Narty - skionline.pl
Skocz do zawartości

Ranking

  1. miraz

    miraz

    Użytkownik forum


    • Punkty

      8

    • Liczba zawartości

      755


  2. Chrumcia

    Chrumcia

    VIP


    • Punkty

      7

    • Liczba zawartości

      800


  3. marboru

    marboru

    VIP


    • Punkty

      6

    • Liczba zawartości

      7 177


  4. cyniczny

    cyniczny

    Użytkownik forum


    • Punkty

      4

    • Liczba zawartości

      499


Popularna zawartość

Treść z najwyższą reputacją w 29.07.2020 uwzględniając wszystkie działy

  1. Po ponad miesięcznej przerwie od gór przyszedł na nie czas. Udało się zsynchronizować dzień wolny z dobra pogoda. Wczoraj 28 lipca 2020 wstaliśmy z Miskiem o 4 rano, koło 6.30 byliśmy na parkingu Siwa Polana i w planie były Tatry Zachodnie-Grześ, Rakon i Wolowiec. Wzięliśmy rowery i o 6. 45 kupiliśmy bilet i w drogę. Rano było koło 14-15stopni, ale dzień miał być piękny O 7.10 byliśmy na Polanie Huciska i tam zrobiliśmy krótka przerwę na batonika. Jechało się bardzo przyjemnie, na pewno szybciej niż na piechotę, a że mamy raczej żółwie tempo to chcieliśmy zaoszczędzić jak najwięcej czasu żeby przed wieczorem być w domu O 7.25 ruszyliśmy dalej w stronę schroniska i równo o 8.00 dojechaliśmy do Schroniska na Polanie Chocholowskiej i zjedlismy tam śniadanko. Rowery przypielismy i zostawiliśmy na cały dzień. O 8.45 wyszliśmy w stronę Grzesia. Pierwszy raz szliśmy z kijkami i faktycznie szło nam się chyba z nimi lepiej, nie męczyliśmy że aż tak. Czytałam w necie że trasa na Grzesia raczej do trudnych i wymagających nie należy, o też naa przekonało do wędrówki. Rzeczywistosc okazała się taka że trudny nie jest ale pnie się dosyć mocno w górę krótko mówiąc dało nam na prawdę wycisk, ale słońce też robiło swoje. Czapki obowiązkowo na głowie cały dzień! O 9.20 dotarliśmy na Bobrowiecka przełęcz. Nie wiedzieliśmy w sumie czy jest tam coś ciekawego więc poszliśmy, skoro na znaku było napisane 5 minut. Myśleliśmy że moze jakieś ładne widoki co coś, ale jak się okazuje nic konkretnego, więc wróciliśmy na szlak w stronę Grzesia. Po wielu przystankach i zrobieniu zdjęć po drodze o 10.44 dotarliśmy na Grzesia. Tuż przed Grzesiem siedliśmy sobie i patrzyliśmy na góry, widoki cudowne idac po drodze i mając niewiele sil nie zdziwiłabym się jakby Misiek powiedział że odpuszczamy Rakon i Wolowiec, no ale wracać ta sama trasa? Nieee, tym bardziej że na Rakon szlak wyglądał nieco łagodniej niż na Grzesia i było na niego blizej szczerze mówiąc podejście na Grzesia na prawdę dało nam mocno w nogi po kilku zdjęciach przy i nakręceniu materiału do filmiku ruszyliśmy dalej w kierunku Rakonia. Patrząc na kolejne szczyty w tym Wolowiec zaczęliśmy się zastanawiać czy damy radę czy odpuścimy, bo wygadalo na prswde na strrome podejście a my już zdychalismy okazało się że na Rakon szło się całkiem przyjemnie. Przed Grzesiem co prawda zaczelo trochę wiać ale było to całkiem przyjemne w tym upale. Na początku z Grzesia szło się fajnie w dół, później raczej płasko, delikatnie w górę i dopiero później było nieco większe podejście, ale takie akurat w sam raz. Oczywiście obowiązkowe przystanki na chwilę oddechu, łyk wody czy robienie zdjęć i o 12.00 byliśmy na Rakoniu. Tam usiedliśmy na pół godziny żeby coś zjeść i odpocząć i podziwiać widoki. Zaczęło wiać, ubrałam softshell bo byłam cala spocona i nie chciałam żeby mnie przewiało. Po odpoczynku zaczęliśmy się zastanawiac co dalejna Wolowiec juz tak blisko, a tak stromo no ale żal nie pójść. No i decyzja że próbujemy. Widoki przepięknye, wiatr trochę mi dawał w kość bo na prawdę bałam się że mnie przewieje i miałam gęsią skórkę a w softshellu gorąco z kolei o 12.30 ruszyliśmy w kierunku Wolowca. Stromo jak nie wiem, sił brak a potem jeszcze zejście do schroniska 2 godziny... Po wielu przystankach i na prawdę ślimaczym tempie o 13.10 dotarliśmy na Wolowiec nasze pierwsze 2000 m n.p.m.Odpoczynek na górze, zdjęcia, podziwianie widoków i o 13. 20 zaczęliśmy schodzić na dol w kierunku zielonego szlaku przez Wyznie Chochołowska. Ciągnęło się i ciągnęło, na prawdę długie zejście, nogi zaczęły coraz bardziej cierpieć, nawet zaczęłam czuć ból stóp... No ale dawno tyle nie chodziliśmy. Po kilku krótkich przystankach po drodze o 15.40 byliśmy w schronisku. Rowery stałyobiad w schronisku, odpoczynek i na rower. Ależ to była przyjemność o 16.12 wsiedliśmy na rowery i o 16.41bylismy pod autem, prawie bez pedałowania, z górki, idelanie.... Plecy moje od plecaka mało nie odpadły, ale dzień po prostu był przepiękny, wycieczka cudowna. Każdemu gorąco polecam. Słońce mnie spaliło, nogi bolą, jestem zmęczona ale na prawdę jestem zadowolona bo było przecudownie. Filmik będzie wkrótce
    5 punktów
  2. Objechać szosą Tatry? Czemu nie! Kolejny z ambitnych celów, jakie przed sobą postawiliśmy razem z Paulą, na wakacjach, zrealizowany Na dodatek w gronie Przyjaciół: Grześka Mazura oraz @johnny_narciarz. 200 kilometrów, 2600 metrów przewyższeń, ale przede wszystkim boskie widoki i przygoda! Pogoda miała być bombowa i była...nawet trochę za bardzo - temperatura +32 stopnie, to nie jest dobre dla rowerzysty na rozgrzanym asfalcie... jazda pod silny wiatr? Również. Tak mieliśmy i daliśmy radę. Ile wypiliśmy wody i jak bardzo poszukiwaliśmy cienia w szczególności na ostatnich podjazdach? To pozostanie naszym wspomnieniem z wczoraj. Cała podróż zajęła nam praktycznie cały dzień. Wyjechaliśmy ok 8:30, a z powrotem byliśmy przed 20. Samej jazdy zanotowaliśmy 9 godzin, przerwy były głównie na uzupełnienie bidonów, jedzenie i zdjęcia. ...aha, na tym wyjeździe padł również pomysł (mój) by zmienić nazwę bloga na nieco bardziej wesołą i obrazującą, to co w naszym życiu pojawia się dosyć często. "Nogi bolo"... no bo bolą... Po nartach, po rowerze, po pieszych wędrówkach Od dzisiaj, mój blog na Skionline, będzie nosił taką nazwę Nie ma co mitrężyć - rozpoczynam fotorelację. Mapa naszej podróży oraz ukształtowanie terenu: Lider i zarazem najmocniejszy w naszym gronie Grzegorz Było kilka fragmentów w mocnym tempie, a i na kole trochę się człowiek powoził - w ekipie taki Gość, to skarb! Pierwszy, krótki postój na Łysej Polanie... co tam było ludzi, samochodów i permanentnego korka - masakra! Przekraczamy granicę: Pierwszy z widoków, który mnie urzekł: stara chata, nadszarpnięta czasem i wodą... Jedziemy! Kilka podjazdów i genialne zjazdy - aut na drodze niewiele, mijamy kilka par, które wybrały się również w podobną podróż jak my. Droga: Powoli wyłaniają się przed nami widoki. Większość zdjęć robię jadąc rowerem - cieszę się, że wyszły w miarę ostre nawet na zbliżeniach Wypas Pierwszy ośrodek narciarski, który mijamy. Kojarzycie? W Tatrzańskiej Łomnicy - urokliwy hotel Kukuczka: Sama TŁ na szczycie jeszcze w chmurce: Zbliżamy się do Starego Smokowca, w oddali rysuje się podejście na Sławkowski Szczyt: W SS uzupełniamy wodę, podjazd: Lecimy w stronę Strbskiego Plesa. Ten podjazd jest długi i wspinamy się grubo powyżej 1200 metrów npm. Widoki? Proszę... A później? Bardzo długi zjazd... ...tu prujemy jak szaleni! Maciek i Grzegorz osiągnęli prędkość powyżej 80 km/h 😮 My się trochę baliśmy aż tak szybko jechać rowerem na połatanym asfalcie. Gdy wyłoniły się przed nami Tatry Zachodnie... Za plecami pokazał się Krywań w pełnej okazałości 😮 Cudny!!! Jaka szkoda, że jak na nim byliśmy w zeszłym tygodniu, to nie mieliśmy takiej pogody. W takim miejscu trzeba było zrobić kilka zdjęć. Johnny i Paula: Marboru: I jeszcze raz, Zachodnie: Łagodnie zjeżdżamy dalej - przed nami gdzieś, zapewne, Chopok: Jesteśmy głodni i szukamy jakiegoś jedzenia - niestety bez powodzenia. Postanawiamy zjeść w okolicach Tatralandii...jak się później okaże, to tam właśnie jemy. Klimat mijanych miasteczek... Po przerwie lunchowej... pyszny makaron i dużo Coli jedziemy dalej, kierując się na przełęcz i najtrudniejszy podjazd dzisiejszego dnia. Za plecami zostawiamy takie krajobrazy: 😮 Zbliżamy się do trudnego podjazdu... Na nim mamy niezły wysiłek - nie dosyć, że pod górę jest mocno, to temperatura w słońcu, to chyba ze 40 stopni. Atakują nas też upierdliwe muchy i gzy...ehhh Daliśmy radę! Pięknie też przed nami... Mijamy bardzo fajne miejsce i kolejny ON... czy ktoś wie, co to za miejsce? Nikt z nas, rowerzystów na trasie, narciarsko, nie kojarzy. Zjazd, podjazd, zjazd, podjazd i zbliżamy się do Polski Kończymy dzień po prysznicu i wspólnej, pysznej kolacji i piwie Zakopiańczyk - polecam Ekipa, tuż po pokonaniu wyzwania: Pozdrawiam serdecznie marboru PS. Jutro kolejny dzień, po którym z pewnością nas "nogi zabolo" O tym napiszę wkrótce
    4 punkty
  3. Porcja fotek / kogut olbrzym w gospodarstwie 1771m
    3 punkty
  4. Pozdrawiamy gorąco z Austrii / SkiJuwel/Wildschonau/krowy na 2000m trochę blokowały szlak Miraz&Ewa&Szymon
    2 punkty
  5. Proszę: https://photos.app.goo.gl/7716JeHZ4TYojKZj8 A jeśli jesteście zainteresowani ogólnie Podkarpaciem to poniżej link do 4 dniówki jaką odbyłem też w 2018 roku. Zahaczyłem wtedy m.in. o Bieszczady, Magurski Park Narodowy i pasmo Brzanki - było super. https://photos.app.goo.gl/Pf98N4m9uTVPV4ac7
    2 punkty
  6. Kolejny dzień, gdy budzi mnie słońce i brzęk dzwonków pasących się na łące obok domu krów i owiec. Jesteśmy od soboty w Beskidzie Sądeckim, w ślicznej wiosce Wierchomla Mała, znanej zapewne niektórym z Was ze stacji narciarskiej, szumnie nazwanej Dwie Doliny Muszyna-Wierchomla Mała. Widok na kolej krzesełkową i stok mam z okna. Będziemy tutaj tydzień, w większym gronie rodzinno-towarzyskim, z nastawieniem na chodzenie po górach. Pierwsze dwa trekkingi już za nami. Rozpoczęliśmy od dwóch wycieczek z punktem startowym w Wierchomli. W niedzielę ruszyliśmy czarnym - krótkim ale stromym - szlakiem do Bacówki nad Wierchomlą. A ze schroniska - takie widoki. Na horyzoncie majaczył nawet niewyraźny kontur Tatr - gdzieś tam zapewne wędrują @marboru z Paulą. Idziemy dalej szlakiem niebieskim na Runek 1080 m npm., który w zimie jest też szlakiem narciarskim. Dalej czerwonym szlakiem na Jaworzynę Krynicką. Im dalej, tym więcej burzowych chmur zbiera się wokół nas i nawet grzmi gdzieś w oddali. Postanawiamy przeczekać gdzieś w knajpce na szczycie, przy obiedzie, ale chmury idą bokiem i nie spada ani kropla deszczu. W drodze powrotnej zaglądamy jeszcze do schroniska pod Jaworzyną, przy którym kapliczka papieska wątpliwej urody. Dużo bardziej urokliwa jest szopka w drzewie ponad Bacówką nad Wierchomlą. Ostatni odcinek to wędrówka bardzo widokową polaną Wyżne Młaki i zejście do Wierchomli ścieżką wzdłuż wyciągu.
    1 punkt
  7. @marboru piękna i wymagająca trasa! fajne macie te zdjęcia na tle Tatr.
    1 punkt
  8. Ano kryzysy są po to, aby je przechodzić:-) Co do pętli bieszczadzkiej to robiłem dwa lata temu zarówno małą i dużą i powiem szczerze, że duża średnio mi się podobała. Duży ruch, a widokowo nic mi nie urwało - znacznie korzystniejsze wrażenia miałem z małej. Jeśli chcesz to podrzucę Ci link do krótkiej fotorelacji z tego wypadu.
    1 punkt
  9. Fajne miejsce na narty 👍 jakieś ok 5 kilometrów dalej jest też kolejny ośrodek z krzesłem. Sama dolina bardzo urokliwa, a widoczna na zdjęciu trasa, bystra 👍🙂 Wczoraj było super, Paula choć miała dwa kryzysy, dała radę. Mówi, że teraz pętla bieszczadzka 😮
    1 punkt
  10. Świetna jazda, gratulacje dla wszystkich - pogoda żyletka, ale fakt temperatura nie rozpieszczała:-) A ten niezidentyfikowany ON wydaje mi się że to SKI Oravice https://www.bergfex.pl/ski-oravice-meander-skipark/ Kiedyś miałem plan się tam wybrać, ale na razie pozostał plan:-)
    1 punkt
  11. Wyprawa rowerem wokół Tatr Zapraszam na relację z naszej wspólnej z @johnny_narciarz wczorajszej wyprawy, na mój blog, pod linkiem: Pozdrowienia marboru
    1 punkt
www.trentino.pl skionline.tv
partnerzy
ispo.com WorldSkiTest Stowarzyszenie Instruktorów i Trenerów Narciarstwa PZN Wypożyczalnie i Centra testowe WinterGroup Steinacher und Maier Public Relation
Copyright © 1997-2021
×
×
  • Dodaj nową pozycję...