Narty - skionline.pl
Skocz do zawartości

Blogi

Jasna - zimowy Chopok (Vlog222)

Pod koniec stycznia odwiedziłem ośrodek narciarski Jasna na Słowacji. Tym razem Chopok pokazał swoje zimowe oblicze. Był śnieg, był mróz, ale także chwile słoneczne i piękne widoki. Miałem przyjemność spotkać się z Wami, na pierwszym spotkaniu widzów mojego kanału. Wybrałem się na narty na Fresh Track, aby pojeździć po sztruksie oraz po raz pierwszy przejechałem na południową stronę góry. Jak wyglądało spotkanie, jak jeździło się na zimowym Chopoku, jakie były warunki zobaczycie w tym vl

JC

JC in Narty

Naśnieżanie stoków narciarskich (Vlog220)

Zapraszam na drugi film z cyklu "Sekrety stacji narciarskich", w którym odkrywam dla Was zasady działania nowoczesnego ośrodka narciarskiego. W tym vlogu omawiam zasady działania systemy naśnieżania, bez którego ośrodki narciarskie nie miałyby szans na funkcjonowanie. Z odcinka dowiesz się jak działa system naśnieżania, jakie są jego elementy, ile trzeba zainwestować, aby z armatek "posypał się" śnieg oraz ile kosztuje dzienne naśnieżanie tras.    

JC

JC in Narty

Master Ski w Tyliczu (Vlog219)

Wybrałem się na narty do Centrum Narciarskiego Master Ski w Tyliczu, aby sprawdzić, jak sprawuje się nowa 6-os. kanapa, jak przygotowane są nowe trasy, naśnieżane nowym systemem TechnoAlpin oraz jak smakują potrawy serwowane w nowej restauracji. Sporo tych nowości, tym bardziej zależało mi, aby przygotować dla Was film z Master Ski. Jak sprawuje się nowa "szóstka"? Zobaczcie sami.  

JC

JC in Narty

Narty w Plose w Południowym Tyroly (Vlog218)

Jadąc samochodem na narty w Dolomity mijacie miasto Brixen / Bressanone, nad którym w zimie, widać szeroką długą białą wstążkę. To 6 kilometrowa, czarna trasa narciarska, która jest częścią ośrodka narciarskiego Plose. Zapraszam Was na krótką wycieczkę po liczących 42 km, trasach narciarskich ośrodka, z którego możecie skorzystać mając w kieszeni skipass Dolomiti Superski.  

JC

JC in Narty

Kronplatz - Top 6 najlepszych tras narciarskich (Vlog217)

Zapraszam Was na narty dla zaawansowanych na Kronplatz w Południowym Tyrolu. W trakcie mojego grudniowego pobytu we Włoszech odwiedziłem ponownie Kronplatz, aby przejechać z kamerą najbardziej wymagające, "czarne" trasy. The Black Five, to wyzwanie dla każdego dobrze jeżdżącego narciarza, który chce się sprawdzić na najbardziej stromych stokach Plan de Corones. Na koniec filmu zostawiłem Wam szóstą trasę, tym razem nie najbardziej stromą, najdłuższą.    

JC

JC in Narty

Spod palm Merano na narty (Vlog216)

Lubisz ośrodki kameralne, położone w pobliżu uroczych miejscowości? Merano 2000 będzie dobrym wyborem dla Ciebie, w którym połączysz przyjemność jazdy na nartach lub desce z możliwością poznania interesującego miasta, jakim jest Merano, w którym poznasz, to co najlepsze w Południowym Tyrolu we Włoszech.    

JC

JC in Narty

Gitschberg - Jochtal w Południowym Tyrolu we Włoszech (Vlog215)

Gitschberg - Jochtal, to średniej wielkości ośrodek narciarski, położony w Południowym Tyrolu we Włoszech. Gischberg i Jochtal tworzą huśtawkę tras narciarskich o długości ponad 50 km, gdzie każdy znajdzie "TĘ" trasę dla siebie. Mamy tu wiele wariantów zjazdów dla początkujących, ale także strome trasy dla bardzo wymagających, gdzie można liczyć na ponad 70% ściany. Do tego wspaniałe widoki, mniejszych ruch i położenia w pobliżu autostrady i wjazdu do doliny Pustertal. Dodatkową zaletą ośrodka j

JC

JC in Narty

Sankt Anton am Arlberg narty w marcu cz. 1 (Vlog213)

St. Anton to jeden z najsłynniejszych ośrodków narciarskich na świecie, który odwiedziłem w marcu 2022 roku. Leżący na styku Tyrolu i Vorarlbergu w Austrii. Razem z ośrodkami narciarskimi: Lech, Zürs, St. Christoph i Stuben, tworzą one największy połączony region w Austrii - Ski Arlberg, którego tereny narciarskie uznawane są za najlepsze w Alpach. Narciarzy przyciąga przede wszystkim wyjątkowa różnorodność stoków, przepiękne widoki i fantastyczne warunki śniegowe.    

JC

JC in Narty

Jasna - otwarcie sezonu zimowego (Vlog212)

W pierwszy weekend grudnia, miałem przyjemność, brać udział w otwarciu sezonu zimowego w ośrodku narciarskim Jasna na Słowacji. Było to "podwójne" otwarcie, ponieważ otwarto także nową gondolę, która bardzo usprawni ruch narciarskich w Jasnej. Po nartach była okazja spotkać się z Mistrzynią Olimpijską Pertą Vlhovą, a wieczorem zaśpiewać o słynnym Antonie z Tyrolu w dyskotece Happy End razem z DJ Otzi.      

JC

JC in Narty

Sulden - Południowy Tyrol zaczyna sezon (Vlog210

Na pierwsze narty, w nowym sezonie, we Włoszech wybrałem, położony wysoko, ośrodek Sulden / Solda w Południowym Tyrol. Sulden kolejny, czwarty raz, przywitało mnie doskonałą pogodą i świetnymi warunkami narciarskimi. Ten liczący 44 km tras narciarskich jest jednym z ciekawszych miejsc na rozpoczęcie sezonu zimowego. Położone na wysokości do 3250 m trasy, zapewniają bardzo dobre warunki śniegowe, już w październiku, a sezon trwa do maja.    

JC

JC in Narty

Nowości w Centrum Narciarskim Master Ski w Tyliczu (Vlog208)

Narty w Master-Ski w tym sezonie będą jeszcze lepsze. Materiał do tego filmu nagrywałem 12 dni temu, kiedy termometry pokazywały kilkanaście stopni na plusie. Mówiłem wtedy, że wkrótce pojeździmy tu na nartach. I proszę! Dziś w Master Ski można już jeździć na nartach. Jakie nowości czekają na Was? Zapraszam do oglądania.    

JC

JC in Narty

Schoeneben - Belpiano - Południowy Tyrol - Odkryj nieznane (Vlog207)

"Odkryj nieznane"- ty cykl filmów jakie nagrywam w Południowym Tyrolu we Włoszech, w którym chciałbym przybliżyć Wam mniej popularne w Polsce ośrodki narciarskie. Jest bowiem wiele, bardzo ciekawych miejsc, które warto odwiedzić i spędzić tam kilka, świetnych narciarskich dni. Takim ośrodkiem jest, położony na przełęczy Reschenpass, tuż przy granicy austriackiej ośrodek narciarski Schoeneben / Belpiano. Wspólny skipass z Nauders daje nam możliwość jazdy po 130 km tras narciarskich, ale jakich! Z

JC

JC in Narty

Jasna - ceny skipassów i nowości (Vlog205)

Chopok w listopadzie bez nart... też może być ciekawy. Biorąc pod uwagę, że na szczycie nie wiało, niebo było błękitne, wypad do Jasnej - najlepszego ośrodka narciarskiego w naszej części Europy był dobrym wyborem. Tym bardziej, że mam do przekazania Wam informacje o cenach karnetów narciarskich w nowym sezonie oraz pokażę Wam jak wygląda, pachnąca jeszcze farbą i świeżym smarem, nowoczesna 15-osobowa gondola. Jeszcze jedna informacja, właśnie ruszyła sprzedaż GoPassów we wszystkich ośrodkach na

JC

JC in Narty

Lodowiec Hintertux na rozpoczęcie sezonu (Vlog203)

Mógłbym zacząć tak - Narty na lodowcu Hintertux po raz trzeci...w tym roku. I jest to prawda. Na Tuxie byłem w marcu, byłem w czerwcu i jestem teraz, aby rozpocząć sezon narciarski 22/23. O warunkach na lodowcu dowiecie się oczywiście oglądając film, ale już zdradzę, że aktualnie bardzo się poprawiły, ponieważ w momencie publikacji tego filmu, na lodowcu sypnęło. Cieszę się, że osoby które zaplanowały listopadowy długi weekend będą miały dobre warunki do jazdy, a tych co zostali w domu zapraszam

JC

JC in Narty

Rastkogel i Eggealm - Mountopolis w Zillertal cz. 2 (Vlog200)

Przed Wam Vlog nr 200! Zapraszam na drugą część mojej narciarskiej podróży po Mountopolis. Z Penken udaję się na Eggalm, a następnie Rastkogel. W trakcie całej wycieczki towarzyszą mi wspaniałe widoki na doliny Zillertal i Texertal z lodowcem Hintertux w tle. Odwiedzę też doskonałą restaurację Granatalm, w której oprócz delektowania się smacznym jedzeniem, zastanawiam się, czy mogłyby zrealizować film razem z  Robert Makłowicz  ? Co o tym myślicie?    

JC

JC in Narty

Penken w Zillertal cz. 1

Harakiri - kto nie słyszał o tym stoku?! W trzecim dniu w dolinie Zillertal, zapraszam Was na Penken - tereny narciarskie nad Mayrhofen. Wspaniałe widoki, słynna trasa Harakiri oraz słońce przez cały dzień - to atrybuty regionu Mountopolis! Byliście tam? Nie ważne... zapraszam tych co byli tych co może się tam wybiorą... warto!  

JC

JC in Narty

Narty w Hochzillertal i Hochfuegen w dolinie Zillertal

Zapraszam Was na narty do Hochzillertal i Hochfuegen. Po wizycie w Zillertal Arena w kolejnym vlogu z mojego marcowego pobytu w dolinie Zillertal zabieram Was na tworzą liczącą ponad 90km huśtawkę tras narciarskich. Jeżeli do tego dodamy świetne tereny freeride'owe, to mamy region narciarski wart odwiedzenia. Bramki do kolei i wyciągów w Hochzillertal i Hochfuegen otworzy nam Zillertal Superskipass, który uprawnia do jazdy we wszystkich ośrodkach w dolinie.  

JC

JC in Narty

Zillertal Arena

Wybierasz się na narty do Tyrolu? Zapoznaj się z największym ośrodkiem narciarskim w Dolinie Zillertal - Zillertal Arena. Przejechałem z kamerą całą huśtawkę tras z doliny Zillertal do doliny Pinzgau. Jest to drugi z filmów, jakie nagrałem w trakcie mojego marcowego pobytu w Zillertal. Już w marcu mogliście obejrzeć mój film z lodowca Hintertux, na który serdecznie zapraszam Ośrodek narciarski Zillertal Arena, zaspokoi oczekiwania każdego narciarza, świetne tras, nowoczesna infrastruktura i przy

JC

JC in Narty

Szlakiem rowerowym Łaby (1) - Czechy

Nareszcie doczekałam się tegorocznego urlopu - dwa tygodnie rowerowej laby! Wróć - nie laby, tylko Łaby. Jak było? Świetny i urozmaicony szlak, zarówno dla miłośników zwiedzania jak i pięknych krajobrazów. Cała trasa ma blisko 1300 km długości, z czego 370 km przypada na Czechy, a pozostała część na Niemcy. Na jedną wyprawę to dużo, ale rzeka jest na tyle blisko Polski, że można trasę podzielić na odcinki, albo wybrać jej fragment. Tak właśnie zrobiliśmy i my tego lata. Niedziela, 14 s

tanova

tanova in Rowerem

Szlakiem rowerowym Łaby (2) - Niemcy

Albis - Labe - Elbe - Łaba. Na krótkim odcinku w Szwajcarii Czesko-Saksońskiej jest rzeką graniczną, ale ponad dwie trzecie jej długości (blisko 800 km) przypada na odcinek niemiecki. Po relacji z Czech zapraszam na drugą część bloga z Elberadweg - szlaku w granicach Republiki Federalnej Niemiec, a przynajmniej tej jego części, którą udało się nam przejechać w sierpniu tego roku. Niedziela, 21 sierpnia W niedzielę rano ciężkie chmury wisiały jeszcze nad doliną Łaby, ale przestało już p

tanova

tanova in Rowerem

MTB Słotwiny Arena - Krynica Zdrój - Jaworzyna - Słotwiny Arena

Pomysł zrealizowany, jedna z tras MTB w pobliżu Krynicy Zdrój przejechana. Sprawdzony też jeden z singli w Słotwiny Arena, wiecie taki zielony, dla takich „leśnych dziadków” jak ja 😉. Na wycieczkę wybrałem „Karola” - jedną z oznakowanych tras przygotowaną pod rowery górskie. Karol, to najdłuższa 22km i o największym przewyższeniu 975m, proponowana w Krynicy wycieczka. Trasa świetna. Jest trochę podjazdów, szczególnie na Jaworzynę, długi, mogący się dać we znaki udom. Bardzo ciekawe odc

JC

JC in Rower

Narty latem - poradnik

W ostatni dzień czerwca odwiedziłem lodowiec Hintertux w dolinie Zillertal, aby nagrać dla Was vlog, o tym jak wyglądają "Narty latem". Film jest rodzajem poradnika, z którego osoby, które nigdy nie były na nartach w lecie, dowiedzą się jakie warunki panują na lodowcach, jakiej pogody można się spodziewać, jak się przygotować do wyjazdu i co ze sobą zabrać. Zapraszam na letnie wydanie lodowca Hintertux.    

JC

JC in Narty

Doliną Bobru na rowerze

Niedawno natknęłam się na opis szlaku rowerowego Magistrala Bobru na stronie kolegi @Wujot "Dolny Śląsk Rowerem". Planowaliśmy i tak krótki wypad do Jeleniej Góry, były dwa dni do zagospodarowania - może to jest jakiś pomysł? Wrzuciliśmy więc rowery do auta, a że w niedzielę rano nie bardzo mogłam chodzić, lecz mogłam jeździć  - to wybraliśmy się z moją drugą połówką tą trasą w górę rzeki. Miało być rekreacyjnie, widokowo i na luzie. Magistrala Bobru jest zaklasyfikowana jako Euroregionalny

tanova

tanova in Rowerem

  • Blogi

    1. Grandvalira w Andorze, to największy ośrodek narciarski w Pirenejach. W ramach współpracy z partnerem moich wyjazdów, biurem podróży Itaka, miałem przyjemność ponownie odwiedzić ten interesujący region, aby nagrać dla Was ten materiał i zachęcić do odwiedzenia Andory zimą. Zapraszam do oglądania.

       

       

    2. marboru
      Ostatni wpis

      Takiego pięknego dnia na nartach dawno nie miałem…

      A sam ośrodek? Mimo, że już w nim byłem i nie byłem zachwycony… zachwycił mnie. Można? Można! 

       

      Pozdrawiam i zapraszam na „nogi bolo” na Tiktoku.

      marboru

    3. O Olimpie słyszał chyba każdy, bo któż w dzieciństwie nie czytał greckich mitów o boginiach i bogach zamieszkujących tę legendarną górę, najwyższy szczyt Grecji? Ale pojechać tam - w miejsce, gdzie prawie z linii brzegowej Morza Egejskiego wznosi się potężny masyw górski, na blisko trzy tysiące metrów? Zobaczyć na własne oczy, wspiąć się, doświadczyć jak tam jest? Udało mi się spełnić to marzenie kilka dni temu i spędzić tydzień u stóp (i nie tylko) Olimpu, w czasie którego zrobiliśmy trzy trekkingi po szlakach tamtejszego parku narodowego - najstarszego w Grecji. Na pierwszy ogień -

      Wąwóz Enipeas

      Zaczynamy z Litochoro, w którym mieszkamy. Litochoro jest kilkutysięcznym miasteczkiem turystycznym, ok. 90 km na południe od Salonik, przyciągającym głównie amatorów górskich szlaków. Panuje jednak zupełnie inna atmosfera niż w w położonych kilka kilometrów niżej zatłoczonych i hałaśliwych nadmorskich kurortach Riwiery Olimpijskiej. W górnej części miasteczka fragment wąwozu zagospodarowano jako spacerową promenadę do tzw. Wanny Zeusa - skalnej niecki, przez którą przepływa potok Enipeas (nazwany na cześć antycznego rzecznego boga Enipeusa). Niektóre mity podają, że kąpiel w Enipeas odbiera dziewictwo ... Aktualnie w wannie Zeusa się jednak kąpać nie wolno, bo jest tam ujęcie wody pitnej dla Litochoro, a spaceruje się ścieżką poprowadzoną po betonowych belkach bezpośrednio nad akweduktem. Poniżej kilka zdjęć (z późniejszego, wieczornego spaceru) - z widocznym na horyzoncie grzbietem Olimpu.

      IMG_20240812_202853.thumb.jpg.653482c20312bf3f39fba5f6ae10d38a.jpg

      IMG_20240812_202430.thumb.jpg.7629ebd9e41ddb27c401cd3d4ecdd3fe.jpg

      IMG_20240812_203915.thumb.jpg.9306cd21979016f5165f87d9027fa3d7.jpg

      Mniej więcej w połowie promenady odchodzi w górę ścieżka do długodystansowego szlaku E4 przez górny bieg wąwozu i dalej na sam Olimp. Z punktu widokowego podziwiamy Litochoro i wody Zatoki Salonickiej.

      IMG_20240808_100746.thumb.jpg.2ac7f3b5631b7230e4660e038cc2337b.jpg

      A w drugą stronę - widoki takie!

       aIMG_20240808_101553.thumb.jpg.1439b635af1d60c5742e2677cb02e9fa.jpg

      Początkowe 6 km idzie się trawersując zbocze ponad korytem rzeki. Górski las czasem daje trochę cienia i ochłody przed grzejącym słońcem. IMG_20240808_120941.thumb.jpg.9b9b00e48e23490541a7601c54f7ac2d.jpg

      IMG_20240808_122938.thumb.jpg.b3e55e469db2a7eeb0246cfb64472121.jpg

      IMG_20240808_122956.thumb.jpg.b1938916d5304e9cfafede1a9f1ab5d4.jpg

      Wkrótce dochodzimy do rzeki - na zdjęciu mój małżonek, Darek, odpoczywający na kamieniu. Woda jest krystaliczna i cudownie chłodna.

      IMG_20240808_130910.thumb.jpg.0f330e0d92f578dae14986cd22009881.jpg

      Tablice informacyjne przy wejściu na szlak informują po angielsku i grecku, że szlak w zasadzie jest zamknięty z powodu zerwanych mostków. Po drodze jednak spotykamy trochę osób, więc postanawiamy zaryzykować i przekonać się, jak to na miejscu wygląda. O ile pierwszy mostek jeszcze jest w całości, to drugi wygląda tak:

      IMG_20240808_132551.thumb.jpg.da99d6cc99561390d553053741abb80b.jpg

      Pozostaje nam przejście po kamieniach - pierwszym razem udaje się suchą nogą, przy kolejnych mostkach już nie do końca - z sześciu ocalała połowa. Ale jest pięknie.IMG_20240808_135614.thumb.jpg.34f72690b9b4a5eae428b6a5d050e0c8.jpg

      IMG_20240808_135618.thumb.jpg.6ff8aaee26d8e68d5c6e9a7d035b8d09.jpg

      Docieramy do jaskinii św. Dionizego ze świętym źródełkiem:

      IMG_20240808_140447.thumb.jpg.4c7ed9fa303b2b478bab5b787a751f80.jpg

      I do klasztoru pod wezwaniem tego samego świętego. Klasztor na zewnątrz bunkrowaty, ale dziedziniec i wnętrze bardzo ładne. Obok budynku spory parking z dojazdem do szosy z Litochoro do Prionii, można więc dojechać tutaj również samochodem. Wokół klasztoru wala się trochę śmieci i wałęsa się kilka bezpańskich psów - bezdomne zwierzęta to niestety częsty widok w Grecji.

      IMG_20240808_144005.thumb.jpg.ef1038adf897fdc1f6325a811703c93a.jpg

      IMG_20240808_144236.thumb.jpg.a01fe3d54e5d1774cc350598fa2a02af.jpg

      IMG_20240808_144254.thumb.jpg.5880a6a9d93659306c467e04340f6258.jpg

      IMG_20240808_144059.thumb.jpg.72ebbac7ae636c9a735b6663304845fe.jpg

      Na ostatnim odcinku szlaku - między klasztorem a Prionią - ludzi jest sporo. Pewnie to zasługa możliwości dojazdu samochodem. Niektórzy korzystają z możliwości kąpieli w wodospadach. Woda jest tu jednak lodowata - odważyłam się tylko umoczyć nogi.

      IMG_20240808_150854.thumb.jpg.e836867c51b2979952fd5b0e8b748983.jpg

      Do parkingu w Prionii docieramy około 17-tej, po 18 km wędrówki. Jest tutaj tawerna z fajnym, greckim jedzonkiem - w wydaniu górskim. Zamawiam zaskakująco smaczną zupę z kozy i decydujemy się, że kierowcy z naszej ekipy pojadą autostopem do Litochoro po auta, a reszta zejdzie w tym czasie kawałek niżej szlakiem. Jako, że zupa była syta, to resztą kanapek podzieliłam się z bezdomną suką spod klasztoru i po przewędrowaniu ponad 22 km i 1300 m przewyższenia wróciliśmy do Litochoro.

      IMG_20240808_213714.thumb.jpg.dae6fb9e19a1f15035a1d0e7336e6aac.jpg

      [cdn.]

    4. Zagronie, wspomnienia

      Zagronie
      Ostatni wpis

       

      Post 26

      Baku, Kijów

      Dwudziestego trzeciego września

      Rano lecimy do Baku. Samolot jest już znacznie większy.  Odrzutowiec TU-135. Pogoda kiepska. Widać z góry szare pustynie, potem pojawia się morze. A na nim wieże naftowe. Morze Kaspijskie jest płytkie. Pomiędzy wieżami biegną nad wodą pomosty. Wież przybywa, jest ich coraz więcej, lepiej też już widocznych, bo samolot schodzi w dół. Pomostów też przybywa. W wodzie stoi już cały las wież. Widać Baku. Plątanina pomostów dąży w kierunku miasta. Lądujemy.

      Po obu stronach drogi z lotniska do miasta wieże i rury do transportu ropy.  Biegnące po ziemi we wszystkich możliwych kierunkach. Jesteśmy w Baku. Idziemy spacerkiem nad morze. Ładna zatoka i przyjemny bulwar z restauracyjkami.

      Mamy nieco miejscowego grosza, po udanym handlu. Herbatę podają tu z dużych samowarów.  Trochę na sposób afgański. Dostaje się duży, ceramiczny czajnik herbaty i do tego szklaneczkę. Na spodku leżą kawałki cukru, które się ssie, popijając ze szklaneczki gorącą, gorzką herbatą.

      Ma tu być ładne stare miasto. Zobaczymy więc, jak to jest w praktyce. Już nieco się naciąłem na Samarkandzie. Orbis organizował tam wycieczki i pisano dużo u nas, jaka tam jest  egzotyka i wspaniałe zabytki. W czasie powrotu z  Hindukuszu nieco sobie tam pospacerowałem. Z dużym jednak rozczarowaniem.

      Widzimy mury miejskie Baku. Od trzynastego do dziewiętnastego wieku. Dość prymitywnie to tu restaurują. Stare miasto jest wewnątrz nich.  Wąskie uliczki. Meczet. Jakieś fragmenty dworu Szirwanszacha. Zdaje się szesnasty wiek. Nic specjalnie ciekawego. Może już jestem zepsuty po Iranie i Indiach.

      Hotel jest najbardziej luksusowy, jaki  mamy w  ZSSR, ale otrzymany po małej awanturze. Jest telewizor. Niestety, tak jak w Taszkiencie - zepsuty. Łazienka nieco zdewastowana. Ale za  to z gorącą wodą.

      24.09.

      Lecimy dziś do Kijowa. Wczoraj w Inturiście,  przy kupnie biletu lotniczego, wyrażono wielkie zdziwienie. Skąd my znaleźliśmy się w Baku? Nie mieliśmy prawa tu być!  Z Termezu powinno się nas było wyekspediować najkrótszą drogą do Polski.

      A mnie chodziło po głowie, że mając sporo rubli jak na mnie, moglibyśmy ewentualnie polecieć sobie do Irkucka i zobaczyć Bajkał. Jedno z moich marzeń. Zarzuciłem tą myśl, bo nie chciałem stresować żony, dodatkowym opóźnieniem i niewiedzą, gdzie jestem. I tak była wystarczająco zestresowana moich wyjazdem do Indii. Wiedziała przecież z praktyki w Iranie, jakich niespodzianek można się spodziewać w czasie takich wojaży jak nasze. Teraz wiedziała, że już wracam do domu. Pisałem kartkę o przewidywanej trasie powrotu.

      Teraz tu w Baku było już wiadomo, że nad żaden Bajkał byśmy nie polecieli. Nie sprzedano by nam biletów. Kasjerka na lotnisku w dalekim Termezie była zdaje się nie bardzo gramotna  i nie powinna nam była sprzedać lotu do Baku, Tylko wprost do Kijowa przez Taszkient. No więc musieli z konieczności nam załatwić jak najszybciej lot do Kijowa, by „inostrańcy” nie włóczyli się po terytorium bratniego kraju.

      Lecimy razem z jakąś polską wycieczką starszych pań, które tu węszą za złotem. My też powęszymy. Bo co robić z rublami, które kupiliśmy za dolary, w pośredni sposób, poprzez chusteczki dla Uzbeczek?  Kupimy złoto czternastokaratowe, bo tylko takie tu sprzedają  i sprzeda się go u nas u Jubilera.

      W sumie cała operacja, biorąc u nas czarnorynkowy kurs zielonego, daje pewne dobre przebicie. Musimy sobie, jak jest okazja, powetować nieco straty, poniesione w Indiach przez głupią żądzę przygody. Nie lepiej to byłoby siedzieć w domu i ciułać na samochód?  Podliczając te kilka eskapad - do Iranu, Afganistanu i Indii zebrałoby się może na jakąś, giełdową Skodę.

      Samolot znów inny. Tym razem Ił-18. Turboodrzutowy. Mam szczęście. Znowu mam miejsce przy oknie. I to właściwej strony. Czteromotorowy. Spoglądam przez okienko na skrzydło z przyczepionymi dwoma potężnymi silnikami. Każdy ma  ogromne śmigło z czterema łopatami.  Nagle łopaty skrajnego silnika zaczęły się pomału obracać. Szybkość ich wzrosła i z silnika buchnął bury dym.

      Silnik zaskoczył. Obroty śmigieł  gwałtownie wzrosły. Już nie było widać pojedynczych obracających się łopat, tylko lekko drgające w miejscu śmigieł  powietrzne koło. Silnik grzmiał. Przyszła potem kolej na  następny, a  z drugiej strony na  pozostałe dwa. Koncert czterech potworów zagłuszał wszystko. Samolot drgał. Po uniesieniu się powietrze drgawki ustały, ale huk i wirujące koła za oknem pozostały.

      Lecimy najpierw na północ, omijając łańcuch Kaukazu, od strony Morza Kaspijskiego, a potem wzdłuż tego łańcucha na zachód. Właściwa strona dla mnie jest ta, z której widać góry. Oglądam wspaniałą panoramę  ośnieżonych gór. Wprawdzie trochę daleko, ale widać nieźle.

      Nie leci też tak wysoko, jak duże odrzutowce. Wysokość gór wzrasta. Widać jakąś dużą grupę. Może to Uszba? Opisywana często w literaturze górskiej zalodzona grupa górska w Kaukazie.

      Potem widać potężny, dwuwierzchołkowy szczyt o łagodnych stokach. Wiem doskonale jak się nazywa - Elbrus. Najwyższy szczyt Kaukazu. Też podobno wygasły wulkan jak Demawend w Elbursie. Zaledwie niższy do niego tylko kilkadziesiąt metrów. Ale za to potężnie zalodzony. Tylko to on może być. Widać doskonale przełączkę między szczytami. Po minięciu tej góry samolot bierze zwrot na północ i Kaukaz znika. Widok był wspaniały. Białe chmury w dole i białe góry na horyzoncie. Kończy się moja indyjska przygoda.

      Epilog

      Co mi pozostało w pamięci po poznaniu Indii? Zaledwie po ich dotknięciu, a raczej muśnięciu. Pozostała wdzięczność Stwórcy, że się urodziłem w Polsce, a nie w Indiach! Byłem wykształcony, miałem pracę. Mieliśmy mieszkanie M-4 i telewizor czarno-biały. Wprawdzie się często psuł, ale zawsze udawało mi się go naprawić. Mieliśmy syna i nawet nowy samochód  Syrenę.

      W niedzielę, a potem nawet w sobotę, bo Gierek pozwolił na sześć wolnych sobót w roku, jechaliśmy do Okocimia, gdzie mama spędzała z moją siostrą wakacje. W zimie były wypady na narty. Byłem szczęściarzem życiowym. Spłynął na mnie ogromny spokój. Nasze polskie problemy były jakieś małe, nikłe, bez porównania w stosunku do tego, co tam zobaczyłem.

      Ceny

      Termez - 5 rubli za przewóz kutrem po Amudarii do Ajratanu w Afganistanie.

      ● Afganistan

      Ajratan - Mazar-i Szerif - 30 Afs(afgani-waluta w Afganistanie).

      Hotel w Mazar-i Szerif – 30 do 60 Afs.

      Mazar-i Szerif – Kabul(ok. 600 km) - wynajęta taksówka – 100 Afs plus bagaż(pow. 20 kg – 15 Afs za 7 kg).

      Hotel w Kabulu - 25 Afs(Friends Hotel – Shar-I Nau).

      Kabul – Peszawar(ok. 500 km) - 100 Afs, plus opłata za bagaż jak z Mazar-i Szerif.

      Wymiana: 1$ = 43 do 45 Afs

      ● Pakistan

      Peszawar Hotel, ok. 5 Rp(rupii pakistańskich).

      Peszawar – Lahore – 25 Rp autobus(może wrosnąć do 40 Rp – zależnie od pojazdu).

      Hotel w Lahore – 6 Rp.

      Lahore – Amritsar – pociąg - ok. 6  Rp.

      Wymiana 1 $ = 9,5 Rp

      ● Indie

      Przelicznik; 1 $ = 8,7 R .W niektórych rejonach Indii  dawano za dolara nieco ponad 9 R

      Amritsar – Deli – pociąg - ok. 26 R(rupii indyjskich).

      Hotel(w stylu indyjskim) w Deli – 2 do 10 R.

      Deli – Chandigarth – pociąg (266 km)- 18 R.

      Chandigarth – Manali –autobus(300 km) - 23 R, plus bagaż.

      Manali – Hotel – 6 R.

      Manali – Keylong – Darcha (170 km)– 13 R.

      Hotel w Keylong – 3 R.

      Kulis – 25 do 30 R na dzień do 30 kg.

      Koń(muł) – średnio 25 R na dzień – 60 kg.

      Pociąg na trasie Dehli – Madras – Trivandrum – Bangalore – Bombay – Janhsi  - Dehli- 7500 km. Bilet specjalny zakupiony w Boroda House p. 35. Tzw. circular ticket – 196,9 R.

      Ceny autobusów – średnio- ok. 6 do 8 R za 100 km.

      Ceny pociągów – 40 R za 1000 km(2 klasa-sypialny), plus opłata za rezerwację miejsca 5,5 R

      Autobusy miejskie 30 pesa(z podziału rupii na 100 części).

      Potrawy w Indiach

      Mutton biriyani – ryż z baraniną(kawałkami), cebulką i kapustą – smaczny.

      Reis biriyani – ryż po wegetariańsku do tego 4 do 6 różnych bardzo ostrych sosów - podawany na południu Indii.

      Porotta albo Barotta – bardzo smaczne placuszki o różnych wymiarach, zależnie od okolicy – spotykane tylko na południu.

      Puri – też smaczne placuszki o dość różnej konsystencji – sprzedawane na północy.

      Placuszki z ryżu(południe) – niezbyt smaczne.

      Czapati(Chapati) – placki z mąki i wody, cienkie i o smaku przypieczonego ciasta na makaron – północ kraju.

      Jajka – sadzone, gotowane, omlet.

      Ryba z curry, ryba pieczona – południe, wybrzeże.

      Napoje

      Herbata z mlekiem – całe Indie

      Kawa(naturalna) z mlekiem – więcej na południu, gdzie jest tańsza od herbaty z mlekiem

      Mleko słodzone(bawolic, kozie)

      Napoje butelkowane – cola, fanta, woda sodowa i jeszcze inne – raczej słodkie

      Owoce

      Piru – owoc podobny do jabłka, ale smaku bliżej nieokreślonym, smak może pośredni między papierówką a dynią

      Ananas

      Orzech koksowy – dojrzały posiada mało mleczka a dużo miąższu. Niedojrzały gasi dobrze pragnienie. Zawiera ok. trzy czwarte szklanki mleczka. Są z grubsza biorąc - podłużny i podobny kształtem do orzecha laskowego – tylko b. duży.

      Banany – duże i małe żółte, zielone, czerwono-brązowe.

      Jabłka – tylko północ.

      Gruszka-jabłko? – smak podobny do gruszki.

      Mango – sezon lipiec, sierpień.

      Pomarańcze – mało soczyste i smaku gorszym od tych kupowanych w naszym kraju.

      Cytryny – malutkie z cienką skórką(limonki).

      Japoński owoc – czerwony, podobny do pomidora o zwartym miąższu. Zatyka jak niedobra gruszka.

      Winogrona.

       

                                                                                                                              

       

       

    5. Dłuższą chwilę mnie nie było na forum, ale wracam z relacją z wczorajszej wycieczki.

      Ostatni wyjazd w góry był w maju, tęskniłam strasznie za Tatrami, i już na prawdę stawałam na głowie żeby udało się zgrać dzień wolny z ładną pogodą. Obserwacja prognozy od kilku tygodni, trasa obmyślana jakiś czas temu i w końcu udało się - niedziela powinna być ok. Bałam się, że niedziela  w Tatrach to zły pomysł, ale z tego co zauważyłam to Tatry Zachodnie nie są aż tak oblegane jak Morskie Oko, Giewont czy inny Kasprowy. No więc tak: piątek i sobota 12 h w pracy na nogach, a w niedzielę pobudka o 4 i w drogę.... :)

      Wracając z pracy w piątek po 21 coś zaczęło piszczeć w aucie-koniec klocków. no po prostu swietnie....i po wyjezdzie sobie myślę. Na szczęście Miśkowi udało się jakieś znaleźć w garażu i w nocy zmieniał ....Pobudka o 4, zbieramy się, pakujemy rowery do auta - nie możemy znaleźć śruby od koła....dobra udało się, coś wymyślił :D Pogoda jakaś dziwna się wydaje, ale jeszcze słońce nie wzeszło więc mam nadzieję, że jednak będzie ładnie....jedziemy, coś chmury nad tymi Tatrami Zachodnimi. Misiek już zły bo to wygląda na burzowe chmury.....zaczęło padać po drodze, no po prostu myślałam, że zwariuje.....zaczyna wiać...no ale cóż, dojechaliśmy, pogoda się uspokoiła, ale dalej pochmurno, będzie co bedzie, nic nie poradzimy. Plan był, że dojeżdzamy rowerami do polany Trzydniowki, idziemy dalej z buta dalej w stronę schroniska, odbijamy w lewo na szlak papieski i tamtędy na Trzydniowiański i wracamy na Polanę Trzydniówkę od razu do rowerów i wracamy. No  i dobra, wysiadamy z auta, rowery przygotowane, Mikołaj chce dopompować powietrza, a tu powietrze zeszło całkowicie i nie chce się ruszyc.......no wszystkie znaki mówią zeby odpuscić.....w koncu jego rower został w aucie, a my wypozyczylismy rower z wypozyczalni.  Oczywiscie dokument tozsamosci został w aucie, dobrze ze ja mialam swój chociaz :P No dobra, ruszamy... dojechaliśmy do miejsca gdzie mamy zostawić rowery, i ruszamy dalej z buta, zaczyna padać....no świetnie. Nad Wołowcem widac ciemne szare ciężkie chmury, no jak nic na burzę....ja juz załamana i wkurzona...nie wiemy co robić, najrozsądniej byłoby wrócić, ale żal....na chwilę schowalismy się od deszczu pod drzewami....po jakims czasie przestalo padać, poszlismy w strone schroniska, Misiek jest za tym zeby wracac, albo dojsc do schroniska i wracac, ja stwierdziłam, że moze przeczekamy bo z drugiej strony powoli było widac słonce...w końcu doszliśmy do schroniska na Polanie Chochołowskiej. tam posiedzieliśmy, zaczeło wychodzic słonce, ale przy wysokosci ok 2000 m n.p.m. widać bylo chmury....po wielu dylematach Misiek mowi ze nigdzie nie idzie wyzej, wracamy, moze przejdzie moze nie, bezpieczniej zawrocic-wiedzialam ze ma rację, ale jednak mialam nadzieje, że sie rozpogodzi i ze pojdziemy. dobra, posiedzielismy jeszcze kolo wypasu owiec, zaczelo sie robić coraz ładniej, było ju z kolo 10.00 wiec dosc pozno, plan był inny, ale co zrobić. dobra, w koncu Misiek uległ i poszlismy na góre :D Na początku szlak był dość łagodny i szło się całkiem przyjemnie, słoneczko świeciło, wiał ciepły wiatr, raczej płasko niż mocno pod górę. Dopiero później szlak zaczął się piąć mocniej do góry, temperatura też robila swoje i mielismy coraz mniej sił. Podejscie na samą górę już w ogóle dało na w d....nogi :P masakra, ja już ledwo miałam siłe iść, a nie wiem jak Misiek doczołgał się do mnie haha co prawda został w tyle, a ja poszłam już sama na szczyt żeby odpocząć i zjeść :) Przed wyjazdem myślałam, czy nie zahaczyć o Kończysty Wierch jeszcze- to już tylko godzinka z trzydniowiańskiego, ale odpuscilismy. Może gdyby była wczesniejsza godzina to byśmy się zdecydowali, ale tak to odpuścilismy, poza tym na prawde byliśmy wypruci :P

      Na gorze odpoczęlismy, napatrzyliśmy się na przepiękne widoki i ruszylismy w dół Krowim Żlebem-cieszę się że taki kierunek wybrałam, bo zejście było dośc strome, dało nam też popalic, ale chyba jednak wolałam schodzić tędy bo jakbym miała wchodzic pod górę tak stromo to bym umarła w polowie drogi chyba haha. Z drugiej strony niby jakbym miala to strome podejscie za sobą to pytam tylko lżej by mi się schodziło tamtym szlakiem, sama nie wiem co lepsze, ale i tak i tak dałoby w kość:P po  dość długim schodzeniu, moje kolana i ścięgna miały już serdcznie dośc. Największym zbawieniem okazał się oczywiscie rower-przekonalismy się o tym juz nie raz. Zawsze jak idziemy gdzieś z Chochołowskiej to roweramy podjeżdzamy gdzie się da :) Jak juz się wsiądzie na rower w drodze powrotnej to nawet nie trzeba pedałować :D a jeszcze jak się mija tych wszystkich ludzi i za chwilę jest się na dole...no bajka :D Balismy się troche ze to niedziela i że będą tłumy-na szlaku na Trzydniowiański mijaliśmy moze 10 osob....schodzą już troche wiecej - troche ludzi wchodzilo dopiero, ale mimo wszystko było na prawdę baaardzo mało ludzi. Trzeba wiedzieć gdzie iść żeby nie było tłumów :P w samej Dolinie jednak dosc sporo ludzi-głównie rodziny z dziecmi, wracajac rowerem trzeba bylo uwazac bo potrafili isć całą szerokością, albo dzieci nieoczekiwanie wybiegały pod koła :P wiadomo jak to jest. Na koniec zjedlismy pyszny i nawet nie drogi obiadek w karczmie kawałek za wyjsciem z Doliny. Mało ludzi, tanio, krotki czas oczekiwania, a jedzonko przepyszne :D

      Mimo wielu przeciwności był to na prawdę udany i męczący(pozytywnie)dzień. a powrót? z Chochołowskiej do Mogilan pod Krakowem około połtorej godziny. A wyjechalismy kolo 17 dopiero.....jechalismy za google maps, zadnego korka, zadnych 2 czy 3 godzin na zakopiance jak straszyli ;)

      Także dzień przecudowny, mam nadzieję, że jak najszybciej uda mi się znowu wrócić w Tatry:)

      Filmik będzie później, na razie kilka zdjęć :)

       

      1.jpg

      2.jpg

      3.jpg

      4.jpg

      5.jpg

      6.jpg

      7.jpg

      8.jpg

      9.jpg

      10.jpg

      11.jpg

      12.jpg

      13.jpg

      14.jpg

      15.jpg

      16.jpg

      17.jpg

      18.jpg

      19.jpg

      20.jpg

      21.jpg

      22.jpg

      23.jpg

      24.jpg

      25.jpg

      26.jpg

Booking.com


www.trentino.pl skionline.tv
partnerzy
ispo.com WorldSkiTest Stowarzyszenie Instruktorów i Trenerów Narciarstwa PZN Wypożyczalnie i Centra testowe WinterGroup Steinacher und Maier Public Relation
Copyright © 1997-2021
×
×
  • Dodaj nową pozycję...