Narty - skionline.pl
Skocz do zawartości

surfing

Użytkownik forum
  • Liczba zawartości

    3 838
  • Rejestracja

  • Wygrane w rankingu

    134

Komentarze w blogu dodane przez surfing

  1. Godzinę temu, marboru napisał:

    Na granicy paszporty COVID, i wcześniej elektroniczna rejestracja (ważna 14 dni). 

    Na Łysej Polanie było to, przez Słowaków, dokładnie weryfikowane. 

    To jest przyczyna że pusto, jak przechodziłem w 2019r. grań Tatr 60% turystów to Polacy. 

    Godzinę temu, marboru napisał:
    To miejsce ma złą sławę...
    ...bryyy było lodowato, i jakoś tak strasznie. Pusto, cicho tajemniczo... naprawdę można od tego sfiksować ;)

    Byłem dawno temu w majówkę na obozie skiturowym w Chacie Teryho, popołudniowa tura na Lodową, w trzech  wraz z przewodnikiem zjechaliśmy do Javorowej (reszta zjechała do schroniska)  i Dolina chciała nas zatrzymać ;) bo po wielu perypetiach udało się wrócić do schroniska o 4 rano. Dodam że wtedy telefony nie działały nawet na graniach, a w schronisku wieczorem odpalano lampy naftowe. 

    • Like 2
    • Thanks 1
  2. Tradycyjnie ciekawa relacja, Krzakowskiej Skały nie znałem muszę nadrobić.

    W ostatnich latach (korki do Wisły) startuję rowerem z parkingu obok pływalni w Skoczowie lub parking w Ustroniu na Polańskiej. Parking w Skoczowie daje szerokie możliwości tras i nie koniecznie trzeba jechać w góry.

    Prośba, wrzucaj też linka Twoich tras na  mapy.cz , wygodnie i bez potrzeby ściągania gpx otwiera się trasa na najlepszej mapie turystycznej. Twoja Mała Wiślańska Pętla na mapy.cz

    Aby udostępnić musiałem zapisać trasę, bo na powyższych linkach widzę tylko mapę  Twoja trasa https://pl.mapy.cz/s/kepafuzore

    Pozdrawiam

  3. W dniu 12.03.2021 o 11:28, tanova napisał:

    Salomon robi buty pod wiązania Prolink, pasują też do systemów NNN i Turnamic

    Gratuluję pięknego sprzętu, narty z foką przerabiałem ale wolę łuskę, a smar w tubie biorę na dłuższe spacery.

    Nie wiedziałem że Salomon wskoczył w system NNN - to zdecydowany pozytyw, wreszcie jakiś wszechstronny standard, na pewno ułatwi to zakup używanych nart z wiązaniami.

    Biegówki już schowane na lato.

    • Like 1
  4. W dniu 1.03.2021 o 11:51, tanova napisał:

    nie jestem pewna, czy w takim razie spodobają Ci się biegówki. Pod górę będziesz co prawda szybciej i tu kondycja się przyda, ale są to lekkie nartki bez krawędzi i zjazdy z góry przy bardzo początkujących umiejętnościach to z pewnością nie są emocje porównywalne z twardym sztruksem na zjazdówkach - raczej jest to kontrola prędkości pługiem.

    Jest dokładnie odwrotnie , zjazd na biegówkach łatwą trasą narciarską może dostarczyć więcej emocji niż czarną na zjazdówkach, a zbliżenie się do 40km/h podczas zjazdu na biegówkach dostarcza moc adrenaliny i mnóstwo radości że tym razem udało się zjechać bez upadku :) 

    Ja stawiam że Mariuszowi mogą spodobać się biegówki ale koniecznie na przygotowanej trasie biegowej z torami.

    • Like 2
  5. 2 godziny temu, surfing napisał:

    Jak zwykle super relacja, wcześniej wspominałeś że planujesz wycieczkę na skiturach , pomyślałem że pewnie Ci się nie spodoba i widzę że się nie pomyliłem.  Więcej napiszę później.

    Z przyjemnością czytam Twoje relacje i zauważyłem że nie zjeżdżasz poza trasy ratrakowane, myślę że od tego trzeba zacząć, bo jak nie polubisz i nie nauczysz się jeździć w każdych warunkach i czerpać radość z takich zjazdów i to faktycznie szkoda się wspinać. Jesteś typem ścigana, co tylko patrzy czy pobił na rowerze swój kolejny rekord na 100 km itp., a po górach prawie biegacie ;) W turystyce narciarskiej nie o to chodzi, największa przyjemnością jest dotarcie do celu i zjazd  w kilka nascie minut  gdzie nawet Ty na nogach będziesz zbiegał 3 godziny. 

    Klapania wiązań też nie lubię (specyfika wiązań szynowych) dlatego wypożycz kiedyś sprzęt nowej generacji z wiązaniami pinowymi.

    Do skiturów trzeba dojrzeć, a widzę że Ty potrzebujesz na to jeszcze trochę czasu. Powodzenia.

    Co do dziadziusiów, moje najpiękniejsze chwile na nartach to nie pudła na zawodach narciarskich, THR, zjazd z Harakiri czy inny pobyt w Alpach, a radość wnuka w niedzielę w czasie jazdy i wywrotek na nartach i  jego słowa ,, Szybciej jedzmy  dziadziuś, szybciej" a co tam że dziadek jechał tyłem :) 

     

    • Like 7
    • Thanks 2
  6. Jak zwykle super relacja, wcześniej wspominałeś że planujesz wycieczkę na skiturach , pomyślałem że pewnie Ci się nie spodoba i widzę że się nie pomyliłem.  Więcej napiszę później.

     

    ,,Kuligi, ogniska, grille, alkohol i głośne "majteczki w kropeczki"..."

    Niestety nie tylko u nas, Schladming 10.04.2009 Wielki Piątek, Schronisko Schaf-Alm i niemieckie disco polo słyszalne z kilometra wzmocnione darciem się sporej części biesiadników i  takie coś w kraju gdzie ludzie witają się pozdrowieniem Gruss Gott.

    IMG_0323.thumb.JPG.847f282918b001221eadf35af3814f9f.JPG

    DSC00466.thumb.JPG.c5a124524aac6c0bac6cb811f9e03f9e.JPG

     IMG_0340.thumb.JPG.a092f624e84fd4bddc18facefe2ccb79.JPG

    • Like 4
  7. W dniu 4.01.2021 o 19:02, Zagronie napisał:

    Nieco o parę dni za późno. Ale internet, dyski pamięci różnych serwerów, to archiwum. Może  w przyszłości jakiś ówczesny archeolog "odkopie" taki dysk.  Dlatego  publikuję ten post. Niech nie zginie razem ze mną.

    Miałe(mieliśmy) z żona także inne ciekawe sylwestry. Lata sześćdziesiąte(1960-1970 r). Mieliśmy mały Klub Tatrzański w Krakowie.  Klub liczacy ze dwadzieścia osób w miare aktywnych członków.  Głównie to byli studenci. Klub organizował w ferie Bożego Narodzenia obozy w Zakopanem. Głownie dla narciarzy. ale jak ktoś nie jeździł to mógł sobie robić wycieczki. Taki obóz  bazował na izbie w góralskiej chacie. Koniecznie z piecem i dostępem do drewutni. Rozmiesie, że musiała być woda. Najlepiej z kranu. Ale niedaleka studnia była też akceptowalna.  Wygódka też była obowiązkowa. Reszta wyposażenia należała  do uczestników obozu. Śpiwory, materace, sprzęt sportowy. No i cały szereg drobniejszych przedmiotów.  Gospodarz obiektu dostarczał także miednicę i wiadra.

    W sylwestra urządzaliśmy kuligi. Dwoje sanek w zupełności wystarczało. Jeden z  sylwestrów wypadł na Bystrem. Powitanie  Nowego roku było zaplanowane  na Hali Olczyskiej w bacówce.  Takich bacówek było jeszcze w tym czasie w Tatrach bardzo dużo. Nie zamykane, z drzwiami niezamkniętymi, albo  bez drzwi.  Dach nie całkiem szczelny. Nie pytaliśmy czyją to własność. Zresztą cała odpowiedzialność spadała na tych co mieli sanie.  

    Dwa sylwestry nam wypadły w Dolinie Chochołowskiej. Baza była na Płazówce. Takie mini osiedle góralskie na dalekim końcu pasma Gubałówki. Naprzeciwko wlotu do Chochołowskiej. Właścicielem domu był polski biatlonista, należący do kadry. Ale wtedy jak tu bazowaliśmy już nie był czynnym zawdnikiem.  Nie zawsze była wystarczająca warstwa śniegu na drodze. Ale konie dały radę. Pochodnie, noc, sylwester i młode dusze. Radosne z takiej przygody. W bacówce było małe przyjęcie. Wiozło się gar bigosu.  Dzieło dziewczyn. Kiełbasy na "grila". Napoje alkocholiczne. "Szampan" producji ZSRR, był obowiązkowy.

    Bacówka śmierdziała nawozem. Przez nieszczelny dach leciał śnieg. Bigos był niedogrzany na ognisku. Kiełbaski ledwo osmolone. Ale był nastrój! Wokół w poswiacie górkie szczyty. Cisza! Czasem lekki wiatr.  Powrót był radośniejszy. Pochodnie dawno wypalone. Procenty, kiełbaski i bigos. Herbata i kawa zrobiły swoje. Zabawa  w izbie trwała do rana.  Słabi ciałem i głową  wtulali się wczesnie w swoich śpiworach do kąta, gdy jeszcze było ciemno.  Siłe przetrwania wykazywali ci, co ze świtem wzywali na wycieczkę w góry.

    Zagronie

     

    W dniu 31.12.2020 o 18:45, Zagronie napisał:

    Był rok  1999,  Sylwester.   Byłem z żoną i synem  w Koninkach. Jeździliśmy  po świętach na  trasie z Tobołowa.  Ale taki  Sylwester! Takie wybicie godziny dwudziestej czwartej. To wydarzenie raz na tysiąc lat.  I w takim momencie przyszło nam żyć! Mieć się dobrze. I w dodatku uprawiać swoją ulubianą pasję. 

    Z wybiciem  północy na zegarze atomowym  miała, według niektórych,   nastąpić Apokalipsa. Wszelkie systemy światowe, nadzorowane przez komputery, miały zwariować. Banki i nasza kasa, sterowanie systemami elektroenergetyczmi,  to zwiastowało gigantyczne ciemności, które ogarną kulę ziemską.

    Jak przeżyć ten moment?  Taki , który się zdarza raz na tysiąc lat?  W Apokalipsę nie wierzyłem. Łeb mam techniczny, który łyknął nieco wiedzy o elektronach. Ale może by tak pojeździć na nartach w tę jedyną noc.  Nie ma lamp na stoku. Nie ma problemu. Kupimy kilka pochodni. Lepiej się nawet przy tym jeździ, niż przy czołówce. Taki zjazd urządzali zawsze "Goprowcy"(Toprowcy)  z Kasprowego na Halę Gąsienicową do Murowańca. Dokładnie z wybiciem północy.

    Ale wyciąg nie jeździ w nocy!   Skończył, stok ciemny.  Przypuszczałem , że u góry przy stacji wyciągu będą  ludzie, będzie impreza.  Taka noc! Zaopatrzeni w narty, pochodnie. Butelka szampana, kieliszki dopasowane do trunku. Ma być elegancko! Kiełbaski z "grila"się na ogniu przygotuje. Suchych gałązek na świerkach nie brakuje.  Dymamy do góry przy czołówce. A tu pustki! Ciemno i głucho.  Gdzie ci górscy romantycy?  Wspinacze też w taką noc wychodzili  na szczyty.   Balować w śniegu.  W zimnie i wietrze. Na salę balową się będzie można zawsze wybrać.   Będzie jeszcze wiele takich Sylwestrów.

    Pali się malutkie ognisko. Na patyku kiełbaska.  Wskazówka zegarka zbliża się do kluczowego momentu.  Korek ledwo wyskakuje z butelki. Szampan zimny.  Radziecki "igristnoje". Ale  ma bąbelki.  Tego prawdziwego z  Szampanii nigdy nie próbowałem.  Zjazd całkiem przyjemny. Wiozę jedyną pochodnię. Na dole biją nam  brawo goście ośrodka.  Trzeba było  zabrać swoje cztery na górę.

    Czy to był jeden taki Sylwester. Nie!   Próbowałem z żoną do Białki. Będą jeździć?  Nie  będą. Więc szybka decyzja, pojedziemy naszy sei..., czy cingue... do Zakopanego przez Głodówkę i Cyrhlę. Ogromne bandy śniegu na poboczach, wycinane z ciemności, na zakrętach przez lampy  auta. Las kompletnie zasypany śniegiem. Nikt nie jedzie autem, tylko raz, czy dwa jakiś zapomniany kulig. Dojechaliśmy pod skocznię.  Już po północy. Impreza jeszcze się tli. Ale  bez życia.  Wracamy do chaty w Koninkach, skąd wyruszyliśmy.

    No to może Słowacy  w Szczyrbskim Plesie urzadzają sobie  nocne zjazdy w tą jedyną noc w  roku?  Zabieramy sprzęt. I  z naszego przytuliska kierujemy się na Białkę,  Jurgów . Objeżdżamy Bielskie Tatry,  jedziemy  przez Tatrzańską Łomnicę.  Dojechaliśmy pod skocznię w Szczyrbskim Plesie. Stok Ciemny. Nie spędzimy tych  dwóch godzin na stoku.  Z wybiciem północy  mogła się zdarzyć "buźka, buźka, z kimś zupełnie nieznanym. Może z dalekiego kraju?  Tylko w hotelu obok coś się działo. Wpadliśmy by się zagrzać. A mróz był spory. Co dalej-panie kierowniku wycieczki? Kierownik pomyślał - objedziemy w tą niezapomnianą noc Tatry, kierując się na zachód.  I  objechaliśmy przez Zuberec, Chyżne. Wracając do Koninek. Wyciagi nie jeździły. BHP! 

    Teraz już ciało mdłe, duch osłabł. Alę życzymy wszystkim, w tą noc, niezapomnianych przeżyć, z nadzieją na lepszy rok, niż mijający. I dla nas narciarzy jeszcze wiele lat pięknych przeżyć na stokach.

     

    Zagronie

    Pisz  bo dobrze się czyta. Pozdrawiam

  8. 3 godziny temu, marboru napisał:

    Przestrzeń… Tego narciarzowi brakuje najbardziej.

    Tego gdy zsiądzie z krzesełka, wyjdzie z gondoli, na górnej stacji kolejki, tam gdzie już nie ma drzew, a dookoła jest właśnie przestrzeń.

    Szpiczaste szczyty, linia lasu, doliny...a w dole domy, rzeki, drogi, domy.

    Linia horyzontu oddala się od nas i możemy spojrzeć dalej, szerzej, pełniej.

    Powietrze nabierane do płuc jest inne, czyste, rześkie.

    Żyjemy w pełni.

    Kawa? Tak, poproszę. Ten magiczny napój trochę koi i jest substytutem. Ten pierwszy łyk jest jak chwila tuż przed pierwszym zjazdem.

    Lubicie tą chwilę? Narty na nogach, kije w rękach i pierwsze kroki do linii spadku…

    Jeśli jechaliście jako pierwsi wyciągiem – cały stok Wasz.

    Powtórzę: lubicie tą chwilę?

    Nim jednak to nastąpi w domu przeżywamy i rozpoczynamy każdy wyjazd inaczej. Rwetes!

    Sezon tuż, tuż… Gdzie jechać, jak, noclegi?

    Planowanie jest również przyjemnością, w szczególności gdy liczbę dni na nartach mamy w każdym roku ograniczoną. Liczbą dniu urlopowych, pracą, dziećmi i mnóstwem przyziemnych spraw.

    Narty, wyjazd narciarski jest świętem w domu narciarza. Droga, cel, realizacja. A po przyjeździe do domu? To samo...jeszcze tej zimy, a może w następną?

    Milion myśli, setki, tysiące ośrodków narciarskich. To wszystko, to również przyjemność. Ktoś mądry kiedyś powiedział, a potem napisał – droga jest celem, to droga jest największą przyjemnością.

    A potem..

    ...a potem gdy ruszymy, i nasze narty tną równy, wyratrakowany stok. Nabieramy prędkości, a nasze ciało podąża zgodnie z promieniem skrętu desek.

    Euforia?

    Tak.

    Spełnienie?

    Tak.

    Taki jest właśnie żywot nartoholika.

    Pięknie napisane, po takim wstępie aż się chce czytać dalej. Pozdrawiam 

    • Like 1
  9. 17 godzin temu, zając napisał:

    Zastanawiam się jak długo może się utrzymać pod kątem późnomarcowego szybkiego wypadu na narty

    Zdjęcia z10 kwietna 2009,  na dole w Zell am See było +22C

    Kiedyś miałem plakat z podobnym widokiem aż wreszcie doczekałem na zdjęcie zrobione osobiście, może uda mi się zjechać w tym sezonie z Ankogel do dworca w Bockstein.

    IMG_0292.JPG.a38c70a039ea9a0fb4c2204c345646cf.JPG

    IMG_0281.JPG.476032ae85777a6fb813525b7cb19088.JPG

     

    • Like 4
www.trentino.pl skionline.tv
partnerzy
ispo.com WorldSkiTest Stowarzyszenie Instruktorów i Trenerów Narciarstwa PZN Wypożyczalnie i Centra testowe WinterGroup Steinacher und Maier Public Relation
Copyright © 1997-2021
×
×
  • Dodaj nową pozycję...