Narty - skionline.pl
Skocz do zawartości

Ranking

  1. Misal

    Misal

    Użytkownik forum


    • Punkty

      19

    • Liczba zawartości

      1 050


  2. SlawekPS

    SlawekPS

    Użytkownik forum


    • Punkty

      4

    • Liczba zawartości

      100


  3. lokiec3

    lokiec3

    Użytkownik forum


    • Punkty

      2

    • Liczba zawartości

      2 622


  4. marboru

    marboru

    VIP


    • Punkty

      2

    • Liczba zawartości

      7 177


Popularna zawartość

Treść z najwyższą reputacją w 23.04.2010 uwzględniając wszystkie działy

  1. Po wielu dniach oczekiwania, perturbacjach z transportem wynikających z aktywności islandzkiego wulkanu o nazwie nie nadającej się do wymówienia, a tym bardziej do napisania, zadzwonił do mnie wczoraj posłaniec. Poprosił o pokwitowanie dostarczenia paczki. Biorę w ręce duży rulon, sprawdzam od kogo ta przesyłka. Miejsce nadania: Flachau, Kraj Salzburski, Austria. Zakończony, ponad miesiąc temu, sezon Alpejskiego Pucharu Świata był szczególny. To co go wyróżniało to Wielki Nieobecny, Narciarz Legenda, Człowiek o Wielkim Charakterze i Wielkiej Sile Ducha. Prowadząc "Puchar Prezesa" w naszych forumowych konkursach pomyślałem, że fajnie byłoby, aby był On obecny, jeżeli nie w naszych typowaniach, to przynajmniej w jakiejś symbolicznej formie. Wykonałem kilka telefonów do swoich austriackich przyjaciół, wymieniłem kilka maili. Już pod koniec marca miałem olbrzymiego banana na twarzy. Dostałem informację, że On wie już o naszej zabawie i obiecał poświęcić kilka minut na osobistą personalizację nagród dla Naszych Zwycięzców. Musiałem tylko uzbroić się w cierpliwość, tak aby Jego kalendarz wyjazdów pozwolił na zajrzenie do rodzinnego Flachau i zrobienie tego co mi obiecał. Nie chciałem o tym pisać, zanim "słowo stanie się ciałem". Zawsze przecież może zdarzyć się coś nieoczekiwanego, przesyłka pocztowa może zaginąć, zostać uszkodzona. Komunikacja lotnicza uniemożliwi Jemu dotarcie do domu, może zabraknąć flamastra do złożenia autografu. Na szczęście to już jest za mną. Teraz tylko pozostaje mi rozesłanie nagród do Naszych Laureatów. Przyjaciele którzy mi pomogli w zdobyciu nagród to: Seppi Repetschnig - szef sklepów Intersport na lodowcu Stubai Andi Eberhart i Andy Evers ze sklepu "Intersport Evers" we Flachau Rupert Silbergasser - administrator portalu hm1.com Ponadto część nagród ufundował pan Marek Chrzanowski, Prezes Zarządu firmy ConTim, obecnie "Intersocks Polska", producenta skarpet narciarskich, sprzedawanych między innymi w sieci Intersport. Laureaci "Pucharu Prezesa" portalu skionline.pl w sezonie narciarskim 2009/2010 to: 1. Miejsce - Piotrek "Kefas123" otrzymuje: Plakat Hermanna Maier'a z osobistą dedykacją i gratulacjami; Kubek ze zdjęciem Hermanna Maier'a; Zestaw skarpet narciarskich marki Contim i Columbia. 2. Miejsce - Andrzej "Aklim" otrzymuje: Plakat Hermanna Maier'a z osobistą dedykacją; Zestaw skarpet narciarskich marki Contim i Columbia. 3. Miejsce - Rafał "Bończa" otrzymuje: Plakat Hermanna Maier'a z osobistą dedykacją; Zestaw skarpet narciarskich marki Contim i Columbia. Nagrody za uczestnictwo we wszystkich konkursach otrzymują: - Marek "Marek.m77" Plakat Hermanna Maier'a; Zestaw skarpet narciarskich marki Contim i Columbia. - Mateusz "Obal" Plakat Hermanna Maier'a; Zestaw skarpet narciarskich marki Contim i Columbia. Gratuluję jeszcze raz Zwycięzcom i dziękuję Wszystkim za wspólną zabawę.
    19 punktów
  2. Jadącego telemarkiem , bez " ", gdyż jest to styl który istnieje. I chyba raczej w skręcie telemarkowym a nie w łuku alpejskim :-)) . W szkole alpejskiej nie ma przyklęku podczas skrętu. A tu jeszcze kilka fotek, że to nie przebierańcy z kijem jeżdżą. :DPSWidzę, że te nieścisłości są w "źródle".
    2 punkty
  3. Eeee tam, jacy zapaleńcy, normalnie czasem jeździmy z jednym kijem doskonaląc technikę. I, wbrew pozorom, jeden kij jest bardzo skuteczny przy zjeździe, mniej skuteczny przy podejściach. Tu zdecydowanie mają przewagę dwa kije. :)A tu kilka fotek z tegorocznej imprezy.
    2 punkty
  4. Prezentację filmików zacznę od Trasy Czerwonej przy Orczyku [video=youtube;hfb_FvhINpg]http://www.youtube.com/watch?v=hfb_FvhINpg Trasa z wysokości 3440m: [video=youtube;eLFFpcHdNwY]http://www.youtube.com/watch?v=eLFFpcHdNwY Trzy warianty spod „Małej Gondolki”... Lewa: [video=youtube;WCm5CwF1Nx8]http://www.youtube.com/watch?v=WCm5CwF1Nx8 Część środkowa od pośredniej stacji: [video=youtube;2bwRRdR18V4]http://www.youtube.com/watch?v=2bwRRdR18V4 Trochę po puchu oraz prawa Strona: [video=youtube;CxdrjwXY2JU]http://www.youtube.com/watch?v=CxdrjwXY2JU …no i co? Pozdrawiam marboru
    1 punkt
  5. Jest możliwość otrzymania zaproszenia dla 2 osób na jedyne w Polsce ekskluzywne pokazy filmu 'The Alps'. Za info na mojaszwajcaria.pl: "Jest to film twórców 'Everestu'. 'The Alps - Alpy' na gigantycznym ekranie pokazuje niepowtarzalny świat szwajcarskich gór, a na jego tle - prawdziwą historię Johna Harlina III, amerykańskiego alpinisty i pisarza, który chce przejść North Face, północną ścianę Eigeru. Jego ojciec, John Harlin II, był pierwszym Amerykaninem, który chciał zdobyć ścianę, uważaną za jedną z najtrudniejszych na świecie. W 1966 roku podczas wytyczania nowej drogi (direttissima) ok. 400 m przed szczytem zerwała się lina i alpinista runął w przepaść. To wydarzenie na zawsze zmieniło życie 9-letniego wówczas chłopca. 40 lat później John Harlin junior przybywa do Szwajcarii, aby zmierzyć się z największym wyzwaniem w jego życiu, Towarzyszą mu doświadczeni alpiniści: Robert i Daniela Jasper. Niesamowite obrazy gór, podróże przez fascynujące, alpejskie krajobrazy, filmowane w nowatorski sposób zejścia lawin i pasjonujące zmagania z górami. Historia człowieka i jego obaw oraz ważność rodziny. Podróże po Szwajcarii - Grindelwald, Zermatt, Swiss Grand Canyon, lodowiec Aletsch, Dolina Verzasca, mosty, tunele i pociągi." Jeśli ktoś jest zainteresowany, to trzeba wejść na stronę mojaszwajcaria.pl/alpy, tam można wpisać swoje dane i wysłać zgłoszenie, jeśli załapiecie się na bilety, to wyślą je priorytetem. Terminy i miejsca pokazów: - Warszawa, 26 kwietnia, poniedziałek, godz. 18:30, Sadyba Best Mall, ul. Powsińska 31 - Kraków, 28 kwietnia, środa, godz. 18:30, CH Plaza, Al. Pokoju 44 - Katowice, 29 kwietnia, czwartek, godz. 18:30, Punkt 44, ul. Gliwicka 44
    1 punkt
  6. ...troszeczkę o historii Kijów narciarskiech: Pierwszy był "bambus", zwany z austriacka alpenstockiem, czyli kijem alpejskim, bo z pięknych Alp dotarł do Zakopanego. Był to ponad 2-metrowy (najdłuższe nawet do ok. 260-270 cm) kij używany przez pionierów "białego szaleństwa". Sprawdził się w okresie zimowego zdobywania Tatr, słynnych wyryp narciarskich, na których trzeba było wykonać łuk alpejski nieraz z 20 kilogramowym plecakiem na karku. To nie były żarty! Kij ten był podporą i zabezpieczeniem przed leceniem "na pysk" w przepaść. Niejeden wiele mu zawdzięczał, będzie zresztą o tym jeszcze mowa. Pewne jest natomiast to, że widok narciarza z 2-metrowym "bambusem" w dłoni, pędzącego na nartach, exemplum - z Przełęczy Goryczkowej w chmurze śniegu budził szacunek, a tak wyposażony narciarz wyglądał bardzo bojowo i dlatego można nazwać tych pionierów narciarstwa w Zakopanem rycerzami Tatr. Tak jako pierwszy w historii pisał o nich słynny redaktor Marian Matzenauer i to określenie pasuje jak ulał do dawnych narciarzy. Co piszą o "bambusach" pierwsze polskie przewodniki narciarskie. J. Schnaider w 1898 r. o kijach bambusowych pisał: Do jazdy na nartach potrzebnymi są kije, jednak nie należy przyzwyczaić się zanadto do nich, lecz posługiwać się jedynie w koniecznych razach. Kije niezbędne są przy stąpaniu do góry, służąc za podporę, do obrotów, szczególnie na pochyłościach i uboczach, dalej do jazdy ze zbyt stromych szczytów i pagórków, jako też do odbijania się przy jeździe na równinach... kij taki jest 1.80 - 2.00 metra długi opatrzony ostrem okuciem. Ciekawe, że jeszcze w dobie "bambusa" Schnaider wspomina o dwóch kijkach, które zaczęto używać kilkanaście lat później: przy nauce najlepiej używać dwóch krótkich kijów. Wskazuje to na fakt następujący, że jeszcze w końcu XIX w. dotarły już do nas dwa kije, ale nie znalazły wówczas szerszego zastosowania. Mariusz Zaruski i Henryk Bobkowski, zwolennicy szkoły alpejskiej hołdowali "bambusowi" i pisali w swym przewodniku o naszym bohaterze w sposób następujący: W górach, gdzie teren przedstawia często znaczne trudności, wspinanie się i jazda byłyby niemożliwe bez pewnej podpory. Alpejska szkoła jazdy używa jako podpory długiego, ostro okutego kija, który powinien być o tyle mocny, żeby mógł utrzymać ciężar narciarza. Kij nie powinien być krótszy od 2 metrów. Zbyt jednak długi utrudnia szybkość ruchów, a podczas jazdy w pozycji opornej drżeniem górnego końca osłabia mięśnie ręki. Najlepsze są kije bambusowe, na jednym końcu okute stalowym grotem 10-15 cm długości. Należy unikać uderzeń kija bambusowego o twarde przedmioty, od tego bowiem bambus pęka podłużnie. Dobrze jest również kij bambusowy przetrzeć pokostem. W zbiorach Muzeum Tatrzańskiego, zakurzonym i pełnym prawdziwych tatrzańskich cudów archiwum, zachowało się zdjęcie Zaruskiego jadącego "telemarkiem" z Gubałówki, opierającego się w momencie skrętu, przepraszam - łuku alpejskiego, właśnie na bambusie. Widać też od razu perfekcję jazdy starej szkoły. Dzięki bambusowi Zaruski dokonał na nartach tak trudnych zjazdów jak z Koziego Wierchu, Zawratu, Kościelca, Polskiego Grzebienia z trudniejszych, nie licząc innych łatwiejszych, stał się mistrzem alpejskiego łuku i nawet po wprowadzeniu dwóch kijków stworzył własną szkołę, polegającą na tym, że po wyjściu na przełęcz X czy Y składał dwa kije w jeden i ostro ruszał w dół. Opis takich składanych kijów pozostawił nam Aleksander Bobkowski. Do ciężkich wycieczek, do wypraw, używano właśnie składanych kijków jesionowych. Po złożeniu dwa kijki spinano rzemykiem, po wcześniejszym ściągnięciu talerzyków. W jednym kijku musiało być wyżłobienie dla śrubki, wkręcanej w drzewo, a dla złożenia na dole był zamek. Taki kij powstały z połączenia dwóch lekkich był rzeczywiście bardziej wytrzymały i nadawał się do ostrych zjazdów w terenie. Celował w nich przyjaciel Zaruskiego, Józef Oppenheim, zwany przez przyjaciół Opusiem lub Opciem, który po osiągnięciu przełęczy spinał kije i ruszał w dół nucąc pod nosem piosenkę "O młynareczce z małej wsi młynarz po nocy śni" lub "Antek na harmonii gra". Słynny był zjazd Oppenheima spod wierzchołka Młynarza, czy długi zjazd z Kamienistej granią Hliny na słowacką stronę. Tam nie wystarczały lekkie kijki norweskie, trzeba było solidnego oparcia i Opuś, wierny starej szkole składał kije do zjazdu. Zresztą bambus, poczciwy druh, przyjaciel pierwszych zakopiańskich narciarzy, uratował skórę nie tylko jemu"... "Bambus" ratuje Mariusza Zaruskiego… "Bambus", jak już powyżej było mowa, niejednemu narciarzowi uratował życie i zdrowie, nawet samemu Mariuszowi Zaruskiemu, gdy po lodzie spadał do Czarnego Stawu Gąsienicowego... Spadał w dół z ogromną prędkością, prawdziwa była to śmiertelna jazda, jak pisał o takich chwilach Zaruski, ale uratował go od śmierci właśnie "bambus". A było to tak: Od razu poczułem, że zaczynam jechać, to znaczy spadać. Zrozumiałem, że leżę na podłożu lodowym, że pochyłość dalej jest coraz większa, że żlebik urywa się na dół pionowymi ścianami itp., słowem w mgnieniu oka uprzytomniłem sobie wszystkie okropności sytuacji w której się znalazłem... Pierwsza myśl: stój, stać, zatrzymać się! Ale jak? Narty leżą na lodzie bezwładnie. Wykręciłem się więc twarzą do lodu i "pazdury", zamknięte w grubych rękawicach, wpiłem w podłoże. Skutek był taki, jak gdybym po szkle wodził palcami... Rozpacz. Stój, stać - krzyczał mi instynkt samozachowawczy do ucha. Jechałem już bardzo szybko... A może to rzecz się dzieje już na tamtym świecie? Nie, niedorzeczność, Czarny Staw przede mną, lecę do Czarnego Stawu, niezawodnie już spadłem ze ściany! Dobrze mi jest, głową wyżej, nogi niżej, ale cóż tam szoruje i dzwoni nade mną? Oglądam się: kij, mój własny, rodzony kij, wzruszony widocznie moją niedolą popędził za mną, a że był mniejszy i bardziej śliski, więc mię dogonił! Poczciwy i zacny kij! Mam go i dzisiaj na miejscu honorowym. Sięgnąłem ręką po niego, po chwili miałem go już pod pachą i prułem śnieg z całej mocy. Impet był jednak tak wielki, że pomimo hamowania jeszcze kęs spory przeleciałem w tej pozycji, zanim czując, że pęd opanowuję, zmieniłem chwyt kija i stanąwszy na nogi, nie zatrzymawszy się jednak ani na chwilę, zjechałem część drogi poprzecznie, wówczas, wciąż jeszcze będąc w mocy pierwotnego rozpędu, skierowałem dzioby nart ku dołowi i po paru zakrętach stanąłem przy Czarnym Stawie. Uuuf! dobra była jazda, trochę tylko za prędka! Gorąco...! Uczestnicy (czki) wycieczki widzieli mój upadek i ze szczerym przerażeniem stwierdzili, że ze mnie już trup albo, w najlepszym razie, nieboszczyk. Jakże byli zdziwieni, gdy, wyjrzawszy u góry ze ścian progu, spostrzegli owego nieboszczyka, stojącego na nartach i zapalającego papierosa! Jak widać z powyższego tekstu "bambus" był towarzyszem doli i niedoli tatrzańskiego narciarza i pomagał w momentach i przyjemnych i... krytycznych, tak jak w życiu. Innym razem, podczas przejścia z Romanem Kordysem przez Polski Grzebień, bambus po raz wtóry uratował Zaruskiego. Ruszyła mu bowiem spod desek lawina... Huk trzęsienia ziemi. Tupot niezliczonych stad bawołów w szalonym popłochu pędzących na oślep. Łomot, świst i warczenie... Lawina! Na mgnienie oka wydało mi się, że spadam, a wraz ze mną świat się wali w przepaść. Wnet jednak spostrzegłem, że stoję na miejscu, od nóg moich, przede mną, za mną, i wyżej wszystko ruszyło i w nieokiełznanym pędzie leciało w dół na kształt potężnego potoku leciało, kotłując się, bałwaniąc, tocząc olbrzymimi kłębami, buchając wulkanami śniegu ku niebu. Rzuciłem okiem za siebie i ujrzałem towarzysza wycieczki głową na dół, nartami do góry, spadającego w ślad za lawiną. - Kij pod pachę!- krzyknąłem ile głosu w piersi. Jak widać życie pierwszych narciarzy nie było monotonne: lawiny, kurniawy, upadki na szreni i szusy w puchu, oczywiście z "bambusem" w ręku, dopełniały żywota narciarskiej braci. Doświadczenie z lawiną pod Polskim Grzebieniem nie poszło w zapomnienie. Na organizowanych przez ZON i TTN kursach narciarskich uczono hamowania "bambusem" na stromym zboczu, na zasadzie "czym Jaś za młodu nasiąknie..." i wypadków w górach nie było wiele. Ale powoli czas "bambusa" się kończył, gdyż pojawiły się… norweskie nowinki. http://z-ne.pl/s,doc,23274,1,1729,,,.html
    1 punkt
  7. Zachód Grońskiego to jedna z pięciu linii w polskiej części Tatr Wysokich, które wycenione zostały na 6. Zachód Grońskiego przez długi czas uważany był za najtrudniejszą linię narciarską w polskich Tatrach Wysokich. Z pewnością pokonanie go w 1994 roku przez Piotra Konopkę było dużym wyczynem, którego długo nikt nie zdecydował się powtórzyć. Najokazalej prezentuje się z Rysów - imponująca, pionowa niemal linia przecinająca ścianę Wołowego Grzbietu działa na wyobraźnię. W praktyce okazuje się, że nie taki diabeł straszny. Narciarze spodziewający się dużych trudności technicznych będą wprawdzie rozczarowani, ale miłośnicy mocnych wrażeń mogą liczyć na sporą dawkę adrenaliny. Zjazd rozpoczynamy na Małej Wołowej Szczerbinie (2355 m n.p.m.), z której zsuwamy się kilka metrów, a następnie wąskim, mocno nachylonym śnieżnym zachodem trawersujemy północne, skaliste stoki Wołowego Grzbietu. Zachód ciągnie się przez ponad 500 metrów, dwa razy wznosząc się (konieczne podejście kilka metrów na nartach) i dwa razy stromo opadając (jedyne miejsca, gdzie można wykonać kilka skrętów). Jest mocno eksponowany - pola śnieżne podcięte są skalistym progiem opadającym do Wyżniego Czarnostawiańskiego Kotła - dlatego dobrze się asekurować dziabą. Zachodem docieramy do wylotu żlebu schodzącego z Żabiej Przełęczy. Żleb ograniczony z lewej strony skalną grzędą jest początkowo dość stromy, ale równocześnie dość szeroki. To tak naprawdę najciekawszy odcinek zjazdu, który sprowadza nas do Kotła pod Rysami. Stąd już bez problemów docieramy do Czarnego Stawu. Zjazd Zachodem Grońskiego to zjazd typowo taternicki - propozycja dla tych, którzy nad radość z jazdy przedkładają sporą dawkę adrenaliny. Z pewnością trawers mocno eksponowanych stoków Wołowego Grzbietu jest dla psychiki dobrym treningiem, który zaprocentuje podczas kolejnych zjazdów. Dane techniczne zjazdu Zachodem Grońskiego z Małej Wołowej Szczerbiny (2355 m n.p.m.) do Kotła pod Rysami i dalej do Czarnego Stawu pod Rysami (za przewodnikiem "Narciarstwo wysokogórskie w Polskich Tatrach Wysokich" K. Życzkowskiego i J. Wali): Trudność zjazdu: 6 Średnie nachylenie stoku: 31 stopni Deniwelacja zjazdu: 770 m Długość zjazdu: 1500 m Pierwszy zjazd: Piotr Konopka, 4 czerwca 1994 Tekst i zdjęcia: Michał Kowalski góry.pl
    1 punkt
  8. Filmiki bardzo przyjemne - można sobie wyobrażać, że właśnie się tam zjeżdża, a to fajne wrażenie. Byłam na Pitztalu kiedyś w podobnym terminie, też parę dni puchu, reszta oszałamiające słońce. Bardzo miło sobie to przypomnieć .
    1 punkt
  9. Radzę wszystkim laureatom pochować te nagrody tak, żeby nikt nie wiedział gdzie one są. Bo jak Wróżka przeczyta ten wątek i wybierze się na wycieczkę po kraju to te wszystkie wasze plakaty i kubki znajdą się w jej pokoju. :D:D:D:D. Pozdrawiam.
    1 punkt
  10. A ja w wolnych chwilach jak przed kompem siedzę to sobie namierzam kwatery w interesujących mnie ośrodkach. Później jak do konkretów dochodzi to jest o wiele szybciej dograć mieszkanie. Pozdrawiam.
    1 punkt
  11. W cenie karty dziennej jest również zjazd kolejką- takie małe udogodnienie...
    1 punkt
  12. Tak..tak... a w sklepie rowery...rolki i pumpane akcesoria co by się nie utopić Zawsze można się udać do biura podróży i wykupić sobie pobyt w jakimś getcie dla ubogich Europejczyków, czyli w tym... no... Egipcie, tylko trzeba pamiętać żaby zabrać ponton z sobą, bo jak by znowu wulkan zapragnął mieć orgazm, to żeby było jak do domu wrócić jeszcze przed zimą
    1 punkt
  13. Na Magurze wyciąg stoi! Dla większości okres nartowania się zakończył, ale nastał okres wyczekiwania nowych inwestycji. Tak więc rozpoczynam, co prawda z dużym poślizgiem, bo inwestycja ta miała być gotowa już w poprzednim sezonie, ale w myśl staropolskiego przysłowia "co nagle, to po diable" lub "lepiej późno, niż wcale":p miejmy nadzieję, że wszystko będzie się dobrze "kręciło":) http://www.gorlice24.pl/index.php?option=com_content&view=article&id=2801:ski-park-magura-praktycznie-gotowa&catid=8:goracy-temat&Itemid=29 P.S. Mam jeszcze jedną nowinę z Beskidu Wyspowego, ale zdradzę jak będzie więcej informacji, bo narazie to raczej plotka.
    1 punkt
  14. Jedynie słuszne rozumowanie:) . Ale usprawiedliwiony jest np.Bończa i Jemu "podobni" (tzn.mieszkający w pobliżu) Ma "pod nosem" śnieg i codziennie może z niego korzystać,nie musi pokonywać nadmiernych odległości. Wszyscy inni powinni korzystać z prawa wyboru i wiadomo gdzie jechać. A Bończa będzie miał takiego banana bo będzie po pustym Kasprusiu śmigał.
    1 punkt
www.trentino.pl skionline.tv
partnerzy
ispo.com WorldSkiTest Stowarzyszenie Instruktorów i Trenerów Narciarstwa PZN Wypożyczalnie i Centra testowe WinterGroup Steinacher und Maier Public Relation
Copyright © 1997-2021
×
×
  • Dodaj nową pozycję...