Narty - skionline.pl
Skocz do zawartości

Znajdź zawartość

Wyświetlanie wyników dla tagów 'skitury' .

  • Wyszukaj za pomocą tagów

    Wpisz tagi, oddzielając je przecinkami.
  • Wyszukaj przy użyciu nazwy użytkownika

Typ zawartości


Forum

  • Pogadajmy
    • Tematy narciarskie
    • Chcę Wam o tym powiedzieć
  • Sprzęt narciarski
    • Sprzęt narciarski
    • Dobór sprzętu
    • Tuning sprzętu
    • Testy sprzętu
    • Giełda sprzętu narciarskiego
  • Stacje narciarskie
    • Polska
    • Alpy
    • Słowacja, Czechy
    • Samochodem na narty
    • Warunki narciarskie - pogoda
    • Reszta świata
  • Technika jazdy na nartach
    • Race
    • Carving, funcarving
    • Freeride, freestyle
    • Poczatkujący na nartach
  • Wyjazdy na narty
    • Relacje z wyjazdów forumowiczów na narty
    • Wolne miejsce w samochodzie
    • Wspólne wyjazdy, odstapię kwaterę, szukam kwatery.
  • Sport
    • Zawody, wyniki, kalendarze, sylwetki ...
    • Zawody dla amatorów
  • Narciarstwo klasyczne, ski touring, ski alpinizm
    • Narciarstwo klasyczne, ski touring, ski alpinizm
  • Aktywne Lato
    • Rowery
    • Rolki
    • Wypoczynek w górach
    • Wypoczynek nad wodą
    • Bieganie
  • Nasze sprawy
    • Forum info
    • Tematy dot. skionline.pl
    • WZF skionline.pl
    • Konkursy
  • Stare forum
    • Ogólne
    • Sprzęt
    • Technika jazdy
    • Wyjazdy i ośrodki
    • Euro 2008
    • Lato 2008
    • Olimpiada Pekin 2008

Blogi

  • JC w podróży
  • Nogi bolo
  • Na białym i na zielonym
  • Zagronie, wspomnienia
  • Chrumcia tu i tam
  • >> z buta <<

Kalendarze

  • Kalendarz Forum
  • Alpejskie Mistrzostwa Świata
  • Alpejski Puchar Świata
  • Puchar Świata w Skokach
  • Puchar Świata w Biegach Narciarskich

Szukaj wyników w...

Znajdź wyniki, które zawierają...


Data utworzenia

  • Od tej daty

    Do tej daty


Ostatnia aktualizacja

  • Od tej daty

    Do tej daty


Filtruj po ilości...

Dołączył

  • Od tej daty

    Do tej daty


Grupa podstawowa


Imię


Miejscowość


Strona WWW


O mnie


Narty marka


Buty marka


Gogle


Styl jazdy


Poziom umiejętności


Dni na nartach

  1. To była naprawdę udana narciarsko sobota i niedziela . W sobotę WZF na Pilsku , a w niedzielę ....... , ale po kolei . Plan na miniony weekend był następujący : sobota - WZF na Pilsku , niedziela - jakaś tura w Tatrach, ale wybór miejscówki zależny był od pogodowych prognoz . Aura w sobotę , była ,powiedzmy , średnia , natomiast na niedzielę większość portali pogodowych pokazywała ,że będzie słonecznie . No to jak ma być słońce , to zapada decyzja- idziemy na Wołka ( Wołowiec 2064 m n.p.m. w Tatrach Zachodnich ) .W końcu inauguruję skitury w Tatrach w tym sezonie ! Jedziemy w pięć osób : Aga , Krzych , Filip ,Rafał i ja ofkors . Start zaplanowaliśmy od strony słowackiej a dokładnie idziemy żółtym szlakiem z Latanej Doliny przez Zabrat i Rakoń .Z parkingu startujemy ok. 6,40 . Po drodze pogoda zaczyna się poprawiać i w momencie wychodzenia powyżej granicy lasu ukazuje nam się taki oto widok Po prostu robi się PIĘKNIE , więc turowanie w takich okolicznościach przyrody jest MEGA przyjemne . Idziemy nie forsując jakiegoś mocnego tempa , co jakiś czas robiąc "sesje zdjęciowe " . W końcu , po ok 4 godzinach dochodzimy do głównego celu naszej wyprawy . Na szczycie krótki popasik , przepinka i fantastyczny ,mniej więcej godzinny , zjazd do parkingu . Ehh..... , dla takich dni chce się żyć .
  2. Padło kilka propozycji na spędzenie ostatniego weekendu, m.in. WZF w Szczyrku. Ze względu na czas wybrałem się z Andy-w i jego synem na skitoury w miejsce,do którego mam sentyment: Ochodzita w Koniakowie. Tylko wspomnę, że wjeżdżać do Szczyrku po godz. 10 nie ma sensu i nie na moje nerwy. Przynajmniej tak wywnioskowałem po komunikatach drogowych. Po za tym miałem już wcześniejsze swoje plany, które były mocno zbieżne z Andrzejem. Tyle tytułem wstępu. Tak więc po godz. 10 rano wyjechaliśmy w trzy osoby. Fullwypasówka dość pusta, podobnie sam dojazd do Koniakowa. Warunki na drodze dość dobre, gdzieniegdzie tylko małe oblodzenia. Szybko docieramy na miejsce i pozostał już tylko jeden problem - gdzie zaparkować? Początkowo myśleliśmy pod karczmą, ale to nie za bardzo fajne miejsce. Pojechaliśmy więc tam gdzie zazwyczaj się to robiło. Wszystko fajnie, ale teraz tu nikt tego nie odśnieża! Chwila kombinacji i udaję się wpasować koło zaspy. Teraz już łatwizna i można ruszać na stok. Oczywiście drogą tą samą co zawsze... Dalej po zasypanych schodach i już jesteśmy na trasie przy dolnej stacji. Widok przyjemny. Pogoda niezła a następnego dnia ( fota z niedzieli) wręcz brzytwa! Gramoling i do góry wzdłuż wyciągu. Wspinamy się powoli robiąc zdjęcia i ujęcia filmowe. Temperatura szybko rośnie, toteż trzeba się rozbierać. Jak to na tourach... Mimo tego wejście zajmuję nam nie więcej jak 25 - 30 min. Ale tu krótko! Przynajmniej z perspektywy wspinającego się. Drugim razem robimy sobie wycieczkę dookoła góry i jest ciekawiej. Czas pojeździć, choć tego może wiele nie było. Pierwszy zjazd główna trasa, drugim razem pojechaliśmy mniej więcej niebieska trasą. Pierwszy wariant bardzo twardy, co trochę psuło przyjemność, drugi to wystawa południowa i wyraźnie przyjemniejsza. Jak wcześniej wspominałem, czasu wiele nie mieliśmy, toteż po dwóch zjazdach kończymy dzień. Ale ja miałem wieeelki niedosyt! Trudno, jutro tez jest dzień. Następnego dnia o tej samej porze melduję się ponownie, tym razem sam. Andrzej już w drodze do narciarskiego raju... Ale wiecie co? Ja też dziś w nim byłem! Pogoda mega - czyste niebo, ciepło i bezwietrznie. Odczuwalna temperatura na poziomie +15 st! Najkrótszą drogą do góry i pierwszy zjazd przy orczyku. Podobnie jak wczoraj, znowu jest dość twardo, ale da się przywyknąć. Szybko dopracowuję drogę wyjścia, żeby rytm łapać i ponownie do góry. Tym razem będę zjeżdżał na wystawę południową. Tak, to była dobra decyzja! Tam zupełnie inna bajka - miękko, równo i całe szerokie połacie śniegu tylko dla mnie! Tylko końcówkę dojeżdżam nieco po twardym, choć i tu z każdą chwilą zaczyna puszczać. Po dopracowaniu trasy, mimo wolnego tempa, wychodzenie zajmuje mi jakieś 20 min. Pomyśleć, że tyle często trzeba czekać do wyciągu w topowych miejscach... Wyszedłem i zjechałem 6 razy i się nasyciłem. Spokojnie mogło być i 10 razy, ale przy okazji się opalałem, przewędrowałem między kujokami i takie tam. Pięknie spędzony dzień! Dodam jeszcze, że tak było ciepło, że chodziłem i zjeżdżałem w jednej cienkiej koszulce, bez czapki i rękawiczek. Normalnie plaża! Najlepiej zobrazują to filmiki: pierwszy z kompanami, drugi samemu, ale za to pobawiłem się więcej kamerką i jest chyba nieco ciekawszy... Taka krótka relacja... Pozdrawiam, Johnny
  3. Dziś moje pierwsze tury,nie licząc debiutu tydzień temu na WZF na Rysiance Startuję a właściwie startujemy(,córka z buta z dupolotem postanowiła mi potowarzyszyć) koło hotelu Stok w Wiśle Start przy dolnej trasie niebieskiej ale od strony wewnętrznej poza stokiem,zakaz właścicieli ośrodka dla łazików Śnieg na dole w dużej mierze przetopiony,cóż słoneczko dziś pięknie grzało Samych skiturowców policzyłem w drodze do Wielkiej Czantori sztuk 4 plus ja Bardzo fajnie spędzony dzionek,ale z nowymi butkami jak na razie się nie polubiliśmy,prawy kąsał jak wściekły pies Oczywiście dam im jeszcze szanse ale jak tak dalej pójdzie to pójdą w świat Parę foci
  4. Plan na sobotę był prosty, dotrzeć pod Tatry i wejść na nartach na Kasprowy Wierch – mekkę polskiego narciarstwa. Piątek, koniec pracy wsiadam w pociąg do Krakowa, aby po 3 godzinach przesiąść się do autobusu jadącego do Zakopanego i po kolejnych 2,5 godzinach zameldować się w zimowej stolicy Polski. Sobota pobudka ok. 6, gramoling, lekkie śniadanie i nieśpiesznie udaję się do upatrzonej wypożyczalni sprzętu skiturowego. Mają czynne od 8 więc nie spieszę się, jestem wcześniej i tam pierwsza tego dnia niespodzianka – już czynne. Za chwilę druga niespodzianka – sprzętu praktycznie brak, lekka konsternacja, tak to jest jak człowiek nie ma swojego. Gdzieś w kącie wypatruję jakieś nartki, trochę krótkie, ale cóż na bezrybiu i rak ryba. Wypożyczam komplet: buty + narty + foki + kije, koszt 70 zł/doba. Cel: Kasprowy Wierch przez Myślenickie Turnie i Halę Goryczkową. W przewodniku W.Szatkowskiego trasa jest określona jako łatwa, przyjemna dla początkującego. Zakładam sprzęt i w drogę. Warunki marzenie: słoneczko, lekki mróz. Trasa od Kuźnic wiedzie przez las pieszym szlakiem zielonym, początkowo wzdłuż nartostrady z Hali Goryczkowej. Idzie się bardzo dobrze, tempo spokojne, po godzinie jestem na Myślenickich Turniach. Widoki super, w dole Zakopane pod chmurką smogu. Tutaj odbijam od szlaku pieszego i dalej szlakiem narciarskim w kierunku Wyżniej Równi Goryczkowej, gdzie jest dolna stacja kolejki krzesełkowej na Kasprowy zajmuje mi to ok. 30 minut. Tam przerwa przy szałasie, herbatka, śniadanie, czekolada i w drogę. Ruszam bokiem nartostrady do góry, kurcze stromo, nie robię zakosów, tylko wykorzystując „piętkę” cisnę prosto do góry. Pokazują się pierwsze oblodzenia trasy. Docieram do dna Kotła Goryczkowego i odbicia szlaku narciarskiego na Halę Kondratową, który jest zamknięty. Dalej bokiem tras zjazdowych po wyznaczonym tyczkami przejściu i tutaj rozpoczyna się cała zabawa. Nie dość, że stromo to lodowo, próbuję trawersować zbocze, ale tam miejscami śnieg wywiany i sam lód, próbuję zakosów i wzorem innych iść wydeptanym już śladem. Narty jednak mnie nie słuchają, robię krok do przodu i zjeżdżam dwa kroki w tył lub co gorsza obsuwam się po stoku w dół, potem znowu trzeba podejść do śladu i taka walka trwa w nieskończoność. Jestem wściekły, co jest ?, ktoś mi radzi abym mocniej uderzał o stok nartą i krawędziami, nie pomaga, zaliczam dwie wywrotki i kolejne obsuwy. Jestem zmęczony, głodny, odwodniony, wściekły na całą sytuację, a miała być przyjemna wycieczka. Ściągam narty i idę z buta, nagle jedna noga zapada się prawie po pas, kilka kroków i znowu noga w śnieg. Znowu zakładam narty i do góry, krok, po kroku. Myśli kołaczą się po głowie, k…..wa co ja tutaj robię. Po tej nierównej walce docieram do stacji wysiadkowej krzesełka z Goryczkowej, ściągam narty, wyciągam wszystko co mam do picia i jedzenia, odpoczywam. Do wejścia na szczyt mobilizuje mnie pracownik PKL, który oznajmia mi, że nic go nie obchodzi, że nie mam sił, ale skrótem koło niego to nie przejdę. Tylko ze szczytu mogę zjechać w dół. Wchodzę już z buta dotykam dzwonu, nie czuję żadnej radości, zapinka i w dół. Nie cieszę się ze zjazdu, bardziej myślę o tym aby ze zmęczenia nie zrobić jakiegoś głupiego błędu, tylko zjechać na dół. Boli chyba każda część ciała nie czas na stylowe zjeżdżanie, byle w dół napić się piwa, bo usycham z pragnienia. Do dzisiaj zastanawiam się co się stało, ta góra mnie pokonała. W sezonie przemierzam szlaki w Tatrach wzdłuż i wszerz i chyba jeszcze nigdy tak fatalnie się nie czułem, może to sprzęt ( narty były krótsze o 20 cm od mojego wzrostu, foki były też krótsze o jakieś 10 cm od nart do tego nie pokrywały całej szerokości narty ), może nie ten dzień, a może po prostu musiałem zapłacić tzw. frycowe za brak doświadczenia skiturowego. To była moja sobotnia historia. Pozdrawiam Darek
  5. Założyłem ogólny temat zbiorczy, gdyby ktoś podobnie do mnie nie miał weny do długiego pisania, a chciałby np wrzucić kilka zdjęć to zachęcam Plusy mieszkania w Bielsku to między innymi widok z okna na góry, w moim wypadku akurat króluje Klimczok, szczególnie i rano i o zachodzie słońca. Już w zeszłym sezonie chodziło mi po głowie zdobycie go na skiturach, ale zima niestety była jaka była. Teraz też myślałem że śniegu jest za mało, ale relacja Johnego wyprowadziła mnie z błędu i zmotywowała. Tak więc tym razem jadąc rano na narty zamiast ekspresówki do Szczyrku wybrałem drogę bardziej w kierunku centrum miasta . O trasie za bardzo nie będę się rozpisywał, bo powtórzyłem tą Johnego, z tą różnicą że wyciąg na Klimczoku nie działał i mogłem się delektować zjazdem tam tylko raz . Podejście czerwonym szlakiem jest na prawdę przyjemne, w sam raz na rekreacyjną wycieczkę, gdy jeszcze dopada śniegu i będzie więcej możliwości zjazdu z pewnością ją powtórzę. Na koniec jeszcze kilka zdjęć, pogoda była wymarzona, lekki mróz, brak wiatru, słońce, tylko lepiej nie patrzeć co wisi nad Bielskiem
  6. Na weekend miałem zaplanowane szkolenie zimowe w Tatrach. W środę ostateczne pakowanie do plecaka i ciach przychodzi mail ze Szkoły Górskiej: “Bardzo nam przykro ale właśnie zdecydowaliśmy się odwołać najbliższy kurs, decyzja podyktowana jest troską o Wasze bezpieczeństwo. Dzisiaj po południu został ogłoszony 3 (znaczny) stopień zagrożenia lawinowego a prognozowane są dalsze opady śniegu, co w połączeniu z wiatrem i silnym mrozem może uczynić dojście do schroniska naprawdę niebezpiecznym.” I jestem w czarnej dziurze. Koledzy pojechali na wcześniej zaplanowane wyjazdy, a ja skiturowo zostałem sam Musiałem sobie ten brak Tatr jakoś zrekompensować, nie wytrzymałbym całego długiego weekendu bez gór Córce coś, chwilowo mam nadzieję, opadły chęci narciarskie, no i bardzo zimno. Więc wyłączyłem lobbing narciarski w domu. Rozpoznanie terenu i decyzja kierunek Śnieżnik. Ruszam z Wrocławia rano w sobotę, temperatura -13C, dobry znak Po 2h spokojnej jazdy temperatura spadła do magicznego -20C. Droga od Stronia cała w śniegu, jest zima, bardo sroga. Po drodze wystawiam rękę przez okno, żeby zobaczyć jak czuć -20C. Było baaaardzo zimno. Cieszyłem się że w czwartek doszła do mnie kurtka puchowa za 100zł. Chyba jeszcze nie jeździłem nigdy na nartach w tak niskiej temperaturze, pora się sprawdzić. Dojeżdżam do Kletna, czyli celu mojego auta. Patrzę na parking, a tu mamy zakaz wjazdu. Pytam się Pana parkingowego czy skitury łapią się pod biegówki, a Pan po chwili zastanowienia odpowiada: “Możemy podciągnąć”. Na zdjęciu po prawej widać parking płatny za jedyne 15zł za dobę, nieco dalej jest magiczny parking tylko dla sportowców. Wow, co za promocja. Stronie Śląskie-Aktywni Z Natury - takie tutaj mają hasło. Już się lubimy! Na stronie Stronia mamy nawet odpowiednią zakładkę. Dojechałem na parking, wyłączam silnik, ale odwlekam wyjście na zewnątrz. Ubieram buty skiturowe w środku, konfiguruję ubranie na start i smaruję twarz grubą warstwą kremu. Nie ryzykuję, na początek pełna puchówka. Wychodzę na dwór, dajemy rady, da się wytrzymać. Jest mroźno, ale sucho i bezwietrznie. Może pójdę się ogrzać do jaskini, tam jest plus 4. Parking sportowy jest przy takiej charakterystycznej tablicy (zdjęcie jest z powrotu, stąd inna temperatura). Z tego miejsca rusza właśnie trasa biegówkowa. Przy okazji info, wszystkie trasy biegowe (70km) zostały przygotowane w noc sobotnią przez ratraki. Można wbiec na nartach nawet do schroniska pod Śnieżnikiem ! Przypominam sobie, dzisiaj foki, wracam do tematu Ruszam żółtym szlakiem. Najpierw jest to szeroka droga przykryta ubitym śniegiem lekko pod górę. I ta droga prowadzi mnie aż do Jaskini Niedźwiedziej. Gdzieś koło jaskini już widzę ile napadało tego śniegu. Koło jaskini zaczyna się normalny szlak górski, przetarta jest tylko wąska ścieżka w śniegu. Dwie narty akurat w tym śladzie się mieszczą, więc wchodzi się bardzo przyjemnie. Zza drzew wygląda słońce, czuję że temperatura też powoli rośnie. Dochodzę do schroniska, widzę akurat jak ktoś zjeżdża ze szczytu. Jest kilku skiturowców, wcześniej nikogo nie spotkałem. Chyba większość przychodzi z Międzygórza, jest też jedna grupa czeska. Tutaj już mamy otwartą przestrzeń, zimą jest cudownie. Podejście na Śnieżnik w pełnym słońcu. Szlak prowadzi poza lasem. Chyba wchodziłem dość długo, co chwilę się rozglądam i podziwiam widoki, robię zdjęcia. Widoczność niesamowita, rzadkość na Śnieżniku. Tutaj widok na stronę czeską: Turyści tuż przed szczytem. I ja docieram na szczyt Śnieżnika w wysokości 1426m, widać wszystko dookoła. Na zdjęciach Pradziad, Czarna Góra i wiele więcej. Co tam słychać na kopule szczytowej? Skiturowcy szykują się do zjazdu Ja też się przygotowałem, kask pod kapturem, gogle na oczy, jazda. Na samej kopule twardo, puch wywiany. Ale już kilkadziesiąt metrów niżej wspaniały puch. Nie decydowałem się na ostre linie, gdyż ogłoszona była trójka, i byłem sam. Tak że wybierałem raczej bezpieczne miejsca. Zjechałem generalnie w stronę schroniska na wprost. W schronisku odpoczynek, dwie sale do dyspozycji zgłodniałych turystów, ale wszystko zajęte. Turyści piesi, narciarze wąscy i szersi, jak również rakieciarze. Chwila na zjedzenie czegoś i jadę walczyć dalej. W planach zjazdy lasem. Drogę powrotną trochę zmodyfikowałem. Szlak schodzi łagodnie trawersem zbocza w dół, ja w pewnym miejscu pojechałem linią spadku zbocza. Z trasy biegowej która szła po grzbiecie (od schroniska do Żmijowca) "spadłem" prosto w dół na żółty szlak. To by było na tyle. Skończyłem już o 15, ale mróz jednak dał trochę wycisk i większe plany skończyły się na jednym podejściu i jednym zjeździe. W imieniu Stronia Śląskiego zapraszam tutaj również na biegówki. A piesi i skiturowcy nie niszczcie proszę śladów do biegania!
  7. Czytając tyle fajnych relacji na forum i ja postanowiłem spróbować. Jeszcze w grudniu zapisałem się na kurs organizowany przez skiturowezakopane.pl i właśnie w ten weekend przyszedł czas próby. Szkolenie prowadził Jakub Brzosko - przewodnik tatrzański, ratownik TOPR, m.in. uczestnik mistrzostw świata w skialpiniźmie. Jednym słowem jak się uczyć to od najlepszych . Pierwszy dzień to podstawy: zakładanie fok, technika podejścia, nauka zakosów. W ramach ćwiczeń wycieczka na Halę Kondratową i tam ćwiczenia lawinowe. Na koniec przygotowanie sprzętu do zjazdu i sam zjazd do Kuźnic, początkowo przez las, a następnie nartostradą prowadzącą z Goryczkowej. Drugi dzień to wycieczka z Kuźnic na Karczmiska, 6,5 km do góry i 500 metrów w pionie, starą nartostradą z Hali Gąsienicowej. Spokojne tempo, podziwianie tatrzańskiej przyrody i dalsze doskonalenie techniki chodzenia. A powrót to zjazd tą samą drogą. Wrażenia: to inny sprzęt od zjazdowego, inne nartowanie wg. mnie trudniejsze, ale zarazem bliskie obcowanie z przyrodą, bez zgiełku, hałasu i stokowej muzy. Warto było. Pozdrawiam wszystkich skiturowców i do zobaczenia na szlakach .
  8. Ponieważ od pewnego czasu nasza skiturowa grupka zdecydowała się na większą obecność na tutejszym forum to w ramach eksperymentu postanowiłem poprzenosić moje relacje z odbytych już wojaży. Na początek relacja z trawersu Ortlera z 2014 roku "Ukoronowaniem" (choć to jeszcze niekoniecznie) naszego sezonu narciarskiego miał być trawers masywu Ortler - Cevedale - rozległej grupy położonej w południowym Tyrolu i znanej "normalnym" narciarzom z takich stacji jak Sulda, passo dello Stelvia, Santa Caterina Valfurva, blisko leży też Bormio. Po dokładniejszym przyjrzeniu się obszarowi trawers zamienił się w trochę "gwiaździstą" eksploatację terenu. Zaplanowaliśmy 7 noclegów w czterech schroniskach. Ponieważ w pierwszym schronisku były dwa noclegi a w drugim trzy można było zabrać więcej żarcia z myślą, że je zutylizujemy przed końcem tury i nie będziemy codzienne musieli targać. W kwestii plecaków już kiedyś pisałem więc krótko; mieliśmy sprzęt narciarski (narty, foki, buty, harszle, kije, gogle, rękawice), ratunkowy (ABC), wspinaczkowy (2 liny na pięciu, szpej, raki, czekan), ciuchy (razem po trzy warstwy) okulary IV kategorii no i kapcie, wkład do śpiwora, apteczka, zestaw naprawczy. Na zespól była też jedna zapasowa foka. Oprócz tego zabrałem czapkę z wielkim daszkiem i ochroną karku a także kominiarkę, która lepiej sprawdza się od buffa i lekkie rękawiczki. Wspomnianego na początku szturm żarcia zabrałem około kilograma - minimalnie za dużo. Nie wziąłem termosu tylko butelkę PET (i tabletki musujące z magnezem). Razem dało to normalny plecak bez nart i butów pewnie z 12-13 kg. Dojazd z Wro zajął 12 godzin - około 18.30 dotarliśmy do końca drogi w dolinie Martell. Przed 20.00 zameldowaliśmy się w schronisku Zufallhutte pytamy: - sprechen sie deutsch? - ja naturlich, i po włosku i po polsku też! Szczęka nam opada - ekipa w schronisku jest głównie polska, trzy dziewczyny (no wstydu to one nam nie przynoszą) z Anetą na czele, kucharz też Polak, Włoch właściciel i Rosjanka to chyba cała reszta ekipy. Wybiegają na chwilę aby nas obejrzeć - okazuje sie, że jesteśmy pierwszą polską grupą od 3 lat! Chyba brakuje miejsc noclegowych bo dostajemy 2,5 dwójki (a zamawialiśmy zbiorówki). Ja z Kamilem mamy nawet pojedyncze łóżka, umywalkę w pokoju i jest - szok - pościel. w kranach ciepła woda. Dzień 1 Śniadanie o 6.30 trochę po 7.15 wychodzimy, jak zawsze, raczej jako jedni z ostatnich - aby iść po śladach tubylców. Wysokość schroniska to 2265 m.n.p.m. Naszym celem jest kollkuppe (3330). Rano jest mglisto, wietrznie i w takich warunkach lądujemy na przełęczy pod szczytem (3306). Razem z nami jest pewnie kilkunastu narciarzy. Do szczytu brakuje tylko 30 m ale uznajemy, że w tym wygwizdowie i mgle nie ma sensu tam włazić, podobnie myśli większość. Zakładamy narty i jazda. Widoczność jest mocno ograniczona ale stopniowo rozwiewa się i przy schronisku jest już tak. Pora jest mocno wczesna koło 13.00 jesteśmy obok schroniska (2265 m) więc co zrobić z tak pięknie rozpoczętym dniem? Proponuję aby spróbować wleźć na Madritsch spitz (3255). Dobra widoczność się stopniowo kiepści i gdzieś pod przełęczą na wysokości pod 3000 ściągamy foki i jazda w dół. Stopniowo coraz więcej widać, początkowe strome ścianki kończą się rozległymi dolinami i jedziemy sobie jak Pany. Budynek po lewej to hotel przed którym parkujemy a ten po prawej schronisko. Bilans dnia to 1700 m w pionie, w sumie 20 km podejścia i zjazdy. W schronisku przeparkowują nas do 6-ki (dodając nam Austriaka do kompletu). Warto wspomnieć, że kuchnia tutaj jest naprawdę dobra i w wielkiej obfitości. Dzień 2 Następnego dnia czeka nas zmiana miejscówki ale zanim to nastąpi to jest kawałek drogi. Plan jest następujący. Wpierw na Monte Cevedale (3769 m) później krótki zjazd w dolinę Vedretta di Cadec a nastepnie przez przełęcz pod Pasquale (3431 m) i na końcu zjazd do schroniska Branca. Dyskutujemy drogę podejścia i ustalamy dość długą linię łagodnie okrążająca ZufallSpitze (szczyt leżący tuż obok naszego celu) i wchodząca na Monte Cevedale od północy. Wydaje się, że to zdecydowanie dłuższa droga niż wejście od wschodu ale zagęszczenie poziomic pokazuje, ze byłoby tam dużo trawersowania a tak wygląda, że będzie można rozpędzić jak pociąg i może to być szybsza a co ważniejsze przyjemniejsza droga. Ta kalkulacja okazuje się trafna. Za to cały czas wzmaga się wiatr i po bardzo wrednym końcowym podejściu lądując na szczycie dosłownie telepiemy się z zimna. Za granią na szczęście nie wieje i udaje się powoli dojść do siebie. Zjazd wzdłuż seraków jest bardzo urokliwy a później po przezbrojeniu nart wchodzimy na przełęcz pod Pasqualle. Ściagamy foki, na początku jest stromo i w dodatku jedziemy po starym lawinisku ale z czasem się wypłaszcza i robi się pięknie. Wypatrujemy jakiegoś przytulniejszego miejsca aby zrobić sobie przerwę bo czasu do obiadokolacji jeszcze sporo. No wygląda, że wiatr wieje wszędzie i z różnych kierunków W Brance (2487) dostajemy sympatyczną 6-kę więc mamy dodatkowe łóżko na bety. Karmią tutaj też świetnie. Bilans dnia to 1700 m w pionie Dzień 3 Położenie Brancy jest genialne, w okolicy roi się od szczytów 3500-3700. Za pierwszy cel obieramy Matteo (3678), dzień wita nas sporym zachmurzeniem, zjeżdżamy kawałek i ubieramy foki. Miła niespodzianka - szybko przejaśnia się - "nasz szczyt" tkwi gdzieś w chmurach na końcu doliny. Początkowo idziemy za niewielką grupką ale później decydujemy się na "własną" drogę podejścia - wykorzystując długi, wysoki i wygodny grzbiet moreny bocznej, która komfortowo przeprowadza nas przez pofałdowany teren lodowca. Za nami podążają inne grupy. Szybko zdobywamy wysokość i robi się coraz piękniej. Podziwiamy olbrzymie seraki. Na grani jest już bardzo twardo a miejscami dla odmiany drobniutki sypki i nietrzymający śnieg. Trzeba uważać. Na szczycie jest nas kilkunastu, wiatr przywiał chmury i zjazd nie jest już taki oczywisty. Na szczęście obok szykuje sie grupa z przewodnikem wiec postanawiamy zasępić się. Miejscowy dobrze zna teren prowadząc przez interesujace, często przyjazne narciarzom ścianki. I już wiem bedzie to jeden z najsympatyczniejszych zjazdów w życiu. Słońce też sympatycznie wylazło zza chmur. Delektujemy sie widokami, zjazdami - teren cudownie pokręcony. Znów jesteśmy na morenie bocznej i zaglądamy w oczy lodowca. Obok szczelin prowadzi zjazd z Tresero - widać, że 20 m odchyłki od szlaku może skończyć się w lodowym grobie. A to chyba maksymalna dokładność z jaką da się w praktyce nawigować w terenie przy pomocy GPS-ów... Podziwiamy jak w amfiteatrze szczyty dookoła dyskutując gdzie by tu jeszcze jutro wleźć a przede wszystkim zjechać. W schronisku, do którego trzeba trochę podejść, jesteśmy dużo przed czasem obiadu więc myjemy się i piwkujemy. Obiad jest nagrodą za nasz znój i trzeba powiedzieć, że kuchnia włoska w schroniskach bije na głowę austriacką (jakkolwiek i tam kalorii nie brakowało). dzień 4 - cdn
  9. 14 stycznia razem z grupą znajomych wzięliśmy na cel Wielką Rycerzową ( 1226 m n.p.m. ) – szczyt należący do Grupy Wielkiej Raczy, położony w Beskidzie Żywieckim. Ekipa była mieszana - 4 skiturowców ( Filip , Rafał , Marcin i ja ) oraz para piesza ( Asia i Michał ) i jeszcze pies . Wystartowaliśmy ok. 8-ej z parkingu w Soblówce przy kościele . Wybraliśmy szlak zielony , którym doszliśmy do Sedla Prislop Tu krótki odpoczynek i dalej szlakiem żółtym do Bacówki na Rycerzowej A w środku Finał Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy i spotkanie z bardzo sympatycznymi wolontariuszkami W Bacówce dłuższy odpoczynek , załadowanie akumulatorów i następnie atak szczytowy w jakże pięknych okolicznościach przyrody . W końcu upragniony szczyt . Na koniec zjazd lasem , a potem drogą do parkingu w Soblówce gdzie czekał na nas cierpliwie nasz busik . Na koniec jeszcze dwa krótkie filmy z fragmentem zjazdu
  10. DNI LAWINOWO - SKITUROWE Jest nam niezwykle miło zaprosić turystów pieszych, narciarzy skiturowych oraz freeride’owych na jubileuszową, piątą edycję Dni, które w tym roku odbędą się w weekend 1-2 kwietnia. Dni Lawinowo Skiturowe jest to cykliczna, dwudniowa impreza odbywająca się w Dolinie Pięciu Stawów Polskich. Jej ideą jest szerzenie bezpiecznej górskiej turystyki zimowej. Skierowana jest zarówno do ludzi będących na początku swojej górskiej przygody jak i rozwijających swe dotychczasowe górskie pasje, ale również do tych którzy już są związani z górami i sportem. W programie tradycyjnie już darmowe szkolenia: lawinowe, skiturowe, z turystyki zimowej, nawigacji i wiedzy przyrodniczej TPN; wycieczki narciarskie i piesze z przewodnikiem oraz testy sprzętu sportowego. Już tradycyjnie bazą wypadową będzie Schronisko Pięć Stawów, obok którego powstaną stacje szkoleniowe oraz Wysokogórski Tor Przeszkód. W sobotę w ramach bezpłatnych zajęć będzie można skorzystać z wiedzy instruktorów dotyczącej min. profilaktyki lawinowej, turystyki zimowej, skiturowej i freeride’owej oraz nawigacji. Będzie można również wziąć udział w pokazie plecaków wypornościowych, testach nart skiturowych, szkoleniach z zasad bezpieczeństwa lawinowego oraz odwiedzić stoiska firmowe producentów sprzętu outdoorowego. W sobotnie popołudnie w gościnnych progach schroniska odbędą się wykłady i dyskusje dotyczące poruszania się zimą po górach, bezpieczeństwa w Tatrach i zagadnień sprzętowych, po których zaprosimy na urodzinowy tort i jubileuszową imprezę w niezapomnianym klimacie ☺ W niedzielę odbędzie się pozorowana akcja lawinowa prowadzona przez ratowników TOPR, oraz kilkugodzinne wycieczki z przewodnikami na nartach skiturowych i freeride’owych, a także piesze z elementami nawigacji i wysokogórskiej turystyki zimowej. Na zajęcia szkoleniowe zapisy będą odbywały się 1 kwietnia na miejscu, a na wycieczki z przewodnikami zapisy rozpoczniemy w marcu. Szczegółowy program Wydarzenia ukaże się na naszej stronie w lutym, a wszystkie nowości będziemy publikować na stronie facebook 5+Szkoły Górskiej https://www.facebook.com/5-Szko%C5%82a-G%C3%B3rska-593052674154103/?fref=ts Ideą „Dni” jest szerzenie świadomej i bezpiecznej górskiej turystyki zimowej, zdobywanie wiedzy i właściwe używanie niezbędnego sprzętu. Cieszymy się, że co roku spotkanie zyskuje coraz większe grono uczestników oraz partnerów wspomagających i mamy nadzieję, że tegoroczna zima będzie najlepszą w naszej krótkiej historii. Do zobaczenia w Pięciu Stawach! http://www.szkola-gorska.pl/index.php/dni-lawinowo-skiturowe ------------------------------------------------------------------------------------ Ja ze swojej strony mogę gorąco polecić wszystkim osobom, które kochają góry i narty! Jeżeli ktoś chce dowiedzieć się czegoś wiecej o lawinach i skiturach to polecam imprezę! byłem na pierwszych 3 edycjach, w tamtym roku niestety kolidowała z wyjazdem alpejskim, w tym roku znowu koliduje tym razem z wyjazdem norweskim. Na prawdę warto!! Pozdr Tomek
  11. W święto Trzech Króli razem z trójką skiturowych przyjaciół ( Rafał 1 -Nurek ,Rafał 2 i Łukasz ) zdecydowaliśmy się zrobić skiturę na Halę Lipowską w Beskidzie Żywieckim ( 1324 m n.p.m) . Plan na ten dzień był trochę inny ( Ploska w Wielkiej Fatrze ) , ale aktualna pogoda ( duży mróz , a przede wszystkim prognozowany dosyć mocny wiatr ) wymusiły na nas zmianę planów i nie żałujemy . Startujemy z parkingu w Złatnej ok.7,50 przy minus 14 stopniach i zaczynamy podejście w pięknych i baaardzo zimowych okolicznościach przyrody . Im wyżej , tym zimniej , niestety nie ma inwersji . Dochodzimy do dosyć sporej i eksponowanej polany poniżej Hali L. i krajobraz zaczyna kształtować śnieg i wiatr .Niektóre zaspy mają grubo ponad 2 metry . Szron na mojej twarzy to efekt -22 stopni Celcjusza i pizgającego wiatru Na szczęście po jakimś czasie wchodzimy w las , a tam dużo spokojniej , no i zaczyna przebijać się przez chmury słoneczko . W końcu dochodzimy do schroniska , a tam na termometrze przy wejściu tylko -18 . Grzane piwo w środku smakuje wybornie . Godzinny popas , suszenie ciuchów , pogawędki z turystami , skuterowcami i pora się zbierać . Celem naszym jest dojście do najwyższego punktu powyżej nieczynnego wyciągu na Hali L. Teraz już tylko przepinka i jazda w dół . Najpierw wzdłuż wyciągu , a potem wzdłuż linii energetycznej . Zjazd to czysta poezja - super śnieg , jego ilość , nachylenie trasy , no po prostu orgazm . Dojeżdżamy do parkingu i na tym kończymy naszą turę .
  12. Dzisiaj miała być praca od rana do wieczora , ale po intensywnej porannej sesji telefoniczno-mailowej , ok godz.11-tej byłem już "po robocie" . Śnieżek przyjemnie sypał za oknem , w Beskidzie Małym ponownie zrobiło się bajkowo zimowo , więc decyzja nie mogła być inna - kierunek Czarny Groń . Szybki gramoling w domu , jeszcze kilka "pilnych" telefonów w garażu i jadę . Na parkingu jestem ok. 12-tej , wpinka w narty i do góry lasem . Na szlaku ok. 30 cm świeżego śniegu , czasem więcej , czasem mniej .Generalnie im wyżej , tym lepiej z pokrywą śnieżną . pokryw Dochodzę do dolnych polanek , odbijam w prawo i zasuwam dalej do góry . Dochodzę do górnej stacji kanapy 6-osbowej , jakieś 100m dalej strzelam dwie foty i po kolejnych 200-300 metrach docieram do mojego secret spotu . Chwila odpoczynku a przede mną jeszcze wisienka z dzisiejszego tortu , czyli zjazd po dziewiczym puchu ( u góry co najmniej 50cm świeżego ) Potem jeszcze dodreptałem do dolnej stacji CzG , wyjechałem kolejką na samą górę i przez las ( mniej więcej tak jak podchodziłem ) wróciłem do parkingu , ale tu już zjazd czujny,mniej komfortowy , bo podkładu brak , a śniegu też mniej niż w wyższych partiach Beskidu Małego . Generalnie 3 godziny zleciały , że ho ,ho... . A jutro prawdopodobnie Hala Lipowska w większym gronie .Zobaczymy jak będzie mroziło .
  13. Wybieram się w tym sezonie na szkolenie lawinowe 1-stopnia. Jeśli ktoś by chciał dołączyć to byłoby miło. Wybrałem Szkołę Górską, którą prowadzą ratownicy TOPR, czołowi specjaliści lawinowi w kraju. Główne nazwisko w tej szkole to Marcin Józefowicz. Szkolenia odbywają się w weekend w Dolinie Pięciu Stawów Polskich. Proponuję szkolenie w styczniu, mamy wówczas do dyspozycji dwa terminy: 13-15 stycznia 2017 27-29 stycznia 2017 Na szkolenie można dojechać autem, które zostawiamy na parkingu w Palenicy. Następnie drogą i Doliną Roztoki na skiturach podchodzimy do schroniska. Dobrze jest mieć raki na końcówkę podejścia. Trzeba by dojechać w piątek, tak aby przed zmrokiem dotrzeć do schroniska. Jeśli byśmy byli wcześniej, to można by też coś podziałać w górach. Powrót w niedzielę po szkoleniu, które kończy się o 16:00. Koszty to 380zł (szkolenie) + 180zł (noclegi, posiłki). Dajcie znać na priva lub tutaj, jeśli ktoś chętny. Czekam kilka dni na odzew. Prowadzący: Marcin Józefowicz – Starszy Instruktor Ratownictwa. Specjalizuje się w ratownictwie jaskiniowym i lawinowym, prowadzi aktywną działalność wspinaczkowa i jaskiniową. Jest przewodnikiem psa lawinowego. Szef wyszkolenia ratowników TOPR. Dodatkowo w TOPR odpowiedzialny jest za detektory lawinowe, odbiorniki GPS, systemy informacji wizualnej oraz wdrażanie nowych technologii.
  14. Hej Jakoś tak mi umknął nasz kwietniowy wypad :), ale powiedzmy, że dojrzewał forum nie działało a sezon się zbliża, więc można coś wrzucić Tak czy inaczej w składzie Wiesiek, Paweł, Kamil i ja byliśmy na 8dniówce w rejonie GrossVenedigera, drugiego co do wysokości szczytu Wysokich Taurów i 4 szczytu Austrii. Ekipa: Co tu dużo mówić, może w pierwszym wpisie skrótowa fotorelacja, a później dokładniejszy opis Wystartowaliśmy 2 kwietnia do Matreier-Tauernhaus By dojść do schroniska Neue Prager Hutte i kolejnego dnia wejść i zjechać z GrossVenedigera 3666m n.p.m. Cel został zrealizowany wejście i zejście okazało się dużo łatwiejsze niż się spodziewaliśmy co uskuteczniło tego dnia ok 40-50 osób! GrossVenediger 3666m n.p.m. Sam szczyt to ogromna "czapa" lodowa, którą ładnie widać od północnej strony Zjazdy były dużo łatwiejsze niż tatrzańskie, ale trzeba było uważać, ponieważ poruszaliśmy się w terenie lodowcowym. A szczeliny były... Te "małe" Trochę większe... Były też seraki wielkości bloków mieszkalnych Zjeżdżaliśmy też wąwozami, gdzie pod śniegiem latem płynie rzeka Były też nieplanowane przygody jak gubienie nart... i to dwukrotnie z tego raz ok 300-400m na lodowcu tutaj ekipa już po wyprawie "ratunkowej" Gdy pogoda załamała się to odbywaliśmy koleżeńskie doszkalania z autoratownictwa Razem z symulacją wpadnięcia narciarza (tutaj za modela robił Wiesiek :P) do szczeliny lodowca Naszą przygodę zakończyliśmy jak na prawdziwych freerajderów przystało... nart nie chcieliśmy ściągnąć do samego końca (nie chcieliśmy powielać powrotu z Mięguszowieckiej :P) No ale, cóż nasza droga powrotna do auta została odcięta (opad śniegu + mgła) więc nie chcieliśmy się pchać na plateau lodowca i wracaliśmy inną doliną... wylądowaliśmy ok 45km od auta https://photos.google.com/album/AF1QipPdRBrpWky64ORnRSsY8zWqFKA_xoQtcaW-WC7K To tak w "telegraficznym" skrócie... Pozdr Tomek
  15. Można podziwiać odwagę tej dziewczyny, w sieci jeszcze wiele filmików z jej zjazdami:
  16. Jak co roku w lutym i marcu 2017 kiedy śniegu będzie już pod dostatkiem organizujemy w Samotni kursy skiturowe dla początkujących i średnio zaawansowanych skiturowców. Noclegi w schronisku, doświadczeni instruktorzy, świetna atmosfera, sprzęt skiturowy, to zastaniecie na miejscu. W tym sezonie przewidujemy 5 szkoleń między 13.02 a 18.03.2017. Więcej informacji w samotniowych wydarzeniach pod hasłem "skitury w Samotni" na fb i na stronie szkoły górskiej: https://www.facebook.com/Schronisko-Pttk-Samotnia-im-Waldemara-Siemaszki-281396955204850/events http://centrum.szkolagorska.com/szkolenia.php#szkola Zapraszamy w Karkonosze, zapraszamy do Samotni!
www.trentino.pl skionline.tv
partnerzy
ispo.com WorldSkiTest Stowarzyszenie Instruktorów i Trenerów Narciarstwa PZN Wypożyczalnie i Centra testowe WinterGroup Steinacher und Maier Public Relation
Copyright © 1997-2021
×
×
  • Dodaj nową pozycję...