Rozmawiając o Slalomkach chciałbym wymienić jeszcze jedną ich zaletę (a może to wada, kto wie...). Dzięki temu że slalomka łatwo wchodzi w skręt, nie da sie nią pojechać szybko na przysłowiową "krechę" - stanowi się dzięki temu mniejsze zagrożenie na stoku. Oczywiście doświadczony narciarz jest w stanie wyczuć "dodatkowe konie pod nogą" w trakcie poprawnie wykonanego skrętu ale rozumiem że nie o takich przypadkach główna dyskusja.
Generalnie moim zdaniem powinniśmy się cieszyć, że przysłowiowy Kowalski pójdzie do sklepu i wyjdzie ze slalomkami (czy innymi nartami super-łatwo skręcającymi). Nie narobi sobie i innym za dużo krzywdy (bo się nie rozpędzi), a narciarstwo (czyli na jego poziomie na przykład 2 godziny dziennie na Szymaszkowej w Zakopcu) będzie mu sprawiać jakąś tam frajdę, pozostawiając stoki trudniejsze bardziej doświadczonym narciarzom.
Jeździłem na gigantkach (Atomici 10'22) parę sezonów i mile wspominam tę nartę. Jednak ze względu na to, że mogę na nartach jeździć tylko w sezonowych szczytach (jak jakieś sylwestry czy ferie), ciężko mi było w 100% wykorzystać potencjał tej narty (ale na na gigantach jeździła niesamowicie )
W przeciwieństwie do obecnych slalomek, dzięki którym nawet na średnio zatłoczonym stoku mogę pojechać swój własny slalom , a treningi na tyczkach są równie przyjemne (czasem bolesne:) ) jak w gigancie.
Z nartami jest trochę tak, jak z samochodami - trendy były, są i będą. A jak ktoś jest znawcą w temacie i dokładnie wie, czego mu potrzeba to i tak zrobi wszystkim trendom na przekór.
Co do długości nart na zawodach - to chyba FISowski przepis - dla mężczyzn 165cm, dla kobiet 160 cm. Tak więc ciężko cokolwiek innego lansować na zawodach