Narty - skionline.pl
Skocz do zawartości

Maso Corto weekend majowy 2014


Rekomendowane odpowiedzi

Wyjechaliśmy w piątek około 13tej, zatrzymaliśmy się w Mikulovie żeby się przespać i o 6 rano wyruszyliśmy do Maso Corto. Dwoje dorosłych i dzieci 7 i 3 latka.

Pogoda piękna, wprawdzie stanęliśmy na przełęczy Brennero w godzinnym korku, ale nie zepsuło nam to humorów. Po dotarciu do Bolzano mieliśmy spokojną chwilę na pastę we włoskim Bistro i mega zakupy w supermarkecie. Mi się zapalają oczy jak wchodzę do ich sklepów i zawsze popołudniami po nartach gotuję dla przyjemności:-)

Po drodze mijamy miejscowość Merano-coś jak nasze górskie miejscowości sanatoryjne. Po pokonaniu 30 km bardzo krętej drogi docieramy na koniec świata czyli do miejscowości Kurzas gdzie śpimy w apartamentach Top Residence Kurz.

Wieczorem dyrekcja hotelu pokazuje nam kilka slajdów, obrazujących ośrodek i częstuje gratisowym aperolem (mmmmmm...) Menedżerem hotelu jest Sepp Platzgummer, bardzo miły instruktor narciarstwa, z którym można wymienić narciarskie poglądy, pogadać o innych rejonach narciarstwa i o nartach blizzarda, które można w ośrodku testować.

Wioska jest malutka, 4 hoteliki na krzyż, kilka barów apres ski, pizzeria (świetna pizza-polecamy, ceny około 8 euro za sztukę) i sklep z podstawowymi produktami spożywczymi. Dostępny jest też ski service i sklep narciarski.

W naszych apartamentach jest możliwość nieodpłatnego zostawienia dzieci w mini przedszkolu, co będzie miało znaczenie dla rodziców, którzy chcą sobie sami szybciej pośmigać przez chwilę. Dziećmi opiekuje się Pani Hania, która w razie czego smsem poinformuje rodziców co dzieje się z dziećmi.

Kolejka kursuje co pół godziny zaczynając od 9 tej i wwozi narciarzy w ciągu 6 minut z wysokości 2200 na 3200. Robi to wrażenie, niestety nie jest zbytnio komfortowe dla uszu:-)))

Niestety kolejny ranek to mega rozczarowanie, sypie śnieg z deszczem na dole a na lodowcu totalna zawierucha, widoczność zerowa, śnieg po kolana. Nikt nie jeździ, wszyscy załamani bo nikt nie spodziewał się takiej pogody o tej porze roku. Kupiliśmy rodzinne skipassy na 6 dni i to był błąd, bo jeżdżenie było możliwe przez 3. My jednak nie chcemy uwierzyć, że jest tak źle i próbujemy cokolwiek porzeźbić, zostawiając dzieci pod opieką i wyjeżdżając na lodowiec. Jedziemy sami gondolką i pomimo bardzo złej widoczności próbujemy zjechać pierwszą trasą do pośredniego krzesła. Moja nowa slalomka nie daje kompletnie rady (a raczej to ja nie daję na niej rady...), zapadamy się bardzo, wszystko jest mokre i nieprzyjemne. Wciągamy się na górę i zjeżdżamy gondolą na dół, nie podejmując się zjazdu czarną schmugglerrinną. Trasa ta oznaczona jest jako czarna, ale w moim odczuciu tylko ostatnia jej część jest stroma. Dała radę bez problemu zjechać nią moja siedmiolatka. Trzeba przyznać jednak, że jest bardzo malownicza.

Kolejny dzień jest taki sam, decydujemy się wyjechać z wioski i zwiedzić położone niecałe 40 km od Maso Merano. Miłe miasteczko, gdzie można pospacerować wzdłuż rzeki, zjeść tyrolskie specjały i zabić czas oczekiwania na lepszą pogodę.

We wtorek ma być lepiej i rzeczywiście od rana świeci słońce. Jesteśmy pierwsi pod gondolą, na górze okazuje się, że jest świeżo wyratrakowane, twardo i śmigamy w pełnym słońcu. Na koniec dnia hotel funduje nam obiad w chacie Lazaun, na wysokości 2400 i zjazd po prawie 3,5 kilometrowym torze saneczkowym do apartamentów. Fajna atrakcja dla dzieci, chociaż i nam sprawiła frajdę.

Następny dzień znowu brzydka pogoda, w nocy napadało mnóstwo śniegu i ratraki nie nadążają go ubijać. Ale nie to jest najgorsze, wyjeżdżając na górę kompletnie nic nie widać. Rozjaśniające gogle nic nie dają, nie ma kompletnie kontrastu i bardzo utrudnia to jeżdżenie.

Czwartek i piątek już są ok, chociaż tak naprawdę to przez cały okres naszego pobytu pada śnieg. W dni kiedy jeździliśmy też padał, tylko popołudniami, do południa było słonecznie.

W czwartek dodatkowo hotel funduje toast prosseco na tarasie hotelu Grawand na wysokości 3200.

W sobotę wstajemy rano i o 6 wyruszamy, żeby dotrzeć do domu około 19tej. Pokonujemy 1340km.

Maso Corto to fajny ośrodek, niestety nam pogoda spłatała ogromnego figla i nie mogliśmy w pełni docenić uroków lodowca Hochjoch. Trzeba jednak przyznać, że pomimo tego, że to był ostatni tydzień funkcjonowania ośrodka to miejscowy dokładali dużych starań, żebyśmy mogli jeździć w dobrych warunkach. Ratraki ratrakowały zaraz po zamknięciu wyciągów i od 5 rano do otwarcia. Na górze są dwie łatwe trasy przy długich orczykach, na których spokojnie mogą jeździć małe dzieci. Nasz 3letni syn właśnie w tym ośrodku nauczył się samodzielnej jazdy właśnie na orczyku.

Ja jednak czuję niedosyt i planuję już Kronplatz w grudniu:-) Oby tym razem pogoda dopisała...

  • Like 15
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Byłem w Maso kilka lat temu koło 20 czerwca. Były wówczas "Polskie Dni" - całkiem sporo się działo i fajne nagrody można było przywieźć. Wtedy wyjeżdżaliśmy pierwszą gondolą o godz. 7 rano (puszczali taka jedną wcześniej, która praktycznie tylko ludzie w gumach wyjeżdżali - głównie jakieś włoskie kluby), a potem już normalnie gondola chodziła od 8:30 czy tam 9:00. Co do pizzerii, to odkryliśmy ją w ostatni dzień - do dziś pamiętam jej smak :) Ale w sumie to było dobre, że poszliśmy tam na samym końcu, bo tak przynajmniej wszystkie słoiki, ryze i makarony opróżniliśmy, a tak, codziennie chodzilibyśmy pewnie na pizzę, a makaron trzeba by wieźć do Polski ... :stupid:

Pogodę mieliśmy nawet ok - specjalnie ciepło nie było, ale w plazówkę i tenisa pograliśmy, w nogę i kosza też. Rafting udało się zaliczyć, więc pozytywnie. Rano narty, a po południu siatkówka plażowa lub tenis - żyć nie umierać :biggrin: Jedynie był nieprzyjemny incydent. Babsko w sklepie mnie oskarżyło o kradzież jakiejś flaszki. Nie ukrywam, lubię czasem wypić łychę, ale stać mnie na to, żeby ja sobie kupić. Owszem, nie zawsze będzie to balvenie portwood (dobra, JESZCZE mnie na takie przyjemności nie stać, piłem tylko raz), ale na jakąś balantynę można się szarpnąć. A tu babisko mnie oskarża o takie rzeczy! Wchodzę do sklepu, chleb chce kupić, a tu wrzask i jakaś dzika baba ryczy na mnie po włosku. Hiszpański trochę znam, to mniej więcej zrozumiałem, o co jej chodzi. Próbuję z nią pogadać, ale ona angielskiego ni w ząb. Przyszedł jakiś chłopak z zaplecza i zaczął tłumaczyć. Ludzie w sklepie oburzeni, patrzą na mnie, jak na kryminaliste. Głupio mi się zrobiło, poprosiłem, żeby mi pokazali na kamerze, a oni na to, ze jak chcemy obraz z kamery, to trzeba wezwać policję. No to im powiedziałem, że śmiało, mogą wzywać, chętnie poczekam. To się nagle okazało, ze w tamtej części sklepu kamera jest tak zainstalowana, ze akurat tej pułki nie widać i nic się nie nagrało. W takim razie poprosiłem o spotkanie z kierowniczką - jak się okazało, była na urlopie. Stwierdziłem, że może się babiszon mści za to, ze dzień wcześniej kupiłem chleb parę minut przed zamknięciem sklepu i musiała ruszyć 4 litery i mi go podać, a już siedziała przy kasie i nie miała zamiaru się ruszać. Wobec tego były moje słowa,przeciw jej słowom i tyle. Zrobiliśmy zakupy, podeszliśmy do kasy, a ona w ryk, że ona moich zakupów nie skasuje - strzeliła fochem i nie miała zamiaru się ruszyć. Kolejka rosła i rosła... W końcu wyszedłem ze sklepu, za zakupy zapłaciła moja dziewczyna. Wieczorem po rozdaniu nagród poprosiłem Seppa na stronę. Opowiedziałem mu o całej sprawie. Potwierdził, ze kierowniczka sklepu wyjechała na urlop, bardzo przeprosił za całe zamieszanie, zadeklarował się, że na następny dzień pójdziemy razem do sklepu i wyjaśnimy całą sprawę. Oczywiście nie byłem zainteresowany, bo wolałem na nartach pojeździć niż tracić czas na wyjaśnianie z jakąś babą. Sepp zobowiązał się przekazać informacje o całej sprawie kierowniczce sklepu i tyle :)

Poza tym jednym incydentem wyjazd do Maso dobrze wspominam. Jedyne co mnie powstrzymuje przed powrotem w to piękne miejsce, to ceny :(

Ale z pewnością jeszcze kiedyś tam zawitam! :)

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Poza tym jednym incydentem wyjazd do Maso dobrze wspominam. Jedyne co mnie powstrzymuje przed powrotem w to piękne miejsce, to ceny :(

Ale z pewnością jeszcze kiedyś tam zawitam! :)

W sumie teraz te ceny nie były takie tragiczne, za apartament 4 osobowy za tydzień czasu wyszło około 1800zł. Skipassy to koszt 440 EUR, chyba podobnie jest wszędzie. Jedzenie gotowaliśmy najczęściej sami.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

[ATTACH=CONFIG]15754[/ATTACH][ATTACH=CONFIG]15755[/ATTACH][ATTACH=CONFIG]15756[/ATTACH][ATTACH=CONFIG]15757[/ATTACH][ATTACH=CONFIG]15758[/ATTACH]

We Włoszech nie da się chodzić głodnym:-)

I za to właśnie uwielbiam Włochy :) nie licząc nart, morza i klimatu

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Cześć

Masz chyba jakiś dar bo zawsze nie znosiłem Maso Corto ale dzięki twojej relacji spojrzałem na nie inaczej. Może się tak wybierzemy rodzinnie. Jeszcze jak menadżerem jest gość o nazwisku Platzgummer to tym bardziej bo uwielbiam to tyrolskie brzmienie w zestawieniu w włoską (niby) narodowością. Moi ulubieńcy to dwójka saneczkarska: Gerhard Plankensteiner i Oswaldem Haselrieder.

Jeszcze raz dzięki.

No i niech ktoś powie córeczce żeby tak nie rotowała to będzie bardzo fajnie jeździła. ;)

Pozdrowienia

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Cześć

Masz chyba jakiś dar bo zawsze nie znosiłem Maso Corto ale dzięki twojej relacji spojrzałem na nie inaczej. Może się tak wybierzemy rodzinnie. Jeszcze jak menadżerem jest gość o nazwisku Platzgummer to tym bardziej bo uwielbiam to tyrolskie brzmienie w zestawieniu w włoską (niby) narodowością. Moi ulubieńcy to dwójka saneczkarska: Gerhard Plankensteiner i Oswaldem Haselrieder.

Jeszcze raz dzięki.

No i niech ktoś powie córeczce żeby tak nie rotowała to będzie bardzo fajnie jeździła. ;)

Pozdrowienia

Ja na rodzinny wypad chcę obczaić Kronplatz, tylko trochę drogo mi to wychodzi:-(

Lenka ma cały czas mówione o tej rotacji, ale nie skutkuje. Mówimy my, mówią instruktorzy a ona nadal to robi...Mam nadzieję, że w końcu przyjdzie czas i przestanie. Chciałabym, żeby nasze dzieci fajnie jeździły, staramy się, żeby wszędzie z nami jeździły i miały szansę się szkolić. Nawet kosztem tego, że sami możemy mniej wtedy pośmigać. Cóż, trzeba inwestować:-)

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Chciałabym, żeby nasze dzieci fajnie jeździły, staramy się, żeby wszędzie z nami jeździły i miały szansę się szkolić. Nawet kosztem tego, że sami możemy mniej wtedy pośmigać. Cóż, trzeba inwestować:-)

No i to jest postawa! :) :)

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Cześć

Ja na rodzinny wypad chcę obczaić Kronplatz, tylko trochę drogo mi to wychodzi:-(

Lenka ma cały czas mówione o tej rotacji, ale nie skutkuje. Mówimy my, mówią instruktorzy a ona nadal to robi...Mam nadzieję, że w końcu przyjdzie czas i przestanie. Chciałabym, żeby nasze dzieci fajnie jeździły, staramy się, żeby wszędzie z nami jeździły i miały szansę się szkolić. Nawet kosztem tego, że sami możemy mniej wtedy pośmigać. Cóż, trzeba inwestować:-)

A czy ktoś z Was nie jeździł przypadkiem na tyczkach albo ma tendencje do zastawiania się kijkami?

Pozdrowienia

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.
Uwaga: Twój wpis zanim będzie widoczny, będzie wymagał zatwierdzenia moderatora.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

www.trentino.pl skionline.tv
partnerzy
ispo.com WorldSkiTest Stowarzyszenie Instruktorów i Trenerów Narciarstwa PZN Wypożyczalnie i Centra testowe WinterGroup Steinacher und Maier Public Relation
Copyright © 1997-2021
×
×
  • Dodaj nową pozycję...