Dubaj wybudował sobie sztuczny stok narciarski na pustyni. Jeździłem na nim i oto parę szczegółów.
Ubranie i sprzęt dostaje się po kupieniu biletu. Bilet/karnet za ok. 100 zł ważny jest na 2h od momentu wejścia na "stok", czyli nie liczy czasu spędzonego w szatni. Sprzęt jest całkiem fajny, naostrzony, wyregulowany, narty - tylko nowe modele, buty też ok, jednorazowe skarpetki, spodnie i kurtka. Trzeba mieć swoją czapkę i rękawiczki lub kupić na miejscu.
Co ciekawe, w spodniach i kurtce nie ma kieszeni, za wyjątkiem malutkiej w rękawie na skipass. Tak więc aparatu i komórki nie schowasz do kieszeni.
Śmieszne rzeczy wiążą się ze strojem. Po pierwsze, wszyscy mają takie same ubrania więc na stoku można się tylko poznać po sylwetce i stylu jazdy. No ewentualnie po czapce i rękawiczkach :-). Po drugie, to te kieszenie. Trochę bez nich dziwnie, ale to pewnie ze względów praktycznych i higienicznych. Można sobie wyobrazić pozostawione przez narciarzy używane chusteczki, zapomniane pieniądze i inne "skarby". Strój dostaje się czyściutki, pachnący i dobrze dopasowany. Z tym dopasowaniem to w ogóle śmieszna sprawa, gdyż wygląda to tak, że panienka w wypożyczalni (zwykle malutka i drobna dziewczynka z Pakistanu, Indii, Bangladeszu lub Sri lanki) popatrzyła na nas 3-ech przez kilkanaście sekund, odwróciła się i poszła gdzieś na zaplecze po czym przyniosła nam stroje, które jak się okazało w szatni, pasowały idealnie! Spodnie nie maja szelek, pasków ani gumek w talii tylko zapinają się na guziki. Wszystkie pasowały idealnie. Kurtki tak samo. Rękawy - jak na wymiar. Przedziwne. Jak oni ich szkolą?
Na stoku jest wyciąg krzesełkowy którego nie polecam. Na górę jedzie z niesamowitą celebrą, prawie 8 minut! Zjazd trwa 20 sekund. Nuda. Na szczęście po 3 wjeździe zauważyłem przy ścianie po lewej stronie wyciąg talerzykowy, który "pomykał" prawie 3x szybciej. Dalej jeździliśmy już tylko na nim.
W dniu w którym byliśmy nie było ludzi więc przez te dwie godziny jeździliśmy praktycznie na około bez postoju. Wyjeździłem się jak trzeba. W końcu talerzyk to cały czas na nogach.
A propos baru i alkoholu. Zapomnij. Islam. Alkohol tylko w hotelach, które mają specjalną licencję. Sklepy monopolowe są ale trzeba mieć plastikową kartę wydawaną na policji. Licencja na zakup alkoholu przewiduje możliwość jego zakupu w zależności od zarobków. Mało zarabiasz mało możesz wydać na alkohol. Dużo zarabiasz, dużo możesz wydać na alkohol, ale tak czy inaczej jego zakup jest ściśle ewidencjonowany. Wracając do nart. Wokół dolnej stacji wyciągu są okna różnych restauracji. Cały kompleks to wielka galeria handlowa, a te restauracje mają wejścia od pasaży handlowych a okna na stok narciarski. Tak więc wokół pełno restauracji ale niedostępnych dla narciarzy. W sumie to nie jest kłopot bo jakoś o jedzeniu nikt nie myśli. Nie jestem przekonany do spędzenia na tym stoku całego dnia. Co innego dwie godziny dobrej jazdy. W końcu w tym wykonaniu to sport halowy. Dwie godziny ostrej jazdy i na plażę :-).
Uff, kończę bo się za bardzo rozpisałem. Mam nadzieję, że kogoś to zaciekawi.