Narty - skionline.pl
Skocz do zawartości

Karol Wojtyła narciarz.


Rekomendowane odpowiedzi

Dzisiaj mija 30 lat od momentu wybrania Karola Wojtyły Papieżem.

Przypomina mi się wspomnienie kogoś na temat jednego z bardziej ulubionych sportów, jakim się oddawał Kardynał a może jeszcze wtedy ksiądz Wojtyła, a więc naszemu narciarstwu.

Otóż mieszkał on często podczas pobytów w Zakopanem u sióstr niedaleko od Nosala. Bywało, że zabierał nagle narty, wspinał się na Nosal i zjeżdżał, a wyciągi wtedy nie pracowały, albo ich jeszcze nie było. Mawiał ponoć, że prawdziwe narciarstwo jest wtedy, jak się górę najpierw zdobędzie na piechotę.:)

Ja sam miałem to szczęście spotkać Papieża Jana Pawła II w drodze na Kalatówki i Kasprowy Wierch podczas jednej z wizyt w Polsce.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kilka razy to nawet z Watykanu cichcem umykał na narty. Raz nawet ktoś go rozpoznał na stoku, wtedy szybko musiał się ewakuować coby afery nie było.

Takiego drugiego WIELKIEGO POLAKA nie znajdziesz.

Drugie takiego Wielkiego papieża też może już nie być :(

http://bi.gazeta.pl/im/8/3250/z3250378X.jpg

Edytowane przez Ambro
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 7 months later...

Jan Paweł II to był po prostu nasz człowiek:) i wielka szkoda , że nie ma go już wsród nas:(

a co do jego wyczynów narciarskich - to wielki szacunek , można powiedzieć , że był skiturowcem z krwi i kości i niejeden szlak beskidzki , czy też tarzański zaliczył. Początki jego przygody z nartami wiążą sie m.in. z Leskowcem ,górą w Beskidzie Małym , gdzie do niedawna jeszcze funkcjonował ( a może jeszcze działa? ) wyciąg typu wyrwirączka ( taka prawdziwa , z liną , do której narciarz wpinał się specjalnym kluczem ) . Żeby tam pojeździć to trzeba było zasuwać z buta ( z Ponikwi- od strony Wadowic lub Rzyk Jagódek - od strony Andrychowa ) pod górę ok. 1 godziny i to w zimie z nartami i całą resztą na plecach. Nie było lekko , ale w "tamtych czasach" była to jedyna w okolicy góra z wyciągiem.Co prawda wyciąg wybudowano tam "dopiero" w 1953 roku , jako jeden z pierwszych w Beskidach , więc nie wiem czy Karol Wojtyła miał okazję z niego korzystać .Stok ubijało się rano nartami i potem śmigało z góry na dół cały dzień:) , a na koniec dnia 4 kilometrowy zjazd leśnym duktem do Rzyk Jagódek . Ehh , to były czasy:)

jak ktoś chce więcej poczytać o tych okolicach to może tutaj :

http://leskowiec.pttk.pl/tereny.html

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Właśnie opowiedziałam mojemu Ojcu o tym artykule. A On też uczył się jeździć na nartach w Bielsku jeszcze przed wojną, mówi, że zjeżdżali z bratem głównie z Klimczoka i okolicznych górek, których jest mnóstwo, na podobnych nartach. A piszę o tym, bo proszę, westchnijcie o zdrowie dla bardzo starego narciarza z Bielska - jest od 2 tygodni poważnie chory...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Witam

Kilka razy to nawet z Watykanu cichcem umykał na narty. Raz nawet ktoś go rozpoznał na stoku, wtedy szybko musiał się ewakuować coby afery nie było..

Myslę, że dlatego był tak wielki bo był "zwyczajny" - wiecie o co chodzi

Takiego drugiego WIELKIEGO POLAKA nie znajdziesz.

Mikołaj Kopernik

Maria Curie-Skłodowska

Pozdrawiam

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 7 months later...

Jan Paweł II patronem sportowców?

Gdy zostanie wyniesiony na ołtarze, powinien zostać ogłoszony patronem sportowców, jako człowiek, który całe życie był jednym z nich - zaproponował portugalski kardynał Jose Saraiva Martins. Pisze o tym madrycki dziennik "El Mundo".

"Propozycja ta - podkreśla dziennik w swym wydaniu internetowym - pochodzi nie od kogo innego, jak od kardynała kurii rzymskiej, który był do niedawna prefektem kongregacji spraw kanonizacyjnych".

Dla Saraivy Martinsa, kardynała, który wiele starań włożył w przyspieszenie beatyfikacji papieża- Polaka, zasługi Karola Wojtyły w dziedzinie sportu są ewidentne.

Sam był wielkim sportowcem, który uprawiał wspinaczkę górską, narciarstwo i inne sporty

Kard. Saraiva MartinsSam był wielkim sportowcem, który uprawiał wspinaczkę górską, narciarstwo i inne sporty - mówi watykański hierarcha. Nie tylko często sport uprawiał, ale rozumiał jego znaczenie z ludzkiego i chrześcijańskiego punktu widzenia. Dlatego też mógłby się stać, jeśli Bóg zechce, świętym patronem sportowców.

Jak podkreśla "El Mundo", "Karol Wojtyła w odróżnieniu od wszystkich swych poprzedników był w historii najnowszej najbardziej wysportowanym papieżem. Gdy tylko przeniósł się do Watykanu, polecił zbudować basen pływacki i salę gimnastyczną".

Hiszpański dziennik powołuje się na zdjęcia, które świetnie dokumentują sportową pasję Jana Pawła II: fotografie papieża jeżdżącego na nartach w Alpach, jego wcześniejsze wyprawy kajakowe, jego obronę na bramce, gdy jeszcze jako Lolek grał w piłkę w Wadowicach.

Jan Paweł II, który został wybrany na papieża w wieku 58 lat - przypomina dziennik - dbał o swą, świetną jak wiadomo, kondycję fizyczną; dzięki niej był tym w historii papiestwa, który odbył najwięcej podróży wymagających często kondycji maratończyka, przy czym potrafił gromadzić wokół siebie więcej ludzi niż wiele wydarzeń sportowych.

"Nie na darmo prasa nazwała go Bożym Atletą" - dodaje "El Mundo".

za wp.pl

  • Like 4
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jan Paweł Ii

Bylem na Zjeżdzie RODU Wojtylow w Czańcu . Posiadam drzewo genealogiczne ..Osobiście jestem galaź B- 2 - moge przeslac meilem dla zaintersowanych - piszcie na andrzejski@neostrada.pl Kiedys bylem tez w Muzemum Wojtyly w Wadowicach i podziwialem jego sprzet narciarski.... BYL WIELKIM CZLOWEIKIEM i sportowcem

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Były redaktor naczelny, wydawanego w Toronto "Związkowca", absolwent KUL, Jacek Borzęcki przytoczył kiedyś opowiadanie o wizycie arcybiskupa krakowskiego bpa Karola Wojtyły w jakiejś podgórskiej miejscowości. Twierdził, że z całą pewnością jest to anegdota, niemniej jednak świadcząca o ogromnym poczuciu humoru i wielkiej fantazji przyszłego papieża.

- "Niemal całe miasteczko zebrało się przy parafialnym kościele w oczekiwaniu na przyjazd biskupa. Orkiestra dęta wypożyczona z powiatu szykowała się do odegrania powitalnego marsza triumfalnego. Proboszcz co chwila nerwowo pocierał ręce, organista zaś kręcił się przy swoim chórze kościelnym, udzielając ostatnich wskazówek. Wszyscy wypatrywali nie tyle zresztą w siną, ile raczej białą dal - jako że była to zima. Coś nagle zamajaczyło się na horyzoncie. »Jedzie, jedzie!« - rozległy się gorączkowe głosy w tłumie. Czarna kulka, hen na zbiegającej stromo ku miasteczku drodze, powiększyła się - wpierw obiecująco, później ku ogólnemu zawodowi: »Toć to narciarz, a nie żadna lemuzyna biskupia!«

Narciarz zbliżał się do oczekującego tłumu i niektórzy ze zdziwieniem spostrzegali, że spod narciarskiej kurtki widać było czerwoną sutannę. Dziwne to było, co prawda, któż jednak miał czas się nad tym zastanawiać, skoro nareszcie pojawiła się w dali ciemna plama, która nie mogła być czymkolwiek innym, jak właśnie samochodem arcybiskupa. Wśród tłumu przetoczył się szmer podniecenia i wszyscy gorączkowo wpatrywali się w dobrze już teraz widoczną ciemną limuzynę. W międzyczasie samotny narciarz w sutannie zatrzymał się tuż przy chórze kościelnym, zdjął narty i spokojnie bez pośpiechu wszedł do kościółka.

Auto arcybiskupa zbliżało się. Proboszcz dał znak i orkiestra dęta gruchnęła triumfalnego marsza. Gdy samochód zatrzymał się, proboszcz podbiegł, by otworzyć ekscelencji drzwi. Organista wzniósł ręce do góry czekając na ukazanie się arcybiskupa, tłum wołał: "Wiwat! Niech żyje!" Ktoś już nawet zaczynał tradycyjne "Sto lat", gdy nagle zrobiło się cicho jak makiem zasiał. Wszyscy z wytrzeszczonymi oczyma patrzyli na otwarte drzwi limuzyny, przez które widać było, że na tylnym siedzeniu nikt nie siedział. "Nie ma arcybiskupa - bąknął rozpaczliwie proboszcz". Tłum nadal stał cicho i jakby bez ruchu, gdy wtem w drzwiach kościółka ukazał się ministrant w białej komży: "Arcybiskup jest już przy ołtarzu!" - darł się wniebogłosy. "Chodźcie do kościoła".

Źródło: Onet.pl

  • Like 4
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Taaaa.

Taki był i szkoda, że go już nie ma.

Choć ciągle jest. Bo czym jest ten wątek.

jest, jest...

Znalazłem jeszcze cudowne wspomnienia o Nim i o górach...

Rzeczpospolita z dni 7 i 8 kwietnia 2005 roku opublikowała dwa niezmiernie ciekawe teksty redaktorów. Moniki Rogozińskiej i Lorenzo Scandroglio. Opisano w nich narciarskie wojaże Karola Wojtyły w Tatrach, spotkanie Ojca Świętego z Wandą Rutkiewicz, informacje o papieskich pamiątkach na Evereście oraz wspólne narciarskie wojaże w Alpach z prezydentem Włoch Sandro Pertinim. Wszyscy bohaterowie owych wspomnień już nie żyją – więc tym większa staje się ich wartość.

Mówił, że w górach można usłyszeć Boga. Lata 70. Pierwsza niedziela po Bożym Narodzeniu, odpust w kościele Świętej Rodziny w Zakopanem. Jak co roku arcybiskup krakowski Karol Wojtyła wizytuje parafię. Potem jedzie do Kuźnic, by z nartami na ramieniu wsiąść do kolejki na Kasprowy Wierch (-). Dominikanin i ratownik TOPR, ojciec Leonard Węgrzyniak, który od 1971 r., na mocy dekretu arcybiskupa, gazduje w kaplicy Królowej Tatr, opowiada: - Zawsze herbatę wypił, pogwarzył, spytał o to, co się dzieje w górach.

Józef Uznański, 81-letni senior ratowników tatrzańskich: - Nikt by w tym skromnie ubranym człowieku nie rozpoznał arcybiskupa. Nie uznawał banalnego narciarstwa typu „wyciąg – zjazd”. Lubił prawdziwą turystykę: podejść, zmęczyć się, zjechać po świeżym śniegu na Kondratową albo przez Halę Gąsienicową do Jaszczurówki. Pamiętam, jak wpadał do dyżurki na Kasprowym, żeby zapytać o warunki. Siedział przez chwilę w dyżurce albo na tarasie i podziwiał panoramę.

Górale wiedzieli: Jan Paweł II kocha Tatry. Ile razy pielgrzymował na Podhale, tyle razy palili ogniska, czuwali, czekali, Pieczołowicie przygotowywali lądowisko dla helikoptera. Podczas pierwszej pielgrzymki Jana Pawła II do Polski w 1979 r. oficjalny program nie przewidywał Jego wizyty w Tatrach. Mimo to na najwyższym w całości polskim szczycie widocznym z Zakopanego, Kozim Wierchu, zawisła wielka, biało-żółta flaga. Przez całą noc przed wizytą Ojca Świętego szyli ją pracownicy schroniska w Dolinie Pięciu Stawów.

I rzeczywiście po mszy świętej w Nowym Targu, wbrew ustaleniom, dwa papieskie helikoptery skierowały się ku zachmurzonym Tatrom. Ponieważ rozpętała się burza musiały zawrócić. Ojciec Święty żartem pogroził górom: - Papież widział już Tatry, ale Tatry nigdy jeszcze nie widziały papieża.

Tuż przed odlotem do Rzymu, w Pałacu Biskupów Krakowskich, Jan Paweł II spotkał się z himalaistką Wandą Rutkiewicz. Wiedział, że zdobyła Everest w tym samym dniu, w którym został papieżem. – To była niezwykła scena – opowiada inicjator spotkania Zbigniew Święch.

Jan Paweł II biegł po schodach. Gdy nas zobaczył, wyciągnął ręce w papieskim geście, ale najpierw podszedł do wiszącego krucyfiksu i ucałował stopy Chrystusa.

Wanda padła na kolana. Papież podniósł ją ze słowami: „Pani Wando, ludzie gór witają się stojąc. Dobry Bóg tak chciał, że oboje tego samego dnia weszliśmy tak wysoko. Czy pani sama była na Mount Evereście?. A Wanda na to: „Najwyższych szczytów nie zdobywa się samotnie”. Papież się roześmiał: Coś mi wiadomo na ten temat. Himalaistka wręczyła Ojcu Świętemu srebrną płytkę z kamykiem i wygrawerowanym napisem, że pamiętnego dnia 16 października 1978 r. zniosła ten kamyk ze szczytu Everestu. Jan Paweł II odwzajemnił podarunek różańcem z pereł. Na koniec objął Rutkiewicz i powiedział po cichu: Proszę przyjechać do mnie na Watykan. Urwiemy się w góry we dwójkę, nie bacząc na to, co ludzie powiedzą...”.

17 lutego 1980 r., na szczycie Everestu inny papieski różaniec zostawili pierwsi zimowi zdobywcy najwyższej góry – Krzysztof Wielicki i Leszek Cichy. Różaniec dała im matka Staszka Latały, filmowca, który zginął podczas wyprawy na Lhotse. Wiadomość o wniesieniu różańca, pogłoski o umieszczeniu krzyża na szczycie i telegram wysłany przez wyprawę do papieża rozwścieczyły komunistyczne władze PRL. Pierwszy sekretarz PZPR zrezygnował ze spotkania z alpinistami. Andrzej Zawada, szef wyprawy powtarzał, że list z gratulacjami papieża wynagrodził alpinistom wszystkie nieprzyjemności.

W 1981 r. po informacji o zamachu na papieża, polscy wspinacze zadedykowali Janowi Pawłowi nową drogę, na ośmiotysięczną Annanapurnę z Himalajach. (-). Imię papieża nosi też piękny wodospad na rzece Colca w Andach, którzy jako pierwsi przepłynęli krakowscy kajakarze (-).

Buddyjskie przysłowie mówi, że „wielkie rzeczy się dzieją, gdy się spotykają ludzie z górami”. Co myślał Jan Paweł II o górach?. W 1986 r. w Alpach, w przeddzień dwusetnej rocznicy zdobycia Mont Blanc powiedział: Od zarania dziejów góry stanowią dla ludzkości uprzywilejowane miejsce spotkania z Bogiem i Jego nieskończoną wielkością (...) W górach milknie bezładny zgiełk miasta, panuje cisza bezimiennych przestrzeni, która pozwala człowiekowi lepiej usłyszeć wewnętrzne echo głosu Boga. Patrząc na szczyty ma się wrażenie, że ziemia wznosi się ku górze, jak gdyby pragnęła dotknąć nieba; człowiek widzi w tym niejako wyjaśnienie własnego dążenia do transcendencji i nieskończoności.

Na internetowym forum po śmierci papieża pojawił się wpis jednego ze wspinaczy: „Tak, wytyczył wspaniałą drogę. Wielu z nas przystawiało się już wielokrotnie do tej linii. Często spadamy na samym starcie, czasami schodzimy na boki – wytyczając jakieś obejścia, warianty, innym razem rezygnujemy po kilku mocnych sekwencjach, ale naprawdę warto wracać i uczyć się Prawdziwej Superdiretissimy” (najkrótszej i najtrudniejszej drogi na szczyt).

Ktoś inny dopisał: DAJ MU, PANIE POKÓJ Z WIDOKIEM NA TATRY”.

W lipcu 1984 r. cały świat zobaczył w telewizji, pierwszy raz w historii, papieża na nartach w sportowej kurtce na lodowcu Adamello w Alpach. Ówczesny prezydent Włoch, stary socjalista Sandro Pertini (zmarł w 1990 r.) lubił opowiadać o niespodziance, jaką sprawił mu telefon od Jana Pawła II. – Panie prezydencie, czy zechciałby pan pojechać ze mną na narty w Adamello w ten weekend? – zapytał papież.

„Był piątek – wspominał prezydent Pertini. – Zaskoczony przyjąłem zaproszenie. Paliłem fajkę przyglądając się, jak jeździ. W końcu powiedziałem: Wasza Świątobliwość jest mistrzem, robi skręty jak jaskółka”. Niezapomniane wydarzenie pełne było zabawnych sytuacji. W schronisku papież i prezydent razem jedli typowe włoskie danie z grubym makaronem zwane nie wiadomo dlaczego Strozzapreti (udusić księży). Papież z takim apetytem pałaszował posiłek, że socjalistyczny prezydent nie mógł powstrzymać się od śmiechu. Chwilę później obydwaj serdecznie się śmiali.

Gospodarz schroniska leżącego na wysokości 3040 m. Lino Zani, przewodnik, człowiek gór, który 21 lat temu towarzyszył przez tamte dwa dni Ojcu Świętemu, pamięta coś wyjątkowo charakterystycznego dla tego papieża: „Zwracaliśmy się do Jana Pawła w trzeciej osobie - Wasza Świątobliwość. Próbował nas parokrotnie przekonać, by w górach mówić do Niego po imieniu – Karol.... On. jedna z najważniejszych postaci świata! Jego prostotę ja i moja rodzina odczuliśmy po wyjeździe prezydenta. Zostaliśmy sami z papieżem. Jedliśmy razem w kuchni i rozmawialiśmy jak starzy przyjaciele z gór”.

Od tego czasu Lino Zani wiele razy spotykał papieża. Jeździł do Watykanu na publiczne audiencje. Jan Paweł II zawsze zwracał się do niego, wspominając z nostalgią tamte chwile w Adamello. W styczniu tego roku spotkał papieża ostatni raz. „Stałem w drugim czy trzecim rzędzie zasłonięty przez ludzi. Ojciec Święty siedział na tronie-wózku inwalidzkim. Dostrzegł mnie jednak i rozpoznał. Oczy Mu na chwilę rozbłysły, skinął głową i delikatnie uśmiechnął się. Byłem poruszony jak zawsze...”.

Pewnego dnia Jan Paweł II siedział nad brzegiem potoku w Lorenzago nel Cadore w Dolomitach i jadł. Widząc zdumione spojrzenie turysty, który niespodziewanie nadszedł, stwierdził: „Wolność, to jedzenie sardynek z puszki”.

Jan Paweł II spędził sześć razy po dwa tygodnie wakacji w Dolomitach (północno-wschodnia część Włoch) oraz dziewięć razy w Dolinie Aosty w wiosce Introd (północno-zachodnia część Włoch w pobliżu Mont Blanc). Czasami udawał się w niższe góry: w Apeniny w centralnej części południowych Włoch do Gran Sasco, ale wolał Alpy.

O sukcesach polskich alpinistów i himalaistów tak powiedział 17 lutego 1980 roku w Watykanie:

Cieszę się i gratuluję sukcesu moim Rodakom, pierwszym zdobywcom najwyższego szczytu świata w historii zimowego himalaizmu. Życzę Panu Andrzejowi Zawadzie i wszystkim Uczestnikom wyprawy dalszych sukcesów w tym wspaniałym sporcie, który tak bardzo ujawnia „królewskość” człowieka, jego zdolność poznawczą i wolę panowania nad światem stworzonym. Niech ten sport, wymagający tak wielkiej siły ducha, stanie się wspaniałą szkołą życia, rozwijającą w Was wszystkie wartości ludzkie i otwierającą pełne horyzonty powołania człowieka. Na każdą wspinaczkę także tą codzienną, z serca Wam błogosławię.

Autor: Andrzej Matuszczyk

Żródło: e-beskidy.com

  • Like 6
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jan Paweł II wymykał się z Watykanu

Fragment wspomnień kardynała Stanisława Dziwisza na temat potajemnych narciarskich wypraw Jana Pawła II opublikował włoski dziennik "Il Messaggero".

Jan Paweł II kochał góry /AFPRozdział pochodzi z książki napisanej przez metropolitę krakowskiego we współpracy z watykanistą Gian Franco Svidercoschim "Życie z Karolem", Polska wersja "Świadectwo".

Osobisty papieski sekretarz ujawnia, że Jan Paweł II, który miał kłopoty z przyzwyczajeniem się do "zamknięcia" w Watykanie, około stu razy udawał się ze swymi najbliższymi współpracownikami i przyjaciółmi na sekretne wycieczki w góry, przede wszystkim do Abruzji.

"Nikt nic nie wiedział, ani w Watykanie, ani dziennikarze. Pierwszy raz to była prawie ucieczka" - wspomina kardynał Dziwisz. Decyzja o wyjeździe na narty była - jak to ujmuje - "zbiorowa" i zapadła przy stole. Miejsce - Ovindoli w Abruzji, zasugerował ksiądz Tadeusz Rakoczy (obecnie biskup bielsko-żywiecki - PAP), który sam jeździł tam na nartach.

"Dla bezpieczeństwa - dodaje kardynał Dziwisz - dwa czy trzy dni wcześniej ksiądz Józef Kowalczyk (obecny nuncjusz apostolski w Warszawie, wówczas pracownik watykańskiego Sekretariatu Stanu-red.) pojechał tam na rekonesans, by uniknąć niespodzianek".

Metropolita krakowski opowiada w swej książce, że do pierwszej potajemnej wycieczki na narty doszło - o ile, jak zaznacza, dobrze pamięta - 2 stycznia 1981 roku.

"Wyjechaliśmy około godziny dziewiątej z pałacu w Castel Gandolfo samochodem księdza Józefa, by nie rzucić się w oczy Gwardii Szwajcarskiej. Ksiądz Józef prowadził, a obok niego siedział ksiądz Tadeusz i udawał, że czyta gazetę; trzymał ją całą rozłożoną przykrywając w ten sposób Ojca Świętego, który był z tyłu, ja byłem obok niego" - opowiada kard. Dziwisz.

Podkreśla, że ksiądz Józef Kowalczyk prowadził samochód niezwykle ostrożnie przestrzegając ograniczeń prędkości i zwalniając na każdych pasach. "Wyobraźmy sobie, co by było, gdyby doszło do wypadku, albo gdyby samochód się zepsuł" - dodaje kard. Dziwisz.

Według jego relacji, papież był zachwycony tym, że mógł jeździć na nartach i bardzo wdzięczny swym współpracownikom za zorganizowanie tej wyprawy. Wracając do Rzymu Jan Paweł II powiedział z uśmiechem: "No to nam się udało!".

Papieski sekretarz opowiada, że także podczas następnych wypraw starano się znaleźć miejsca, gdzie było pusto, ale nie zawsze to się udawało: "Ojciec Święty zachowywał się jak najzwyklejszy narciarz. Był ubrany jak wszyscy: kombinezon, czapka, ciemne okulary. Ustawiał się w kolejce razem z innymi ludźmi. Przezornie jednak jeden z nas stawał z przodu, a drugi z tyłu trzymając skipass, by wjechać na górę".

"To wyda się niesłychane, ale nikt go nie rozpoznawał. Także dlatego, że nikt nie mógł sobie wyobrazić papieża, jeżdżącego na nartach!" - Dodaje metropolita krakowski.

Ujawnia, że podczas jednej z wypraw Jana Pawła II rozpoznał na stoku chłopiec w wieku około 10 lat. Zatrzymał się i krzyknął do swoich kolegów: "Widzieliście? To papież! Papież!".

Jak opowiada sekretarz Jana Pawła II, sytuację uratował ksiądz Tadeusz Rakoczy mówiąc do chłopca: "Co ty mówisz, głupku! Pospiesz się, bo zaraz zgubisz kolegów".

"My zaś popędziliśmy w dół do samochodu i ruszyliśmy w drogę powrotną do Rzymu" - relacjonuje kardynał Stanisław Dziwisz.

Za interia.pl/PAP

Edytowane przez marboru
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 4 weeks later...

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.
Uwaga: Twój wpis zanim będzie widoczny, będzie wymagał zatwierdzenia moderatora.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

www.trentino.pl skionline.tv
partnerzy
ispo.com WorldSkiTest Stowarzyszenie Instruktorów i Trenerów Narciarstwa PZN Wypożyczalnie i Centra testowe WinterGroup Steinacher und Maier Public Relation
Copyright © 1997-2021
×
×
  • Dodaj nową pozycję...