Narty - skionline.pl
Skocz do zawartości

jank

Użytkownik forum
  • Liczba zawartości

    346
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    2

Zawartość dodana przez jank

  1. jank

    Trasy rowerowe dla "elektryków"

    Całkowicie się z Tobą zgadzam. Nie wiem czy to kwestia przyzwyczajenia czy coś innego ale zmiana ułożenia dłoni bezcenna przy wielogodzinnych trasach. Nie kwestionuję wyników badań jeżeli są ale już ktoś napisał,że czucie i wiara silniej mówią niż mędrca szkiełko i oko.
  2. jank

    Rowerowe eskapady - relacje

    Zaczynam powoli przekonywać się do pedelców. Olądając film uświadomiłem sobie,że jeżdżąc na tradycyjnym góralu i tradycyjnej szosie pozbawiam się wspaniałych emocji związanych z tym czy baterii starczy czy też nie i gdzie by się doładować. Normalnie taki problem rozwiązuję w knajpie lub sklepiku spożywczym, ale jazda na elektryku jest jak widać zdecydowanie bardziej skomplikowana i emocjonująca.
  3. jank

    Rower elektryczny za i przeciw

    Idąc tym torem myślenia zaraz zaliczymy e- bike do sportów ekstremalnych. Co do wywodów dotyczących korzystania z wyciągów nieśmiało przypominam,że aktywność zimowa uprawiana przez nas wszystkich to narciarstwo ZJAZDOWE. A więc analogie do elektrycznej letniej aktywności są sztuczne. Jeżeli narciarz klasyczny lub skitourowiec korzystał z wyciagu to wtedy analogie są oczywiste
  4. jank

    Rower elektryczny za i przeciw

    Istnieje jeszcze coś takiego jak doping technologiczny. A czy JC namawia do czegoś złego ? Nie, pod warunkiem,że tej aktywności nie będziecie nazywać kolarstwem. Aż i tylko tyle.
  5. jank

    Rower elektryczny za i przeciw

    Zacznijmy od kwestii podstawowej - co to jest rower? definicja roweru Wg UCI , na polski grunt zaadaptowanej przez PZKol wygląda to tak: Preambuła Rowery muszą odpowiadać duchowi i pryncypiom kolarstwa jako sportu. Oznacza to, że muszą one zapewniać kolarzom jednakowe szanse podczas rywalizacji. Zasada zakłada panowanie człowieka nad maszyną .§ 1. ZasadyDefinicja1.3.006 Rower jest to pojazd posiadający dwa koła równej średnicy. Przednie koło służy do kierowania, tylne koło jest napędzane przez system składający się z pedałów i łańcucha.(podkreślenie moje) Jak widać nie ma tutaj mowy o jakimkolwiek innym napędzie poza pedałami i łańcuchem. Możecie mnie nazwać talibem,starozakonnym lub innym ortodoksem, ale piękno kolarstwa,zwłaszcza górskiego, polega na tym,że jesteś ty, rower i trasa, góra które masz zaliczyć. Masz to zrobić bez łapania za jadący ciągnik,korzystania z podwózki itp udogodnień.Korzystasz z takich udogodnień lub jakiegokolwiek silnika,bez względu na jego moc i rodzaj nie jesteś kolarzem,rowerzystą. Nikt nikomu nie zabrania jazdy na takim urządzeniu i przynajmniej ja nie zamierzam z tego powodu kogokolwiek krytykować ale nie nazywajcie swojej działalności kolarstwem, bo jesteście wtedy nieuczciwi wobec tych którzy tylko i wyłącznie siłą mięśni i woli - zgodnie nie tylko z formalną definicją kolarstwa ale i prawie dwuwiekową tradycją, zdobywają kolejne metry wysokości i kilometry trasy.
  6. jank

    Rower elektryczny za i przeciw

    I tutaj Mitek trafiłeś w prawie sedno problemu."Rowery"elektryczne" moim zdaniem -sorry JC Twojego tekstu też to dotyczy- nie powinny być prezentowane w tym wątku. Propagowanie na forum jak by nie było sportowym(aczkolwiek amatorskim) sprzętu bardziej przypominającego motory niż rowery jest powiedzmy nie do końca właściwe. Wiadomo, każdy z nas chcąc nie chcąc ma w sobie bakcyl rywalizacji i jak tu porównać 1300 metrów przewyższenia na elektryku i sprzęcie tradycyjnym?Ale to nie jest najważniejsze. Najważniejsza moim zdaniem jest problematyka dewastacji przez elektryki środowiska naturalnego. Od czasu pojawienia się tego typu wynalazków zaobserwowałem w miejscach gdzie często jeżdżę na góralu (dolinki podkrakowskie i Lasek Wolski) wytyczenie wielu nowych ścieżek niszczących lasy w miejscach niedostępnych dla normalnych kolarzy górskich. Efektem tego będzie, przypuszczam restrykcyjna polityka lasów i parków które wprowadzą zakaz dla wszystkich rowerzystów a nie tylko tych ze wspomaganiem. Dla mnie jadza na rowerze to pokonywanie własnej słabości, a jak się nie da to pchanie roweru z buta. Dla elektrycznego rowerzysty- tak wiem uogólniam- to demonstracja możliwości nowego bentleja lub co najmniej mercedesa. Tak więc sorry bracia elektryczni ale wasze eskapady nie będą nigdy wyprawami rowerowymi a takimi bardziej podpadającymi pod statutową działalność PZM (Polski Związek Motorowy) I na koniec ostatnio gdzieś przeczytałem że prekursorem elektryka mógł być niejaki Lance Amstrong... podczas któregoś wygranych TdF. A dlaczego z Mitkiem nie zgadzam się w całości - bo uważam że urnę powinny mi kupić dzieci./
  7. jank

    Rowerowe eskapady - relacje

    Faktycznie wariant przez Lucni Bouda wygląda nie najgorzej. Patrząc na wykres w altimetr.pl wydaje mi się podobny do podjazdu na przełęcz karkonoską od polskiej strony.chociaż tam długimi odcinkami miałem18-20% na liczniku. Rozumiem,że od Lucni Bouda jazda na własną odpowiedzialność niebieskim pieszym szlakiem po niezbyt przyjaznym podłożu.Jeszcze raz dzięki za sugestie.
  8. jank

    Rowerowe eskapady - relacje

    Pogoda jaka jet każdy widzi.Mnie osobiście nastraja do jazdy rowerem ale takiej on line. Konkretnie siedzę przed kompem i zastanawiam się gdzie by rowerem pojeździć jak ta zima jesienna się skończy.W ubiegłym roku bardzo spodobało mi się w Karkonoszach i chciałbym jeszcze tam pojechac i koniecznie wyjechać na Śnieżkę. I tutaj mam pytanie do osób obeznanych z tymi okolicami o podjazd od strony czeskiej.Wydaje mi się,że w miarę legalnie można dojechać do stacji pośredniej gondoli w Pecu pod Śnieżką. Moje pytanie dotyczy tego czy ktoś z Was podjeżdżał wyżej i jak to wygląda terenowo i zwłaszcza formalnie tj czy po czeskiej stronie dalszy podjazd jest legalny. Jakby ktoś miał własne doświadczenia lub znał inny wariant podjazdu to proszę o uwaggi
  9. jank

    Rowerowe eskapady - relacje

    Nie wiem jak warszawskie hulajnogi z wypożyczalni ale te w Krk to dopiero walą światłem po oczach, tak że rowerowe lampki lub lampy to przy nich pikuś.
  10. jank

    Rowerowe eskapady - relacje

    Czytając kilka powyżej zamieszczonych postów czuję się w obowiązku napisać,że jak świat światem były są i będą -nawet w najbardziej stabilnych demokracjach- delikatnie rzecz ujmując niezwykłe orzeczenia sądó. Czynnik ludzki jest wszędzie.Ale tam gdzie prawo jest stanowione " z głową"tam ilość takich przypadków jest mniejsza. W tym kontekście wczoraj pisałem o bublu prawnym w zakresie nas tutaj interesującym.To że jest to bubel wynika choćby z obecnej interpretacji Ministerstwa Zdrowia zgodnie z którrą naszenie maseczek przy amatorskiej jeździe na rowerze jest obligatoryjne.Gdyby prawo( w tym przypadku rozporządzenie RM) było napisane rzetelnie Ministerstwo Zdrowia nie musiałoby stosować wykłądni nie mającej odzwierciedlenia w regułach wykłądni prawa. Gdyby wolą prawodawcyt było nałożenie na nas amatorów obowiązku zakrywania ust przy jeżdzie rowerowej stosowny przepis otrzymałby brzmienie ",,, oraz osoby profesjonalnie uprawiającej sport.", lub " osoby urawiające sport w ramach klubu sportowego Ktos powie, e nie mamy definicji sportu zawodowego. Definicji legalnej nie ma, ale orzecznictwo TSUE zgodnie z którym- najogólniej rzecz ujmując- sport zawodowy wyróżnia się tym,że zawodnik uprawia jakąś dyscyplinę na podstawie umowy(kontraktu) i za wynagrodzeniem. Jeśli chodzi o kluby sportowe - co to jest określa ustawa o sporcie. Przykłądowo podaję w jaki sposób można zredagować przepis aby był możliwie precyzyjny i nie wywoływał konieczności ekwilibrystycznej wykładni. I robię to też na kolanie ale i tak jestem precyzyjniejszy od autorów rozporządzenia. Jestem od nich precyzyjniejszy ale tylko wtedy jeśli założymy,że ich zamiarem było wyłączenie jedynie profi od obowiązku noszenia masek podczas jazdy w przestrzeni publicznej. A skoro przepis jest jaki jest jego treści nie można zastępować dowolną interpretacją bo obywatela nie obowiązuje czyjaś interpretacja a obowiązujący przepis który nie rozróżnia profi od amatorw. Na koniec odniosę się do przepisu o aktywności intelektualnej zadając prowokacyjne pytanie.Jak policjant lub strażnik miejski udowodni średnio rozgarniętemu młodzieńcowi,że stukając na komórce nie uczestniczy w światowym współzawodnictwie którego celem jest osiągnięcie wyniku sportowego. Tą ostatnią kwestię wrzucam prowokacyjnie nie mając pogłębionej wiedzy w zakresie art 2 ust. 1a ustawy o sporcie.
  11. jank

    Rowerowe eskapady - relacje

    Rozporządze ROZPORZĄDZENIE RADY MINISTRÓW z dnia 9 października 2020 r. w sprawie ustanowienia określonych ograniczeń, nakazów i zakazów w związku z wystąpieniem stanu epidemii paragraf 27 ust3 Obowiązku określonego w ust. 1 i 2 nie stosuje się w przypadku: pkt 11 sędziego, trenera oraz osoby uprawiającej sport W przepisie tym kluczowe znaczenie ma słowo "osoba". Przymiot osoby ma każdy człowiek , więc osobą uprawiającą sport nie jest jedynie sportowiec zawodowy a każdy człowiek realizujący aktywność sportową. Jednak rozporządzenie to w zakresie sportu może powodować inne bardziej daleko idące konsekwencje albowiem ustawa o sporcie w art 2 ust. 1a stanowi" Za sport uważa się również współzawodnictwo oparte na aktywności intelektualnej, którego celem jest osiągnięcie wyniku sportowego". Tutaj dopiero maseczkosceptyczni uzyskają pole do popisu. Ale jest to niestety normalna konsekwencja prawa pisanego na kolanie przez osoby nie obeznane z legislacją.
  12. jank

    Rowerowe eskapady - relacje

    Jeśli komuś chciało się dzisiaj rano ruszyć w okolice dolinek podkrakowskich to czekała dla niego sowita nagroda. Talentu do zdjęć nie mam, ale myślę że widok mgły zakrywającej doliny i widoczny w oddali zarys Tatr poruszy każdego narciarza i rowerzystę. Jak wyjechałem na górkę -ok 20 km na zachód od KRK- i zobaczyłem ten widok to pierwsze skojarzenie było takie - jestem na nartach w Alpach,wyjechałęm pierwszą gondolą, w dolinie mgłą i nic nie widać a na 2382 mnpm piękny poranek taki w sam na raz na fotki. Rozmarzyłem się ale w tych mało sympatycznych czasach trzeba wspomnieć miłe chwile, cieszyć się tym co dostępne i życzyć Wszystkim aby już najbliższej zimy mogli przypomnieć sobie jak wyglądają chmury na które patrzy się ze szczytów, czego Wam i sobie życzę życzę
  13. jank

    Rowerowe eskapady - relacje

    A mnie na stare lata udało się wreszcie pojechać w Sudety. Od wielu wielu lat chciałem tutaj pojechać letnią porą ale zawsze coś nie wychodziło.Wreszcie teraz udało się wygospodarować kilka dni i jestem u podnóża Śnieżki.Jako że okolicy nie znam zupełnie postanowiłem rozpocząć od okrążenia Królowej i wyszło z tego coś takiego jak niżej.pomijając południowy odcinek, trasa rewelacja w zasadzie cały czas góra-dół.A podjazd od polskiej strony na przełęcz karkonoską -delicje.Ze znanych mi w RP najbardziej wymagający.Od strony czeskiej podjazd nie jest zbyt ciekawy bo droga dobrej jakości i nachylenie w zasadzie nie przekracza 7%, ale dzięki temu zjazd szybki i poza kilkoma patelniami w zasadzie bez hamowania.Jak ktoś będzie jechać pod tą górę niech zapomni,że na koniec podjazd popuści.Wg wskazań mojego licznika ostatni kilometr podjazdu ma ok 15% średniego nachylenia. Dla tej jednej trasy warto tu było przyjechać.
  14. A może by tak zakończyć temat? Uczestnikom dyskusji przypominam jego przedmiot, bo to chyba umyka:Koronawirus - czy jechać na narty? Pytanie jest już nieaktualne a poszczególne wpisy mogłyby z pewnośćią pojawiać się na innych branżowych forach ale nie koniecznie narciarskich.
  15. Wracaliśmy w czwartek 12 marca , natomiast z urzędu na kwarantannę kierowane były osoby powracające do Polski od 00 15 marca. Faktem natomiast jest,że co 2-3 dni miałem telefony monitorujące mój stan z sanepidu. Ostatnio przerwa jest dłuższa ale to wynika chyba z faktu,że po 5-6 dniach ryzyko objawów spada znacząco. A droga - poza objazdem jeziora między Mikulovem a Brnem rewelacja.Tylko na granicy A/Cz kilka minut zwolnienia z uwagi na rozdawanie przez Czechów ulotek jak zachować się przy objawach wirusa.
  16. Zgłaszałem swój powrót w sanepidzie ale nie poddano mnie formalnej kwarantannie, faktyczną natomiast sobie zaordynowałem.
  17. 7 marca wyjechałem na dawno zaplanowany wyjazd do Ischgl. Właściwie w Ischgl mieliśmy jeździć na nartach a mieszkanie było w Kappl. Jeszcze dzień przed wyjazdem sprawdzałem jak wygląda sytuacja z wirusem w Tyrolu i informacje były uspokajające - jeden stwierdzony przypadek w Innsbrucku u pracownicy hotelu do której miał przyjechać zaprzyjaźniony Włoch. Po przyjeździe na miejsce - sobota wieczór- pytaliśmy włąściciela jak wygląda sytuacja . Odpowiedział,że spokojnie , brak zachorowań i podejmowane środki profilaktyczne. Dodał, że w zasadzie mamy się martwić tylko tym, jaka pogoda nam się trafi a na pytanie czy jakieś rezerwacje zostały odwołąne zaprzeczył stwierdzając,że obłożenie w dolinie jest jak w latach ubiegłych. Następnego dnia, już po fantastycznym narciarskim dniu w warunkach pogodowych jak na zdjęciu, przeczytaliśmy info o norweskim kelnerze który miał pracować w barze w Ischgl. Jak sprawdziłęm dotyczyło do dosyć dużego baru apres ski położonego blisko dolnej stacji gondoli Pardatsgraph ( idąc od parkingu Florianplatz w kierunku gondoli mniej więcej 100 m przed nią po lewej stronie - druga strona potoku). Był to pierwszy sygnał ostrzegawczy. W następnych dniach takich nie było.W środę gdy rano wsiadaliśmy do w/w gondoli była ponadnormatywna kolejka - okazało się że do gondoli nie wsiada 28 osób ale wpuszczanych jest ok. 20.Gdy po jakimś czasie jazdy przyjechaliśmy do knajpy na Idalpie Alpenhause okazało się,że jest zamknięta.Od tego momentu czerwona lampka -a właściwie lampa - świeciła się już non stop do końca dnia.Unikaliśmy gondol i zamkniętych pomieszczeń. Było ok 12 więc znalezienie pustych wyciągów krzesełkowych nie było problemem. Gdy wieczorem otworzyliśmy stronę Ischgl.com był na niej komunikat o zamknięciu ośrodka od soboty 14 marca. Następnego dnia w czwartek rono przy pięknej słonecznej pogodzie spakowaliśmy się odpaliliśmy przed czasem do Polski. Odpukać do chwili obecnej nikt z nas nie ma objawów , ale nadal sobie zadaję pytanie, czy jednak nie należało z tego wyjazdu zrezygnować.Nie znajdę pewnie na nie odpowiedzi jednoznacznej, ale udało mi się za to zdiagnozować przesłanki i stereotypy które spowodowały że pojechałem Pierwsza podstawowa - zaufanie do niemieckiej solidności i organizacji. Przed wyjazdem myślałem jeszcze,że gdzie jak gdzie ale w szeroko pojętych "Niemczech"organizacja jest na tyle sprawna,że jakiekolwiek zagrożenie będzie nie tylko zidentyfikowane ale o tym zagrożeniu i koniecznych środkach z wyjazdem włącznie zostaniemy powiadomieni a ośrodek w razie zagrożenia dla zdrowia poinformuje o tym. Tak poinformowali,że za trzy dni zamykamy ale w powiązaniu z zamknięciem knajpy na Idalpie było dla mnie jasne,że zamknięcie powinno było nastąpić najpóźniej w środę, ale to dodatkowo powiększyłoby straty firm i mieszkańców doliny. Tak więc niemiecka organizacja moim zdaniem przegrała z ogólnoludzkim zamiłowaniem do mamony, która spowodowała wstrzymywanie informacji o skali problemu w Tyrolu i zbyt późne - moim zdaniem-zamknięcie ośrodka. Żeby sprawa była jasna, do siebie też mam pretensje o to,że jednak można było się wykazać większą wyobraźnią przed wyjazdem, a nie zarezerwowałem ich -pretensji- tylko dla Tyrolczyków. Z tego co czytam ostatnio to ich rząd krajowy też jest teraz mocno krytykowany za brak reakcji we właściwym czasie. Ale tyrolscy wyborcy są tacy sami jak inni i wybaczą funkcjonowanie ośrodków o 2 tygodnie za długo ale zamknięcia- i strat tym spowodowanych- dzień za wcześnie by nie darowali. Najgorsze w tym wszystkim jest to , że w ischgl byłęm trzeci raz i mimo wszystko chcę tam jeszcze wrócić.Tylko czy następnej zimy nie będziemy już żyć w świecie w którym absorbować nas będą już inne problemy niż ilość śniegu ,warunki na stokach itp? Oby nie , czego Wam i sobie życzę.
  18. Jestem od niedzieli w Ischgl - a w zasadzie jeżdżę tam na nartach mieszkając w Kappl-, jest to mój trzeci pobyt w tej okolicy i wszystko jest niemal takie same jak w latach poprzednich. Niemal czyni jednak różnicę i objawia się większą dostępnością miejsc w knajpach,kelnerami w czarnych - jak z MMA-rękawiczkach lateksowych,otwartymi na stałe drzwiami do toalet lub knajp na stokach( tam gdzie nie ma automatycznie otwieranych drzwi) i zamykanymi co dziennie jakimiś miejscami. Dzisiaj na przykład okazało się,że zamykana jest knajpa na Idalpie. Jeśli chodzi o kwestie typowo narciarskie to wszystko jest ok. Miałem pisać więcej ale właśnie córka mówi ,że na fejsie i stronie Ischgl.com pojawił się komunikat,że ISCHGL KOŃCZY sezon14 marca. Co tu więcej pisać. Pozdrawiam i czekajmy na ciepłą wiosnę która wykończy to cholerstwo.
  19. Jadę jutro do Ischgl i jak będę na miejscu to postaram się Wam podać informacje jak wirus wpływa na funkcjonowanie tego ośrodka.
  20. jank

    Zillertall

    Wczoraj wróciłem wyjazdu do Zillertalu. Generalnie jak nie mogę zdecydować się gdzie jechać na narty to jadę do tej właśnie doliny. I tak też było tym razem i jak zwykle wyjazd pod względem narciarskim bardzo udany, ale z pewnymi atypowymi elementami. Jak na styczeń pogodą co najmniej dobra - mimo wcześniejszych mało optymistycznych prognoz- tj dwa dni słońca, dwa dni zachmurzenia ( ale takiego z dobrą widocznością) i licznymi przejaśnieniami,jeden dzień z opadem - na początku dnia jazda w 20 cm puchu po nocnym opadzie- i marną widocznością i jeden - wtorek 28.01.- wymykający się klasyfikacjom. Do godziny 14 pogoda kwietniowa, raz zachmurzenie,raz przejaśnienia. generalnie dobra widzialność, aż tu nagle gdy rozpocząłem jazdę gondolą Möslbahn w Mayerhofen od dołu doliny widzę,że dosłownie pędzą w kierunku w góre masy chmur. Dosłownie w minut ę zrobiło się ciemno a wiatr spowodował że prędkość gondoli musiała być zredukowana do szybkości krzesła na Goryczkową.Gdy dojechałem do górnej stacji i zjechałem do dolnej stacji krzesła Gerent okazało się,że właśnie ostatnie osoby pojechały w górę i wyciąg zamykają. W sumie miałem dużo szczęścia bo ci którzy wsiedli jako ostatni jechali podobno ponad 30 minut.Na wyjeżdzie w górę zależało mi o tyle,że miałem tam plecak z drobiazgami.Jeszcze mniej szczęścia mieli ostatni pasażerowie krzesła Schneekar którzy na górę jechali podobno ok 40 minut.Ja do dolnej stacji tego krzesłą zjechałem przy minimalnej widoczności niebieską 11 i na dole coś mnie podkusiło aby nie podchodzić na nogach kilkunastu metrów w pionie wsiadłem na krzesło Larchwald.W 3/4 jego trasy przy dużych porywach wiatru miał miejsce gwałtowny opad śniegu który w pewnym momencie zmienił się w opad... lodu.Na filmiku 2 lodu może nie widać ale dobrze go słychać.Następnego dnia jeździłem - to ten dzień z puchem o poranku-w Hochzillertal. Tam na wyciągu jadący ze mną narciarz mówił,że w tym ośrodku miały miejsce wręcz dramatyczne sceny, ponieważ wiatr miał nie tylko zerwać osłony z krzeseł ale też spowodować zblokowanie krzeseł na górnych stacjach, tak że ewakuacja narciarzy miała trwać ok 2 godzin. Jest to o tyle wiarygodna opowieść,że w tym dniu - środa 29.01.- nie chodziła gondola Wimbachexpress i krzesło Neuhuttenbahn.Jak byłem w tym ośrodku w piątek krzesło nadal nie funkcjonowało natomiast gondola chodziła z przerwami i z szybkością Goryczkowej.Wnioskuję z tego ,że wichura wtorkowa musiała spowodować poważniejsze uszkodzenia obu urządzeń.Uprzedzając pytania napiszę,że prognozy pogody owszem wskazywały ,że ok 13-14 rozpocznie się opad śniegu ale o gwałtownych wiatrach nie było mowy. Również nie było niejako na żywo żadnych komunikatów w samym ośrodku w ciągu dnia. Jest to kolejny przykład na nieprzewidywalność gór. Ale aby tych którzy nie byli jeszcze w Zilleretalu nie karmić scenami rodem z filmów katastroficznych przesyłam filmiki z porannego zjazdu do Zell am Ziller od górnej stacji gondoli Karspitzbahn (film 1) oraz z górnej stacji gondoli Wimbachexpress do Kaltenbach - wg skiline 1779 m przewyższenia.Coś rewelacyjnego( film 3 i 4).W ubiegłym roku nie było trasy 5 od górnej stacji gondoli Wimbachexpress do nartostrad 4,3 i 2, co powodowało konieczność korzystania z dojazdówek.Obecnie poza jednym fragmentem cały czas jest systematyczna czerwono-czarna jazda w dół. Na zakończenie prośba do forumowych ekspertów o ocenę jazdy kolegi jadącego zazwyczaj przed kamerą w zielonych spodniach i ciemnej kurtce. Pozdrawiam. GOPR5224.MP4 GOPR5212.MP4 GOPR5138.MP4 GP015138.MP4
  21. jank

    Wypadek na nartach

    Niestety nie masz racji,albowiem nie wszystkie dziedziny życia należy kontrolować w sposób bezpośredni.Tworzenie przepisów których nie można wyegzekwować jest gorsze dla prawa niż ich brak.Napiszesz że drony puszczone nad stokami uspokoją wariatów.Jeśli będzie miał kto te drony obsługiwać, analizować zapisy z kamer identyfikować narciarzy naruszających przepisy to gratuluję.Tylko jedno pytanie - kto za to zapłąci?. Teraz pewnie napiszesz,że wystarczy sama obecność dronów aby uspokoić wariatów. Oczywiście masz rację - obecność radiowozów oznakowanych i nieoznakowanych,helikopterów,motocyklistów w mundurach tak uspokoiła sytuację na naszych drogach że jesteśmy na nich całkowicie bezpieczni. Czy proponuję zupełne odpuszczenie tematu? Nie,ale podstawą nie jest mnożenie przepisów ale respektowanie już istniejących np w regulaminach ośrodków narciarskich dotyczących "eliminowania z ruchu"nietrzeźwych i stwarzających zagrożenie dla innych. Przykładowo zapis z regulaminu jednej ze stacji " Osoby, nie przestrzegające niniejszego regulaminu mogą zostać usunięte poza teren stacji narciarskiej oraz mogą zostać pozbawione karnetu uprawniającego do korzystania z urządzeń transportu linowego. " pozdrawiam
  22. jank

    Wypadek na nartach

    Brawo Mitek. Żaden przepis nie zastąpi zdrowego rozsądku, zwłaszcza w naszej szerokości geograficznej gdzie omijanie przepisów jest sportem narodowym.
  23. pod koniec stycznia br byłem z kolegą w tym hotelu https://www.hotel-emilia.com/en.html wzieliśmy dwie jedynki cenowo wychodziłą jak dwie osoby w pok 2 osobowym. Fakt, szału nie było jeżeli chodzi o metraż ale jedzenie super skibus 30 m od hotelu 4 minuty jazdy i gondola w kierunku Secedy
  24. jank

    Rowerowe eskapady - relacje

    W obecnych czasach kozaczenie to standart, dla fotki, filmu i chwili słąwy lub kasy. Typowym tego przykładem są karawany ciągnące każdego sezonu na Mont Everest. Masz kasę to możesz tam się znaleźć.Ale robienie porównań do tego co było bez małą wiek temu jest nieuprawnione.Natura ludzka jest taka,że człowieka zawsze nosiło i nosi. Bez tego nie byłoby wielkich odkryć wieków XV i XVI ani człowieka na księżycu. Z uwczesnej perspektywy też moglibyśmy to uznać za kozaczenie. Co niektórzy - pamiętając na jakim forum piszemy- mogą za kozaczenie uznawać narciarstwo pozatrasowe zwłaszcza w niezagospodarowanych turystycznie zakątkach gór, a z innych dziedzin życia np samotne rejsy,nurkowanie czy nawet F1.Wracając do Nowaka trzeba pamiętać,że stan wiedzy w tamtym czasie w zakresie chorób których tam można się nabawić i zabezpieczenia przed nimi był mizerny . Myślę,że On sam bardziej spodziewał się śmierci od jakiegoś kłą lub z pragnienia, niż z powodu choroby po powrocie.Piszesz kozaczenie, czyli w moim odbiorze robienie czegoś dla" małojeckiej "słąwy. Czy środki masowego przekazu tamtej epoki taką sławę zapewniały wątpię. Potwierdza to fakt, że Nowakzmarł będąc w niedostatku a o jego wyprawie wiedziała i wie garstka osób. Porównaj sobie tą ilość z ilością osób które np śledziły oraz wiedziały o wyprawach Andrzeja Bargiela. Konkludując tego co zrobił Nowak moim zdaniem absolutnie nie można nazwać chęcią zaistnienia. Nazwałbym to determinacją w dążeniu do realizacji własnych marzeń.
www.trentino.pl skionline.tv
partnerzy
ispo.com WorldSkiTest Stowarzyszenie Instruktorów i Trenerów Narciarstwa PZN Wypożyczalnie i Centra testowe WinterGroup Steinacher und Maier Public Relation
Copyright © 1997-2021
×
×
  • Dodaj nową pozycję...