Narty - skionline.pl
Skocz do zawartości

Znajdź zawartość

Wyświetlanie wyników dla tagów 'skitury' .

  • Wyszukaj za pomocą tagów

    Wpisz tagi, oddzielając je przecinkami.
  • Wyszukaj przy użyciu nazwy użytkownika

Typ zawartości


Forum

  • Pogadajmy
    • Tematy narciarskie
    • Chcę Wam o tym powiedzieć
  • Sprzęt narciarski
    • Sprzęt narciarski
    • Dobór sprzętu
    • Tuning sprzętu
    • Testy sprzętu
    • Giełda sprzętu narciarskiego
  • Stacje narciarskie
    • Polska
    • Alpy
    • Słowacja, Czechy
    • Samochodem na narty
    • Warunki narciarskie - pogoda
    • Reszta świata
  • Technika jazdy na nartach
    • Race
    • Carving, funcarving
    • Freeride, freestyle
    • Poczatkujący na nartach
  • Wyjazdy na narty
    • Relacje z wyjazdów forumowiczów na narty
    • Wolne miejsce w samochodzie
    • Wspólne wyjazdy, odstapię kwaterę, szukam kwatery.
  • Sport
    • Zawody, wyniki, kalendarze, sylwetki ...
    • Zawody dla amatorów
  • Narciarstwo klasyczne, ski touring, ski alpinizm
    • Narciarstwo klasyczne, ski touring, ski alpinizm
  • Aktywne Lato
    • Rowery
    • Rolki
    • Wypoczynek w górach
    • Wypoczynek nad wodą
    • Bieganie
  • Nasze sprawy
    • Forum info
    • Tematy dot. skionline.pl
    • WZF skionline.pl
    • Konkursy
  • Stare forum
    • Ogólne
    • Sprzęt
    • Technika jazdy
    • Wyjazdy i ośrodki
    • Euro 2008
    • Lato 2008
    • Olimpiada Pekin 2008

Blogi

  • JC w podróży
  • Nogi bolo
  • Na białym i na zielonym
  • Zagronie, wspomnienia
  • Chrumcia tu i tam
  • >> z buta <<

Kalendarze

  • Kalendarz Forum
  • Alpejskie Mistrzostwa Świata
  • Alpejski Puchar Świata
  • Puchar Świata w Skokach
  • Puchar Świata w Biegach Narciarskich

Szukaj wyników w...

Znajdź wyniki, które zawierają...


Data utworzenia

  • Od tej daty

    Do tej daty


Ostatnia aktualizacja

  • Od tej daty

    Do tej daty


Filtruj po ilości...

Dołączył

  • Od tej daty

    Do tej daty


Grupa podstawowa


Imię


Miejscowość


Strona WWW


O mnie


Narty marka


Buty marka


Gogle


Styl jazdy


Poziom umiejętności


Dni na nartach

  1. Kilka osób z forum kojarzyło , że w lutym miałem w planach skiturowy podbój Macedonii , więc mam nadzieję , że przynajmniej one są zainteresowane relacją z tej eskapady . Wyjazd został zaplanowany od 08 do 13 lutego . Ekipa w komplecie zebrała się w czwartek późnym popołudniem w Bielsku Białej i stąd już w pełnym pięcioosobowym składzie – Tomek , znawca regionu ,świetny przewodnik i organizator tego wyjazdu oraz reszta czyli Aga , Krzysiek , Filip i ja ruszamy na południe Europy . Jedziemy przez Słowację , Węgry i Serbię . W piątek ok. 8 rano przekraczamy granicę serbsko-macedońską . Wokół zielono , ale na szczęście , gdzieś na horyzoncie widać już ośnieżone szczyty macedońskich dwutysięczników . Kierujemy się do Mavrova gdzie mamy zarezerwowane noclegi . Po drodze miałem małego zonka , bo okazało się , że zapomniałem moich skiturowych spodni . Szybka narada i postanawiamy , że w Skopje ( stolica Macedonii ) zrobimy trochę dłuższy postój i oprócz krótkiego zwiedzania centrum poszukamy jakiegoś sklepu z branży outdoorowo-skiturowej . Zwiedzanie stolicy dostarcza nam wielu wrażeń , a w ilości pomników w okolicach ścisłego Centrum , to można śmiało zacytować klasyka : mają rozmach sk…….. . Znalezienie sklepu sportowego również kończy się sukcesem w postaci zakupu spodni . Około południa decydujemy się , że dzisiaj , tak na rozgrzewkę zrobimy coś w paśmie Sar Planiny , czyli kierunek Popova Sapka . Po dotarciu ok. 13-tej do najwyżej położonego parkingu obok hotelu Scardus ( ok. 1300 m n.p.m ) za cel obieramy Sin Vrv 2510 m n.p.m. . Szybki gramoling na parkingu w pięknym słońcu i dawaj do góry W dolinie była wiosna , tutaj pełnia zimy i śniegu nie brakuje . Te kontrasty są niesamowite . Niestety , cała noc w podróży i dosyć późna pora rozpoczęcia skitury powoduje , że wchodzimy mniej więcej na 1900 m n.p.m . . Zachodzące słońce i zmęczenie skłania nas do podjęcia decyzji o powrocie do parkingu . Na horyzoncie widać już niestety nadchodzący front , który skutecznie , jak się później okazało , pokrzyżował nam plany . Zjazd na początku OK , niżej zamienia się w walkę z lodoszrenią łamliwą , gdzie priorytetem jest nie zaliczyć dzwona . Trochę szkoda , bo przy dobrym śniegu teren ten jest wręcz wymarzony do zakładania własnych linii . Po tej pierwszej macedońskiej skiturze lecimy do Mavrova do naszego Ski Hut . Po zakwaterowaniu , jedziemy jeszcze do Gostivaru , gdzie na kolację jemy pyszne burki ,wypiekane na jak za dawnych czasów na specjalnych paleniskach , potem podziwianie klimatów , których w UE już raczej nie zobaczymy jeszcze tylko zakup wina na wieczór i tak kończy się pierwszy dzień naszej wyprawy .
  2. Dzisiaj uderzyłem z kolegą z poza forum na Skrzyczne. Wystartowaliśmy spod hotelu Meta. Skierowaliśmy się w stronę mostku i "kanionu" . Po drodze podziwialiśmy nowy nieuruchomiony (bo po co, przecież ferie już się skończy) system naśnieżania. Pierwszy raz szedłem przez już nie tak nowy mostek oraz "kanion" poniżej Dolin. Hilton kusił kiełbaskami, ale było jeszcze za wcześnie na popas. Szybko przeszliśmy Doliny, gdzie wszystkie wersje tras były przejezdne. Mieliśmy dylemat jak iść dalej i postanowiliśmy cisnąć samym lewym przegiem FIS. Uważam, że żadnego zagrożenia nie stworzyliśmy. Fragmenty pokonane za siatkami dały nam nieco w kość (miękko, stromo i nierówno). Powyżej "grzebienia" odbiliśmy w lewo na szlak czerwony, a następnie w nieoznaczoną płaską ścieżkę, która zaprowadziła nas na... jej koniec. I tutaj zaczął się hit dnia czyli 100-150 metrowa stroma wspinaczka na czworakach w śniegu po biodra z nartami na ramieniu do tzw "agrafki" czyli szlaku chyba czerwonego . Stamtąd już szlakiem i zakosami przez rzadki las i wałem polodowcowym dotarliśmy do schroniska na zasłużony posiłek. Zjazd FISem przez Doliny "kanion" i mostek do miasta. Poniżej Dolin trzeba uważać na minerały, ale da się zjechać bez większych szkód w sprzęcie. Dzisiejsza wycieczka była bardzo udana. PS. W Szczyrku w kilku miejscach można spotkać narciarskie płoty . Jest w nich zawarta historia rozwoju nart oraz wiązań. Na jednych Polsportach to nawet były w pełni sprawne wiązania z okresu PRL typu Beta 2 (miałem takie za dziecka i byłem z nich bardzo dumny). Łezka się w oku kręci.
  3. Czy ma ktoś ochotę na wspólne podejście i zjazd w sobotę z Rysianki ? Pytam bo będzie nas dwóch, a w kupie raźniej. pozdrawiam Andrzej
  4. Robimy piękna turę w Tatrach Zachodnich Pogoda bomba Pozdrawiamy brać.
  5. Cześć Właśnie na Extreme Sports Channel leci ciekawy mini serial.Podróżnik i ekspert od wspinaczki Simon St-Arnaud pokonuje najtrudniejsze i najbardziej spektakularne trasy świata. http://pl.extreme.com/tv/show/111148/alpine-adventurer Podróżnik i ekspert od wspinaczki Simon St-Arnaud pokonuje najtrudniejsze i najbardziej spektakularne trasy świata. Czytaj więcej na http://programtv.interia.pl/audycja-alpine-adventurer,aid,91346917#utm_source=paste&utm_medium=paste&utm_campaign=firefox
  6. Jak niedziela to skitury . Z uwagi na niepewną pogodę nie chcieliśmy się pchać zbyt wysoko , więc wybór padł na Halę Rysianka i okolice . Wystartowaliśmy od Złatnej z przysiółka Huty . Warunki śniegowe zaskakująco dobre -praktycznie cały czas padał śnieg , a rano na starym podkładzie ( 30-50cm ) było już ok. 15cm świeżego puszku .Jedynie pierwsze kilkaset metrów od parkingu trzeba było być czujnym , bo jakiś miejscowy mądraliński wymyślił , że drogę gospodarczą do lasu posypie żwirem .Po dojściu do Schroniska , uzupełnienie płynów i kalorii i lecimy dalej czyli na Halę Cudzichową . Tam piękny zjazd w 20-30 cm puchu i wracamy się w kierunku Rysianki . Na powrocie odbijamy w prawo na Polanę Stefanka i tutaj kolejny zjazd . To jest ta polana , którą zjeżdżaliśmy w zeszłym roku na skiturowym WZF . Potem przez las trawersem w kierunku szlaku na Rysiankę , a po dojściu do Hali ostatnia przepinka i zjazd do parkingu . Jeszcze kilka fotek :
  7. Paweł wybrał się do Vratnej na Słowacji. Spisał wrażenia z wyjazdu i przygotował wiele ciekawych zdjęć. Galeria z Vratnej Galeria z Małej Fatry
  8. Czy ktoś z forumowiczów się wybiera? Wygląda, że będę razem z dwoma kolegami. Byłaby okazja spotkać się... Limit czasu jest taki, że raczej nawet turysta (czyli ja) powinien dać radę. A przy okazji jak warun w Beskidzie? https://www.facebook.com/events/1729737833711161/?active_tab=about Pozdro Wiesiek
  9. Dzisiaj wpadł mi w oko krótki filmik ze skiturowych zawodów sprinterskich Najpierw w górę, potem po schodkach bez nart a na końcu zjazd i wesoły podskok Wszystko sfilmował Kilian Jornet. Bardzo ciekawa sprawa - kompletnie nie wiedziałem, że tego typu rywalizacje są rozgrywane Ktoś mógłby coś na temat tego typu imprez napisać? Zachęcam do obejrzenia poniższego klipu.
  10. Wsobotę w Szczyrku wielkie otwarcie nowego Skiturowego Centrum Testowego Proshop. W planie prezentacja sprzętu , moja prelekcja i konkurs , w którym można zgarnąć narty Atomic Backland UL85. fb Andrzej Bargiel
  11. Dzisiaj z ekipą wybraliśmy się przetestować stan pokrywy w naszych pięknych Karkonoszach. Rozważaliśmy dwie destynacje: Cerna Hora i Rokytnice. W czasie drogi w Bolkowie rzutem na taśmę wybraliśmy to ostatnie. Plan był taki aby wejść z Rokytnic nieczynnymi jeszcze trasami wejść na Kotel 1435m. Mieliśmy mocne obawy ile tego śniegu ostatnio spadło. Okazało się jednak że było spokojnie po czym chodzi i po czym zjeżdżać. W górnym partiach to tak jeszcze ciut za mało na pełne puszczenie się, kwestia kamieni. Natomiast na zboczu areny Rokynic po równych łakach jazda była przednia. Udało się odnaleźć fajny puch na równym stoku pod jednym orczykiem. Poza Kotelem doszliśmy nawet do Labska Bouda, gdzie posiliśmy się cokolwiek. Pomachaliśmy też granicy Polski i wróciliśmy spowrotem. Aha, i jeszcze drugi szczyt zalicznony Lysa Hora 1344m. Podchodzimy trasami w Rokytnice Arena Po wejściu na grzbiet widać blisko leżący Spindlerovy Mlyn Szczyt Kotela przed nami czeka na zdobycie W oddali granica kraju, na której wystają lekko Łabski Szczyt i wieża przekaźnikowa Za Kotelem są fajne kotły do zjazdu, ale na razie słabo wyśnieżone a filance też podobną mocno gonią Narty odpoczywają przy Labskiej, poniżej piękny kocioł polodowcowy i dolina Łaby I zjazd, zaczynamy trasą, ale na szczęście nieratrakowaną Poźniej przekakujemy na puch w linii nieczynnego jeszcze orczyka, jazda przednia. Pełna ekipa z trzech miast: Wrocław, Jelenia Góra i Lwówek Śląski.
  12. Sezon powoli się rozkręca , zakładam więc wątek , który być może ułatwi jakieś wspólne "ustawki" . A płynnie przechodząc do meritum , w najbliższą niedzielę coś będziemy działać . Na razie dwie opcje wchodzą w grę ( dużo zależy od pogody ) : Mała Fatra lub Tatry Zachodnie ( może Grześ , Wołek , Rakoń od słowackiej strony ) Jak coś , to pewnie tak koło piątej rano będziemy startować z Andrychowa .
  13. Dzisiaj rozpocząłem skiturowo sezon 2017/2018 . Wybór padł na Kasprowy Wierch , bo na rozruch ta góra jest w sam raz , tym bardziej , że prognozy zapowiadały dosyć intensywne opady śniegu od wczesnych godzin rannych . Na dodatek się sprawdziły . Start i powrót do samochodu zaparkowanego w Kuźnicach na nartach . Warun śniegowy , jak na datę w kalendarzu , baaardzo dobry . Jedyną upierdliwością dzisiejszego dnia była dosyć mocna mgła w partiach szczytowych . Może jeszcze spora wilgotność powietrza była mało sympatyczna , ale w knajpie na górze mieliśmy możliwość trochę się wysuszyć i ogrzać . Ogólnie super , kolano po operacji dało radę , więc pełen optymizm . Kilka zdjęć :
  14. Wielka prośba - jeśli w którymś z TK maxx-ów trafilibyście na spodnie OR Outdoor Research Men's Treilbreaker Pants w rozmiarze M lub L to proszę o info (jeśli gdzieś blisko Wro to podjadę) lub po prostu o kupno (niestety jeszcze na fakturę - podałbym dane) i przesyłkę. W zamian obiecuję butelkę dobrego alko (powiedzmy klasyczne Jack Daniel's). Cena spodni to 350 zł. Wyglądają tak. Pozdro Wiesiek
  15. Mały Salatyn (Maly Salatin) 2 045m + Pachoł (Pachol’a) 2 167m / Pętla Skiturowa W miniony długi weekend prognozy wskazywały jednoznacznie na to ,że najlepsza pogoda będzie 1 maja , więc koniecznie trzeba było to wykorzystać . Po ostatnim ,dosyć gwałtownym ociepleniu, nie do końca byliśmy pewni jaki warun śniegowy zastaniemy w Tatrach . Wybraliśmy więc tzw. opcję bezpieczną , czyli wejście na Salatyn Doliną Salatyńską od strony stacji narciarskiej , wzdłuż trasy ,gdzie , wiedzieliśmy , śnieg jest od samego parkingu . Żeby jednak nie skończyło się tylko na samym wejściu na Salatyn , postanowiliśmy ją „trochę” urozmaicić , a co za tym idzie dosyć znacznie wydłużyć . No ale po kolei . Na parkingu meldujemy się we trójkę ( dwóch Rafałów i ja ) ok. godz. 7,20 . Stoi tam już kilka samochodów i co chwilę jakaś ekipa startuje dziarsko do góry .My również po ok. 20 minutach zaczynamy foczyć po wyratrakowanym stoku . Na parkingu rano ok. 0 stopni , ale temperatura bardzo szybko zaczyna wzrastać i po chwili wszyscy zasuwamy w samych podkoszulkach , a pot zaczyna zalewać oczy – normalnie wiosna w górach pełną gębą . W żlebie centralnym ruch spory . Jedni ,po chwili podejścia stromym na nartach ściągają je , przypinają do plecaków i dalej z buta , inni zaś ambitnie zakosami na dechach do samego szczytu . Chwilę po 10-tej meldujemy się na szczycie . Tutaj spory skiturowy tłumek , taka prawie komercja , co nam nie specjalnie pasuje . Chwila na odpoczynek , przepinka i zaczynamy kombinować jak/którędy czmychnąć do Doliny Głębokiej , która znajduje się po południowej strony Salatyna . Zjazd miodzio ,po firnie , fajne nachylenie , dosyć szeroko , tak ,że można się rozpędzić . Po przeciwnej stronie widać już Pachoł , czyli drugi cel naszej dzisiejszej tury . Z bananami na twarzach lądujemy w Dolinie Głębokiej . Tutaj zgoła odmienne klimaty niż chwilę wcześniej na górze , czyli spokój , cisza , słoneczko grzeje , że aż nie chce się stąd tyłka ruszyć . No , ale cóż jeszcze kawał drogi przed nami . Zaczynamy od razu z buta , bo na nartach za bardzo się nie da . Trawersujemy zbocza Pachoła , żeby dostać się na grań , która zaprowadzi nas na sam szczyt . Jest ciężko , ale pięknie . Podejście jest bezpieczne, należy uważać jedynie na nawisy w partii szczytowej (a zwłaszcza na przełęczy między wierzchołkami). O 13,30 meldujemy się w punkcie kulminacyjnym naszej tury . Pachoł ( po słowacku Pachol’a ) 2 167 m n.p.m. zdobyty . Kilka fotek i kierujemy się w dół w kierunku Przełęczy Banikowskiej . Początek ,niestety ,dalej z buta , ponieważ góra miejscami wywiana do kamienia . Jakieś sto metrów poniżej szczytu w końcu możemy już założyć narty . Czujny dojazd do Przełęczy i teraz już cała Spalona Dolina jest do naszej dyspozycji . Początek dosyć stromy , ale szeroko , więc zjazd bezstresowy . W górnej części świetnie ,śniegu jeszcze bardzo dużo , ale im niżej tym śnieg bardziej mokry i ciężki , wręcz hamujący .Po prostu jest za ciepło . Na nartach udaje się nam dojechać trochę poniżej Razcestie Pod Prednym Zelenym ( 1 473 m n.p.m.) . Dalej coraz gęstszy las , a też i śniegu ubywa, więc narty przypinamy do plecaków i już pieszo idziemy przez Adamculę w kierunku parkingu , gdzie docieramy ok. 16-tej . Podsumowując , to była piękna majówka i niezła wyrypa . Całkowity czas ok. 8 godzin , przewyższenie ok. 1500m , dystans ok. 14km .
  16. Ostatni dzień kwietnia spędziliśmy bardzo miło na turze. Gdzie to było??? Dla ułatwienie powiem, że Sudety i na początek 3 zdjęcia. Jakieś pomysły??? Acha MarioJ jest wykluczony, że względu na posiadanie informacji niejawnych Pozdro Wiesiek
  17. Nie mam siły na pisanie jakiegoś dłuższego elaboratu , ale tak w skrócie : W piątek byłem z Gregorem na Chopoku szukając powderu , ale po dzisiejszej wizycie w Tatrach Zachodnich , mogę tylko stwierdzić , że w Niskich Tatrach nie ma śniegu . Generalnie eksplorowaliśmy okolice Zabratu od strony doliny Latanej . Śniegu po pachy ,a nawet więcej , a ten śnieg to prawdziwy PURE DEEP POWDER . Co tu dużo gadać .Najlepszy śniegowo dzień odkąd bawię się w skitury .Poniżej zdjęcia moje i Nurka , a kolega Filip może zmontuje jakiś filmik , to również dołączę .
  18. Czas świąteczny pozwolił mi wygospodarować trochę wolnego czasu , zabrałem się więc w końcu do opisania naszej wyprawy na Großvenediger ( 3 666 m n.p.m. ) – czwarty co do wysokości szczyt Austrii, położony w masywie Wysokich Taurów należących do Alp Centralnych . Termin wyjazdu to 25-28 marzec 2017 . Skład ekipy : Rafał I , Rafał II ( Nurek ) , Filip , Łukasz i moja skromna osoba . Pomysł wyjazdu na Großvenediger wykluł się w naszych głowach już w zeszłym sezonie . Postanowiliśmy , że będzie to jeden z głównych celów obecnej zimy . Wiedzieliśmy , że optymalny dla nas czas na zdobycie tej góry to mniej więcej przełom marca/kwietnia . Plan był taki , że samą skiturę robimy w ciągu dwóch dni , tzn. pierwszy dzień przeznaczamy na dojście do schroniska i ew. jakiś mały rekonesans w pobliżu , natomiast drugi dzień to wejście na szczyt ,następnie zjazd do parkingu i powrót do Polski . Jedynym problemem było trafienie w odpowiednią pogodę , co ,wiadomo , nie jest łatwe . Rezerwowanie schroniska z dużym wyprzedzeniem wiąże się właśnie z ryzykiem , że z tą pogodą może być różnie , ale z drugiej strony , znalezienie „ za pięć dwunasta” pięciu wolnych miejsc w schronisku w czasie weekendu jest praktycznie niemożliwe . Wymyśliliśmy więc na to sposób , planując nocleg z niedzieli na poniedziałek i , mając prawie pewną , dobrą prognozę pogody ( która praktycznie sprawdziła się w 100 % ), zarezerwowaliśmy miejsca na kilka dni przed wyjazdem . Z Andrychowa wyjechaliśmy w sobotę (25.03.) wieczorem .Po drodze w Bielsku Białej zabieramy Filipa i dalej , przez Słowację , do Austrii , a konkretnie do miejscowości Hinterbichl -dojazd przez Matrei im Ost Tirol. Ok. 6 rano dojeżdżamy do parkingu u wylotu doliny Dorfertal ( ok. 1 450 m n.p.m.) . Stąd ,po ok. godzinie gramolingu , startujemy w kierunku schroniska Johannis Hutte , które znajduje się na wysokości 2 121 m. n.p.m. . Niestety , początek naszej skitury , która prowadzi utwardzoną drogą w górę doliny , robimy „ z buta”, bo śniegu w dolinie brak . Dochodzimy do miejsca , gdzie droga rozgałęzia się . Jedna odnoga prowadzi w prawo , druga w lewo . Po chwili zastanowienia wybieramy , wydaje nam się , krótszy wariant i skręcamy w prawo . Później okaże się , że jednak lepiej było iść w lewo . Po jakimś czasie dreptania pojawia się pierwszy śnieg w postaci dosyć konkretnych lawinisk . Nie poprawia to niestety sytuacji śniegowej na szlaku , więc dalej , z dechami na plecach , pniemy się w górę , mijając m.in. , nieczynny o tej porze roku , kamieniołom . I tak , mniej więcej , do 2 000 n.p m. , gdzie dopiero możemy założyć narty na nogi . Teraz jest już i łatwiej , i przyjemniej . Po drodze chwila odpoczynku na sympatycznej przyszlakowej ławeczce z pięknym widokiem na dolinę Dorfetal i ośnieżone alpejskie szczyty . Jeszcze chwila na małe "conieco" i zasuwamy dalej w dobrych humorach , tym bardziej , że słoneczko zaczyna przyjemnie przygrzewać . Po ok. 3 godzinach dochodzimy do schroniska Johannishutte. Piwo wypite na tarasie smakuje wyjątkowo w tak pięknych okolicznościach przyrody . W schronisku popasik , zakwaterowanie w pokoju i ok. 13-tej wyruszamy na rekonesans przed jutrzejszym atakiem szczytowym . Idziemy dokładnie tym samym szlakiem , którym jutro pójdziemy na Großvenediger , sprawdzając optymalną drogę podejścia , bo śniegu , mimo wszystko nie za wiele i trzeba trochę kluczyć pomiędzy przetopami , zwłaszcza tuż powyżej schroniska . Po drodze pogoda trochę zaczyna straszyć . Pojawiają się chmury , niektóre o całkiem ciekawych kształtach Pomimo tego ,że jest stosunkowo ciepło , to jak tylko chmury przysłaniają słońce , rozmiękły śnieg zaczyna szybko twardnąć . Mija nas grupa skiturowców , która zjeżdża do naszego schroniska po takim właśnie twardniejącym śniegu . My mamy jednak nadzieję , że jak dojdziemy do miejsca , gdzie będziemy się przepinać , zrobi się znowu słonecznie i zjedziemy po dużo fajniejszym śniegu , niż wspomniana grupa . Im wyżej , tym śniegowo lepiej ,chociaż szału ze śniegiem w tym sezonie w Alpach nie ma . Dochodzimy mniej więcej do 2700 m.n.p.m. ,robimy przepinkę w pięknie przygrzewającym słońcu i robimy super zjazd do schroniska po fajnie odpuszczonym śniegu. Wieczorem kolacja , i lulu , bo jutro od wczesnego rana czeka nas robota . c.d.n.
  19. W niedzielę warunki pogodowe nie zapowiadały się dobrze z uwagi na spory wiatr, który szalał w Tatrach pomimo tego postanowiliśmy razem z Andrzejem i Rafałem zrobić Kozi Wierch. Z parkingu w Palenicy Białczańskiej ruszyliśmy o 6:30 z buta asfaltem do Wodogrzmotów Mickiewicza, potem zielonym szlakiem jeszcze pierwsze podejście w rakach (dało się bez ale lodu było sporo) by po dojściu do pierwszego mostku zacząć foczyć. Śniegu na szlaku ubogo z dużą ilością igliwia trochę to marnie wyglądało ale czym wyżej podchodziliśmy tym było lepiej, w końcu doszliśmy do czarnego szlaku (wersja zimowa) którym już w rakach wspięliśmy się do schroniska. W schronisku zrobiliśmy sobie godzinną przerwę pośmialiśmy się przy stoliku z fajną parą turystów, na marginesie dużo fajnych wesołych ludzi spotkaliśmy tego dnia, pomijam już innych w "adidasach" których, chyba nie da się nie spotkać na szlaku w Tatrach. Jakoś nie bardzo nam się już chciało iść dalej ale postanowiliśmy spróbować wejść na Kozi bez ciśnienia dokąd wyjdziemy tyle będzie bo wiatr czasem powalał, i tak dreptaliśmy z czekanem w ręku pomału aż dotarliśmy na szczyt o dziwo mniej na nim wiało niż niżej :). Zrobiliśmy parę fotek i trzeba było zmykać bo czas gonił zeszliśmy ciut niżej, szybka przepinka w dość ciężkich warunkach bo pogoda zaczęła się załamywać i wio centralnym żlebem w dół niestety filmy ze zjazdu ani fot nie ma bo chyba za bardzo przejęci byliśmy zbliżającymi się warunkami. Zjazd był mega choć dla mnie był to test nowych nart i początek trochę mi nie szedł ale czym niżej to było lepiej po dotarciu do piątki zaczął sypać śnieg i mocniej wiać a na dole padało. Do samochodu dotarliśmy o 17-tej i tak skończyła się nasza przygoda, poniżej kilka fotek z tego wypadu. Pozdrawiam.
  20. Krótki filmik z wydarzenia upamiętniającego Karłowicza. Warto zobaczyć
  21. Akceptacja w nawiązaniu do dyskusji w temacie -> Chciałem przybliżyć chyba największe przejście tatrzańskie na nartach, dokonane 24-26 kwietnia 1986r przez Vlado Tatarke (Gipsy). Jest to ikona słowackiego skialpinizmu, dokonał wielu pierwszych niesamowitych przejść, oraz sporo trawersów i pętelek. Czy my czasami narzekamy na sprzęt? Temat ostatnio przybliżył Krzysiek z KW Kraków i przyznam, że po zapoznaniu się z materiałem i ogromem przedsięwzięcia opadła mi szczęka 5661mH przewyższenia!! 1. den: Chata U Zeleného plesa - Posledná štrbina - Jordánka - Dolné Spišské pleso - Žltá lávka - Sedielko v západním hřebeni Drobnej veže - Zbojnícke sedlo - Studené sedlo - Horní Velické pliesko - Predná Gerlachovská lávka - Východné Batizovské sedlo - Batizovská dolina - sedlo Pod Drúkom - Železná kotlinka - Strážne sedlo - Rumanová dolinka - Dračie sedlo - Dračia dolina - Dračia bránka - Chata Pod Rysmi (10 h, 2500 m stoupání, 1650 m sjezd). 2. den: Žabie pleso - Volovecké sedlo - Hincové pleso - Temnosmrečianské sedlo - Piargova dolinka - Chalubinského brána - Čierny stav - Vyšná Kamzičia štrbina - Spádová dolinka - Poľana pod Vysokou (8 h, 1500 m stoupání, 2500 m sjezd). 3. den: Bielovodská dolina - Rovienky - sedlo Nad Zeleným - Javorová dolina - Čierne Javorové pleso - Čierne sedlo - Malá Zmrzlá dolina - chata U Zeleného plesa (6 h, 1700 m stoupání, 1450 m sjezd). Wystarczy popatrzeć na mapę przejścia: http://skialpinizmus.vetroplachmagazin.sk/skialpinizmus-gipsyho-prechod-23 http://skialpinizmus.vetroplachmagazin.sk/gipsyho-prechod-zopakovany-po-27-rokoch-698 http://skialpinizmus.vetroplachmagazin.sk/gipsyho-prechod-podla-elka-1509 http://www.horydoly.cz/media/akceptace-film-o-nejtezsim-prechodu-v-tatrach.html http://www.jmfilm.eu/akceptacia-foto-info.html Warto również wspomnieć o powtórzeniu po 27 latach przez Michal Malák i Miro Leitner, całość zajęła im 47h (łącznie z 5h postojem w Morskim Oku) Pozdr Tomek
  22. To była naprawdę udana narciarsko sobota i niedziela . W sobotę WZF na Pilsku , a w niedzielę ....... , ale po kolei . Plan na miniony weekend był następujący : sobota - WZF na Pilsku , niedziela - jakaś tura w Tatrach, ale wybór miejscówki zależny był od pogodowych prognoz . Aura w sobotę , była ,powiedzmy , średnia , natomiast na niedzielę większość portali pogodowych pokazywała ,że będzie słonecznie . No to jak ma być słońce , to zapada decyzja- idziemy na Wołka ( Wołowiec 2064 m n.p.m. w Tatrach Zachodnich ) .W końcu inauguruję skitury w Tatrach w tym sezonie ! Jedziemy w pięć osób : Aga , Krzych , Filip ,Rafał i ja ofkors . Start zaplanowaliśmy od strony słowackiej a dokładnie idziemy żółtym szlakiem z Latanej Doliny przez Zabrat i Rakoń .Z parkingu startujemy ok. 6,40 . Po drodze pogoda zaczyna się poprawiać i w momencie wychodzenia powyżej granicy lasu ukazuje nam się taki oto widok Po prostu robi się PIĘKNIE , więc turowanie w takich okolicznościach przyrody jest MEGA przyjemne . Idziemy nie forsując jakiegoś mocnego tempa , co jakiś czas robiąc "sesje zdjęciowe " . W końcu , po ok 4 godzinach dochodzimy do głównego celu naszej wyprawy . Na szczycie krótki popasik , przepinka i fantastyczny ,mniej więcej godzinny , zjazd do parkingu . Ehh..... , dla takich dni chce się żyć .
  23. Padło kilka propozycji na spędzenie ostatniego weekendu, m.in. WZF w Szczyrku. Ze względu na czas wybrałem się z Andy-w i jego synem na skitoury w miejsce,do którego mam sentyment: Ochodzita w Koniakowie. Tylko wspomnę, że wjeżdżać do Szczyrku po godz. 10 nie ma sensu i nie na moje nerwy. Przynajmniej tak wywnioskowałem po komunikatach drogowych. Po za tym miałem już wcześniejsze swoje plany, które były mocno zbieżne z Andrzejem. Tyle tytułem wstępu. Tak więc po godz. 10 rano wyjechaliśmy w trzy osoby. Fullwypasówka dość pusta, podobnie sam dojazd do Koniakowa. Warunki na drodze dość dobre, gdzieniegdzie tylko małe oblodzenia. Szybko docieramy na miejsce i pozostał już tylko jeden problem - gdzie zaparkować? Początkowo myśleliśmy pod karczmą, ale to nie za bardzo fajne miejsce. Pojechaliśmy więc tam gdzie zazwyczaj się to robiło. Wszystko fajnie, ale teraz tu nikt tego nie odśnieża! Chwila kombinacji i udaję się wpasować koło zaspy. Teraz już łatwizna i można ruszać na stok. Oczywiście drogą tą samą co zawsze... Dalej po zasypanych schodach i już jesteśmy na trasie przy dolnej stacji. Widok przyjemny. Pogoda niezła a następnego dnia ( fota z niedzieli) wręcz brzytwa! Gramoling i do góry wzdłuż wyciągu. Wspinamy się powoli robiąc zdjęcia i ujęcia filmowe. Temperatura szybko rośnie, toteż trzeba się rozbierać. Jak to na tourach... Mimo tego wejście zajmuję nam nie więcej jak 25 - 30 min. Ale tu krótko! Przynajmniej z perspektywy wspinającego się. Drugim razem robimy sobie wycieczkę dookoła góry i jest ciekawiej. Czas pojeździć, choć tego może wiele nie było. Pierwszy zjazd główna trasa, drugim razem pojechaliśmy mniej więcej niebieska trasą. Pierwszy wariant bardzo twardy, co trochę psuło przyjemność, drugi to wystawa południowa i wyraźnie przyjemniejsza. Jak wcześniej wspominałem, czasu wiele nie mieliśmy, toteż po dwóch zjazdach kończymy dzień. Ale ja miałem wieeelki niedosyt! Trudno, jutro tez jest dzień. Następnego dnia o tej samej porze melduję się ponownie, tym razem sam. Andrzej już w drodze do narciarskiego raju... Ale wiecie co? Ja też dziś w nim byłem! Pogoda mega - czyste niebo, ciepło i bezwietrznie. Odczuwalna temperatura na poziomie +15 st! Najkrótszą drogą do góry i pierwszy zjazd przy orczyku. Podobnie jak wczoraj, znowu jest dość twardo, ale da się przywyknąć. Szybko dopracowuję drogę wyjścia, żeby rytm łapać i ponownie do góry. Tym razem będę zjeżdżał na wystawę południową. Tak, to była dobra decyzja! Tam zupełnie inna bajka - miękko, równo i całe szerokie połacie śniegu tylko dla mnie! Tylko końcówkę dojeżdżam nieco po twardym, choć i tu z każdą chwilą zaczyna puszczać. Po dopracowaniu trasy, mimo wolnego tempa, wychodzenie zajmuje mi jakieś 20 min. Pomyśleć, że tyle często trzeba czekać do wyciągu w topowych miejscach... Wyszedłem i zjechałem 6 razy i się nasyciłem. Spokojnie mogło być i 10 razy, ale przy okazji się opalałem, przewędrowałem między kujokami i takie tam. Pięknie spędzony dzień! Dodam jeszcze, że tak było ciepło, że chodziłem i zjeżdżałem w jednej cienkiej koszulce, bez czapki i rękawiczek. Normalnie plaża! Najlepiej zobrazują to filmiki: pierwszy z kompanami, drugi samemu, ale za to pobawiłem się więcej kamerką i jest chyba nieco ciekawszy... Taka krótka relacja... Pozdrawiam, Johnny
  24. Dziś moje pierwsze tury,nie licząc debiutu tydzień temu na WZF na Rysiance Startuję a właściwie startujemy(,córka z buta z dupolotem postanowiła mi potowarzyszyć) koło hotelu Stok w Wiśle Start przy dolnej trasie niebieskiej ale od strony wewnętrznej poza stokiem,zakaz właścicieli ośrodka dla łazików Śnieg na dole w dużej mierze przetopiony,cóż słoneczko dziś pięknie grzało Samych skiturowców policzyłem w drodze do Wielkiej Czantori sztuk 4 plus ja Bardzo fajnie spędzony dzionek,ale z nowymi butkami jak na razie się nie polubiliśmy,prawy kąsał jak wściekły pies Oczywiście dam im jeszcze szanse ale jak tak dalej pójdzie to pójdą w świat Parę foci
  25. Plan na sobotę był prosty, dotrzeć pod Tatry i wejść na nartach na Kasprowy Wierch – mekkę polskiego narciarstwa. Piątek, koniec pracy wsiadam w pociąg do Krakowa, aby po 3 godzinach przesiąść się do autobusu jadącego do Zakopanego i po kolejnych 2,5 godzinach zameldować się w zimowej stolicy Polski. Sobota pobudka ok. 6, gramoling, lekkie śniadanie i nieśpiesznie udaję się do upatrzonej wypożyczalni sprzętu skiturowego. Mają czynne od 8 więc nie spieszę się, jestem wcześniej i tam pierwsza tego dnia niespodzianka – już czynne. Za chwilę druga niespodzianka – sprzętu praktycznie brak, lekka konsternacja, tak to jest jak człowiek nie ma swojego. Gdzieś w kącie wypatruję jakieś nartki, trochę krótkie, ale cóż na bezrybiu i rak ryba. Wypożyczam komplet: buty + narty + foki + kije, koszt 70 zł/doba. Cel: Kasprowy Wierch przez Myślenickie Turnie i Halę Goryczkową. W przewodniku W.Szatkowskiego trasa jest określona jako łatwa, przyjemna dla początkującego. Zakładam sprzęt i w drogę. Warunki marzenie: słoneczko, lekki mróz. Trasa od Kuźnic wiedzie przez las pieszym szlakiem zielonym, początkowo wzdłuż nartostrady z Hali Goryczkowej. Idzie się bardzo dobrze, tempo spokojne, po godzinie jestem na Myślenickich Turniach. Widoki super, w dole Zakopane pod chmurką smogu. Tutaj odbijam od szlaku pieszego i dalej szlakiem narciarskim w kierunku Wyżniej Równi Goryczkowej, gdzie jest dolna stacja kolejki krzesełkowej na Kasprowy zajmuje mi to ok. 30 minut. Tam przerwa przy szałasie, herbatka, śniadanie, czekolada i w drogę. Ruszam bokiem nartostrady do góry, kurcze stromo, nie robię zakosów, tylko wykorzystując „piętkę” cisnę prosto do góry. Pokazują się pierwsze oblodzenia trasy. Docieram do dna Kotła Goryczkowego i odbicia szlaku narciarskiego na Halę Kondratową, który jest zamknięty. Dalej bokiem tras zjazdowych po wyznaczonym tyczkami przejściu i tutaj rozpoczyna się cała zabawa. Nie dość, że stromo to lodowo, próbuję trawersować zbocze, ale tam miejscami śnieg wywiany i sam lód, próbuję zakosów i wzorem innych iść wydeptanym już śladem. Narty jednak mnie nie słuchają, robię krok do przodu i zjeżdżam dwa kroki w tył lub co gorsza obsuwam się po stoku w dół, potem znowu trzeba podejść do śladu i taka walka trwa w nieskończoność. Jestem wściekły, co jest ?, ktoś mi radzi abym mocniej uderzał o stok nartą i krawędziami, nie pomaga, zaliczam dwie wywrotki i kolejne obsuwy. Jestem zmęczony, głodny, odwodniony, wściekły na całą sytuację, a miała być przyjemna wycieczka. Ściągam narty i idę z buta, nagle jedna noga zapada się prawie po pas, kilka kroków i znowu noga w śnieg. Znowu zakładam narty i do góry, krok, po kroku. Myśli kołaczą się po głowie, k…..wa co ja tutaj robię. Po tej nierównej walce docieram do stacji wysiadkowej krzesełka z Goryczkowej, ściągam narty, wyciągam wszystko co mam do picia i jedzenia, odpoczywam. Do wejścia na szczyt mobilizuje mnie pracownik PKL, który oznajmia mi, że nic go nie obchodzi, że nie mam sił, ale skrótem koło niego to nie przejdę. Tylko ze szczytu mogę zjechać w dół. Wchodzę już z buta dotykam dzwonu, nie czuję żadnej radości, zapinka i w dół. Nie cieszę się ze zjazdu, bardziej myślę o tym aby ze zmęczenia nie zrobić jakiegoś głupiego błędu, tylko zjechać na dół. Boli chyba każda część ciała nie czas na stylowe zjeżdżanie, byle w dół napić się piwa, bo usycham z pragnienia. Do dzisiaj zastanawiam się co się stało, ta góra mnie pokonała. W sezonie przemierzam szlaki w Tatrach wzdłuż i wszerz i chyba jeszcze nigdy tak fatalnie się nie czułem, może to sprzęt ( narty były krótsze o 20 cm od mojego wzrostu, foki były też krótsze o jakieś 10 cm od nart do tego nie pokrywały całej szerokości narty ), może nie ten dzień, a może po prostu musiałem zapłacić tzw. frycowe za brak doświadczenia skiturowego. To była moja sobotnia historia. Pozdrawiam Darek
www.trentino.pl skionline.tv
partnerzy
ispo.com WorldSkiTest Stowarzyszenie Instruktorów i Trenerów Narciarstwa PZN Wypożyczalnie i Centra testowe WinterGroup Steinacher und Maier Public Relation
Copyright © 1997-2021
×
×
  • Dodaj nową pozycję...