Narty - skionline.pl
Skocz do zawartości

Zagronie, wspomnienia

  • wpisów
    86
  • komentarzy
    70
  • wyświetleń
    13 143

O blogu

Powtórzę to co napisałem  w prośbie do Administratora.

Będzię  to blog o nartach i górach, a także czasem  inne historie, ciekawe i mało znane.  Każda stanowić będzie  pewną  całość.  Rozpocznę drogę wstecz. Od  stosunkowo najbliższego okresu, do lat sześdziesiątych. Sądzę,  że wielu starszych kolegów  "zlokalizuje siebie" w konkretnej historii. Jeździliśmy po tym samym terenie. W dyskusji każde uzupełnienie, do mojej opowieści,  będzie  mile widziane.  Będziemy mieli wspólnie bogatszy opisy danego wydarzenia(okresu czasu), czyli  naszych  pasji-nart i gór. Mogą mi się zdarzyć pomyłki. Będę pisał  tylko z pamięci. Nie prowadziłem żadnych zapisków, przynajmniej jeśli chodzi  o narty.  Proszę to bez oporu korygować.  I na koniec każda opisywana historia będzie miała swój  podtytuł. Jest to konieczne, by nie zrobił się z blogu "mirsz-marsz".

Wpisy na tym blogu

Egzotyczny Iran_cd29

Dziewiątego sierpnia.   Postanawiamy wstać wcześnie. Jedynie rano i wieczorem można, bez specjalnego wysiłku, zwiedzać Sziraz. Taksówką podjeżdżamy pod mauzoleum szacha Czeragha. Stąd kilkaset metrów i jesteśmy na dziedzińcu Meczetu Starego, zwanego inaczej Meczetem Piątkowym.  Masdjed Jame  Atigh. Meczet został wybudowany w siedemset sześćdziesiątym ósmym roku na rozkaz Amra Ibn Leith Safari. Szach Abuleshagh, panujący w czternastym wieku, kazał wybudować na środku dziedzińca czworoką

Egzotyczny Iran_cd28

Ósmego sierpnia.   Budzę się. Jednak mimo wygodnego, lotniczego siedzenia trudno się w autobusie wyspać. W pewnym momencie widzę przez okno zbliżającą się do szosy karawanę wielbłądów, oświetloną reflektorami samochodu. Trącam śpiącą Ryśkę. Budzi się - ale karawana została daleko w tyle. Przed nami pojawiają się góry o dziwnych kształtach. Góra w kształcie ekierki. Góra w kształcie walca, stojącego na kołowej podstawie, albo góra płaska,  jak stół. Miga tablica z napisem –Persepolis, i

Egzotyczny Iran_cd26

Siódmego sierpnia   Rano. Zanim zacznie się ten piekielny upał, wyruszamy w kierunku Majdan-e-Szach. Bardzo miłe są dzieci w Isfahanie. Co kilka metrów jakiś mały berbeć  woła do nas - hallo mister, albo rzadziej - hallo madam! To ostatnie skierowane jest do Rysi. Idziemy ulicą w stronę przystanku autobusowego i bez przerwy odpowiadamy - hallo.  Plac Majdan-e-Szach jest wypełniony promieniami porannego słońca, przebiegającymi między budynkami, prześwitującymi pomiędzy gałęziami drzew.

Egzotyczny Iran_cd25

Szóstego sierpnia.   Oj! Nie wyspaliśmy się tej nocy!  Mieliśmy miejsca najbardziej w tyle. W dodatku były to jedyne nierozkładalne miejsca w autobusie. Rysia próbuje skorzystać z niewielkiej budki, w tyle autobusu. Zdziwiony boy z początku usiłuje ją odwieść od tego zamiaru. Ale potem rezygnuje. Niestety budka jest przeznaczona tylko dla panów. Czy więc zawsze, używając sloganów, należy myśleć tylko o prawie wyborczym dla kobiet? Kilka niewysokich domów i autobus wjeżdża  na brudne po

Egrotyczny Iran_cd24

Piątego sierpnia.   Rano okazuje się, że Elżbiecie spuchła twarz. To zdradliwe słońce Demawendu, tak ją urządziło, mimo że nie często  było dla nas łaskawe. I się nie pokazywało. Janusz planował dzisiaj wyjazd do Isfahanu i niestety nic z tego nie będzie. Elżbieta leży na materacu, pod trzcinowym daszkiem, obok basenu. Ryśka pierze, a my we trójkę pakujemy plecaki. Właściwie to we dwójkę. Jacek i ja. Zostawimy wszystkie nasze wysokogórskie, zimowe rzeczy w ambasadzie. Weźmiemy tylko n

Egzotyczny Iran_cd23

Czwartego sierpnia.   Budzę się ze snu, który składa się z chwilowych drzemek. Ktoś wychodzi na Demawend. Jest niewiele po północy. Zaczyna się. Teraz będą wstawać i wychodzić, grupami aż do rana. Jacek zmienia miejsce. Kładzie się przede mną, od strony wejścia. Altruista - czy co? Jest teraz ciaśniej dla mnie, ale za to cieplej. Jakiś Irańczyk zajął jego miejsce i musiał się przenieść. Tamten był prawowitym właścicielem tego miejsca. Zasypiam znowu. Budzi mnie duży szum. Wstają prawie

Egzotyczny Iran_cd22

Trzeciego sierpnia.   Rano mamy słońce. Świetnie. Wysuszymy trochę nasze rzeczy. Prawie wszystko jest mokre. Nawet śpiwory są lekko wilgotne. Rozglądam się za Demawendem. Musi tu gdzieś być. Mam! Krzyczę do pozostałych. Na drzewami, widać  w głębi, bardzo wysoko w górze biały stożek. Po śniadaniu i spakowaniu naszego dobytku zaczynamy szukać jakiegoś samochodu do Rineh. Demawend jest już dobrze widoczny. Tylko na samym szczycie siedzi niewielka czapa z chmur. Potężna góra. Sterczy nad

Egzotyczny Iran_cd21

Drugiego sierpnia   Wstajemy około ósmej. Wynik suszenia jest więcej niż marny. Śniadanie jest w swoim zestawie podobne do wczorajszej kolacji.  To znaczy - sangak, ser, cebula i herbata. Kolejną czynnością jest pakowanie, które trwa aż do dziesiątej. W małym - jakby domku  - na podwórzu kobiety przygotowują ciasto na podpłomyki i sangak. Jak zauważyłem typowy ubiór kobiety wiejskiej w tych stronach składa się ze spodni(szarawarów), wykonanych ze wzorzystego materiału. Spódnicy w małe

Egzotyczny Iran_cd20

Pierwszego sierpnia.   Szaro i mokro. Jacek już wstał i stoi obok namiotu. Na przeciwległym zboczu, nad potokiem pasą się owce. Pastuch zdziwiony niezwykłym dla niego widokiem, długo przygląda się naszym namiotom. W ręce ma długi kij, na nogach te niby kalosze, widziane już u mulników. Nędzne spodnie  i koszula dopełniają reszty. Jest to stary, chudy człowiek, o ciemnej cerze. Jacek zabiera się do rozpalania Juvla. Ugotujemy zupę, zwiniemy namioty i walimy do Rudbarak - proponuję. Ocz

Egzotyczny Iran_cd19

Trzydziestego pierwszego lipca.   Dzień dzisiejszy jest równie piękny, jak poprzednie. Lodowiec lśni mocnym blaskiem, w promieniach, wysoko już stojącego słońca. W miarę jak słońce przygrzewa dochodzą coraz częstsze grzmoty od strony Alam Kuh i  Szachaka. Góry rozpoczęły swój kamienny koncert. Wstaliśmy dzisiaj dość późno.  W ślamazarnym tempie snujemy się obok namiotów, usiłując przygotować śniadanie. Niewiele jesteśmy w Iranie, a jeszcze krócej w górach. Ale nawet ten krótki pobyt w

Egzotyczny Iran_cd18

Trzydziestego lipca.   Budzę się kilka minut przed piątą. Z sąsiedniego namiotu dochodzi głos Janusza - wstajemy! Tak - wstajemy. Słońca jeszcze nie ma. Ranek jest chłodny. Sprzęt przygotowaliśmy jeszcze wczoraj wieczorem. Gotujemy zupę mleczną i herbatę. Zabiera nam ta prosta czynność ponad godzinę. Gdy wyruszamy w stronę przełęczy, między Szadeh Kuh i Alam Kuh, słońce  wychyla się za grani, po drugiej stronie lodowca. Z tej przełęczy zaczyna się droga Steinauera.  Steinauer był Austr

Egzotyczny Iran_cd17

Dwudziestego  dziewiątego  lipca.   Plan na dzisiaj przewiduje przejście grani do szczytu Siah Kaman(4480 m).  Na razie to wyłażę z namiotu i jak co rano, zabieram bańki i worek, kierując się w stronę wanty. Zabieram też ręcznik i mydło, w nadziei, że zmyję z siebie wczorajszy Dermosan. Po przyjściu na miejsce odchodzi mi do tego ochota. Woda jest lodowata. Przy nalewaniu wody do worka marzną mi ręce. Słońce grzeje jeszcze słabo, a po lodowcu dmucha zimny wiatr. Moje mycie ogranicza si

Egzotyczny Iran_cd16

Dwudziestego ósmego lipca.   Rano myję naczynia, pozostałe po wczorajszej kolacji, śniegiem i resztką wody. Następnie idę po świeżą wodę. Janusz rozpala Juvle. Po śniadaniu wyruszamy. Było nieco oporów ze strony dziewczyn. Powinniście wyjść na Tacht-e-Sulejman(4650 m). To najwyższy szczyt, oprócz Alam Kuh(4840 m). Nie zależy nam na tym. Na pewno zmienicie zdanie, jak będziemy w Krakowie. Nie damy rady. Jak nie dacie - to się wrócimy. Wreszcie idziemy wszyscy. Po półtorej godzinie docie

Egzotyczny Iran_cd15

Dwudziestego siódmego  lipca.   To nie była spokojna noc. Gwałtowne szarpanie namiotem przez wiatr. Hałas kamiennych lawin i piekielny jazgot blach, które przykrywały schron, trzymających się resztek konstrukcji. Do których przywiązaliśmy namioty. Wydawało się nocy, że się na nas zwalą. Choć wieczorem je sprawdzaliśmy. Ubieram się w namiocie i wychodzę na zewnątrz. Słońce świeci jasno, ale jest jeszcze chłodno. Biorę plastykowe bańki, worek na wodę i kieruję się do wanty, aby nabrać w

Egzotyczny Iran_cd14

Dwudziestego szóstego lipca.   Długo spałem. W schronie półmrok i cisza. Która to godzina? Dziewiąta. Co tak ciemno? Wstajemy - już późno! Wychodzę przed schron. Mgła. Cholera, zdjęcia diabli wzięli! Odkąd przyjechałem do Iranu to nie mam apetytu. W górach zupełnie go brak. Dzisiejsze śniadanie też nie jest wyjątkiem. Po śniadaniu kolej na pakowanie. Kto nigdy nie pakował plecaka, lub czyni to bardzo rzadko - pomyśli sobie - ee, co to jest pakowanie plecaka. Dziesięć, piętnaście minut.

Egzotyczny Iran_cd13

Dwudziestego piątego lipca   Budzę się. Na zegarku godzina dziewiąta. W schronie panuje półmrok. Tylko przez małe okienko, z rozbitą szybą,  wpada trochę słońca do środka. Czuję się lepiej. Ból głowy się zmniejszył. Z Elżbietą jest dalej źle. Na śniadanie gotujemy zupę mleczną i jeszcze coś innego. W pamięci została mi tylko zupa, bo ją tylko można było, z jakim takim apetytem, zjeść. Słońce przygrzewa. Nad Doliną Sarczal unoszą się mgły, ciągnące się hen daleko w stronę Morza Kaspijsk

Egzotyczny Iran_cd12

Dwudziestego czwartego lipca.   Budzik zaczyna się wściekać  o piątej. Mamy godzinę czasu do wyruszenia. Upychamy, wyjęte z plecaków rzeczy, z  powrotem do nich. Jacek gotuje herbatę, a dziewczyny przygotowują kanapki z pumperniklem. O szóstej pojawia się pierwszy muł. I zaczyna się obciążanie tego zwierzaka. Na grzbiecie ma coś w rodzaju grubej maty, sięgającej do połowy brzucha. Po obu stronach grzbietu mulnicy mocują plecaki, wiążąc je sznurami i mocując pasami, przechodzącymi pod 

Egzotyczny Iran_cd11

Dokumentacja wyprawy   Dalsza część naszej przygody w górach będzie, o wiele bardziej zrozumiała, po przeczytaniu podanego dalej materiału. Dlatego postanowiłem napisać ten dodatkowy post.   Nie jechaliśmy do Iranu „na wariata”. Zebraliśmy w czasie przygotowań, jak najwięcej materiałów o  górach Elburs. O interesującym nas rejonie działania. Ponieważ już wcześniej tu działali Polacy, więc były publikacje w „Taterniku”, czy  też w innych pismach. Relacje w  „Taterniku” skupiał

Egzotyczny Iran_cd10

Dwudziestego trzeciego lipca.   Po śniadaniu jedziemy od razu do Teheranu, zabierając ze sobą wszystko co mamy na campingu. Obyśmy tu dzisiaj już nie wrócili! Punktualnie o dziesiątej jesteśmy w IMF. Są i Warszawiacy. Dzisiaj jest ich trzech. Boy podaje tradycyjną herbatę. Mister Adili pyta się - jaki mamy program działania? Jużeśmy im kilka razy to tłumaczyli, ale tłumaczymy jeszcze raz. Dwa tygodnie w grupie Tacht-e-Sulejman i powrót do Teheranu. Z Teheranu na trzy, do czterech dni n

Egzotyczny Iran_cd9

Dwudziestego drugiego lipca.   Dzień moich urodzin. Skończyłem trzydzieści dwa lata. Spuścili wodę z basenu. Nic nie będzie z dzisiejszych kąpieli. Dwóch dżentelmenów z obsługi campingu myje go dużymi szczotkami. Kąpiemy się w zamian w małym baseniku dla dzieci, których i tak tu nie ma. Za naszym przykładem idą inni kempingowicze.  Dżentelmeni uporali się z myciem i zaczynają wpuszczać wodę. Towarzystwo kempingowe posiadało na dnie i czeka, z nogami w wodzie, na jego napełnienie. Jakiś

Egzotyczny Iran_cd8

Dwudziesty pierwszy lipiec.   Można było spać dłużej. Niestety się nie da. Słońce jest dość wysoko i zaczyna nieźle przypiekać. A jest godzina dopiero siódma. Dzisiaj jesteśmy na urlopie. W planie mamy basen, a po południu zwiedzanie Teheranu. Dzień należy rozpocząć od śniadania. Na śniadanie jemy zupę mleczną z naszego proszkowanego mleka i herbatę. Nie mamy apetytu. Nie jest najlepiej. Trzeba się będzie zmuszać, aby coś zjeść. Po śniadaniu panie zabierają się do robót domowych - czyl

Egzotyczny Iran_cd7

Dwudziesty lipiec.   Nie był to nadzwyczajny wypoczynek. Twardo, bo bez materaców.  A jak ktoś się przewracał, to budził pozostałych. Dochodzimy do wniosku, że skoro są jajka po pięć rialsów, to warto ich kupić więcej na śniadanie. Mają dużo kalorii. Wprawdzie Jacek twierdzi, że znajomy profesor opowiadał mu, że tylko jedno jajko na dobę przyswaja organizm człowieka. Będąc u siebie w domu, na  Kozłówku, skłonny byłbym w to uwierzyć. Tu nie wierzę. Nasze śniadanie składa się z dwudziest

Egzotyczny Iran_cd6

.   Dziewiętnasty lipiec.   Budzi mnie słońce. Krajobraz od wczoraj wcale się nie zmienił. Jedziemy wzdłuż Elbursu, gór w których przyjdzie nam działać. Mamy ponad godzinę opóźnienia.  Karadaż(Karadaj).  Przez to miasto będziemy musieli jechać za parę dni, chcąc się dostać pod Alam Kuh(4804 m). Jest to najciekawszy rejon wspinaczkowy w Elbursie. Szczyt ten jest prawie identycznie wysoki jak Mont Blanc. Zbliżamy się coraz bardziej do Teheranu. Obok toru pojawia się coraz więce

Egzotyczny Iran_cd5

Osiemnasty lipca.   W nocy budzi mnie szarpanie wagonu i wydaje mi się, jak bym słyszał charakterystyczny odgłos jadącego parowozu. Ale skąd tu parowóz-myślę sobie. Przecież to linia zelektryfikowana. I zasypiam znowu. Cicho i spokojnie. Podnoszę roletę w oknie. Stoimy na jakiejś dużej stacji. Na zegarku godzina ósma. To pewnie Dżulfa. Wagon nasz stoi naprzeciwko dużego budynku dworcowego. Budynek jest zupełnie nowy. Szkło i marmur. Nawet drzwi są ze szkła. Nigdzie nie ma napisu, co to

Egzotyczny Iran_cd4

Siedemnasty lipca.   Terkot budzika. Przecieram oczy i wyglądam przez okno. Widok bardzo ograniczony. Stoki górskie porośnięte rzadkim lasem,  raczej krzakami. Od czasu do czasu migają za oknem skałki, w miejscu gdzie wycięto, pod tor kolejowy, kawałek zbocza. Dzwonek budzika obudził Ryśkę. Jest już Tbilisi? Nie, nic nie widać. Piszczą koła pociągu, który skręca gwałtownie raz w jedną, to w drugą stronę. Przejeżdżamy tunele dłuższe, krótsze. Zasypiam znowu. Budzę się około godziny ósme
www.trentino.pl skionline.tv
partnerzy
ispo.com WorldSkiTest Stowarzyszenie Instruktorów i Trenerów Narciarstwa PZN Wypożyczalnie i Centra testowe WinterGroup Steinacher und Maier Public Relation
Copyright © 1997-2021
×
×
  • Dodaj nową pozycję...