Narty - skionline.pl
Skocz do zawartości

Mitek

Użytkownik forum
  • Liczba zawartości

    7 273
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    86

Zawartość dodana przez Mitek

  1. Mitek

    Kajaki

    Cześć 5 dni i 3 godziny dokładnie ale dwa z tych dni to było płynięcie 9-21. Tam jest sporo miejsc do spania czy to pola czy na dziko tak, że to nie jest problem. Nowa infrastruktura jest jednak zrobiona zupełnie bez sensu. Pozdrowienia PS Oczywiście Starogard Gdański - jeszcze nie myślę jak należy...
  2. Mitek

    Kajaki

    Cześć Cześć No to po Wierzycy! Od jakichś 10-12 lat absolutnie pierwsze miejsce wśród rzek, po których płynąłem, zajmował Wel. Ta sytuacja właśnie się zmieniła. Rzeka jest fantastyczna. Jak to się mówi ma wszystko. I piękne odcinki widokowo-autostradowe i meandry środkowego biegu i trudne odcinki techniczne na nurcie. O tej porze roku i przy takiej wodzie na ciężko jest to rzeka trudna i bardzo uciążliwa. Ilość przeszkód zmuszających do wyciągania kajaka na brzeg jest niezliczona. Inne wymagają skomplikowanych manewrów technicznych typu przeciskanie na fartuchach albo trudne slalomy. Tam gdzie rzeka jest przycięta jest to zrobione w sposób bardzo profesjonalny eliminujący elementy, na których można się po prostu zabić lub niemożliwe do przeniesienia lądem ze względu na bagna. Widać, że opiekunowie rzeki z STG kajaki, są mądrymi ludźmi i nie niszczą jej bez potrzeby. Zaskakuje sporo nowej infrastruktury na brzegu, śmietniki, fajne wiaty, pomosty oraz ścieżki. Niestety inwestorzy na etapie projektowania nie chcieli się konsultować z kajakarzami (absolutnie nieogarnialna głupota!) co skutkuje betonowymi krawężnikami i żwirowymi alejkami do drogach do ciągnięcia kajaków. Większość pomostów bez pochylni itd. Na całej długości nie spotkaliśmy ani jednego kajaka na wodzie, za to sporo na lądzie i przyczepach odjeżdżało w deszczu do baz. Skok w Stargardzie dostarczył niezłych wrażeń, zwłaszcza kolegom, którzy olali zakładanie fartuchów po przenosce. Zresztą, spektakularnych kabiny było więcej. Mnie się jakoś udało ale jestem fanem przecisków gdzie trudniej o wywrotki. Niestety od piątku na mokro a w niedzielę na bardzo mokro - poziom rzeki w dolnym biegu po opadach podniósł się o jakieś 7-8 cm jak nic. Pozdrowienia Mitek
  3. Mitek

    Rowerowe eskapady - relacje

    Cześć Dzięki. Potrzebujemy co najmniej 7-8 jedynek (w tym wypadku najlepiej Traperów, obowiązkowo z fartuchami) oraz 2-3 dwójki z fartuchami. Zobaczymy co gdzie mają i jakie dają ceny. Wiesz, że czasami różnica jest 50% za całość. Sam nie mogłem w to uwierzyć jak dostaliśmy oferty na taką np. Piławę. No trzeba się iść kąpać bo o 3.00 ruszam na Wierzycę i muszę się wyspać. Pozdrowienia serdeczne
  4. Mitek

    Rower elektryczny za i przeciw

    Cześć To żryj Piotruś, żryj! Pozdrowienia
  5. Mitek

    Kajaki

    Cześć No z tego to ognisko na parę dni by było! Pozdrowienia
  6. Mitek

    Rower elektryczny za i przeciw

    Cześć Piotrek ja zrobiłem w 13 miesięcy ponad 10000km. Rower waży - z sakwami i tym co przy nim jest zawsze 15,5 kg. Niesie się go bez problemu, nawet można z nim biegać ale podstawa to nauczyć się go odpowiednio nosić - tak jak z nartami. Kiedyś też miałem problemy ale teraz zakładam przód siodła na ramie i mam nawet obie ręce wolne. Elektryka nie potrzebuję. Pozdrowienia
  7. Mitek

    Rowerowe eskapady - relacje

    Cześć Czyli byłaś intensywnie na działce... Zazdroszczę Wam tych terenów bo u nas to jednak płasko, piachy, wały itd... Czy może orientujesz się czy pole nad Mąkowarskim prowadzi ten sam gość co kiedyś bo bardzo niemiło go wspominam a chcemy zacząć tam spływ na przełomie lipca i sierpnia? Z gościem się słabo rozmawiało zazwyczaj... Pozdrowienia
  8. Cześć Takich miejsc są i były dziesiątki. Są kluby i zrzeszenia, które się nimi opiekują organizują imprezy itd. To są bardzo fajne środowiska i fajni ludzi i też sportowcy. A ci, którzy latają samopas po górach i lasach, po szlakach i rezerwatach to zwykła hołota realizując się tak dlatego bo normalnym użytkownikom terenówek nie dorastają do pięt. Pozdrowienia
  9. Cześc A mnie w offroadzie nic nie niepokoi, dopóki są to porządnie zorganizowane zawody lub zdarzenia/spotkania w terenach do tego stworzonych lub dostosowanych - np. na poligonach, stare piaskownie, żwirownie itd. a nie upalanie gum gdzie popadnie przez jakichś wieśniaków. Pozdrowienia
  10. Mitek

    Kajaki

    Cześć Pogoda nie była zbyt łaskawa ale jak widać prawdziwych twardzieli nie zraża. Nigdy tam nie byłem. Kumpel płynął całą Narew samotnie ale nie wiem skąd zaczynał. Jak widać warto tam się jeszcze raz wybrać. Polecam Ci szwedzkie ognisko czy to z kołka czy nawet ze szczap, wystarczy kawałek drutu. nie musisz targać tyle towaru a pali się dług i daje dużo ciepła. Pozdrowienia serdeczne
  11. Cześć Moja żona. Na forum nie pisze. Pozdro
  12. Cześć A wydawało mi się, że mamy z Rybelkiem rowery a tu dupa. Podróby.
  13. Mitek

    Rowerowe eskapady - relacje

    Cześć Nooo... jestem z bratem Rybelka i jego kolegą zapisany i jedziemy. Mieliśmy bardziej precyzyjny plan przygotowań ale pogoda (wyjątkowo śnieżna zima, dużo deszczu wczesną wiosną) oraz mój Covid go zrujnowały skutecznie. Na szczęście Covid bez strat więc musiałem jakoś nadrobić straty i tak jakoś wyszło. Na niedzielę mieliśmy fajną imprezę plenerową u naszej serdecznej przyjaciółki a jutro w nocy jadę na kajaki więc wyboru terminu nie miałem. Zresztą... to nie ja wstawiałem tu zaśnieżone zdjęcia z rowerowych wycieczek. Pozdrowienia serdeczne
  14. Mitek

    Rowerowe eskapady - relacje

    Cześć No nie było tak lekko, aczkolwiek zadowolony jestem z tego, że zrealizowałem plan i w żadnym momencie nie poszedłem na łatwiznę, do tego stopnia, że pojechałem odcinkiem gdzie musiałem targać rower przez krzaki i las, który mogłem ominąć asfaltem w dwie minuty. Sam cel nie był dla mnie nadrzędny ile zebranie doświadczeń w takiej samotnej jeździe i tu mam sporo przemyśleń począwszy od jedzenia. Oparłem się na batonach i energetykach typu czekolada ale okazało się, ze to może być tylko element wspomagający i dopiero solidnie tłuste krokiety z mięsem czy pasztet dają konkretny strzał energii a poza tym są bardziej "wodniste" w spożyciu. Nie można też dopuścić aby mieć jakikolwiek problem z płynami. Lepiej wieźć na plecach kilogram czy półtora więcej. Solidny moment zwątpienia miałem gdy złapałem gumę bo rower wyglądał strasznie (w pewnym momencie zostały mi praktycznie dwa sprawne biegi) i zmiana gumy bez dętki bez umycia koła i sprawdzenia opony byłaby bez sensu. Problemem była też wysoka woda co zmusiło mnie do zdejmowania bytów i niesienia roweru na plecach przez jeziorka w dwóch miejscach oraz sporego nadłożenia drogi aby uniknąć utopienie się w bagnie. Wbrew pozorom chyba najwięcej siły kosztował mnie odcinek gdzie jechałem przez 80 km po asfalcie w grupce chłopaków na szosach i innych grawelach. Pomimo, że jechali wolniej niż mogli i chronili od wiatru ciągła konieczność spawania do koła kosztowała mnie sporo siły i stresu. To są różnice rzędu pół km/h ale są a konieczność jechania swoim optymalnym tempem przy takich przejazdach jest kluczowa. Pogoda miała swoje plusy - chłodzenie i mniejsze pocenie, stosunkowo sprawne pokonanie odcinków piaszczystych itd. Natomiast tam gdzie spodziewałem się iść swoim tempem czyli na szutrach okazało się, że są rozbite przez samochody pełne dziur i kałuż, że momentami lepiej było jechać obok polem niż lawirować w tym labiryncie. Przypłaciłem to zresztą spektakularnym lotem przez kierownicę na praktycznie prostej drodze bo wpadłem w dziurę wypełnioną luźnym piachem, której w ogóle nie było widać. Nad sprawną obsługą Garmina muszę jeszcze sporo opracować, choć zasadnicza funkcja czyli prowadzenie po śladzie spisała się bez zarzutu. Przez własną głupotę jednak nie zapisałem sobie śladu i w związku z tym nie mam pojęcie tak naprawdę ile przejechałem więc uczciwie przyjmuje wynik minimalny choć liczba 300 kusi. Uważam też, o czym zresztą pisałem już parę razy, że dobrą strategią jest jeżdżenie na co dzień bez pieluchy. Choć mam dwie pary takich gaci, praktycznie z nich nie korzystam i teraz gdy ochroniłem pampersiakiem tyłek nic mnie nie boli ani się nie obtarło, a tego się bałem. Pozdrawiam serdecznie oczywiście i czekam na Wasze dalsze relacje. No i tak jakoś się udało bez strat.
  15. Mitek

    Rowerowe eskapady - relacje

    Cześć Fajne masz te zdjęcia z motywem prostej po horyzont po środku. Taki element wiążący. My z Rybelkiem chcieliśmy się przejechać a niedzielę pod domem głównie żeby sprawdzić czy jestem w stanie jeździć ale gdy na odcinku 500 metrów spotkaliśmy 25 rowerzystów stwierdziliśmy, że jedziemy do koleżanki na browary. Też było miło. Pozdrowienia
  16. Mitek

    Rowerowe eskapady - relacje

    Cześć Wczoraj, wykorzystując ostatni dzień słabej pogody zrobiłem sobie małą długodystansową próbę: 3.30 pobudka - śnieg na samochodach co zmieniło nieco koncepcje ubrania i butów! 4.00 - wyjście z domu. 4.05 - ustawienie nawigacji lamp i wsiadłem na rower Zamierzeniem było przejechanie trasą wzdłuż rzek do Broku i z powrotem już łatwiejszą głównie asfaltową trasą. Trasę w części znałem i starałem się trzymać ściśle śladu nie omijając żadnych trudnych czy nieprzejezdnych momentów. Niestety z powodu bardzo wysokiego stanu wód rejon Bugu przed Wyszkowem zmusił mnie do nadłożenia około 10km asfaltami bo brody i drogi na tarasie zaiewowym nie istniały. Raz musiałem przenosić rower przez prawie 100m jezioro w miejscu gdzie normalnie jest droga. Piachy z racji opadów były łatwiejsze do przejechania. Natomiast szutry pokryte warstwą wilgotnego iłu zrobiły się lepkie i bardzo wolne. Rano, na granicy świtu jadąc wałami wiślanymi spotkałem dziki, sarny i jelonka. Zwłaszcza jeden dzik zrobił wrażenie bo zmierzyliśmy się wzrokiem z odległości 5 metrów. (Wbrew pozorom trudny odcinek bo ścieżki, którymi normalnie się jedzie były wypełnione wodą a nie chciałem załatwić butów od razu na początku więc musiałem dawać po trawie). Gdzieś na 120km złapałem gumę. Targanie roweru do jakiejś wody i wymiana zajęły w sumie prawie pół godziny. Na 140km grad ale nawet się nie zatrzymywałem. Na 165km pit stop na działce u brata - mnie więcej 30-35 minut. Jajecznica czyszczenie napędu itd. Teraz odcinek luzu bo 80 km asfaltami z paroma dosłownie łącznikami szutrowymi w asyście Rafała i jego kumpli, którzy na szosach i gravelach wracali z imprezy z działki. Spory deszcz zatrzymał nas na przystanku gdzieś na 180km. Powiem szczerze, że to był chyba najtrudniejszy odcinek. Chłopaki jechali dla mnie po prostu nieco za szybko. To kwestia jednego może dwóch km/h ale ciężko mi było utrzymać tempo 25-27km/h, a w jeździe pod wiatr, pomimo,że się chowałem momentami nawet 20km/h było maksem. Dlatego też odłączyłem się od Rafała i jego kolegów gdzieś na 250km i wróciłem do domu sam na azymut zaliczając jeszcze sporo ciężkiej jazdy w terenie po totalnie rozbitych przez samochody drogach pełnych dziur i kałuż. 21.30 w domu. Rybelek przygotował kąpiel - bajka. W sumie wyszło mniej więcej 285-290km jazdy w terenie zmiennym przy niezbyt sprzyjającej pogodzie, przejechane w 17 i pół godziny ze średnią z jazdy w okolicach 20km/h. Żadnym trwałych uszkodzeń ciała ani roweru, nie licząc stłuczonego kolana przy przenoszeniu roweru przez wybetonowany kanał oraz bolącego palucha u lewej nogi - nie ma pojęcia dlaczego akurat to??? Jazda samemu - jeżeli wisi nad jadącym konieczność realizacji celu - zwłaszcza w lesie czy innych miejscach odludnych stwarza poczucie konieczności radzenia sobie i nie mięknięcie a jednocześnie zmusza do zdecydowanie bardziej delikatnej taktyki jazdy w trosce o sprzęt i zdrowie. Zimno dało się we znaki aczkolwiek pogodę oceniam jako w sumie niezłą. Mógł być przecież taki Wąchock. Za godzinkę, może półtorej idziemy z Rybelkiem na rower. Pozdrowienia
  17. Cześć Nie pisze ogólnie - jak jestem na jezdni. Jak jest ścieżka z przyjemnością jadę po ścieżce. Pozdrowienia
  18. Cześć No to ja to traktuje inaczej. Gdyby nie było ścieżek dla rowerów OK, ale są. Jestem kierowcą i chciałbym aby rowerzyści nie zachowywali się na jezdni jak nietykalni mistrzowie, a niektórzy tak się zachowuję. Co ciekawe, gdy wsiądą do samochodu jakoś im klęśnie. Np. w zimie jak padał śnieg celowo jeździłem po chodnikach lub nawet prowadziłem rower aby kierowców niepotrzebnie nie stresować. Na wielopasmowej jadę swoim pasem ale jak jest możliwość to daję miejsce itd. Gdyby jezdnia była dla rowerów to pas miałby szerokość dwóch metrów a nie pięciu. Pozdrowienia
  19. Mitek

    Siodełka rowerowe

    Cześć Piotrze wszystko jest kwestią przyzwyczajenia, jak słusznie zauważyłeś. Po pewnym czasie tyłek przestaje boleć. Ja programowo jeżdżę bez pampersa na co dzień i nie mam żadnych dolegliwości, nawet po dwóch trzech tygodniach przerwy. Siodełko kupione razem z rowerem, zwykłe o profilu sportowym twarde, niestety już popękana skóra. Żeby było idealnie musiałem cofnąć na maksa. A wysoki krawężnik... po prostu wskakujesz. Masz rower z amortyzatorem z przodu? Piotrze przyzwyczajenie i konsekwencja i nie ma żadnej sprzętowej rzeźby. Pozdrowienia
  20. Cześć No to chociaż raz mogę Ci napisać, że jest słabo. Ale zapewniam Cię, że jakbyś jeździł regularnie - wystarczy do pracy i z powrotem - po roku nie czujesz takiej jazdy. Pozdrowienia
  21. Cześć Piotrek my z Rybelkiem dokładnie tak jeździmy do pracy tylko wychodzimy między 6.00 a 6.30 a wracamy między 15.00 a 16.00. 15km rowerem w warunkach miejskich jadąc zgodnie z przepisami to jest jakieś 40 minut nienerwowej jazdy, stając na światłach i stosując się do innych przepisów. Zdarza się jeździć po chodnikach i wtedy jestem gościem, zwalniam drastycznie, każdy pieszy ma pierwszeństwo, nie używam dzwonka i nie wyprzedzam jak nie ma miejsca tylko jadę za pieszym. To nie wyścig. Z drugiej strony na ścieżkach rowerowych pieszych, dzieci, ludzi z psami itd. nie toleruję i staram się aby drugi raz nie wleźli. Podobnie nie toleruję braku przestrzegania przepisów na ścieżkach przez rowerzystów i tępię. Na jezdni też jestem gościem i staram się na ile to możliwe nie blokować ruchu ale wymagam od kierowców tego samego. Inaczej wojna. Ale przy mojej zonie jestem naprawdę aniołem. Pozdro
  22. Mitek

    Rower elektryczny za i przeciw

    Cześć Co to znaczy Twoim zdaniem "szybki dojazd do pracy"? Mieszkam w dużym mieście i transport jest naprawdę OK. Do pracy mam w zależności od wariantu drogi około 20km i niezależnie od środka transportu dojazd jest porównywalny. Rowerem 45minut, samochodem 30 min (jadąc zgodnie z przepisami i bez korków), publiczny 45-50 minut - rzadko jeżdżę więc słabo z danymi. Natomiast już w godzinach szczytu rower zaczyna być górą bo czas jazdy praktycznie się nie zmienia, podobnie publiczny. Samochód jest najmniej przewidywalny i czasami czas może być razy 3. Teraz opcje elektryków: Zakładając, że ktoś ma elektryka zgodnego z przepisami to będzie ode mnie wolniejszy, natomiast gdyby był to pojazd bez ograniczeń ale z obowiązkiem jazdy po jezdni to koleś robi tą drogę dwa razy szybciej i korki praktycznie na niego nie wpływają. Opcja silnikowego transportu jednośladami po drogach jezdnych wygrywa zdecydowanie ale... musisz się orientować - Tobie by się Piotrek podobało. Natomiast co do ograniczeń to jest to Piotrze czysta fikcja. Nikt tego nie sprawdza i nikt nie respektuje. Swego czasu jechałem za gościem, który miał jakiś e-rower przez jakieś 10 km. Jechał wzorowo! W każdym miejscu kolizyjnym zwalniał rozglądał się, widać, że wszystko kontrolował, przepisy respektował w 100% (tylko dzięki temu się za nim utrzymywałem bo trzymały go światła) natomiast na pustej drodze odkręcał tak, że byłem w szoku. W końcu gdzieś go tak zatrzymało, że miałem okazje zagadnąć i okazało się, że sprzęt bez problemu idzie 70km/h. O czym my więc mówimy w sensie po ścieżkach czy po drogach. Gdybym miał pewność, że na elektrykach będą jeździć sami tacy goście jak ten Pan to zapraszam wszędzie ale On był szczytnym wyjątkiem. Klasyka natomiast to młody!, napięty koleś lub koleżanka, który wyciska wszystko ze sprzętu, zachowuje się jakby był absolutnie sam na drodze tylko na zakrętach ma szalone kłopoty bo... nie umie jeździć na jednośladzie. To jest dramat, który trzeba zwalczać jak plagę szarańczy i dlatego uważam, że lepszym rozwiązaniem jest skierowanie silników na jezdnie bo tam naturalna selekcja zrobi swoje. Pozdrowienia
  23. Mitek

    Rower elektryczny za i przeciw

    Cześć Mnie więcej takiej odpowiedzi się od Pana spodziewałem po naszych wcześniejszych rozmowach. Sama próba byłaby dla mnie zaszczytem niewątpliwym pod warunkiem, że w Twoich wspaniałych rejonach. Pozdrowienia serdeczne
  24. Mitek

    Rower elektryczny za i przeciw

    Cześć Generalnie zasada jest taka, że możesz odliczyć wszystko pod warunkiem, że obronisz to w trakcie kontroli. Prosta i logiczna. Ja odliczam wszystkie wydatki rowerowe bo stosuje rower w dojazdach do pracy załatwianiu spraw z pracą związanych, urzędowych itd. Mam na to dziesiątki świadków i mam spokój. Nie trzeba mieć PKD związanego z rowerem. Pozdrowienia
  25. Mitek

    Rower elektryczny za i przeciw

    Cześć Jacku zastanów się spokojnie. Skoro sama idea jest dla mnie bez sensu, jest zaprzeczeniem celu istnienia roweru to czy dążyłbym do jakichś prób? To jest mniej więcej tak jakbyś wymagał ode mnie żebym wziął łódź, łańcuchówkę i zaczął czyścić wszystkie rzeki żeby się łatwiej pływało. Nie możesz wymagać aby próbował sankcjonować to z czym walczę. Pozdrowienia
www.trentino.pl skionline.tv
partnerzy
ispo.com WorldSkiTest Stowarzyszenie Instruktorów i Trenerów Narciarstwa PZN Wypożyczalnie i Centra testowe WinterGroup Steinacher und Maier Public Relation
Copyright © 1997-2021
×
×
  • Dodaj nową pozycję...