Narty - skionline.pl
Skocz do zawartości

O bezpieczeństwie słów kilka


MichalR

Rekomendowane odpowiedzi

Witajcie,

Chciałbym się z Wami dziś podzielić opisem kilku przypadków jakie miały miejsce podczas moich ostatnich wyjazdów na narty - to będzie trochę tekst ku przestrodze, żeby być świadomym iż często o naszym bezpieczeństwie na stoku nie decydujemy my sami. Więc po kolei:

Sytuacja nr 1 - Rusiński - kanapa Porsche-Bartholet

Jeździłem z małym dzieckiem, lat 6, w ostatni łykend. Kto nie jeździł tą kanapa pewnie nie wie, że ona chyba jest jeszcze w budowie. Żeby na niej usiąść trzeba pokonać najpierw bramki karnetowe, a następnie coś na kształt drugich bramek, które nie mają żadnego ogranicznika. Jak się okazuje brak ogranicznika i tzw samootwieracza powoduje że ludzie tracą głowę. Co prawda jest sygnalizator świetlny (czerwone-zielone) pokazujący czy można wchodzić czy nie, ale na moje oko słabo widoczny. Sytuacja wyglądała tak: weszliśmy z żoną i dzieckiem przez drugie bramki celem ustawienia się do siadania na kanapie. Kanapa wolno zbliża się do nas, więc przygotowuję się do posadzenia nań dziecka (które wzrostem nie grzeszy więc trzeba je pod boki i posadzić na kanapie). Odwracam się żeby ocenić czy trafię dzieckiem w siedzenie i widzę .... gościa, który właśnie siada na miejscu które miałem zająć ja! Okazało się że facet nie zauważył sygnalizatora, nie sprawdził czy ktoś już przed nim nie zajął miejsca do jazdy i wpakował się bez wyobraźni tam gdzie nie powinien. Na reakcję mało czasu, kanapa z facetem się zbliża więc w ostatnim odruchu sadzam dziecko na kanapie a sam próbuję się ratować, niestety z marnym skutkiem - facet wjeżdża we mnie centralnie, lecę do przodu starając się nie połamać. Na szczęście obsługa kanapy reaguje prawidłowo zatrzymując wyciąg. Latają przekleństwa, facet się wije w przeprosinach, szczęściem nikt nie ucierpiał. A wystarczyło trochę pomyśleć i nie było by strachu o zdrowie, życie, dziecko itp.

Sytuacja nr 2 - Rusiński - na stoku

Jadę z dzieckiem, młody przede mną, ja za nim, robimy długie skręty w poprzek stoku. Nagle z tyłu wyskakuje potężnie zbudowany, wysoki facet na nartach którego umiejętności w skali forum to jakieś 3-4. O mało co nie zabiera mojego dziecka ze sobą, szczęście że tylko przejeżdża mu po tyłach nart, młody i żona zatrzymują się przerażeni, ja widząc że nic się nie stało cisnę za gościem który zatrzymuje się poniżej i patrzy na efekty swojej jazdy. To go uratowało, bo widać było że się przejął. Zapytałem o kodeks narciarza, zaczął się tłumaczyć że nie chciał, że się zatrzymał żeby sprawdzić czy nic się nie stało. Tłumaczę żeby uważał, bo małe dzieci na stoku, i trzeba mieć oczy dookoła głowy, gość przytakuje i widać że przejęty sytuacją. Nie ciągnę tematu dłużej, widać że rozumie czym się to mogło skończyć. Życzy mi bezpiecznej jazdy (!) i każdy jedzie w swoja stronę. Znów niepotrzebny stres i trwoga o zdrowie i życie dziecka.

Sytuacja nr 3 - Kotelnica - 'niebieska' zamykana kanapa na najwyższy 'szczyt'

Jadę z dzieckiem i żoną, dojeżdżamy na sama górę - tam kanapa wjeżdżając na 'stacje' dość mocno trzęsie na boki. W pomieszczeniu obsługi jeden facet, drugi przed pomieszczeniem na krzesełku czyta gazetę - świeci piękne słońce, jest relaks i chillout. Dziecko zsiada z kanapy, krzywo staje na nartach, jedzie metr, rozjeżdżają mu się narty, gleba. Próbuję je ratować żeby nie wstało i dostało kanapą w głowę, niestety kanapa jest za szybka, pcha mnie do przodu, dziecko mam już pod nogami, przelatuję jakimś cudem nad nim będąc już obróconym twarzą do siedzenia, kanapa wciąż działa, obracam się jakoś w drugą stronę i zaliczam glebę przyklejając się do ziemi żeby nie oberwać w głowę krzesłem, w międzyczasie obsługa zatrzymuje wyciąg. Znów nerwy, lecą mocne teksty, jest stres i obawa o zdrowie i życie.

Te trzy sytuacje pokazują że na każdym kroku trzeba się pilnować, z jednej strony obsługa wyciągów często reaguje zbyt ślamazarnie na sytuacje podbramkowe co może doprowadzić do tragedii, z drugiej strony na stoku jeździ masa nieodpowiedzialnych narciarzy którzy za nic maja sobie bezpieczeństwo innych, ważne żeby oni sami mieli radochę. Od razu przypomina mi się feralny filmik zamieszczony niedawno przez jednego z forumowiczów na którym widać jak kosi dziecko jadące przed nim. Jak widzę takie obrazki to mi się nóż w kieszeni otwiera.

Przypomina mi się jeszcze taka sytuacja sprzed paru lat, gdy byłem z dzieckiem (wtedy jakieś 3 lata miał) zwiedzać skocznię w Wiśle. Na górę skoczni jedzie się tam dwuosobowym krzesłem starej daty. Zająłem pozycję do wsiadania w taki sposób żeby mieć dziecko na kolanach, kanapa się zbliża i nagle widzę starszą kobietę z małym dzieckiem która napiera w moją stronę żeby zdążyć pojechać tym samym krzesełkiem co ja. Oczywiście w tym pędzie, z dzieckiem na rękach nie trafiła w siedzenie, o mało wszyscy nie spadliśmy, obsługa musiała zatrzymać wyciąg żeby nie doszło do tragedii.

Ja nie wiem skąd się biorą tacy ludzie, bez wyobraźni, wszystko robią w pośpiechu, jakby miało ich coś ominąć, coś uciec, nie mogą poczekać minuty na swoja kolej, tylko napierają nie zważając na bezpieczeństwo swoje i innych. Dla mnie osobiście to jest totalna masakra i życzyłbym sobie żebym nie musiał non stop martwić się o życie swoje i moich bliskich, zażywając relaksu i próbując miło spędzić wolny czas.

Dziękuję za uwagę i pozdrawiam.

Michał

  • Like 5
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Michał,skąd się biorą tacy ludzie? Rodzą się!:smile:

Do Twoich przykładów dodam swój. Widziałem to wiele razy w wielu ośrodkach narciarskich. Chodzi mi o szybką jazdę "mistrzów" wzdłuż wyciągów orczykowych. Pędzą tacy mistrzowie prezentując siebie i swe umiejętności śmigu i skrętu, narciarzom którzy wciągają się do góry. Mistrzowie śmigają po samych nogach tych na wyciągu. Nie zastanowią się, że zawsze może im się zdarzyć jakaś wpadka, mogą zachwiać się, może im zakantować narta, mogą najechać na bryłę lodu... Praktycznie nie zostawiają sobie, i tym na wyciągu, żadnego marginesu bezpieczeństwa!

Podobnie wkurza mnie szybki dojazd i hamowanie tuz przed stojącymi w kolejce do wyciągu.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Takich przykładów jest mnóstwo.

Jakbyś posiedział kilka godzin dziennie na oślej łączce, przez cały sezon i zobaczył co tam się dzieje, jakie talenty się trafiają i co wyprawiają... Szkoda gadać, już pomijam ich bezpieczeństwo, ale zderzenie 80 kilowego kloca z 20 kilowym dzieckiem może skończyć się tragicznie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Takich przykładów jest mnóstwo.

Jakbyś posiedział kilka godzin dziennie na oślej łączce, przez cały sezon...

Gregor, żeby zaobserwować takich miszczów nie trzeba wcale kilku godzin obserwacji. Na każdym kroku się tacy zdarzają. Sam mam małych narciarzy w domu, i nieraz cierpnę jak widzę co niektórzy wyprawiają, jak mało wyobraźni w ich małych móżdżkach. Zresztą to nie tylko domena naszych stoków. W zeszłym tygodniu, będąc w Turracher Hohe właśnie byłem świadkiem takiej bezmyślności. Jedziemy z dwoma kuplami przecinką, łączącą 2 trasy. Dojeżdżamy to trasy, hamujemy, patrzymy w górę, czy możemy "włączyć się do ruchu", a obok nas śmiga snowboardzista z ogromną prędkością, nie patrząc, czy ktoś nadjeżdża z góry i wpada na trasę. Pierwsza moja myśl była taka, co by się wydarzyło, gdyby z góry jechał jakiś dzieciaczek... Nie miałby szans z dorosłym i głupim facetem...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Bumer, w tym co piszesz niestety pomaga fakt, że często właśnie na obrzeżach stoku są wyjeżdżone tory dla 'profi' a środek jest zamuldzony, cukrowaty, kaszowaty. Tak np było w ostatni łykend w Białce, sam jeździłem takim wyjeżdżonym torem, ale zawsze mam z tyłu głowy że jeden błąd i temat może się skończyć tragicznie, dlatego takie warunki wykorzystuję na jazdę powolną, ćwiczenie techniki, kontroli prędkości, nie pędzę na złamanie karku bo wiem czym to grozi, zwłaszcza że te tory zwykle sąsiadują z jakimś orczykiem bądź armatkami do naśnieżania.

Co zaś się tyczy oślich łączek to w sumie po to one są żeby się na nich uczyć jeździć, nie wszyscy są od razu Hermannami Maierami, a dojście do jako-takiego poziomu jazdy zajmuje zwykle wiele lat. Chodzi tylko o to żeby nauczyć się nie przeceniać swoich umiejętności, bo o wypadek nietrudno nawet tym co dobrze umieją jeździć.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Cześć

Zanim opiszecie historie z życia i wyczyny innych zapytajcie siebie czy na pewno w danej sytuacji w ogóle będąc na nartach z pewnością zachowujecie się odpowiedzialnie i bezpiecznie dla siebie i innych. Zapewniam, że to jest dobra droga. Patrząc na pierwszy post bez specjalnej analizy widzę już przynajmniej trzy elementy w których Twoje zachowanie Michał mogło być lepsze by ograniczyć niebezpieczeństwo.

Pozdrowienia

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Cześć

Patrząc na pierwszy post bez specjalnej analizy widzę już przynajmniej trzy elementy w których Twoje zachowanie Michał mogło być lepsze by ograniczyć niebezpieczeństwo.

Wymień je proszę, nigdy nie jest za późno na naukę. To mój pierwszy sezon z dzieckiem na nartach wiec pewnie sam też mam braki w ocenie sytuacji, w reakcjach i zachowaniach. Staram się minimalizować niebezpieczeństwa ale pewnie wiele rzeczy dałoby się poprawić, dlatego wydaje mi się że ten watek może być dobrym materiałem do nauki.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Cześć

Zanim opiszecie historie z życia i wyczyny innych zapytajcie siebie czy na pewno w danej sytuacji w ogóle będąc na nartach z pewnością zachowujecie się odpowiedzialnie i bezpiecznie dla siebie i innych. Zapewniam, że to jest dobra droga.

Masz rację. Pewnie zdarzało mi się zachować na nartach nieodpowiedzialnie. Może nawet Tobie się to zdarzało. Ale czy to znaczy, że nie należy o takich rzeczach pisać i uzmysławiać sobie i innym, ze takie zachowania są niebezpieczne?

Pozdrawiam.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Narciarstwo nie jest bezpiecznym sportem. Dla ludzi którzy chcą spędzać czas bezpiecznie są wesołe miasteczka , spacery w parku, zoo itp.

a są w ogóle jakieś bezpieczne sporty? chyba tylko szachy ;) w każdym innym można doznać kontuzji - tylko co innego doznać jej przez własną głupotę a co innego przez głupotę innych.

Poza tym w wesołym miasteczku można spaść z karuzeli, w parku na spacerze można zostać pogryzionym przez psa puszczonego bez smyczy a w zoo można wpaść do basenu z hipopotamem. Czy w związku z powyższym mam się nie ruszać z domu? ;) Ja bym tylko chciał żeby ludzie trochę myśleli o innych uczestnikach zabawy a nie tylko o czubku własnego nosa, to chyba niezbyt duże wymaganie ;)

Edytowane przez MichalR
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Narciarstwo to PASJA i to niebezpieczna / zobacz statystyki wypadków/.

Nie do końca - jak ktoś jeździ kilka razy w sezonie, to pasją to raczej nie jest (nie chodzi mi tu o Michała).

"Pasja - silne zainteresowanie, zamiłowanie".

_________

Skąd się biorą tacy ludzie?

Jako, że jesteś z Warszawy, to pewnie zrozumiesz. Większość ludzi zawsze i wszędzie się spieszy, czasami już z przyzwyczajenia :eek: Codziennie spieszą się na zielone światło, na autobus/tramwaj/pociąg i tak już zazwyczaj zostaje. Zauważyłeś może kogoś, kto powoli, spokojnie idzie ulicą? Za dużo takich osób nie ma. Do tego sezonu też się przepychałem do wyciągów (i teraz tego żałuję :(). Dopiero po przeczytaniu na tym forum kilku opisów takich sytuacji, zrozumiałem, że nie jest najważniejszym dostanie się jak najszybciej do wyciągu.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaruski, jakiś masz dziwny tok rozumowania. Znaczy jak mało jeżdżę to nie jestem godzien nazywać się narciarzem i moje miejsce jest gdzie indziej? To co piszesz to jakaś niedorzeczność. Nie wszyscy mają szansę jeździć kiedy dusza zapragnie, tacy rozumiem mają iść precz ze stoku? Jakieś ekstremalne podejście do tematu.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Traktujesz narciarstwo jak zabawę i stąd twoje problemy. Narciarstwo to PASJA i to niebezpieczna / zobacz statystyki wypadków/.

Jeszcze zapytam - Ty nie widzisz problemów w rozjeżdżaniu ludzi na stoku i tolerujesz zwykłą bezmyslność? Wszystko da się wytłumaczyć pasją?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Na Twoim przykładzie widać,że narciarstwo zjazdowe to sport nie dla każdego.Masz kłopoty z korzystaniem z wyciągów. Wypisujesz bzdury,że nie wykończony wyciąg przewozi

ludzi. Boisz się jak ktoś szybko przejedzie obok Ciebie. To po co jeżdzisz? Taka moda ?

Specjalnie tak piszesz? Z przekory?

Jeżdziłeś na Rusinski? Rzeczywiście,"druga bramka" jest stale otwarta. Zawsze mozna za plecami czekających na krzesło "dojechać" na miejsce wsiadania. Oczywiście,korzystanie z tego wyciagu wymaga minimalnej dyscypliny,ale nie wszyscy to rozumieją i się stosują. Sam parę razy doświadczyłem za sobą spieszących się "gości" co to w ostatniej chwili zapragnęli dopaść krzesło. (Pisaliśmy tu juz o owczym pędzie do bramek i krzesła/orczyka)

Co się tyczy jazdy z dziećmi, widziałem "miszczuf" śmigających pomiedzy dzieckiem a zsuwającym się za nim rodzicem! Właśnie na Rusinskim widziałem jak "goryl" wjechał w dziewczynkę będącą pod opieką matki. Dlaczego tak zrobili? Chyba tylko z głupoty i braku jakiejkolwiek wyobrażni. Stok był prawie pusty a on musiał wjechać w dziecko?

Zaruski,a Ty lubisz jak ktoś bardzo szybko przejeżdża Ci prawie po nogach czy nartach? Jeśli tak,to proponuję Ci wspaniałe ćwiczenie, przejdż się w ruchliwym tunelu środkiem po linii oddzielającej pasy ruchu w przeciwnych kierunkach!

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kolega Zaruski to typowy przykład ideologa - nie ma dla Niego świętości, ma być Narciarstwo przez duże N bez względu na wszystko. Tacy są najczęściej najbardziej niebezpieczni.

Chyba jednak nie masz racji. Poczytaj sobie trochę forum i wątki, w których się udziela.... ta ideologia nie ma nic wspólnego z narciarstwem. No dopiero teraz doczytałem od kiedy jesteś na forum, więc się nie dziwię, że nie załapałeś co to za ciekawy użytkownik z Zaruskiego...

Pozdrawiam

Edytowane przez lokiec3
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Chyba jednak nie masz racji. Poczytaj sobie trochę forum i wątki, w których się udziela.... ta ideologia nie ma nic wspólnego z narciarstwem.

Pozdrawiam

Lokiec3 ma rację, posty Zaruskiego to musi być jakaś wkrętka, bo chyba nie można się nie zgadzać z każdym poglądem, oprócz swojego i negować wszystko co inni napiszą:smile:. Albo faktycznie ma przekonanie, że narciarstwo to sport tylko dla niego, bo On nie tylko "przebywa z nartami na nogach w ośrodku narciarskim" - On tymi nartami epatuje i stanowi kwintesencję narciarstwa:wink:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Cześć

Witajcie,

Chciałbym się z Wami dziś podzielić opisem kilku przypadków jakie miały miejsce podczas moich ostatnich wyjazdów na narty - to będzie trochę tekst ku przestrodze, żeby być świadomym iż często o naszym bezpieczeństwie na stoku nie decydujemy my sami. Więc po kolei:

Sytuacja nr 1 - Rusiński - kanapa Porsche-Bartholet

Jeździłem z małym dzieckiem, lat 6, w ostatni łykend. Kto nie jeździł tą kanapa pewnie nie wie, że ona chyba jest jeszcze w budowie. Żeby na niej usiąść trzeba pokonać najpierw bramki karnetowe, a następnie coś na kształt drugich bramek, które nie mają żadnego ogranicznika. Jak się okazuje brak ogranicznika i tzw samootwieracza powoduje że ludzie tracą głowę. Co prawda jest sygnalizator świetlny (czerwone-zielone) pokazujący czy można wchodzić czy nie, ale na moje oko słabo widoczny. Sytuacja wyglądała tak: weszliśmy z żoną i dzieckiem przez drugie bramki celem ustawienia się do siadania na kanapie. Kanapa wolno zbliża się do nas, więc przygotowuję się do posadzenia nań dziecka (które wzrostem nie grzeszy więc trzeba je pod boki i posadzić na kanapie). Odwracam się żeby ocenić czy trafię dzieckiem w siedzenie i widzę .... gościa, który właśnie siada na miejscu które miałem zająć ja! Okazało się że facet nie zauważył sygnalizatora, nie sprawdził czy ktoś już przed nim nie zajął miejsca do jazdy i wpakował się bez wyobraźni tam gdzie nie powinien. Na reakcję mało czasu, kanapa z facetem się zbliża więc w ostatnim odruchu sadzam dziecko na kanapie a sam próbuję się ratować, niestety z marnym skutkiem - facet wjeżdża we mnie centralnie, lecę do przodu starając się nie połamać. Na szczęście obsługa kanapy reaguje prawidłowo zatrzymując wyciąg. Latają przekleństwa, facet się wije w przeprosinach, szczęściem nikt nie ucierpiał. A wystarczyło trochę pomyśleć i nie było by strachu o zdrowie, życie, dziecko itp.

Sytuacja nr 2 - Rusiński - na stoku

Jadę z dzieckiem, młody przede mną, ja za nim, robimy długie skręty w poprzek stoku. Nagle z tyłu wyskakuje potężnie zbudowany, wysoki facet na nartach którego umiejętności w skali forum to jakieś 3-4. O mało co nie zabiera mojego dziecka ze sobą, szczęście że tylko przejeżdża mu po tyłach nart, młody i żona zatrzymują się przerażeni, ja widząc że nic się nie stało cisnę za gościem który zatrzymuje się poniżej i patrzy na efekty swojej jazdy. To go uratowało, bo widać było że się przejął. Zapytałem o kodeks narciarza, zaczął się tłumaczyć że nie chciał, że się zatrzymał żeby sprawdzić czy nic się nie stało. Tłumaczę żeby uważał, bo małe dzieci na stoku, i trzeba mieć oczy dookoła głowy, gość przytakuje i widać że przejęty sytuacją. Nie ciągnę tematu dłużej, widać że rozumie czym się to mogło skończyć. Życzy mi bezpiecznej jazdy (!) i każdy jedzie w swoja stronę. Znów niepotrzebny stres i trwoga o zdrowie i życie dziecka.

Sytuacja nr 3 - Kotelnica - 'niebieska' zamykana kanapa na najwyższy 'szczyt'

Jadę z dzieckiem i żoną, dojeżdżamy na sama górę - tam kanapa wjeżdżając na 'stacje' dość mocno trzęsie na boki. W pomieszczeniu obsługi jeden facet, drugi przed pomieszczeniem na krzesełku czyta gazetę - świeci piękne słońce, jest relaks i chillout. Dziecko zsiada z kanapy, krzywo staje na nartach, jedzie metr, rozjeżdżają mu się narty, gleba. Próbuję je ratować żeby nie wstało i dostało kanapą w głowę, niestety kanapa jest za szybka, pcha mnie do przodu, dziecko mam już pod nogami, przelatuję jakimś cudem nad nim będąc już obróconym twarzą do siedzenia, kanapa wciąż działa, obracam się jakoś w drugą stronę i zaliczam glebę przyklejając się do ziemi żeby nie oberwać w głowę krzesłem, w międzyczasie obsługa zatrzymuje wyciąg. Znów nerwy, lecą mocne teksty, jest stres i obawa o zdrowie i życie.

Te trzy sytuacje pokazują że na każdym kroku trzeba się pilnować, z jednej strony obsługa wyciągów często reaguje zbyt ślamazarnie na sytuacje podbramkowe co może doprowadzić do tragedii, z drugiej strony na stoku jeździ masa nieodpowiedzialnych narciarzy którzy za nic maja sobie bezpieczeństwo innych, ważne żeby oni sami mieli radochę. Od razu przypomina mi się feralny filmik zamieszczony niedawno przez jednego z forumowiczów na którym widać jak kosi dziecko jadące przed nim. Jak widzę takie obrazki to mi się nóż w kieszeni otwiera.

Przypomina mi się jeszcze taka sytuacja sprzed paru lat, gdy byłem z dzieckiem (wtedy jakieś 3 lata miał) zwiedzać skocznię w Wiśle. Na górę skoczni jedzie się tam dwuosobowym krzesłem starej daty. Zająłem pozycję do wsiadania w taki sposób żeby mieć dziecko na kolanach, kanapa się zbliża i nagle widzę starszą kobietę z małym dzieckiem która napiera w moją stronę żeby zdążyć pojechać tym samym krzesełkiem co ja. Oczywiście w tym pędzie, z dzieckiem na rękach nie trafiła w siedzenie, o mało wszyscy nie spadliśmy, obsługa musiała zatrzymać wyciąg żeby nie doszło do tragedii.

Ja nie wiem skąd się biorą tacy ludzie, bez wyobraźni, wszystko robią w pośpiechu, jakby miało ich coś ominąć, coś uciec, nie mogą poczekać minuty na swoja kolej, tylko napierają nie zważając na bezpieczeństwo swoje i innych. Dla mnie osobiście to jest totalna masakra i życzyłbym sobie żebym nie musiał non stop martwić się o życie swoje i moich bliskich, zażywając relaksu i próbując miło spędzić wolny czas.

Dziękuję za uwagę i pozdrawiam.

Michał

Po pierwsze:

Nie odbieraj/cie mojego postu jako czepianie się kogokolwiek. Chciałem po prostu uświadomić wszystkim, że bardzo wile można zrobić aby uchronić się od niebezpieczeństwa, które wydaja się być na pierwszy rzut oka obiektywne lub wynikać z czyjegoś błędnego zachowania. Pisać oczywiście o bezpieczeństwie trzeba, przytaczać takie historie również bo ich analiza pozwala na naukę i jest szansa, że drugi raz będziemy w stanie zażegnać niebezpiecznej sytuacji.

Co do błędów:

1. Nie znam wyciągu. Czy to kanapa wyprzęgana?

2.

- "robimy długie skręty w poprzek stoku." - podstawowy błąd taktyczny, sprzeczny nawet z dekalogiem a już w wypadku dzieci jazda zupełnie nielogiczna i edukacyjnie szkodliwa z każdego punktu widzenia

-"Nagle z tyłu wyskakuje" - brak orientacji co się dzieje na stoku i kontroli co się dziej nad Tobą. Zwłaszcza gdy ma się pod opieką dzieci a przy jeździe jak z punktu pierwszego to po prostu obowiązek.

- gdy jedziesz z dzieckiem i chcesz je chronić powinieneś jechać nie "za nim" a "nad nim" a jeżeli jesteście w luksusie dwie osoby jedno dziecko to pierwsza osoba nadaje rytm jazdy i prowadzi w taki sposób aby uniknąć miejsc kolizyjnych (nie środkiem , nie w poprzek itd.)

3.

- "Dziecko zsiada z kanapy, krzywo staje na nartach, " - Bardzo poważny błąd. Przy zsiadaniu jesteś obowiązany zadbać w pierwszej kolejności o to by dziecko zsiadło i zjechało z peronu i być przygotowanym na to żeby w każdym momencie podtrzymać czy nawet złapać i zwieźć.

Błąd ogólny jest taki, że nie jesteś osoba przygotowaną i na tyle zorientowaną by opiekować się dzieckiem na stoku - lepiej pozostawić to profesjonalistom. Będzie to i bezpieczniejsze dla dziecka i bardziej edukacyjne.

To tak na szybko z opisów. Jeszcze raz chcę zaznaczyć, że nie chodzi o czepianie się kogokolwiek ale o uświadomienie ile rzeczy można zrobić aby później nie mieć pretensji do kogoś, że coś się stało. To, że na stokach nie jest bezpiecznie, że jest bardzo wiele osób, które do narta nie dorosły i powinny zostać ze stoków po prostu usunięte bo stwarzają zagrożenie dla innych jest oczywiste. My musimy nie tylko reagować na takie zachowania z całą stanowczością i energią ale również postępować tak aby być bardziej bezpiecznym dla siebie.

Przypomnę mój stary tekst o taktyce i technice i planowaniu wyjazdu bo może się komuś przyda:

Taktyka bezpiecznego i przyjemnego poruszania się po trasach narciarskich

- wychodźmy na narty w miarę wcześnie. Rano zazwyczaj jest najlepszy śnieg i najmniej ludzi

- starajmy się układać Nasz dzień na nartach inaczej niż większość. Wtedy kiedy największy tłok – róbmy przerwę. Wtedy kiedy wszyscy idą na obiad my jeździmy.

- pamiętajmy o rozgrzewce przed jazdą

- starajmy się wybierać do dłuższego pobytu trasy mniej uczęszczane, na uboczu, nie będące ciągami łączącymi ośrodki lub centra narciarskie.

- pamiętajmy o różnicowaniu wysiłku w zależności od pory dnia i Naszych zasobów kondycyjnych

- nie jeździjmy na siłę na granicy możliwości, a w wypadku gdy chcemy próbować nowych rzeczy czy stoków nie wstydźmy się zaangażować instruktora.

- zadbajmy o prawidłowy, stosowny do pogody i temperatury ubiór. Jeżdżenie w ciężkiej kurtce z polarem w słoneczny, ciepły dzień jest tak samo złe a nawet gorsze jak niedogrzanie przy mrozie.

- pamiętajmy o zabezpieczeniu się przed słońcem (Włochy) kremy z filtrem, okulary

- przed rozpoczęciem zjazdu zaplanujmy jego trasę i miejsce kolejnego zatrzymania

- zwracajmy uwagę na tzw. Fale . Na stoku ruch zawsze układa się w ten sposób, że po fali wielu narciarzy jest chwila pustego lub prawie pustego stoku – warto poczekać bo wtedy i bezpieczniej i przyjemniej.

- starajmy się planować jazdę wykorzystując cała szerokość trasy a nie tylko najbardziej wyjeżdżone i uczęszczane przez wszystkich fragmenty

- zawsze dostosowujmy technikę do warunków. Nie bójmy się jechać skrętem z oporu czy łukami płużnymi – to świadczy o dorosłości narciarskiej a nie o tym że ktoś jest słaby technicznie.

- miejsca niebezpieczne pokonujmy w sposób zdecydowany starając się utrzymać regularny rytm jazdy i kontrolę nad prędkością

- nauczmy się upadać. Czasami lepiej upaść od razu w sposób kontrolowany niż walczyć o ustanie ryzykując kontuzje.

- bądźmy przewidywalni dla innych narciarzy, nie hamujmy gwałtownie bez powodu, nie zmieniajmy gwałtownie kierunku jazdy ani jej rytmu.

- zawsze gdy wjeżdżamy na nowy nieznany stok zatrzymajmy się i poobserwujmy chwilę a następnie pierwszy zjazd potraktujmy zapoznawczo nawet gdy jest to mały doskonale widoczny kawałek górki.

- stosujmy się zawsze do narciarskiego Dekalogu, myślmy i przewidujmy.

- pamiętajmy o zasadzie ograniczonego zaufania

Zasadą powinno być, że nie jeździmy na nartach sami.

Oczywiście jak ktoś lubi i umie to jest jego decyzja ale przyjemniej a na pewno bezpieczniej jest na nartach w grupie i to nie dotyczy tylko wypraw skitourowych ani jazdy poza trasami. Nagłe załamanie pogody, drobna kontuzja we mgle czy czasami zwykłe zabłądzenie mogą być poważnym problemem dla samotnego narciarza a w grupce czy nawet we dwójkę często pomijalnym. A więc nie jeździjmy sami!

Pozdrowienia

  • Like 6
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Cześć

I jeszcze co do planowania i jazdy w grupce:

Planowanie wyjazdu narciarskiego

Wszystko zaczyna się od samego pomysłu, żeby na narty jechać.

Jechać ale gdzie i po co?

I tu już pierwsze pytania na które musimy sobie odpowiedzieć czyli:

- jak lubimy jeździć najbardziej

- jaki jest Nasz poziom jazdy

- czy jedziemy sami czy w grupie (rodzina)

- jak przedstawia się poziom pozostałych uczestników wyjazdu

- czy narciarstwo jest najważniejsze i jeździmy od rana do wieczora czy chcemy tez zakosztować konkretnego apres ski.

- czy jesteśmy zimnolubni czy raczej jesteśmy zmarźluchami

Więc planując pamiętajmy o:

- Unikajmy miejsc czy tez centrów narciarskich modnych, rozreklamowanych i łatwo dostępnych(chyba że lubimy lansik ale wtedy cel wyjazdu jest inny i inne priorytety). Zawsze będzie tam drożej, zawsze będzie tam tłok a co za tym idzie kolejki i niebezpiecznie na stokach.

-Zwracajmy uwagę na pogodę jaka zazwyczaj panuje w miejscu (i czasie) w które chcemy jechać.

-W miarę możliwości kontrolujmy prognozy pogody w interesujących nas rejonach

- Zbadajmy jakie trasy są w rejonie w który chcemy jechać – większość tras powinna być na Naszym poziomie.

- Nie ufajmy do końca opisom na stronach inetrnetowych, lepiej zapytać na forum lub skorzystać z kamery stokowej i od razu będzie wiadomo jakie warunki i ile ludzi.

- Zadbajmy o dobre przygotowanie sprzętu narciarskiego

- Pamiętajmy o Naszej kondycji – o tym trzeba pamiętać cały rok żeby miało sens!

Jeżeli już wybraliśmy jakieś konkretne miejsce starajmy się:

- Dobrze poznać topografię narciarska rejonu. Mapki zazwyczaj są dostępne w internecie albo koledzy i koleżanki z forum pomogą.

- Zaplanujmy sobie przynajmniej w zarysie poszczególne dni Naszego narciarskiego wyjazdu. A więc np. na 6 dni:

1. Rozruch na łatwiejszych tarasach, po południu wycieczka rozpoznawcza

2. Jazda na trasach o Naszym poziomie trudności

3. Dzień spokojniejszy może mały reścik (Zapasy sił i napalenie na narty już się skończyły lub kończą a organizm jeszcze nie do końca przestawił się na nowy rytm)

4. Pokonujemy bariery, próbujemy nowego.

5. Cieszymy się z pokonania kolejnego poziomu wtajemniczenia

6. Żegnamy się ze wszystkimi trasami

Myślę, że warto popracować nad taktycznym przygotowaniem wyjazdu i świadomym poruszaniem się po trasach wtedy na pewno będzie mniej wypadków i więcej przyjemności.

A co do jazdy w grupce to;

- zawsze powinna być osoba która przewodzi grupie – niekoniecznie najlepszy technicznie ale na pewno najbardziej doświadczony narciarz.

- prowadzący powinien zadbać o to aby każdy miał mapkę rejonu, telefon kontaktowy do niego ewentualnie inny telefon alarmowy

- zaczynamy i kończymy jazdę w taki samym składzie chyba, że w trakcie część grupy w porozumieniu z osobą odpowiedzialna się odłączyła. W takiej sytuacji dobrze jest ustalić gdzie poszczególne podgrupy będą jeździły, miejsce ponownego spotkania lub godzinę kontaktu po zejściu ze stoku

- tępo poruszania się grupy powinno być dostosowane do najsłabszego/ najwolniejszego

- osoba prowadząca powinna kontrolować całą grupę a jeżeli nie ma takiej możliwości (bardzo zróżnicowane umiejętności) ściśle określić kierunek jazdy i wyznaczyć prowadzącego oraz miejsce postoju i zbiórki grupy (jeżeli sama nie prowadzi i zabezpiecza tyły)

- jeżeli osoba prowadząca sama musi wybierać drogę wyznacza ostatniego który jest zobowiązany do zamykania i opieki nad najsłabszymi

- przy większych grupach w trudniejszym terenie dobrze mieć walkie-talkie lub kontakt komórkowy pomiędzy pierwszym a ostatnim

- jadąc grupa powinniśmy jechać jednym śladem zakładanym przez prowadzącego on ma obowiązek jechać w taki sposób aby wszyscy jadący za nim byli w stanie nadążyć a jednocześnie musi zakładać taki tor jazdy aby wężyk był bezpieczny dla grupy i innych użytkowników stoku

- w wypadku złych warunków widoczności wszyscy członkowie grupy powinni zachowywać bezpośredni lub pośredni kontakt wzrokowy a w wypadku bardzo złej widoczności wzrokowo głosowy. Jednocześnie prowadzący grupę jest odpowiedzialny za stałą prawidłową lokalizacje w terenie zapewniającą bezpieczeństwo wszystkich członków grupy (np. jazda wzdłuż linii tyczek od tyczki do tyczki, informowanie następnych osób o zmianie kierunku jazdy, napotkanych niebezpieczeństwach itd.

Pozdrowienia

  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mitek,

Dzięki za obszerny tekst. Tak jak pisałem, to mój pierwszy sezon z jeżdżącym dzieckiem, więc błędy są nieuniknione. Niestety nie ma możliwości żeby podczas krótkiego wyjazdu oddać dziecko na cały dzień 'profesjonalistom', owszem korzystaliśmy z instruktora, ale to raptem godzina-dwie dziennie.

Co do poszczególnych punktów:

1. To jest kanapa Bartholet-Porsche, wyprzęgana, ale w zaistniałej sytuacji to nie za bardzo ma znaczenie, albo ja tego nie dostrzegam.

2. Długie skręty w poprzek stoku - mam wrażenie że chyba źle to ująłem. Chodziło mi o to że dziecko jedzie spory kawałek w poprzek stoku a jednocześnie lekko w dół po czym wykonuje skręt i jedzie w ten sam sposób w drugą stronę. Tak młody jeździł z instruktorami, zresztą nie on jeden. Nie mogę go puścić na krechę w dół w pierwszym jego sezonie na nartach ;) Jeśli to wciąż jest nielogiczne i edukacyjnie szkodliwe, wyjaśnij proszę dlaczego.

Co do samej jazdy to ona wyglądała tak jak piszesz - najpierw jechała żona, za nią młody a ja nad młodym, gość nadjechał z góry, z lewej strony pod kątem w stosunku do nas i wcisnął się między mnie a młodego. Trudno mieć cały czas oczy z tyłu głowy i obserwować co jest nad nami, to ten co jedzie z góry ma obowiązek uważać na tych pod nim. Prawdę mówiąc nawet jak bym go widział to nie miałbym czasu na reakcję bo gość słabo kontrolował prędkość i tylko śmignął między nami.

3. Tu faktycznie mogłem inaczej się zachować i przyasekurować na tyle żeby młody nie zaliczył gleby.

Dzięki raz jeszcze za poświęcony czas i podjęcie tematu.

Pozdrawiam.

Edytowane przez MichalR
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.
Uwaga: Twój wpis zanim będzie widoczny, będzie wymagał zatwierdzenia moderatora.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.


Booking.com


www.trentino.pl skionline.tv
partnerzy
ispo.com WorldSkiTest Stowarzyszenie Instruktorów i Trenerów Narciarstwa PZN Wypożyczalnie i Centra testowe WinterGroup Steinacher und Maier Public Relation
Copyright © 1997-2021
×
×
  • Dodaj nową pozycję...