Narty - skionline.pl
Skocz do zawartości

Ranking

  1. cyniczny

    cyniczny

    Użytkownik forum


    • Punkty

      13

    • Liczba zawartości

      499


  2. rung

    rung

    Użytkownik forum


    • Punkty

      4

    • Liczba zawartości

      111


  3. Mops

    Mops

    Użytkownik forum


    • Punkty

      3

    • Liczba zawartości

      431


  4. JC

    JC

    Administrator


    • Punkty

      2

    • Liczba zawartości

      15 574


Popularna zawartość

Treść z najwyższą reputacją w 18.08.2019 uwzględniając wszystkie działy

  1. Dzień 3 Rano idziemy zobaczyć jeziorko Wrzecionek położone raptem 70 metrów od kwatery - jakoś wcześniej nie było czasu. Kot gospodarzy całkiem łowny:-) Z kwatery jedziemy na parking w Rybakach, skąd zamierzamy zrobić w końcu pętlę po Kaszubskim Parku Krajobrazowym. Trasa: Rybaki - Ostrzyce - Ręboszewo - Chmielno - Garcz - Sianowo - Miłoszewo - Linia - Sierakowice - Borucino - Gołubie - Rybaki. Całość 92 km Pierwsze jezioro Ostrzyckie - przepiękne. Za Ostrzycami całkiem solidny podjazd do Złotej Góry. Na górze punkt widokowy na jezioro Brodno Wielkie. Moje zaślubiny z jeziorem Kłodno:-) Droga do Sianowo okazała się niespodzianką. Najpierw płyty, później szutrówka, hmm na satelicie wyglądało na asfalt:-) W końcówce piękny zjazd do Sianowa z widokiem na jezioro Łeba. Klimatyczny kościółek w Sianowie Popas nad jeziorem Łeba. Bardzo malownicza droga z Miłoszewa przez Tłuczewo do Linii. W Gołubiu jedziemy całkiem sensowna ścieżką rowerową - cały czas pod górę, aż do Wieżycy. Później czeka nas około 1 km zjazdu na parking do samochodu drogą DK 20. Po zapakowaniu się, postanawiamy jeszcze trochę pozwiedzać i jedziemy do Malborka - nigdy wcześniej tam nie byłem. Skoro odwiedziliśmy Malbork to jeszcze po drodze zahaczamy o Grunwald:-) To miejsce o tej porze dnia jest znakomite. Cicho, spokojnie, tylko pojedynczy ludzie. I tu kończy się trzydniówka po Kaszubach. Z Grunwaldu jedziemy już prosto do domu.
    5 punktów
  2. Dzień 2 Drugiego dnia miała być pętla po Kaszubskim Parku Krajobrazowym, zobaczenie jeziora Ostrzyckiego, Brodnicy i jeziora Raduńskiego. Początkowo jedziemy zgodnie z planem czyli Skorzewo - Kościerzyna - Puc - Grabowska Huta - Kaplica W okolicy Grabowskiej Huty ratujemy trzech szosowców dętką. Okazało się, że jadą z Wrocławia na Hel i chcą to zrobić w czasie poniżej 36 h, a do tej pory zużyli już wszystkie zapasy. W Rybakach z uwagi na kontuzję (Marcin mocno sobie stłukł kość ogonową, ja narzekam na łaskoczące ścięgno Achillesa podejmujemy trudną decyzję, że wracamy przez Szymbark i Stężycę na kwaterę. Jest dopiero 12:00 więc szybko wpadamy na plan, aby pociągiem pojechać do Gdańska do kina na "Pewnego razu Hollywood". Wyprawa udaje się super, choć sam film mocno średni, ale posiłek w restauracji Mąka i kawa poprawia nam humory. I tak kończymy drugi dzień z wynikiem 50 km. No trudno może jutro będzie lepiej:-)
    4 punkty
  3. Poniżej relacja z 3 dniowego wyjazdu na Kaszuby 15-17/08. Dzień 0 Marcin od kilku dni jeździł już po Mazurach i Pomorzu, stąd dojazd musiałem zorganizować we własnym zakresie. Spotkać mieliśmy się w Tczewie. Ponieważ bilety kupowałem trochę na ostatnia chwilę (do końca nie wiedziałem czy szef da urlop na piątek:-)), musiałem wybrać wariant kombinowany czyli jednym pociągiem z W-wy do Iławy. Tam przesiadka na pociąg do Tczewa. Niestety już w Warszawie mój pociąg był opóźniony 40 minut, a czasu na przesiadkę miałem niecałe 10. Stąd zapadła szybka decyzja, że Marcin podjedzie po mnie do Iławy. Warszawa Zachodnia w oczekiwaniu na opóźniony pociąg. Wreszcie w Iławie, jeszcze tylko 150 km na kwaterę:-) Dzień 1 Rano pobudka i powoli szykujemy się do jeżdżenia. Najpierw śniadanko, mały rzut oka do lodówki, hmm rarytasów nie będzie:-) Nasza kwatera w Skorzewie, bardzo fajna, przemili właściciele. Pierwszy dzień to trasa zaplanowana przez Marcina: Skorzewo-Wdzydze Kiszewskie - Wdzydze Tucholskie - Abisynia - Sominy - Parchowo - Stężyca - Skorzewo, całość 125 km. Trasa bardzo ładna, niestety przez pierwsze 50 km mocno uciążliwy ruch samochodowy. Pierwszy odpoczynek nad malowniczym jeziorem Wdzydzkim. Odcinek z Wielu do Lubnia był remontowany. Asfalt wyfrezowany z licznymi dziurami. Na jednej z nich Marcin łapie dwa kapcie na raz, w przednim i tylnym kole. O tylnym kole dowiedział się od razu, bo rąbnęło konkretnie i powietrze od razu zeszło.O przednim dopiero w kolejnym dniu, bo powietrze schodziło dość wolno. Jeden z najładniejszych w tym dniu odcinków, droga do Somin. W Sominach postanawiamy coś zjeść. W tym niepozornym budynku mieści się restauracja z pysznymi daniami z ryb. Marcin bierze smażoną Troć, ja Dorsza. Wszystko świeże i pyszny. Niestety z uwagi na spory ruch na dania trzeba poczekać 30-45 minut. Jest też nietypowy zielnik, z którego mogą korzystać klienci restauracji. Druga część trasy pokrywa się z drogą huraganu jaki przeszedł przez te okolice 2 lata temu. Mimo upływu czasu, zniszczenia dalej robią ogromne wrażenie. Ostatni odpoczynek robimy nad jeziorem Mausz. Miejsce bardzo fajne, ciche, kameralne.
    4 punkty
  4. Acha, na wysokości 3200mnpm spotkałem takiego oto jegomościa. Ponieważ próbował przekroczyć nartostradę, litościwie zwiozłem go na narcie na bok, ale widziałem że potem wrócił. Dzień wcześniej na tej samej wysokości widziałem motyla. Ciekawe czy się spotkali
    3 punkty
  5. Wycieczka rowerowa do Kazimierza Dolnego nad Wisłą Miejscowość, cel kolejnej naszej rowerowej wyprawy jest powszechnie znana. Nie tylko z historii, zabytków i pięknego rynku ale również z nart Przecież w Kazimierzu Dolnym nad Wisłą znajduje się moja "codzienna" narciarska górka Relacji, tu na forum, z nart w KDnW jest tu przecież cała masa Dzisiaj, w tą piękną, słoneczną niedzielę, postanowiliśmy z Paulą zrobić sobie wycieczkę rowerową za Wisłę właśnie, w lubelskie! Łącznie udało się nakręcić 151 kilometrów, przepłynąć dwoma różnymi promami Wisłę oraz zjeść świetne, włoskie jedzenie na obiad. Mapka: Z domu ruszyliśmy po śniadaniu i kawie ok godziny 10siątej. Kierunek: Kazanów, Lucimia, Janowiec - fajne asfalty, po drodze pyszne jeżyny w lesie, a sama trasa niezwykle malownicza pośród pól i mazowieckich klimatów. Pierwsze zdjęcia, tuż przy ujściu Zwolenianki i obszaru chronionego - przy pięknym, drewnianym młynie Czysta woda, taras i pokoje do wynajęcia... może kiedyś się skusimy - bo miejsce naprawdę z niezwykłą atmosferą. Drewniany taras, leżaki i w zasięgu roweru wiele ciekawych miejsc: ujście Iłżanki, Solec nad Wisłą, Janowiec, Kazimierz i Nałęczów. Świetna baza na rowery, kajaki, ryby... marboru: Tuż za młynem, w kierunku Lucimi mamy fajny 500 metrowy podjazd - pokazuje się przez moment 11% na Garminie 😮 Kilka minut i jesteśmy w Janowcu. Nie bylibyśmy sobą, gdybyśmy nie zrobili jakiegoś zdjęcia z zamkiem Z drugiej strony widok na tutejszy, zabytkowy kościół: Mijamy miasteczko i kierujemy się w stronę promu. Ten akurat jest po drugiej stronie, więc znowu z nudów - zdjęcia Paula ze statkiem pirackim... Cierpliwy kolarz... No i mamy nasz środek lokomocji Koszt promu, to 6 złotych od osoby (za rower opłat nie pobiera się). Ludzi na pływadełku niewiele. Trzy samochody i dwoje rowerzystów Przez chwilkę można pokontemplować Królową Polskich Rzek. Mostek kapitański: Pamiętacie taki wakacyjny serial dla młodzieży sprzed lat "Szaleństwa Majki Skowron"? Poniższy obraz właśnie ten film mi przypomniał... ...kilka chwil zadumy i wspomnienia przychodzą tak łatwo. Wysiadam jako ostatni Nawet chciałem zawrócić Tak mi się spodobało, że "na poczekaniu" wymyśliłem, że wrócimy też promem, tylko innym - z drugiej strony Kazimierza. Dla chcących powtórzyć nasz wyczyn rada: w stronę Kazimierza kierujcie się drogą na wale, pod wałem droga, to bruk - nas wytelepało dosyć mocno z 7mką w oponach. Kilka chwil i docieramy na rynek w Kazimierzu Jak w każdą niedzielę - tłumy i poruszanie się po rynku i okolicach - w butach, prowadząc rowery. Paula, a za nią jakaś czarownica? Pokręciliśmy się to tu, to tam... ...i wylądowaliśmy we włoskiej restauracji mającej bardzo przyjemny ogródek na zielonej trawce Jedzonko niedrogie i bardzo smaczne. Najedzeni i pełni wigoru postanowiliśmy szybko uciekać z tego turystycznego miejsca pełnego straganów, cukrowej waty, lodów i wszelakiej maści kuglarzy, cyganek i innych czarodziejek. Minęliśmy ośrodek narciarski i tuż za rondem i wyborem kierunku na Puławy skręcamy w lewo, do następnego promu. Ponownie, po 6 złotych od "twarzy" i płyniemy dosyć osamotnieni... ...trochę drogawo ta impreza, ale warto! Promy na Wiśle mają swój klimat i polecam każdemu skorzystanie gdy będzie w okolicy Kolejne skojarzenie z poniższym widokiem? Tym razem film "Rejs"... - Panie Kazimierzu klucze... - Kluczbork? … Kajaki! Koniecznie musimy dotknąć w tym roku Wisłę wiosłami. Jest piękna! Tuż po opuszczeniu naszego statku mamy podjazd. 11% i kolejny dobry kilometr porządnej górki - spójrzcie na wykres z mapki - ok 80 kilometra. Przed Janowcem uzupełniamy bidony i fundujemy sobie deser w postaci pysznych lodów. Pełni energii kręcimy pozostałe do domu 50 kilometrów. Niedziela mija nam niezwykle szybko i świetnie. Jesteśmy bardzo zadowoleni z kolejnej wycieczki rowerowej Paula dzisiaj przekręciła na liczniku 3000 km w sezonie. Marboru przekręcił dzisiaj 5000 km w sezonie. Pozdrawiamy serdecznie marboru i Paula
    2 punkty
  6. Po nartach w lipcu, o czym pisałem ostatnio: przyszedł czas na narty w sierpniu W sierpniu miałem już okazję na nartach jeździć: w 2016 i 2017r. na Hintertuxie. Za pierwszym razem było dużo śniegu i wspaniała jazda po 18km nartostrad, za drugim razem trafiłem na falę upałów "Lucyfer" która zamieniła jazdę w walkę o życie na topniejącym, antycznym lodzie. Tym razem wybór padł na miejsce dla mnie nowe, czyli Passo Stelvio we Włoszech, czy raczej w Południowym Tyrolu, gdyż jak mawiają niektórzy lokalsi, "Südtirol ist nich Italien". Passo Stelvio, znany też jako Stilfser Joch to letni ośrodek narciarski, czynny od maja do listopada, a rozciągający się między 2750mnpm (przełęcz) do ok. 3450mnpm. Sam wjazd na przełęcz dostarcza wielu emocji. Zjeżdżając nagrałem cały zjazd do miejscowości Prad ma ok 24km. Ma on 48 ponumerowanych zakrętów o 180 stopni i średnie nachylenie 7,4%. Przejazd nim to piękne widoki, przeciskanie się między murkami, samochodami, kamperami, motocyklistami i kolarzami, a wszystko przy dźwięku zarzynanych silników i zapachu palonych sprzęgieł i hamulców. Na jednym z zakrętów nagrała się stłuczka Samo ośrodek reklamuje się jako "największy letni ośrodek narciarski" z 30km nartostrad, ale taka oferta jest dostępna tylko na początku sezonu. W sierpniu zjazd ze stacji pośredniej Trincerone do przełęczy jest już pozbawiony śniegu, a zjazd z Livrio do Trincerone jest przejezdny, choć formalnie stoi tablica z informacją "zamknięty". W praktyce narciarze używają go na koniec dnia, aby zjechać do stacji pośredniej. Po odliczeniu tras zamkniętych na treningi, do amatorskiej jazdy pozostają 3 wyciągi talerzykowe i 4 trasy o długości ok 1km każda. Większość oznaczona jest kolorem niebieskim, ale są to porządne, szerokie stoki o przyzwoitym nachyleniu. Ośrodek jest bardzo malowniczy, a przy górnej stacji wyciągu nr 6 (Cristallo) można podejść kilkanaście metrów do góry, skąd rozciąga się niesamowity widok na dolinę po drugiej stronie masywu. Warunki trafiły mi się bardzo dobre, z dobrą pokrywą śnieżną, bez "wystającego" lodowca i z dobrą pogodą. Pierwszego dnia, po bezchmurnej nocy warunki były perfekcyjne: twardo i szybko, drugiego było bardziej miękko, ale jak na lato, bardzo przyzwoicie. Dzięki umiarkowanemu nachyleniu można cieszyć się fajną jazdą, a nie robią się przy tym - jak na Hintertuxie - muldy po pachy. Warto wspomnieć, że w 90-letniej historii ośrodka tylko raz został zamknięty z powodu braku śniegu - właśnie w czasie wspomnianej fali upałów "Lucyfer". Wyciągi narciarskie działają od 6.30/7.00 do 12.30, tak więc po zakończeniu treningów (około południa) nie zostaje wiele czasu na skorzystanie z pozostałych, udostępnionych stoków. Po zjechaniu do doliny zostaje za to sporo czasu na spacer po okolicach przełęczy i skorzystanie z przyzwoitej oferty kulinarnej. Przełęcz jest mekką kolarzy i motocyklistów, za dnia przeżywa oblężenie jednośladów. Reasumując, te ośrodek ma ode mnie dużą okejkę Acha, karnet 1-dniowy kosztuje 47 euro. A tutaj krótkie wideo podsumowanie. W drodze powrotnej warto zatrzymać przy zalewie w Graun im Vinschgau. A na koniec nienachalnie zapraszam do polubienia mojego niekomercyjnego profilu na Facebooku, gdzie opisuję swoje narciarskie przygody https://www.facebook.com/skibumpl/ Pozdrawiam! www.passostelvio.eu
    1 punkt
  7. Trasa jest łatwa. Ale zgadzam się, że osoba, która nigdy nie jeździła na bandach i w dodatku pokonujących różnicę poziomów, może mieć problem. Ja to porównam do początków na nartach. Też nam się wydaje, że najbardziej płaski stok jest zbyt stromy dla nas. A z czasem... Ja sam na tej zielone trasie, nie szalałem. Jadę płynnie, ale bez skoków.
    1 punkt
  8. jechać i próbować... aż tak ciężko nie ma, zjeżdżałem na sztywnym romecie z marketu i dałem radę bez problemu i na dodatek na mechanicznych tarczowych (największy syf, gorszy niż V), trochę podkręconych kierunków ale ogólnie OK
    1 punkt
  9. Cześć, Dzisiaj kolejna wyprawa górska. No to zaczynamy! Postanowiliśmy pojechać na Biały Krzyż PKSem i dalej na nogach. Autobus o 10.05 powinien jechać ale się spóźnił 15 minut. No to już jesteśmy na Białym Krzyżu. Idziemy szlakiem w kierunku Kotarza. Ludzi jak na lekarstwo. Jak doszliśmy na Kotarz to okazało się że tam jest jakiś bieg. Na Kotarzu krótki postój i dalej w drogę. Kierunek Biła. Po drodze przepiękne widoki. Po drodze był orczyk, prawdopodobnie Węgierski. Wyglądał na opuszczony dawno, ale przecież Węgierski jeszcze nie dawno był czynny. Węgierski zobaczony to do Biłej dokładniej do schroniska Chata Wuja Toma. Po zjedzeniu czegoś w schronisku atak na Klimczok. Na początku podejście bardzo męczące. Później trochę lepiej. Ale jakie widoki! Cały Szczyrk łącznie z Biłą oraz Żywiec i inne miasta. Na sam Klimczok nie weszliśmy bo już byliśmy zmęczeni. Ale siodło pod klimczokiem zaliczone. Tak kolejny wyciąg. Postanowiliśmy za pójdziemy na Szyndzielnie. Droga na Szyndzielnie z siodła pod klimczokiem była miejscem gdzie widzieliśmy najwięcej ludzi. Po drodze kolejny wyciąg. To ten powyżej górnej stacji gondoli. Na szyndzielnii dość spora kolejka do zjazdu Gondolą. Ale szybko szło. Zjechaliśmy Gondolą do Bielska Białej. Po drodze smutny widok. Sahara całkowicie zarosła. Jak zjechaliśmy to w autobus nr 8 na dworzec PKS. Mieliśmy pojechać Żądłem. Planowo o 17.15 jeden autobus na Salmopol i jeden do Biłej. Czekamy. Czekamy. I nadal czekamy. O 17.40 idziemy na PKS bo o 17.50 jedzie PKS jedzie wtedy na Salmopol. Wsiadamy i dopiero widzimy 1 autobus Żądło. Była 17.48. Drugi autobus Żądła wogóle nie przyjechał. Żenada. Piszą że o 17.15 przyjadą 2 autobusy a 1 przyjeżdża dopiero o 17.48. Nie, na pewno nie byłem za późno bo na przystanku byłem już o 16.40. Na szczęście PKS punktualnie. Do Szczyrku jechał 45 minut. Byliśmy już bardzo głodni i szybko udaliśmy się na obiad. To tyle dzisiejszego dnia.
    1 punkt
  10. A moim zdaniem łatwa nie jest. Byłem tam dzisiaj z żoną i córką i łatwo nie było. Skusiliśmy się powszechną opinią, że zielona i że dla dzieci i że dla początkujących itd, itd. Filmy na YT (także i ten Jacka) nie oddadzą prawdziwego nachylenia kilku moim zdaniem naprawdę stromych i trudnych do pokonania zakrętów - zaznaczam, że piszę jako początkujący. Skoro facet (Spiochu) wyżej pisze, że Stefanka i Cyganka sprawiają mu problemy - to trzeba powiedzieć, że łatwiej na Skolnitym miał nie będzie.
    1 punkt
  11. Ja też od lat się przymierzałem,i zawsze cos stanęło na przeszkodzie,w tym roku łąkotka.A koledzy robią tam race campy co roku,i sobie chwalą...Jakbyś kiedyś chciał się załapać,to prostsza opcja,niż transport publiczny-dołączyć do grupy...
    1 punkt
  12. Cześć, Wczoraj zbytnio nic się nie działo. Byliśmy w Bielsku Białej i tyle. Za to kilka zdjęć dolnej stacji Skrzycznego
    1 punkt
  13. 😍 za fb: Drodzy fani Kolejki w Koninkach! Niezmiernie miło nam poinformować że od jutra tj. 17.08.2019 Kolej Linowa Tobołów wznawia swoją działalność. Po dzisiejszym badaniu Transportowy Dozór Techniczny dopuścił Kolejkę do eksploatacji. Jeździmy jutro od 9:00 do 17:00, a w niedzielę od 9:15 do 17:00 Rozkład jazdy w tygodniu podamy w niedzielę. Do zobaczenia Koninkach.
    1 punkt
  14. A widzieliście odnowioną toaletę w schronisku na Skrzycznem? Nie wiem kiedy to zrobili ale jest bardzo dobrze. Jak na schronisko i jedzenie na stoku to wyśmienicie. Od mojej żony wiem że damskiej jeszcze nie zrobili tylko męską.
    1 punkt
  15. Byłem dzisiaj na Skolnitym, Skolnitach ? Zabrałem dzisiaj rodzinę i bliskich. Ja i świetnie jeźdżący syn mieliśmy dobrą zabawę, ale francuski szwagier i jego nastoletnie dzieci trochę mniejszą. Dzieciaki po pierwszym ciężkim zjeździe (kilka gleb, spotkanie z drzewem) miały dosyć. Szwagier się nie poddał i czwarty, ostatni zjazd miał już bezkolizyjny. Przyznaję, że przeceniłem ich możliwości po jazdach na bielskiej Cygance (szwagier zaliczył także Twistera i Rock and Rollę). Ale powszechne opinie, że Skolnity takie łatwe też uśpiły moją czujność. Kilka, stromych i ostrych zakrętów o 180 stopni na początkujących robi mrożące krew w żyłach wrażenie (no może trochę przesadziłem). Póki co trzeba korzystać bo traska jest świeża, gładka, a i ludzi nie za wiele mimo święta. Przy odpowiedniej prędkości daje sporo radości.
    1 punkt
  16. W ubiegłym tygodniu miałem okazję sprawdzić nową trasę rowerową Zielony Zig Zak w ośrodku Skolnity.
    1 punkt
www.trentino.pl skionline.tv
partnerzy
ispo.com WorldSkiTest Stowarzyszenie Instruktorów i Trenerów Narciarstwa PZN Wypożyczalnie i Centra testowe WinterGroup Steinacher und Maier Public Relation
Copyright © 1997-2021
×
×
  • Dodaj nową pozycję...