Narty - skionline.pl
Skocz do zawartości

Ranking

  1. Gerald

    Gerald

    Użytkownik forum


    • Punkty

      3

    • Liczba zawartości

      1 884


  2. Ziemowit

    Ziemowit

    Użytkownik forum


    • Punkty

      3

    • Liczba zawartości

      1 785


  3. joesph.gerhold

    joesph.gerhold

    Użytkownik forum


    • Punkty

      2

    • Liczba zawartości

      4


  4. mysiauek

    mysiauek

    VIP


    • Punkty

      2

    • Liczba zawartości

      6 052


Popularna zawartość

Treść z najwyższą reputacją w 20.07.2021 w Odpowiedzi

  1. Całokształt brzmi jak: Nie chcę niczego się dowiedzieć, chciałem tylko wrzucić reklamę jakiejś strony.
    3 punkty
  2. Za pap>> Amerykańska agencja prasowa Associated Press (AP) prognozuje, że polska reprezentacja olimpijska zdobędzie w Tokio 22 medale, w tym pięć złotych. Na najwyższym stopniu mają stanąć m.in. młociarz Paweł Fajdek, siatkarze i koszykarze 3x3. Igrzyska rozpoczną się w piątek. Najwięcej krążków do kraju mają przywieźć lekkoatleci, bo aż siedem. Cztery medale mają zdobyć przedstawiciele rzutu młotem. Oprócz Fajdka na podium powinni - zdaniem ekspertów AP - stanąć także Wojciech Nowicki i Anita Włodarczyk (oboje srebro) oraz Malwina Kopron (brąz). Dwa krążki powinni wywalczyć oszczepnicy - drugie miejsca są prognozowane dla Marcina Krukowskiego i Marii Andrejczyk. Po brąz ma pobiec kobieca sztafeta 4x400 m. Zadowoleni powinni wrócić do kraju także wioślarze. Cztery polskie osady są w stanie wywalczyć medale - złoty w czwórce mężczyzn, srebrne w czwórce podwójnej - zarówno panów, jak i pań - oraz brąz Mirosław Ziętarski i Mateusz Biskup w dwójce podwójnej. Trzy krążki do Polski mają przywieźć kajakarze. Na drugim stopniu podium mają stanąć Marta Walczykiewicz (200 m) oraz Karolina Naja i Anna Puławska w K2 na 500 m, a na trzecim - kobieca czwórka w K4 na 500 m. Polski hymn mają usłyszeć jeszcze startująca w strzeleckim trapie Sandra Bernal, a także koszykarze 3x3 i siatkarze. Ci pierwsi w finale pokonają Serbów, a drudzy - według prognoz - okażą się w ostatnim meczu lepsi od Brazylijczyków. Do srebrnego medalu typowani są kolarka torowa Daria Pikulik w omnium oraz tenisowy mikst Iga Świątek i Hubert Hurkacz. Z kolei brązowe medale mają zawisnąć na szyjach Piotra Myszki (windsurfing), taekwondzistki Aleksandry Kowalczuk (+67 kg) i zapaśnika w stylu klasycznym Tadeusza Michalika (97 kg). Zobaczymy co się sprawdzi ..Jak myślicie?
    2 punkty
  3. Lepiej kup jej sprzęt narciarski albo fajną odzież i zabierz zimą na narty, choćby i do Bułgarii 🤔
    2 punkty
  4. IMHO Trollstigen jest delikatnie przereklamowany Widoki super ale są w Norwegii lepsze drogi dla roadsterów i pewnie i na rower. Skrócone dwa przykłady: 1. Śnieżna droga https://www.norwegofil.pl/najpiekniejsze-trasy/sniezna-droga-aurlandsvegen https://google.pl/maps/dir/Kjerag+Restaurant+(Øygardstøl),+Fv500,+4127,+Norwegia/Olavs+Pub/@59.0509368,6.6497515,15z/data=!3m1!4b1!4m14!4m13!1m5!1m1!1s0x463971424ec87beb:0xb763049b0955f879!2m2!1d6.6521148!2d59.0466413!1m5!1m1!1s0x0:0x58f318739301dcee!2m2!1d6.6485808!2d59.0543754!3e0 2. Droga z/do Lysebotn (Kjeragbolten warto zobaczyć i wejść ). https://szewo.com/lysebotn-i-lysefjorden/ https://www.google.pl/maps/dir/61.1027438,7.4227928/Marius+Moldvær,+Skjerdalsvegen+17,+5745+Aurland,+Norwegia/@60.910736,7.2132455,2372m/data=!3m1!1e3!4m14!4m13!1m5!3m4!1m2!1d7.3924049!2d61.076705!3s0x463e1f6ab214eb59:0x2773e1e40521d8ec!1m5!1m1!1s0x463e10d3e6c3dff7:0xc54a4ceaba4c487!2m2!1d7.1893173!2d60.9090125!3e0
    2 punkty
  5. Od roku szukałem okazji popływania Orzycem. Parę dni temu miałem okazję spłynąć Orzycem od Makowa Maz. do Narwi i dalej do Zegrza. Orzyc jak najbardziej OK, urokliwa rzeka - polecam. Narew .. hmm ? .. nigdy więcej tego motorowego wariactwa.
    1 punkt
  6. Zauważyłem, że sporo z Was było już w Bułgarii. Planuję w tym roku wspólny wyjazd z narzeczoną i rozważamy właśnie Bułgarię. Jeśli podróżowaliście, to raczej z biurem podróży, czy na własną rękę?
    1 punkt
  7. Uważam, że zawsze lepiej zapobiegać niż leczyć. Warto wesprzeć się suplementami na wzmocnienie stawów, jak i oczywiście porządnie się rozgrzać przed zjazdami. Mi samemu trzy lata temu przytrafiła się kontuzja kolana, która niestety powraca, i to w najgorszych momentach. Moja narzeczona na szczęście jest pielęgniarką i potrafi temu jakoś zaradzić. Wiem, że to nie forum medyczne, ale może ktoś z was ma do polecenia jakieś sklepy z fajną odzieżą medyczną? Niedługo zbliżają się urodziny narzeczonej i pomyślałem, że to może być dobry pomysł na prezent. W sieci natrafiłem na taką stronę https://flowmed.pl/ i rozważam kupno zestawu spodnie + koszulka. Będę wdzięczny za wasze opinie, bo nie jestem zbyt dobry w kupowaniu prezentów.
    1 punkt
  8. Prognozy maja to do siebie, że tak około 50 % trafia, a reszta nie. Tak jak z pogodą. Zawsze są niespodzianki na plus i minus, jak będzie z naszą reprezentacją, ta pandemiczna Olimpiada jest całkowicie różna od poprzednich, może łatwiejsza, choć niekoniecznie. Ja nie lubię zgadywać, każdy sukces będzie radością ale i smutku pewnie nie zabraknie. Dwa medale w rzucie młotem kobiet będzie ciężko, Francuzka i Amerykanki, chyba że Amerykanki mają coś do ukrycia, dobre wyniki robiły u siebie, a z kontrolą u nich różnie bywa. Nawet na eliminacjach można polec (patrz Fajdek - wielokrotnie). Wystarczy że pogoda będzie zła w dniu zawodów (deszcz, wiatr, zimno) i już problemy mogą być w kole, wiele razy tak było. Nawet mój faworyt w tenisie (ziemnym, bo w stołowym raczej nie był zgłaszany) Novak Djokovic może nie dotrwać do medalu, a co dopiero sportowcy o mniejszym talencie. Siatkarze na medal czekają od Montrealu 76, też nie mogą być pewni medalu, jeden słabszy mecz w fazie pucharowej i po ptokach. Jednak myślę, że jakiś worek medali przywiozą nasi do domu, są dyscypliny bardzo popularne i takie w których łatwiej wdrapać się na podium...
    1 punkt
  9. Nie chce siać defetyzmu i oglądał będę ale https://www.onet.pl/sport/onetsport/japonczycy-sie-boja-nie-chca-igrzysk-olimpijskich-dlaczego-toyota-sie-wycofala-tokio/73qpvgw,d87b6cc4 https://www.sport.pl/igrzyska-olimpijskie/7,154863,27345495,coraz-wiecej-przypadkow-koronawirusa-na-igrzyskach-w-tokio.html
    1 punkt
  10. Nie dziwie się wam. Jest jeszcze dobre wino. W Annecy narty kupiłem, co prawda zdalnie, ale kiedyś tam byliśmy.
    1 punkt
  11. PIEKŁO NA STELVIO 48 zakrętów, ca. 1850m przewyższenia przy średnim nachyleniu 7,4% na odcinku 24km od Prato allo Stelvio (Prad am Stilfserjoch) – taką trasę wybraliśmy, jest jedną z trzech wariantów podjazdu – prawdziwe PIEKŁO KOLARZY. To był kolejny dzień po rozgrzewce, nasz drugi dzień pobytu w Alpach. „Ta góra jest chora” – powiedział do mnie kolega od żółtej szosy. Ja popłakałam się jak byłam już na szczycie. Wspinaczka zajęła mi jakieś 7,5h łącznie z postojami. Spore rozczarowanie spotkało mnie już na początku wspinaczki, kiedy zorientowałam się, że nie mam już lżejszego biegu 😄 (tarcze:46/30, kaseta:11-34). To był mój pierwszy pobyt w górach na rowerze. Pierwszy raz jeździłam na takiej wysokości i nie spodziewałam się, że jestem AŻ tak słaba ! Nie byłam w stanie utrzymać koła grupki niemieckich turystów w czerwonych koszulach..hehe, już na samym początku podjazdu – na pierwszej serpentynie z numerem 48. Trasę można podzielić z grubsza na dwa etapy – odcinek o mniejszym nachyleniu w lesie i odcinek poza lasem gdzie zaczyna się R Z E Ź. O ile w lesie każdy jeszcze wygląda jako tako, to z biegiem redukcji ilości zakrętów (numeracja maleje od podstawy podjazdu do szczytu) lwia część uczestników tego szalonego czynu zaczyna przypominać rozgrzany piec. Każdy wylewa siódme poty, każdy uprawia trening mentalny - prawdziwą walkę ze samym sobą i z tą piekielną górą. Dla mnie najtrudniejszy był odcinek w lesie. Człowiek nie widzi końca a zakręty mijają bardzo wolno z uwagi na długie odcinki drogi po między nimi. Niby nie widzisz nachylenia, niby jest niewielkie, a jednak płuca się wypluwa. Zresztą, zobaczcie sami jak to wygląda: Jednak im wyżej tym częściej drzewa ustępują i pojawiają się takie momenty: Wyjechałam z lasu i to był moment pierwszego wzruszenia – tak, jest !!! Widzę już szczyt. Mam nawet zdjęcie z tego miejsca – to była piękna chwila !!! Telefon mówi, że zdjęcie zostało wykonane o 13:48, wiec zostało mi jeszcze około 2h wspinaczki, gdzie procent nachylenia wynosił 8-12%. Jest już coraz wyżej i brak tlenu daje się mocno we znaki. Zdecydowana większość rowerzystów pozdrawia się nawzajem i wspiera się na tej morderczej trasie. Jak już byłam trochę wyżej i widziałam dokładnie wszystkie curviątka, które prowadzą na szczyt – wiem, bo je wtedy policzyłam ! Zobaczcie, jednak nie wszyscy wyglądali jak piece. Byli tacy, którzy prezentowali się niczym Vincenzo Nibali na Giro :-D: Trasa ponad lasem jest trudniejsza. Są dużo większe przewyższenia i ekspozycja słoneczna, nie ma się gdzie schować. Jest naprawdę gorąco. Pokonywanie kolejnych serpentyn idzie jednak sprawniej, odcinki pomiędzy nimi są krótsze. Zdecydowanie wolę tą formę wspinaczki. Jednak nadal się bardzo ciężko. Pamiętam jak, stanęłam na jednym z zakrętów , spojrzałam w górę i pomyślałam – „o jprdl, przecież to nie jest możliwe, żeby tam podjechać” – jedna z serpenty wisiała mi dosłownie nad głową :-D. Na szczęście można było zatrzymać się na chwilkę pod pretekstem wykonania dokumentacji fotograficznej hehe. Widoki zapierały dech w piersiach: Wreszcie byłam coraz bliżej szczytu. Tak sytuacja przedstawia się tuż tuż prze końcem (acha, tam gdzie widać pasmo drogi które zawija się za zboczem wypada mniej więcej 2/3 podjazd, licząc od dołu – czyli najdłuższego odcinka leśnego po prostu nie widać) : Na szczycie czekał na mnie kolega od żółtej szosy: Wjechaliśmy razem, ale w innym czasie. On wyprzedził mnie o jakieś 1,5h, a ma dużo twardsze przełożenie. Szacun dla niego, bo połowę podjazdu zrobił stojąc na pedałach. To jest widok ze szczytu najbardziej stromej części podjazdu: Zdobycie szczytu tej przełęczy, a w szczególności emocji, które temu towarzyszą, atmosfery morderczego podjazdu, a także wsparcia innych rowerzystów, motocyklistów oraz kierowców samochodów osobowych nie da się opisać – wszyscy kibicują !!! Na każdym kroku widzisz podniesione kciuki i słyszysz dopingujące klaksony. Coś niesamowitego !!! Jak wreszcie zakończyłam już wspinaczkę i byłam na szczycie, to zachowywałam się tak jak Mark Cavendish, który w tym roku wygrał swój pierwszy etap na TdF. Łzy szczęścia i niedowierzanie, że to mi się udało !!!!! Miałam też wrażenie, ze gratulacje spływają do mnie z całego świata (chociaż były to smsy od najbliższego grona znajomych ). O pracy mentalnej, którą wykonałam w czasie podjazdu mogłabym założyć chyba osobny watek na skionline O Stelvio dowiedziałam się dwa miesiące przed wyjazdem, od koleżanki. Wpisałam wtedy nazwę do Googla i już wiedziałam, że chcę tam pojechać. Wszystko zaczęło się od zakupu nowego roweru pod koniec zeszłego roku. Potem włączyłam przez przypadek Eurosport i natknęłam się na któryś z początkowych etapów Giro – no i poszło….. Teraz planuje zakup szosy. Chciałabym pokonać Stelvio właśnie na szosie, tak jak robi to Grande Giro. To moje kolejne marzenie. Mogę Was zapewnić, że było bardzo ciężko, ale życzę Wam wszystkim, abyście choć raz w życiu pokonali tą przełęcz. Po wyczerpującej wspinaczce czekał mnie jeszcze bajeczny, lecz ekstremalny zjazd. Wybraliśmy wariant przez Szwajcarię, zamykając trasę w pętlę. Strona Szwajcarska wygląda tak: Wyjechaliśmy z domu o 8:30, około 9:00 zaczęliśmy się wspinać. Ja ukończyłam walkę o 16:15, kolega o 15:00. Zjazd zajął nam około godziny. W domu byliśmy w okolicach 9:30. Zmęczeni, ale bardzo szczęśliwi :))) Dziękuję za uwagę 🙂 Do następnego razu !!
    1 punkt
  12. Rozgrzewka przed Dniem Piekła Kolarzy 🚲 W zasadzie na dzień przed. To był ostatni moment, bo w górach mogliśmy spędzić 3 dni, przy czym drugi był przeznaczony na Piekło. Dziś przedstawię Wam dzień pierwszy we włoskich Alpach, które znałam dotychczas tylko i wyłącznie z zimowych wyjazdów narciarskich, chociaż też nie do końca bo akurat w zachodniej części Południowego Tyrolu nigdy wcześniej nie byłam. Do Włoch jechaliśmy we trójkę jednym autem z trzema rowerami na dachu. Ruch był spory, przyznam, że nie spodziewałam się 12sto godzinnego dojazdu . Na granicy DE/AT i AT/IT bez kontroli. Wszyscy mieliśmy jednak paszporty covidowe i zarejestrowaliśmy swój pobyt na włoskiej stronie rządowej. Na miejscu przy zameldowaniu nikt nie wymagał od nas ani certyfikatu ani potwierdzenia rejestracji pobytu. Rozgrzewka polegała na przystosowaniu się do wysokości (chociaż wiadomo, że jeden dzień to za mało) oraz przygotowania mięśni na Piekło. Na tzw. przystawkę przed Daniem Zero pokonaliśmy przewyższenie 625m na długości ok.15km. Najwyższa rzędna - 1566m npm, ze startem z poziomu około 950m npm. Były więc i podjazdy i zjazdy gdzie rower rozpędzał się do steki w trzy sekundy (takie przynajmniej miałam wrażenie). Na co dzień mieszkamy na nizinach, więc takie wysokości były już dla nas odczuwalne. Po odespaniu trudów podróży, śniadaniu oraz kawusi wyruszyliśmy na trening. Po krótkiej wspinaczce naszym oczom ukazał się taki widok: Potem było już tylko gorzej: Trasa którą wybraliśmy w większości była drogą rowerową. Zamierzaliśmy objechać całe jezioro, które oplata z jednej strony gładki niczym lico młodej dziewanny asfalcik, o taki...... .....a z drugiej nawierzchnia szutrowa. Kolega na szosie z "opąką 25" musiał w tamtej części przemieszczać się drogą dla samochodów (ja i mój D. mamy grawele). Tutaj cała rowerowa trójca na jednej focie: Faktycznie objechaliśmy jezioro, pożerając po drodze różne pyszności: Po udanej wspinaczce i obczajce okolicy ruszyliśmy w dół. W teorii, bo żeby zjechać te 600m w dół trzeba było jeszcze trochę podjechać w górę:-))) O tutaj widać zdradliwy początek tego zjeździku: Jadąc w dół ćwiczyłam zachowanie zimnej krwi przy dużych prędkosciach i sprawdzałam skuteczność hamulców tarczowych. Spadek nie wydawał się zabójczy, ale potem na Stravie po analizie statsów wyszło, że jednej niepozornie wyglądającej górce rozwinęłam prędkość 70km/h !!! Tutaj jest jej początek (to co widać to podjazd, zjazd z drugiej strony). A tak sytuacja przedstawiała się na wzniesieniu pola, które widać na powyższym zdjęciu. Cóż...to tyle, jeśli chodzi o rozgrzewkę. Ciekawa jestem ilu z Was wie co czekało mnie następnego dnia - założę się że większość już się domyśla. Dzień Zero czyli to co nazywam Piekłem Kolarzy opiszę Wam w następnym odcinku :))))) Pozdrawiam serdecznie :*** STAY TUNED
    1 punkt
  13. Liczę, że kiedyś dane mi się będzie wybrać w zimie na narty (skitury) do Bułgarii. Choć nie zwykłem brać urlopu w tym okresie, chciałbym zahaczyć o wyjazd tam na początku stycznia. Dzisiaj obchodzone było w prawosławiu święto Św. Jordana, dzień Jordanu, Epifania (Objawienie Pańskie). W Bułgarii i Macedonii jest one obchodzone w sposób szczególny. https://r.pl/blog/kultura-bulgarska-co-warto-wiedziec "Jednym z najstarszych świąt bułgarskich jest obchodzony 6 stycznia dzień św. Jordana. Według wiary chrześcijańskiej, tego zimowego dnia Bóg zstąpił na Ziemię, a Jezus Chrystus został ochrzczony przez Jana Chrzciciela w rzece Jordan i ogłoszony synem bożym. Zgodnie z bułgarską tradycją kapłan po odprawieniu modłów wrzuca krzyż do rzeki, jeziora lub jakiegokolwiek znajdującego się w okolicy zbiornika wodnego. Młodzi mężczyźni skaczą do lodowatej wody, by go szukać. Uważa się, że ten, który znajdzie krzyż będzie w nadchodzącym roku zdrowy i szczęśliwy. Stare wierzenia mówią, że jeśli krzyż zamarza w wodzie, rok przyniesie żyzne plony. Uczestnicy obrzędu często ubrani są w stroje ludowe i śpiewają stare ludowe pieśni." Dzisiaj, w miasteczku Kałofer, w którym miałem przyjemność rozpocząć 3 dniowy trekking po Starej Płaninie, uroczystości wyglądały tak: Kilka lat temu, nakręcono film "Bóg istnieje, a jej imię to Petrunia" produkcji Macedońskiej, w którym to kobieta (tytułowa Petrunia) wyławia krzyż. Wywołuje to skandal (w zwyczaju mogą zrobić to tylko mężczyżni), który próbuje rozwikłać policja (nie mająca żadnych podstaw prawnych). Jakże łudząco przypomina to pewne aspekty u nas.... Film każdemu polecam. Wart obejrzenia. Poniżej zwiastun:
    1 punkt
  14. Bułgarskie schroniska należą w większości do BTS (Bułgarski Związek Turystyczny). Ten sam związek zajmuje się też znakowaniem szlaków turystycznych, które są całkiem nieźle oznaczone. Znajomy opowiedział mi andegdotę skąd to się wzięło. Mianowicie, za komu popularyzowano turystykę górską oraz bano się szpiegów. Z tego drugiego powodu mapy były fatalne, lub nie było ich w ogóle. Lecz żeby ludzie nie pogubili się w niełatwych do przejścia górach, dobrze oznaczono szlaki. Bułgarskie schroniska prezentują z reguły niższy standard niż nasze. Często jedynym posiłkiem będzie ugotowana zupa w olbrzymim garze, a na śniadanie ciepły chleb z serem upieczony na starym piecu w kuchni. Do sporej części schronisk nie ma drogi, a wszystko transportuje się na koniach. Do schronisk w których byłem, ścieżka jest miejscami tak wąska, że ciężko się minąć. Po drodze widzę jeden taki konwój żywności - 4 małe konie objuczone piwami, i żywnością. Pomimo tego, nie miałem z nikim problemu. Bardzo podobała mi się atmosfera w górach - ludzie są życzliwi, i podobnie jak u nas witają się. Szlaki w większości są puste, nieco większy ruch robi się w weekendy. Centralna część Starej Płaniny wymaga co najmniej (moim zdaniem) 2-3 dniowej wędrówki aby cokolwiek nieśpiesznie zobaczyć. Drugi dzień poświęcam na przejście trasy od schroniska Raj, do schroniska im. Wasyła Lewskiego leżącego na końcu Doliny Starej Rzeki. Trzeci dzień - to zejście do Karłowa. Drugiego na szlaku, nie spotkaliśmy nikogo. Zupełna pustka. Schronisko im Wasyła Lewskiego - tutaj śpimy, jemy pyszną zupę i kozi ser z chlebem. Ot cała prosta kolacja, i jaka smaczna! Nazajutrz zejście do Karłowa - miasteczka z którego pojedziemy pociągiem do Płowdiw, a dalej kolejnego dnia w Riłę. Zejście do Karłowa to ok 15 km i 1000 m przewyższenia w dolinie Starej Rzeki. Po drodze dwa schroniska. W schronisku Chubawec, jemy zupę i pijemy herbatę. Herbata stoi w wielkim garze - 10 litrowym, skąd jest nalewana chochlą. Karłowo.
    1 punkt
  15. Malutki samolot Dash 400 ląduje o 6:30 na płycie lotniska. Jest deszczowo i sennie, nastrój udziela się pasażerom. Szybka przesiadka. Okęcie. W zasadzie nie trzeba byłoby wyświetlać z której bramki przechodzi się do samolotu. Sznurek pasażerów na lotnisku z daleka wyglądał bardzo stereotypowo jak na ten kierunek. Wypisz, wymaluj tak jak sobie to wyobrażałem. Nie żebym się czepiał, w końcu sam tam lecę. Samolot z Warszawy do Burgas przypomina pociąg pospieszny z głębi Polski do któregoś z morskich kurortów nad Bałtykiem. Część rodzinek z dziećmi, jest już lekko wstawiona. Ale nie żebym się czepiał, w końcu mi się też nieraz zdarzało pić przed południem. 🙂 Niemniej jednak nasłuchałem się od znajomych pracujących na lotnisku, jak wygląda typowy pasażer do Bułgarii i dlaczego akurat część z nich czasami nie wsiada. Od drugiego znajomego, który pracował dwa lata w Bułgarii jako rezydent - usłyszałem drugie tyle. 🙂 Ląduję w Burgas, jest 10:30 i niesamowicie gorąco (byłem z kolegą, ale narrację będę prowadził w tej relacji z mojej perspektywy). Chyba teraz uwierzyłem że tu jestem. Nic nie pokrzyżowało planów, ani nagłe zamknięcie granic, kwarantanna, czy coś innego. Szybki spacer po mieście, kupno butli gazowej, godzinna wizyta na plaży.....jest pusto. Normalnie powinno być tutaj mnóstwo ludzi, ale tak nie jest. Jest spokojnie, morze ma piękny, błękitny kolor. Szkoda że nie zaplanowałem tego na odwrót, tj kąpieli w morzu po powrocie z gór....na drugi raz nie powtórzę tego błędu. Na peronie pierwszym dworca kolejowego w Burgas rozłożone stoliki, można kupić zimne napoje, piwo i przekąski. Jest 32 stopnie, wypijam piwo jedno za drugim. Na peronie obok od rana stoi czterowagonowy pociąg z lokotmowyą i ogromnym napisem БДЖ . Od razu przypomina mi się piosenka o bułgarskiej kolei. Когато мразя те, обичах те! БДЖ, БДЖ, обичам те! БДЖ, БДЖ, шттт! (Kiedy Cię nienawidzę, kocham Cię, BDŻ, BDŻ!) Wysłużony i zaniedbany skład o godzinie 14:30 odjedzie z Burgaskiego dworca, gdzie dalej skieruje się na tzw. podbałkańską magistralę kolejową. To jednotorowa linia, przebiegająca u stóp południowej części Starej Płaniny. Znając bułgarskie realia, wiem że godzina przyjazdu jest orientacyjna. Przez ograniczenia prędkości pociąg przyjeżdża jednak tylko 40 minut później. Jest 18:45. Kałofer. Malutkie miasteczko położone u stóp Starej Płaniny. Dworzec kolejowy ulokowany jest 4 km od miasteczka. Do pociągu wsiadają ludzie z plecakami (czuje pierwszy powiew górskiej wędrówki). Ze składu nikt nie wysiada. Tak też myślałem, że z tego miejsca nie będzie się jak wydostać, oprócz własnych nóg. Idziemy piechotą. Po 5 minutach polną drogą pędzi auto - to nastawniczy ze stacji wraca po pracy do domu. Podwozi nas do miasteczka, i przynajmniej zwraca mu się za benzynę 🙂 Nocleg, obiadokolacja, spacer. W Kałoferze urodził się i część swojego życia przemieszkał Christo Botew. Narodowy wieszcz Bułgarski. Jest tutaj jego olbrzymi pomnik. Nocleg mam przy ulicy, a jakże Christo Botewa. W Bułgarii ciężko nie zauważyć upamiętnień postaci głównych narodowych bohaterów - Wasyła Lewskiego i Christo Botewa. Wcześniej w Krakowie, pojechałem na ulicę Christo Botewa na rowerze. Zrobiłem sobie zdjęcie. To tam symbolicznie zacząłem podróż do Bułgarii. To też chyba jedyna bułgarska postać, która doczekała się upamiętnienia w Polsce, w postaci ulic, patronów szkół itp. Choć jest on zupełnie nie znany. Dzień później zapominam o ruchliwej cywilizacji, pandemii i innych problemach. Przed sobą mam majestat Starej Płaniny. Pierwszego dnia dochodzimy do Schroniska "Raj". Rozbijamy namiot przed schroniskiem (cena - 5 lewa od namiotu). W schronisku do zjedzenia jest zupa z fasoli i/lub kebab (mięso mielone pieczone na grillu). Obie rzeczy, jedyne do wyboru z menu smakują wyśmienicie. Jemy, rozbijamy się, a potem wychodzimy na ponad godzinny spacer do wodospadu Raj.
    1 punkt
  16. Tak to wygląda u tych psycholi z południa; https://gazetakrakowska.pl/pieniny-slowacy-nie-zartowali-pilnuja-wjazdu-do-swojego-kraju-nawet-na-sciezkach-rowerowych/ar/c1-15718810
    0 punktów
www.trentino.pl skionline.tv
partnerzy
ispo.com WorldSkiTest Stowarzyszenie Instruktorów i Trenerów Narciarstwa PZN Wypożyczalnie i Centra testowe WinterGroup Steinacher und Maier Public Relation
Copyright © 1997-2021
×
×
  • Dodaj nową pozycję...