.jpg.0a6cf81498612731f84b2f47816fe0df.jpg)
Wujot
-
Liczba zawartości
2 841 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
-
Wygrane w rankingu
121
Odpowiedzi dodane przez Wujot
-
-
7 godzin temu, Narciarz ze Śląska napisał:
Coś mi się nie zgadzało i postanowiłem to sprawdzić. I:
- Matrei i Kals nie leżą na terenie PN Wysokich Taurów (a bardzo dokładnie to dwa wyciągi w Kals przecinają nieznacznie ten teren)
- Ankogel - nie leży
- Heilligenblutt - nie leży
- Moeltaler Gletscher... trudno uwierzyć ale... nie leży
Podobnie, niedawno zamknięty WeisseGletscherWelt
Warto czasem troszkę dokładniej sprawdzić informacje...
https://www.bergfex.pl/sommer/nationalparkregion-hohe-tauern/
Bardzo dokładnie widać na OSM - tam tylko trudniej wyłapać linię granic PN
-
1
-
1
-
-
6 godzin temu, Narciarz ze Śląska napisał:
U nas też masz ON w PN (na przykład Goryczkową, Sudety Lift, czy Karpacz). Ja się pytałem o nowe inwestycje - analogicznie do rozbudowy Goryczkowej.
Da się czy nie da?
-
Godzinę temu, Narciarz ze Śląska napisał:
W Austrii - można
Proszę o przykład (budowa w PN)
-
1
-
-
16 minut temu, Jeeb napisał:
no i całe szczęście, dla mnie rower to rower a pedelec to rower z motorkiem elektrycznym czyli motorower
Oczywiście jak ktoś jest starszy, ma kłopoty kardiologiczne to e-bike jest dopuszczalny
. Ciekawie jest to ustalone na rychlebskich ścieżkach gdzie wpuszczają na e-bike po ... 55 roku życia (plus mniej więcej to co wspomniałem).
Sam też nie do końca (eufemizm) widzę sens elektryków na takich płaskich komfortowych trasach jak na filmiku od którego się zaczęło. Są piękne, lekkie rowery gdzie ma się olbrzymią radość z jazdy i gdzie na luziku osiąga się te 25 km/h (czyli moment gdy odetnie zasilanie). Jaki jest sens wtedy napędzać taką elektryczną, ciężką krowę?
Ale bogatemu kto zabroni?
🤣
-
2
-
-
14 minut temu, MarioJ napisał:
Jesteś Wujot takim skrajnym bajkopisarzem, że to prostu aż zadziwiające. Pięknie opowiadasz jak opisujesz wycieczki, wtedy koloryzowanie jest fajne. To wszyscy lubią. Ale jak piszemy o konkretach, o sprzęcie, to proszę Cię nie wymyślaj bajek. Nigdy nie widziałem żeby po przewrotce narta ze skistoperem spadła 2 km w dół. 2km to jest naprawdę ogromna odległość.
Poza tym w górach na poważnych zjazdach doświadczeni narciarze stosują regułę NO FALL.
P.S. Straciłeś kiedyś nartę skiturową jak jeździłeś bez linek ?
Widzisz Ty nie widziałeś, a ja zjeżdżałem kiedyś 400 m verical po nartę co zatrzymała się, na szczęście... w połowie drogi w dół. Nawet mam na to świadków. Ile to było zjazdu oszacuj sam. Zresztą czy 2 km czystej jazdy to jest jakiś nadzwyczajny zjazd???
Proszę też daruj sobie te metaanalizy mojej osobowości i twórczości. Jeśli Twoim celem było wkurwienie mnie to faktycznie udało Ci się znakomicie. Zresztą jesteś w tym dobry - potrafisz skutecznie wkurzyć też innych. Powinno Cię to (już dawno) zastanowić.
Na tym skończę tę (-)miłą rozmowę.
-
1
-
1
-
-
3 godziny temu, MarioJ napisał:
Akurat. Bajer dla naiwnych. Są tak wygodne że musisz do nich zakładać linki, o których jakoś zapominasz napisać. Ja zamiast linek, mam skistopery. Przypinanie linek i odpinanie to jest właśnie ten trudny element.
To jest właśnie takie typowe ściemnianie pod kątem forum. Widziałem jak koło schronisko kolega odpinał narty na linkach i mu poleciała w dół, bo wystarczy chwila nieuwagi, niewielkie nachylenie i twardy śnieg aby narta bez skistopera bardzo łatwo odjechała. Wydaje mi się że nawet Tobie w ten sposób narta nie raz odjechała. A jeśli przypinasz się do podejścia, to nartę musisz całkowicie odpiąć.
Super. Pojawiły się jakieś konkrety.
Najważniejsza Kwestia
Widzę, że kompletnie się nie rozumiemy. Otóż fundamentem mojej koncepcji jest założenie, że nie ściągam nart na górze. Jeszcze raz - nie ściągam nart na górze. Dlatego przekręcane słupki, napinanie i zwalnianie skistoperów wymagające zejścia z narty jest, dla mnie, bardzo poważną wadą. Jeśliby byłyby jakieś inne super zyski to mógłbym ewentualnie zmienić koncepcję. Przeważnie te zyski są mniejsze jak się wydają. O czym za chwilę napiszę. Ale zasadniczo każdy lekki układ nie wymagający w praktyce ściągania nart jest OK. Zauważ, że w sumie można używać w ten sposób wielu wiązań. Wystarczy zrezygnować z stopnia zerowego.
Teraz odnosząc się do zasygnalizowanych spraw:
1. Lesze. Sprawa nie jest w "trudności" przypięcia tylko strategicznej decyzji. Czy lepiej po upadku mieć nartę przy sobie czy 2 km dalej. Na przykład w lesie albo szczelinie. Pierwsza może nas uszkodzić, a ta dwa kilometry - być nie do odnalezienia. Odpowiedzi uniwersalnej na to nie ma. Moja decyzja jest na lesze, szczególnie, że narty już nie stracę (to robi się tylko raz)
2. Stopnie trzy. Kiedyś też wydawało mi się, że jest z tego zysk. Ale to w dużej mierze kwestia przyzwyczajenia. Co do zasady to pierwszy stopień (na pinach) jest statystycznie dominujący - ślad powinien być prowadzony na tych 15%. Dotyczy to nie tylko poruszania się dnem doliny ale też optymalnego poprowadzenia zakosów. Tak się powinno chodzić. Jeśli jest płasko wystarczy tylko lekka adaptacja sylwetki - po 200 m nie czujesz różnicy. Stopień najwyższy to zdecydowania rzadsza sytuacja, czasem by się przydał. Co najciekawsze najbardziej wcale nie na stromym podejściu na wprost, tylko na długich lub bardzo długich trawersach w jednym kierunku, gdy niweluje się tak różnice wysokości między lewą a prawą nogą. Akurat wydaje się, że nawet w minimalistycznych wiązaniach można byłoby dodać ten dodatkowy stopień przy minimalnym wzroście wagi.
3. Skistoper - moim zdaniem jako "hamulec na postój" może być (niezależnie od leszy) - warunek aby nie wymagał jakiejś dodatkowej obsługi. I był ekstremalnie lekki bo to jednak wąskie zastosowanie.
Mój typ
Gdyby do revolution (lub podobnego) dodać 2 -gą blaszkę z stopniem wyższym to byłoby dla mnie idealne rozwiązanie.
-
28 minut temu, MarioJ napisał:
Używałem ATK Trofeo.
Wujot, jak chcesz to wypisz minusy i plusy. Jest miejsce tutaj dla każdego. 🙂
Ale wypowiedziałeś się, że są trudne i niewygodne.
Ja na przykład uważam, że są niezwykle wygodne i bardzo przyjazne w użyciu. I nie chodzi tutaj konkretnie o ten model, tylko o całą kategorię wiązań race-owych - lekkich i dwupozycyjnych. Gdzie są zostawione tylko niezbędne funkcje, w myśl zasady - co nie jest niezbędne jest zbędne.
W rowerach taki minimalizm doprowadził do graveli i napędu 1:10 (11) - i całej rzeszy ich zwolenników. Podobnie w skiturach - warto wiedzieć, że jest taka kategoria i ma bardzo sensowną koncepcję. Podobnie jak w gravelach są pewnie ograniczenia, trzeba się chwilę pouczyć, ale zysk jest konkretny.
Daleko nie szukając - po co skistopy (chroniące przecież tylko przed odjechaniem narty przy przepince) skoro wiązań raceowych nie odpina się na grani? A sama przepinka jest ekstremalnie krótka. A przez to - bezpieczniejsza. Im szybciej na górze masz zapiętą na sztywno chociaż jedną nartę tym lepiej.
_______
Ponieważ Jeeb vel Jan umieścił zapytanie w wątku minimalizm-owym to wspomniałem tylko, że jest taka ciekawa opcja. Prawdę powiedziawszy znając jego doświadczenia wysokogórskie myślałem, że skituring jest mu dobrze znany.
-
1
-
1
-
-
7 godzin temu, MarioJ napisał:
ATK 70g , o których wspomina Wujot, też całkowicie odrzuć. To są wiązania bardzo trudne i niewygodne w użytkowaniu. To jest model tylko dla ludzi którzy dokładnie rozumieją kompromisy tego modelu.
Rozumiem, że opinię oparłeś o swoje doświadczenia użytkownika ww. Dopytam się dla czego są bardzo trudne? Zafascynowała mnie też kwestia niewygody. Mógłbym prosić o rozwinięcie? Najlepiej przez podanie minusów i ewentualnych plusów - tak aby każdy mógł zastanowić się czy skórka jest warta wyprawki.
-
9 godzin temu, Jeeb napisał:
Może ktoś doradzi dobre, lekkie i niedrogie wiązania pinowe ?
Myślałem o Fischer Speed Turn - ktoś to używa ?
tak mniej więcej 30% podejścia
Jak dobre i lekkie to nie mogą być niedrogie.
Jak dobre i niedrogie to nie mogą być lekkie
Jak lekkie i niedrogie to - no dobra skończmy, bo takich chyba nie ma
Wygląda, że te Fishery bardzo przypominają kultowe (pierwsze) speed tourn Dynafita. Nie są aż tak ciężkie ale mimo wszystko 350 g za wiązania bez skistopa to bardzo słaby wynik. Dla mnie nie wart oszczędności. Za 500 zł więcej kupisz wiązania z płytką regulacyjną i leszami w których przód i tył (czyli odpowiednik tego co rozpatrujesz) waży 140 g. Czyli 200 g mniej. Płytkę (chyba 70 g) możesz założyć - nie musisz - zyskujesz możliwość zmiany butów. Te 2 x 200 g oszczędności za 500 zł moim zdaniem bardzo się opłaci, szczególnie, że to wiązania lidera rynku.
zwróć uwagę na siłę wypięcia.
_________________
Z innej beczki. Podstawowe jest pytanie czy to wiązania dla Ciebie i czy koncepcja obracanego słupka jest "święta". Ja używam wiązań dwupozycyjnych. Podobnie jak wszyscy, którzy sami doszli do tego, uważam, że nie ma nic praktyczniejszego i wygodniejszego. Moje wiązania ważą 70 g.
-
2
-
-
3 godziny temu, Lexi napisał:
Znam te BD, są zresztą prawie identyczne z tym Bean - pewnie też możesz wyciągnąć trzy dolne sekcje.
Ale moja konkluzja jest taka aby zrezygnować z rękojeści i wozić tylko "pręcik" w wadze ok. 100 g. W dodatku zajmujący bardzo mało miejsca. Ponieważ jest mało prawdopodobne, że ktoś połamie kij (ale to bardzo poważny problem) to biorę coś co nie jest super tylko wystarczające. Wypróbuję w terenie w przyszłym sezonie na ile jest to akceptowalne.
Te kije kosztują ok 220 zł. Po złożeniu 36 (33) cm.
Nawiasem mówiąc są świetne minimalistyczne kije BD, które idealnie nadają się na awaryjne - Ok 130 g i jest wszystko. Tyle, że 600 zł/para jako awaryjne - trochę słabo.
-
I jeszcze przy okazji taki pomysł na kij awaryjny:
Bardzo fajne i w rozsądnej cenie trekkingowe czteroczęściowe węglowe kije Bean
Jak widać składa się to identycznie jak sonda lawinowa, rozmiar naprawdę malutki. Waga dosłownie żadna. Talerzyk typowy - można go przekręcić nawet ze złamanego kija.
Długość tej sekcji po zablokowaniu to około 112 cm (razem z grotem). Ciut mało. Ale z drugiej strony w sytuacji złamanego kija byłbym zachwycony, że mam coś takiego i prawie normalnie mogę się poruszać. Po stronie plusów jest, że to można rzeczywiście zapakować zawsze, nie zastanawiając się nad dodatkową wagą i miejscem. Oczywiście gdy idzie ekipa paroosobowa.
-
1
-
1
-
-
Udało mi się odnaleźć w necie - spotkałem (chyba dwa razy) ludzi wyposażonych w taki coś.
Producent (wynalazca) podaje główne zalety:
- bez paska (bezpieczeństwo)
- długi chwyt
- sztywność i lekkość (405 g 125 cm - bez talerzyka, 450 g 135 cm)
https://www.lesbatonsdalain.com/batons-caracteristiques.html
Co o tym sądzicie?
-
1
-
-
28 minut temu, MarioJ napisał:
Sensowniej jest jechać na nartach w jedną stronę. Po drodze zaliczać sobie fajniejsze trasy po kilka razy. A wrócić skibusem do auta.
Akurat z Areny to mam niefajne wspomnienia z takiego wariantu. Tłum ludzi, który ledwo wsiadł do autobusu plus sporo serpentyn. Nie mogłem doczekać się końca...
-
18 minut temu, WojtekM napisał:
Dzięki wszystkim za informacje 🙂
Tej czarnej nie da się ominąć? Rzeczywiście karkołomna po południu na powrocie?
Zawsze można zjechać gondolką.
Ale szkoda na to czasu, przecież to tylko powiedzmy 1,5 - 2 km do zrobienia. Zwolnisz i zjedziesz. A jak lubisz stromo i ciapki to z radochą.
-
1
-
-
23 minuty temu, zając napisał:
Łatwo to pojęcie względne - trochę to wymaga wciągania i zjeżdżania ale jest do zrobienia, natomiast to raczej w kategorii całodniowych wycieczek niż pojeżdżenia sobie w części skrajnej, bo jak tam dojedziecie i wypijecie Almdudlera to się okaże że trzeba wracać 😁 słabym ogniwem jest czarna trasa 36, która może być mało przyjemna w godzinach popołudniowych. Generalnie jak chcieliśmy pojeździć dłużej na Konigsleitenspitze i poznać Plattenkogel to pojechaliśmy autem z Zell am Ziller do Gerlospass na parking i stamtąd startowaliśmy.
Popatrzyłem na mapę: z Zell am Ziller do Krimml jest 9 wyciągów, z powrotem to samo - razem 18. Czyli zostaje jeszcze 12 (15) wjazdów, do powtórek lub innych eksploracji. Zakładając, że robi się te 30+ podjazdów dziennie. Najważniejsze jest jednak, że to nie jest jakaś nudna dojazdowa trasa. Cała Arena jest znakomita (trasowo) i dosłownie wszędzie się świetnie jeździ. W każdym miejscu jest bardzo dobrze. Dlatego cel tam i z powrotem jest jak najbardziej sensowny (tak samo jak np w SFL). Trochę inaczej jest z off piste, ale o tym nie rozmawiamy.
Z całego Zillertalu najwyżej stawiam właśnie Arenę.
-
2
-
-
2 godziny temu, WojtekM napisał:
Tylko Wildkogel jako ewentualne uzupełnienie Zillertall Arena. Są na jednym karnecie.
Nie znam dokładnych cen karnetów, ale od pewnego czasu bardzo spłaszczyły się różnice w koszcie dnia na tych krótkich i długich. Możesz sprawdzić sobie czy rzeczywiście masz duży zysk z dłuższych karnetów. Szczególnie uwzględniając ryzyko pogodowe. Czyli nie musisz się patrzeć co jest na czym.
Rada @Jeeb aby dołożyć coś z Pinzgau jest bardzo dobra. Tym bardziej, że jest bardzo fajny pociąg wzdłuż osi doliny. Choć akurat z Krimml do orczyków trzeba by jeszcze złapać busa (nie pamiętam jak chodzą, ale korzystałem). Zaliczysz 2-3 Arenę, 2 x Kitz z Pass Thurn i Wildkogel. Razem super. Wtedy logicznie byłoby spać w Neukirchen i mieć dojazdy do 15 km.
Natomiast jeśli głównym celem miała by być Arena to nocleg w Zell am Ziller (lub w pobliżu) jest, moim zdaniem, (naj)lepszym wyjściem. Zabezpieczenie logistyczne w postaci łatwo dostępnego Tuxa czasem potrafi uratować dzień. Nie wiem czy jeździłeś na Spieljochu - mały ośrodek (Fugen) absolutnie wart dnia jazdy. Też można dodać do Areny. Na Arenie nie ma najmniejszego problemu aby zacząć na obu końcach (Krimml czy Zell am Ziller) i poruszać się po całości. To nie 3V.
-
1
-
-
58 minut temu, WojtekM napisał:
Zawsze można skorzystać ze skibusa, żeby nie ryzykować podróży własnym autem na Gerlospass.
A nie można wcześniej z Konigsleiten się wyciągnąć? Albo z Hochkrimml do Gerlospass?
Bez problemu zaczniesz w Krimml. Są parkingi i orczyk(i) co wciągają w system. Nie ma też jakiegoś specjalnego problemu aby zaczynając tam objechać cały system.
-
1
-
-
8 godzin temu, MarioJ napisał:
Osuwisko jest dość długie, dzięki temu mało prawdopobne aby puściło na dużej szerokości. W środku są też skały i domy, które to stabilizują. Tamy sztuczne mają proporcjonalnie znacznie cieńsze ściany. Woda przed tamą podnosi się stosunkowo wolno i cały czas rozlewa się na szerokość. Powinno to zadziałać tak, że woda wyrzeźbi nowe koryto rzeki przez osuwisko.
Było podobno dużo takich przypadków w historii.
Mogą być bardzo różne scenariusze, potrafię sobie wyobrazić taki w którym woda przez dwa miesiące dochodzi do punktu przebicia i tam gwałtownie wybiera nowe koryto bo spadek będzie dostatecznie duży. Wtedy może się okazać, że dwumiesięczny opad spłynie szybko. Ale potrafię też sobie wyobrazić inne bardziej optymistyczne wersje. Za jakiś czas będziemy wiedzieli. Może powstanie nowe piękne jezioro alpejskie...
I będzie mekką płetwonurków i snurkerów.
-
Warto przeczytać sobie o innym podobnym przypadku, które skończyło się jak na razie szczęśliwie https://pl.wikipedia.org/wiki/Usoj
https://www.polityka.pl/tygodnikpolityka/nauka/261624,1,wysoka-fala-.read
Na 100% był też zdarzenie zakończone przerwaniem takiego osuwiska - nie mogę jednak tego znaleźć...
-
Losy Blatten to mały Pikuś - doliną płynie całkiem spora rzeczka a są jeszcze górskie dopływy. Jeśliby założyć, że to tylko 10 m3/s to w ciągu 10 dni zbierze się 8,6 mln m3 - 3x tyle co w feralnym zbiorniku w Stroniu Śląskim. Oczywiście to osuwisko ma bardzo duży zasięg, woda może tam tworzyć meandry. Ale trudno nie zauważyć, że to jednak sumarycznie stromy teren (górska rzeka) i energia potencjalna zgromadzonej wody będzie potężna. Być może nawet taka, żeby przerwać w krótkim czasie zawał. W każdym razie za miesiąc (jeśli zbiornik będzie się napełniał ) to już bym miał mokro w gaciach. Jak widać póki nie pojawią się mapy wysokościowe to trudno zgadywać co będzie. Ale udrożnienie spływu to sprawa kluczowa.
Na dole straty mogą być razy 100 w stosunku do Blatten.
-
2
-
-
3 godziny temu, Cosworth240 napisał:
To co zostało z Blatten, coraz bardziej pod wodą... tutaj ujęcia z helikoptera, z tego co rozumiem z dzisiaj, widać, jak woda podchodzi coraz wyżej, za chwilę, to już nie będzie, że zniknęło 90% wioski, tylko nie będzie całej wioski... może ocaleją te domki położonoe wyżej, ale na razie ten potoczek nie bardzo ma gdzie spływać dalej; smutne to...:
Myślę, że już zmapowali osuwisko i pewnie pracują nad symulacją co będzie się działo gdy woda osiągnie "koronę zapory". Pytanie na ile będzie to dynamiczne zjawisko...
-
8 godzin temu, Cosworth240 napisał:
W Blatten kończyliśmy turę po Alpach Berneńskich. Popatrzyłem na track - było to 11.05 2018 r. Jechaliśmy z przełęczy Lötschenlücke (około 3200 m npm). Na zdjęciu na górze najniższy punkt na horyzoncie. Śniegu starczyło akurat do mostka na rzece na początku miejscowości. Tam był przystanek busika. Osuwisko jest jakieś 1,5-2 km od tego przystanku.
Tak to wyglądało w drugą stronę (fota z Hollandiahutte)
To był bardzo długi, na początku dość wymagający a później luzacki zjazd.
Warto dodać, że w Blatten jest stacja narciarska (po drugiej stronie od osuwiska). Góra na 3100 (z tunelem narciarskim) dół na 1300 - choć niekoniecznie ze zjazdem. Wygląda całkiem fajnie (nie byłem).
-
9
-
2
-
-
-
17 minut temu, sstar napisał:
Bo w narciarstwie nie tylko skok się liczy, ale i lądowanie co by nie było za bardzo chujowe;-)
Ale też nie za bardzo dupne...
-
2
-
Polska - nowe inwestycje
w Polska
Napisano
Zanim coś napiszesz sprawdź proszę do czego się odnosiłem.
Konkretnie do tego, że "Narciarz ze Śląska" napisał, że w Austrii da się budować na terenie PN. I po pierwsze tam się nie da. A po drugie tam też jest potężny opór społeczny aby coś budować w nowych nawet teoretycznie możliwych lokalizacjach. Patrz na przykład na kompromis w Ischgl.
Nie szukałem żadnych analogii, nie komentowałem sytuacji w Polsce. Sprostowałem błędną wypowiedź, że w Austrii "można wszystko" (nawet na terenie PN). Nie można. I to jest wszystko co mam do powiedzenia w tym temacie.