter Doig, miłośnik sportów górskich. Noce w Aspen zaczynają się dość wcześnie – żeby był jeszcze czas wyspać się i mieć kondycję następnego dnia. Dlatego prawie wszystkie hotele oferują teraz oprócz wieczorów apres ski także koktajle przy kominku, na przykład designerski hotel Limelight Lodge czy dystyngowany luksusowy hotel St. Regis, który po gruntownej renowacji wygląda tak, jak gdyby zaprojektowała go osobiście angielska królowa Wiktoria. Po pierwszym drinku wypijanym przy barze o piątej po południu następny wypijany jest już w restauracji, a potem może w Belly Up, gdzie występują prawdziwe gwiazdy popu i jazzu. Tej nocy, po pełnym wrażeń dniu na nartach z legendą Klausem Obermeyerem, występuje zespół Spazmatics grający przeboje z lat 80. Na tym etapie należałoby zakończyć dzień, by jutro na stoku zażywni staruszkowie nie okazali się szybsi od nas. Mają oni w zwyczaju prostodusznie tłumaczyć turystom, że nie ma potrzeby się spieszyć, po czym sami śmigają w dół w morderczym tempie. Wygląda na to, że w górach Kolorado nie sposób się zwyczajnie zestarzeć. "No rush" - łatwo powiedzieć, kiedy jest się w Aspen. Christian Mayer, tłumaczenie: Anna Sado Źródło: Sueddeutsche Zeitung, Onet + You Tube.
    2 punkty
  2. A był , był dla nas to najlepsza część ośrodka przed nami 6 dzień , pogoda zapowiada się słaba ale...... ostatnie zdjęcie to widok z naszego tarasu pozdrawiam
    2 punkty
  3. No coż, byłem w tym samym terminie co idealist i mam trochę bardziej pozytywne wspomnienia.. zresztą nie będę się rozpisywał, zobaczcie sami:
    2 punkty
  4. Kilka zdjęć z wyjazdu : http://www.skionline.pl/forum/gallery/browseimages.php?do=searchresults&catid=searchresults&searchid=156704
    1 punkt
  5. Nie wziąłeś pod uwagę bardzo istotnego faktu, że testy nie odbywają się w warunkach laboratoryjnych które dawały by wszystkim tym testom gwarancję jednakowych warunków, nie, tak nie jest. Testy jak wiadomo odbywają się na stok, co test to inny stok inne warunki pogodowe, inny śnieg, itd... Te fakty mogą mieć duży wpływ na odczucia testerów i z tego biorą się rozbieżności. Nie wiem jak jest na innych testach ale na moje oko WST jest w tym względzie dość dobrze przemyślany, bo ekipa testerów podzielona jest na 2 grupy i pierwsza grupa testy zaczyna o 7 rano, czyli w warunkach dobrze przygotowanego twardego stoku, a druga grupa rusza do pracy o 11, czyli jak stok w zależności od panującej pogody jest w mniejszym, czy większym stopniu zdegradowany. Tak więc oceny są z różnych warunków, no i wiadomo z tego jest wyciągana średnia. Nic anormalnego że spece od reklamy i marketingu dwoją się i troją żeby coś sprzedać, sam pracujesz może coś wytwarzasz, świadczysz usługi i jak nie Ty to ktoś inny staje na uszach żeby to komuś sprzedać. Od zeszłego sezonu część nart była wyposażona już w Rockera, na ten sezon ponoć tendencja się pogłębia, ja się z tym absolutnie nie zgadzam i jestem przekonany że za 2-4 sezony w nowych nartach już nie będzie się oferowało na tak szeroką skalę tego systemu jak to jest dzisiaj. A to ze płacisz za coś grube pieniądze i dajesz sobie wodę z mózgu zrobić to jest tylko i wyłącznie twój dobrowolny suwerenny wybór:stupid: Nie na koniec testu nie poznają, bo to jest po prostu nie wykonalne. Ocenianie odbywa się metodą tradycyjną, czyli papierowa ankieta i długopis, wiec to wszystko trzeba dopiero uporządkować. Jak to zostanie uporządkowane to testerzy otrzymują drogą mailową swoje typowania w formie tabelki i tam dopiero widać która narta jaki miała numer. W zeszłym roku dostaliśmy takie nasze personalne wyniki w sierpniu i nie było z tego żadnej tajemnicy, bo upublicznialiśmy to na forum, można sonie to odszukać. No ale nie tylko Heada brakuje w WST, nie ma tez Stoeckli, Armady, Visa, Scotta, Harta, Duela i jeszcze pewnie nie wszystko wymieniłem.
    1 punkt
  6. Ja mam podobną linkę i używam jej gdy mam np dwie pary nart i jedne zawsze zostają na dole, bez problemu przypina się je do stojaka, płotu czy czegokolwiek stałego - linka ma regulowaną długość, zapina się wkoło "przytwierdzenia", zwija do środka nadwyżkę długości i blokuję ją - nie da się w prosty sposób odpiąć czy wyciągnąć nart, sprzęt tez przydawał mi się do przypinania walizek na promie, może być do roweru czy innych zastosowań. Ach, linką udawało nam się spinać do stojaka bez problemu 2 pary nart
    1 punkt
  7. 8.30 rusza gondolka :biggrin: ruszamy 8.25 :cheerful: :angel:
    1 punkt
  8. Dotarliśmy z Johnnym do Terento ok godziny 10...tym samym zaczęliśmy nasz tygodniowy pobyt w Sudtirolu. Pogoda iście wiosenna. Słoneczko i bardzo ciepło. Dzisiejszy dzień lightowy, bez nart. Hotel, mamy położony na wysokości ok 1200m npm - śniegu w okolicy brak. Okolice Innsbrucka Terento bez śniegu Centrum tego malutkiego miasteczka Wiosna Mały spacerek... ...w stronę "Białych Skał": Jutro zaczynamy nartowanie :smile: Pierwszy będzie Kronplatz. Relacja z warunków, jutro wieczorem.
    1 punkt
  9. ręka drżała :cheerful: a mieszkamy tu http://www.edelweiss-ladis.at/ a jakie dziś foty zrobiłem :happy: jutro wkleję i sorki bo mi się wkleiło 2 razy to samo
    1 punkt
  10. i parę fotek [ATTACH=CONFIG]6888[/ATTACH]cd jutro :laughing:
    1 punkt
  11. dziś dodam , dodam :applause: a teraz lecę bo gondola czeka :angel:
    1 punkt
  12. La Villa Na koniec pozwiedzaliśmy takie trasy na uboczu.Są to głównie niebieskie i łatwe,ale całkiem fajne. Trasy wyglądały tak:szeroko i płasko. Start na jedyną czarną trasę tego dnia: Droga do ostatniej trasy w wiosennym klimacie: Owa traska,dość płaska,ale długa i nawet dość zmrożona: Widoczek na koniec: I na samym końcu ośrodka: No i tyle. :smile: Później jeszcze małe podsumowanie będzie.
    1 punkt
  13. Marmolada cz.2 Czas się po delektować widoczkami: I traska z samej góry,jedna jedyna,ale fajna,twarda,równa i malownicza. Jeszcze spojrzenie za siebie: No i na koniec relaksik: Pod koniec nieco pary brakło: :biggrin:
    1 punkt
  14. Marmolada cz.1 Następny dzień to wyprawa na Marmoladę.Jedziemy! Start spod Arabby. Niestety,żeby dostać się na Marmoladę z tej strony,trzeba się trochę napocić i postać w kolejce: Widoczki po drodze: Następne krzesło jak... ...jak na Goryczkowej Bywają też takie niespodzianki,rodem z naszego podwórka: Docieramy pod sporą gondolę,które trzema etapami wywiezie nas na samą górę.Pierwszy etap - imponująca skała,ponad 900 metrów w pionie! No i trzeci etap na samą górę: No i jesteśmy!
    1 punkt
  15. Sellaronda - przejedźmy się! (cz.3) Odpoczęli,więc jazda dalej! Nieco większa gondola: Nieco trudniejsza traska,walczy najmłodszy członek ekipy: Gondola z boku: Tutaj zatrzymujemy się na chwilę,start na Saslonga - miodzio!!! I dalej widoczki: Wyjazd na górę Saslonga: Końcówka naszej wędrówki,ale ciągle pięknie! No i powrót do punktu wyjścia...
    1 punkt
  16. Sellaronda - przejedźmy się! (cz.2) Lecimy dalej,co kawałek jeszcze ciekawiej: To miejsce powaliło mnie na kolana!Zdjęcie wszystkiego nie oddaje,ale: Może trochę bliżej... Rozglądamy się dalej: Może przyjrzyjmy się bliżej,można tam wyjechać: Czasem warto się zatrzymać i obejrzeć za siebie: I kolejne fajne miejsce: I tu też się przyjrzyjmy,bo tam krzesełko chodzi: Kolejne malownicze miejsce,lekka trasa pośród skałek i choinek: Dojeżdżamy do bardzo fajnej knajpki,tutaj robimy przerwę: W tym barze był taki fajny tarasik na górze.Ludzie się opalają,a jak się piwka zachcę,barman ładuję do takiej małej windy,coby ludzie nie musieli przerywać odpoczynku...
    1 punkt
  17. Sellaronda - przejedźmy się! (cz.1) Po trzech dniach ruszyliśmy do Corvary,żeby zaliczyć tą słynną pętlę.Już sama podróż tam,a zwłaszcza jej końcówka,zapowiadały coś "mocniejszego". Zdecydowanie jakby Kronplatz nieco zbledł... No to rzut oka na mapkę i ruszamy! Widoczki od samego początku zachwycają: Marmolada: Traska pod skałą: Wiosenne klimaty. Bywają i takie widoki - BMW na tle Marmolady: W drodze do Arabby: I dalej w wyższe partie gór,gdzie warunki lepsze: Bliżej Marmolady: Humory dopisują,ciśniemy dalej,bardzo fajna trasa i warunki na niej!
    1 punkt
  18. Kronplatz. Tutaj teoretycznie mieliśmy spędzić pierwsze 4 dni,teoretycznie,bo zaczęliśmy puczyć Rezydenta - Sellaronda,Cortina d'Ampezzo itd... Niestety większość turnusu to starsze osoby,a nie ortodoksyjni narciarze jak my.Ostatecznie pierwsze 3 dni spędzamy na Kronplatzu.Na jego objechanie od biedy może starczyć jeden dzień,dwa w zupełności wystarczą,żeby zaliczyć wszystkie trasy.Niestety 3 dnia kiepska pogoda,więc nie ma po co jechać do Alta Badii. To co rzuca się w oczy,to to,że wszędzie jeździmy gondolami,czasem szybkim krzesłami: Na pierwszy ogień idą wszystkie czarne trasy. Tutaj przestroga dla tych,co tam o serwis nart nie dbają... Otóż ruszam na trasę i czuję,że nie panuję nad nartami!Już przez głowę przechodziły mi jakieś herezję,że Sławek coś dziwnego z nartkami zrobił.Trzy skręty i nagle jedna narta sama się wypina - gleba!Dość dziwne to,ale wstaje i jadę i znów to samo!Przyglądam się dokładnie wiązaniom i znalazłem.Kiedy ostatni raz na nich jeździłem,miałem buty z wypożyczalni ze skorupą dłuższą o dwa numery... Po ustawieniu wiązań wreszcie jadę i mogę w pełni docenić fachowość SB!Sławek,wieki szacun!Całe 6 dni na czarnulkach ciąłem po lodzie i bez zająknięcia!Pełna kontrola do samego końca!Wielki dzięks Sławek!!! Bardzo nam się spodobała nowa trasa nr 16,która jest bardzo długa,zróżnicowana i malownicza.Obsługuję ją oczywiście gondola,nowiutka,wygodna i przestronna.Mimo,że jedzie w linii prostej,nie jak trasa,do góry jedziemy chyba 25 min!Ale tu zaglądamy często. Kiedy pogoda wreszcie się stabilizuję,czuję się jak w niebie!Widoczki fantastyczne! Sam Kronplatz: A tu traski,którymi można zapuścić się trochę dalej: Stację pośrednie gondoli - takie coś widziałem po raz pierwszy - znakomity pomysł! Jeszcze bardzo fajna traska pod skałką,niedługa,ale północny stok dobrze się trzymał. Poza trasą już pełnia wiosny: Stacja bardzo fajna,polecam!Trasy długie i w sporej części szerokie,można się "puścić".Jak dla nas dwa dni zupełnie by wystarczyły,ale z drugiej strony,jeśli chcemy pojeździć,a nie tylko zwiedzać,to i tydzień będzie super! Warunki w większości "miękkie",jedynie północne stoki lepiej trzymały no i w górnej części.Ale to wiosna. Mimo ciepła rano zawsze wszystko przygotowane no i mają zgromadzoną potężną górę śniegu w cieniu,tak na zapas,czy u nas tak nie można?
    1 punkt
  19. Dzień Szósty - Lodowiec Poranek kolejny raz przywitał nas pięknym słońcem. Start Corvara - kierunek... Na początku są dwa krzesełka od strony Arabby... Długi zjazd po południowym stoku do samej doliny...droga przez mękę - mnóstwo ludzi i muldy, jakich w życiu jeszcze nie widziałem... ...i dojeżdżamy do dolnej stacji Kolejki na Marmoladę. Sytuacja z chętnymi na wjazd na Górę podobna do Kasprowego, w latach jego "świetności". Nim dotarliśmy na Górę, dwie przesiadki, swoje odstane... Udało się. Jest piękna pogoda, co w takim miejscu to rzecz nieoceniona. Szeroko, twardo, dużo śniegu i zjazd na nartach z wysokości ok 3200 m. n.p.m. Cudnie...chodź na dole, potem znowu koszmar... Szkoda, że nie ma tu bardziej rozwiniętej infrastruktury...większej ilości tras, wyciągów... Johnny na Marmoladzie: Ku dołowi... Widok, na trasę dojazdową do Lodowca od strony "Wielkiej Pętli". Warunki narciarskie się tu kończą. Liczne przetarcia, mała ilość śniegu, kałuże wody - góra tydzień takiego ciepła to miejsce przetrzyma... Działo na szczycie ww fotki: Ostatni fragment stromego na powrocie... I jesteśmy z powrotem w Arabbie, gdzie w sumie w ciągu dnia wykonaliśmy kilka zjazdów... ...nie wszystkie udane, hahaha Jutro najprawdopodobniej La Villa. Pozdrowienia dla wszystkich forumowiczów Mariusz i Maciek.
    1 punkt
  20. Dzień Piąty - "Wielka Pętla" Od rana pełne Słońce. Startujemy w Corvarze - skąd, w stronę Pomarańczową, udaje się sporo ludzi. Stoki południowe pokryte kopcami, ale nie ma tragedii - daje się jechać. Co kilka zjazdów - fotki... Arabba: Z drogi na Arabbę, widok w stronę Corvary - stamtąd zaczęliśmy nasz piąty dzień pobytu we Włoszech: Marmolada - tam będziemy jutro: Warunki - cudo. Delikatny mróz, stoki twarde - równe. Narciarski Raj! W Canazei zatrzymujemy się na kilka zjazdów doskonałymi trasami: Kolejne jest Campitello i Col Rodela - miejsca mi bliskie z przeszłości. Kilka chwil i Val Gardena... Grzechem było by nie zjechanie "Pucharówką"... Czasu coraz mniej...Czarna 3ka w VG i wracamy na "pomarańczową stronę mocy". Tu niestety, znowu Kopce...ale za to jakie widoki... Cudowne miejsce! Kończymy punkt 16:30. Po pysznej obiadokolacji myślami jestem już na Marmoladzie. Jutro. Pozdrawiam marboru
    1 punkt
  21. Dzień Czwarty - Słońce Ponieważ dzisiejszy dzień był ciężki...i Johnny Narciarz obiecał opisać go po powrocie, postanowiłem zamieścić tylko niewielką ilość zdjęć... Rano... 23 Koledzy: Niedobry Boruta... Kronplatz W stronę Dolomitów... Widoczek Specjalnie dla Wróżki :happy: ...jutro "Wielka Pętla".
    1 punkt
  22. Dzień trzeci - jazda po Księżycu. Wstajemy rano... ...pada deszcz. Jedziemy ponownie na Plan de Coroners. Przy dolnej stacji mży. U góry -3, i pada śnieg. Przejrzystość kiepska. Postanawiamy jeździć tego dnia po najdłuższej trasie numer 16. Chwilami łapiemy słońce: ...Czerwona...ale miejscami mega wypłaszczenia: Im niżej, tym coraz bardziej miękko i ekstremalnie. Tłum nie potrafiących sobie poradzić, na stromych ściankach, z mega muldami ludzi. Przed jednym z takich miejsc (pierwszy zjazd - warunki ok) fotka z Johnnym Narciarzem: Sama końcówka 16snastki to również bardziej wymagający odcinek. Już po drugim zjeździe, "puszcza" - podłoże: cukier. Na poniższej fotce widać kałuże wody pod gondolką: Do góry, na sam szczyt prowadzi tu najdłuższa, połączona z dworcem kolejowym, najnowsza Kolejka na Kronplatz. Widok z niej, wskazuje na to, że do Włoszech zbliża się wiosna dużymi krokami... Po przetestowaniu 16stki, jeździmy sporo po trasach numer 17, 18. Fotka na 3, 4 z góry: Popołudniu - załamanie pogody. Widoczność na co najwyżej 40m, intensywne opady śniegu. Krótka przerwa, w restauracji i katujemy się kilka razy zjeżdżając ponownie 18, potem 23. Gubimy się w tej mgle... Ostatni zjazd Czarną 4, gdzie mgła i śnieg odpuszczają dopiero w dolnym fragmencie. Kończymy jazdę o 15:30.
    1 punkt
  23. Dzień Pierwszy Kronplatz. Wyjeżdżając rano z pod hotelu, lekkie obawy... ...jest ciepło. Temperatura dodatnia. Dojeżdżając nigdzie praktycznie nie ma śniegu. Pod Riscone humory się poprawiają. Pierwszy wjazd gondolą i widoczek na czarną 1: Pierwsze zjazdy, pozytywne zaskoczenie, jest twardo, równo - stok przygotowany pierwsza klasa. Wypłaszczony fragment czarnej 4: Do południa jeździmy po Kronplatz wg wskazówek zegara. Północne stoki trzymają nieźle do linii lasu, niżej niestety zaczyna się robić miękko. Jest coraz cieplej i nawet lekka kurteczka, pod spodem T-Shirt, po przejechaniu kilkuset metrów stają się niewygodnym ciepłym balastem. Xksy pod Dzwonem: Po południu podążamy w stronę Piculina... Czarna 45, muldy po kolana, a na dole "hamujący śnieg": Johnny chwali na każdym kroku SB, za doskonale przygotowane K2: Ok 15:30 zaczyna u góry padać śnieg, robi się ciemno. Robimy kilka zjazdów najszerszym fragmentem, wracając na szczyt ze stacji pośrednich. Zaczyna się robić nieprzyjemna pogoda. Zjeżdżamy w dół jedynką, na której muldy i cukier od połowy trasy do samego dołu. Ostatnie zdjęcie i w deszczu wracamy do hotelu... ...teraz pisząc tą relację na wysokości naszego "mieszkanka" pada...niestety. W TV...temperatura na szczycie Kronplatzu -3...mam nadzieję, że tam pada śnieg... Okaże się jutro. Pozdrowienia ode mnie i Johnnego Narciarza dla wszystkich Forumowiczów.
    1 punkt
  24. Kilka słów jednak muszę zamieścić. 14.01 Dojazd Wyjazd punktualnie 0600. Pierwsze 150km droga pokryta śniegiem, ale 4x4 daje rade, ciśniemy. Trasa w zasadzie bez komplikacji, korków i przygód. Bielsko>Brno>Znojmo>St.Polten>Salzburg>Insbruck>Solden>Zwieselstein. W sumie 900km, czas przejazdu 10h, w tym ok 3-4 przerw na siuranie, kawki czy kanapki. Zakwaterowanie Za pośrednictwem Interhome, w miejscowości Zwieselstein, oddalonej o rzut cięższym beretem od Solden, dosłownie kilka km, parę minut skibusem, z którego korzystaliśmy codziennie. Jego przystanek mieliśmy ok 30m od chatki. Chatka 300letnia, jednak w środku standard 4 gwiazdkowy. Miły właściciel, po 50tce, pracownik stacji narciarskiej Solden, prywatnie rzeźbiarz aka. jepetto. Posiada nawet własną galerię rzeźb w drewnie, którą koniecznie chce się pochwalić, na co się w końcu po 3 dniach decydujemy. Zwiedzanie zakrapiane "gruszkówką" Williamsem, miły gest właściciela. Region narciarski Solden Mistrzostwo świata, infrastruktura wygląda jakby została wczoraj wybudowana, wszystko pachnące, świeże, czyste, szybkie. Zdarza się starsze krzesło, wyprzęgane ręcznie przez prawcownika :-) Spowalniają luje ręcznie żeby łatwiej było zasiąść. Orczyków spotykamy dosłownie kilka. Nic nie cieknie, sunie cicho, snowboarderów nie męczy :-P Różnorodność knajpek, od wielkich samoobsługowych marketów po niewielkie chatki górskie. Region Hochgurgl/Obergurgl Hoch jakby lekko zapomniany, godzina 0900 okazała się zbyt wczesna, senny wyciągowy dopiero odpala sprzęt, czekamy 15min. Ober już znacznie lepiej, knajpa Mountain Star rewelacja. Pogoda Na 6 dni jazdy, mamy 3 pełnego słońca, 1 w Hochgurgl/Obergurgl słonecznie z chmurami, 1 pochmurny i szary + ostatni dzień czyli piątek 20.01 mega opad śniegu. Wtedy też trasy pokryte grubą warstwą puchu. Dla fanów freeride'u mistrzostwo, jednak widoczność kiepska, więc jako że to ostatni dzień kończymy wcześniej, drzemka i 1800 ruszamy do domu. Powrót Co tu dużo mówić, zrobiłem już w swojej 12 letniej karierze kierowcy trochę kilometrów, ale czegoś takiego jeszcze nie było :-) Całą drogę jechaliśmy w śnieżycy, na pokrytej śniegiem drodze, lub w najlepszym przypadku na jedynie mokrej nawierzchni w deszczu. Nie zraża nas to jednak i ponownie 900 powrotnych kilometrów przejeżdżamy w 10h. Ogólne wrażenie Wielu mówiło iż Solden to najlepsze miejsce w jakim byli. Dołączam się do tej opini - najlepsze trasy, najlepsza infrastruktura, najlepszy klimat. Oczywiście porównać mogę jedynie do miejsc w których byłem, czyli Val di Sole, oraz SkiAmade. Warunki prócz dnia śnieżycy idealne. Ośrodek rozległy, można przez cały dzień trafiać w miejsca ze sztruksem. Trasy w większości ciekawe. W niższych partiach przez las, z licznymi zakrętami. Gdzieniegdzie tak szeroko że lęku przestrzeni można dostać. Nie wiem czy pojadę tam ponownie, bo jest dużo miejsc które należy zobaczyć, ale zdecydowanie polecam!
    1 punkt
www.trentino.pl skionline.tv
partnerzy
ispo.com WorldSkiTest Stowarzyszenie Instruktorów i Trenerów Narciarstwa PZN Wypożyczalnie i Centra testowe WinterGroup Steinacher und Maier Public Relation
Copyright © 1997-2021
×
×
  • Dodaj nową pozycję...