Narty - skionline.pl
Skocz do zawartości

Wujot

Użytkownik forum
  • Liczba zawartości

    2 726
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    114

Zawartość dodana przez Wujot

  1. Ponieważ wbrew pozorom zdecydowanej większości nie jest obojętne za ile mogą pojeździć w Alpach to zamieszczam tutaj parę kierunków poszukiwań lowcostowych. Za granicę taniego nartowania przyjąłem 150 zł/dzień (karnet, dojazd, nocleg). Wyżywienia nie liczę. Samochód "ekonomiczny" w pełnym obłożeniu - najlepiej 9 osobowy bus. Tekst ten zamieściłem wcześniej na innym forum ale myślę, że tutaj też się przyda... 1. Hurtowo jest taniej. Temat ten już się przewijał, będzie więc krótko. Pod lupę weźmy sezonowe karnety austriackie. Ponieważ szukamy możliwie taniej oferty to wybrałem SunnyCard - 355 Euro (alternatywnie obszar Lungau - 410 Euro). Sumaryczne koszty wyglądają następująco (przy 24 dniach na nartach - 4 wyjazdy po 6 dni) dojazdy 800 zł, 24 noclegi - 1500 zł. Razem 3800 zł.. Średnio niecałe 160 zł/dzień. Ale trzeba być na nartach od 20 dni w górę. Prawdziwi hurtownicy wyrabiają jednak nawet i 70 dni i wtedy koszt jednego dnia jazdy nawet na najdroższym Tirol Snow Card to 8.5 Euro! 2. Nauka za darmola W Francji w wielu ośrodkach są "zielone" strefy Czyli bezpłatne orczyki dla początkujących. Czasem to jest krótki stoczek ale np v Valmorel (Grand Domaine) są to solidne pomy na długim, łagodnym, gładkim jak stół i do tego bardzo szerokim stoku. Mieszkamy więc w studio obok stoku a nasze pociechy plus początkująca żona mogą zaliczać pierwsze szusy, schodząc ze stoku kiedy chcą. Jeśliby połączyć siły paru "młodych" rodzin organizując swoiste przedszkolne zajęcia dla początkujących (a reszta śmiga po systemie) to sumaryczny koszt wyjazdu zmieści się w zadanym przedziale. 3. Jazda za darmola. Od JurkaByd słyszałem o dwóch austriackich miejscowościach gdzie wystarczy mieszkać aby śmigać za darmo. Podobno są tam trzy orczyki i zero ludzi. Ekonomia takiego wyjazdu "bez karnetów" wygląda... interesująco i na pewno mieści się w zadanym przedziale. Juras prosimy o garść szczegółów. 4. Lojalni mają taniej. W Axmer Lizum można wykupić VorteilsCard za 80 Euro i wtedy dzienny karnet kosztuje tylko 15 Euro. Opłaca się to przy mniej więcej 15 dniach (bo przy dłuższym okresie to lepszy jest karnet sezonowy). Policzmy koszty: jazda 305 Euro, 15 noclegów to kolejne 250 Euro, trzy dojazdy 600 zł. Dzień wychodzi powyżej 180 zł. Od siebie dodam, że Axamer Lizum to bardzo fajny ośrodek. 5. Na loterii można wygrać. Na początku sezonu może brakować śniegu więc obniżamy ceny! Ten niepewny towar Włosi mistrzowsko opakowali (Free Week). i sprzedają rodakom jako super okazję. Oprócz Włochów jednak w tym okresie w całych Alpach (a na pewno w Francji a nawet Szwajcarii) można kupić pakiety nocleg plus karnet w niskiej cenia. Nie warto się spieszyć a pojechać na pewniaka gdy wiadomo, że śnieg już jest. Okazji można poszukać u touroperatorów jak Snowtrex czy na www.ski-france.com. Na tej ostatniej znalazłem przed chwilą oferty po niecałe 60 Euro za 6 noclegów (przeliczone na osobę). Termin połowa grudnia obszar Super Devoluy. Dodajmy karnet 150 Euro, dojazd 400 zł. Dzień 200 zł - bez rewelacji ale szukałem 5 min. W chwilę później bardzo sensowne - Grand Domaine od 14.01, noclegi 50 Euro/tydzień w Saint Francoise Louchamp, system bardzo fajny mogę go polecić. Czyli zamiast nieśmiertelnej Marillewy można znaleźć coś innego. Jeśli punkt 5 połączymy z 2 to może być bardzo ekonomicznie (szczególnie jak ktoś nie ma ochoty na 6 dni jazdy). Do opisania jest na pewno jeszcze temat wybranych nietopowych i bliskich Polski ośrodków. Może ktoś odgrzeje kultowy Hochkar? Pozdro Wiesiek
  2. Oho - dyskusja o wyższości Świąt..... - wraca. Może przyjmijmy, że Schladming i SFL to jednak "niezłe" ośrodki??? Z tym, że jeśli ktoś woli off piste to ten drugi jest dużo lepszy. U mnie w tym roku "tylko" 44 dni (w tym jeszcze 4 do realizacji, miało być 50) - 36 Tyrol, 8 Francja (Les Sybelles, Portes du Soleil). Największe rozczarowania... mało śniegu. Jeden dzień prawdziwego puchu! Trochę mało jazdy off piste - może 10 dni - na różnych, raczej ciężkich, śniegach. No i ani dnia na skiturach (krótki sezon w Polsce). Ale plusy oczywiście przysłaniają minusy, po zmianie nart na klasyczne freeridówki już wiem, że to jest to co tygryski lubią najbardziej. Poznałem też trochę nowych ośrodków a wśród tych mniej znanych bardzo fajne - Kuhtai i HochZeiger no i Axamer Lizum ( w przyszłym roku już z Goetzens). Nie było też większych kontuzji wśród znajomych (tylko jeden obojczyk). I bardzo fajnie było "towarzysko" za co wszystkim razem nartującym (i nie tylko) dziękuję! No i jest spore pole do poprawy w przyszłym sezonie. ;-))) Pozdro Wiesiek
  3. ofertaJak w tytule. Jedziemy, na razie, we dwójkę (ja i Amatorka Jazz Band) Mamy wolne miejsce w wozie. Wyjeżdżamy w środę 12.05 wieczorem (trasa Nysa-Opole-Wrocław- Monachium), czwartek na Pitztalu, nocleg pod Stubai , trzy dni na Stubai-u powrót po nartach w niedzielę. Koszty - normalnie czyli nocleg powiedzmy 3x 25-28 E, dojazd jak wyjdzie (pewnie koło 350 zł), karnety -cennik. Amatorka preferuje raczej jazdę po trasach ja dokładnie odwrotnie czyli znajdziecie ewentualnie kogoś do towarzystwa Pozdro Wiesiek
  4. Wujot

    Salomon BBR.

    To bardzo celna uwaga. Jakoś się nad tym nie zastanawiałem a po przeczytaniu tego sobie uświadomiłem, że tak rzeczywiście było. Być może, że moja słaba ocena tej narty wynikała mocno też z tego faktu bo węższe prowadzenie w opisanych warunkach byłoby korzystniejsze... Nie napisałem poprzednio, że zdecydowanie najlepiej było na wypłaszczeniach w jeździe na wprost - ale taka zaleta to chyba żart. Zastanawiając się nad tym głębiej to chyba nie ma korzyści z narty szerokiej a mocno taliowanej. Te 20 m jest w zupełności wystarczające na ratrakowanym a w miękkim i tak stosujemy technikę równoległą i "równiejsza" deska jest lepsza. Pozdro Wiesiek
  5. Wujot

    Salomon BBR.

    Mam całkowicie odmienne zdanie. Przedwczoraj potkałem na Stubai-u narciarza na tej narcie i zacząłem rozmowę. Narta była pożyczona na parę dni i miał już trzy dni jazdy za sobą. Był z niej zadowolony i planował zakup. Ja miałem Mantrę i buty o tej samej długości skorupy. Od słowa do słowa uzgodniliśmy wspólną jazdę i "dalsze" testy. Pojeździliśmy razem pół dnia na trasie i off piste (głównie) zamieniając się co jakiś czas. Wniosek końcowy był następujący: - mój kompan "na pewno tego Salamona już nie kupię" - mój "na pewno nigdy tej narty bym nie kupił" Opis warunków: Niewielki opad mokrego puchu. Na trasach przygotowanych rozjeżdżona breja, mokre odsypy, stare muldy. Off piste - mokry puch na wierzchu (3-4 cm), liczne twarde, wystające (nawet na 15 cm), stare dropy, miejscami przewiania, miejscami nawiane, ogólnie mokro i ciężko. Wybrałem ciekawą traskę między skałami, miejscami powyżej 45 stopni z śniegiem tracącym stabilność ale też wypłaszczenia. Off piste. Brak tyłów i zbyt ostry przód skazywały na bardzo uważną jazdę. Mój kompan przy niewielkim błędzie próbował poprawić (obrócić) przód ale już mu się wrył. Rezultat narta na dnie kociołka ze 200 m dalej. Ocena mojego kompana - salamon jest dużo gorszy od Mantry, moja - kompletna porażka. Na trasie oczywiście lepiej ale też tak sobie. Narta szła dużo głębiej niż moja Mantra a ostry dziób nie pozwalał na swobodną jazdę równoległą. Na krawędzi było najlepiej ale prawdę powiedziawszy to nie wiem czy to można byłoby zaliczyć do jazdy na krawędzi bo było miękko i pewnie pracowały też ślizgi. Żeby było jasne - na krawędzi też mi się jechało dziwnie ale nie mogłem się połapać co mi się nie widzi. Być może w porównaniu z klasyczną race-ówką w tych warunkach wyszłaby jakaś zaleta Salamona i jego "wyższość" ale "zmierzona" do freeridówki jest w moim odczuciu beznadziejna. Daję głowę, że będzie też gorsza od Grizzly i AC bo te narty znam nieźle. Jeździłem na kilkudziesięciu typach nart i ta należy do tych najgorszych. Oczywiście to moja prywatna opinia i jeśli ktoś ma inną to nawet nie zamierzam polemizować. Pozdro Wiesiek
  6. Uzupełniłbym TBiPN Mitka następującymi obszarami a) topografia i pogoda - uważna obserwacja topografii i położenia tras narciarskich w powiązaniu z pogodą. Czyli np. rano wybieramy trasy z ekspozycją wschodnią (szybko jest słonecznie i mięknie). Po południu jeśli jest twardo to zachodnią a jak bardzo miękko - północną. Obserwujemy ruch chmur - bywa, że w dużych systemach warunki w różnych miejscach mocno się różnią. Dygresja - kiedyś jeździłem w BKK - było pochmurno ale nad Oswaldem było spore przejaśnienie. Postanowiliśmy to sprawdzić. Wystarczyło jak się okazało na cały dzień lampy - na czterech trasach. Reszta ekipy - mgła - też przez cały dzień. Czyli obserwować dookoła. - z samego rana sprawdzić, jeśli można, jeszcze przed wyborem ośrodka, pułap chmur. Jak jest niski to może poszukać ośrodka wyżej (nawet jak trzeba dojechać) a jeśli nie to przynajmniej leżącego pod warstwą chmur. W końcu lepszy Tux od jazdy w deszczu. - uwzględnić w planowaniu prognozę pogody - jeśli będzie się przejaśniać to opóźnić wyjazd przy pogarszaniu zacząć jak najwcześniej i intensywniej. Nie planować dalszych eksploracji przy silnym wietrze (mogą zamknąć granie) ani przy załamaniach pogody. - w czasie mgły jeździć w jednym miejscu, niżej (najlepiej w lesie). Warto ten czas poświęcić na ćwiczenie czucia głębokiego. b) planowanie strategiczne - różne ośrodki w różnym czasie - październik możliwa rozgrzewka na lodowcach - raczej austriackich. Nie koniecznie warto choć można przetestować narty, dopasować dokładnie buty, poćwiczyć niektóre elementy techniki. - listopad pierwsze "nielodowcowe" ośrodki narciarskie np Gurgl, Obertauern - grudzień, styczeń (bez świąt oczywiście). Duże, znane kurorty, rozbudowane systemy z wysokimi partiami i naśnieżane. Ceny są często bardzo, bardzo umiarkowane, stoki naprawdę kompletnie puste. Jest oczywiście ryzyko małej ilości śniegu i gorszej pogody. Moim zdaniem warte podjęcia - większość moich takich wczesnych wyjazdów była bardzo udana. Acha - w żadnym wypadku freeweeków z udziałem Polaków! Nie dlatego, że nie lubię naszych rodaków ale gwarantują tłok. W Francji (Szwajcarii) jeździłem w tym terminie też za cenę nieznacznie wyższą od skipassu (razem z noclegiem). Na stokach było częstokroć bezludnie. - luty-kwiecień. Spory problem z decyzją - wszędzie bardzo duży ruch, drożej. Szansa na słońce. Proponuję omijać topowe ośrodki. Może mniejsze stacje w Austrii na jakiś większy skipass. Oczywiście freeride (choć ten i w grudniu jest możliwy) - maj znów lodowce austriackie, ale także topowe ośrodki francuskie - Espace Killy, Trzy Doliny - absolutnie warto. Szansa duża na słońce, bywają opady puchu. - marzec-maj skituring w Polsce (nie jeździłem poza Polską) c) ekipa - to trochę obszerny temat ale najogólniej rzecz biorąc pełną satysfakcję będziemy mieli wtedy gdy wszyscy będą mieli podobne cele i umiejętności. I zebranie takiej ekipy jest moim zdaniem niełatwe (nie mówię tu o wyjazdach rodzinnych bo to "inna kategoria") i chyba podstawowe. Na zakończenie Mitek w tytule użył sformuowania "bezpieczne i przyjemne". O ile pierwsze słowo wszyscy rozumieją mniej więcej podobnie to drugie może dla każdego oznaczać coś innego - ja np uwielbiam bardzo mocno nadtopione czarne stoki z wielkimi muldami i totalną ciapą, kiedy inni narciarze zamiast zjazdu wybierają powrót gondolką. Za godzinę zabawy po 14.00 jestem gotów oddać 3 godziny porannego betonu. I przyjemnego narciarstwa wg własnego widzimisia życzę Wam wszystkim. Wiesiek
  7. Niekoniecznie - narty "na początek" to byłaby klasa allmountain czyli powiedzmy 80-85 mm i długość około wzrostu. W tej klasie jest masa świetnych nart (np AC50, Grizzly, Scott Aztec). Na tych nartach bez problemu jeździ się na trasie i poza. W opisie firm mówią o 50/50 czyli uznają je za uniwersalne. Ale ponieważ wyglądasz na zdeterminowanego narciarza, który wie czego chce to zaproponowałem Ci nartę "docelową" - czyli około 100 mm pod butem długość + 10 cm (może być + 15 cm). W moim przekonaniu to jest sprzęt najbardziej uniwersalny - jeszcze dobry na standartowo ubite trasy, znakomity na odsypy, muldy, ciapę i wiosenne śniegi i dobry do puchu. Narty szersze będą lepsze na puch ale jazda na krawędzi po ubitym będzie zauważalnie gorsza. A ponieważ puch (a nie puch zleżały) to jednak rzadkość to uważam, że 100 mm jest optymalne. Być może miałbym inne zdanie gdybym ważył 100 kg (a mam podobnie jak i Ty 71kg). Trzeba sobie też powiedzieć, że nawet przy wielkiej determinacji nie zawsze znajdziesz sobie możliwość jazdy off piste - w tym roku śniegu było tak mało i był rano tak twardy, że jazda poza trasą była katorgą. Po południu słońce robiło swoje i można było jeździć na wiosennych śniegach (omijając i przeskakując kamienie) ale i tak większość dnia była na trasach. Dlatego szeroką nartę można mieć jako drugą do wyciągnięcia na puch a "nacodzień" wąską freeridówkę. Co do typów to trudniej mi się wypowiadać - o ile narty race można łatwo i "bezkosztowo" pożyczyć od wielu ludzi i wypróbować - to z freeride jest dużo gorzej i jest spory kłopot z zapoznaniem się ze sprzętem. Ja sam jeżdże na Mantrze i nie narzekam ale pewnego razu wsiadłem na Rock Stary Kneissla co opisałem tutaj: http://www.skiforum.pl/showthread.php?t=37582 więc może warto temat podrążyć. Ogólnie mogę powiedzieć żebyś nie bał się nart dłuższych, nie przejmował promieniem większym niż 20 m. Podobnie ze szerokością pod stopą - 100 mm jakoś nie przeszkadza w jeździe na krawędzi (choć ja osobiście mam wyraźny problem przy jeździe na jednej narcie na krawędzi - na slalomkach było mi dużo łatwiej). Narty tej klasy mają wiązania montowane bardziej z przodu co powoduje, że są manewrowe i dobrze wyważone. Gwarantuję, że w jednej chwili polubisz najbardziej skatowane miejsca stoków - dotąd omijane. Pozdro Wiesiek
  8. Jak zacząć... Spróbuję trochę temat uporządkować. Można go podzielić na trzy odrębne ale zazębiające się obszary: - skituring - freeride przywyciągowe - freeride z dojściem Skituring to przemieszczanie się w poziomie i pionie po górach (zakładam, że bez elementów skialpinistycznych). Sprzęt służy więc do chodzenia i zjazdu. Ponieważ w praktyce podchodzi się np 2 godz a jedzie 10 min to sprzęt jest bardzo lekki i niewielki. Narty mają 65-70 mm pod butem długość 160-170 cm. Taliowanie ok 18 m. Przykładowe firmy to Hagan, Fischer (X-pedition, X-Treme). Do lekkich nart montuje się równie lekkie wielofunkcyjne wiązania. Umożliwiają one chodzenie i podchodzenie z wolną pietą (mają trzy "stopnie"). Do jazdy blokuje się wiązanie i jeździ w stylu alpejskim. Wiązania mogą być niezwykle małe i lekkie (niektóre Silvretty) do całkiem wytrzymałych konstrukcji. Temat wiązań na pewno nadawałby się na oddzielny wątek. Jeszcze trzeba mieć foki - zakładane do podchodzenia i buty. Te ostatnie są czymś pośrednim między klasycznym butem narciarskim a alpinistycznym. Umożliwiają podchodzenie na podeszwie, mają klamry i sznurowanie. Uwaga ze względu na wysokość rantu but skiturowy nie pasuje "wprost" w klasyczne wiązania zjazdowe i vicewersa. Można to dopasować podkładką. Wymieniony zestaw sprzętu to dopiero początek (ABC, pieps, ABS, awalung, lina, ósemka, NRC itd) a umiejętności narciarza daleko wykraczają poza samą technikę jazdy (nawigacja w terenie, wyznaczenie toru jazdy, ocena zagrożeń, samoratownictwo) Freeride przywyciągowe - Korzysta się z infrastruktury wyciągowej (lub helikoptera, ratraków) ale nie korzysta z ubitych tras. Jeździ się na szerokich, długich i solidnych nartach. Buty i wiązania normalne. Do tego - sprzęt ABC hmmm... jednak wskazany, peps takoż. Wracając do nart - w klasyfikacji firm narta freeridowa ma przeważnie od 95 mm i taliowanie koło 20 m. Wbrew pozorom to jeszcze bardzo uniwersalna narta - znakomicie nadaje się do normalnej trasowej jazdy. Szersze modele dedykowane są do jazdy w puchu - niestety w Alpach świeże opady trudno trafić. W tym roku na moje 40 dni na nartach tylko jeden dzień to był świeży opad ;-((( Czyli nartę o szerokości do 100 mm uznałbym za najoptymalniejszą w naszych warunkach. Szczególnie, że nie ważysz zbyt dużo. A długość 185 cm. Freeride z dojściem - korzysta się z wyciągów ale zakłada niewielkie podejście do miejsca zjazdu - powiedzmy do kilometra. Oznacza to bezkompromisowy zestaw do ostrej jazdy zmodyfikowany o konieczność foczenia. Można zastosować tzw. trekker (raczej nie polecany) lub wiązania Marker Duke lub Baron. Czyli solidne wiązania zjazdowe z opcją uwolnienia pięty. Mam znajomych używających też innych wiązań. Tutaj już obowiązują pełne zasady bezpieczeństwa. Jazda w zgranym, równym zespole, częstym wyposażeniem jest ABS czy Snowpulse, pieps obowiązkowy, abc to oczywistość. Jak to ugryźć??? Stopniowo i powoli. Zacząć od jazdy przytrasowej na "wąskiej" freeridówce. But też normalny - sam zorientujesz się czy wolisz but twardy (ja taki używam) czy jak wielu freeriderów będziesz wolał elastyczniejsze obuwie. Opanować technikę równoległą (to podstawa), Zacząć od spokojnej jazdy i stopniowo przyspieszać. Poznać zmienne śniegi i techniki jazdy dla nich odpowiednie. Wzmocnić mięśnie - jazda w terenie jest 10x bardziej wymagająca jak na trasie ubitej. Wyjeżdzić te swoje kilometry - w miarę bezpiecznych warunkach. Zrobić kurs lawinowy. A w między czasie szukać "swojej" ekipy - to wbrew pozorom może być najtrudniejsze. Wybrać się na "kurs" skiturowy (Samotnia - Karkonosze, Roztoka - Tatry). Czyli całkiem sporo do zrobienia! Powodzenia Wiesiek
www.trentino.pl skionline.tv
partnerzy
ispo.com WorldSkiTest Stowarzyszenie Instruktorów i Trenerów Narciarstwa PZN Wypożyczalnie i Centra testowe WinterGroup Steinacher und Maier Public Relation
Copyright © 1997-2021
×
×
  • Dodaj nową pozycję...