cyniczny Napisano 23 Styczeń Zgłoszenie Share Napisano 23 Styczeń (edytowane) Poniżej fotorelacja z tygodniowego pobytu w Val di Fassa/Val di Fiemme. Dzień 0 Ruszamy rano w sobotę, kierunek Vigo di Fassa, gdzie mamy zaklepaną kwaterę. Dojazd bez żadnych komplikacji i przed 20:00 meldujemy się w apartamencie. Dzień 1 - Alpe Lusia Na pierwszy ogień idzie mały, ale jakże wdzięczny ośrodek Alpe Lusia. Ludzi mimo niedzieli jest całkiem umiarkowanie, pogoda super - lekki mróz, bezwietrznie no i piękne słoneczko. Do gustu przypadają mi praktycznie wszystkie trasy, zarówno ta do bujania się niebieska przy gondoli (bardzo fajne przynajmniej trzy warianty trasy) jak i czerwone z Le Cune i Laste. Jedyna drobną niedogodnością jest niebieski łącznik na Le Cune, który jest dość płaski w obydwie strony. Jakby przez przypadek, pierwszy raz na naszym wyjeździe wypracowaliśmy system, nie czekamy - jeździmy. Spotykamy się tylko na przerwy około 10:30 i obiadową około 14-14:30. I to jest super, nikt na nikogo nie czeka, każdy wybiera trasy takie jakie mu pasują i dogodnym dla siebie tempie. Przy okazji w przerwach jest mnóstwo gadania, uwag, śmiechu itd. Dzień 2 - Ski Latemar (Predazzo, Pampeago - Obereggen) Parkujemy przy gondolce nieopodal skoczni narciarskich w Predazzo, a właściwie kawałek przed miejscowością, patrząc od Moeny. Pogoda w sumie bardzo podobna do dnia poprzedniego...okropna:-) Lekką wadą ośrodka jest brak trasy na sam dół, więc trzeba pilnować ostatniej gondolki - reszta super. Rano dwa razy zjeżdżam do górnej stacji gondolki Predazzo - Gardone, później lecę do dalszych części ośrodka. Trasy, które na pewno warto polecić to 28,29 i 30 przy krzesłach Tresca i Monte Agnello oraz w okolicy Obereggen czyli 2,5 i 6. Dzień kończę wyciskając wszystko z tras w Pampeago. Stamtąd już wystarczy wciągnąć się krzesełkiem na Passo Feudo i pozostaje ostatni zjazd pod górną stacje gondolki. Dzień 3 Belveder, Arabba, Marmolada i Alta Badia Dzisiaj startujemy w okolice Sella Rondy, parkujemy pod gondolką w Canazei. Ja nastawiam się na Arabbę i Marmoladę, może trochę Alta Badii oraz Belveder. Marcin podobnie, Bagiet leci do Alta Badii, a Pędzik na pomarańczową Sella Rondę. Rano od razu ruszam do Arabby, aby jak najszybciej wciągnąć się na Marmoladę. W Arabbie zamiast wciągać się wahadłem (już rano całkiem spora kolejka) jadę gondolką Portados i krzesłem Carpazza. To dobry pomysł, bo jadę bez żadnych kolejek do kolejek. Na wolnym dwuosobowym krzesełku Sass de la Vegla rozmawiam z przygodnie poznanym Szwajcarem. Dziwi się, że jest tylu Polaków w tych ośrodkach, bo dojazd jest dość długi - faktycznie nasz język jest pierwszym albo drugim jaki się słyszy. Pyta m.in. o czas dojazdu i kiwa głową z niedowierzaniem gdy mówię co 12-13h. On sam ma raptem 4-4,5h, a jeździ w Dolomity, bo jak twierdzi "to góry zupełnie inne niż wszystkie". W 100% się z nim zgadzam. Przy pierwszym wahadle na Marmoladę jestem przed 10:00 i kolejka już lekko "wystaje" z budynku. Łapię się na trzeci wagonik stojąc około 15 min. Marcin, który wybrał się na Marmoladę około 3h później stał w kolejce ponad 40 min - miazga. Dodatkowo gdy on jechał, trasa była już mocno zmęczona i mnóstwo ludzi na niej. Później kręcę się trochę na stokach Arabby, jadę też do Alta Badia. Niestety wszędzie dość sporo ludzi na trasach (kolejek do kolejek na szczęście brak), stąd koło 13 zawijam się z powrotem na Arabbę, a dzień kończę na Belvederze. Na koniec dnia spotykamy się w knajpce przy dolnej stacji krzesełka Kristanii. Tam dwóch z nas postanawia zjechać na nartach do Canazei, Bagiet bierze kluczyki i krzesełkiem wciąga się na górę, aby później zjechać wahadłem i gondolką na parking. Ja chcę na maksa pojeździć przy Kristanii i potem pod górną stację gondolki. Po 2-3 zjazdach wsiadam do gondolki i zjeżdżam na parking. Jestem dość zdziwiony, bo po Bagiecie słuch zaginął. Dzwonię do delikwenta, nie może znaleźć gondolki powrotnej do Canazei. Okazało się, że zamiast do wahadła na Pecol wsiadł do wahadła do Alby:-) Jak to się już wyjaśniło, sprawa powrotu była prosta. Bagiet wsiada w skibusa i po chwili jest już na parkingu. Jedziemy po chłopaków i lecimy na termy w Canazei, które dają miły odpoczynek zmęczonym nogom. Dzień 4 - San Pellegrino - Falcade Nowy dzień - nowy ośrodek, tym razem pada na San Pellegrino. Startujemy w San Pellegrino. W tej części są trzy krzesła i kilka kombinacji tras m.in. bardzo klimatyczne krzesełko dwuosobowe Cima Uomo, które dojeżdża do najwyższego punktu w tej części ośrodka L'Om Picol 2483m n.p.m. Przed 12:00 przebijam się wahadłem w stronę Falcade. Po tej stronie ośrodka jest znacznie mniej ludzi - w sensie trasy są praktycznie puste. Chciałem przejechać trasą Panoramica, ale niestety ustawili na niej giganta. Stąd poleciałem prosto na dół do Falcade. Pod koniec dnia ponownie wracam na stronę San Pellegrino i tam już dobijam do końca dnia. Dzień 5 - ponownie Ski Latemar Parkowanie takie samo, pogoda taka sama, co tu pisać:-) No może z tą różnicą, że po stronie Passo Fauda jeżdżę w słoneczku dopóki nie zrobiła się kolejka do krzesełka. A później już znajome trasy do Pameago i w Obereggen. Wszedłem też na chwilkę do ciekawej knajpki Oberholz Hutte - widoki z niej były obłędne dzięki trzem zupełnie przeszklonym ścianom:-) Dzień 6 - San Pellegrino - Falcade Ostatni dzień na nartach, z automatu wybieramy San Pellegrion - Falcade. Z uwagi na piątek trochę boimy się tłumów, ale podjeżdżając na parking o 8:15 (ośrodek startuje o 8:30) wiemy, że będzie dobrze albo lepiej. Jesteśmy na nim prawie sami. Dzisiaj testowałem narty syna Volkl Deacon XTD Elite 175 - w tych warunkach idą jak świnie w kartofle:-) Po wciągnięciu się pierwszym krzesłem na chwilę zatrzymujemy się na jedyne wspólne zdjęcie i za chwilę rozjeżdżamy, każdy w swoim tempie i w swoja stronę. Na trasie przy krześle Le Buse Laresei widoczny jest ośrodek Civetta. Na tym wyjeździe tam już nie zawitam. Po południu wracam do San Pellegrino i do końca ujeżdżam tamtejsze trasy. O 16:14 wsiadam ostatni raz na krzesełko Costabella, które wywozi mnie na ostatni zjazd po praktycznie pustej trasie przy zachodzącym słoneczku. I to już koniec, rano o 7:30 wyjeżdżamy w drogę powrotną. W okolicach Kufstein tankujemy i gogiel kieruje nas przez Niemcy drogą lokalna z uwagi "chyba" na duży korek na autostradzie. Droga dłuższa, ale jest piękna pogoda, a po stronie niemieckiej przejeżdżamy przez region chyba mocno popularny wśród narciarzy biegowych. Trasy ciągną się wzdłuż drogi przez ładnych kilka kilometrów. Około 20:30 dojeżdżam szczęśliwy do domu. Podsumowując był to jeden z najlepszych jak nie najlepszy wyjazd narciarski o czym świadczą m.in. statystyki - zrobione 404 km zjazdów i ponad 78 tys. m w pionie, co daje średnią na dzień 67 km i 13 tys. m. Świetne i puste trasy (nie licząc okolic Sella Rondy), pogoda bajeczna, lampa praktycznie przez 6 dni i bezwietrznie. Trasy trzymały przez cały dzień i były perfekcyjnie przygotowane, no i last but not least jak zwykle świetne, sprawdzone w bojach towarzystwo:-). Edytowane 23 Styczeń przez cyniczny literówki 5 3 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Jeeb Napisano 23 Styczeń Zgłoszenie Share Napisano 23 Styczeń 28 minut temu, cyniczny napisał: Poniżej fotorelacja z tygodniowego pobytu w Val di Fassa/Val di Fiemme. Dzień 0 Ruszamy rano w sobotę, kierunek Vigo di Fassa, gdzie mamy zaklepaną kwaterę. Dojazd bez żadnych komplikacji i przed 20:00 meldujemy się w apartamencie. Dzień 1 - Alpe Lusia Na pierwszy ogień idzie mały, ale jakże wdzięczny ośrodek Alpe Lusia. Ludzi mimo niedzieli jest całkiem umiarkowanie, pogoda super - lekki mróz, bezwietrznie no i piękne słoneczko. Do gustu przypadają mi praktycznie wszystkie trasy, zarówno ta do bujania się niebieska przy gondoli (bardzo fajne przynajmniej trzy warianty trasy) jak i czerwone z Le Cune i Laste. Jedyna drobną niedogodnością jest niebieski łącznik na Le Cune, który jest dość płaski w obydwie strony. Jakby przez przypadek, pierwszy raz na naszym wyjeździe wypracowaliśmy system, nie czekamy - jeździmy. Spotykamy się tylko na przerwy około 10:30 i obiadową około 14-14:30. I to jest super, nikt na nikogo nie czeka, każdy wybiera trasy takie jakie mu pasują i dogodnym dla siebie tempie. Przy okazji w przerwach jest mnóstwo gadania, uwag, śmiechu itd. Dzień 2 - Ski Latemar (Predazzo, Pampeago - Obereggen) Parkujemy przy gondolce nieopodal skoczni narciarskich w Predazzo, a właściwie kawałek przed miejscowością, patrząc od Moeny. Pogoda w sumie bardzo podobna do dnia poprzedniego...okropna:-) Lekką wadą ośrodka jest brak trasy na sam dół, więc trzeba pilnować ostatniej gondolki - reszta super. Rano dwa razy zjeżdżam do górnej stacji gondolki Predazzo - Gardone, później lecę do dalszych części ośrodka. Trasy, które na pewno warto polecić to 28,29 i 30 przy krzesłach Tresca i Monte Agnello oraz w okolicy Obereggen czyli 2,5 i 6. Dzień kończę wyciskając wszystko z tras w Pampeago. Stamtąd już wystarczy wciągnąć się krzesełkiem na Passo Feudo i pozostaje ostatni zjazd pod górną stacje gondolki. Dzień 3 Belveder, Arabba, Marmolada i Alta Badia Dzisiaj startujemy w okolice Sella Rondy, parkujemy pod gondolką w Canazei. Ja nastawiam się na Arabbę i Marmoladę, może trochę Alta Badii oraz Belveder. Marcin podobnie, Bagiet leci do Alta Badii, a Pędzik na pomarańczową Sella Rondę. Rano od razu ruszam do Arabby, aby jak najszybciej wciągnąć się na Marmoladę. W Arabbie zamiast wciągać się wahadłem (już rano całkiem spora kolejka) jadę gondolką Portados i krzesłem Carpazza. To dobry pomysł, bo jadę bez żadnych kolejek do kolejek. Na wolnym dwuosobowym krzesełku Sass de la Vegla rozmawiam z przygodnie poznanym Szwajcarem. Dziwi się, że jest tylu Polaków w tych ośrodkach, bo dojazd jest dość długi - faktycznie nasz język jest pierwszym albo drugim jaki się słyszy. Pyta m.in. o czas dojazdu i kiwa głową z niedowierzaniem gdy mówię co 12-13h. On sam ma raptem 4-4,5h, a jeździ w Dolomity, bo jak twierdzi "to góry zupełnie inne niż wszystkie". W 100% się z nim zgadzam. Przy pierwszym wahadle na Marmoladę jestem przed 10:00 i kolejka już lekko "wystaje" z budynku. Łapię się na trzeci wagonik stojąc około 15 min. Marcin, który wybrał się na Marmoladę około 3h później stał w kolejce ponad 40 min - miazga. Dodatkowo gdy on jechał, trasa była już mocno zmęczona i mnóstwo ludzi na niej. Później kręcę się trochę na stokach Arabby, jadę też do Alta Badia. Niestety wszędzie dość sporo ludzi na trasach (kolejek do kolejek na szczęście brak), stąd koło 13 zawijam się z powrotem na Arabbę, a dzień kończę na Belvederze. Na koniec dnia spotykamy się w knajpce przy dolnej stacji krzesełka Kristanii. Tam dwóch z nas postanawia zjechać na nartach do Canazei, Bagiet bierze kluczyki i krzesełkiem wciąga się na górę, aby później zjechać wahadłem i gondolką na parking. Ja chcę na maksa pojeździć przy Kristanii i potem pod górną stację gondolki. Po 2-3 zjazdach wsiadam do gondolki i zjeżdżam na parking. Jestem dość zdziwiony, bo po Bagiecie słuch zaginął. Dzwonię do delikwenta, nie może znaleźć gondolki powrotnej do Canazei. Okazało się, że zamiast do wahadła na Pecol wsiadł do wahadła do Alby:-) Jak to się już wyjaśniło, sprawa powrotu była prosta. Bagiet wsiada w skibusa i po chwili jest już na parkingu. Jedziemy po chłopaków i lecimy na termy w Canazei, które dają miły odpoczynek zmęczonym nogom. Dzień 4 - San Pellegrino - Falcade Nowy dzień - nowy ośrodek, tym razem pada na San Pellegrino. Startujemy w San Pellegrino. W tej części są trzy krzesła i kilka kombinacji tras m.in. bardzo klimatyczne krzesełko dwuosobowe Cima Uomo, które dojeżdża do najwyższego punktu w tej części ośrodka L'Om Picol 2483m n.p.m. Przed 12:00 przebijam się wahadłem w stronę Falcade. Po tej stronie ośrodka jest znacznie mniej ludzi - w sensie trasy są praktycznie puste. Chciałem przejechać trasą Panoramica, ale niestety ustawili na niej giganta. Stąd poleciałem prosto na dół do Falcade. Pod koniec dnia ponownie wracam na stronę San Pellegrino i tam już dobijam do końca dnia. Dzień 5 - ponownie Ski Latemar Parkowanie takie samo, pogoda taka sama, co tu pisać:-) No może z tą różnicą, że po stronie Passo Fauda jeżdżę w słoneczku dopóki nie zrobiła się kolejka do krzesełka. A później już znajome trasy do Pameago i w Obereggen. Wszedłem też na chwilkę do ciekawej knajpki Oberholz Hutte - widoki z niej były obłędne dzięki trzem zupełnie przeszklonym ścianom:-) Dzień 6 - San Pellegrino - Falcade Ostatni dzień na nartach, z automatu wybieramy San Pellegrion - Falcade. Z uwagi na piątek trochę boimy się tłumów, ale podjeżdżając na parking o 8:15 (ośrodek startuje o 8:30) wiemy, że będzie dobrze albo lepiej. Jesteśmy na nim prawie sami. Dzisiaj testowałem narty syna Volkl Deacon XTD Elite 175 - w tych warunkach idą jak świnie w kartofle:-) Po wciągnięciu się pierwszym krzesłem na chwilę zatrzymujemy się na jedyne wspólne zdjęcie i za chwilę rozjeżdżamy, każdy w swoim tempie i w swoja stronę. Na trasie przy krześle Le Buse Laresei widoczny jest ośrodek Civetta. Na tym wyjeździe tam już nie zawitam. Po południu wracam do San Pellegrino i do końca ujeżdżam tamtejsze trasy. O 16:14 wsiadam ostatni raz na krzesełko Costabella, które wywozi mnie na ostatni zjazd po praktycznie pustej trasie przy zachodzącym słoneczku. I to już koniec, rano o 7:30 wyjeżdżamy w drogę powrotną. W okolicach Kufstein tankujemy i gogiel kieruje nas przez Niemcy drogą lokalna z uwagi "chyba" na duży korek na autostradzie. Droga dłuższa, ale jest piękna pogoda, a po stronie niemieckiej przejeżdżamy przez region chyba mocno popularny wśród narciarzy biegowych. Trasy ciągną się wzdłuż drogi przez ładnych kilka kilometrów. Około 20:30 dojeżdżam szczęśliwy do domu. Podsumowując był to jeden z najlepszych jak nie najlepszy wyjazd narciarski o czym świadczą m.in. statystyki - zrobione 404 km zjazdów i ponad 78 tys. m w pionie, co daje średnią na dzień 67 km i 13 tys. m. Świetne i puste trasy (nie licząc okolic Sella Rondy), pogoda bajeczna, lampa praktycznie przez 6 dni i bezwietrznie. Trasy trzymały przez cały dzień i były perfekcyjnie przygotowane, no i last but not least jak zwykle świetne, sprawdzone w bojach towarzystwo:-). fantastyczne foty ale ze śniegiem to raczej cieniutko w tych Dolomitach 1 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
cyniczny Napisano 23 Styczeń Autor Zgłoszenie Share Napisano 23 Styczeń No niestety, cieniutko, choć i tak nieźle, bo dosłownie na 2-3 dni przed przyjazdem troszkę przysypało. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
zając Napisano 23 Styczeń Zgłoszenie Share Napisano 23 Styczeń Teraz, Jeeb napisał: fantastyczne foty ale ze śniegiem to raczej cieniutko w tych Dolomitach Mam podobne spostrzeżenie. Dobrze że włosi mają opanowane naśnieżanie, bo na naturalny śnieg ciężko liczyć... Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Jeeb Napisano 23 Styczeń Zgłoszenie Share Napisano 23 Styczeń 1 minutę temu, cyniczny napisał: No niestety, cieniutko, choć i tak nieźle, bo dosłownie na 2-3 dni przed przyjazdem troszkę przysypało. ja już od lat czaje się na przejechanie Val de Mesdi ale ciągle jest za mało śniegu, najwięcej było 2020 kiedy wszystkie wyciągi były zamknięte Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
marionen Napisano 23 Styczeń Zgłoszenie Share Napisano 23 Styczeń Godzinę temu, cyniczny napisał: Poniżej fotorelacja z tygodniowego pobytu w Val di Fassa/Val di Fiemme. Dzień 0 Ruszamy rano w sobotę, kierunek Vigo di Fassa, gdzie mamy zaklepaną kwaterę. Dojazd bez żadnych komplikacji i przed 20:00 meldujemy się w apartamencie. Dzień 1 - Alpe Lusia Na pierwszy ogień idzie mały, ale jakże wdzięczny ośrodek Alpe Lusia. Ludzi mimo niedzieli jest całkiem umiarkowanie, pogoda super - lekki mróz, bezwietrznie no i piękne słoneczko. Do gustu przypadają mi praktycznie wszystkie trasy, zarówno ta do bujania się niebieska przy gondoli (bardzo fajne przynajmniej trzy warianty trasy) jak i czerwone z Le Cune i Laste. Jedyna drobną niedogodnością jest niebieski łącznik na Le Cune, który jest dość płaski w obydwie strony. Jakby przez przypadek, pierwszy raz na naszym wyjeździe wypracowaliśmy system, nie czekamy - jeździmy. Spotykamy się tylko na przerwy około 10:30 i obiadową około 14-14:30. I to jest super, nikt na nikogo nie czeka, każdy wybiera trasy takie jakie mu pasują i dogodnym dla siebie tempie. Przy okazji w przerwach jest mnóstwo gadania, uwag, śmiechu itd. Dzień 2 - Ski Latemar (Predazzo, Pampeago - Obereggen) Parkujemy przy gondolce nieopodal skoczni narciarskich w Predazzo, a właściwie kawałek przed miejscowością, patrząc od Moeny. Pogoda w sumie bardzo podobna do dnia poprzedniego...okropna:-) Lekką wadą ośrodka jest brak trasy na sam dół, więc trzeba pilnować ostatniej gondolki - reszta super. Rano dwa razy zjeżdżam do górnej stacji gondolki Predazzo - Gardone, później lecę do dalszych części ośrodka. Trasy, które na pewno warto polecić to 28,29 i 30 przy krzesłach Tresca i Monte Agnello oraz w okolicy Obereggen czyli 2,5 i 6. Dzień kończę wyciskając wszystko z tras w Pampeago. Stamtąd już wystarczy wciągnąć się krzesełkiem na Passo Feudo i pozostaje ostatni zjazd pod górną stacje gondolki. Dzień 3 Belveder, Arabba, Marmolada i Alta Badia Dzisiaj startujemy w okolice Sella Rondy, parkujemy pod gondolką w Canazei. Ja nastawiam się na Arabbę i Marmoladę, może trochę Alta Badii oraz Belveder. Marcin podobnie, Bagiet leci do Alta Badii, a Pędzik na pomarańczową Sella Rondę. Rano od razu ruszam do Arabby, aby jak najszybciej wciągnąć się na Marmoladę. W Arabbie zamiast wciągać się wahadłem (już rano całkiem spora kolejka) jadę gondolką Portados i krzesłem Carpazza. To dobry pomysł, bo jadę bez żadnych kolejek do kolejek. Na wolnym dwuosobowym krzesełku Sass de la Vegla rozmawiam z przygodnie poznanym Szwajcarem. Dziwi się, że jest tylu Polaków w tych ośrodkach, bo dojazd jest dość długi - faktycznie nasz język jest pierwszym albo drugim jaki się słyszy. Pyta m.in. o czas dojazdu i kiwa głową z niedowierzaniem gdy mówię co 12-13h. On sam ma raptem 4-4,5h, a jeździ w Dolomity, bo jak twierdzi "to góry zupełnie inne niż wszystkie". W 100% się z nim zgadzam. Przy pierwszym wahadle na Marmoladę jestem przed 10:00 i kolejka już lekko "wystaje" z budynku. Łapię się na trzeci wagonik stojąc około 15 min. Marcin, który wybrał się na Marmoladę około 3h później stał w kolejce ponad 40 min - miazga. Dodatkowo gdy on jechał, trasa była już mocno zmęczona i mnóstwo ludzi na niej. Później kręcę się trochę na stokach Arabby, jadę też do Alta Badia. Niestety wszędzie dość sporo ludzi na trasach (kolejek do kolejek na szczęście brak), stąd koło 13 zawijam się z powrotem na Arabbę, a dzień kończę na Belvederze. Na koniec dnia spotykamy się w knajpce przy dolnej stacji krzesełka Kristanii. Tam dwóch z nas postanawia zjechać na nartach do Canazei, Bagiet bierze kluczyki i krzesełkiem wciąga się na górę, aby później zjechać wahadłem i gondolką na parking. Ja chcę na maksa pojeździć przy Kristanii i potem pod górną stację gondolki. Po 2-3 zjazdach wsiadam do gondolki i zjeżdżam na parking. Jestem dość zdziwiony, bo po Bagiecie słuch zaginął. Dzwonię do delikwenta, nie może znaleźć gondolki powrotnej do Canazei. Okazało się, że zamiast do wahadła na Pecol wsiadł do wahadła do Alby:-) Jak to się już wyjaśniło, sprawa powrotu była prosta. Bagiet wsiada w skibusa i po chwili jest już na parkingu. Jedziemy po chłopaków i lecimy na termy w Canazei, które dają miły odpoczynek zmęczonym nogom. Dzień 4 - San Pellegrino - Falcade Nowy dzień - nowy ośrodek, tym razem pada na San Pellegrino. Startujemy w San Pellegrino. W tej części są trzy krzesła i kilka kombinacji tras m.in. bardzo klimatyczne krzesełko dwuosobowe Cima Uomo, które dojeżdża do najwyższego punktu w tej części ośrodka L'Om Picol 2483m n.p.m. Przed 12:00 przebijam się wahadłem w stronę Falcade. Po tej stronie ośrodka jest znacznie mniej ludzi - w sensie trasy są praktycznie puste. Chciałem przejechać trasą Panoramica, ale niestety ustawili na niej giganta. Stąd poleciałem prosto na dół do Falcade. Pod koniec dnia ponownie wracam na stronę San Pellegrino i tam już dobijam do końca dnia. Dzień 5 - ponownie Ski Latemar Parkowanie takie samo, pogoda taka sama, co tu pisać:-) No może z tą różnicą, że po stronie Passo Fauda jeżdżę w słoneczku dopóki nie zrobiła się kolejka do krzesełka. A później już znajome trasy do Pameago i w Obereggen. Wszedłem też na chwilkę do ciekawej knajpki Oberholz Hutte - widoki z niej były obłędne dzięki trzem zupełnie przeszklonym ścianom:-) Dzień 6 - San Pellegrino - Falcade Ostatni dzień na nartach, z automatu wybieramy San Pellegrion - Falcade. Z uwagi na piątek trochę boimy się tłumów, ale podjeżdżając na parking o 8:15 (ośrodek startuje o 8:30) wiemy, że będzie dobrze albo lepiej. Jesteśmy na nim prawie sami. Dzisiaj testowałem narty syna Volkl Deacon XTD Elite 175 - w tych warunkach idą jak świnie w kartofle:-) Po wciągnięciu się pierwszym krzesłem na chwilę zatrzymujemy się na jedyne wspólne zdjęcie i za chwilę rozjeżdżamy, każdy w swoim tempie i w swoja stronę. Na trasie przy krześle Le Buse Laresei widoczny jest ośrodek Civetta. Na tym wyjeździe tam już nie zawitam. Po południu wracam do San Pellegrino i do końca ujeżdżam tamtejsze trasy. O 16:14 wsiadam ostatni raz na krzesełko Costabella, które wywozi mnie na ostatni zjazd po praktycznie pustej trasie przy zachodzącym słoneczku. I to już koniec, rano o 7:30 wyjeżdżamy w drogę powrotną. W okolicach Kufstein tankujemy i gogiel kieruje nas przez Niemcy drogą lokalna z uwagi "chyba" na duży korek na autostradzie. Droga dłuższa, ale jest piękna pogoda, a po stronie niemieckiej przejeżdżamy przez region chyba mocno popularny wśród narciarzy biegowych. Trasy ciągną się wzdłuż drogi przez ładnych kilka kilometrów. Około 20:30 dojeżdżam szczęśliwy do domu. Podsumowując był to jeden z najlepszych jak nie najlepszy wyjazd narciarski o czym świadczą m.in. statystyki - zrobione 404 km zjazdów i ponad 78 tys. m w pionie, co daje średnią na dzień 67 km i 13 tys. m. Świetne i puste trasy (nie licząc okolic Sella Rondy), pogoda bajeczna, lampa praktycznie przez 6 dni i bezwietrznie. Trasy trzymały przez cały dzień i były perfekcyjnie przygotowane, no i last but not least jak zwykle świetne, sprawdzone w bojach towarzystwo:-). Świetne foty i relacja, zachęcająca do odwiedzin, zwłaszcza dla mnie bo nigdy tam nie byłem. 2 1 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
marekbtl Napisano 23 Styczeń Zgłoszenie Share Napisano 23 Styczeń 6 minut temu, marionen napisał: Świetne foty i relacja, zachęcająca do odwiedzin, zwłaszcza dla mnie bo nigdy tam nie byłem. Super relacja, ja bym z tygodnia nie dał rady relacji zrobić, bo u mnie każdy następny dzień jest tym najlepszym, a pozostałe odchodzą w niepamięć. pozdro 1 2 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
pawelb91 Napisano 23 Styczeń Zgłoszenie Share Napisano 23 Styczeń Piękne miejsca, no niestety w tym sezonie mało śniegu. W grudniu w Cortinie też symbolicznie było (trochę więcej w 3 Zinnen) ale te trasy które były czynne to warunki bomba. Już planuje kolejne Dolomity w następnym sezonie. 4 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Rekomendowane odpowiedzi
Dołącz do dyskusji
Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.
Uwaga: Twój wpis zanim będzie widoczny, będzie wymagał zatwierdzenia moderatora.