Narty - skionline.pl
Skocz do zawartości

idealist

Użytkownik forum
  • Liczba zawartości

    1 224
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    16

Zawartość dodana przez idealist

  1. Ja próbowałam odrzucić własne "uprzedzenia" :wink: i znaleźć dla naszej grupy kwaterę w Italii porównywalną z tym, co od lat znajduję w Austrii i nie da się. Dla 2-4 osób coś sensownego jest, ale dla 10 naprawdę pustynia.
  2. hahahaha, MB, u mnie w domu autocenzura i bezpieczeństwo, bo fotki z babeczkami widzę, a na górnej mam szary "zakaz wjazdu" :biggrin:
  3. MB, ja chyba już za stara jestem na taki warun... no chyba, że byś jakieś kocury pokazał :stupid:
  4. Piotr_67, jakże ogromnie Ci zazdroszczę i będę czekać na Twoją relację :angel:. Moja relacja w głowie brzmiała ciekawiej, "na papierze" już nieco płasko, ale nic to, może komuś się przyda, może kogoś zainspiruje do wyjazdu do Zillertal... Pozdrawiam wszystkich narciarzy :biggrin:
  5. Czwartek, piątek - 4,5.02W te dwa ostatnie dni dolina Zillertal pokazuje swoją kolejną odsłonę, piękną i zimową, marzenie wszystkich narciarzy, moim byłby jeszcze sztruks o poranku, ale to się nie spełniło, bo śnieg padał aż do rana.W czwartek postanawiam zostać w domu, czuję się fatalnie. Przez okno słyszę śmiechy ekipy, stukanie butów narciarskich, odjazd skibusa... Smutek wielki... Po godzinie rozmyślań postanawiam, że psyche zwycięży ciało, wstaję i jadę do drużyny. Dwa, trzy zjazdy i wymiękam, wracam po 14 do domu. W piątek na szczęście trochę sił powraca, żegnam godnie Zillertal Arenę, jest pięknie. Przejeżdżam kilkakrotnie ulubioną 18, by na koniec zatrzymać się w Rosi's Schniztelhutte, takich sznycli nie mają nigdzie w Austrii!!!W sobotę rano, w dzień odjazdu, pogoda jest przepiękna, żal odjazdu tym większy. Postanawiamy że następnym razem w takim wypadku zostaniemy choć pół dnia na stoku, a po drodze zrobimy nocleg.I to już koniec zillertalskiej opowieści. Kto nie był, niech pojedzie, niech oceni czy ten region zasługuje na swoją popularność, moim zdaniem tak. Na mnie czeka Ahorn, czeka wycieczka na nartach do Hochfugen, czeka Harakiri, jest po co wracać...
  6. idealist

    Ischgl okolice karnet

    Nie no, bez jaj, to pewnie sezonówka. 6 dni będzie kosztować koło 250 euro.
  7. https://www.fewo-direkt.de/search/oesterreich/maria-alm/Regionen:3698/keywords:Maria+Alm%2C+%C3%96sterreich/arrival:2016-03-05/departure:2016-03-12/minSleeps/2 może coś z tych ofert?
  8. idealist

    Ischgl okolice karnet

    6 dni to mało czasu na samą Silvrette, moim zdaniem.
  9. Środa 03.02 - Hochzillertal,Jakkolwiek głupio, naiwnie bądź dziecinnie to zabrzmi, przyjechałam do Zillertal między innymi po to, żeby zjechać trasą Stefana Eberhartera. Kiedy byłam w Zillertal poprzednim razem, moje umiejętności były zbyt słabe, bardzo zazdrościłam tym, którzy pojechali w dół do doliny. Ciekawostką może być to, że rodzice legendarnego alpejczyka prowadzą pensjonat w miejscowości Stumm http://www.eberharter-zillertal.at/ Kolejną lekcja dla mnie może brzmieć "nie dyskutuj z prognozą pogody", a prognozy mówiły, że po pochmurnym poranku zacznie sypać. Mimo to założyłam lekką, puchową kurtkę, świetną na suchą pogodę, kompletnie jednak nie nadającą się na opady. Przyjeżdżamy do Kaltenbach koło 9 i zaczynamy jazdę na trasach Hochzillertal. Jest przyjemnie, temperatura bardziej zimowa, śnieg zmrożony, miło. Przed 11 postanawiamy udać się w dół trasą Stefana Eberhartera. Widzimy nadciągające ciemne chmury. W kilka minut nachodzi gęsta mgła, zaczyna padać. Mimo to postanawiamy jechać na dół. Czarna 3 jest przecudowna, szeroka, wcale nie tak strasznie nachylona. Niestety im niżej, tym bardziej mokro, moja kurteczka nasiąka bardzo nieprzyjemnie, na dół dojeżdżam przemoczona i wyziębiona, ot cena głupoty. Wjeżdżamy na górę do dziewczyn, które nie odważyły się na zjazd. Pada bardzo gęsto, widoczność prawie żadna, po jeszcze jednym zjeździe czerwoną 5 odpuszczamy, taka jazda nie ma dla nas sensu. Koło 14 wykonujemy zjazd na dół, mój mąż z przyjacielem powtarzają Eberhartera. Już na kwaterze czuję się coraz gorzej, dreszcze, gardło, wysoka gorączka, pierwszy raz jestem chora na nartach, ale swoje marzenia narciarskie spełniłam :angel:
  10. Warunki są podobne, po drodze w Bawarii nawet kilkanaście stopni, opony szumiały, ale nie pojechałabym na letnich. W czasie naszego pobytu w jednym dniu pogoda zmieniła się z łagodnej na mocno zimową, sypnęło i nie wyobrażam sobie pomykania na letnich kapciach. Jeśli wybierasz się na Tuxa, podobnie, jest bardzo pod górę, kupa zakrętów, trochę ryzykownie na letnich.
  11. Znakomita większość gospodarzy w sezonie wynajmuje w cyklu sobota-sobota.
  12. Argon, dzięki za miłe słowo. Zdjęcia z telefonu więc niczego nie urywają, ale już nie mam zacięcia na wożenie lustrzanki jak kilka sezonów temu. Rzeczywiście miło by było na żywo się spotkać z forumowiczami, może następnym razem Myślę, że w soboty, przy zmianie turnusu, w sezonie, ciężko skrócić czas dojazdu, no chyba że wjeżdżałbyś do doliny bardzo wczesnym rankiem.
  13. Wtorek - 02.02Lodowiec HintertuxPo bardzo ciepłym poniedziałku, tęsknimy za prawdziwą zimą i mrozem. Postanawiamy poszukać ich na lodowcu Hintertux. Jest to nasza pierwsza wyprawa na Tux i pierwszy wniosek jest taki, że należy się tam zbierać jeszcze wcześniej. My ruszamy z kwatery o 8 rano, ale dojazd, parkowanie w garażu podziemnym i jazda kolejkami zajmuje nam ponad godzinę. Na dolnej stacji gondoli jest niemożliwie ciepło, ze zgrozą stwierdzam, że -1 stopień jest dopiero na Gefrorene Wand, na wysokości 3250m. Nie pozostaje nic innego jak jazda w górę i w górę. Na szczęście, jak wnioskuje po stanie stoków, w nocy musiał wszędzie być lekki mrozek, bo jest twardo i szybko. W końcu. Na początek idzie 3 - cudna, szeroka, z fajnie nachylonymi fragmentami. Potem przenosimy się na 5, nieco krótką, ale też porządnie nachyloną czerwoną trasę. Uwaga tylko na niewyprzęgane krzesło, potrafi nieźle kopnąć. Potem wjeżdżamy Gletcherbus 3 na Gerforene Wand, najwyżej jak się tylko da, tam też są dość wymagające, ale dające mnóstwo frajdy trasy. Potem jeździmy 6-osobowym krzesłem i orczykami, trasy już trochę puszczają, ale właściwie cały czas jeździ się bardzo przyjemnie i hmmmm... zimowo, co jest bardzo miłą odmianą po pierwszych dwóch dniach. Na koniec dnia zjeżdżamy w dół 2, szału nie, stok już mocno puścił, wszędzie odsypy. Postanawiamy jeszcze zaryzykować wjazd krzesłem na trasy oznaczone nr 17 i przeżywamy szok, mimo późnej pory i plusowej temperatury jest tam twardo, bardzo twardo, wręcz betonowo i szybko, ależ frajda!!! Tylko jedna uwaga apropos tej trasy oznaczonej barwą niebieską, raczej nie jest to trasa dla początkujących, pierwsza ścianka jest bardzo solidnie nachylona, a w czasie naszego pobytu mocno lodowa. Ech ci Austriacy :wink:Ogólnie był to niezwykle udany dzień, lodowiec Hintertux nie bez kozery jest określany "najlepszym lodowcowym ośrodkiem Europy". Przy dobrej pogodzie określiłabym wypad na Tuxa jako pozycję obowiązkową.
  14. Zaruski, wiem, jak najbardziej wiem i dlatego uważam, że Twoja teoria jest delikatnie mówiąc wyjęta "z d***". Prowadzisz zapiski, masz dokumentację, z ilu lat??? Przedstaw twarde dowody :biggrin:
  15. Czyli uważasz, że fala złej pogody/braku zimy przesuwa się w trzyletnim cyklu rotacyjnym i pokrywa się z terminem ferii w województwie mazowieckim? Śmiała teoria. Osobiście nie potwierdzam, a jeżdżę na narty tylko w ferie z racji uprawianego zawodu.
  16. zaruski, nie kumam, o co Ci chodzi. Rozumiem, że w dużym skrócie Twoim zdaniem siła wyższa wymierza karę wszystkim mieszkańcom Warszawy. Większego nonsensu dawno nie czytałam, chociaż idąc Twoim tropem mam świetne wytłumaczenie na to, dlaczego w ostatnim tygodniu w Zillertal prawie nie widziałam sztruksu i pochorowałam się jak nigdy na nartach - ktoś na górze zobaczył, że urodziłam się w stolicy i mieszkałam w niej ponad 30 lat i postanowił zaingerować...:applause:
  17. Poniedziałek - 01.02Ekipie tak spodobała się Arena, że jest plan dalszej eksploracji, z zamiarem przejechania do Gerlos i Konigsleiten. Jest jeszcze cieplej, znowu miękko. Do 11 jeździmy po stronie Zell, bo przejazd na stronę Gerlos jest zamknięty z powodu wiatru na górze. W końcu wiatr słabnie, można ruszać w drogę. Najsłabszym momentem jest przepięcie 21, wąsko i warto mieć silne ramiona, bo kijki idą w ruch. W nagrodę chwilę później jesteśmy na szerokiej 32, zjeżdżamy czarną 36, choć jest to dość karkołomne, bo już o 12 odsypy są gigantyczne. Następne godziny spędzamy wokół Konigsleitenspitze, bardzo podobają mi się te trasy, marzeniem byłoby by je przejechać przy ujemnej temperaturze. Czas mija szybko i nieubłaganie, powrót na stronę Zell przestaje być realny, trzeba upolować skibusa powrotnego. Równo o 16, zaskakująco wcześnie, wyłączone są już wszystkie gondole, pozostaje zatem zjazd na nartach do doliny, ku "rozpaczy" niektórych już mocno zmęczonych członków ekipy. Zjeżdżamy zatem do Gerlospass Talstation, przypominającej trochę miejsce "in the middle of nowhere", na szczęście jest tam przystanek skibusa i mały okrąglak z napojami. Rozpoczynamy więc nasze apres ski i oczekujemy na autobus do Zell. Zapada zmierzch. Po ciemku wyjeżdżamy z Salzburgerlandu i krętymi drogami wracamy do Tyrolu. W Zell wsiadamy do kolejki, jedziemy jedną stację do Laimach i stamtąd niczym jakiś absurdalny korowód idziemy około kilometra na kwaterę. Jedni milczą wycieńczeni, inni oświetlają drogę telefonami, ja mam poczucie, że był to dzień wspaniałej narciarskiej przygody. Na pewno kiedyś będę chciała go powtórzyć. Skiline pokazuje 55km.
  18. Niedziela - 31.01jeździmy na Arenie, właściwie wszystkie trasy po stronie Zell. Od rana jest miękko, lekko plusowo, sporo nieubitego śniegu, w ciągu dnia dochodzą kolejne opady. Dla części ekipy, która dopiero rozpoczęła swój sezon jest to duże wyzwanie. Ja po raz kolejny zakochuje się w moich Headach, 79mm pod butem robi swoje, dziękuję też sobie za zadbanie o kondycję, zakochuje się też w trasie 18 na Arenie, do końca wyjazdu zostanie moim numerem 1. Udaje się przejechać 30km. Jest to oczywiście też pogoda idealna na grzane wino w przytulnej knajpce przy trasie 17. ja w wersji śnieżna bulinka
  19. Polacy w Zillertal Nie od dziś wiadomo, że Zillertal jest regionem szczególnie lubianym przez Polaków. Dlaczego? Nie wiem. Jest chyba nawet polski tydzień w Zillertal. My pierwszy raz byliśmy w Zillertal trzy lata temu, w tym roku powtórzyliśmy ten kierunek i zaobserwowałam dużą zmianą w sposobie, w jaki my-Polacy odnosimy się do siebie. Jeszcze kilka lat temu Polacy udawali, że nie są Polakami, a słysząc ojczystą mowę milkli, jakby obawiając się dekonspiracji. Bardzo mnie to dziwiło. W tym roku było znacznie lepiej - dużo kurtuazyjnych rozmów na wyciągach, w knajpach, w sklepach, wymiana uwag o pogodzie, trasach, cenach... Polacy pracują też w Zillertal. Na Hintertuxie w Tuxer Fernaus pracuje przemiła starsza pani, młoda dziewczyna z Polski jest w obsłudze knajpy na Kreuzjochalm w Zillertal Arenie. Przestrzegamy natomiast przez panem Polakiem pracującym w knajpie przy stacjach pośrednich Karspitzbahn i Rosenalmbahn w Arenie, gdy usłyszał, że mówimy po polsku, towarzyszył nam przez cały czas, co początkowo było miłe, by po chwili stać się uciążliwe, zwłaszcza gdy co chwilę proponował "pół litra". Knajpa też nie do polecenia, podłe jedzenie i oszukują na kasie, załoga wstawiona przez cały dzień. Świetnie po polsku mówił też kelner przy górnej stacji gondoli Dorfbahn po stronie Konigsleiten, jak twierdzi nauczył się ze słuchu, i nawet nie przeklinał :wink: Jedyny moment obciachu i wstydu, że jestem z Polski przeżyłam jadąc gondolą z grupą młodych snowboardzistów z Polski, na oko 17-18 letnich, klnących jak szewcy, dziewczyny nie ustępowały chłopakom. Chociaż na co dzień pracuję z młodzieżą gimnazjalną, nie było mi lekko. Mimo to milczeliśmy jak zaklęci, by wychodząc z gondoli rzucić coś dosadnie w powietrze - wtedy zapadła cisza. Cóż, nie da się wychować dzieci, a tym bardziej młodzieży za innych.
  20. Cześć wszystkim, obiecałam Wam relację z wyjazdu, chcę się z tego wywiązać, choć zasiadam z mieszanymi uczuciami, bo narciarsko nie było wyczynów, pogoda nie powalała, nastąpiły losowe komplikacje, zdjęć mam zaledwie garść, ale może komuś moja pisanina się przyda i będzie miał jakieś ścieżki Zillertalskie lepiej przetarte. Zatem zaczynamy: sobota 31.01 Wyruszamy z domu w Szwarcwaldzie planowo o 3.30 w nocy, by o 4.30 spotkać się z resztą ekipy na ekspresówce za Mszczonowem. Jedziemy w 9 osób (7 dorosłych +2 młodszych nastolatków), narciarsko umiejętności zróżnicowane. Od dwóch lat jeździmy do Tyrolu "gierkówką", potem S8, A4 do Niemiec, niemiecką A4, 72, w tym roku pierwszy raz pojechaliśmy 93, a nie cały czas 9 i była to dobra decyzja, bo 93 jest znacznie mniej uczęszczana niż 9, na 9 włączamy się za Ingolstadt. W okolicach Monachium tradycyjnie ciasno, ale nie tragicznie. Za Monachium zjeżdżamy z autostrady na Holzkirchen i jedziemy do Zillertal przez góry, niezwykle piękną i widokową drogą. Achensee, Tegnersee - coś przepięknego, w głowie od razu kiełkuje myśl, żeby przyjechać tu latem z rowerami. Podróż przebiega niezwykle sprawnie do momentu kiedy ukazuje się nam wjazd do doliny Zillertal, w świetle zmierzchu widać nieskończenie długi wąż czerwonych światełek. Tak blisko, a tak daleko. Około godzinę zajmuje nam dojazd do tunelu. Powód - w tunelu popsuł się samochód, laweta, niedrożny jeden pas. Minąwszy tunel nabieramy nadziei i prędkości, zostało jedyne 20km do Laimach- naszego celu, niepokoją jedynie komunikaty z nawigacji. Z naprzeciwka jadą karetki, znowu wypadek. Stoimy - 20 minut, pół godziny, bez przejechania ani metra. Widzimy jak wszystkie ścieżki równoległe napełniają się samochodami, ludzie dostają pier******, zaczynają jeździć po polu, wpychają się, zawracają, choć przecież alternatywy nie ma, trzeba to przeczekać. Z kierowców wychodzą zwierzęce instynkty, my też mamy ochotę dobić się własną pięścią. Mija kolejna godzina w ślimaczym tempie, nagle mijamy magiczne miejsce, skrzyżowanie, gdzie wszyscy co bardziej cwani wpychają się na główną drogę i jedziemy. Grubo po 19 meldujemy się w Laimach, gdzie czeka na nas przemiła gospodyni, zajmujemy całe drugie piętro pensjonatu, pod sobą mamy grupę Rumunów, trochę głośnych, ale sympatycznych ludzi. Poznajemy obiekt, wygląda wręcz znakomicie. Z nadzieją czekamy na narciarski tydzień. CDN
  21. Fajna muza Janek, na stok poszłam nafaszerowana lekami, jeździłam tyle, na ile pozwalało samopoczucie. Pozdrawiam ciepło :happy:
  22. Nie daje sie, szkoda mi każdej minuty, ale gorączka prawie 40 stopni chwilowo zwycięża na szczęście na pokładzie mamy lekarza. Jutro ostatni dzien i zamierzam go choć cześciowo spędzić na nartach!!!! I już sie nie wcinam koledze, czekam na dalszy ciąg relacji :biggrin:
  23. Zapewne wiele zależy od pogody, ale tam jest niżej niż w TH, deszcz nas zlał niemiłosiernie, do tego stara infrastruktura, krzesełka bez osłon, niektóre muzealne wręcz, nie było sie gdzie skryć. Trasy połączone ze sobą w absurdalny sposób... TH to mercedes przy BKK.
  24. Mieszkałam w Sirnitz, cudowna miejscowość ponad chmurami z kwaterkami w śmiesznych cenach :cheerful: Warto spędzić jeden dzien na trasach Sirnitz, a dojazd do Turracher Hohe dojazd nie stanowi problemu. Jedynym naszym złym wyborem było spędzenie jednego dnia w Bad Kleinkirchheim, nie polecam.
  25. Pozdrawiam wszystkich z Zillertal. Po powrocie napisze tez moja relacje. Na razie spędzam duzo czasu w łożku, jestem zła i smutna, bo dopadło mnie choróbsko, z bardzo wysoka gorączka i innymi atrakcjami, ale staram sie nie poddawać, dzisiaj udało mi sie pojeździć az 3 godziny :wink:
www.trentino.pl skionline.tv
partnerzy
ispo.com WorldSkiTest Stowarzyszenie Instruktorów i Trenerów Narciarstwa PZN Wypożyczalnie i Centra testowe WinterGroup Steinacher und Maier Public Relation
Copyright © 1997-2021
×
×
  • Dodaj nową pozycję...