Narty - skionline.pl
Skocz do zawartości

Ranking

  1. marboru

    marboru

    VIP


    • Punkty

      9

    • Liczba zawartości

      7 177


  2. mifilim

    mifilim

    Użytkownik forum


    • Punkty

      7

    • Liczba zawartości

      1 813


  3. marcinn

    marcinn

    VIP


    • Punkty

      5

    • Liczba zawartości

      4 729


  4. szparaa

    szparaa

    Użytkownik forum


    • Punkty

      4

    • Liczba zawartości

      803


Popularna zawartość

Treść z najwyższą reputacją w 26.02.2012 uwzględniając wszystkie działy

  1. Zima w świętokrzyskim się nie poddaje! Wracając wczoraj z Korbielowa, przez niemal całą drogę padał deszcz. Pogoda fatalna, gdzieniegdzie resztki śniegu, ciepło. Wstałem z samego rana i niespodzianka. Temperatura o 7:30, -1, spadło ok 2cm śniegu. Szybkie spojrzenie na kamerki w internecie i pada decyzja - jadę do Szwajcarii Bałtowskiej. Tuż przed samą miejscowością malowniczy wąwóz: Ponieważ już wielokrotnie opisywałem Bałtów, tym razem postanowiłem zrobić kilka fotek nieco innych... ...niedawno powstało tuż przed Stokiem - Oceanarium Nieopatrznie spłoszyłem autem... Na miejscu jestem na otwarciu. Auto wskazuje na parkingu, na dole +1. Jest spory wiatr. Wyciąg jeszcze nie funkcjonuje. Jestem pierwszy na wyciągu i rozjeżdżam nocny puszek... W nocy musiało przymrozić. Widok jest zadowalający. Na górze wieje i jest chyba poniżej zera. Na szczycie - Pierwszy. Rozdziewiczyłem Stok w dniu dzisiejszym: Drugiej płaskiej Trasy nie tykam, pozostawiłem ją komu innemu. Jest twardo, choć nierówno. Szybko, pięknie. Zjeżdżam 20 razy i mogę powoli kierować się w stronę samochodu. W "Krainie Koni" ze stajni wyszły już i biegają pierwsze koniki: Pakuję narty, zakładam buty i idę na spacer i w odwiedziny, do... ...oprócz Małp, fotografuję jakieś strasznie kolorowe ptaki, bociana czarnego, osiołka, lisy i jakąś egzotyczną owcę. Większość boksów jednak jest pustych... ...liczyłem na fotki Wilków - ale niestety, Wilki chyba jeszcze spały. Kolejna atrakcja z bliska: I powrót do domu przez Iłżę, droga przebiega w pobliżu Zamku. Podsumowanie: Bardzo pozytywne zaskoczenie! Mimo dodatnich temperatur w ostatnich kilku dniach, deszczu - jazda przez dwie godziny była wyśmienita. Na Górce jest sporo sztucznego śniegu, który jeśli nadal będą ujemne temperatury w nocy powinien przetrwać do kolejnego weekendu. Mam więc nadzieję, że w świętokrzyskim jeszcze będzie jazda. Pozdrawiam marboru
    5 punktów
  2. A wiec padło na Zillertal.. Wyjazd gdzie, co i jak ustalany był w ostatnim momencie czyli w piątek, szukanie apartamentu, szybkie pakowanie i start o 2:45 w sobote w nocy. Droga szybka i bezproblemowa, tylko zjazd do doliny Zillertal zakorkowany i troche nam tam zeszło czasu. I dzień jeżdżenia: Zapowiadało się śnieżnie i tak było, jedziemy do Zillertal Areny. Pod gondolą byliśmy o 8:25, potem jeszcze powrót do apartamentu po zapomniane buty i z powrotem pod gondole:D Temperatura na dole +2stC i lekki deszczyk u góry widać, że mróz i pada śnieg. Pierwszy zjazd i jestem zachwycony puszystą warstwą 10cm świeżego śniegu:cheerful::angel:; zachwycony bo wiedziałem że na parkingu w skiboxie śpią Blizzardy Magnum 8.1 od SB:biggrin: I od tego momentu zaczęła się zabawa:D Narty jak dla mnie kapitalne na takie warunki, a i poza trasą i w lesie też sobie wyśmienicie radzą! Cały dzień minął na takiej zabawie:) Przed 16:00 SMS od SB - 55km przejechane SŁAWEK DZIĘKI ZA TE BLIZZARDY!!:applause::smile: Pozdrawiam
    4 punkty
  3. Na Czantori bez większych zmian troszkę zimniej to i na stoku warunki lepsze,zdecydowanie mniej ludzi niż w sobotę. Najważnieje że mała chce jeżdzić i jak na 4 raz tata jest b.zadowolony [video=youtube;2uEqqfRFvqU]
    4 punkty
  4. WZF Pilsko, czyli trzy dni z "Orczykiem" w tle. Maciek i Marcin mnie wyręczyli opisując Pilsko z ostatnich dni...cóż mieli przewagę w odległości do domu i dostępie do neta, hahaha Tak więc, warunki na stoku, pogoda jaka była w ciągu trzech ostatnich dób - wiadoma. Nie ma o czym pisać, powtarzać się... Kwatera, w której nocowałem: Troszkę sztruksiku się znalazło... Koledzy, których poznałem...pierwszy był Marcin. Uśmiechnięty, wesoły Kolega, który preferuje jazdę w deszczu i zielonych spodniach :wink: W piątek popołudniu, minimalna ilość narciarzy na trasach...jazda na maksa. ...kolejny Kolega z WZF, który preferuje jazdę w strugach deszczu...i uwielbia Baby na "Babie" - Johnny Narciarz (fotka z piątku): Czasami nie padało, w ciągu tych trzech dni... Jeśli czytacie relacje Maćka i to, że popołudniu w piątek był w Wiśle...zastanówcie się, czy to prawda :wink: ...wydaje mi się, że on jeździł całą noc po Pilsku, a w sobotę pełen radości witał pierwszych narciarzy na Stoku... ...cóż...każdy wytrawny narciarz, zapalony przeciwnik rekreacji :wink: tak jak Michał (mysiauek) z Kasią oraz Darek Lewandowski...pod wpływem, "złych mocy" z Centralnej Polski, popełnili kilka "grzechów" w Karczmie: ...a tak całkowicie serio: Marcin, Michał, Kasia, Darku - było mi niezwykle miło Was spotkać, poznać i spędzić kilka chwil razem. Dziękuję i mam nadzieję, że do zobaczenia niedługo. Maćku... ...trenuj, trenuj - niebawem dłuższa Przygoda :biggrin:
    3 punkty
  5. Pilsko - koniec bajki...Dziś znów od samego rana ukochane Pilsko,gdzie szykował się spory WZF.Mariusz i Darek mieli pojawić się dopiero ok. 9-ej,ale Mysiałek deklarował "punkt ósma na stoku"!Nie ma wyjścia,trzeba wstać i się zjawić,co nie było łatwe,bo po wczorajszym nartowaniu do domu dojechałem 21.30... Dałem rady,choć gdyby ktoś spojrzał w moje oczy,to by spytał:"Pan z Chin pochodzi?".Na miejsce docieram przed ósmą.Szybkie gramolenie,choć ciężko i telefon do Mysiałka,bo pewnie już gdzieś tu jest.Raz,drugi i nic!Nie odbiera.Sto myśli,poczynając od tego,że pogoda odstraszyła po dobry twardy sen... Spojrzenie na stok i znów jak wczoraj,są przetarcia ale na Babie dziś ratrak jeździł,tylko...(zdjęcie pewnie będzie gdzieś na dole...)Wieje jak cholera,stać w miejscu?Nie,trochu zimno się robi,nawet parę płatków śniegu zobaczyłem!Nie ma nikogo,to idę na krzesełko i jazda do góry,najwyżej sam sobie z rana pośmigam.Jakież było moje zdziwienie,kiedy w trakcie jazdy tą "kanapą",odbieram telefon od Mysiałka!"Spójrz w lewo"!Obracam się,a tam na orczyku ów Mysiałek z niezwykle uśmiechniętą Żonką machają w moim kierunku.A jednak!!!Zgadujemy się gdzieś w okolicach Buczynki.Żeby tam się dostać,muszę najpierw zjechać pod pierwszy orczyk GAT.To był szok!Trasa nie została wyratrakowana i tak jak wczoraj została trasa rozjeżdżona,tak to zamarzło - koszmar!Dawno już tego nie przerabiałem.Zjeżdżam asekuracyjnie i myślałem żeby zj... nieco obsługę.Ale ja taki spokojny jestem i serca nie mam... :redface: Ruszam do góry,bo coś Mysiałek z Żonką się nie pojawiają,może czekają?Przy okazji wspomnę,że pod orczykami trasy dziś nie przygotowane.Tam ich nie ma,więc ruszam na Buczynkę.Tu znów szok - początek obiecujący,ale dalej... lepiej przemilczeć!Znów jak zamarzło,tak to zostawili.Jakaś jedna wielka katastrofa!Dawno GAT tak nie "dał ciała"! :Zjeżdżam pod Solisko i znów czekam,bo może jeszcze Mysiałek walczy?W tym momencie dzwoni telefon:"jesteśmy na krzesełku na Babie".Mają rację,choć tam też różowo nie było...Znajdujemy się,w tymże momencie zgaduję się z Mariuszem i jego ekipą.Tyle ludu ciężko zebrać w kupę,więc drobnymi kroczkami,aż się udaje. :biggrin: Śmigamy na Babie bo tam relatywnie najlepsze warunki. Pojawia się też Darek i krok po kroku poznaję ekipę.Po kilku następnych zjazdach długo oczekiwany pit-stop na "bronka".Trochę posiedzieliśmy i czekaliśmy (głównie ja),aż stok trochę więcej puści... :wink:Są też fotki:Niestety ekipa się "sypie",tzn. Mariusz z towarzyszami jadą się pakować,a Mysiałek z Żonką i koleżanką mieli karnet do 12-ej.Robi się ciepło,więc ruszamy wyżej przetestować kolejne trasy.Darek na Płaju:Po drodze przez mękę docieramy do Szczawin.Tutaj kolejek brak,ale wszystko zmrożone na kość!Na Miziowej wieje i to mocno,ale jest nawet spora kolejka! : My to mamy wiecie gdzie... i po jednym zjeździe po trasie przypominającej lodowiec bez śniegu,ruszamy z powrotem.Im niżej,tym bardziej widać "poziom mrozu" - poniżej połowy buczynki miękko,a z Soliska już total ciapa,ale moje nartki wreszcie się cieszą... :wink: No i tak to było do 16-ej,kiedy karnety się kończyły.Zauważyliśmy jeden bezsens - mając karnet GAT,można przejść tylko przez jedną bramkę,która słabo działa.Krzesło jeździło puste,a ludzie trochu stali!Kiedy jeden z członków ekipy,Pan Ryszard,chciał zwrócić uwagę w kasie,że karnet słabo działa,dostał zjebę! :eek: Kiedyś gdzieś przeczytałem o "babie z ryjem" na Babie... najwidoczniej coś w tym jest.W ogóle przy tej kasie to niezły kosmos,człowiek nie wie z kim rozmawia!Jakieś lustro weneckie tam zamontowali,że nie widać obsługi... Tak sobie można pokazywać kulturę osobistą,przecież kto i co może mi zrobić... :eek:Podsumowując,warunki dość trudne,najpierw total lód,później mieszanka miękkiego z lodem...Oszczędność GAT na Ratraku mnie po prostu rozłożyła (wk... ) !!!Bajka zazwyczaj jest krótkometrażowa... :redface:
    3 punkty
  6. Jak w temacie, a więc relacja pod tym kątem. 4 rodziny i sporo dzieciaków. Już po 14 godzinach jesteśmy w Pederoa i wspinamy się w kierunku Wengen. Ja mam fun ale chłopaki bez 4x4 nie tak duży. Okazuje się, że od centrum jakieś 5 km w górę. Jest fajnie. La Valle (lad. La Val, niem. Wengen) – miejscowość w regionie Trydent-Górna Adyga, w prowincji Bolzano. Liczba mieszkańców gminy wynosi 1281 (dane z roku 2009). Język ladyński jest językiem ojczystym dla 97,67%, niemiecki dla 1,75%, a włoski dla 0,58% mieszkańców (2001)Źródło danych: Istituto Nazionale di StatisticaLa Valle/Wengen leży pośród łagodnie łukowatych łąk górskich, otoczona cienistymi lasami modrzewiowymi i limbowymi. Różnorodność gatunków występujących na łąkach Armentara u podnóża Kreuzkofels/Croda di Santa Croce jest niezwykłym zjawiskiem, niespotykanym w całej Europie. Latem łąki zmieniają się w morze kwiatów. Oprócz rzadkich orchidei kwitną tu też inne szczególne gatunki roślin. Nazwa „Armentara“ pochodzi z języka ladyńskiego i oznacza pastwisko lub halę do wypasu krów. W La Valle zachowała się niepowtarzalna struktura osiedlowa: przysiółki, zwane po ladyńsku „les viles“. Skupiska domów, stodół i obór są rozsiane na zboczach pod pionowo sterczącymi ścianami skalnymi. W viles nadal żywa jest wiejska tradycja. W La Valle i okolicy istnieje imponująca liczba chórów i ludowych zespołów muzycznych. Górna dolina Wengental należy do parku krajobrazowego Fanes-Senes-Prags, gdzie spęd i wypas zwierząt na halach zalicza się do największych uroczystości w roku. Charakterystyczna dla La Valle jest także samotna, gotycka wieża kościelna. Kiedyś w tym miejscu znajdował się stary kościół parafialny, który w latach trzydziestych XX w. musiał ustąpić miejsca nowemu kościołowi. Wieża pozostała jednak do dziś. Źródło: http://www.suedtirol.info/pl/Jak-spedzac-czas/Alta-Badia/La-Val.html
    2 punkty
  7. Miało być dzisiaj Pilsko, ale po przeczytaniu wczorajszych relacji spassowałem. Jednak po wpisach Marcinn-a doszedłem do wniosku, że nie po to się szykowałem, aby cała niedzielę spędzić w domu, więc o północy decyzja - pora wytestować Scyrk pod rządami SON-u. Wyjazd lekko po 7-ej, ale śliskie,dzisiejsze, poranne drogi (2 wozy po drodze w rowach) plus obowiązkowy pit-stop w Bielsku na poranną kawę spowodowały, że dopiero o 10 zalogowałem się na Cyrnej (oj jak Wam zazdroszczę tej miejscówki w Bielsku i innych miejscowościach "Podbeskidzia":wink:). W Cyrnej parking SON-u nabity na maxa i już zamknięty - jadę obok - Pan miejscowy z uśmiechem kasuje 7 zł i jazda do kasy po karnet całodniowy ale z ulgą Plusa więc tak nie boli. Jedziemy na Halę Skrzyczeńską a stamtąd prosto na małe Skrzyczne - trochę wieje, ale mgły nie ma, jest twardo, widoki ładne, trasy zmrożone - jest o.k. - lecimy 4-ką do dołu i na całej trasie fajna jazda. potem z powrotem do samej góry i następnie trasami 2 i 3 na Cyrną (na 1-nce już od kas widać było duże przetarcie a i tu czytałem, że nie jest z nią dobrze, więc tym razem sobie ją podarowałem). Ludzi na trasach umiarkowanie, pod wyciągami od 11 do 13 szczyt, ale góra max. 10 minut czekania w kolejce. Pod orczykami X/II i I/XI już z początku było lodu, ale potem wyszło słońce i około południa masakra - sam lód i nierówności na całego - i do końca dnia były to najgorsze ślizgi, które już omijałem. Potem przerwa obiadowa (a przy stoliku obok na obiedzie sam pan prezes Richter:D;) a następnie przerzucamy się na jeżdżenie od strony Soliska. Ok. 14-ej ogłoszona awaria - spadła lina na wyciągach z Cyrnej - dobrze, że już ten kierunek ominięty, bo inaczej 30 minut postoju (na linkach???;P;). Na Małym Skrzycznym pojawia się mgła - w dodatku od 14:30- 15-ej szczyt już cały zryty i sam lód - jedziemy w takim razie w dół - tym razem 4-ka, która wygląda bardzo podobnie- śnieg zryty i oblodzenia aż do samego dołu, a w dodatku na dole w Solisku na łączeniu z czerwoną to już niezłe zrycia, muldy i lód ("niezły kosmos na ostatnim odcinku" - słyszę kierując się do orcyka). no to w górę - wybieramy czerwoną 7-kę -ta trasa na końcówkę okazała się najlepsza , praktycznie nic nie zryta, mało ludzi, pięknie się jeździ - i tak do ok. godz. 16.10 - po tej porze lekkie oblodzenia i przerycia z początku i na końcu trasy, ale na tyle, że nie przeszkadzały w dalszej jeździe aż do końca dnia. Pod orczykami IV/XII z początku na ślizgach lodu, ale w porównaniu do Cyrnej to i tak luksus. Parę minut przed 17-stą pojawiły się na 4 i 6 ratraki - to znak - czas już uciekać - no to w górę i 2-jką do Cyrnej - tam po całym dniu na trasie ostro, duże bryłki zlodzonego śniegu, miejsca wywiane, oblodzenia a końcówka na łączeniu 2 i 3 to już kopny śnieg normalnie - tam trzeba było ostrożnie i parę osób miało problemy. Ogólnie wyjazd w miarę udany. Co do kanap - fajnie, jak powstaną,bo dzisiejsze ślizgi lodowe z wertepami nie należały do zbyt przyjemnych. szkoda, że nie od strony Soliska, bo dzisiaj bardziej leżały mi Soliskowe trasy - fajnie, jakby od Soliska można byłoby zrobić 2 kanapy - jedną do połowy, drugą na szczyt (no ale jak Mostostal pisze - tam raczej nic nie będzie - a szkoda). Nawet sobie dzisiaj pojeździłem, ale mały niedosyt jest (SON to jednak nie to samo co moje Pilsko:P - a zwłaszcza styczniowe;) - i szkoda, że na Pilsku nagle przestali przykładać się do porządnego ratrakowania tras - czyżby z pierwszym dniem odwilży już sobie odpuścili???). Ogólnie - w miarę pozytywny dzień (na pewno lepszy niż siedzenie w domu;p;) Fotki wrzucę w wolnej chwili, bo na razie chaos a trzeba już powoli zakańczać dzień
    2 punkty
  8. To jeszcze dwa zdania do Korbielowa.Lód, lód, lód ale gdy tylko zaświeciło na dłużej słońce od razu zrobiło się miękko. I wtedy normalnie dało się jeździć. Ale... po 15 minutach była breja.Na Esie z Buczynki dziura po ratraku na +/- 30cm. Kartofle i kalafiory... a trasa "wyratrakowana" na dwie szerokości ratraka... reszta w piz$u zamrożona.Bez mega przygotowanych nart nie było się co wybierać. Dzięki Bogu moje BBRy całkiem nieźle trzymały + w końcu wykumałem o co im chodzi :DPilsku w tym roku mówimy już chyba: "do widzenia". Pora na słoneczny i zawsze przygotowany Rusin (już w najbliższy weekend+termy).Darek, Mariusz -> miło było poznać.Johnny pozdro Może będzie widać dziurę: No lodowisko jak złoto:
    2 punkty
  9. 2 punkty
  10. Day 3Piękne słońce dopisuje. Znowu jedziemy do Alta Badia. Tym razem do San Cassiano. Na szczyt Piz Sorega gondolą ku uciesze młodych, bo z niego jest bardzo długa niebieska trasa 11 + 9 na dół. Atakują ja parę razy (ja w tym czsie jadę równoległą czerwoną, sympatyczną 12) a potem wreszcie możemy jechać dalej i zwiedzać cały region w słońcu. Najfajniej jest w okolicach Pralongia. Dzieciaki atakuja trasę 8. Ja jadę dalej w kierunku Arraby 28 i moim zdaniem jest to najlepsza niebieska trasa w regionie: jest długa, nachylenie fajne i ze szczytu daję na maksa na krawędziach ćwicząc krótsze i dłuższe skręty. w międzyczasie podziwiam widoki na Arrabe i masyw Sella
    1 punkt
  11. i stamtąd góra, dół i znowu w górę i za jakieś 10 wyciągów jesteśmy na szczycie Kronplatz. Po drodze szybkie obserwacje tzn. jest świetna niebieska trasa Miara dla dzieciaków w San Vigilio.Foty po drodze: czarna 204 Jest słoneczko ale wieje, więc musimy zjechać niżej. Jeździmy na gondoli 103 i 109. Niebieska sympatyczna trasa, długa i tata może sobie pojechać szybciej na krawędziach. Powrót długą czerwoną 201
    1 punkt
  12. Day 2Uderzamy na Kronplatz. Jest słoneczko. Po 20 minutach jesteśmy w Piculin (tutaj najlepsza czarna 2011r. którą zostawiam sobie na deser)[ATTACH=CONFIG]6220[/ATTACH][ATTACH=CONFIG]6221[/ATTACH]
    1 punkt
  13. Jedziemy do La Villa (Poinformowani jedziemy na drugi, bezpłatny parking i wagonikiem dopiero do gondoli) i na górę gondolą na Piz La Ila. Jest lekka mgła i śnieżek więc nie wiemy gdzie jeździmy i fotek niet. Okazuje się, że numery tras w realu nie istnieją na mapkach (tam tylko numery wyciągów). Pierwszy dzień rozeznaniowy ale przyjemny. Dzieciaki i reszta wycieczki dzielnie jeżdżą za mną :tongue: i nie marudzą.
    1 punkt
  14. Day 1Wstajemy widoki rekompensują zmęczenie podróżą:
    1 punkt
  15. Johny B jak obiecałem tak piszę.Warunki śniegowe na trasach -tylko i wyłącznie na trasach -b.dobre,Jedynym problemem był dziś wiatr który unieruchomił kilka wyciągów , ale też sprowadził chmury z których przez godzinę posypało.W dolinie nadal bardzo ciepło ale w górach w dzień temperatura oscylowała ok/ 0.
    1 punkt
  16. Nie wiarygodne,że wciągu dnia kiedy bez przerwy ktoś pewnie się kręci w pobliżu parkingu nikt nie potrafił zauważyć nadiągającego niebezpieczentwa. Andy-w serdecznie ci współczuję.
    1 punkt
  17. Fanatyk sieje wrogą propagandę :biggrin: A wiecie dlaczego?... Bo on juz w tym sezonie w alpach był i mu żal, że ktoś ma to dopiero przed sobą :tongue:
    1 punkt
  18. Andrzej współczuję serdecznie. Człowiek chce miło spędzić dzień na nartach, a tutaj taka "niespodzianka". Zadziwiająca bierność właścicieli ośrodka.
    1 punkt
  19. Bystra! – kierowca szarpie mnie za rękaw. Transport czeka. Zapatrzyłam się na majaczącą w dali białą górę. Niech inni się kłócą, dla mnie Elbrus to najwyższy szczyt Europy. I to z niego będę zjeżdżać na nartach. Może nie z samego wierzchołka, ale kto wie? Zdobyto go już pieszo, z psem i na koniu. Ponad miesiąc trwało wciąganie na Elbrus samochodu terenowego. Udało się. Auto spadło w przepaść dopiero przy zjeździe. Będę ostrożniejsza. Na razie jestem w Mineralnych Wodach, 150 km od Elbrusu (i wciąż go widać!). Największy port lotniczy na rosyjskim Kaukazie przypomina raczej obskurny dworzec autobusowy. Przez chwilę się martwię, czy moje narty doleciały. Niepotrzebnie. Wypatruję je wśród powiązanych fantazyjnie tobołów i kartonowych pudeł, które wyjeżdżają na taśmach. Czy ktoś tu w ogóle lata z walizką? Pakuję się do błękitnej marszrutki. Cztery godziny i dotrę do doliny Prielbrusia. Kaukaski off-road Ruszamy, a już po paru chwilach auto hamuje. Kontrola. Potem następna. I kolejne. Chyba jeszcze nigdy nie widziałam naraz tylu mundurowych z bronią. Stoją na każdym skrzyżowaniu? Arsen, nasz kierowca, bez śladu zniecierpliwienia wysiada, zagaduje, czasem musi dać łapówkę, czasem udaje się uniknąć myta. – Bez nerw – mówi, odsłaniając w uśmiechu złote zęby. Nawet jeśli masz wszystkie papiery, paszport, wizę, specjalny voucher na pobyt, i tak od dobrego humoru pana władzy zależy – zapłacisz czy nie? Ile? A jak dobrze potrafisz się targować? Nawet w garści mistrza zwitek rubli szybko topnieje. Na Kaukazie podróżuje się z fantazją. Mało kto zapina pasy. Światła? Jak lubisz... Kierowcy jeżdżą po kozacku, ale też ich drogi to istny off-road. Na poboczach stare auta, części jakichś nierozpoznanych przeze mnie maszyn, tony złomu. Kiedy nie przykrywa tego śnieg, widok jest kosmiczny. Zaczyna zachodzić słońce. Mijamy drogowskaz na Grozny. Przejeżdżamy powoli przez sporą turystyczną miejscowość Elbrus. – Tu w sklepie sportowym jest kantor. Obok niezły serwis narciarski, nie zedrą ci krawędzi do cna – kierowca jest nieoceniony. Pokazuje, gdzie latem działa najbezpieczniejszy kemping, u kogo zjeść, gdzie jest tanie piwo. Piętnaście kilometrów dalej Tierskol, parę domków, jeszcze 2 km i nareszcie odczytuję na tabliczce: „Azau”. Mój hotel Wierszina graniczy z dolną stacją kolei linowej na Elbrus. Po dniu w podróży marzy mi się wieczorny spacer. Mroźno, niebo bez chmur, wyraźnie widzę szczyty w śniegu. Elbrus ze swoimi dwoma wulkanicznymi wierzchołkami – wyższym zachodnim (5642 m n.p.m.) i niewiele niższym wschodnim (5633 m n.p.m.) wznosi się wysoko ponad inne. Przewyższa o 2 km Azał (3100 m n.p.m.) Hotu-Taj (3400 m n.p.m.) i Trojnoj (3250 m n.p.m.) z pobliskiej doliny Ullu-Kam. Mijam parterowe domki, przede mną ściana lasu. I nagle staję jak wryta. Na poboczu leży koń. Sztywne kopyta sterczą w górę, bok ma rozkrojony, ktoś wyciął wielkie płaty mięsa. Zawracam prawie biegiem. Dociera do mnie, że jestem na końcu świata. Z pewnością tego, który znam. Kolacji dziś nie będzie. Ale śniadanie następnego dnia jest równie ekstremalną przygodą. Na stole ląduje gotowana baranina i kielich gęstego jak śmietana jogurtu. Przełamuję wewnętrzny protest. Tutejsza kuchnia mnie jeszcze zachwyci. Chiczyny, czyli naleśniki z kozim serem, mięsem, cebulką. Solona, suszona surowa ryba, która po dniu na powietrzu, jako przegryzka do piwa, smakuje nieziemsko. I baranie szaszłyki. Tuż obok stacji kolejki, na małym ryneczku, knajpka koło knajpki. Każdy metr odgarniętego śniegu zajmują stragany. Na nich, wśród futrzanych czap i wełnianych swetrów, przetwory. Babuszka, podając mi słój z przypominającymi pomidory warzywami, mówi: „umarlaki”. Do końca nie wiem, co kupiłam, ale jest pyszne. Jak chleb lawasz – płaski, wypiekany w ceglanych piecach – którym opycham się bez wyrzutów sumienia. Spalę wszystko na nartach. Raj jest biały W folderach czytam: Do końca lat 80. ubiegłego wieku narciarstwo na Elbrusie było zarezerwowane dla radzieckich sportowców i astronautów. Pieśń przeszłości. Dziś do stacji położonej w dolinie rzeki Baksan zjeżdżają tłumnie nie tylko Rosjanie, ale także spragnieni egzotycznych przygód cudzoziemcy. I to przez okrągły rok, bo kurort działa też w lecie. Dolna stacja dwuczęściowej kolei linowej znajduje się na wysokości 2200 m n.p.m. Śnieg przykrył prawie cały okoliczny śmietnik. Prawie. Zardzewiałe stalowe słupy, poskręcane liny, pordzewiałe fragmenty silników... Może jutro popada? Bez żalu pożegnam tę dziwną scenografię. Z nowoczesnego wagonika patrzę na tłum w dole trasy. Tu, przy orczyku, rozlokowały się szkółki narciarskie. Chętnych jest mnóstwo. Przede mną ok. 650 m różnicy wzniesień, 2,5 km podjazdu. Przesiadam się na stacji Stary Krugozor – 2920 m n.p.m. Jeszcze 500 m w górę i widzę napis „Mir”. Niewielu chętnych wsiada na krzesełka kursujące do kolejnej stacji – Garabaszi, na 3800 m n.p.m. Ale ja chcę jeszcze wyżej. Patrzę na szczyty Elbrusu. I na grupki alpinistów podchodzące do pobliskiego schroniska górskiego. Jedyna w swoim rodzaju turbaza proponuje noclegi w… beczkach. Podobno to stare zbiorniki po paliwie. Kilkanaście walców – białych, niebieskich, czerwonych. Wewnątrz identycznie: mały korytarzyk i pomieszczenie z czterema łóżkami. Nocleg kosztuje 300 rubli. Oryginalnie, ale w beczce spać nie będę. Za to spróbuję podjechać jak najwyżej ratrakiem. Koszt to 10–15 dol., zależy ilu chętnych zbierze się do przejażdżki w drewnianym kojcu. Przewiana docieram na wysokość prawie 5000 m, do tak zwanych Skał Pastuchowa. (Latem ratrak wyrzuca narciarzy na wysokości 5100 m n.p.m., zimą nieco niżej, na 4700 m n.p.m.). Zeskakuję, robię trzy kroki, i ledwo dyszę. Kłania się brak aklimatyzacji. Nigdy nie byłam wyżej. Chodzenie po górach to nie moja specjalność, może kiedyś? Nie przeczę, że dwa sięgające nieba wierzchołki Elbrusu przyciągają jak magnes. Ale teraz czuję buzującą adrenalinę, bo czeka mnie kilkukilometrowy zjazd po zupełnie nietkniętym, dziewiczym śniegu. Na szalony off-piste aż do Terskola umówiłam się z tutejszą przewodniczką górską. Amina tłumaczy, że jej muzułmańskie imię znaczy: „godna zaufania”. Dokładnie tego mi trzeba, bo pod zmarzniętym śniegiem i pod kruchym lodem kryją się szczeliny i przepaście. Ale to wcale nie przez nie ten freeride mógł skończyć się dla mnie fatalnie. Pierwsze skręty robię na twardym firnowym lodowcu, potem wjeżdżamy w głęboki puch. Pędzimy w dół. Przed wypłaszczeniem składam się do zjazdu, nabieram zawrotnej prędkości i nagle... moje narty hamują prawie w miejscu. Jak zabetonowane w mokrym już na tej wysokości śniegu. Siłą bezwładu lecę w przód, ale dopięte na ekstremalną jazdę wiązania trzymają mocno. Za chwilę dotknę czołem ziemi, czuję, jak każdy mój mięsień naciąga się jak struna. Trzask, blokada jednak puszcza. Odbijam się jak sprężyna, piętami uderzam chyba w tył głowy, robię pełnego fikołka i oniemiała ląduję na równych nogach! Sztuka nie do powtórzenia. Stoję tak chwilę, a potem zaczynam się śmiać jak szalona. Nogi całe, głowa – w kasku, cała. Gdyby ktoś to nakręcił, zostałabym chyba królową internetu? Ale powtórki nie będzie. Chcę wystukać wiadomość do domu. Komórka nie łapie tu zasięgu. Jak na prawie całym Kaukazie. Amina dodaje, że służby górskie nie nasłuchują też raczej sygnałów z klasycznych radiotelefonów, tu jest się zdanym na siebie. Warto o tym pamiętać. Luzuję wiązania, a niech tam, najwyżej zgubię nartę w śniegu. Po tej przygodzie nie mam wątpliwości, że nie chcę ryzykować zdrowia. Jeśli komuś off-piste niemiły, ma do wyboru 35 km oznakowanych tras. Ja też mam na dzisiaj dość wrażeń. Lot z łopatą Ale jutro… Amina ma przyjaciół w Russian Heliboarding Club, sama jest przewodnikiem i ratownikiem górskim. Ocenia, że się nadaję. – Polecimy na tamtą przełęcz – wyciąga rękę wysoko nad głowę. Umawiamy się przy hotelu Czegiet, na dolnej stacji wyciągów. Dostaję specjalny plecak z ABS, skrót od Avalanche Airbag System. W bocznych komorach ma dwie poduszki, które w razie potrzeby mogę napełnić sprężonym powietrzem; wystarczy wyciągnąć zawleczkę. Dzięki temu nie dam się zasypać w lawinie. Na szczęście w tych rejonach to rzadkość. A jednak z plecakiem i łopatą w środku czuję się pewniej. Lot kosztuje 60 dol. Widoki niezwykłe, wkoło same ośnieżone szczyty. Helikopter zabiera do 12 osób, jest komplet. Szepczę do siebie: „Przygoda”, gdy nasza grupka sprawnie wyskakuje na przełęczy na dobrych 3,5 tysiącach metrów. Padam miękko w głęboki śnieg i nie ruszam się, aż helikopter odleci. A potem długi bajeczny zjazd. I już wiem, że wyciągnę z kieszeni ostatniego dolara, byleby móc to powtórzyć. Zakochałam się w tej górze. Ale Elbrus potrafi być też zabójczo groźny. Górski reżim Mroźny 18 lutego 2011 r. Samochód osobowy z piskiem opon zajeżdża drogę busowi wiozącemu, jak mnie wcześniej, turystów z Mineralnych Wód do Prielbrusia. Zamaskowani mężczyźni strzelają z broni automatycznej w szyby. Trzy osoby giną na miejscu, dwie są ciężko ranne. Nocą na wysokości ok. 3470 m n.p.m. w powietrze wylatuje jeden ze słupów kolejki na Elbrus. Na ziemię spada 30 z 45 nowych wagoników. Na szczęście bez ludzi. Dwa dni później władze wprowadzają tak zwany „reżim operacji antyterrorystycznej”. Wszędzie milicja, służby specjalne. I jeden rozkaz dla turystów: „W dół! Opuścić góry!”. Cały rejon zamknięto na długie osiem miesięcy. Lokalne narody nie raz próbowały zdobyć niepodległość, a Rosjanie zawsze dławili te próby. W sąsiedniej Czeczenii cały czas tli się wojna, w Kabardo-Bałkarii aktywnie działa muzułmańska partyzantka. Ostatnie ataki pokazują, że sytuacja jest niestabilna. Ale od pierwszych dni listopada Kaukaz znów oficjalnie zaprasza turystów. Przyjadą? Ja na pewno. Miejscowi nazywają swój najwyższy szczyt Ash-Gamakho, co znaczy „góra przynoszącą szczęście”. Ma taki potencjał, sprawdziłam. To przecież skarb narodowy. Nadzieje są wielkie. Władze planują zbudowanie ośrodka narciarskiego światowej klasy. Elbrus-Bezengi będzie miał 28 wyciągów, 165 km tras narciarskich, z czego 66 sztucznie zaśnieżanych. Źródła wód mineralnych, jakie biją u stóp uznanego za wygasły wulkanu, zmienią się w eleganckie termy. Stacja ma być najwyżej położoną (bo rozpiętą między 1944. a 4164. metrem n.p.m. ) w Europie i w Azji. Huczne otwarcie w 2015 r., ale koniec prac przewiduje się dopiero na 2019. Cierpliwości. Jest na co ostrzyć krawędzie. czas: 10 dni koszt: 6 tys. zł (w tym bilet lotniczy) Elbrus - NO TO W DROGĘ INFO Położenie: Kabardo-Bałkaria – republika wchodząca w skład Federacji Rosyjskiej, leży przy granicy z Gruzją. Powierzchnia: 11 518 km2. Język: rosyjski, kabardyjski, bałkarski. Religia: Kabardyjczycy i Bałkarzy wyznają głównie islam. Rosjanie w większości należą do kościoła prawosławnego. Waluta: ruble, 9,34 rubla = 1 zł. Źródło + inne informacje przydatne do podróży: http://www.national-geographic.pl/traveler/artykuly/pokaz/elbrus-na-kreche/2/
    1 punkt
  20. CzantoriaTak jak było zakładane wyjazd z pociechami Na głownym parkingu jesteśmy o 9.30Pogoda bardzo ładna,większość dnia słoneczkoLudzi sporo ale do 12 jazda bez większych kolejekPrzy pogodzie słonecznej i na plusie nie mogło być inaczej jak miekko od 11Po przerwie jeżdziliśmy z dzieciaczkami na dole i szczerze mówiąc za nic w świecie nie chciały jechać do domu,ale obiecanny następny dzień na nartach załatwił sprawę :smile:Jutro warunki myślę że będą lepsze ze względu na spadek temperaturki
    1 punkt
  21. Byłem w COS 7 lutego 2012 r. Nigdy więcej! :angry: Kolejka to zabytek. Jadąc do góry przy niskiej temperaturze i silnym wietrze, można było (dosłownie) zamarznąć. Trasy - poza czarną, która była częściowo zamknięta ze względu na zawody, przygotowane fatalnie - kamienie i lód, choć dookoła było bardzo dużo śniegu. Kto był w SON i uważa, że tam jest skansen, niech się wybierze do COS i sobie porówna.
    1 punkt
  22. Wysoko i nie każdy łatwo adaptuje się do warunków.Ostatnia gondolka wyjeżdża na gorę chyba o 15.30, tak że atrakcje nocne w "nizinach" nie są dostępne.Poza tym przy silny wietrze gondolka nie chodzi.No i tras nie za wiele.Ceny w barze hotelowym Widok z tarasu hotelu Widok na Maso Corto z tarasu górnej stacji gondolki
    1 punkt
www.trentino.pl skionline.tv
partnerzy
ispo.com WorldSkiTest Stowarzyszenie Instruktorów i Trenerów Narciarstwa PZN Wypożyczalnie i Centra testowe WinterGroup Steinacher und Maier Public Relation
Copyright © 1997-2021
×
×
  • Dodaj nową pozycję...