Narty - skionline.pl
Skocz do zawartości

Spiochu

Użytkownik forum
  • Liczba zawartości

    2 038
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    22

Zawartość dodana przez Spiochu

  1. Miałem na myśli nudne narciarsko. W większości przypadków, zjazd nie daje duże przyjemności a trzeba się szarpać ze sprzętem. Na rowerze jest inaczej, jazda po Beskidach to duże wyzwanie. Lubię też chodzić z buta po niskich górach, również w zimie. Takie wędrówki na lekko, dają mi więcej swobody niż skitury. Wycieczki po Beskidach nie traktuje jednak jako wyzwanie, ale relaks. Podobnie jak spacer w lesie czy parku a na spacerze staram się być codziennie.
  2. Dobrze wiem co robili. Tylko Ty sugerujesz korelację wspinania na czas z wypadkowością a takiej za bardzo nie ma. Najlepsi zwykle giną, bo dogania ich statystyka. Wiele razy podejmowali rysyko i w końcu się nie udało. Czasem też gdy podejmują wyjątkowo duze ryzyko, ale to wystepuje w rekordach na trudność a nie na czas. Wejścia czasowe są nieco inne. Dla takiego rekordzisty trasa jest łatwa, dużo poniżej maksymalnych możliwości (nawet jak to jest Północna Eigeru), Do tego wybierane są optymalne warunki i szczyt formy fizycznej. Szybki czas przejscia redukuje szanse zmiany warunków jak i zagrożenia obiektywne bo rekordziści krócej są w strefie zagrożenia.
  3. Nie mógł się dogadać z Kilianem Jornetem albo kimś podobnym? Wybrał jednak opcje solo. Soliści dokonali również wielu innych rekordowych przejść. A z grup to częściej były zespoły 2-3 osobowe niż większe ekipy.
  4. Nie. Ueli Steck zginał podczas aklimatyzacyjnego wejścia, a Tekiela w lawinie. Żaden nie zginał odpadając podczas typowej wspinaczki na czas. O ich śmierci zdecydował głownie fakt ciągłego przebywania w niebezpiecznym środowisku.
  5. Jeszcze w temacie bezpiecześństwa, ten artykuł o śmierci Tekieli dobrze określa ryzyko działalności górskiej w profesjonalnym wydaniu. Zginął próbując pobić rekord, którego posiadacz też zginął w górach.
  6. Na poziomie hobby to możesz sobie zjechać zarówno solo jak i w grupie. Ja większość swoich ważniejszych wejść/zjazdów zrobiłem solo, Ty pewnie w grupie. Ze swojego doświadczenia znam jeden przypadek kiedy "grupa" pomogła mi przekroczyć własne granice bez strat dla tych szybszych. W czasie przejścia kotliny podłączyłem się pod ekipę ultrasów. Dzięki narzuceniu tempa, pewnej rywalizacji i dyscyplinie udało się maszerować/biec przez 20h i przejść dystans, który był poza moim zasięgiem. Ale ten układ grupowy był specyficzny. Wiadomo było, że nikt na nikogo nie będzie czekał. Trzymasz tempo albo odpadasz. Jak chcsz się zatrzymać przy drzewie, albo wyjąć kanapkę, musisz potem nadgonić biegiem, bo "peleton" się nie zatrzymuje.
  7. To jest bardzo dobry przykład. Rekord świata pobija się solowo bo nie ma kilku rekordzistów. To nie jest typowe działanie grupą jak na rekreacyjnej wycieczce tylko system pasożytniczy. Wszyscy pracują na lidera rezygnując z własnych celów. To tak jakby koledzy nieśli wujotowi plecak a potem odpadali z wyczerpania ale on dzięki temu zrobil dłuższą trasę.
  8. Upadków na nartach to nawet nie jestem w stanie policzyć. W tym karambol na stoku, spdanięcie z dachu ziemianki, wpadnięcie do "studni śnieżniej", wjechanei na skały pod puchem, wiele przypadków wielokrotnego koziołkowania czy zatrzymania się kilkaset metrów niżej. Na rowerze niebezpieczeństwo jest trochę inne. Prędkości są małe (przynajmniej moje) ale teren zwykle twardszy. Powiedziałbym, że jest większe ryzyko urazu, ale mniejsze zgonu. Mam na myśli jazdę rekreacyjną a nie zawody dh czy dirt jump po skałach.
  9. Grupa to rozległy temat nie tylko górski. Stworzenie grupy osób o podobnych umiejętnościach, wydolności, aspiracjach, mających zgodne charaktery i chcących się wzajemnie wspierać jest niemal niemożliwe. Większość grup, nie tylko w górach to dość przypadkowy zlepek ludzi, którzy lepiej lub gorzej się dogadują. W górach dochodzą różnice w umiejętnościach i doświadczeniu. Zwykle to Ci lepsi ciągną słabszych, ambitniejsi cisną bojaźliwych, a na wolniejszych trzeba ciągle czekać. Moim zdaniem niewiele jest grup, które funkcjonują względnie dobrze i mają więcej podobieństw niż różnic, a tylko takie mogą sprawnie działać w górach. W grupie zawsze jest rywalizacja, walka o władze, chęć popisania się, pasożytnictwo czy egoizm. Czasem jednak pozytywne cechy przeważają i grupa działa lepiej. To jest zupełna nieprawda. Można solo realizować ambitne cele. Bardzo prosty przykład. Bargiel zjechał z K2 solo. Nikt jeszcze nie zjechał w grupie. Oczywiśćie w wyzwaniach logistycznych przydaje się zespól ludzi z którego i Bargiel korzystał. Gdybyś jednak był zdeterminowany żeby pojechać samemu to udałoby Ci się to zrealizować. W grupie nie realizuje się skuteczniej górskich celów. Nawet niekoniecznie musi być bezpieczniej. W grupie jest przede wszystkim łatwiej. Fizycznie też ale głównie psychicznie. Obcowanie z górami solo, w zimie, w ekstremalnych warunkach to bardzo ciężkie przeżycie. Można tego nie wytrzymać, załamać się, wpaść w panikę i przestać działać racjonalnie. W dobrej grupie można wtedy liczyć na wsparcie, a ludzie przeżywają kryzysy w różnych momentach, więc niejako się "wymieniają". Niektórym pomaga też sama obecność innych osób, wtedy wydaj się że jest łatwiej.
  10. 1. Jak dużo czytasz i masz również kontakt ze specjalistami to szybko wyłapiesz kto pierdzieli od rzeczy, a kto pisze z sensem. Polecam też zagraniczny net. Mam wrażenie, że w anglojęzycznych dyskusjach jest mniejsza napinka by pokazać, kto jest kozakiem a więcej dzielenia się wiedzą. 2. Mario jest na etapie, że jak kupi dobre abc i porobi kursy to już będzie bezpieczny. Nie, nie będzie. Nikt w górach nie jest w 100% bezpieczny. Można tylko minmalizować rysyko. Niemal każdy kto chodził intensywnie po górach, wspinał się, jeździł na turach miał jakiś wypadek (lub kilka). Dotyczy to również wybitnych specjalistów i to nawet w łatwym terenie. - Instruktor na kursie zimowym, opowiadał, że 2 razy zjechał z lawiną. - Przewodniczka w czasie wspinu w Tatrach, mówiła że klient spadł jej w rakach na głowę. - Instruktor wspinania zabił się w czasie zjazdu ze skały, na której stawiałem pierwsze kroki. - Instruktorka, z kursu skałkowego, zgineła kilka lat później w Tatrach na łatwej drodze. - Znajomy doświadczony wspinacz w czasie lajtowego wspinu dostał kamieniem w wątrobę - śmierć na miejscu. - Inny kolega spadł w czasie solowej wspinaczki w Tatrach, na szczeście "tylko" miesiąc w szpitalu - koleżanka wpadła do szczeliny i się połamała - znajomy z wyjazdu na Blanca wraz z dwoma innymi ziomkami zginęli na Matternhornie. To są tylko przypadki, które znałem osobiście i to raczej ich wycinek Jest jeszcze masa wypadków, gdzie ktoś podobnie jak je miał fart i nic sobie nie zrobił. Każdy ma coś do opowiedzenia. Zresztą ja tego farta miałem kilkakrotnie. Oprócz upadku na Leninie, spadałem również w okolicach Rettenbacha, a także fiknąłem kozła w dół stoku schodząc z Aiugille de Gouter. Kilka razy zdarzylo mi się również minać z dużym rozpędzonym kamieniem, czy też wpaść jedną nogą do szczeliny. 3. Można chodzić po Beskidach, ale to dość nudne. Osobiście wolę chodzić na wycieczki z buta. Takie lajtowe skitury nie dają frajdy z jazdy a i tak trzeba się męczyć ze sprzętem na podejściu. W PL ścieżki są zwykle ubite więc przedzieranie się przez zaspy to rzadkość.
  11. Nie zjeżdżałem. Byłem zarówno na Blancu jaki i Elbrusie, ale tylko z buta. Na Blanca zresztą wszedłem dopiero za 3 podejściem. 2 wyjazdy skończyły się w Vallocie.
  12. Zgubiłem nartę na 7000m, ale druga została przy nodze i dlatego żyję. Było nawet gorzej niż na filmie, bo zaliczyłem kilka(naście?) metrów wolnego lotu z lodospadu a potem zjazd głową w dół.. Ściana miała 2km i ponad 40 stopni, a na dole szczelina brzeżna. Uratował mnie fart (głeboki śnieg) i nawyki (przewrót przez bark, hamowanie drugą nartą). Nawet udało się wrócić do góry i odzyskać nartę, choć zajęło to z 1-2h. Gdyby brakło szczęścia to byłby koniec, ale doświadczenie i kompetencje są jednak ważne. Przede wszystkim upadek był moim błędem. Nie do końca wiem jak do niego doszło, ale chyba wjechałem na lód wiedząc, że on tam jest. Myślałem, że przejadę. Może też najpierw spadłem z niewielkiego progu. Zbyt małe doświadczenie, niedotleniony mózg, stres i mamy błędną decyzję a potem upadek. Z drugiej strony pewne umięjtności, które pomogły się uratować. Finalnie nic mi się nie stało, ale od tamtej pory spojrzenie na góry jest już inne. Dość wcześnie włączył mi się tryb emerycki bo w wieku 20 lat, ale dotarło do mnie, że kolejnej szansy może już nie być.
  13. Teraz na ten Elbrus to chyba tankiem sobie wjedziesz. Poza tym zjazd z Elbrusa to nic specjalnego. Z Blanca już robi wrażenie. Jest dużo trudniejszy i bardziej eksponowany.
  14. Spiochu

    Czarna Góra - czy warto?

    To jest zaleta, tylko jak nie ma ludzi, czyli prawie nigdy. Też nie lubię rano wstawać, ale lepiej wstać i pojeździć w ludzkich warunkach, niż od samego startu mieć bułę luda pod wyciągiem. Mnie 2h w miarę pustego stoku by wystarczyły. Potem mogę ustąpić miejsca innym.
  15. Spiochu

    Czarna Góra - czy warto?

    To będą mieć sporo sprzątania w lesie, przed sezonem letnim (są tam trasy rowerowe). Jestem konsekwentny w swoim działaniu. Jeśli jest na stoku niezła gastronomia w rozsądnej cenie, korzystam nawet codziennie. Jeśli jest drogo ale dobry standard, skorzystam od czasu do czasu bo mam ograniczony budżet. Jeśli jest drogo za byle g.., nie skorzystam nigdy, mogę przywieźć termos i kanapki.
  16. Spiochu

    Czarna Góra - czy warto?

    Brak szacunku to jest widoczny ze strony ośrodków narciarskich. Można oszukiwać na czym się da byle wyciągnąć ostatnią złotówkę z kieszeni klientów a pracownikom najlepiej minimum. Nie znam dokładnych pensji obsługi ale jestem pewien, że są nieporównywalne do tych Austryjackich. Według standardów zachodnich grosze, ale i tak więcej niż większość Polaków.
  17. Spiochu

    Czarna Góra - czy warto?

    Warto dodać, że te ceny obowiązują dla gównianej budy z ławkami na zewnątrz. Dla porównania restauracja z obsługą kelnerską i tarasem widokowym, na topowym austryjackim lodowcu ma ceny niewiele wyzsze przy zupełnie nieporównywalnych kosztach (pracownicy, brak dojazdu dla dostaw, ogrzewanie na dużej wysokości). Ja w czarnej w knajpach nie kupuję nic. Niech się walą. Niestety polacy lubią być frajerami i chętnych nie brakuje.
  18. Spiochu

    Czarna Góra - czy warto?

    Oczywiście, że żałosna. Obecnie dzikie tłumy a otwierają dopiero od 9.00. Kanapay jeżdżą wolniej niż mogą a trasy słabo przygotowane. Ceny w barach na stoku kosmiczne. Herbata 13zł, zupa 19zł, frytki 10zł. Chyba w tym roku ostatni pobyt w Czarnej. Tylko w PL już nie ma gdzie jeździć. W każdym ośrodku jest coraz gorzej. Janusze się godzą na wszystko i jeszcze reklamują ośrodki w mediach wybierając najlepsze fotki i koloryzcując jak było wspaniale.
  19. Spiochu

    Czarna Góra - czy warto?

    Mało śniegu jest a sporo rezerwacji, może dlatego.
  20. Bardzo dobrze, dzięki temu innych nie ścigają. Ja nie odpowiedziałem na żadne wezwanie od krokodylków, a oni sami są zbyt zajęci, żeby szukać tych co im danych nie podyktują.
  21. Nie żadne na bieżąco*, tylko buła ludu przy luxie. Oczyiwście nie taka jak w ferie, ale ludzi nieporównywalnie więcej niż jak byłem w grudniu. Warunki średnie. Ogólnie jest ok, ale stok słabo przygotowany. Trochę betonu, trochę świeżego z armatek i dużo nerówności, niebezpieczne warunki by cisnąć na maksa.. Na "A" na górze wywainy śnieg i drobne przetarcia i mnierały, niżej lepiej. Na Żmiji nie jeździłem bo zimno jakoś było, mimo że nominalnie tylko -2. Silny wiatr od dołu trochę spowalniał jazdę. *- na bieżąco to jest, jak pod krzeslem nie ma nikogo, a nie jak stoi 50-100 osób.
  22. W temacie jazdy po piachu z pewnością są liderem w regionie.
  23. Polecam Dragon z szybą silver ion, spokojnie się zmieścisz w budżecie. Mam stary model Dx, już drugą parę i są świetne w prawie każdych warunkach. Wcześniej miałem oakley z lustrzaną szybą, lans był, ale do jazdy beznadziejne. W oakley ramka była kiepsko zrobiona a szyba na pierwszy rzut oka super, ale jak była mokra to zniekształacała widok. Na jazdy nocne i mgłe najlepiej drugie gogle z przezroczysta szybą.
  24. Przy takiej sprawności, narty nie będą problemem, ale podejrzewam, że ten Pan z filmu też ćwiczy codziennie.
  25. Nie piję. (na nartach) i uważam, że wszystkich jeżdżących pod wpływem należałoby usunąć ze stoku. Tylko to równie niepopularny pogląd. No, no, lepiej klepać się po brzuszkach a liczba otyłych i niesprawnych ciągle rośnie. Panom z wagą 100+ też kilkakrotnie zwracałem uwagę na ten problem, ale zwykle zasłaniali się odpowiedzią, że to góra mięśni a nie tłuszczu.
www.trentino.pl skionline.tv
partnerzy
ispo.com WorldSkiTest Stowarzyszenie Instruktorów i Trenerów Narciarstwa PZN Wypożyczalnie i Centra testowe WinterGroup Steinacher und Maier Public Relation
Copyright © 1997-2021
×
×
  • Dodaj nową pozycję...