Narty - skionline.pl
Skocz do zawartości

Ranking

  1. JC

    JC

    Administrator


    • Punkty

      6

    • Liczba zawartości

      16 379


  2. Jeeb

    Jeeb

    Użytkownik forum


    • Punkty

      5

    • Liczba zawartości

      4 141


  3. koliber

    koliber

    Użytkownik forum


    • Punkty

      4

    • Liczba zawartości

      1 633


  4. grimson

    grimson

    Użytkownik forum


    • Punkty

      4

    • Liczba zawartości

      2 481


Popularna zawartość

Treść z najwyższą reputacją w 16.06.2025 uwzględniając wszystkie działy

  1. Tak, jak myślałem ktoś Ci kit wcisnął! 😁 Tam powstaje grubszy projekt, czyli winda, którą będzie można wyjechać bezpośrednio na peron kanapy, tak aby można było dostać się tam w łatwy sposób przez osoby starsze, dzieci, z wózkami itd. To jest część szerszego projektu i rozwoju ośrodka, m.in. wieży widokowej na górze.
    3 punkty
  2. Czasem, żeby przeżyć małą przygodę, nie trzeba ruszać daleko. Wystarczy zapakować rower, bidon z napojem… i ruszyć kilkadziesiąt kilometrów za miasto. Dziś kieruję się z Bielska-Białej do Pszczyny – niewielkiego, ale niezwykle urokliwego miasta, które będzie punktem startowym mojej rowerowej wyprawy. Dojeżdżam do Pszczyny. Zatrzymuję się na parkingu tuż przy dawnym polu golfowym, dziś częściowo zarośniętym i zapomnianym, ale kiedyś – jednym z bardziej oryginalnych pomysłów rekreacyjnych tej okolicy. To dobre miejsce na start – cicho, zielono, zaledwie kilka kroków od Parku Zamkowego. Wyciągam rower, sprawdzam sprzęt do nagrywania i ustawiam nawigację. W powietrzu unosi się zapach porannego lasu i lekko wilgotnej trawy. Przede mną kilkadziesiąt kilometrów jazdy przez książęce ścieżki, leśne ostępy i miejsca, gdzie historia spotyka się z przyrodą. Rower gotowy. Ja też. Czas ruszyć w drogę. 1. Park Zamkowy w Pszczynie – początek trasy Moja trasa zaczyna się od jednego z najbardziej malowniczych miejsc na Śląsku – Parku Zamkowego w Pszczynie. To nie jest zwykły park. To część dawnej rezydencji książąt pszczyńskich – jednej z najznamienitszych rodzin arystokratycznych tej części Europy. Po lewej widać monumentalny Zamek w Pszczynie – budowlę, której historia sięga XI wieku, ale swój obecny kształt zawdzięcza przebudowie w stylu klasycystycznym z XIX wieku. Wnętrza zachowały się niemal w całości – to jeden z nielicznych zamków w Polsce, który można zwiedzać z oryginalnym wyposażeniem. Z kolei park, przez który teraz jadę, został zaprojektowany w stylu angielskim przez Petera Josepha Lenné – tego samego architekta, który stworzył ogrody Poczdamu i Berlina. Alejki, kanały wodne, romantyczne mostki i pomnikowe drzewa tworzą tutaj atmosferę jak z epoki romantyzmu. Nieprzypadkowo właśnie tu często spacerowali członkowie rodziny Hochbergów oraz odwiedzający ich europejscy goście, w tym sam cesarz Wilhelm II. Dziś park jest otwarty dla wszystkich. Cichy, zielony i pełen harmonii – doskonałe miejsce na rozpoczęcie rowerowej przygody. Jadę powoli, żeby nacieszyć się tym spokojem – zanim trasa zaprowadzi mnie w głąb lasu. 2. Skansen – Zagroda Wsi Pszczyńskiej Opuszczając park, mijam po lewej stronie wyjątkowe miejsce – Zagrodę Wsi Pszczyńskiej, czyli skansen etnograficzny, który wciąż nie jest tak znany, jak na to zasługuje. To tutaj, w cieniu starych drzew, zgromadzono zabytkowe budynki z całego regionu – drewniane chałupy, stodoły, spichlerze, a nawet starą kuźnię i młyn wodny. Wszystkie obiekty pochodzą z XIX i początku XX wieku i zostały przeniesione tu z pobliskich wsi, by zachować pamięć o tradycyjnej architekturze ziemi pszczyńskiej. To żywa lekcja historii – można tu zobaczyć, jak wyglądało codzienne życie na śląskiej wsi jeszcze sto lat temu. W weekendy zagroda tętni życiem: odbywają się pokazy rzemiosła, wypiek chleba, warsztaty dla dzieci. Ale nawet teraz – w zwykły dzień – to miejsce emanuje spokojem i autentycznością. Przejeżdżam powoli, zerkając między płoty i dachy kryte gontem. To kolejny powód, by kiedyś wrócić do Pszczyny – już nie tylko rowerem, ale może i z całą rodziną. 3. Przejazd obok dworca kolejowego – uwaga na remont! Jadę dalej wyznaczoną ścieżką rowerową, prowadzącą mnie w stronę pszczyńskiego dworca kolejowego. To charakterystyczny punkt miasta – zabytkowy budynek z końca XIX wieku, wzniesiony w czasach, gdy przez Pszczynę przebiegała jedna z głównych linii kolejowych łączących Śląsk z Wiedniem i Krakowem. Dziś jednak miejsce to przechodzi sporą metamorfozę – trwa gruntowny remont linii kolejowej i samego przejazdu w pobliżu stacji. Uwaga dla rowerzystów: trzeba zwrócić uwagę na oznaczenia i tymczasowe przejście przez tory. W miejscu tradycyjnego przejazdu ruch może być chwilowo wstrzymany lub poprowadzony objazdem. Na szczęście trasa jest dobrze oznakowana, więc nawet mimo prac budowlanych można bezpiecznie przejechać i kontynuować podróż dalej – w stronę lasów. 4. W stronę Jankowic – bocznymi uliczkami za „jedynką” Po minięciu dworca ścieżka rowerowa prowadzi mnie bezpiecznie pod drogą krajową nr 1 , przejazdem, który pozwala wygodnie przedostać się na drugą stronę Po około 400 metrach skręcam w lewo – w jedną z tych uliczek, które mają swój niepowtarzalny klimat. Niskie, jednorodzinne domy, stare jabłonie w ogrodach, dzieci bawiące się na podwórkach. Ruch samochodowy prawie nie istnieje, a droga wije się miękko między zabudowaniami, jakby zapraszała, by jechać powoli i cicho. Ten odcinek prowadzi mnie w kierunku Jankowic – miejscowości położonej na skraju kompleksów leśnych, znanej z kontaktu z naturą, ale też z niezwykłej historii, którą odkryję już za chwilę. 5. Z Jankowic do Studzienic – prolog do leśnej przygody Opuszczam Jankowice i kieruję się dalej na północ – w stronę Studzienic, miejscowości położonej na obrzeżach Lasów Pszczyńskich. Ten odcinek to łagodne, asfaltowe drogi, prowadzące przez otwarte tereny i rozproszone zabudowania. Czuć, że zbliżam się do czegoś większego – do lasu, który już zza horyzontu daje o sobie znać ścianą zieleni. W Studzienicach wjeżdżam na leśne ścieżki – szerokie, dobrze utrzymane trakty prowadzące w głąb Lasów Pszczyńskich. To tutaj zaczyna się właściwa przygoda z naturą. Wokół tylko drzewa, ptaki i miękkie światło przesączające się przez korony. Droga lekko opada, potem znów się wznosi – krajobraz zmienia się z każdym zakrętem. To idealne miejsce, by złapać rytm jazdy i po prostu... zniknąć na chwilę z mapy codzienności. 6. W sercu Lasów Pszczyńskich – rezerwat „Żubrowisko” i dziedzictwo Hochbergów Gdy zagłębiam się w Las Pszczyński, krajobraz zmienia się całkowicie – asfalt ustępuje miejsca ubitym, szutrowym ścieżkom, a w powietrzu czuć wilgoć, mech i zapach żywicy. Przede mną rozciąga się Rezerwat „Żubrowisko” – wyjątkowe miejsce o statusie ochronnym, w którym żyją żubry, potomkowie osobników sprowadzonych tu już w latach 30. XX wieku. Historia tego miejsca jest równie ciekawa, co przyroda: to właśnie tu książęta Hochbergowie, właściciele zamku w Pszczynie, prowadzili własną hodowlę żubrów, by odtworzyć populację tego majestatycznego gatunku. Dziś rezerwat nie jest dostępny bezpośrednio dla turystów, ale ścieżka prowadzi tuż obok jego granic. Zdarza się, że można dostrzec żubry z trasy – przemykające między drzewami, albo spokojnie pasące się w oddali. Jadę wolno, czujnie. Tu przyroda ma głos, a człowiek staje się tylko gościem. 7. Od leśnych szutrów do asfaltu – Staw Wspólny i kojące dźwięki natury Po kilku kilometrach przyjemnej jazdy przez Lasy Pszczyńskie – szerokimi, równymi szutrami, które aż proszą się o swobodne tempo i głęboki oddech – dojeżdżam do asfaltowej drogi. Tu szlak zaczyna nieco opadać, a drzewa robią miejsce dla otwartej przestrzeni. To znak, że zbliżam się już powoli do granic lasu – i do Tychów. Po drodze zatrzymuję się jeszcze na chwilę nad niewielkim, ale urokliwym zbiornikiem wodnym – Stawem Wspólnym. To miejsce ma w sobie coś kojącego. Wokół cisza, ale nie zupełna – raczej ta naturalna, wypełniona życiem. Słychać kumkanie żab, śpiew ptaków i cichy szum wiatru, który przelatuje po powierzchni wody. To jeden z tych momentów, kiedy człowiek odruchowo zwalnia… i po prostu siedzi. Bez pośpiechu. Krótka przerwa, łyk wody z bidonu, kilka głębszych oddechów. Jeszcze kilka kilometrów – i dotrę do Tychów. 8. Wjazd nad Jezioro Paprocany – zameczek zamknięty, ale widoki otwarte Zbliżając się do Tychów, przecinam jeszcze jeden duży trakt – dwupasmową drogę prowadzącą z Bielska-Białej do Katowic. Tu trzeba bardzo uważać, ponieważ ruch jest bardzo duży. Po drugiej stronie, asfaltowa droga, prowadzi mnie w kierunku dobrze już znanego punktu na mapie rowerowej Śląska – Jeziora Paprocany. Zanim zbliżę się do wody, zerkam jeszcze w stronę Zameczku Myśliwskiego w Promnicach. Niestety – w tym sezonie obiekt jest w remoncie, a dojazd pod sam budynek jest zamknięty. Szkoda, bo to jedno z najbardziej fotogenicznych miejsc na trasie – drewniany pałacyk z końca XIX wieku, który przez dziesięciolecia był letnią rezydencją książąt pszczyńskich. Nie tracę jednak nastroju – zamiast tego decyduję się na objazd jeziora. Zaczynam od lewej strony, gdzie promenada prowadzi przez zadrzewione brzegi, drewniane pomosty i miejsca idealne na odpoczynek. Przed sobą mam nie tylko piękne widoki, ale też wyjątkową przestrzeń rekreacyjną – Paprocany to miejsce, które od lat przyciąga nie tylko rowerzystów, ale też rodziny, spacerowiczów i wszystkich tych, którzy po prostu chcą pobyć blisko wody. 9. Przystanek nad wodą – żaglówki i zamek w oddali Jadąc dalej wzdłuż jeziora, znajduję miejsce, gdzie mogę zjechać bliżej brzegu. Rower zostawiam przy poręczy i schodzę kilka kroków na drewniany pomost. Przede mną tafla wody – spokojna, lekko pofałdowana przez wiatr. Po niej suną małe żaglówki, sterowane przez dzieci z pobliskiego klubu żeglarskiego. Ich białe żagle wycinają kontrast na tle zielonych brzegów i błękitnego nieba. W oddali, po drugiej stronie jeziora, dostrzegam sylwetkę Zameczku Myśliwskiego. Choć nie mogłem dziś podejść bliżej, jego wieżyczki i drewniane detale nadal robią wrażenie – nawet z tej perspektywy. To idealne miejsce na chwilę zatrzymania – siadam na pomoście, patrzę na wodę i słucham dźwięków jeziora: klikania masztów, śmiechu dzieci, szumu trzcin. Tychy pokazują tu zupełnie inne oblicze – ciche, otwarte na naturę i niezwykle przyjazne dla każdego, kto porusza się na dwóch kółkach. 10. W stronę Kobióra – przez remonty do serca lasu Opuszczam Jezioro Paprocany i kieruję się na południe – w stronę Kobióra. To ostatni odcinek miejskiego fragmentu trasy, zanim znów zanurzę się w leśnej ciszy. W tym miejscu warto zachować szczególną ostrożność – przed miejscowością znajduje się przejazd kolejowy, który obecnie przechodzi modernizację. Ruch jest ograniczony, a trasa nie zawsze dobrze oznakowana – trzeba uważnie śledzić objazdy lub tymczasowe przejścia. Gdy tylko pokonam ten fragment, wszystko znów się zmienia. Wjeżdżam prosto do Rezerwatu Babczyna Dolina – jednego z bardziej urokliwych i dzikich miejsc w Lasach Kobiórskich. Ścieżka prowadzi przez sosnowe i mieszane drzewostany, miejscami tak gęste, że słońce tylko delikatnie przesącza się przez korony. Teren jest łagodny, przyjemny do jazdy, z naturalnym podłożem i niemal zupełnym brakiem ruchu samochodowego. To ostatni poważny fragment leśnej przygody – i doskonałe miejsce, by zwolnić, wyciszyć się i domknąć tę trasę w skupieniu, z dala od miasta i asfaltu. 11. Wjazd do dawnej bazy rakietowej – beton, cień i echa historii Leśna droga prowadzi mnie prosto w kierunku miejsca, które – choć dziś zapomniane – jeszcze kilka dekad temu miało ogromne strategiczne znaczenie. Przede mną ukryta w gęstwinie dawna baza rakietowa z czasów zimnej wojny. Wjeżdżam do niej niepostrzeżenie – otacza mnie las, a ścieżka, po której jadę, pozostaje doskonałej jakości. Nawierzchnia jest równa, szutrowa, szeroka – aż trudno uwierzyć, że prowadzi donikąd... poza historią. Po kilku minutach pojawiają się betonowe pozostałości – zarośnięte fundamenty, niszczejące place, fragmenty ramp i konstrukcji technicznych. Wszystko pokrywa zieleń: mech, paprocie, samosiejki, które odbierają przestrzeń temu, co kiedyś było groźne i tajne. Nie ma tu żadnych tablic, żadnego ogrodzenia – tylko milczenie lasu i betonowe ślady przeszłości, w której Śląsk był ważnym punktem na mapie Układu Warszawskiego. Jadę powoli, z szacunkiem i lekkim dreszczem. W upalne dni to miejsce daje wyjątkowe ukojenie – gęsty cień i przyjemny chłód, które sprawiają, że łatwo zapomnieć o rzeczywistości. Przede mną jeszcze kilka kilometrów tej niezwykłej leśnej drogi – a potem powrót w stronę Pszczyny. 12. Przez las i Piasek – ostatnie kilometry, powrót do Pszczyny Po wyjeździe z bazy rakietowej czeka mnie jeszcze jeden leśny odcinek – prosty, długi, niemal symboliczny. Droga sunie między drzewami jak oś czasu, jakby prowadziła mnie już prosto ku zakończeniu wyprawy. Wkrótce docieram do miejscowości Piasek. To spokojna okolica, ale również tutaj trwa modernizacja linii kolejowej. Tory można ostrożnie przekroczyć – ruch pieszo-rowerowy jest dopuszczony, choć wymaga uważności i krótkiego zejścia z roweru. Gdy pokonam to miejsce, powoli wjeżdżam na przedmieścia Pszczyny. Ścieżka rowerowa prowadzi mnie już spokojnym rytmem, wzdłuż zabudowań i znanych punktów, które pojawiają się w polu widzenia jak znajome kadry. Jeszcze kilka zakrętów, kilka pedałów – i wracam do miejsca, w którym wszystko się zaczęło. Park Zamkowy w Pszczynie znowu przede mną – ale dziś patrzę na niego inaczej. Trasa domknięta. Koło się zamknęło. Ale wspomnienia – zostaną z tą trasą na długo. 13. Podsumowanie – 50 kilometrów w najlepszym stylu To była trasa licząca około 50 kilometrów – przyjemnych, technicznie łatwych, a jednocześnie pełnych zmienności i charakteru. Przejechałem przez asfaltowe alejki, szerokie leśne szutry, fragmenty miasta i miejsca, gdzie historia odciska swoje ślady w betonie i mchu. Cień lasów Pszczyńskich i Kobiórskich towarzyszył mi przez większość trasy – idealny na upalne dni, dający wytchnienie i poczucie spokoju. Jezioro Paprocany zachwyciło nie tylko widokiem, ale też infrastrukturą – to miejsce stworzone do wypoczynku. A po drodze – zameczki, skanseny, rezerwaty i ciche ścieżki między ogrodami. To trasa, którą można polecić każdemu – rodzinom z dziećmi, początkującym rowerzystom, ale też tym, którzy po prostu szukają dnia bez pośpiechu i z bliskością przyrody. Nie trzeba wyjeżdżać w góry, by poczuć się jak w podróży. Czasem wystarczy… dobrze wybrana droga.
    2 punkty
  3. Jako, że nie mam daleko do Świeradowa, to wybrałem się dziś na oględziny. W miasteczku jest gorący politycznie okres (widoczne plakaty dot. lokalnego referendum 15.06) - oby nie miało to wpływu na istniejące plany. Tereny dawnych tras nie zarosły aż tak bardzo, choć trochę drzewek i krzaków trzeba będzie wyciąć. Słupy wyciągów "Świeradowiec 1" (to ten na powyższej mapce po lewej) i "Świeradowiec 2" jeszcze stoją (choć nieco zniszczone), trzeciego - najdłuższego orczyka już nie. Najbardziej mnie dziwi jak oni chcą zmieścić trasę wzdłuż dolnej gondoli, skoro apartamentów "wyrosło" tam tyle, że ledwo można wcisnąć tam jakiś słup gondoli, ale na pewno nie trasę. Zdjęcia: Świeradowiec 1 - widok z dołu (u góry Sky Walk) Świeradowiec 1 - widok z góry Świeradowiec 2 - "pozostałości" po kasie Świeradowiec 2 - widok z dołu Świeradowiec 2 - widok z góry Świeradowiec 3 - tu był najdłuższy, podwójny orczyk (ok. 1300m długości i ponad 300m przewyższenia). Ewentualny II odcinek gondoli w przyszłości będzie jeszcze dłuższy, bo między wyciągami II i III trzeba było trochę podejść pieszo, więc łącznie trasy z samej góry się wydłużą jeszcze o ten kawałek.
    2 punkty
  4. Kusiło, kusiło długo i stało się. Kupiłem rower. Kiedyś, jeszcze w czasach szkolnych dosyć sporo jeździłem...później w zasadzie nie wiem jak to się stało - odstawiłem rower. A on, gdzieś porzucony zakończył swój żywot... Sezon narciarski prawdopodobnie już zakończyłem...pogoda nie jest nastrajająca, no i kiedyś należy spasować. 58 dni spędzonych na deskach, to i tak wynik, na który absolutnie nie liczyłem. Choć jak to mówią...nigdy, nie mów nigdy...no i trochę szkoda, że 6 się z przodu jednak nie pokaże... Ponieważ nie za bardzo lubię kończyć...wolę raczej zaczynać...dzisiaj zacząłem Sezon Rowerowy 2013. No i co? No i postanowiłem stworzyć miejsce, w którym na forum będę...mam nadzieję, że i Wy będziecie, podobnie jak z wypraw narciarskich zamieszczali swoje relacje z ciekawych, rowerowych miejsc. Dzisiejszy dzień zacząłem od odbioru swojego bike'a ze sklepu. Szybki obiadek i w trasę. Cel jaki obrałem na swój pierwszy wyjazd to drewniany kościółek znajdujący się tuż za miastem w mazowieckiej miejscowości Bardzice. "Kościół p.w. Św. Andrzeja Boboli w Bardzicach Budowa świątyni została rozpoczęta w 1771 roku dzięki staraniom dziedzica Białobrzegów. Według tradycji starochrześcijańskiej utrzymano główne wejście od zachodu, boczne od południa. Ponadto od strony zachodniej znajdował się skarbczyk, od południowej zakrystia; kryte oddzielnie nadają kościołowi formę krzyża. Jak wynika z zapisu kościół wybudowano pod wezwaniem św. Trójcy oraz św. Apostołów Piotra i Pawła. Kamień węgielny wmurował Antoni Wilski, dziekan grójecki. Kościół posiadł trzy drewniane ołtarze, zdobione kolumnami, które zostały zachowane do dziś. W wielkim znajdował się wizerunek Najświętszej Marii Panny Łaskawej. Ołtarz boczny przedstawiał św. Rocha i św. Ignacego. W ołtarzu po prawej stronie mieściły się podobizny św. Piotra i Pawła oraz św. Jana Chrzciciela. Dawniej kościół zdobiły portrety fundatorów, ale jeden z proboszczów oddał je ich potomkom. Budynek został odkupiony przez parafie w Bardzicach, gdy w Białobrzegach wybudowano nowy. Został on przewieziony do Bardzic w 1957 roku, a następnie zestawiony. Od tego czasu jest kościołem parafialnym pod wezwaniem św. Andrzeja Boboli. Początkowo świątynia zachowywała dawny wygląd. W latach sześćdziesiątych, obita wewnątrz płytą pilśniową straciła urok. Dopiero potem przywrócono jej należyte piękno. Kościół w Bardzicach otoczony jest pięknym parkiem, w którym rosną głównie modrzewie. Wchodząc przez główną bramę mijamy skromne drewniane figurki, by wreszcie, tuż przed wejściem do kościoła ujrzeć piękną rzeźbę patrona parafii św. Andrzeja Boboli. Idąc dalej, zaraz za kościołem, zobaczymy figurkę św. Franciszka z wilkiem przy boku. Od strony południowej stoi duża, drewniana brama nazwana „Bramą Tysiąclecia”. Sam kościół przez wieki został zachowany bez zasadniczych przekształceń. Jeśli chodzi jednak o wystrój świątyni to uległ on znacznej zmianie w ciągu ostatnich kilkudziesięciu lat. Kiedyś był nakryty gontem, później zmieniono pokrycie na blachę miedzianą. Deski, którymi jest obity na zewnątrz oraz sufit, zostały wymienione na modrzewiowe. Zostały zerwane płyty pilśniowe, dzięki czemu odsłonięto zwykłe, drewniane bale. Dziś zdobi je piękna polichromia wykonana przez Janinę Pol, malarkę z Warszawy. Zarówno ołtarz główny jak i boczne zostały odnowione. Najcenniejszym obiektem kościoła jest krzyż z rzeźbą Chrystusa, umieszczony na tęczy. Należy także wspomnieć o organach, które zostały podarowane naszej parafii prze radomską parafię na Glinicach. Ofiarodawcą był pierwszy proboszcz Bardzic – ks. Stefan Popis. Na terenie placu kościelnego stoi osobno drewniana dzwonnica. Zbudowana jest w kształcie słupa. Dzwon, wykonany przez firmę Felczyńskich z Przemyśla, został zakupiony przez parafię w latach dziewięćdziesiątych. Nie sposób nie wspomnieć o sporych zasługach obecnego proboszcza, ks. Eugeniusza Maja, który przybył do Bardzic w roku 1974 i pozostaje tu do dzisiaj. Wszelkie zmiany zawdzięczają parafianie właśnie jemu. Kościół w Bardzicach stał się miejscem, do którego zdążają nie tylko ciekawscy turyści, ale także znawcy sztuki – architekci, malarze, rzeźbiarze." źródło: Urząd Gminy w Kowali Ponieważ budynek był zamknięty, fotki jakie porobiłem, to tylko otoczenie budowli. Główna brama: Mój sprzęt: Na terenie Parku znajduje się rzeźbiona w drzewie droga krzyżowa. Przy jednej ze stacji... ...głaz z pamiątkową tablicą: Kościółek od frontu: Alejka: Dzwonnica: Zwieńczenie wejścia do nawy bocznej - organista: Czyżby Święty Bobola? ale, z Wilkiem...? To Święty Franciszek. Widok z tyłu: Piękna rzeźbiona brama boczna: Będąc na terenie Parku przeprowadziłem bardzo ciekawą rozmowę ze starym Księdzem (85 lat), który przyszedł sobie na spacerek wśród drzew. O historii tego miejsca, o tym co tu zrobił. Okazało się, że większość parkowych drzew - sadził on. Całe życie praktycznie w tym samym miejscu... Niezwykle barwna postać. Po pogawędce należało udać się do domu. Powrót po godzinie 19. Pierwszy dzień rowerowy zaliczony! Tyłek trochę boli, a w nogach 32km. Może to nie szczególny rezultat - ale jestem mega zadowolony z takiego początku weekendu i rozgrzewki. Podróżowanie, turystyka rowerowa - to jest to! Pozdrawiam serdecznie i zachęcam do zamieszczania w tym wątku Waszych rowerowych przygód i podróży. Tych małych i tych dużych. Nim się zacznie, przynajmniej dla mnie, nowy Sezon narciarski 2013/2014 mam nadzieję na poznanie wielu ciekawych miejsc, na dwóch kółkach zasilanych siłą mięśni. marboru
    1 punkt
  5. Janek…..Ty na siłę chcesz być seniorem po 74 roku życia bo z tego co pamiętam we Francji już byś jeździł za free
    1 punkt
  6. motorowerem się w tym wątku nie liczy 🙂
    1 punkt
  7. świetna średnia prędkość, mnie wczoraj wyszło 14, 7
    1 punkt
  8. Przetestowałem tę wieżę w Małem Cichem (Małym Cichym?): Twój instruktor testuje potwora pod Tatrami | Twój instruktor
    1 punkt
  9. Jak Ty masz relację z Heitzem, to z nim dyskutuj. Ja nie ma mam, nie działam na takim poziomie. Musisz rozróżniać to że przekaz pisany na forum dotyczy takich amatorów jak my, a nie prosów. Używałeś wiązań bez skistopera, teraz używasz ze skistoperem. Więc możesz napisać swoje odczucia użytkownika. To może coś wniesiesz do merytoryki. Dwa Twoje wpisy, i głównie jątrzenie.
    1 punkt
  10. w Twojej tabeli Livigno, Lombardia, Włochy - ceny skipassów jest puste pole przy seniorach
    1 punkt
  11. … nieaktualne - https://www.sport.pl/moto/7,64997,32025436,gigantyczny-sukces-roberta-kubicy-to-co-zrobil-stanie-sie.html#s=SNO_Img_1
    1 punkt
  12. Niestety nie jest to błąd. Oba krzesła mają iść w śladzie dawnych wyciągów talerzykowych, mających po ok. 450m długości i 90m przewyższenia - na poniższej mapce narysowałem je liniami fioletowymi, a czarną - gondolę. Przy czym dopiero po zrealizowaniu kolejnego etapu (II odcinka gondoli, biegnącego na szczyt Świeradowca) i ew. połączeniu z gondolą Ski&Sun, ośrodek będzie miał większy sens.
    1 punkt
  13. 10 lat minęło i niestety projekt Meydan One jeszcze nie został zrealizowany, coś widać na placu budowy się dzieje ale zarysów stoku narciarskiego nie widać tak więc sezon 24/25 musiałem zakończyć w starej hali w porównaniu z halami europejskimi (tymi, które odwiedziłem) jest naprawdę bardzo ciekawie, przełamania terenu, rampy, skrzyżowanie tras, zakręty, zmienne choć krótkie stromizny temperatura - 3 stopnie
    1 punkt
  14. Kolejny kroczek w stronę reaktywacji "Świeradowca": Świeradowiec z pozwoleniem na budowę. Burmistrz: To efekt wielomiesięcznych negocjacji - Lwówecki.info Oprócz tego, ma też powstać duża ilość ścieżek rowerowych (80km długości) - o tym można przeczytać w innych artykułach.
    1 punkt
  15. Dla Ciebie wszystko. Rower jest dla słabych.
    1 punkt
www.trentino.pl skionline.tv
partnerzy
ispo.com WorldSkiTest Stowarzyszenie Instruktorów i Trenerów Narciarstwa PZN Wypożyczalnie i Centra testowe WinterGroup Steinacher und Maier Public Relation
Copyright © 1997-2021
×
×
  • Dodaj nową pozycję...