Narty - skionline.pl
Skocz do zawartości

Problem z ubezpieczeniami narciarskimi.


Raceman

Rekomendowane odpowiedzi

Postanowiłem napisać kilka spostrzeżeń odnośnie ubezpieczeń narciarskich, a mianowicie chodzę na rehabilitację i spotykam tam dobrego znajomego który w marcu br. jeździł na dechach w SUDTIROLU we Włoszech, wszystko było pięknie aż do momentu wywrotki. Wiadomo ała złamana noga (kość pod kolanem zgnieciona i rozszczepiona - wyszło to potem) ale że był przezorny ubezpieczył się u brokera w Pawłowicach ponad to jechał wycieczką z biura podróży i tam także ubezpieczony no to co luz. A właśnie że nie leczenie musiało być operacyjnie i ubezpieczyciele postanowili że będzie to robione w Polsce dlatego że nie ma zagrożenia życia. Znajomy wył 2 dni w szpitalu w Włoszech i czekał aż ktoś się pojawi po niego. Miał być wieziony ambulansem z siostrzyczką i panem doktorem pod pełną opieką, a tu przyjeżdża 3 kierowców ( by mogli jechać cały czas) karetką , pakują nieszczęśnika do tyłu i dawaj!(bo już trzecia doba idzie od wypadku na stoku) . Co przeżył w ambulansie to tylko on sam wie (gnali na złamanie karku). W Polsce już potem poszło, skomplikowana operacja, rehabilitacja kilkumiesięczna (niezakończona i jeszcze ho hohoho do końca). Można powiedzieć że potraktowali go hm piąte koło u wozu, zero jakiegokolwiek zainteresowania ze strony ubezpieczycieli i te zdziwienie malujące się na twarzy że z nim nic nie robią w szpitalu a noga wielkości wiadra. Czy rola ubezpieczyciela kończy się na transporcie delikwenta do kraju? A może lepiej wyrabiać sobie dyskietki z ZUS że się jest ubezpieczonym? Sam nie wiem dlatego pytam Was , a może ktoś miał z ubezpieczycielami do czynienia proszę o wypowiedzi. I oby nie były nam potrzebne pozdrawiam Raceman

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kanada

Z INNEJ BECZKI BO TO FREERIDE ROWEROWY: Kiedys był przypadek ze chłopak pojechał z grupą ludzi na obóz freerideowy do whistler MTB park, mial ubezpieczenie itp. Niestety uległ bardzo nieprzyjemnemu wypadkowi ( noga jak u lanzingera 2 razy wokół własnej osi) w wyniku czego doszło do amputacji. Leżał 4 miesiące w kanadzie a ubezpieczenie pokryło tylko 20 000 pln leczenia (potrzebne było 60 parę) tragedia straszna... nikt się tego nie spodziewał a dolar kanadyjski stał dosc mocno wiec koszty byly tez przez to wieksze...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Z INNEJ BECZKI BO TO FREERIDE ROWEROWY: Kiedys był przypadek ze chłopak pojechał z grupą ludzi na obóz freerideowy do whistler MTB park, mial ubezpieczenie itp. Niestety uległ bardzo nieprzyjemnemu wypadkowi ( noga jak u lanzingera 2 razy wokół własnej osi) w wyniku czego doszło do amputacji. Leżał 4 miesiące w kanadzie a ubezpieczenie pokryło tylko 20 000 pln leczenia (potrzebne było 60 parę) tragedia straszna... nikt się tego nie spodziewał a dolar kanadyjski stał dosc mocno wiec koszty byly tez przez to wieksze...

smieszy mnie takie tlumaczenie- to jest wlasnie podstawa NIECZYTANIE umów:) podstawowy problem wszystkich ludzi ze nie czytaja umów:)

a po 2 przeciez wiedzial na ile byl ubezpieczony wiec mogł sobie sprawdzic na wszelki wypadek ile kosztuje leczenie w Kanadzie.

naprawde nie rozumiem tego tlumaczenia

a co do tego co ty napisales Race- nie mozna bylo sie spodziewac niczego innego jak wlasnie takiego scenariusza- brak zagrozenia zycia. Ubezpieczyciel podpina pod to wszystko.. niestety no heli raczej do kraju by go nie zabrali

ogolnie wiecie ze kazda sprawa jest inna i tez wszystko zalezy od tego co zadecyduja lekarze na miejscu.

Jak dla mnie ubezpieczenia w takim wypadku to skomplikowany proces ktory ma w sobie wiele roznych czynnikow które warunkuja późniejsze działania.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

smieszy mnie takie tlumaczenie- to jest wlasnie podstawa NIECZYTANIE umów:) podstawowy problem wszystkich ludzi ze nie czytaja umów

Mnie się wydaje,że umiem czytać.:rolleyes:

Ale kiedy czytam jakiejkolwiek "maści" (treści) biurokratyczne wypociny to zawsze mam wrażenie,że gdyby to było napisane;-cyrylicą,chińszczyzną,po arabsku,czy nawet alfabetem Majów-byłoby o wiele łatwiejsze do zrozumienia.:eek:

Mimo,że jest napisane alfabetem łacińskim,(który jest dla naszej części globu jakby naturalny) zazwyczaj jest tylko bełkotem i wymysłem urzędniczego bezmózgowia.

Cóż z tego czytania naszego ,kiedy prawnicy (wybacz Bugi ;))firmy ubezpieczeniowej i tak przeczytają nam to po swojemu i zinterpretują zagadnienie zupełnie inaczej niż my.

Z tego co zrozumiałem ,to ulegając wypadkowi ,choćby najmniejszemu trzeba udawać nieprzytomnego.

Nauczyć się wstrzymywać oddech na kilka minut,najlepiej wstrzymywać ;)

akcję serca.

Być może,wówczas byłaby szansa na natychmiastowe i w miarę prawidłowe leczenie.

Życie to nie bajka.:rolleyes::(

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To o czym napisał Race jest nagminne wśród ubezpieczycieli. Sam tego doświadczyłem, kiedy moja znajoma rozwaliła kolano w Szwajcarii.

Pierwsze co zrobił ubezpieczyciel, to kazał lekarzowi wypełnić ankietę, w której pierwszym pytaniem było - czy jest zagrożenie życia! A odpowiedzi mogły być dwie TAK lub NIE.

Walka trwała kilka dni, ale na szczęście koleżanka pracowała w TVN i ten argument był na tyle mocny, że ubezpieczyciel sobie odpuścił ... tym bardziej, że na miejscu mieliśmy też ekipę i wóz transmisyjny TVN gotowy nagrać materiał.

Niestety zwykle nie jeździmy z ekipą telewizyjną i mamy mniejsze szanse na walkę z procedurami.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Cześć

Jest tak jak piszecie ale pamietajcie, że duzo zalezy od tego co powiedzą lekarze na miejscu i - tak jak pisał Bugajson - trzeba dokładnie czytać warunki ubezpieczenia (niestety Figo :) ) albo miec zaufanego agenta u którego kupujemy polisę.

Mnie trafił we Włoszech koleś. Juz jak wstałem to wiedziałem, że mam zerwanego Achillesa. W szpitalu włoskim zadano mi pytanie czy chcę żeby operacje robiono na miejscu czy wole wracać. W wypadku gdybym chciał (namawiali bo to przeciez pieniądze dla nich) goście mieli przygotowany opis, który nie pozostawiał złudzeń co do konieczności szybkiej operacji i wiem (dodatkowe konsultacje) że opis by przeszedł.

Wybrałem jednak transport do Warszawy i operacje u nas na własny koszt + fundusz - ze względu na inną technikę zabiegu. W tym wypadku odpowiedzilanośc ubezpieczyciela kończyła sie na granicy - tak spisana polisa - a dokładnie po wskazanym przeze mnie szpitalem

Gości z karetki na lotnisku musiałem błagać by zawieźli mnie do domu a podpisałem im co inego. :):)

Najlepiej to po prostu jeździc na tyle zachowawczo żeby sobie nic nie zrobić.

Pozdro

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Drogi Mitku ale przyznasz że większość zwykłych zjadaczy chleba , nie ma z góry upatrzonej kliniki z znajomym lekarzem dyżurnym z odpowiednią techniką w wykonywaniu operacji. Postaw się na miejscu mojego kumpla zero języka tym bardziej technicznego-medycznego, więc tym bardziej oczekiwał od ubezpieczycieli pomocy. Na dzisiejszy dzień jest tak zdegustowany ich poczynaniami że odpuści sobie jazdę w tym sezonie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

smieszy mnie takie tlumaczenie- to jest wlasnie podstawa NIECZYTANIE umów:) podstawowy problem wszystkich ludzi ze nie czytaja umów:)

a po 2 przeciez wiedzial na ile byl ubezpieczony wiec mogł sobie sprawdzic na wszelki wypadek ile kosztuje leczenie w Kanadzie.

naprawde nie rozumiem tego tlumaczenia

a co do tego co ty napisales Race- nie mozna bylo sie spodziewac niczego innego jak wlasnie takiego scenariusza- brak zagrozenia zycia. Ubezpieczyciel podpina pod to wszystko.. niestety no heli raczej do kraju by go nie zabrali

ogolnie wiecie ze kazda sprawa jest inna i tez wszystko zalezy od tego co zadecyduja lekarze na miejscu.

Jak dla mnie ubezpieczenia w takim wypadku to skomplikowany proces ktory ma w sobie wiele roznych czynnikow które warunkuja późniejsze działania.

No wiesz, raczej przecięty 16 latek nie zakłada ze w kanadzie straci nogę :P może to kwestia tego ze 20 tys wystarczało na wszystko oprócz jakis skomplikowanych operacji typu rekonstrukcje itp. Próbowali mu tę nogę ratować, dlatego tyle to wyszło.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ubezpieczenie ubezpieczeniem a karta NFZ`tu też powinna być - tym bardziej że jej wyrobienie nic nie kosztuje i jest ważna przez 3 m-ce. I tutaj troszkę opisówki - przepraszam. Moja żona miała w tym roku upadek na stoku w Szwajcarii - twarz zorana jak na tarce, dłonie troszkę bolą (ratowała się przed upadkiem) krew z nosa przestała lecieć a Szwajcarski GOP nie zdążył dojechać. Generalnie jest OK dała radę dojechać do gondolki i na parking. Dobrze się czuła jednak w gondolce stwierdziliśmy jedziemy jednak do szpitala - tak na wszelki wypadek. W recepcji przyjęli nas bardzo serdecznie 1 rzut oka na żonę i przyszedł zaraz lekarz (całe szczęście że byliśmy w strojach narciarskich bo wyglądała jak z reklamy - zupa znów była za słona) i zaczęła się procedura rejestracji.

Pokazuję ubezpieczenie wypełniamy zgłoszenia itd itp w pewnym momencie wyjmuję z portfela kartę NFZ i pełna metamorfoza uśmiechy na twarzy - pojawiają się 2 pielęgniarki, 2 lekarzy, słowniczek (z terminami lekarskimi w kilku językach w tym polski) - inny świat po 3 godzinach wychodzimy ze szpitala ze zrobionym zdjęciem RTG i gipsem na jednej dłoni, zbadanym wzrokiem - szukam kasy żeby zapłacić za usługę medyczną - nie trzeba usłyszałem w recepcji jesteś przecież ubezpieczony masz europejską kartę. REWELACJA i na odchodnym dostałem pisemko na papierze firmowym szpitala na podstawie którego zwrócili nam kasę za nie wykorzystany czas na ski-pasach (za 1 dzień).

Edytowane przez ARI
  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Leżał 4 miesiące w kanadzie a ubezpieczenie pokryło tylko 20 000 pln leczenia (potrzebne było 60 parę) tragedia straszna... nikt się tego nie spodziewał a dolar kanadyjski stał dosc mocno wiec koszty byly tez przez to wieksze...

Ubezpieczenie do 20 tys zlotych???? Przeciez to sa zadne pieniadze.

Tylko 60 zaplacil za 4 miesiace tam? Chyba jakas specjalna znizke mu dali.

W UK wiekszosc ubezpieczen pokrywa do 5 mln funtow (25mln zl). A sa i ubezpieczenia do 10 mln i wiecej.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ubezpieczenie do 20 tys zlotych???? Przeciez to sa zadne pieniadze.

Tylko 60 zaplacil za 4 miesiace tam? Chyba jakas specjalna znizke mu dali.

W UK wiekszosc ubezpieczen pokrywa do 5 mln funtow (25mln zl). A sa i ubezpieczenia do 10 mln i wiecej.

To był tani obóz feerideowy. 3-4 lata temu. Ploty chodziły wszędzie a na PINKBIKECOM do niedawna były chyba nawet zdjęcia.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jest to sensowne rozwiązanie które proponuje Sławek - ma jednak swoje ale ....:D

Tak wydaje mi się że trzeba mieć obie formy ubezpieczenia - tam za granicą korzystać z karty NFZ (masz zagwarantowane to samo "zaopatrzenie medyczne" które należy się w kraju) a po powrocie do kraju można jeszcze wystąpić do ubezpieczyciela o odszkodowanie. Jeżeli karta ubezpieczenia NFZ to będzie za mało wtedy wspierać się dodatkowym ubezpieczeniem. Należy też pamiętać o tym że "podobno" nie wszędzie za granicą (tak pisała nasza prasa) karty są honorowane :mad:.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Cóż, chyba okazja, żeby przypomnieć znany i poparty statystyką fakt: najbardziej niebezpiecznym miejscem jest własne łóżko - przeważająca większość ludzi w nim umiera ;). Co też zresztą wiadome, ale przemilczane ze względu na silne tabu: najbardziej niebezpiecznym (jak najbardziej potwierdzone statystykami policyjnymi) otoczeniem na świecie jest własna rodzina - w końcu i najłatwiej, i najmilej przeprowadzać porachunki z bliskimi, zwłaszcza jak są słabsi... Ale żeby nie musieć wysuwać konkluzji na temat natury ludzkiej, wniosek jak najbardziej narciarski: Wiejmy w góry, mimo wszystko tam bezpieczniej, nie mówiąc już o tym, że przyjemniej :D .

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To o czym napisał Race jest nagminne wśród ubezpieczycieli. Sam tego doświadczyłem, kiedy moja znajoma rozwaliła kolano w Szwajcarii.

Pierwsze co zrobił ubezpieczyciel, to kazał lekarzowi wypełnić ankietę, w której pierwszym pytaniem było - czy jest zagrożenie życia! A odpowiedzi mogły być dwie TAK lub NIE.

Walka trwała kilka dni, ale na szczęście koleżanka pracowała w TVN i ten argument był na tyle mocny, że ubezpieczyciel sobie odpuścił ... tym bardziej, że na miejscu mieliśmy też ekipę i wóz transmisyjny TVN gotowy nagrać materiał.

Niestety zwykle nie jeździmy z ekipą telewizyjną i mamy mniejsze szanse na walkę z procedurami.

Ja tez musialem walczyc ale oplacilo sie. Ubezpieczyciel korzysta z tego ze poszkodowanym latwo jest manipulowac i pewnie kazdy (jak to zwykle bywa) lubi byc blisko domu jak przyjda ciezkie chwile. Odpowiedzialnosc ubezpieczyciela po przekroczenu granicy Polski konczy sie i ma klienta z glowy. Moim zdaniem ten biznes nie zawsze jest etyczny ale kogo to obchodzi.

Jezeli chodzi o to czy jest zagrozenie zycie to nie jest to kryterium wszystkich ubezpieczen, generalnie kryterium raczej czy transport jest zagrozeniem dla zdrowia pacjenta. Decyzje powinien podjac lekarz prowadzacy, z tym, ze z tego co wiem ubezpieczyciele podpieraja sie rowniez opiniami swoich lekarzy ktorym za to oczywiscie placa i taki lekarz moze wydac opinie (nie jestem tego pewny ale tak mi sie wydaje, bo wiem ze w moim przypadku ubezpieczyciel konsultowal sie ze swoim lekarzem).

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Miał być wieziony ambulansem z siostrzyczką i panem doktorem pod pełną opieką, a tu przyjeżdża 3 kierowców ( by mogli jechać cały czas) karetką , pakują nieszczęśnika do tyłu i dawaj!(bo już trzecia doba idzie od wypadku na stoku) . Co przeżył w ambulansie to tylko on sam wie (gnali na złamanie karku).

Opisalbym moj transport ale do dzisiaj (mimo tego ze uplynelo sporo czasu) nie lubie do tego wracac bo bylo to dla mnie bardzo przykre przezycie. Jak potem napisalem skarge to odpisali mi samymi klamstwami (beszczelnie poszli w zaparte - totalnie). Odpuscilem bo za bardzo mnie to stresowalo i wolalem cieszyc sie tym ze wracam do zdrowia zamiast roztrzasac przeszlosc. Mimo wszystko teraz mysle ze powinno sie z tym cos zrobic bo warunki w jakich woza sa skandaliczne.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przykłady dwa.

Jak w temacie.

Sprawa pierwsza to mój własny dzwon w Austrii.

Ryjem w zmrożony śnieg , złamany nos , rozcięty łuk brwiowy , wstrząs mózgu .

Śmigło , szycie , komplet badań ze wszystkimi tomografami i innymi rezonansami.

Cztery dni w szpitalu.

Pies z kulawą nogą o ubezpieczenie nie pytał , bo i jak - ledwie przytomnego gościa ?

Dzwon był rano , po południu koledzy dowieźli polisę i mi już nikt D.... nie zawracał.

Tylko mi pokazali ja na oczy i spytali czy to moja.

Dogadałem się z ogniskową zapuchniętego oka:rolleyes: , stwierdziłem , że moja i po temacie.

Opieka : proszę siadać , wszelkie badania jakie sie dało zrobić mi zrobiono.

Minus :po nastawieniu nosa wsadzili mi tam jakieś sączki czy jak to się tam nazywa.

Przyszedł lekarz z obstawą i mówi , że muszą mi to zainstalować żebym jakiegoś krwotoku nie dostał.

Oho myślę coś nie tak .

No ale mówię to jak trzeba to róbcie....

Konował austriacki sie ucieszył , i mówi , proszę się nie bać , to prawie nie boli.......no to juz k.......a wiedzialem czego się spodziewać .

I się nie pomyliłem.

Tyle , że z czystym sumieniem rzucałem półgłosem ciężkimi wiąchami po polsku bez skrupułów .;)

W kraju pewnie zwyczajnie darł bym ryja :D

Konkluzja : z ubezpieczycielem - zero problemu - szpital i ratownicy sami się z nim dogadali , ja zero stresu.

A rachunek jak zobaczyłem to tłusty był.....:eek:

Sprawa druga :

nie moja i nie narciarska ale o ubezpieczeniach za granicą

Kumpel pojechał na kurs para , nie pamiętam czy Austria , czy Włochy (zweryfikować nie mam jak bo jest na urlopie jak bedzie potrzeba to się dowiem)

Polisę KL mieli na 200.000 ojro.

Na łeb oczywiście.

Kumpel się rozdupcył przy lądowaniu.

Noga trzasnęła nad cholewą buta - czyli w pół piszczeli.

Złożono mu to na 'do transportu" potem wywieziono do kliniki specjalistycznej gdzie zoperowano mu nogę

Potrzymano kilka dni i dopiero odesłano do kraju.

Też pies z kulawą nogą się nie czepiał , miał polise przy sobie , i koniec tematu

To ja już nie wiem jak to funkcjonuje...........:confused:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Czyli najlepiej mieć kartę NFZ i prywatne ubezpieczenie.

Dokładnie tak:rolleyes:,zresztą sam NFZ poleca wykupienie dodatkowego ubezpieczenia turystycznego/narciarskiego/.O przetransportowaniu pacjenta decyduje lekarz świadczący usługę medyczną,a o metodzie transportu niestety ubezpieczyciel.Firmy ubezpieczeniowe wybierają jak najtańszy transport,w tamtym roku z mojego oddziału wysyłaliśmy po 3 miesięcznym okresie leczenia na OIT Włocha do placówki w okolichach Rzymu,przyjechała karetka z lekarzem i ponad 1500km wiozła chorego z przygodami,a można było szybciej i bezpieczniej transportem lotniczym,oczywiście sanitarnym.Ważne jest też wykupienie polisy u ubezpieczyciela,który jest znany w kraju w którym przebywamy,nie zawsze duża firma ubezpieczeniowa w naszym kraju, jest znana zagranicą/mamy wtedy łatwiejsze procedury/

Tutaj ciekawa strona z mapką i jakie usługi medyczne w danym kraju mogą być świadczone przez EKUZhttp://www.nfz.gov.pl/ue/index.php?katnr=5&dzialnr=2

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jak w temacie.

Sprawa pierwsza to mój własny dzwon w Austrii.

Ryjem w zmrożony śnieg , złamany nos , rozcięty łuk brwiowy , wstrząs mózgu .

Śmigło , szycie , komplet badań ze wszystkimi tomografami i innymi rezonansami.

Cztery dni w szpitalu.

Pies z kulawą nogą o ubezpieczenie nie pytał , bo i jak - ledwie przytomnego gościa ?

Dzwon był rano , po południu koledzy dowieźli polisę i mi już nikt D.... nie zawracał.

Tylko mi pokazali ja na oczy i spytali czy to moja.

Dogadałem się z ogniskową zapuchniętego oka:rolleyes: , stwierdziłem , że moja i po temacie.

Opieka : proszę siadać , wszelkie badania jakie sie dało zrobić mi zrobiono.

Minus :po nastawieniu nosa wsadzili mi tam jakieś sączki czy jak to się tam nazywa.

Przyszedł lekarz z obstawą i mówi , że muszą mi to zainstalować żebym jakiegoś krwotoku nie dostał.

Oho myślę coś nie tak .

No ale mówię to jak trzeba to róbcie....

Konował austriacki sie ucieszył , i mówi , proszę się nie bać , to prawie nie boli.......no to juz k.......a wiedzialem czego się spodziewać .

I się nie pomyliłem.

Tyle , że z czystym sumieniem rzucałem półgłosem ciężkimi wiąchami po polsku bez skrupułów .;)

W kraju pewnie zwyczajnie darł bym ryja :D

Konkluzja : z ubezpieczycielem - zero problemu - szpital i ratownicy sami się z nim dogadali , ja zero stresu.

A rachunek jak zobaczyłem to tłusty był.....:eek:

Sprawa druga :

nie moja i nie narciarska ale o ubezpieczeniach za granicą

Kumpel pojechał na kurs para , nie pamiętam czy Austria , czy Włochy (zweryfikować nie mam jak bo jest na urlopie jak bedzie potrzeba to się dowiem)

Polisę KL mieli na 200.000 ojro.

Na łeb oczywiście.

Kumpel się rozdupcył przy lądowaniu.

Noga trzasnęła nad cholewą buta - czyli w pół piszczeli.

Złożono mu to na 'do transportu" potem wywieziono do kliniki specjalistycznej gdzie zoperowano mu nogę

Potrzymano kilka dni i dopiero odesłano do kraju.

Też pies z kulawą nogą się nie czepiał , miał polise przy sobie , i koniec tematu

... czyli lekarz prowadzacy musial poinformowac ubezpieczyciela ze wzgledu na dobro pacjeta wszystkie zabiegi/operacje musza byc wykonywane na miejscu i ubezpieczyciel na to przystal (wyrazil zgode), czyli w obu przypadkach mieliscie szczescie. Na kogo byly wystawione rachunki i czy musieliscie najpierw wylozyc gotowke?

To ja już nie wiem jak to funkcjonuje...........:confused:

... nie zawsze idzie tak gladko, czy to tak trudno sobie wyobrazic?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przyszedł lekarz z obstawą i mówi , że muszą mi to zainstalować żebym jakiegoś krwotoku nie dostał.

Oho myślę coś nie tak .

No ale mówię to jak trzeba to róbcie....

Konował austriacki sie ucieszył , i mówi , proszę się nie bać , to prawie nie boli.......no to juz k.......a wiedzialem czego się spodziewać .

I się nie pomyliłem.

Tyle , że z czystym sumieniem rzucałem półgłosem ciężkimi wiąchami po polsku bez skrupułów .;)

W kraju pewnie zwyczajnie darł bym ryja :D

to co musi być przy kolonoskopii ?? ;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przy moim dzwonie polisę miałem w Warcie.

Z jakiej firmy miał kumpel nie wiem , ale z tego co pamiętam to była wliczona w koszty wyjazdu.

Przy swoim wypadku nie wykładałem , żadnej gotowizny , wszystko się obyło bezgotówkowo.

Co dziwne , to rachunek dostałem tylko za śmigło , i to też chyba proforma bo płacić mi nie kazali.

Jak go znajdę w szpargałach to nawet się kwotą pochwale , ale mało to nie było.

Ze sprawą połamańca paralotniowego sprawa była trochę bardziej skomplikowana bo złamanie było jakieś wredne , że musieli gościa ześrubować .

Co by ciekawiej było , jak po powrocie do kraju poszedł z tą nogą na kontrole , to od ordynatora oddziału ortopedii usłyszał : dobrze , że się pan tam połamał bo takiej technologi to się może za dwadzieścia lat dorobimy :-)

Mysiauek : o kolonoskopii to ja nawet wolę nie myśleć :-))

Jarku : nieprzytomny byłem , w śmigle zacząłem funkcjonować a i to nie na długo.

Więc sądzę , że mogli to potraktować jako zagrożenie życia.

Pierwsze co świadomie kojarzę to dwóch Austriaków leżących w mojej sali którzy gadali a ja ani słowa nie rozumiałem. :-)

Miałem pietra , że coś mi się ze łbem porobiło.

Ulżyło mi dopiero jak parę godzin później przyjechali koledzy również znający niemiecki i stwierdzili , że oni też nic nie rozumieją :-)

Okazało się , że to ichniejsi górale byli :-))))

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.
Uwaga: Twój wpis zanim będzie widoczny, będzie wymagał zatwierdzenia moderatora.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

www.trentino.pl skionline.tv
partnerzy
ispo.com WorldSkiTest Stowarzyszenie Instruktorów i Trenerów Narciarstwa PZN Wypożyczalnie i Centra testowe WinterGroup Steinacher und Maier Public Relation
Copyright © 1997-2021
×
×
  • Dodaj nową pozycję...