-
Liczba zawartości
282 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
-
Wygrane w rankingu
1
Zawartość dodana przez Lupus
- Poprzednia
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
- 6
- 7
- Dalej
-
Strona 2 z 12
-
Właśnie tak napisałem
-
Obecna tendencja jest taka, że kierownica rozszerza się w ten sposób, tak że rogi wysuwają się bardziej na zewnątrz. Nie chodzi o o wygięcie w płaszczyźnie wertykalnej ale horyzontalnej. Ta druga zmienia zasady używania rogów. Pierwsza nie. Sam w moim nowym biku nie założyłem rogów, choć lata całe ich używałem wcześniej.
-
BODE nie masz racji. Kierownica wygięta potrzebuje specyficznych rogów, bo te standardowe nie pasują, Założenie ich jest na dodatek niebezpieczne. Stąd nie montują do nich fabrycznie rogów. Podstawowe niebezpieczeństwo polega na tym, że wygieta kierownica wygina również rogi . Oznacza to, że przejazd między gałęziami z takimi rogami jest bardziej nie bezpieczny niż z prosta kierownicą. Choć i wtedy można zachaczyć o gałąź. Ale z tymi bardziej rozwartymi rogami, niebezpieczeństwo takie jest zdecydowanie większe. I to jest ważne. Co do ciśnienia w oponach to poza zaleceniami producentów, istotne jest i podłoże po jakim jeździmy ale i w jakim momencie. Stąd np. podczas podjazdu w terenie leśnym, górskim, błocie a nawet kamieniach można mieć mniejsze ciśnienie, ponieważ prędkości są mniejsze a tarcie opony czy też jej przyczepność są większe. Zas juz podczas zjazdu należałoby je dopompować. choć i tu na kamieniach powinno ono byc większe, aby nie załatwić opon i obreczy a na błoto mogłoby być nieco mnniejsze. Dlatego warto mieć pompkę i jej używać w terenie.
-
W Polsce. Sądecczyzna. No są też małe podjazdy ale generalnie z góry. Polecam trasę z Przechyby zółtym szlakiem do Starego Sącza. Można by jeszcze kilka wymienić.
-
Pozwolę sobie zabrać głos, choć zawodnikiem narciarskim nigdy nie byłem. To nie znaczy jednak, że nie mam podobnych doświadczeń. Na nartach jeżdżę raczej rzadko bardzo szybko czy ostro. Lubie przycisnąć ale to jest rekreacja, czasem na przyzwoitym poziomie. Zreszta zawsze mam z tyłu głowy to co mówi Bończa, rodzina, obowiązki itp. Ale tez i strach. Inaczej jest na rowerze. Kiedyś jeździłem dużo, bardzo dużo i ostro. Wiele lat. Trenowałem i nieco się ścigałem. Ale jakieś 10 lat temu miałem wypadek i spędziłem w gipsowym obranku trochę czasu. Rok rehabilitacji. Potem dzieci, jazda po parku. A teraz od dwóch lat zaczałem na nowo jeździć w górach, często ostro ale już nie tak jak kiedyś. Czasem mi żal, czasem kiedy prześcigają mnie szczeniaki, myślę że już kurde stary jestem. Ale jednej rzeczy to nie zmienia. Jak wyjadę w góry, jak się zmęczę, jak walne 100 km po Beskidach, i jestem tam w górze, to szczerze mówiąc i tak jest czad, i tak adrenalina, endorfiny buzują. I myślę sobie, że pewnych rzeczy już nie będzie ale to co jest nadal potrafi cieszyć. Uważam, że w tym co Hucu poruszył, może być tak samo. Na pewno chcę w to wierzyć. Na koniec powiem tak: rzeczywistość nie jest taka jaka jest w ogóle ale taka jaką ją postrzegamy. I to wydaje się być najważniejsze. Pozdrawiam
-
To chyba jakiś wybuchowy rower!!!! Normalnie dynamit pod kołem. Dobry na zawody. Na początek power, potem dynamit, potem już nikt nie przejedzie.
-
Tu moi mili Koledzy nie chodzi o rękawiczki na rowerze tylko jazdę na rowerze. A jazda na rowerze, to podobnie jak z jazda na nartach, nie zawsze znaczy to samo. Otóż, można się przejechać, można jeździć na rowerze, ale można też jeździć ostro, daleko czy jak kto tam woli to nazwać. Ja po mieście jeżdżę na rowerze miejskim, niestety bez kasku ale i bez rękawiczek. Kask nie bardzo mi pasuje do garnituru. Ale jak jadę w góry, i tam już nie ma miętkiej gry. Mówimy o np. 100 km trasy z czego 30 km to szlaki turystyczne, to poziom zmęczenia, spocenia itd jest na tyle duży, że jazda bez rękawiczek jest niebezpieczna. Nie ma wtedy chwytu, ręka może się ześlizgnąć w momencie. Wystarczy przywołać z pamięci 1,5 godzinny zjazd, czasem bardzo ostry i wtedy umówmy się bez rękawiczek ni ma jazdy. Nie wspominam już o uderzeniach gałęzi, wywrotkach itd, króre ratują wtedy dłonie. Niektóre rękawiczki, a mam teraz takie, mają część do ścierania potu z twarzy. Bardzo przydatne. Słowem, dopóki komuś kierownica się nie wyslizgnęła nieco z dłoni, zwłaszcza w newralgicznym momencie zjazdu na rowerze, zapewne nie będzie widział powodu używania rękawiczek. I przy określonej określonej jeździe może nawet nie będzie takiej potrzeby. Choć spędzenie 7 godzin na rowerze o sportowej geometrii odciska znaczące pietno nie tylko na d...e ale i dłoniach.
-
Do jazdy po szosie nie ma powodów aby mieć całe rękawiczki. No chyba, że sezon zaczynasz i kończysz w temperaturach ok.5-10 stopni Celsjusza. Normalnie wystarczają z połową palca. Na szosie nie uderzysz o gałęzie i takie tam, więc powód grzania reki jest nieznany. Wystarczy 20 stopni, większy podjazd i ręcę się pocą. Na okres wczesno wiosenny i jesienny zawsze można wykorzystać stary kolarski sposób i pod letnie rękawiczki ubrać cienkie materiałowe. Sprawdza się. Choć dzisiaj nie już problemu aby niezbyt drogo kupić osobną parę na tą aurę. Z tych wymienionych rękawiczek wybrałbym te scoty. Są ok. Przy dużej ilości jazdy, w różnych warunkach, kiedy rekawiczki trzeba prac dość często, to i tak każde można zajeździć w sezon ale moje obserwacje są takie, że firmowe są lepiej wykonane. Zasada jest ciągle taka sama: co tanie to drogie.
-
Moja ulubiona muza to "Koncerty brandenburskie" J.S.Bacha. A na YouTube to może tu: Jakoś nie umiem wkleić tego zdjęcia co się klika i już jest teledysk.
-
No to ja chyba jestem kobietą. Co na to moja żona powie? SPD to zbawienie w stosunku do nosków lub koszyków, jak kto woli. Planując zatrzymanie się należało odpiąć zapięcie w noskach, bo inaczej były kłopoty. Zaliczyłem kilka poważnych gleb z owymi noskami i zawsze kończyło się to ciągnięciem za sobą roweru. W SPD nie ma takiej kwestii. Obrona przed wywrotką przy ostrzejszej jeździe, moim skromny zdaniem, jest możliwa tylko kiedy bucik opiera się o zwykły pedał. Ale wtedy nie trudno wyobrazić sobie ostrzejszą jazdę w terenie. Nie mam tu oczywiście na mysli DH.
-
Ja tam bym powiedział, że w zależności od jazdy różne rękawiczki, czy to do DH czy na szosę, poza tym czy na lato czy w sezonie jesienno-wiosennym, nie wspominając już o zimie. Ale zaraz pewnie będzie, że to zdziwianie i szpan.
-
No Człowieku Szacun Wielki. Kiedy Ty pracujesz? Ja nawet kiedy trenowałem i sporo jeździłem to niestety codziennie w górach nie byłem w stanie być. Ale żeby było w temacie. Ostatnio ujeżdżam Ghosta AMR 5000 z hakiem ale nie pamiętam jakim:)) Teraz już nie trenuję ale daję radę. Interesują mnie ściezki w górach. W zeszłym roku zjeździłem cały Beskid Sądecki, no bo byłem tam w pracy. Zaliczyłem tylko jeden maraton MTB. Ale za nie jest źle.
-
Czekajcie , czekajcie. No to ja juz wiem gdzie robię błąd. Ona tam pod koniec kręci w lewo a ja w prawo no i dlatego ten ostatni kubek mi się przewraca. Idę to dopracować na Błonia. Qrcze pieczone.:eek:
-
NIe na golasa. Ale tak jak trzeba zainwestować w narty aby na jeździć a nie się zwozić, tak trzeba zainwestować w jazdę na rowerze. KOsztów narciarstwa nikt nie musi uzasadniać ale tych rowerowych no to już niekoniecznie. Wystarczy bryknąć 100 km w górach po szlakach turystycznych i już wiadomo o co chodzi. No to ja w tej kwestii.
-
Ceny normalne, jak ta firmę. A rowery są dość dobre choć nie najlepsze w porównaniu z innymi firmami. Co do bezkosztowego jeżdżenia na rowerze to zależy co nazywamy jeżdżeniem na rowerze. No i jeszcze gdzie kto mieszka. Jak się mieszka w górach lub ich okolicach to się wsiada i jedzie. Jak w mieście to już nie za bardzo. Trzeba kupić np. bagażnik na hak i już tysiak albo dwa idą z kieszeni. Co do wyciągów, to DH polega na wyjeżdżaniu kolejką i zjeżdżaniu w dół rowerem. Kolejki w lecie są dużo droższe niż w zimie. A odnosząc się do innych kosztów no to mamy: - kask - 400 - buty z blokami do SPD - 500 - trykot - 200 - koszulka - 200-300 - rękawiczki - 150 - bidon, licznik świtełka - 600 - kurtka od wiatru - 300 - kurtka na deszcz - 200 - okulary przeciwsłoneczne i transparentne - 400 - plecak z bukłakiem - 300 - no i jeszcze przeglady itp. Bode już wspominał - a na koniec trzeba zakupić energizery, termogenizery, węglowadany i napoje izotoniczne, co na jeden wyjazd kosztuje około 100. Dla tych co to jeszcze uprawiają DH trzeba dorzucić ochraniacze, zólwie i takie tam - 1000. No i teraz można jechać. A na nartach za 200 złotych cztery litery można zwozić i wtedy żaden wielki koszt. Zwozić się i wozić się to nie to samo co uprawiać narciarstwo w znaczeniu używanym tu na Forum.
-
Naród to nie rząd. Polityka to nie obyczajowość. Nie należy tego mieszać. Mówiąc jednak o polityce trzeba znać historię i to nie tylko XX wiek. Aby zrozumieć politykę Rosji należy poznać jej. A ludzie wszędzie są podobni tyle, że nie wszyscy są traktowanie tak jak nasi wschodni sąsiedzi. Skądinąd, w takim kulturalnym narodzie jak Niemcy, wydającym na świat tylu filozofów, artystów, pisarzy i poetów, byli przecież mili i sympatyczni ludzie. Ale polityka zmienia obraz Państwa i Narodu. Dyskusja, jak rozumiem, nie zaczęła się od tego jacy są Rosjanie ale jaka jest polityka Rosji. To zdecydowana różnica. A tego, że Rosja, a nie Rosjanie mają się czego obawiać w tej chwili chyba nie można zanegować. BOT ŻiZŃ.
-
A ja piję kawę po turecku
-
Tu nie chodzi tylko o o zamykanie postów. Moderowanie, jak już było wcześniej napisane, ma określone funkcje. Mniej istotne jest dbanie o czystość wypowiedzi ale o moderowanie, wspomaganie dyskusji, zachęcanie do niej. Nie jej zatrzymywanie. Przy okazji wspomnę, że to jest czasem bolączką tego Forum. Zamykanie dyskusji. Ale tak to jest, jak ludzie się znają i wszystko już sobie powiedzieli, Tyle, że nie wszyscy, szczególnie nowi o tym wiedzą. Uważam , że dobrze się stało, iż temat wypłynął. To może jest czas na refleksje. Wiele wypowiedzi na forum jest off topic. I nic złego sie nie dzieje. Ale to nie jest problem Forum. Problemem są czasem wypowiedzi nie przystające żadnemu Forumowiczowi, a już na 100% nie Modom. Nie uważam, że chodzi tu o władzę. Zresztą jej jurysdykcja nie jest tak mocna tam gdzie można się wypowiedzieć na Forum.
-
NO szacun dla sportowców.
-
Zaden instruktor nic tym ludziom do głowy nie wbija. No na pewno nie białczański. A jak się rozejrzeć to w Polsce mnóstwo ludzi tak jeździ. Niestety. Ta moda panuje nie wśród tych co uczą się u instruktorów ale wśród tych co sami starają się jeździć nowocześnie. p.s. dobrze że nie widziałeś miejscowych chopaków, co to po kilku głebszych w koszulince i dżinsikach, bez copek i kijków, na krechę walą. to jest dopiero zaraza.
-
P.S. ludzie mówią, że w przyszłym roku ma tam być nowe krzesło 4 osobowe.
-
Teraz już tylko będzie piwo,wino i whiskey. No i tak na zmianę. Szkoda.
-
Ja tam amator jestem. Ale się wypowiem. Co mi tam. Kilka lat jeździłem na Atomach SL 9, no ale to nie sportowa narta. Jednak na co dzień była super. Miała i zadzior i kop i dobrze trzymała krawędź i powiem Wam, że załuję, że ją sprzedałem. Testowałem Atomy tegoroczne Sl Ti i są bardzo fajne. Ale mam wrażenie, że w stosunku do poprzednich produktów tej firmy to juz zupełnie inne narty. Mówiąc o bardziej sportowych nartach, to napomknę Rosoły WC 9S. Dzisiaj z nimi walczyłem. No to dopiero po 5 zjeździe było coś, a po 10 już b yo nieźle. Ale to już narta do przyzwyczajenia się. Ciągle powtarzam. jestem amatorem. I nie młodym. Moja żona śmiga na Fisherach WC Rc4 SC i żałuję, że jej kupiłem te narty, bo teraz zasuwa ile wlezie. Dla mnie, w oparciu o moje doświadczenia, powiem tak: - z doświadczenia - Atomy SL Ti - z opowieści - Fischery WC RC4 Sc.
-
To już zaczynasz niebezpieczną grę
-
To i ja się dorzucę. Dzisiaj byłe z Familią w Kluszkowcach. nie ukrywam, że bardzo lubimy ten stok. Taki właśnie rodzinny, choć czerwona jest już bardziej ok. a nowa niby czarna to miła rozrywka. Tyle że to wszystko krótkie. Jak się chce jeździć nieco dłużej to trzeba jeździć niebieską w prawo od górki z plakatem. Dzisiaj warunki były wprost wyśmienite. Ludzi mało, śnieg doskonały. A i jedzenie jest nadal na bardzo dobrym poziomie. Moje pociechy zawsze też mogą tam liczyc na bardzo dobrych instruktorów ( tak przy okazji jeżdżących w kaskach). Słowem można to miejsce polecić. A do Krakowa wracałem w 1,5 godziny. To zupełnie przyzwoity wynik.
- Poprzednia
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
- 6
- 7
- Dalej
-
Strona 2 z 12