Narty - skionline.pl
Skocz do zawartości

Ranking

  1. marboru

    marboru

    VIP


    • Punkty

      6

    • Liczba zawartości

      7 177


  2. johnny_narciarz

    • Punkty

      2

    • Liczba zawartości

      8 428


  3. JC

    JC

    Administrator


    • Punkty

      2

    • Liczba zawartości

      15 574


  4. szparaa

    szparaa

    Użytkownik forum


    • Punkty

      1

    • Liczba zawartości

      803


Popularna zawartość

Treść z najwyższą reputacją w 02.04.2012 uwzględniając wszystkie działy

  1. Pewnie większość z Forumowiczy wie na ten temat bardzo wiele, bądź prawie wszystko...ja dopiero w tym roku będąc w Dolomitach trochę posłuchałem od Rezydenta na ten temat i tak naprawdę, tylko wzbudzono we mnie ciekawość na temat Sudtirolu, Alto Adige. Niedawno przeczytałem na ten temat bardzo fajny artykuł. Fragment, oraz link - poniżej. Zupa z siana na wysokościach Skomplikowaną historię regionu zdradzają dwie nazwy: włoska Alto Adige i niemiecka Südtirol. Mariaż kultur, o którym zwykło się mówić jako o idealnym połączeniu niemieckiej precyzji z włoską fantazją. Południowy Tyrol nie byłby sobą, gdyby tej podwójności nie obrócił na swoją korzyść, czerpiąc z obu kultur pełnymi garściami. Połączone z bogactwem natury tworzą miejsce, gdzie w doskonałej formie królują przyjemności bliskie narciarzom i hedonistom. Na wizytówce ma napisane hrabia. Comte z włoska, a Graf z niemiecka – bo oba te języki są w Południowym Tyrolu oficjalne i funkcjonują równolegle. Hrabia Michael Goëss-Enzenberg jest jednym z większych posiadaczy ziemskich w regionie. Ma 100 ha winnic i sadów. Jednak to nie słynne południowotyrolskie jabłka zaprzątają hrabiemu głowę. Najważniejsze jest wino. Niezwykle wysoki, nobliwy, ważący słowa – znać po nim, że dobre maniery wysysane są w jego rodzinie z mlekiem matki już od kilku wieków. Graf zdaje się być postacią z innego, lepszego świata. Dopóki nie zaczniemy rozmawiać z nim o winie. Gdy w kieliszkach wybucha aromatem, autochtoniczny dla regionu, szczep lagrein o niezwykle intensywnym wiśniowym kolorze, błękitne oczy hrabiego nabierają chłopięcego figlarnego blasku. Wina, które robi i firmuje nazwą Manincor (co znaczy serce w dłoni), choć absolutnie nie można ich nazwać typowymi, jak ulał pasują do Południowego Tyrolu. Lekkie, eleganckie, z pomysłem. U hrabiego dojrzewają w beczkach nie z dębu francuskiego, a własnego południowotyrolskiego rosnącego na terenie posiadłości. Zanim znajdzie się w nich wino, trzeba zahartować deski na słońcu, deszczu i śniegu, a potem jeszcze wysłać je do bednarza do Austrii. Cały ten trud po to, by gotowe już beczki jeszcze lepiej przekazywały winu charakter terroire, na którym powstało. Hrabiowska manufaktura uosabia przywiązanie mieszkańców Południowego Tyrolu do ziemi i dumę z jej produktów. Fakt, że region jest jednym z najbogatszych we Włoszech, też nie jest bez znaczenia. Żyje się tu lepiej, jest więc czas na to, by spokojnie rozejrzeć się dookoła i docenić piękno krajobrazów oraz różnorodność i bogactwo tej krainy. Górną Dolinę rzeki Adygi, która dała regionowi włoską nazwę Alto Adige. I poplątaną historię, której tajemnicy uchyla niemiecka nazwa – Südtirol. Południowy Tyrol. Zaraz, zaraz. Ale przecież jesteśmy we Włoszech. A Tyrol słusznie kojarzy się nam z Austrią. Cała ta semantyczna zagadka wyjaśnia historię regionu, który jeszcze w czasie I wojny światowej należał do cesarstwa austro-węgierskiego. Dopiero po przegranej wojnie, na mocy porozumień z 1919 roku, razem z sąsiednim Trydentem (Trentino) przydzielono go w ramach wojennych reparacji Włochom. Język włoski i niemiecki zrównał dopiero "Statut Autonomiczny Prowincji Bozen" z 1972 roku. Wspólna tożsamość mieszkańców zaczęła rozkwitać nieco później. Turysta przybywający tu na narty zastanie dziś podwójne nazwy miejscowości. Po włosku Alpe di Siusi to niemiecki Seiser Alm. A w dolinach zamieszkałych przez ludność ladyńską Val Badia/Gadertal czy Val Gardena/Gröden na pierwszym miejscu będzie nazwa w pierwotnym języku regionu – ladyńskim. Zdarzają się też nazwy potrójne. Na początku ciężko przewidzieć, kiedy usłyszymy na powitanie niemieckie "Grüss Gott!", a kiedy włoskie "Buongiorno!". Ten mariaż kultur, o którym zwykło się mówić jako o idealnym połączeniu niemieckiej precyzji z włoską fantazją, najłatwiej dostrzec w kuchni. Bruschetta w Merano to włoska pizzeria pełną gębą. W oknach wiszą czerwone ozdobione kiczowatym złotym haftem firanki. Na ścianach boazeria pamiętająca przybywającą tu "do wód" cesarzową Sissi oświetlona złotymi wygibasami żyrandola rodem ze snu kosmity. Kiczowaty wystrój gości jednak nie zraża. Klientów aż nadmiar, na stolik trzeba grzecznie poczekać. Wprawne oko wypatrzy zajadające się tu pizzą jedne z bardziej wpływowych rodzin w mieście. A obok nich studentki dzielące się przystawkami i podjadające sobie spaghetti z talerzy. Na drugim biegunie od tej klasycznej włoskości jest gospoda Tirler Almgasthof w Alpe di Siusi serwująca solidne knedle wielkości pięści. Doprawione szpinakiem i speckiem nawiązują do najlepszych tradycji górskich potraw znanych zza austriackiej granicy. Parmezanowa posypka nadaje im nieco finezji, ale sos z masła sprawia, że choć pyszne, długo nam poleżą na żołądku. Tradycyjnie, suto, tylko wstać od stołu jakby trudno. Jednak Południowy Tyrol nie byłby sobą, gdyby tej włosko-niemieckiej tradycji twórczo nie wykorzystywał. Julian Seeber, szef kuchni w pięciogwiazdkowym Alpina Dolomites w Alpe di Siusi, też podaje w swojej eleganckiej restauracji knedle. Z tym że w jego wydaniu nie są one kulą armatnią na bazie suchego chleba, a finezyjną konstrukcją z knedli pokrojonych w plastry. Ich struktura, choć główny składnik (chleb) wciąż ten sam, jest zaskakująco delikatna. Tajemnica – zdaniem szefa – tkwi w odpowiednim namoczeniu knedlowego ciasta w mleku, delikatnym, pełnym wyczucia odciśnięciu. Nietypowe zestawienie z surową kapustką, a nie maślanym sosem, też jest nie bez znaczenia. I tak oto można posmakować połączenia tradycji i finezji. A zdawałoby się, że to "tylko" knedle. Za oknem hotelu niestrudzenie kursują niebieskie wagoniki gondolek. Pięknymi carvingowymi skrętami i pokracznym pługiem zjeżdżają ku nim narciarze. Sporo dzieciaków pędzących na kreskę niczym mali kamikadze, w kaskach ozdobionych pluszowymi uszami zwierząt. Dla rodzin i początkujących narciarzy Alpe di Siusi to region szyty na miarę. Szerokie krągłości płaskowyżu rozciągającego się łagodnymi łukami na wysokości 1800-2300 m n.p.m. tworzą idealne warunki do nauki szusowania. Dramatyzmu dodaje krajobrazowi zwieńczająca tę krainę łagodności poszarpana formacja Sciliar/Schlern (2563 m) i przeciwległy masyw Sassolungo, po niemiecku Langkofel, czyli Długa Góra. Trochę tak, jakby szerokie hale Alpe di Siusi były preludium dla majestatycznego piękna Dolomitów. Te góry są niemal magnetyczne. Ciężko od nich oderwać wzrok. O fascynujących kształtach, szpiczastych graniach, tak jakby natura wzięła sobie za punkt honoru niestworzenie dwóch do siebie podobnych, nie skąpiąc im zaskakujących zwrotów akcji i poszarpanego dramatyzmu. Pełno w nich też tajemniczych skamielin, zastygłych w kamieniu koralowców, bo Dolomity to tak naprawdę część prastarego dna morskiego. Le Corbusier miał o nich powiedzieć, że są najpiękniejszą budowlą świata. Zimą soczyście zielone hale Alpe di Siusi zamieniają się w przyjemnie szerokie nartostrady. Większość hoteli rozłożyła się wprost na stoku. Można założyć narty w progu i już jesteśmy na jednej z 60 kilometrów tras. A wystarczy przekroczyć grzbiet doliny, niejako wskoczyć za masyw Sasolungo, i już ma się u stóp kolejne 175 kilometrów tras w Val Gardenie/Gröden z jej gościnnymi rozciągniętymi wzdłuż doliny miejscowościami Ortisei, Selva, St. Cristina. Kto lubi odmianę, ten w Południowym Tyrolu na brak urozmaicenia nie będzie narzekał, szczególnie ze skipasem Dolomitisuperski w kieszeni (umożliwia szusowanie na 1200 km tras w całych Dolomitach). Z Val Gardeny, na nartach, można dostać się do ekskluzywnej Alta Badia, z jej eleganckimi hotelami, chociażby pięciogwiazdkową Rosa Alpina, w której stylowych wnętrzach chętnie bywa George Clooney. A reszta śmietanki towarzyskiej za punkt honoru uznaje choć jedną wizytę w St. Hubertusie, restauracji z 2 gwiazdkami Michelina prowadzonej przez Norberta Niederkoflera, szefa tworzącego nowoczesne dania, cenionego i zarazem uroczo nieśmiałego, który lepiej czuje się w kuchni, mieszając swoje firmowe risotto z jabłkami niż ściskając dłonie zachwyconym ucztą gościom. Na stoku, szczególnie w okolicy snobistycznej Corvary w Alta Badia, nawet w butach narciarskich i pełnym rynsztunku, też można zaznać przyjemności wysokich lotów – chociażby w przerwie w szusowaniu wybrać się do schroniska górskiego Col Alt na… ostrygi. Serwowane są tu też południowotyrolskie wina, szampan i 16 rodzajów włoskich win musujących. Przezornie, rozparte na 2000 m n.p.m., schronisko mieści się tuż przy końcowej stacji wyciągu gondolowego prowadzącego z Corvary. Można więc tu łatwo dotrzeć nawet bez nart albo po biesiadzie z nartami w dłoni "zjechać" na dół kolejką. Kto morza w górach czuć nie lubi, doceni Veneziano – pomarańczowy w kolorze aperitif z Prosecco i ziołowym likierem Aperol zwieńczonym plastrem sycylijskiej pomarańczy. I gdy tak spokojnie rozejrzeć się wokół (sącząc podawane w wielkich kielichach Veneziano), okazuje się, że stroje narciarzy, szczególnie tych z Corvary, są jakby staranniej dobrane. Tu błyśnie kryształek Swarovskiego, tam mignie obszyta futerkiem kurtka czy zaszczeka biały pudel prowadzony na smyczy przez właścicielkę w modnych śniegowcach. Ktoś, komu nie wystarczą wrażenia estetyczne i smakowe, wybierze się na 20-minutową wyprawę ski busem do Piculin, na Kronplatz/Plan de Corones, łysą górę, z której poprowadzono 114 kilometrów tras. Bez cienia drzew, szerokich, ale wcale nie łagodnych. A kto zamiast ski busem woli ruszyć w podróż na nartach, wyprawi się z Alta Badia (lub Val Gardena) na podbój Sellarondy. To chyba najsłynniejsza karuzela narciarska w Dolomitach. Prowadzi wokół masywu Sella, łącząc cztery otaczające go doliny. By ją pokonać, trzeba przejechać na nartach 26 kilometrów. A że w pogodny i słoneczny dzień to popularny wśród narciarzy pomysł, na podbój Sellarondy lepiej przeznaczyć cały dzień – o ile nie chce się zostać na stoku, o dwa (zamknięte punktualnie o czasie) wyciągi od domu. Warto też mieć więcej czasu, chociażby po to, by po drodze zajrzeć do bielutkiego Rifugio Elilio Comici w Val Gardena. To schronisko z charakterystycznymi błękitnymi okiennicami cieszy się sławą dolce vita w najlepszym górskim wydaniu. reszta artykułu pod linkiem: http://narty.onet.pl/reportaze/zupa-z-siana-na-wysokosciach,5,5021088,artykul.html Źródło za Onet: Anna Janowska, Voyage
    3 punkty
  2. Szkoda, wiesz jak fajnie jest zwykle w Wielką sobotę w słoneczku na Rusinie 1. Ok, to czekam na info. Zastanawiam się czy nie zbadać ewentualnie Bachledovej. Wygląda na świetne warunki. Zobaczymy w czwartek/piątek gdzie będzie rozsądnie. Dla mnie grunt to kanapa i dobra pogoda (czyli brak deszczu). 2. W Yarisie jest miejsce na podłokietnik?
    1 punkt
  3. Dzień szóstyNiestety pogoda się sprawdziła i od rana pada deszcz , śnieg w dolinie niknie w oczach :angry: , chmury wysoko ciemne .....Wbijamy jak zawsze i jazda w niższych partiach ośrodka , trasy przygotowane , ludzi mało ale z każdą chwilą coraz mniej widać i pada śnieg z deszczemNo to starym sposobem ( przeczekujemy :happy: ) w knajpce , SPORTALM - polecam gorącoI im więcej złotego płynu spożywamy tym jaśniej się robi :cheerful: ale nie nam a na niebie !Od 13.15 słoneczko się nieśmiało zaczęło przebijać i było z każdą chwilą coraz lepiej Ogólnie dzień zaliczony , udany Dzień siódmy ( ostatni :frustrating: )Rano piękne słońce nas wita , szybkie spakowanie i 8.15 pod gondolą , a ta jeszcze nie chodzi :sad:Pierwsi wbijamy i cud miód malina , pusto na trasach , jazda jazda jazda i 13.30 koniec zabawyW auto i w kierunku domu czas ruszyć
    1 punkt
  4. Maćku już była dyskusja na forum o tym wynalazku: http://www.skionline.pl/forum/showthread.php/14594-Koniec-z-noszeniem-nart-!-Skicart?highlight=skicart Jak widać (po ulotce) promocja produktu w Polsce trwa :biggrin:
    1 punkt
  5. Chyba też takie wystawie...
    1 punkt
  6. SON i koniec sezonu bylem jeszcze25 marca na Solisku w Szczyrku i było jeszcze dużo śniegu. ale Prezes postanowił zamknąć ..a na SWIETA sadze jeszcze by ludzie śmigali .... a tutaj 1 kwietnia dosypało ostro wiec pojechałem na PILSKO . tam opad 40 cm świeżego puchu . w sumie jest tam ponad 100 cm rano bylo pochmurno . ale około 11 wysżlo słonce i wielu narciarzy szusowalo . warunki sniegowe świetne .. podam kilka minusów jeżdzila tylko kolej linowa i wyciągi na górze . czynna tylko jedna kasa obok krzesła na koniec zjechalem przez Buczynke ktorą mozna by w dolnej częsci ratrakowac ,,,ale po co niech ludzie jeżdza koleja w dół .... aby oddac kartę musialem sie też ściagać do jedynej kasy .. na Hali Mizowej też kasa nieczynna .. o godz 12 w schronisku jest nawet Msza św. posilek zjadlem w karczmie z drewna bo plytki w gorach mnie nie kręcą .... .przed świetam moze jeszcze wpadnę na 1575 m aby naladować akumulatory ..
    1 punkt
  7. Nowa Osada Miałem być na Pilsku,ale ze względu na niepewną pogodę wybrałem Nową Osadę.Do tego pomyślałem,że będzie mniejszy szok spowodowany jakością wyciągów po powrocie. :tongue: Przez 6 dni w Dolomitach ani razu orczykiem nie jechałem! Dotarłem tam po 12-ej i przywitała mnie niezła zawierucha!W jednej chwili cały biały. :biggrin: Stok nie wyglądał zbyt zachęcająco,więc biorę dwie godzinki,kolejek nie ma,na pewno mi wystarczy.Sypie tak,że zanim zsiądę z krzesła,wyglądam jak bałwan... Zwietrzyłem promocję,ale to chyba czyjeś poczucie humoru - obsługi brak! Na szczęście zawierucha przeszła i zrobiło się bardziej przyjemnie: Ludzi garstka,w większości sam jechałem krzesłem.Stok równy,ale ten świeży opad mokry i łapało narty,stąd warunki raczej trudne. To krzesło strasznie wolne jest,nudziłem się: Ot tak się rozruszałem. :smile: :biggrin: To jest jak rzucanie palenia... :wink: "od jutra" i tak codziennie. :biggrin: W sumie to przyszły sezon planuję inaczej,teraz jeszcze chcę się najeździć. Może jak opłacę kartę wędkarską,to mi przejdzie.
    1 punkt
  8. Wisła Soszów jeszcze będzie działać w Święta (tak mówiła miła Pani w kasie). Dzisiaj wyglądało to całkiem przyzwoicie. Pogoda trochę nie dopisała, bo miejscami na dole padał drobny deszcz, ale mimo wszystko trochę pojeździłem.
    1 punkt
  9. Na stronie zamieściłem galerię zdjęć z testów podczas WorldSkitest 2012
    1 punkt
  10. Ale jak zdjął kask to był podobny do siebie Możesz mnie sprawdzić z tą stroną: http://www.elanskis.com/us/teamgreen/race-team.htmlA tu dowód, że to ten gość ubierał ten kask
    1 punkt
  11. ...z resztą tu nie chodzi żeby wybrać markę tylko o to żeby wybrać nartę na której jeździ się najlepiej i na tej podstawie ocenić nartę: Na dobrą sprawę te narty mogłyby być wogole nie oklejane, i myślę że każda z tych osób testujących wybrałaby nartę na której się jeździło jej najlepiej o nie dlatego że jest to BLIZZARD czy FISCHER:rolleyes::
    1 punkt
  12. Dwa dni temu była kolejna rocznica Śmierci Shanea. R.I.P. Dokument, o którym mowa w wątku prawdopodobnie pojawi się później niż w zapowiedziach, czyli za jakiś rok. Ale uwaga!!! Jest już zwiastun :happy: [video=youtube;afDYEtQmC6I]
    1 punkt
  13. Tegoroczny zimowy sezon turystyczny we Włoszech fatalnie zakończył się dla tej branży. W górskich miejscowościach i ośrodkach narciarskich zanotowano spadek liczby gości o 16 procent, a o prawie jedną trzecią zmniejszyły się zyski w tym sektorze. Na te wyjątkowo złe wyniki finansowe właścicieli hoteli, pensjonatów oraz całej branży wpływ miał zarówno kryzys finansowy, jak i niespotykane od kilku dekad anomalie pogodowe we Włoszech; brak śniegu na początku sezonu i dotkliwy atak zimy z paraliżującymi śnieżycami w lutym. Ogłaszając dane, zrzeszenie włoskich hotelarzy zwróciło uwagę na to, że w rezultacie kryzysu i pogorszenia się sytuacji finansowej rodzin, wiele osób zrezygnowało w tym roku z tradycyjnego wyjazdu z dziećmi w góry w miesiącach zimowych. Przede wszystkim to przesądziło o tegorocznych wynikach. W związku z poniesionymi stratami włoska branża turystyczna zamierza zwrócić się do rządu o pomoc finansową i ulgi podatkowe. (PAP) ---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------- ...niestety wiosna też nie rozpieszcza "Kryzysowych" Włochów. W Hotelu, którym mieszkaliśmy w Trento, polskie Biuro, z którym byliśmy na wyjeździe odwołało dwa turnusy. Hotel był pustawy (kilku weekendowych Gości). Na stokach pełnia wiosny - z pewnością skróci Sezon, bądź już skróciła w mniejszych Ośrodkach. Cóż, Zima w tym roku nie rozpieszczała.
    1 punkt
www.trentino.pl skionline.tv
partnerzy
ispo.com WorldSkiTest Stowarzyszenie Instruktorów i Trenerów Narciarstwa PZN Wypożyczalnie i Centra testowe WinterGroup Steinacher und Maier Public Relation
Copyright © 1997-2021
×
×
  • Dodaj nową pozycję...