Wujot Napisano 1 Kwiecień Zgłoszenie Share Napisano 1 Kwiecień (edytowane) Prawdę powiedziawszy tytuł jest na wyrost. Byliśmy we wschodnie części Górnej Swanetii. A konkretnie w Ushguli, nasz narciarski promień działania to... 5-7 km wokół miejsca zamieszkania. Uszguli to w zasadzie "koniec" Gruzji - dalej łatwo się już nie dotrze. Dlaczego Gruzja? Bo łatwo (względnie) i tanio można się tam dostać a Wielki Kaukaz to Wielki Kaukaz. Te góry są przepiękne i znacząco inne od Alp. Dlaczego Górna Swanetia? Kusiła niezwykłość (historia) tego miejsca, relatywna dzikość, a przede wszystkim wyjątkowe predyspozycje pod skitury. Dlaczego Ushguli? Z jednej strony to najbardziej odległe zakątki Gruzji ale... z drugiej centrum turystyczne. To ostanie należy rozumieć jednak w dużym cudzysłowie. Minie pewnie jeszcze 10 lat zanim będzie to miejsce na tyle skiturowo popularne, że zacznie to przeszkadzać. Teraz jest to zdecydowany plus, już można się trochę dogadać po angielsku (ze starszymi po rosyjsku) i działa jako tako Booking (miejscowi wolą jednak gotówkę i czasem kombinują!), są nawet kawiarnie. Tutejszy standard jest, jak na Gruzję naprawdę wysoki i mamy niezły dostęp do usług transportowych. Miejscowość ma przed sobą świetlaną przyszłość, bo łączy widok i możliwość wejścia (dla wspinaczy) na najwyższy szczyt Gruzji Szcharę, z walorami kulturowymi. Oprócz setek wież obronnych są tutaj dwa zamki królowej Tamar (niesamowita postać - waro doczytać) i fotogieniczną cerkiew. Widać, że w lecie musi być tu już intensywny ruch i szacuję, że może tutaj przenocować ze 300-400 osób. W zimie jest może 10-20% tego ruchu. Myślę, że głównie Europejczycy, którym znudziły się Alpy. Część grup pod wodzą lokalnych przewodników (nie wiem czy tak bardzo godnych zaufania). Charakterystyka tutejszego teatru skiturowego Startujemy, w zależności gdzie mieszkamy, z rzędnej 2100-2200 m npm. Cele położone są w przedziale 3000 - 3500 m npm. Leżą blisko, droga (z zakosami) ma dosłownie 5-8 km. Widać więc, że jest całkiem stromo. Doliny, którymi się poruszamy są v-kształtne, strome, na północnych grzbietach porośnięte lasem (pewnie ze 150 m verticalu). Dołem płyną potoki. Ponieważ mostki są dwa, trzeba nieraz przeprawiać się przez strumienie. Warto to uwzględnić w planowaniu, tak aby ewentualną kąpiel zaliczyć na koniec dnia. Prawdopodobnie w środku zimy w lutym nie jest to istotny problem. Zebrałem (z Wikiloc) wielką liczbę tracków (kilkadziesiąt). Analiza pokazała, że najpopularniejsze są zjazdy ze szczytów położonych na południe od miejscowości (czyli północne). Linia Gvibari - Gorvash - Dadishi. Jakkolwiek sam teren jest genialny, to pewnym problemem może być czasem pokonanie lasu i wspomnianych potoków. Bardzo zastanawia mnie brak (minimalna ilość) odnotowanych zjazdów na południe - szczególnie z Lamarii, ale też Shkederi i szczytu na wschód od niego. Wyglądają na wygodniejsze, bez pokonywania potoków na dole i może nawet jeszcze bardziej narciarsko spektakularne. Podczas naszego pobytu były one już nieźle wytopione, ale miesiąc wcześniej... Mam nadzieję, że uda się to kiedyś sprawdzić. Czerwone - linia 5 tysięczników (wysokich 4 tysięczników) Niebieskie - miejsca kapitalnych widoków i zjazdów Fioletowe - popularne kierunki zjazdów Zielone Ushguli oraz pobliskie przysiółki (Chazhashi, Chvibiani, Zhibiani) Edytowane 1 Kwiecień przez Wujot 15 5 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
marionen Napisano 1 Kwiecień Zgłoszenie Share Napisano 1 Kwiecień Dzięki Wiesiu, świetna i fachowa relacja skiturowa. Dla mnie bomba. Mam tylko małe ale, mógłbyś być trochę mniej oszczędny jeśli chodzi o zdjęcia. Liczę, że jeszcze coś wrzucisz i opisów również nam nie żałuj. 7 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Wujot Napisano 1 Kwiecień Autor Zgłoszenie Share Napisano 1 Kwiecień Intro. Najbardziej ......ny zjazd życia! Pierwsze cztery dni spędziliśmy w ON Tetnuldi (wcześniej już o tym napisałem). Ale nie napisałem, że specjalnie zabukowaliśmy noclegi w Chvialbiani, bo wykombinowałem, że zamiast codziennie zjeżdżać autem lepiej zrobić sobie na koniec mały (a nawet większy) freeridzik w okolice zamieszkania. Tak z 2200 m npm na 1600 m npm w bonusie. W pierwszym dniu na offpiste w ośrodku narciarskim była kiepa, ale nie odstraszyło nas to, na szczęście, przed podjęciem wyzwania. Wiedzieliśmy co prawda, że niżej wcześniej całkiem nieźle padał deszcz, który zresztą wisiał cały czas w powietrzu. Ale kto by się tym zbytnio przejmował. Zaczynamy. Jedziemy dość stromą rynną tuż obok potoku. Na początku było w miarę OK. Kłopoty zaczęły się niżej, coraz bardziej zdegradowany śnieg przepada niespodziewanie pod nartami. Jedziecie i nagle zapadacie się jedną nartą po jajka. Ale co tam - nikt się nie wkurzał, nikt nie rzucał mięsem - po prostu oazy spokoju. Grzecznie wyciągaliśmy łopatki, szuflowaliśmy góry śniegu. Potem już tylko jakoś się wpiąć, zacząć jazdę i do następnego razu! Lekcja pokory każdemu się przyda. Gdzieś w połowie, po nastawieniu kolejnego policzka, zabawa mi się ciut znudziła. Mówię do kumpli: - patrzcie tam od zachodniej strony potoku nie ma śniegu i jest chyba krowia ścieżka. Zdejmijmy narty i zejdźmy jak ludzie. A właściwie jak te krówki. Pomysł nie znalazł jednak aprobaty, usłyszałem, że kawałek niżej na pewno jest śnieg i po co zakładać i zdejmować. No dobra, umysł zbiorowy się nie myli - jedziemy. Dalej były kolejne powtórki z rozrywki. Spuszczając zasłonę milczenia nad ten nierówny bój, napiszę tylko, że 2,7 km zrobiliśmy w 2 godz i 6 min (jazdy z tego 38 min). Całkiem fajne tempo! Byłem jednak sfrustrowany, bo okazało się, że krowia ścieżka była cały czas bez śniegu. Ale przecież kolegów się nie zostawia. A ścieżki krowie są dla krów. Na dole weszliśmy w zabudowania, do domu zostało może 200 m. Szybko ustaliliśmy, że był to najgorszy zjazd życia. Idziemy i nagle pierwszy kumpel leży, bo mokry lód pokryty błotem i odchodami krów okazał się nad podziw śliski. Za chwilę drugi to samo. Wyciagam aparat bo takich okazji nie przepuszczę. Ale ten ekspresyjny ruch okazuje się zgubny. Wstaję na nogi i mówię: - to jest idealne podsumowanie tego zjazdu. Najbardziej gówniany zjazd życia. I jak za dotknięciem różdżki wszystkim wraca świetny humor. Zaliczyliśmy rzecz wielką - w kategorii gównianych zjazdów mamy prawdziwą perłę!!! Nikt nam tego nie odbierze. A krowie ścieżki zostawimy krowom. Człowiek brzmi dumnie! 10 4 2 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Wujot Napisano 2 Kwiecień Autor Zgłoszenie Share Napisano 2 Kwiecień Dzień pierwszy (w sumie piąty) Ostatnie śniadanie w Chvialbiani - przenosimy się do Uszguli. Droga, z krótkimi przerwami na sprzątanie zawalisk kamiennych. Przejaśniło się pięknie i na nasz przyjazd odsłania się Szchara - najwyższy szczyt Gruzji. Na focie w dolnym prawym rogu widać kawałek naszego hotelu (Koshi). I mała konsternacja - budynek zamknięty. Po jakiś nerwowych telefonach zjawia się gospodyni. Dostajemy pokoje. Ale wszystkie te opóźnienia sumują się i wychodzimy w góry dobrze po 12:00. Celem jest Gorvash. Początek drogą przyjazdu. Później mostkiem. Tam przykleja się do nas przewodnik/ratownik. Ale bez antałka z rumem. Śladów nie ma, trzeba torować. Nasz towarzysz oportunistycznie trzyma się na końcu korzystając ze naszego wysiłku. Widoczność stopniowo się pogarsza, gdzieś koło 16:00 robimy bilans - do szczytu jest jeszcze co najmniej godzina, widoczność już słaba, rezerwy czasowej nie widać. Po dyskusji postanawiamy wracać. Zjazd jest super, 40 cm świeżego! Ale trochę widoczności by się zdało... Psiuńcio goni nas - wyglada zupełnie jak delfin - wyskakuje susami nad powierzchnię śniegu. Ponieważ czasu jest sporo uruchamia mi się program poszukiwania przygód i guza. Jakoś namawiam kolegów aby zamiast nudnego powrotu wzdłuż podejściowego potoku spróbować zjechać gdzieś spod Zamku Królowej Tamar. Nie znamy terenu - popełniamy błędy strategiczne próbując wszystko to zrobić na nartach, ale zjazd mimo wszystko jest bardzo ciekawy. Zamieszczam szkic, jak najlepiej to zrobić, dla ewentualnych zainteresowanych. Na początku (niebieskie strzałki) powinno iść się chyba z buta. Narty ubieramy pod zamkiem. Dalej jedziemy wzdłuż linii lasu kontrolujac tor jazdy bo za granią są dość wysokie klify (są w cieniu na mapie satelitarnej). Końcówka zjazdu nie jest pewna - jadąc na wprost może brakować wyśnieżenia. Linia w dół (w stronę potoku) jest 100% dobra. W statystykach wyszło nam 900 m verical i 10 km w obie strony. Nachylenie na zjeździe do 40%. Troszkę to wyszło z trzymania się śladu podejściowego bo widoczność była już słaba. 10 2 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
lski@interia.pl Napisano 3 Kwiecień Zgłoszenie Share Napisano 3 Kwiecień 11 godzin temu, Wujot napisał: Dzień pierwszy (w sumie piąty) Ostatnie śniadanie w Chvialbiani - przenosimy się do Uszguli. Droga, z krótkimi przerwami na sprzątanie zawalisk kamiennych. Przejaśniło się pięknie i na nasz przyjazd odsłania się Szchara - najwyższy szczyt Gruzji. Na focie w dolnym prawym rogu widać kawałek naszego hotelu (Koshi). I mała konsternacja - budynek zamknięty. Po jakiś nerwowych telefonach zjawia się gospodyni. Dostajemy pokoje. Ale wszystkie te opóźnienia sumują się i wychodzimy w góry dobrze po 12:00. Celem jest Gorvash. Początek drogą przyjazdu. Później mostkiem. Tam przykleja się do nas przewodnik/ratownik. Ale bez antałka z rumem. Śladów nie ma, trzeba torować. Nasz towarzysz oportunistycznie trzyma się na końcu korzystając ze naszego wysiłku. Widoczność stopniowo się pogarsza, gdzieś koło 16:00 robimy bilans - do szczytu jest jeszcze co najmniej godzina, widoczność już słaba, rezerwy czasowej nie widać. Po dyskusji postanawiamy wracać. Zjazd jest super, 40 cm świeżego! Ale trochę widoczności by się zdało... Psiuńcio goni nas - wyglada zupełnie jak delfin - wyskakuje susami nad powierzchnię śniegu. Ponieważ czasu jest sporo uruchamia mi się program poszukiwania przygód i guza. Jakoś namawiam kolegów aby zamiast nudnego powrotu wzdłuż podejściowego potoku spróbować zjechać gdzieś spod Zamku Królowej Tamar. Nie znamy terenu - popełniamy błędy strategiczne próbując wszystko to zrobić na nartach, ale zjazd mimo wszystko jest bardzo ciekawy. Zamieszczam szkic, jak najlepiej to zrobić, dla ewentualnych zainteresowanych. Na początku (niebieskie strzałki) powinno iść się chyba z buta. Narty ubieramy pod zamkiem. Dalej jedziemy wzdłuż linii lasu kontrolujac tor jazdy bo za granią są dość wysokie klify (są w cieniu na mapie satelitarnej). Końcówka zjazdu nie jest pewna - jadąc na wprost może brakować wyśnieżenia. Linia w dół (w stronę potoku) jest 100% dobra. W statystykach wyszło nam 900 m verical i 10 km w obie strony. Nachylenie na zjeździe do 40%. Troszkę to wyszło z trzymania się śladu podejściowego bo widoczność była już słaba. Kręci mnie,że będę tam już jutro wieczorem,choć widzę,że w nieco innej,wygodnicko-lightowej formule... 1 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Wujot Napisano 3 Kwiecień Autor Zgłoszenie Share Napisano 3 Kwiecień 15 minut temu, lski@interia.pl napisał: Kręci mnie,że będę tam już jutro wieczorem,choć widzę,że w nieco innej,wygodnicko-lightowej formule... Dopasowałeś lot z Kutaisi do Mestii? Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
lski@interia.pl Napisano 3 Kwiecień Zgłoszenie Share Napisano 3 Kwiecień 3 godziny temu, Wujot napisał: Dopasowałeś lot z Kutaisi do Mestii? Nie,jak zawsze auto pożyczam... 1 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Wujot Napisano 3 Kwiecień Autor Zgłoszenie Share Napisano 3 Kwiecień 8 godzin temu, lski@interia.pl napisał: Nie,jak zawsze auto pożyczam... Ile płacisz? Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
sstar Napisano 4 Kwiecień Zgłoszenie Share Napisano 4 Kwiecień W dniu 3.04.2025 o 00:04, Wujot napisał: Dzień pierwszy (w sumie piąty) Ostatnie śniadanie w Chvialbiani - przenosimy się do Uszguli. Droga, z krótkimi przerwami na sprzątanie zawalisk kamiennych. Przejaśniło się pięknie i na nasz przyjazd odsłania się Szchara - najwyższy szczyt Gruzji. Na focie w dolnym prawym rogu widać kawałek naszego hotelu (Koshi). I mała konsternacja - budynek zamknięty. Po jakiś nerwowych telefonach zjawia się gospodyni. Dostajemy pokoje. Ale wszystkie te opóźnienia sumują się i wychodzimy w góry dobrze po 12:00. Celem jest Gorvash. Początek drogą przyjazdu. Później mostkiem. Tam przykleja się do nas przewodnik/ratownik. Ale bez antałka z rumem. Śladów nie ma, trzeba torować. Nasz towarzysz oportunistycznie trzyma się na końcu korzystając ze naszego wysiłku. Widoczność stopniowo się pogarsza, gdzieś koło 16:00 robimy bilans - do szczytu jest jeszcze co najmniej godzina, widoczność już słaba, rezerwy czasowej nie widać. Po dyskusji postanawiamy wracać. Zjazd jest super, 40 cm świeżego! Ale trochę widoczności by się zdało... Psiuńcio goni nas - wyglada zupełnie jak delfin - wyskakuje susami nad powierzchnię śniegu. Ponieważ czasu jest sporo uruchamia mi się program poszukiwania przygód i guza. Jakoś namawiam kolegów aby zamiast nudnego powrotu wzdłuż podejściowego potoku spróbować zjechać gdzieś spod Zamku Królowej Tamar. Nie znamy terenu - popełniamy błędy strategiczne próbując wszystko to zrobić na nartach, ale zjazd mimo wszystko jest bardzo ciekawy. Zamieszczam szkic, jak najlepiej to zrobić, dla ewentualnych zainteresowanych. Na początku (niebieskie strzałki) powinno iść się chyba z buta. Narty ubieramy pod zamkiem. Dalej jedziemy wzdłuż linii lasu kontrolujac tor jazdy bo za granią są dość wysokie klify (są w cieniu na mapie satelitarnej). Końcówka zjazdu nie jest pewna - jadąc na wprost może brakować wyśnieżenia. Linia w dół (w stronę potoku) jest 100% dobra. W statystykach wyszło nam 900 m verical i 10 km w obie strony. Nachylenie na zjeździe do 40%. Troszkę to wyszło z trzymania się śladu podejściowego bo widoczność była już słaba. To miasteczko przypomniało mi pewne miejsce z Alpi Apuane gdzie byłem dawno temu https://italia-by-natalia.pl/jezioro-vagli-fabbriche-di-careggine/ Pisz dalej, zostało kilka dni do opisania... 1 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Jeeb Napisano 4 Kwiecień Zgłoszenie Share Napisano 4 Kwiecień 2 godziny temu, sstar napisał: Alpi Apuane jakie szlaki skiturowe możesz w tym rejonie polecić ? 1 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
sstar Napisano 4 Kwiecień Zgłoszenie Share Napisano 4 Kwiecień 2 godziny temu, Jeeb napisał: jakie szlaki skiturowe możesz w tym rejonie polecić ? Nocowałem wtedy z jaskiniowcami, znaczy speleologami, ale nie polecę żadnej jaskini, spaliśmy normalnie w Lago Sopra bodajże, w jakimś budynku na podłodze. Łaziłem wtedy bez nart. Była wiosna. Ale na przełęczy śnieg padał a jak zszedlem gór to nad morzem było cieplutko i kąpiel, przewyższenie prawie 2km, schodziłem przez Carrarę... ale ludzie uprawiają narciarstwo tamże i owszem https://www.planetmountain.com/it/notizie/alpinismo/alpi-apuane-sci-alpinismo-vista-mare.html W Pisie siedziałem wtedy 3 miesiące więc trochę się poszwędałem po okolicy... 1 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
marionen Napisano 4 Kwiecień Zgłoszenie Share Napisano 4 Kwiecień (edytowane) 6 godzin temu, sstar napisał: ...W Pisie siedziałem wtedy 3 miesiące więc trochę... Sam odszedłeś czy Cię zmusili. Wycofałeś się całkiem z polityki, czy tylko zmieniłeś opcje?😉 A w temacie : @Wujot szczególnie zazdroszczę 2 opisanych przez Ciebie tur, krowie tury to coś dla mnie, bardzo lubię takie nieoczywiste akcje i ten dzień z psem towarzyszącym jako, że ze zwierzętami (wszelakimi) zawsze było mi po drodze. Czekam na dalsze szczegóły kolejnych podbojów... Edytowane 4 Kwiecień przez marionen 1 4 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
sstar Napisano 4 Kwiecień Zgłoszenie Share Napisano 4 Kwiecień (edytowane) 2 godziny temu, marionen napisał: Sam odszedłeś czy Cię zmusili. Wycofałeś się całkiem z polityki, czy tylko zmieniłeś opcje?😉 A w temacie : @Wujot szczególnie zazdroszczę 2 opisanych przez Ciebie tur, krowie tury to coś dla mnie, bardzo lubię takie nieoczywiste akcje i ten dzień z psem towarzyszącym jako, że ze zwierzętami (wszelakimi) zawsze było mi po drodze. Czekam na dalsze szczegóły kolejnych podbojów... Czytam, czytam i w końcu załapałem. Dobre! Co do zmian... jestem wiernym kibicem zwycięskich drużyn;-) PS. Mi też akcja z psem się podoba, mam swojego ulubionego w Chacie Amor w Krk koło Peca... golden retriever... Edytowane 4 Kwiecień przez sstar 1 1 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
sstar Napisano 4 Kwiecień Zgłoszenie Share Napisano 4 Kwiecień 11 godzin temu, Jeeb napisał: jakie szlaki skiturowe możesz w tym rejonie polecić ? Nocowałem wtedy z jaskiniowcami, znaczy speleologami, ale nie polecę żadnej jaskini, spaliśmy normalnie w Lago Sopra bodajże, w jakimś budynku na podłodze. Łaziłem wtedy bez nart. Była wiosna. Ale na przełęczy śnieg padał a jak zszedlem gór to nad morzem było cieplutko i kąpiel, przewyższenie prawie 2km, schodziłem przez Carrarę... ale ludzie uprawiają narciarstwo tamże i owszem https://www.planetmountain.com/it/notizie/alpinismo/alpi-apuane-sci-alpinismo-vista-mare.html W Pisie siedziałem wtedy 3 miesiące więc trochę się poszwędałem po okolicy... Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Jeeb Napisano 4 Kwiecień Zgłoszenie Share Napisano 4 Kwiecień 2 godziny temu, marionen napisał: ten dzień z psem towarzyszącym jako, że ze zwierzętami (wszelakimi) zawsze było mi po drodze. psy w Gruzji to nie zawsze miłe spotkania, na wędrówce w okolicach Gudauri zostaliśmy zaatakowani przez hordę psów, jeden wskoczył żonie na plecy i próbował przegryźć się przez kurtkę co na szczęście mu się nie udało, dostał porządnie kijkiem i puścił, wymachiwałem kijkami i gwizdałem (gwizdek jako część wyposażenia) i dały nam spokój 1 1 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Wujot Napisano 4 Kwiecień Autor Zgłoszenie Share Napisano 4 Kwiecień Dzień 2 Następnego dnia ekipa poszła twardo na "bezimienny" (na naszych mapach), szczyt dokładnie na północ od Ushguli. 3242 m i bardzo dobry widok (tak oceniamy) plus ciekawa konfiguracja zjazdowa to wyjściowe zalety celu. Ale poza tym pogoda była wybitnie niewyjściowa. Ja zrobiłem sobie dzień rehabilitacji, bo wyraźnie rozbolały mnie więzadła w lewym kolanie. Solidna dawka Ibuprofenu plus delikatna rehabilitacja miały je zachować w dobrej formie na ostatnie trzy dni. Koledzy wycofali się gdzieś na 2800 m npm. Po drodze było sporo szukania, pokonywanie przeszkód terenowych i ciągły opad. Słowem ćwiczenie hartu ducha. Dzień 3 Postanowiliśmy spróbować "zamknąć" naszą pierwszą (psią) wycieczkę obszerniejszą pętelką. Plan planowany (strzałki) i wykonany. Z początku były jakieś przebłyski. Niewiadomą było pokonanie potoku. Na szczęście znaleźliśmy śnieżny mostek. Po nim lasek - zagęszczenie traków pokazywało, że chyba jest tam coś na kształt ścieżki, i faktycznie tam gdzie narysowałem strzałki znaleźliśmy coś co ją przypominało. Dalej było bardzo sympatycznie. Póki wyrastały, co jakiś czas krzaki nie było problemów z poruszaniem. Ostatni przebłysk pokazał jaki to fajny teren. Wyżej było coraz gorzej. A ponieważ to już była grań gdzie 10 m w lewo czy prawo robiło różnicę to postanowiliśmy zrobić wycof. Niezbyt nam to pasowało, bo oznaczało jazdę przez lasek. I o ile podejście było dość bezproblemowe to zjazd zapowiadał się o wiele "ciekawiej". Ale nie było lepszego rozwiązania. Znaleźliśmy jakąś dziurę trochę osłoniętą przed wiatrem i zjechaliśmy po swoim śladzie. Jazda była nad wyraz przyjemna. W lesie było... ciekawie. Ale w zasadzie bez jakiś wielkich problemów. Ciekawe było za to pokonywanie mostka. Przejechałem pierwszy na pełnej pycie - coś tam chyba ciut odpadło. Marcin i Andrzej przeszli ostrożnie. I za każdym coś odpadło. Robert był ostatni i wybrał moją technikę. Po jego przejeździe już niewiele zostało. Czyli konstrukcja obliczona na 8 użyć! W statystykach wyszło nam 9,9 km i 900 m verical. Bez szału ale dzień do przodu. Na szczęście szykowała się zmiana pogody i na to ostrzyliśmy sobie zęby. 3 2 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Jeeb Napisano 4 Kwiecień Zgłoszenie Share Napisano 4 Kwiecień W dniu 3.04.2025 o 00:04, Wujot napisał: Na focie w dolnym prawym rogu widać kawałek naszego hotelu (Koshi). chyba przypadkowo mu zdjęcie zrobiłem 3 2 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Wujot Napisano 4 Kwiecień Autor Zgłoszenie Share Napisano 4 Kwiecień Wygrana Po 7 dniach dupówy wreszcie słońce! Piękny dzień gdzie wszystko szło zgodnie z planem w zasadzie bez większych problemów. Jedyne to, że było multum świeżego i torowanie to była solidna robota. Dla tego pierwszego (no i może ciut drugiego). Ale co tam gadanie, pisanie. Popatrzcie na obrazki! W statystykach 1100 m verical i 10, 3 km. Celem było Gvibari II 4 2 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Wujot Napisano 4 Kwiecień Autor Zgłoszenie Share Napisano 4 Kwiecień Ostatni odcinek dodam za jakiś czas. Bambetle spakowane - Alpy Lyngeńskie czekają (w Norwegii). Jutro ruszamy. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
marionen Napisano 4 Kwiecień Zgłoszenie Share Napisano 4 Kwiecień 51 minut temu, Jeeb napisał: psy w Gruzji to nie zawsze miłe spotkania, na wędrówce w okolicach Gudauri zostaliśmy zaatakowani przez hordę psów, jeden wskoczył żonie na plecy i próbował przegryźć się przez kurtkę co na szczęście mu się nie udało, dostał porządnie kijkiem i puścił, wymachiwałem kijkami i gwizdałem (gwizdek jako część wyposażenia) i dały nam spokój Nigdy takich przygód ze zwierzętami nie miałem. W Rumuni nawet niedźwiedzie nie chciały mnie pożreć na śniadanie (ale może to były jakieś oswojone które uciekły z cyrku) Przy okazji góry w Rumuni polecam A kiedyś zimą w nocy szedłem z Karpacza do Strzechy Akademickiej I gdzieś na szlaku otoczyły mnie dziki, lekko się spietrałem ale tylko pochrząkały trochę i czmychnęły do lasu... Wiesiu wybacz za off topa. 6 1 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Wujot Napisano 4 Kwiecień Autor Zgłoszenie Share Napisano 4 Kwiecień Ostatni odcinek dodam za jakiś czas. Bambetle spakowane - Alpy Lyngeńskie czekają (w Norwegii). Jutro ruszamy. 1 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Wujot Napisano 4 Kwiecień Autor Zgłoszenie Share Napisano 4 Kwiecień 2 godziny temu, Jeeb napisał: psy w Gruzji to nie zawsze miłe spotkania, na wędrówce w okolicach Gudauri zostaliśmy zaatakowani przez hordę psów, jeden wskoczył żonie na plecy i próbował przegryźć się przez kurtkę co na szczęście mu się nie udało, dostał porządnie kijkiem i puścił, wymachiwałem kijkami i gwizdałem (gwizdek jako część wyposażenia) i dały nam spokój Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
grimson Napisano 4 Kwiecień Zgłoszenie Share Napisano 4 Kwiecień 13 minut temu, Wujot napisał: co z tym psiutem co szedł z Wami? Ten na fotce jak ugryzie, to można powiedzieć ręce papa. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Wujot Napisano 4 Kwiecień Autor Zgłoszenie Share Napisano 4 Kwiecień 5 minut temu, grimson napisał: co z tym psiutem co szedł z Wami? Ten na fotce jak ugryzie, to można powiedzieć ręce papa. Odłączył się jak zaczęliśmy kombinować z Zamkiem Królowej Tamar, dodam jeszcze takiego - wygrzebał sobie z lodówki raciczkę prosiaka i chrupał aż go było słychać z daleka. Byłem ciekawy czy ma tam całą rozczłonkowaną świnkę. A może jakiegoś turystę. 2 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Wujot Napisano 4 Kwiecień Autor Zgłoszenie Share Napisano 4 Kwiecień (edytowane) I może jeszcze taki - dałem w wątku o ON Tetnuldi ale tutaj wszyscy lubią pieski. Pomiziałem go trochę a później patrzę przez okno, że mi kijek zabrał. Edytowane 4 Kwiecień przez Wujot 3 1 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Rekomendowane odpowiedzi
Dołącz do dyskusji
Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.
Uwaga: Twój wpis zanim będzie widoczny, będzie wymagał zatwierdzenia moderatora.