Na Harakiri widziałem ciekawy spektakl.
Zjechaliśmy z kolegą,którego musiałem przekonywać,bo nie wierzy w siebie,choc jezdzi dobrze-stoimy na dole z boku trasy.Oprócz nas tylko jeden Austriak-obok nas,ale na środku trasy.Nagle na górze pojawiła się kobiecina,która przyjechała tam sie uczyć.Trawers,zwrot przestępowaniem poza trasą,znów trawers.Kolega mówi "nie wierzę własnym oczom"
Nagle w środku trawersu wpadła w panikę-zamiast dostokowego-skręt odstokowy do linii spadku,kije w górę,krzyk i na krechę w linii spadku...
Austriak stał jak sparaliżowany.Utrzymała równowagę aż na sam dół,trafiła go centralnie,mimo,że trasa miała kilkadziesiąt metrów szerokości,a on był jeden.Oboje mieli dużo szczęścia-jak oprzytomnieli,okazało się,że obyło się bez poważniejszych szkód...